Informacje (el)
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 1353
Politechnika Wrocławska uruchomiła nową specjalność - danologię. Jej absolwenci będą potrafili pozyskiwać wiedzę oraz użyteczne informacje z wielkich zasobów danych zgromadzonych w systemach komputerowych.
W dzisiejszym świecie dane są wszędzie, chociaż często nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy. Tworzą je nie tylko nasze telefony, komputery, ale także samochody, lodówki, zegarki, a nawet buty. Na podstawie tych danych możemy dowiedzieć się np. jak spać by się wyspać, jak się pozbyć korków w mieście, jak skrócić kolejki do lekarzy czy też spowodować, by smartfon automatycznie opowiedział niewidomemu o tym, co jest wokół niego.
To właśnie tymi zagadnieniami zajmuje się nauka zwaną Data Science (pol. danologia), której specjalistów (tzw. danologów) od teraz będzie kształcić Politechnika Wrocławska, dołączając tym samym do grona takich uczelni jak Stanford University czy Massachusetts Institute of Technology (MIT) w USA.
Danologię będzie można studiować na PWr. od lutego 2018 r. Specjalność jest dostępna na stacjonarnych studiach II stopnia na Wydziale Informatyki i Zarządzania dla tych kandydatów, którzy wybiorą kierunek Informatyka. Rekrutacja ruszyła 19 grudnia.
- Studia te są dla ambitnych i odważnych – wyjaśnia opiekun specjalności, prof. Halina Kwaśnicka z Wydziału Informatyki i Zarządzania. - Przyszłych magistrów chcemy ukierunkować do pracy w biznesie, we własnych firmach - start-upach lub w laboratoriach badawczych.
Obecnie specjaliści z danologii są jednymi z najbardziej poszukiwanych pracowników, a zapotrzebowanie na ich umiejętności i wiedzę ciągle wzrasta. Jednocześnie mogą liczyć na zarobki sięgające kilkudziesięciu tysięcy złotych miesięcznie.
- Przez kształcenie informatyków na nowej specjalności możemy osiągnąć światową specjalizację w Data Science i jest to ogromna szansa dla Wrocławia, Dolnego Śląska i dla Polski. Od lat jesteśmy znani z wysokich kwalifikacji w informatyce – dodaje prof. Kwaśnicka.
Więcej - na http://studiujdatascience.pl
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 1164
Narodowe Centrum Nauki po raz szesnasty ogłasza nabór wniosków w konkursach Opus i Preludium, a po raz czternasty w konkursie Sonata. W konkursach krajowych do zdobycia jest łącznie 480 mln zł.
We współpracy z Niemiecką Wspólnotą Badawczą zostaje natomiast uruchomiony Beethoven Classic 3 oraz nowość – Beethoven Life 1. W konkursach międzynarodowych naukowcy mogą pozyskać 50 mln zł. Łącznie do zdobycia w otwieranych właśnie konkursach jest rekordowa pula 530 mln zł.
Po sukcesach dwóch poprzednich edycji konkursu Beethoven rusza kolejna – pod nową nazwą, lecz na tych samych warunkach.
W ramach konkursu Beethoven Classic 3 na polsko-niemieckie projekty badawcze będzie można składać wnioski w naukach humanistycznych, społecznych i o sztuce oraz w wybranych dyscyplinach nauk ścisłych i technicznych. Budżet konkursu, organizowanego wspólnie z Niemiecką Wspólnotą Badawczą (Deutsche Forschungsgemeinschaft, DFG), wynosi 30 mln zł.
Nowością w ofercie konkursowej jest Beethoven Life, będący uzupełnieniem konkursu Beethoven Classic. Skierowany jest do naukowców prowadzących badania w zakresie nauk o życiu. Będzie to pierwszy konkurs przeprowadzany przez Centrum w oparciu o procedurę agencji wiodącej (Lead Agency Procedure). W pierwszej edycji rolę agencji wiodącej pełnić będzie DFG. W związku z tym wnioski będą oceniane merytorycznie wyłącznie przez niemiecką agencję, a do NCN będą składane wnioski krajowe na finansowanie polskich części projektów badawczych. W konkursie Beethoven Life do rozdysponowania jest 20 mln zł.
Oprócz programów międzynarodowych ogłoszono flagowe konkursy NCN: Opus, Preludium i Sonatę. W tej edycji znacznie zwiększono budżety wszystkich trzech konkursów.
Na Opus 16 przeznaczono 350 mln zł, na Preludium 16 – 40 mln zł, zaś na Sonatę 14 – 90 mln zł.
Konkurs Opus 16 jest przeznaczony dla wszystkich badaczy, niezależnie od etapu kariery naukowej. W ramach realizacji projektu mogą oni otrzymać środki na zatrudnienie zespołu naukowców pracujących nad badanym zagadnieniem oraz zakupić lub wytworzyć aparaturę naukowo-badawczą, która jest niezbędna do ich realizacji. Możliwe jest także przyznanie stypendiów dla młodych badaczy.
Preludium 16 to konkurs dedykowany osobom rozpoczynającym karierę naukową, nieposiadającym stopnia naukowego doktora. Doktoranci mają możliwość samodzielnie poprowadzić trwający rok, dwa lub trzy lata projekt badawczy, nie musi on być jednak związany z tematyką rozprawy doktorskiej. Maksymalne finansowanie pojedynczego projektu może wynieść odpowiednio 70, 140 lub 210 tys. zł.
Z kolei Sonata 14 jest konkursem skierowanym do osób, które uzyskały stopień doktora w latach 2011-2016. Celem konkursu jest wsparcie w prowadzeniu innowacyjnych badań z wykorzystaniem nowoczesnego zaplecza aparaturowego oraz oryginalnego rozwiązania metodologicznego. W tej edycji zrezygnowano z obowiązku przeprowadzania rozmów kwalifikacyjnych z kierownikami projektów badawczych na drugim etapie oceny wniosków.
Począwszy od ogłoszonych we wrześniu konkursów, Rada NCN wprowadziła zmiany w zakresie finansowania etatów w grantach NCN. Ustanowiono dodatkowy warunek dla osób ubiegających się o zatrudnienie na stanowiskach typu post-doc: nie mogą one być zatrudnione na podstawie umowy o pracę w podmiocie, w którym będzie realizowany projekt badawczy, w ciągu ostatnich 2 lat przed podjęciem pracy na stanowisku post-doc .
Wnioski należy składać za pośrednictwem systemu ZSUN/OSF do 17 grudnia 2018 r.
- Autor: al
- Odsłon: 3458
Ósmego kwietnia 2013 odbyła się w Warszawie konferencja w związku z ogłoszeniem roku 2013 rokiem walki z nowotworami głowy i szyi.
W debacie udział wzięli m.in. prof. Wojciech Golusiński z poznańskiego Uniwersytetu Medycznego - prezes Polskiej Grupy Badań Nowotworów Głowy i Szyi oraz prof. Henryk Skarżyński – krajowy konsultant w dziedzinie otolaryngologii.
Z informacji epidemiologicznych przedstawionych przez dr Ewę Majchrzak (Uniwersytet Medyczny w Poznaniu) wynika, że nowotwór głowy i szyi jest jednym z sześciu najczęściej występujących nowotworów złośliwych u Polaków. Dotyczy on nosa i zatok przynosowych, jamy ustnej, języka, podniebienia, wargi, gardła, krtani, gruczołów ślinowych, ucha i tarczycy.
W 2005 roku zanotowano w Polsce ok. 5 tysięcy zachorowań na nowotwory głowy i szyi, ale trzy lata później ta liczba się podwoiła. Spośród wszystkich zachorowań na nowotwory złośliwe w 2010 roku, nowotwory złośliwe głowy i szyi stanowiły 9% zachorowań u mężczyzn i 5% u kobiet. W Polsce najczęściej diagnozuje się wśród tej grupy nowotworów raka krtani, który najczęściej wynika z palenia tytoniu i częściej atakuje mężczyzn.
W powstawaniu niektórych raków rejonu głowy i szyi istotną rolę odgrywają również wirusy (np. brodawczaka ludzkiego – HPV). Ponad 90% nowotworów głowy i szyi to nowotwory nabłonkowe, które zwykle rozwijają się skrycie i wywołują objawy mogące towarzyszyć również banalnym infekcjom górnych dróg oddechowych (bóle gardła, bóle podczas połykania, chrypka). Zjawiskiem niepokojącym jest zwiększona zachorowalność osób do 45 roku życia, co może wskazywać na jeszcze inne przyczyny tej choroby, m.in. seks oralny. Nie ma też dobrych wieści, jeśli chodzi o zgony spowodowane tą grupą nowotworów – będzie ich przybywać.
I to także z powodu bardzo trudnej diagnozy i leczenia, o czym mówił na spotkaniu prof. Andrzej Kawecki (warszawskie Centrum Onkologii). Wczesne rozpoznanie tych chorób następuje, niestety, zaledwie u ok. 30% chorych i w tych przypadkach leczenie bywa skuteczne. W Polsce leczy się onkologicznie na dobrym poziomie, niemniej nadzieją na przełom w tej dziedzinie jest leczenie ukierunkowane molekularnie (ciała przeciwmonoklonalne). To jednak szybko nie nastąpi.
W leczeniu nowotworów głowy i szyi ratujemy życie, ale dewastujemy jego jakość – mówił dr Sławomir Marszałek, z AWF w Poznaniu, zajmujący się rehabilitacją chorych po leczeniu (także prezes Stowarzyszenia Osób z Nowotworami Głowy i Szyi). Nowotwory umiejscowione są bowiem w bliskości ważnych dla jakości życia narządów zmysłów: węchu, wzroku, smaku, słuchu, równowagi. Wszystkie one mogą być uszkodzone – i przez chorobę, i wskutek leczenia. Skutkiem leczenia są także trudności w oddychaniu (przy raku krtani – rurka tracheotomijna), czy braki w uzębieniu. Chorzy mają więc problemy także z jedzeniem i mówieniem.
Ale świadomość dotycząca zarówno zagrożeń tego rodzaju nowotworami, jak i trudności ich leczenia czy komplikacji po leczeniu jest znikoma. Jak podano, powołując się na międzynarodowe badanie About Face z 2011 r., poziom wiedzy Europejczyków w zakresie nowotworów głowy i szyi jest bardzo niski. Blisko 75% badanych nie wiedziało nic na ten temat. Dlatego właśnie stworzono Europejski Program Profilaktyki "Make Sense" pod patronatem EHNS (European Head & Neck Society), a wraz z nim i program polski.
I Ogólnopolski Program Profilaktyki Nowotworów Głowy i Szyi ma na celu podniesienie świadomości społeczeństwa w zakresie wykrywania wczesnych objawów nowotworów głowy i szyi, takich jak utrzymujące się dłużej niż trzy tygodnie: ból gardła, utrudnione przełykanie, chrypka, ból języka, niegojące się rany w jamie ustnej, obrzęk szyi, guz szyi, jednostronne upośledzenie drożności nosa, wydzielina z nosa.
Inicjatorzy programu planują utworzyć Centralny Ośrodek Koordynujący oraz wprowadzić pilotaż skryningu w wybranych ośrodkach onkologicznych w Polsce. Kolejnym etapem będzie wybór realizatorów programu wczesnego wykrywania nowotworów głowy i szyi oraz rozszerzenie Narodowego Programu Zwalczania Chorób Nowotworowych o zadania związane z poprawą działania systemu zbierania i rejestrowania danych o nowotworach.(al)
Więcej - http://www.phnos.org.pl/pl/
- Autor: Jacek Wiśniewski
- Odsłon: 3018
W Tumie pod Łęczycą można już oglądać fragment przyszłego skansenu – łęczycką zagrodę chłopską.
Tum pod Łęczycą. I tuż pod owym Tumem zrekonstruowana I część skansenu „Łęczycka zagroda chłopska”. Dom mieszkalny, olejarnia, wiatrak, kuźnia, i znany nam przydrożny Chrystus Frasobliwy, którego figury byłe swego czasu niemal przy każdej wiejskiej drodze. Dziwne to miejsce ów skansen. Z jednej strony łęczycki zamek i diabeł, z drugiej kolegiata w Tumie. Toteż w dniu otwarcia skansenu (13 lipca br.) to padało, to pogrzmiewało, to wiało. Boruta czuwał. Skansen miał być otwarty 6 czerwca, ale z powodu niesprzyjającej aury termin przesunięto o miesiąc. Diabeł w lipcu też zrobił swoje.
Skansen tumski jest jedną z trzech części projektu „Tum – perła romańskiego szlaku” realizowanego przez Muzeum Archeologiczne i Etnograficzne w Łodzi. Realizatorzy ocalili od zapomnienia wyposażenie domów sprzed 100 lat, narzędzia i wspaniały wiatrak kozłowy, który powstał ok. 1820 roku.
Powoli zostanie zrekonstruowany cały gród. Pragną tego archeolodzy, etnografowie, władze Łęczycy, samorządowcy z kilku podłęczyckich gmin i kuria biskupia w Łęczycy. Skansen to dowód na to, że można ze sobą współpracować, że wspólny cel może połączyć wielu ludzi różnych zawodów, z różnych instytucji, z różnych miejsc. To w naszej rzeczywistości niebywała rzadkość!
Łęczyca słynie przede wszystkim z diabła Boruty. Tum – z romańskiej archikolegiaty. W latach 1147-1161 ufundowali ją synowie Bolesława Krzywoustego i jego drugiej żony – Salomei. Chcieli uczcić w ten sposób pamięć matki. Na pobliskich mokradłach w pobliżu Bzury stał najpierw plemienny, potem książęcy gród. Gród powstał w VI wieku. Do XII stulecia przeobrażał się, modernizował, zmieniał – mówił prof. Ryszard Grygiel, archeolog, dyrektor Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi. – W XIV wieku gród spłonął doszczętnie i już nie został odbudowany. Pozostał po nim jednak ślad: porośnięty trawą owalny wał ziemny z wyraźnym wyjściem w kierunku świątyni, dwiema studniami na majdanie i resztkami podwójnej fosy. Zajmuje około pół hektara. Wyraźnie go widać na płaskiej łące koło archikolegiaty. W czasach wczesnosłowiańskich to miejsce wyglądało zupełnie inaczej. Jak zmieniało się przez 800 lat swego istnienia pokazały prace archeologiczne przeprowadzone tam w latach 50. XX w. przez profesora Andrzeja Nadolskiego.
Co można zobaczyć obecnie w skansenie? Dom mieszkalny. Typowy przykład budownictwa z gliny. Gliniane zabudowania chłopskie, a nawet dwory, wznoszone były na tych terenach w XIX i pierwszej połowie XX wieku. W domu znajdowały się dwa pomieszczenia: izba kuchenna i pokój. Przedzielała je sień. Dom zwieńczony jest dachem pokrytym słomą. Wewnątrz są dawne urządzenia paleniskowo-dymne. W kuchni płyta żeliwna z kapturem, w sieni szeroki komin z piecem chlebowym, w pokoju piec z białych kafli. I, oczywiście, u sufitu charakterystyczny pająk. Poza tym - typowe sprzęty: łóżko przykryte kapą, kołyska, stół, krzesła, szafa. Wyposażenie z końca lat międzywojennych. Liczba sprzętów, ich rozmieszczenie jest dostosowane do potrzeb rodziny dwupokoleniowej: małżeństwa w średnim wieku z kilkorgiem dzieci.
Kuźnia znajdująca się w łęczyckiej zagrodzie chłopskiej pochodzi z miejscowości Porszewice; powstała na początku XX wieku i do chwili zakupu jej przez Muzeum spełniała swoją funkcję.
Podobnie olejarnia. W 1948 roku urządzenia zakupione ze znacznie starszej olejarni zostały naprawione i uruchomione w jednym z gospodarstw w miejscowości Mszadła. Olejarnia działała tam do roku 2000. Wiatrak kozłowy zbudowano natomiast w miejscowości Kwiatówek ok. 1820 roku. W 1900 przeniesiono go do wsi Zawady, gdzie pracował do roku 1957. Jest to jeden z najlepiej zachowanych młynów wietrznych w województwie łódzkim. Profesor Grygiel obiecuje, że będzie się w nim mełło mąkę.
W skansenie będą prowadzone zajęcia edukacyjne i pokazy rzemiosł tradycyjnych.
Jak będzie wyglądał cały skansen? Zostanie utworzony na dzisiejszych pozostałościach wału ziemnego. Będziemy się starali, by jak najwierniej przypominał gród z czasów Krzywoustego – mówi profesor Grygiel. - Otaczały go wówczas dwie fosy i częstokół, czyli jakby pochylony na zewnątrz parkan zbudowany z zaostrzonych drewnianych pali. Zaraz za nimi był wał ziemny o podstawie szerokości 15 metrów, pokryty drewnem, by trudno było na niego wejść. Na wale ziemnym na wysokość dziesięciu metrów wznosiły się pionowe ściany wału drewnianego z blankami dla strzelców.
Jacek Wiśniewski