banner

 

 

„We śnie, czy na jawie, w pracy, podczas posiłków, w budynku czy na powietrzu, w kąpieli, czy w łóżku - nie miałeś dokąd uciec. Nic nie było twoje, oprócz tych kilku centymetrów sześciennych zamkniętych pod czaszką”.
George Orwell, Rok 1984


 

sztumski nowy

Spostrzeżenia ogólne

Obsesją nazywa się wciąż powtarzające się, natarczywe, myśli o czymś, również o tym, co chce się robić. Przez obsesyjną inwigilację rozumiem przemożny nawyk śledzenia ludzi z ukrycia - monitorowania ich zachowań i czynności - w celu zdobycia o nich jak największej liczby danych, w głównej mierze „wrażliwych”, czyli takich, które są ich wyłączną tajemnicą prywatną, strzeżoną na różne sposoby przed obcymi.
Jedni robią to tylko z patologicznej i przesadnej ciekawości - mówi się o nich, że zostali zainfekowani wirusem inwigilacji - drudzy, na zlecenie różnych osób, służb i instytucji dla zarobku, a inni, żeby na wszelki wypadek mieć w zanadrzu „haka” na kogoś i móc go szantażować w razie potrzeby. Ilu ludzi zajmuje się tym, trudno określić, ale jedno jest pewne, z każdym rokiem ich liczba rośnie lawinowo.

Zawodowo inwigilacją zajmują się specjalnie powołane instytucje państwowe i prywatne - wywiad, kontrwywiad, agencje detektywistyczne itp. - a także liczni amatorzy. Przecież każdy może kupić jakie chce urządzenia podsłuchowe, nagrywające i podglądające oraz korzystać z szpiegujących programów komputerowych. Ich oferta i arsenał są stale wzbogacane.
Nagminnie i bez ograniczeń korzysta się też z sieci telefonii komórkowej, Internetu i portali społecznościowych w celu zdobycia potrzebnych informacji o osobach, które zamierza się inwigilować.

Postęp techniczny w tej dziedzinie, głównie w wyniku rozwoju nanotechnologii, miniaturyzacji i sztucznej inteligencji, napędzany przede wszystkim przez wojskowe instytucje szpiegowskie, skutkuje pojawianiem się coraz bardziej wymyślnych, sprytnych („inteligentnych”), dokładnych, czułych i niezawodnych aparatów. Zrazu na użytek tych instytucji, ale po pewnym, coraz krótszym czasie, stają się one masowo dostępne w sferze cywilnej.

Ambiwalentny postęp w dziedzinie inwigilacji

Z jednej strony, ocenia się go pozytywnie, gdy techniki i aparaty służące do inwigilacji wykorzystuje się w dobrych intencjach, na przykład w medycynie w celu precyzyjnego zbadania organizmu, zdiagnozowania choroby, albo pomiaru różnych parametrów fizjologicznych. A z drugiej strony, ocenia się go negatywnie, jeśli tych technik i aparatów używa się dla niecnych celów, na przykład do pogwałcania czyjejś prywatności i ingerencji w jego sferę intymną. Jak mówi przysłowie, „każdy kij ma dwa końce”, ale niekoniecznie takie same. Zazwyczaj bywa tak, że jeden z nich jest gorszy. W przypadku postępu w sferze inwigilacji tym gorszym końcem kija są negatywne jego skutki.

Dawniej inwigilowano tylko w rzeczywistości realnej. Wtedy stosunkowo łatwo można było wykryć szpiegów i chronić się przed nimi. Od niedawna, w wyniku rozwoju komputerów i informatyki, inwigilacji dokonuje się w rzeczywistości wirtualnej, która jest niewyczerpanym zasobem informacji (Big data). Tu ma się do dyspozycji więcej możliwości technicznych do uprawiania tego procederu. Można realizować go „on Line” w skali globalnej z jednego stanowiska na dowolne odległości i w jakichkolwiek miejscach, jeśli tylko ma się dostęp do Internetu. A przy tym łatwo można zachować anonimowość. Cyberprzestrzeń jest wdzięcznym polem do popisu dla różnych inwentorów oraz osób i organizacji zajmujących się inwigilacją, a przede wszystkim dla hakerów.

Dynamiczny rozwój technologii inwigilacji w cyberprzestrzeni oraz Internet rzeczy (IoT), który potrafi łączyć ze sobą niemal wszystko, pozwalają hakerom otwierać drzwi naszych domów, uruchamiać lub wyłączać różne urządzenia znajdujące się w nich, szpiegować domowników oraz uprowadzać samochody za pomocą smartfonów i inteligentnych liczników, które przesyłają bezprzewodowo dane o zużyciu energii. To pozwala ujawniać informacje o zachowaniu się użytkowników w domu, na przykład, w jakim czasie korzystają oni z jakich urządzeń.(1)

Inwigilacja w państwach autorytarnych i demokratycznych

W państwach autorytarnych inwigilowaniem obywateli zainteresowane są przede wszystkim rządy i instytucje państwowe, a w demokratycznych - korporacje krajowe i międzynarodowe. Władza autorytarna inwigiluje obywateli, ponieważ boi się ich, zwłaszcza ugrupowań opozycyjnych działających w podziemnych strukturach, które mogą doprowadzić do jej upadku. Musi wykryć je zawczasu, zdobyć jak najwięcej wiedzy o nich i o ich planach, by w porę móc zlikwidować zagrożenie z ich strony.

Mogą tego łatwo dokonywać, gdyż dysponują ogromnym arsenałem instytucji szpiegujących i środków przymusu oraz przepisów prawnych. Przede wszystkim utrudniają obywatelom dostęp do Internetu. Ograniczają go, a nawet usiłują zabronić korzystania z niego. Wiedzą, że najlepiej rządzić społeczeństwem zamkniętym, odciętym od kontaktów zagranicznych. Mogą zakazać podejrzanym obywatelom podróżowania za granicę. Inwigilują ludzi za pomocą programów szpiegujących Internetu, służących do podsłuchiwania rozmów w telefonach komórkowych i kontrolowania korespondencji e-mailowej oraz za pomocą ukrytych kamer o wysokiej rozdzielczości.(2)

Natomiast w krajach demokratycznych, inwigilacją zainteresowane są korporacje krajowe i międzynarodowe dla celów konkurencyjnych i po to, by podporządkować sobie elity władzy i rządy poprzez korumpowanie, albo szantażowanie ich. Trudno oprzeć się pokusie zdobycia wielkich pieniędzy nawet osobom na najwyższych stanowiskach administracji (świadczą o tym liczne afery, na przykład niedawna afera korupcyjna w Parlamencie Europejskim). Jeszcze trudniej nie ulec groźbom szantażystów, zwłaszcza, gdy chodzi o dobro rodziny.

Obecnie prawie wszystkie państwa są demokratyczne, albo uważają się za takie. Dlatego korporacje mogą w nich swobodnie działać i zarządzać inwigilacją obywateli w wymiarze lokalnym i globalnym. (Jest to jeden z przejawów obumierania państw narodowych wskutek wyzbywania się na rzecz prywatnych korporacji tak ważnej funkcji, jaką jest inwigilacja.) Korporacje światowe korzystają ze sposobów i środków technicznych inwigilacji stosowanych w państwach autorytarnych, gdzie inwigilacja jest bardziej rozwinięta niż w państwach demokratycznych. Państwem autorytarnym, które ma największe osiągnięcia w inwigilowaniu swoich obywateli i szpiegowaniu poza granicami, głównie w USA, są Chiny. (3)

Uczestnicząc w sieciach, traci się wolność i prywatność


Im więcej interakcji danego człowieka z innymi ludźmi i rzeczami, tym bardziej jest on skrępowany, a im silniejsze są interakcje, tym mocniejsze są więzy krępujące go. A to oznacza, że oddziaływania wzajemne ze środowiskiem redukują stopień wolności proporcjonalnie do siły oddziaływań. Albowiem być wolnym, to być nieskrępowanym.

Chcąc nie chcąc, każdy wchodzi w relacje z rzeczywistością przyrodniczą i społeczną. Ale gdy zaplątuje się w sieci komunikacyjne funkcjonujące w cyberprzestrzeni, z góry skazuje się na dodatkowe i jeszcze większe ograniczanie swojej wolności. Czyni to w pewnym stopniu z własnej woli, bo w zasadzie nie musi z tego korzystać. Choć z drugiej strony, jego wolna wola jest wątpliwa, ponieważ zmusza go do tego presja środowiska i lęk przed wykluczeniem.

Niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, czym grozi uwikłanie się w sieci i czynią to machinalnie. Inni, by „być na topie”. A ci, którzy wiedzą o tym, nie mają innej możliwości. Tak więc, ludzkość brnie w ślepy zaułek coraz większego zniewolenia. A heglowski „marsz ku wolności” przekształcił się już w prawdziwy „galop ku niewoli”. (4)

Prywatność w szerszym sensie rozumie się jako wolność od inwigilacji przez innych ludzi swojego świata wewnętrznego, absolutnie osobistego (w swoje „ja”), intymnego, który nie powinien nikogo obchodzić i w który nikomu nie wolno wtrącać się pod żadnym pretekstem. Jest to świat, do którego posiadania i obrony przed intruzami każdy ma prawo; świat, w którym każdy może robić co chce, nie licząc się ze swym otoczeniem i którego nikomu nie wolno podglądać ani podsłuchiwać. (5)

Prawda jest taka, że w erze cyfrowej nie ma czegoś takiego jak niekłamana prywatność. Dane cyfrowe – zdjęcia, rozmowy, informacje o stanie zdrowia, finansach, upodobaniach, sposobie ubierania się itp. – nie są całkowicie prywatne. (6) Wszystkie gromadzone są w „chmurach” na serwerach internetowych, praktycznie dostępnych dla każdego - dla służb specjalnych, wywiadów, policji, agencji detektywistycznych, korporacji, reklamotwórców, właścicieli sieci handlowych i innych zainteresowanych osób.

Jedni tracą swoją prywatność bezwiednie, ponieważ nie wiedzą o tym, że umieszczając swoje dane osobowe w „chmurze”, udostępniają je do wiadomości ogółu. Tak dzieje się na przykład na Facebooku, gdzie bezmyślnie upublicznia się swoje zdjęcia i inne informacje o sobie i rodzinie. Stają się one tym bardziej publiczne, im więcej ma się „wirtualnych znajomych”, o których nic się nie wie, albo wie się to, co nieprawdziwe. A ambicją jest mieć jak najwięcej setek i tysięcy znajomych z Facebooka, nie wiadomo, po co, chyba tylko, by pochwalić się swoją popularnością w świecie.

Inni, „ekshibicjoniści internetowi”, świadomie obnażają się w przenośni i dosłownie, żeby czymś zaimponować, zaszpanować, pokazać się w całej naturalnej lub sztucznej okazałości milionom tzw. obserwatorów.
Co gorsza, czynią to nastolatki, a nawet dzieci, nieraz za zgodą głupich rodziców, którzy chcą zarabiać na swych dzieciach, albo koniecznie zrobić z nich celebrytów. Faktycznie, teraźniejsze dzieci są pierwszym pokoleniem internetowym (pokoleniem cyfrowym, pokoleniem Z, iGen, iGeneracją, pokoleniem XD), które dorasta w świecie, gdzie za pomocą Internetu rzeczy wszystko jest ze sobą połączone, widzialne i współdzielone, a prawie całe ich życie staje się cyfrowym zapisem życiorysu - profilem możliwym do wyszukania i podglądania. Nie wiedzą o tym, albo ignorują to, że niemal wszystko, co robią i jak się zachowują, jest nagrywane przez kamery bezpieczeństwa w szkołach, sklepach, na dyskotekach i w przestrzeni publicznej, i umieszczane w „chmurach”; że cała ich historia wyszukiwań w Internecie jest rejestrowana i udostępniana. Są pierwszym pokoleniem najbardziej i najszybciej zniewalanym i ograbianym z prywatności przez Wielkiego Brata w czasach neoniewolnictwa. Trudno dziś przewidzieć, co z niego wyrośnie, a tym bardziej, jakie będą kolejne generacje.

Okradani z prywatności są również ludzie dorośli, dla których konieczność życia w świecie cyfrowym była wielkim zaskoczeniem. Im starsi, tym mniej wiedzą o potencjale Internetu oraz mechanizmach i sposobach inwigilacji w cyberprzestrzeni. Dlatego stają się łatwym łupem szpiegów i oszustów internetowych.

W przyszłości raczej nie będzie lepiej. Coraz więcej rzeczy i ludzi zostanie zdigitalizowanych i zaczipowanych. A komputery kwantowe stworzą większe możliwości przeszukiwania naszych „życiorysów cyfrowych”, wskutek czego i cała przeszłość, teraźniejszość i przyszłość człowieka oraz jego tajemnice będą bez problemu dostępne dla wszystkich. Hakerzy będą coraz skuteczniej i szybciej deszyfrować i włamywać się do baz danych jak najbardziej poufnych. W takim razie, prywatność stanie się pustosłowiem i archaizmem.

Na koniec: trzy zasadnicze pytania


1) Czy można w ogóle obyć się bez sieci?
Teoretycznie, tak. Można nie uczestniczyć w żadnej sieci internetowej. Wystarczy tylko po prostu nie chcieć i wytrwać w swoim postanowieniu. Jednak inaczej ma się sprawa w praktyce. Człowiek jest z natury zwierzęciem stadnym, czyli istotą społeczną. Nie może żyć w oderwaniu od wspólnoty i wyobcowywać się z niej. Chyba, że skazuje się na bycie pustelnikiem, albo dąży do samozagłady. A zatem musi komunikować się z innymi członkami tej wspólnoty, do której należy, za pomocą odpowiednich środków i sposobów. Aktualnie „odpowiednim” - najlepszym, najszybszym i najskuteczniejszym - jest Internet. Korzystanie z niego jest wygodne i pożyteczne, ale wiąże się z ogromnym ryzykiem inwigilacji. Zawsze jest coś za coś: kiedy zyskuje się na jednym, to równocześnie traci się na drugim.

2) Czy jest się bezsilnym wobec postępującego ograniczania prywatności? Raczej tak. Mimo, że niektóre państwa starają się ograniczać inwigilację internetową za pomocą odpowiednich przepisów prawa. Ale są takie kraje, na przykład Szwecja, w których obywatele po doświadczeniach pandemii koronowirusa, ale też z wygody i lenistwa (7), domagają się obowiązkowego czipowania i tym samym godzą się na inwigilację wszystkich. Lepsze to niż chorować i umierać. (8)
Ta moda zaczyna rozwijać się również u nas. (9) Ignoruje się zagrożenia wynikające z tego. Przecież chipy mogą stać się i zapewne staną się obiektem ataków cyberprzestępców.
Hakerzy udowodnili już, że można przejąć nie tylko sygnał wysyłany przez chip, lecz także skopiować dane zawarte w jego pamięci i modyfikować je intencjonalnie. Dzięki temu można wykraść dane osobowe, informacje biometryczne, kontakty i kody dostępu do określonych informacji o danej osobie, by wykorzystać je w złych celach.
Czipowanie sprzyja też rozwojowi gospodarki, ponieważ przyczynia się do wzrostu produkcyjności pracowników. Dlatego od pewnego czasu w wielu firmach implantuje się czipy pracownikom. (10)
Oprócz tego, przepisy prawa uchwalane przez parlamenty są kontrolowane przez korporacjokratów, a oni nigdy nie pozwolą na limitację lub zakaz inwigilacji, bo to szkodziłoby ich podstawowym interesom. Jak długo będą oni rządzić światem, tak długo inwigilacja będzie rozwijać się coraz lepiej na coraz większą skalę. Z czasem ludzie przywykną do szpiegowania ich na każdym kroku i przestaną zwracać na to uwagę. (11) To nie zmieni jednak faktu, że człowiek z czipem jest i będzie niewolnikiem jakiegoś systemu sieci internetowych.

3) Do czego to zmierza?
Mark Zuckerberg, założyciel Facebooka, powiedział kiedyś: „Prywatność to stosunkowo nowy pomysł, liczący sobie kilkaset lat, a jeśli nawet przyjmiemy, że więcej, to najwyżej dwa tysiąclecia. Bowiem wcześniej ludzie żyli w grupach skupionych wokół ogniska, w których wszyscy robili nieomal wszystko, na oczach innych członków wspólnoty pierwotnej”.(12) Chciał w ten sposób uzasadnić swój maksymalistyczny zamiar globalnej rozbudowy Facebooka, tak, by jego uczestnikami była cała populacja ludzi.
Autonomię jednostki (prywatność) traktuje on jak cechę historyczną, którą kiedyś się nabyło i kiedyś się utraci. Wobec tego, na przekór większości ludzi, nie widzi niczego złego w braku prywatności. Nie wiem, czy świadomie, czy mimowolnie dąży do restytucji komunizmu pierwotnego, nie bacząc na to, że wtedy nie będzie multimiliarderem grającym pierwsze skrzypce w kształtowaniu dziejów. Ale to jego problem.
Najgorsze jest to, że jego wizja może się spełnić. Bowiem wygląda na to, że ewolucja społeczna zatoczyła pełny obrót po „spirali dziejów” - od cywilizacji pierwotnych wspólnot ludzi dzikich do współczesnych wspólnot ludzi sieciowych. U podstaw cywilizacji ludzi pierwotnych leżała bardzo słabo rozwinięta technika i wysoko, jak na owe czasy, rozwinięta kultura. A cywilizacja współczesna ludzi sieciowych zasadza się na wysoko rozwiniętej technice i słabo rozwiniętej kulturze. Wbrew pozorom, dysproporcja między postępem technicznym a kulturowym powiększa się coraz bardziej. Wzrostowi udziału techniki w życiu ludzi towarzyszy redukcja udziału kultury. (Kiedyś w ZSRR mówiło się: „B США технология высоко развита, но культура плохо. А у нас наоборот.” (13) - to powiedzenie zdaje się być aktualne.) Efektem tego zjawiska jest pojawianie się coraz większej ilości symptomów właściwych epokom dzikości, barbarzyństwa i niewolnictwa.(14)
Jeśli dodać do tego coraz większą ingerencję sztucznej inteligencji w mózgi ludzi (wszczepianie elektrod, czipów i implantów) w celu manipulowania ich myślami, zachowaniami i postępowaniem oraz ingerencję w genomy w celu dokonywania zmian anatomicznych i fizjologicznych o niewyobrażalnych dziś skutkach, to można sądzić, że przyszłość ludzkości i gatunku ludzkiego będzie coraz bardziej zagrożona. Może dojść do autodestrukcji. (15)
Ale może nie być aż tak źle, jeśli kreatorzy dziejów opamiętają się i przestaną czynić zło i w imię Złotego Cielca i absolutnej władzy nad światem, albo gdy masy nie całkiem jeszcze ogłupione, widząc co się święci, zmuszą ich do tego, lub siłą przejmą rządy od nich i zaczną naprawiać zło, jakie wyrządzili. O ile tylko nie będzie za późno...
Wiesław Sztumski
23. 01.2023


Przypisy:

(1) „Groźna technologia, czyli podglądające liczniki i niebezpieczne toalety”, „Forsal”, 13. 06.2014

(2) Chińscy naukowcy zastosowali sztuczną inteligencję w sieci kamer o łącznej rozdzielczości 500 megapikseli. Dzięki temu można z bardzo dużej odległości uchwycić najdrobniejsze szczegóły tysięcy twarzy na raz, a następnie przechowywać dane opisujące twarze w chmurze i natychmiast zlokalizować poszukiwanego człowieka. („Global Times”, 22.09.2019)

(3) Mirosław Usidus, „Świat szpieguje - coraz więcej krajów wprowadza systemy śledzenia obywateli”, „m.technik” (https://mlodytechnik.pl/technika/29920-swiat-szpieguje; data dostępu 11.01.2023)

(4) Wiesław Sztumski, „Ewolucja społeczna ku destrukcji, zniewoleniu i samozagładzie”, Człowiek i jego pojęcie (red. Andrzej Zachariasz), Wyd. Uniwersytetu Rzeszowskiego, Rzeszów 2011.

(5) Wiesław Sztumski, Zagrożona prywatność, „Sprawy Nauki” 1/2012

(6) 2017 the San Francisco Chronicle Distributed by Tribune Content Agency, LLC. (https://www.govtech.com/security/there-is-no-such-thing-as-true-privacy-in-the-digital-age.html)

(7) Wiesław Sztumski, Pandemia lenistwa, „Sprawy Nauki”, 12/ 2017

(8) W Szwecji wszczepianie sobie pod skórę chipów RFID staje się nową modą. Szwedzi oszaleli na punkcie zastępowania kart kredytowych i gotówki za pomocą machnięcia ręką nad terminalem zbliżeniowym. Tysiącom osób wszczepiono już czipy do ciała, a wiele tysięcy kolejnych zamierza się temu poddać w najbliższym czasie.

(9) Na podstawie badań w styczniu 2022 r. stwierdzono, że nawet 5% ankietowanych Polaków już dziś chciałoby wszczepić sobie pod skórę czipa płatniczego, wskazując na wygodę wynikającą z tego. Jednocześnie aż 36% odrzuca taką możliwość, uznając ją za zbyt kontrowersyjną. A 30% ankietowanych uznaje wszczepiane czipy za możliwe do wykorzystania w ciągu najbliższych dziesięciu lat. (Za jakiś czas implementowane ludziom czipy będą tak powszechne jak smartfony, bez których dziś nie potrafimy się już obyć. https://www.uni.lodz.pl/aktualnosc/szczegoly/badania-ul-z-chipem-pod-skora-co-mysla-polacy, Dostęp: 20. 01. 2022)

(10) Czipowanie pracowników jest rewolucyjnym i drakońskim wynalazkiem wymuszania wzrostu wydajności pracy, drugim po wynalazku Taylora-Forda w kwestii organizacji pracy.

(11) Pierwszą osobą, której wszczepiono pod skórę czip RFID był Kevin Warwick, profesor cybernetyki uniwersytetu w Reading. Dzięki implantowi mógł swobodnie poruszać się po budynku bez konieczności posiadania kluczy, kart czy innych urządzeń niezbędnych do otwierania pomieszczeń. Stało się to w 1998 roku i zapoczątkowało nowy etap myślenia o czipach w ludzkim organizmie.

(12) „Trudne pytania o prywatność i bezpieczeństwo wirtualnej rzeczywistości’, (https://mlodytechnik.pl/technika/28862-trudne-pytania-o-prywatnosc-i-bezpieczenstwo-wirtualnej-rzeczywistosci. Dostęp: 20.01 2023)

(13) W USA technika wysoko rozwinięta, a kultura słabo. A u nas na odwrót.

(14) Wiesław Sztumski, Globalne dziczenie, „Sprawy Nauki”, 10/2015.

(15) Wiesław Sztumski, „Ewolucja społeczna ku destrukcji, zniewoleniu i samozagładzie”, Człowiek i jego pojęcie (red. Andrzej Zachariasz), Wyd. Uniw. Rzeszowskiego, Rzeszów 2011