Psychologia (el)
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 253
Przynajmniej od czasu teorii propagandy Edwarda Bernaya (opublikowanej po raz pierwszy w 1928 r.) badane środki manipulacji znalazły zastosowanie szerzej, niż nam się zwykle wydaje. Jeśli chcesz uniknąć tej manipulacji, musisz nauczyć się ją rozpoznawać. Głęboko ludzka empatia odgrywa w tym zasadniczą rolę.
Empatia to zdolność i chęć postawienia się w sytuacji drugiej osoby oraz rozpoznania i zrozumienia jej uczuć – w skrócie: umiejętność wczuwania się w innych. Empatia jest naturalną ochroną przed proaktywną przemocą i jest niezbędna dla ochrony gatunków i współistnienia społecznego.
Dobra wiadomość: prawie wszyscy ludzie mają tę zdolność. Zła wiadomość: możesz konkretnie „wyłączyć” lub zmniejszyć tę możliwość i działa to szokująco szybko.
Za nieszkodliwie brzmiącym słowem „szturchanie” kryją się techniki z głębokiej psychologii i mogą być stosowane do kierowania ludzi w pożądanym kierunku. W psychoterapii metody te wykorzystuje się – za wiedzą i zgodą pacjenta – w celu osiągnięcia pożądanej zmiany zachowania. Jeśli jednak techniki te są stosowane bez wiedzy osób, których to dotyczy, mamy do czynienia z manipulacją.
„Wyłączanie” empatii polega na przypisywaniu „wrogowi” przerażających, nieludzkich lub obrzydliwych cech i odczłowieczaniu go. Zwiększa to chęć stosowania przemocy wobec „wroga” lub przynajmniej tolerancję wobec przemocy wobec tych „stworzeń”.
Strach i odczłowieczony „wróg”
Manipulacja zawsze opiera się na tej samej podstawowej zasadzie i wciąż działa: tworząc strach i inne czynniki stresogenne (takie jak utrata egzystencji lub wykluczenie ze społeczności), tworzysz idealny punkt wyjścia, aby ludzie byli otwarci na oferowane „rozwiązania”. W takim razie potrzebny jest wróg, który zostanie pociągnięty do odpowiedzialności za stresującą sytuację (ludzie nieszczepieni, Rosjanie, negacjoniści klimatyczni, prawicowcy…). Aby wyłączyć empatię, osoba ta jest systematycznie odczłowieczana.
Te techniki manipulacji znamy już od dawna z propagandy wojennej (dlatego słuchanie „stacji wroga” jest zakazane na każdej wojnie. Irytujące jest to, że w Austrii na początku wojny na Ukrainie zakazano konsumpcji i dystrybucji rosyjskich mediów, chociaż nie jesteśmy stroną wojny).
Dobrze udokumentowane jest na przykład „kłamstwo inkubatora” podczas wojny w Iraku, za pomocą którego „przekonano” Amerykanów o „konieczności interwencji wojskowej” w Iraku, ponieważ bez wyłączenia empatii większość ludzi nie byłaby skłonna zaakceptować wojny. Historia była taka, że irackie „bestie” wyrwały kuwejckie dzieci z inkubatorów i zostawiły je na śmierć na ziemi. Dopiero po interwencji wojskowej pod przewodnictwem Stanów Zjednoczonych mającej na celu wyzwolenie Kuwejtu ujawniono, że historia ta została wymyślona przez amerykańską agencję PR Hill & Knowlton.
Sprawa z „niebezpiecznymi nieszczepionymi ludźmi”
W ostatnich latach te techniki manipulacji (zwane także technikami miękkiej siły) są coraz szerzej stosowane w celu kierowania ludźmi w pożądanym kierunku. Obecnie na całym świecie istnieje ponad 400 tzw. jednostek szturchających, które ściśle współpracują z rządami. To ukierunkowane „kierowanie masami” sprawdziło się szokująco dobrze w obliczu pandemii koronowej.
Wirus był optymalnym (bo niewidzialnym) wrogiem, przeciwko któremu celowo podsycano strach przed śmiercią. Pojawiła się także narracja o „chorych bezobjawowych”: to znaczy, że każdą osobę uznano za potencjalnego nosiciela śmierci, co wywołało maksymalny stres. Wraz z dostępnością nowej szczepionki mRNA zaoferowano ludziom proste rozwiązanie, mające na celu ochronę „siebie i innych” (wzmocnione strategiami nagród). Każdy, kto tego nie zrobił, był nadal przedstawiany jako zagrożenie dla zdrowia i życia otaczających go osób i był uważany za osobę aspołeczną, ponieważ świadomie akceptował to „zagrożenie dla innych”.
Osoby nieszczepione były systematycznie odczłowieczane politycznie i w mediach („szczury”, „anioły śmierci”, „szkodniki publiczne”…), co umożliwiło późniejsze, dobrze udokumentowane i niewiarygodne ekscesy nienawiści wobec całej grupy ludności, w których wszelkie tabu upadły (istniały oficjalnie wyrażane sugestie zniszczenia, zakazów wykonywania zawodu i obcięcia świadczeń socjalnych, zakazów zakupów, odmowy leczenia, blokad dla osób nieszczepionych, deportacji do obozów, pozbawienia możliwości legalnego pobytu we własnym kraju i nieocenzurowanych nawoływań do zabijania w mediach głównego nurtu). Doprowadziło to do ogromnego podziału w naszym społeczeństwie i narodzie. Ci, którzy musieli doświadczyć tego wykluczenia i nienawiści na własnej skórze, nigdy nie zapomną tego niepokojącego doświadczenia.
Czy w ogóle zauważamy manipulację?
Największym niebezpieczeństwem szturchania jest to, że wiele osób nawet tego nie zauważa. Przyzwyczailiśmy się do ciągłego wpływu: polityków i naukowców, filmu i mediów, reklamy, książek i sztuki. Z góry wybieramy, jakie informacje możemy otrzymywać, zwiększa się liczba środków cenzury, nagrody za pożądane zachowanie pełnią funkcję warunkującą, osoby myślące inaczej są wykluczane z grupy…
Bardzo aktualnym tematem w badaniach „szturchania” jest także to, jak nakłonić ludzi do zaufania pewnym (pożądanym) „ekspertom” i odrzucenia innych. Ci niepożądani często kojarzeni są z negatywnymi cechami i niebezpieczeństwem (zagrożenie dla zdrowia, planety, demokracji...), co wywołuje strach i odrzucenie. Manipulację w pożądanym kierunku zaczynamy od naszych dzieci już w przedszkolu (np. w książeczce dla dzieci „negatorów klimatu” przedstawia się jako świnie), a aby skuteczniej na nie wpłynąć, coraz częściej dochodzi do niszczenia rodziny (wczesna seksualizacja, podział rodziny, kwestionowanie płci biologicznej…).
Rozpoznaj manipulację i nie bierz w niej udziału
Wiele osób uwielbia proste, z góry ustalone rozwiązania problemów, ponieważ nie muszą sami sobie z nimi radzić i mogą wykorzystać swoje zasoby do organizacji wolnego czasu, lub są bardziej zajęci pracą i rodziną.
W wielu krajach Europy ludzie zaczynają obecnie „przygotowywać się” na możliwą, zbliżającą się wojnę z Rosją (wywołując strach przed Rosjanami, w tym propagandę okrucieństwa, mającą na celu wyeliminowanie empatii). Jest to niezwykle niebezpieczne zjawisko. Dlatego naszym zadaniem, jako odpowiedzialnych obywateli, jest edukowanie naszych bliźnich o niebezpieczeństwach manipulacji i „prostych, z góry ustalonych rozwiązań”, aby umożliwić naszym dzieciom i wnukom swobodne życie w empatycznym środowisku i nie zamieniać ich w pionki władzy wysłane na nową wojnę. Manipulacja zakończy się dopiero wtedy, gdy wystarczająca liczba osób rozpozna te metody i przestanie w nich uczestniczyć.
Powyższy tekst pochodzi ze strony Inicjatywy Naukowej na rzecz Zdrowia dla Austrii - Wissenschaftliche Initiative Gesundheit für Österreich.
https://www.gesundheit-oesterreich.at/manipulationsmethoden-und-die-rolle-der-empathie/
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 12661
Pojęcie psychopatii ze względu na swoją wieloznaczność stało się jednym z najbardziej kontrowersyjnych pojęć oraz przedmiotem wielu badań naukowych i klinicznych.
Psychopatia jest przede wszystkim synonimem zbrodni, zwłaszcza tych szczególnie okrutnych i wynaturzonych. Podejmowane dotąd badania najczęściej stawiały za cel z jednej strony opisać sposób funkcjonowania osób naruszających normy prawne, z drugiej wyjaśnić, dlaczego w pewnych warunkach te niekorzystne cechy mogą decydować o skuteczności działania. Dlatego też zaczęto koncentrować się na mechanizmach kompensacyjnych, równoważących niekorzystne cechy osób psychopatycznymi zaburzeniami osobowości. Z tej racji jednym z pojęć, które przykuwa uwagę badaczy psychopatii stała się empatia.
Psychologia od dawna interesuje się zagadnieniem empatii, wskazując na jej podstawowe znaczenie dla tworzenia i utrzymywania relacji społecznych, zwłaszcza o większym stopniu bliskości. Rozwój empatii wiązany jest z rozwojem moralnym, a zachowania wynikające z empatii są wysoko wartościowane społecznie - empatia jest doceniana jako predyktor niesienia pomocy innym, a nawet jako źródło zachowań altruistycznych. Współodczuwanie z innymi i podejmowanie działań na rzecz poprawy ich dobrostanu wiążą się z umiejętnością i skłonnością do przyjmowania cudzej perspektywy (z empatią poznawczą). Dynamicznie rozwija się ponadto nurt badań nad empatyczną trafnością spostrzegania cudzych myśli i uczuć.
Powstaje więc pytanie, czy psychopatia wiąże się z deficytami empatii globalnie czy jedynie z określonymi jej wymiarami oraz czy psychopaci potrafią współodczuwać, czy są skłonni do przyjmowania cudzej perspektywy, a jeśli tak, to do jakich celów wykorzystują zdobytą w ten sposób wiedzę?
Norma czy patologia?
Pojęcie psychopatii, pomimo swojej długiej historii funkcjonowania w obszarze psychologii i psychiatrii, nadal stanowi konstrukt inspirujący wiele teorii i badań nad złożonością natury człowieka, przyczyniając się tym samym do poszukiwania odpowiedzi na fundamentalne pytanie o pojęcie normy i patologii. Tego rodzaju ludzie i popełniane przez nich zbrodnie przyciągają uwagę zarówno naukowców, jak i przeciętnego obywatela, albowiem ich zachowanie wydaje się być skutkiem poważnych zaburzeń psychicznych.
Ale wokół nas funkcjonują też psychopaci wywierający na nas wpływ w życiu codziennym, którzy nie mordują i nie wyrządzają nam szkody. Wydaje się, że obecnie coraz częściej akcentowana jest kwestia skuteczności działania postrzegana poprzez pryzmat sukcesów, jakie potrafią oni osiągać oraz odwaga w przekraczaniu różnych granic.
I tak, psychopaci opisywani są jako nieustraszeni poszukiwacze przygód, którzy przesuwali granice doświadczenia ludzkiego, przemierzając oceany czy bijąc różne rekordy, przy czym podejmowanie ryzyka otwiera im drogę do wolności, drogę społecznie akceptowaną, a nawet podziwianą jako zgodną ze stereotypem męskości. Ludzie tacy spierają się z własnym,
wewnętrznym systemem wartości, uwielbiają wyzwania, wierzą, że człowiek potrafi dawać sobie radę sam, mają dar perswazji i wcale nie chcą wieść spokojnego życia.
Nic więc dziwnego, że wciąż poszukujemy tych cech, które okazałaby się gwarantem naszego sukcesu w życiu osobistym i społecznym, abyśmy mieli czar i urok osobisty, odwagę w realizacji celów, umiejętność oddziaływania na ludzi i przekonywania ich do swoich racji.
Już w latach 70. XX wieku A. Harrington zwrócił uwagę na psychopatów, jako osoby szczególnie predysponowane do życia w rywalizacyjnie nastawionym społeczeństwie, nazywając ich nową rasą, którą nazwał pokoleniem P, czyli pokoleniem psychopatów (psychopaths). Tezę tę potwierdzają także rozważania S. Pinkera, który akcentuje brak więzi społecznych, niewchodzenie w głębsze relacje interpersonalne oraz niezwracanie uwagi na konsekwencje własnych działań. Innymi słowy, cechy występujące u osób z psychopatycznymi zaburzeniami osobowości są przejawem zaburzeń procesu socjalizacji i zdolności do regulacji zachowania, ukazując nie tylko zaburzenia funkcjonowania, ale także ich przystosowawcze znaczenie dla skuteczności działania.
T. Millon i R. Davis zwracają uwagę, że osoby wykazujące antyspołeczne/psychopatyczne zaburzenia osobowości często są w rywalizacyjnie nastawionych społeczeństwach podziwiane za zdolność do bezwzględnego postępowania i naginania reguł do własnych potrzeb, co jest warunkiem odnoszenia sukcesów i przetrwania w świecie, w którym toczy się bezpardonowa walka.
W związku z tym możemy wyróżnić dwa typy psychopatów – psychopatę przestępcę, czy też kryminalnego, oraz psychopatę odnoszącego sukces, czyli psychopatę korporacyjnego. Co łączy tak skrajne typy osób? Wydaje się, że wbrew pozorom mogą to być takie cechy jak odporność psychiczna, charyzma czy niezrażanie się porażkami.
Psychopata przestępca
Pojęcie psychopatii poprzez swoje związki z przestępczością niewątpliwie łączy się z pojęciem agresji i przemocy. Wynika to zapewne z samej struktury osobowości psychopatycznej, w którą wpisane są takie cechy, jak: płytkość uczuć, brak empatii, impulsywność, słaba kontrola zachowania oraz potrzeba stymulacji.
Psychopaci wydają się niezdolni do doświadczania emocji w takim samym stopniu i zakresie jak inni ludzie, a ich emocjonalne ubóstwo oddziałuje na sposób ich postrzegania jako osób chłodnych i beznamiętnych. Dlatego też charakteryzuje się ich jako sprawców zimnych, wyrachowanych bez jakichkolwiek uczuć, niezdolnych do przejmowania się bólem i cierpieniem innych, aczkolwiek w sensie klinicznym i prawnym spełniających kryteria normy. Rzadko odczuwają zakłopotanie z powodu swoich prawnych, finansowych lub osobistych problemów, uważając je za tymczasowe komplikacje wywołane brakiem szczęścia, nielojalnością przyjaciół lub niesprawiedliwym, bądź nieudolnym systemem.
Wiele osób wszelkie konflikty z prawem czy potyczki z instytucjami państwowymi uważa za niezwykle trudne, budzące w nich lęk czy wręcz dezorganizujące ich dotychczas uporządkowane życie. Ale nie psychopaci! Mają oni niezwykłą zdolność do usprawiedliwiania swojego zachowania oraz ignorowania odpowiedzialności za nie. Co ciekawe, uważamy to za siłę psychopatów, wręcz ich skuteczność w działaniu, ponieważ nie pozwalają emocjom przejąć kontroli nad zachowaniem, tylko – jak nam się wydaje – kontrolują sytuację.
W płaszczyźnie badań naukowych, jak również społecznej, trudno sobie wyobrazić, aby osoby posiadające taki zestaw cech nie weszły w konflikt z prawem. Z jednej strony wydaje się, że wszelkie badania w tym obszarze potwierdzają występowanie takich cech u psychopatów jak brak empatii, skłonność do agresji i przemocy, naruszania norm prawnych, egocentryzm, potrzeba władzy i kontroli; z drugiej zaś wciąż poszukujemy mechanizmów wyjaśniających występowanie tych cech.
Szacuje się, że 62% populacji mężczyzn przebywających w więzieniu dokonało przestępstw z użyciem przemocy, przy czym aż 78% spośród nich stanowią psychopaci. Jedno z badań wykazało, że ponad 50% oficerów policji zostało zabitych w trakcie służby przez psychopatów.
Podkreśla się, że psychopatów cechuje szczególna skłonność do stosowania zachowań agresywnych w sposób instrumentalny, czyli jako narzędzie do osiągania zamierzonych celów lub potrzeb, ale istnieją także dowody na to, że agresja psychopatów może być dla nich celem samym w sobie. Czerpanie satysfakcji z agresji i przemocy (zwłaszcza seksualnej) wydaje się być skorelowane ze skłonnością do poszukiwania wrażeń oraz sadyzmem.
Psychopatyczni przestępcy seksualni są w większym stopniu motywowani do popełnienia przestępstwa poszukiwaniem wrażeń niż pobudzeniem seksualnym. Pomimo to, szczególnie duży odsetek psychopatów obserwuje się w grupie przestępców seksualnych, zwłaszcza zabójców seryjnych. Co ciekawe, u psychopatów występuje bardzo mały spadek wraz z wiekiem ich skłonności do przemocy, w tym przemocy seksualnej. Psychopaci są niezwykle skuteczni w zdobywaniu zaufania osób płci przeciwnej, zwłaszcza tych, które mają nieodpartą potrzebę opiekowania się kimś, lub widzą w sobie jakieś niedoskonałości.
Opisując psychopatyczny cykl wykorzystania emocjonalnego, wyróżnić można następujące etapy:
1) manipulacja ofiarą,
2) ofiara czuje się szczególna i wyjątkowa, doświadcza intensywnych uczuć miłości, zaufania, pożądania,
3) u psychopaty rośnie znudzenie i uraza,
4) ofiara reaguje, próbuje utrzymywać zainteresowanie swoją osobą i jest zdolna sprostać jego oczekiwaniom,
5) psychopata używa reakcji ofiary, aby pokazać innym jej „szaleństwo” i zyskać sympatię otoczenia,
6) ofiara „płaci” zaburzeniami funkcjonowania zdrowotnego, często utrzymując więź emocjonalną z psychopatą.
Psychopata korporacyjny
Przez długi czas pomijano niekryminalny aspekt funkcjonowania psychopatów. Może dlatego, że w środowisku korporacyjnym cechy psychopatyczne uznawane są za cechy skutecznego lidera.
Ponadprzeciętną zdolność psychopatów do ukrywania swojej prawdziwej natury tłumaczy umiejętność szybkiej i trafnej oceny ludzi poprzez rozpoznawanie ich motywów, potrzeb, słabych i czułych punktów, skłonności itp. Psychopaci dla osiągnięcia konkretnych korzyści potrafią markować przeżywanie uczuć prospołecznych. Z drugiej strony, należy jednak zauważyć, że aby coś markować, to należy wiedzieć, czego to ma dotyczyć, a więc, aby udawać emocje, trzeba ich doświadczyć. Zatem być może w przypadku psychopatów należy zwrócić uwagę na fakt, że przeżywane emocje zależą od tego, jaki związek ma określona sytuacja z celami realizowanymi przez daną osobę, oraz od tego, czy ułatwia ona ich osiągnięcie, czy też w tym przeszkadza.
Okazuje się, że psychopaci mają niezwykłą umiejętność wyłączania konkurencyjnych motywów. Innymi słowy, potrafią skupić się całkowicie na celu i kontrolować swój lęk, przez co następuje wzrost uwagi i silniejsze tłumienie informacji niezwiązanych z zadaniem.
Z kolei koncepcja wyjaśniania emocji u psychopatów zakłada, że w toku socjalizacji nauczyli się oni doznawać i koncentrować na emocjach związanych z zaspokajaniem ich potrzeb z pominięciem potrzeb innych.
Psychopaci potrafią wczuć się w stany emocjonalne innych ludzi wtedy, kiedy uważają, że takie zachowanie będzie wskazane dla zaspokojenia realizacji ich celów. W związku z tym często doświadczają emocji, które ulokowane są na dychotomicznym wymiarze przyjemność – przykrość.
To, co łączy psychopatów odnoszących sukces i psychopatów korporacyjnych to szybkie myślenie, urok osobisty i charyzma, pewność siebie. Często postrzegani są jako osoby atrakcyjne, opanowane w sytuacjach społecznych, zachowujące spokój w sytuacjach presji, nie zrażające się możliwością wpadki oraz bezwzględnością.
Brak sumienia występujący u psychopatów czyni ich bezlitosnymi, natomiast urok osobisty oraz społeczne i polityczne umiejętności zapewniają im osiąganie kolejnych szczebli w hierarchii organizacji.
Wiele organizacji stanowi wymarzony obszar działania dla psychopatów, którzy dzięki posiadanym cechom osobistym i umiejętnościom społecznym mają możliwość uzyskania władzy, kontroli, statusu i majątku.
Badacze wykazali, że poziom emocjonalnych komponentów psychopatii w grupie wysokiej kadry menedżerskiej jest wyższy niż w grupie pacjentów psychiatrycznych i sądowych. Zauważyli też, że wyższy poziom psychopatii występuje wśród korporacyjnych psychopatów niż wśród członków społeczeństwa. Dlatego też ich zdaniem psychopatię należy łączyć ze stylem funkcjonowania, a nie z jej występowaniem.
Bardzo interesujące są też badania dotyczące prognozy częstości występowania psychopatów korporacyjnych w organizacji.
I tak, wśród kadry wyższego szczebla psychopaci stanowią ok. 3,5%, kadry średniego szczebla 2–3%, natomiast w kadrze niższego szczebla stanowią 1%. Przyjmuje się, że doświadczenia związane z korporacyjnymi psychopatami uzależnione są od miejsca zajmowanego w organizacji i kształtują się w następujący sposób: młodszy szczebel pracowników 14,8% a szczebel menedżerski 24,2%.
Co ciekawe, wzrasta również liczba osób, które deklarują spotkanie z psychopatą korporacyjnym w powiązaniu z okresem pracy. Oznacza to, że im dłuższy okres pracy, tym większe prawdopodobieństwo spotkania z taką osobą.
Powyższe doniesienia z literatury przedmiotu wskazują, że ta napotkana psychopatyczna osoba będzie skłonna okazać nam pewne emocje w określonych okolicznościach. Czy jednak taką osobą możemy określić jako empatyczną?
Empatyczne ubóstwo psychopatów
Badacze uważają, że charakteryzujące psychopatów deficyty w doświadczaniu emocji negatywnych, a zwłaszcza lęku i smutku, prowadzą do braku umiejętności w rozpoznawaniu oznak takich emocji u innych. Jak sugerują, psychopaci nie łączą określonych sygnałów z doświadczaniem emocji negatywnych, a zatem zaobserwowanie któregoś z takich sygnałów u innych nie spowoduje określonego, emocjonalnego współprzeżywania. Ograniczone możliwości rozpoznawania emocjonalnej ekspresji w mimice twarzy czy tonie głosu mają już dzieci zachowujące się antyspołecznie.
Psychopaci przejawiają obniżone zdolności do rozpoznawania złożonych emocji w codziennych sytuacjach społecznych, które w naturalny sposób cechuje wysoka dynamika. Mają emocjonalne deficyty w zakresie empatii zorientowanej na poprawę cudzego dobrostanu. Badacze zwracają uwagę, że to wskutek wspomnianych deficytów psychopaci sprawnie manipulują innymi ludźmi, co wiąże się z mniejszym poczuciem winy i słabszym lękiem przed karą.
Osoby o tendencjach psychopatycznych w odmienny sposób podejmują decyzje dotyczące złożonych sytuacji społecznych, a standardowo oparte na emocjach - wykorzystują umiejętność wczuwania się w emocje innych do własnych, egoistycznych celów.
Badania wskazują na większą łatwość podejmowania złożonych i kontrowersyjnych decyzji o charakterze moralnym (poświęcenie jednostki dla dobra ogółu) wśród osób o wyższym wskaźniku psychopatii interpersonalno-afektywnej. Osoby te nie współprzeżywają cudzego cierpienia. Można w tym przypadku mówić o emocjonalnym zdystansowaniu i wzmożonej kontroli poznawczej, czy też o zaburzonych procesach samokontroli i samoregulacji.
W świetle powyżej przytoczonych danych należy zadać pytanie o empatię poznawczą u osób o wyższym poziomie psychopatii. Badacze skłaniają się ku konkluzji, że empatia poznawcza nie jest w znaczącym stopniu zaburzona wśród osób o tendencjach psychopatycznych.
Można również zastanowić się nad tym, czy psychopatia i empatia muszą się wykluczać? Czy w pewnych okolicznościach osoba przejawiająca tendencje psychopatyczne może być empatyczna?
Otóż psychopatia i empatia mogą ze sobą współwystępować, choć odnosić się będą do odmiennych obszarów funkcjonowania jednostki w relacjach społecznych.
Analfabetyzm emocjonalny
Liczne wyniki badań opisujących emocjonalny poziom funkcjonowania psychopatów wskazują na ich specyficzne deficyty emocjonalne takie jak: brak empatii, niski poziom lęku czy też skłonność do impulsywnych i agresywnych działań.
Analizując zachowanie osób psychopatycznych, pierwotnie skupiono się na całościowym zaburzeniu empatii, dlatego też uznano, iż pomocnym w wyjaśnianiu zachowania psychopatów pojęciem będzie analfabetyzm emocjonalny (aleksytymia).
Z pewnością nie można postulować, że psychopatia i empatia to pojęcia wzajemnie się wykluczające. Psychopaci są zdolni i skłonni do tego, aby w określonej sytuacji i z uwagi na własne doświadczenia przejawiać reakcje o charakterze emocjonalno-poznawczym czy zachowania wchodzące w obszar empatii. Problemem jest jednak zrozumienie cudzych emocji, które staje się podłożem do zachowań o wysokim znaczeniu moralnym.
Przyjmowanie cudzej perspektywy staje się u psychopatów narzędziem manipulacji i budowania własnego wizerunku. Choć więc psychopaci mogą być uznani za sprawnych społecznie, to ta sprawność nie ma wiele wspólnego z wieloaspektowo rozumianą empatią łączoną z wysokimi standardami etycznymi w zachowaniu.
Warto jednak zwrócić uwagę na tezy o adaptacyjnym znaczeniu psychopatii. Oczekiwania społeczne w kulturze Zachodu łączą cechy zbliżone do tych definicyjnie określających psychopatię ze stereotypem męskości, a zatem z cechami i zachowaniami pożądanymi w pewnym kontekście kulturowym. Podczas gdy empatia wpisuje się stereotypowo w kobiecość i przez psychologów wiązana jest z psychiczną kobiecością.
Ponadto w ostatnich latach badacze zwracają uwagę na indywidualizm wśród młodych ludzi wiązany ze spadkiem troski o innych. Pokolenie Ja (Jean Twenge) ma charakteryzować wzrost poziomu narcyzmu, samooceny, zwrot ku wartościom instrumentalnym, materialistycznym, wzrost poziomu indywidualizmu, wzrost psychopatyzacji, spadek empatii, tj. empatycznej troski i przyjmowania cudzej perspektywy, spadek troski o innych, spadek zainteresowania życiem społeczno-politycznym. Takie postulaty przywołują pojęcia sprawczości i wspólnotowości, nawiązując również do koncepcji psychopatii i empatii.
Czy człowiek sukcesu powinien więc umiejętnie żonglować zachowaniami przypominającymi reakcje psychopatów i reakcje empatyczne?Psychopata korporacyjny z pewnością odpowiedziałby twierdząco.
Beata Pastwa-Wojciechowska
Maria Kaźmierczak
Autorki pracują naukowo na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu Gdańskiego
Jest to skrót artykułu opublikowanego w kwartalniku PAN Nauka nr 1/2018. Jego pełna wersja jest dostępna pod linkiem https://informacje.pan.pl/images/czasopisma/Nauka/2018/1/N118-04-Pastwa.pdf
- Autor: red.
- Odsłon: 6252
„Puls Biznesu" opublikował tekst dotyczący poglądów na temat czynników uniemożliwiających zrobienie kariery zawodowej w dzisiejszym świecie. Jego autorem jest psycholog z uniwersytetu Palo Alto (USA), prof. Paul Watzlawick. Tekst nosi tytuł: Sześć niezawodnych sposobów na zniszczenie własnej kariery i jest na tyle bulwersujący, że poprosiliśmy o skomentowanie go przez prof. Marię Szyszkowską - filozofa, etyka i prawnika.
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 1136
Zanim zaczęliśmy postrzegać psa jako przyjaciela człowieka, najpierw traktowaliśmy go jako użyteczne narzędzie – pilnował stada, pomagał polować. W końcu zaczęliśmy po prostu cenić jego towarzystwo. Czy to samo może stać się z maszynami? Wiele wskazuje na to, że tak. O tym, jak człowiek reaguje na roboty i czy bardziej jesteśmy skłonni traktować je jako sojuszników czy wrogów, opowiada Weronice Cygan dr Anita Pollak z Wydziału Nauk Społecznych UŚ, laureatka konkursu Swoboda badań, w ramach którego realizowała projekt badawczy dotyczący relacji ludzi z robotami w miejscu pracy.
- Literatura, filmy, teledyski, gry komputerowe – roboty pojawiają się wszędzie. Pochłaniają naszą uwagę, choć nasz stosunek do nich bywa ambiwalentny. Z jednej strony pociągają nas i wzbudzają sympatię, jak kultowy R2-D2 z Gwiezdnych wojen czy WALL-E, a z drugiej potrafią napawać nas lękiem lub odrazą, jak maszyny z Terminatora. Skąd się bierze ta złożoność ludzkich zachowań względem robotów?
- Pani pytanie jest bardzo ciekawe. Należy pamiętać, że są różne grupy robotów i ludzi. Ja przede wszystkim zajmuję się badaniami nad robotami przemysłowymi. Bardzo obszerną grupę stanowią roboty edukacyjne – wśród nich znajdują się roboty humanoidalne, czyli wyglądem przypominające nas, ludzi. Rodzajów robotów jest oczywiście znacznie więcej. W literaturze naukowej sporo miejsca poświęca się tzw. robotom domowym (domestic robots), albo społecznym.
Jest to grupa, która w ostatnim czasie coraz mocniej się rozwija. Ich zadaniem jest wspieranie osób chorych lub tych, których możliwości przemieszczania się są ograniczone. Wszystkie te roboty pełnią różne funkcje i inaczej wyglądają. Dlaczego tak jest, że z jednej strony się ich obawiamy, a z drugiej lubimy je i chcemy z nimi przebywać? To zależy od osoby, którą spytamy. Nie powiedziałabym, że kwestią rozstrzygającą jest tutaj wiek – widzę osoby starsze, którym odpowiada, że mogą zwrócić się po szklankę wody do robota, nawet dziesięć razy w ciągu dnia, a gdyby miały o to samo poprosić drugiego człowieka, czułyby się już skrępowane, że tak często sprawiają komuś kłopot. To nie wiek decyduje zatem o tym, czy jesteśmy skłonni utrzymywać kontakt z robotami.
Podczas mojej wizyty na Expo 2020 w Dubaju w marcu 2022 roku, gdzie aż roiło się od nowych technologii, byłam świadkiem ciekawych ludzkich zachowań. Znajdowały się tam m.in. stanowiska z robotami edukacyjnymi. Jeden z nich miał zdolność odpowiadania na pytania zadawane przez zwracające się do niego osoby. Dorośli mu się tylko przypatrywali, natomiast dzieci, które były bliżej tego robota, dotykały go i dziękowały mu za odpowiedź, a także głaskały (podobnie, jak czasem mama głaszcze swoje dzieci). Było to bardzo interesujące zjawisko.
- W Internecie można znaleźć sporo filmów, na których ludzie w podobny, czuły sposób podchodzą do robotów. Bywa, że źle traktowane maszyny – popychane lub kopane przez pracowników w ramach testów wytrzymałościowych – wzbudzają w nas współczucie i autentyczną troskę. Czujemy jakiś opór na widok brutalnego obchodzenia się z nimi. Czy wobec tego możemy relację człowieka z robotem porównać do relacji, jaką mamy z naszymi pupilami, psem lub kotem?
- Zaczęłam zgłębiać ten temat i okazało się, że ludzie rzeczywiście tłumaczą tę relację z robotem, odnosząc ją do skryptu więzi relacji z psem. Psy zostały udomowione przez człowieka, bo były nam potrzebne, żeby pilnować czy sygnalizować niebezpieczeństwo, ale z czasem stały się też członkami naszych rodzin. Trochę to zabrzmi filozoficznie, ale myślę, że prawdopodobnie to szersze doświadczenie wpływa na naszą postawę wobec robotów. Mniej się zaczynamy ich bać, bo bardziej je znamy i przede wszystkim wiemy, że one nam się przydają, pomagają nam, więc jednocześnie jesteśmy bardziej usatysfakcjonowani faktem, że możemy coś z nimi robić.
- Co zatem wpływa na to, jak poszczególne osoby postrzegają roboty i czy są względem nich przyjaźnie nastawione czy też pozostają nieufne?
- W swoich badaniach obserwowałam pojawiające się u ludzi uczucie utraty kontroli nad sytuacją podczas ich kontaktu z robotami. Trzeba pamiętać, że uczucie posiadania kontroli jest dla człowieka czymś bardzo ważnym. Czujemy się bezpiecznie i pewnie, gdy panujemy nad sytuacją. Wszechogarniająca nas niepewność w różnych okolicznościach jest natomiast najgorszym, co człowiek może odczuwać. Taka niepewność może się pojawić również w kontaktach z robotem, dlatego że wielu ludzi nie zna robotów i nie wie, czego się po nich spodziewać. Aby zaradzić takim obawom, liczni eksperci sugerują, żeby uczyć ludzi tego, jak robot funkcjonuje, jakie są jego mechanizmy działania i jak odpowiednio na nie reagować, np. gdy robot popełnia błąd.
Jest taki dział psychologii, który mówi o poznaniu społecznym, czyli generalnie o naszym postępowaniu w różnych sytuacjach społecznych. Zajmuje się on kategoryzacją i tzw. skryptami – swego rodzaju pętlami naszych zachowań. Innymi słowy: moglibyśmy powiedzieć, że gdy spotykamy na ulicy kogoś, kogo znamy, to widząc go, podchodzimy do niego, mówimy: „Cześć, dobrze cię zobaczyć”, a on na to odpowiada również zgodnie z pewnym standardem: „Mnie również miło cię spotkać”. To wszystko obejmuje pewien skrypt. Gdybyśmy zachowali się inaczej i np. przeszli na drugą stronę ulicy, a jesteśmy w dobrych relacjach, byłoby to niezrozumiałe i nieoczekiwane.
Myślę, że te skrypty w odniesieniu do robotów również się tworzą. Poniekąd nasze zachowania w kontaktach z innymi ludźmi przenosimy na roboty. To widać choćby wtedy, gdy osoby pracujące w hali z robotami wkładają im rękawice robocze i witają się z nimi, wchodząc do pomieszczenia.
To bardzo istotne, że zagadnieniem kontaktów człowieka z robotami zajęli się psychologowie. Przez lata temat badali wyłącznie inżynierowie: czy układ jest sprawny i robot dobrze działa, z jaką prędkością powinien się poruszać, aby nie zaszkodzić człowiekowi ani go nie zranić. To również oni dbali o to, by stanowisko pracy z robotem spełniało normy ergonomiczne. W ogóle natomiast nie zastanawiali się nad tym, jak człowiek reaguje na robota i czy praca z nim mu odpowiada.
- Wiele z obaw, które ludzie żywią wobec robotów, wydaje się dotykać kwestii miejsca człowieka w świecie. Niekoniecznie może chodzić o bezpośredni kontakt, ale o szersze doświadczenie. Sporo osób sądzi, że roboty pozbawią ich miejsc pracy, bo maszyna – w odróżnieniu od nich – nie męczy się, nie potrzebuje przerwy na posiłek lub pójście do toalety, a w razie usterki łatwo ją naprawić. Czy te obawy są zasadne?
- Ciekawa kwestia pojawiła się w trakcie moich prac prowadzonych w ramach Swobody badań. Miałam wystarczając dużo danych, by zbadać przyczynę tego, dlaczego pracownicy czasem niszczą roboty. Okazało się, że istnieje różnica między tym, jak ludzie reagują na roboty przemysłowe, a jak na kolaboracyjne (collaboration robots), które są mniejszych rozmiarów, łatwiej programowalne i bardziej bezpieczne. Częściej niszczą te ostatnie, co mnie osobiście zaskoczyło, bo przecież praca tych ludzi jest dzięki takim kolaboracyjnym robotom prostsza, bezpieczniejsza, a pracownicy sami przyznają, że są mniej zmęczeni.
Mimo wszystko ludzie odreagowują w ten sposób jakąś frustrację. Dlaczego? Ostatnio pojawiają się teksty naukowe wskazujące, że społeczna akceptacja wykorzystania robotów w miejscach pracy bardzo wzrosła po wybuchu pandemii koronawirusa. Przedtem zastanawialiśmy się, jak będą funkcjonowały zespoły, w których roboty zastąpią pracowników, i czy roboty zabiorą człowiekowi pracę.
To są żywe dyskusje społeczne, świadczące o silnych obawach i niepewności przyszłości. Niewiele osób wyrażających je miało wcześniej konkretne doświadczenia z robotami. W końcu jednak zauważały, że maszyny pomagają ludziom; powodują, iż praca jest mniej uciążliwa. Okres pandemii dodatkowo spowodował, że roboty zwiększały bezpieczeństwo w miejscach pracy – od nich przecież nie można się zarazić chorobą. Chęć do pracy z robotami wzrosła. Ludzie widzieli wcześniej zagrożenie w robotyzacji, automatyzacji, a tymczasem to może być sposób na rozwiązanie wielu problemów.
Nie spodziewaliśmy się wojny na Ukrainie, tego, ile zniszczeń przyniesie, a teraz myślimy o tym, jaki będzie nowy świat po konflikcie i jak Ukraina będzie się odbudowywać. Kto będzie tam pracował? Być może tamtejsze fabryki zostaną zautomatyzowane, a dzięki robotom ludzie zajmą się innymi rzeczami? W tej chwili potrzebni są też nauczyciele języka ukraińskiego, a obecność robotów edukacyjnych mogłaby na część tego zapotrzebowania odpowiedzieć. Godzimy się na pewne rozwiązania, bo wszystko wokół nas się zmienia i musimy akceptować nadchodzące zmiany oraz przystosowywać się do nich.
- Na razie wciąż traktujemy obecność robotów w naszym otoczeniu jako coś wyjątkowego, może nawet egzotycznego, co ciągle bardziej pasuje do scenariuszy science fiction niż prawdziwego życia. Jak prędko może się to zmienić? Kiedy zaczniemy postrzegać roboty jako, nazwijmy to, „naturalny element krajobrazu” i się z nimi oswoimy?
- Kiedy spytamy osób wokół nas, czy mają sprzątającą Roombę, to wiele z nich odpowie, że tak. Czy uczą się języka obcego z botem? Również wielu odpowie, że tak. W trakcie prowadzonych badań trafiłam do zakładu produkcyjnego, gdzie były tylko trzy stanowiska do pracy z robotem, a kolejnych piętnaście urządzono w tradycyjny sposób. Gdy na początku zmiany mistrz mówił, którzy pracownicy będą przydzieleni do stanowiska z robotem, oni się z tego cieszyli, lubili tam pracować. To było dla nich wyróżnienie, nagroda, bo wiedzieli, że ich dzień pracy będzie wyglądał inaczej. Roboty są już wokół nas, ale nie zawsze świadomie zwracamy na nie uwagę. Nie wszędzie jednak interakcje z nimi będą odbierane w taki pozytywny sposób. Jakiś czas temu przeprowadzono ciekawe badanie z robotami edukacyjnymi. Sprawdzano reakcje uczniów, gdy były odpytywane przez robota, a następnie przez nauczyciela.
Generalnie dzieci źle reagowały podczas przepytywania ich przez robota. Podobnie było podczas innego badania, kiedy CV kandydata do pracy sprawdzał system, a rozmowę z nim prowadził awatar zamiast człowieka. Ludzie w takiej sytuacji czują się niesprawiedliwie potraktowani. W swoich badaniach wyprowadziłam wniosek, że ludzi należy odpowiednio przygotować do pracy z robotami. W moich pracach ze Swobody badań stwierdzam, że doświadczenie ma duże znaczenie dla przeżywania stresu w pracy z robotem.
Istotne jest również, wspomniane już wcześniej, poczucie kontroli nad sytuacją. Początkowo człowiek obcujący z robotem w miejscu pracy myśli, że panuje nad sytuacją, ale w momencie, gdy uruchamiana jest maszyna i ona działa np. z określoną szybkością, to ta osoba musi się dostosować do jej tempa. To pierwszy moment, gdy człowiek uświadamia sobie, że chyba jednak nie ma pełnej kontroli nad tym, co się dzieje. Dodatkowo zatrzymanie przez niego mechanizmu mogłoby być odebrane źle, bo wtedy wszyscy wokół wiedzą, że on popełnił jakiś błąd.
Myślę, że tutaj kwestia kontroli jest bardzo ciekawym zagadnieniem i ono się coraz bardziej komplikuje. Nagle się zorientowaliśmy, że bardzo mało wiemy, jak w takich warunkach pracy z robotami zmienia się zachowanie człowieka. Co, gdy tych maszyn jest więcej? Wiemy, że ludzie są bardziej wyczerpani mentalnie, kiedy pracują z czterema robotami zamiast jednego. Do tego dochodzi świadomość, że ja – człowiek – jestem jeden, a te roboty tworzą osobną grupę.
- Wydaje się, że przed pracodawcami stoi wielkie wyzwanie, by miejsca pracy z robotami były dla ludzi jak najbardziej przyjazne. Czy w polskim prawie uwzględnia się najnowsze wyniki badań psychologicznych przy ustanawianiu przepisów obowiązujących w różnych firmach i przedsiębiorstwach wykorzystujących maszyny?
- Mamy normy dotyczące ergonomii. W przeprowadzonym przeze mnie badaniu osoby pozytywnie oceniały ten aspekt. Istnieją też rozporządzenia Unii Europejskiej sprzed kilku lat, zgodnie z którymi roboty wprowadzane do miejsc pracy z ludźmi nie powinny być humanoidalne. Te maszyny się zmieniają i stają coraz bardziej przyjazne. Nawet swego rodzaju ukrycie robota ma tutaj znaczenie. Na przykład jego powierzchnię pokrywa się specjalną skórą miłą w dotyku, dzięki czemu człowiek kładący na nim rękę nie czuje zimnego, śliskiego materiału, ale obiekt przyjemniejszy w dotyku. Podobne kwestie są stale regulowane.
W przypadku robotów medycznych w Polsce jest tak, że za wynik operacji prowadzonej na sercu z użyciem robota odpowiedzialny jest lekarz. Tego pierwszego maszyna tylko wspiera – ona może lepiej wyciąć jakąś zmianę chorobową, zrobić precyzyjniejsze nacięcie, ale za każdym razem musi uzyskać potwierdzenie od lekarza, że dana czynność ma być wykonana w taki, a nie inny sposób.
- Jakie są dalsze perspektywy badawcze Pani Doktor? Czy rozwinięte zostaną zagadnienia poruszone w projekcie realizowanym dotąd w ramach Swobody badań?
- Moje plany nadal związane są z robotami. Chciałabym wrócić do laboratorium. Najgorszą rzeczą spowodowaną przez pandemię było to, że przez nią musiałam zmienić charakter prowadzonego badania i z eksperymentalnego przekształciłam je w kwestionariuszowe. Zamierzam dalej mierzyć reakcje ludzi na roboty, ale z wykorzystaniem czujników. Wówczas uzyskuję dane nie tylko bezpośrednio od osoby, która zgłasza, że odczuwa daną emocję, ale sama jestem w stanie ją zmierzyć. Zwiększa to wartość danych, które dzięki temu wzajemnie się uzupełniają. Będę mogła poszerzyć badania o kolejne wnioski, otrzymując dzięki temu pełniejsze ujęcie tematu.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Artykuł pt. „Roboty pupilami XXI wieku? Relacje człowieka z maszynami” został opublikowany w majowym numerze „Gazety Uniwersyteckiej UŚ” nr 8 (298).
https://us.edu.pl/idb/swoboda-badan-roboty-pupilami-xxi-wieku-relacje-czlowieka-z-maszynami/