banner

Chodzący we śnie

Autor: Andrzej Klimek 2008-04-05

Uważano ich za opętanych przez diabła, ludzi, których Księżyc wyciąga z łóżek i prowadzi na tajne spotkania czarowników.

Ludzie, którzy we śnie wstają z łóżek i ze zwinnością kota chodzą po dachach, albo w nocnym stroju spacerują po pokojach i drogach, są przedmiotem zainteresowania od dawien dawna. Ale niemal wszystko, co mówi się o nich powszechnie, jest wytworem fantazji, zabobonnej obawy lub zwykłego nieporozumienia. Uważano ich za opętanych przez diabła, ludzi, których Księżyc wyciąga z łóżek i prowadzi na tajne spotkania czarowników. Dlatego nazwano lunatykami, od łacińskiej nazwy naszego naturalnego satelity.
Historia ludzkości nie zna chyba drugiej takiej choroby, która tak starannie opiera się lekarzom. Z powodu uprzedzeń, które jeszcze dziś towarzyszą lunatykom, ich rodziny ukrywają to na ogół starannie przed obcymi. Dotknięci tą chorobą w przygnębieniu znoszą swą dolegliwość, uważając się za coś w rodzaju monstrów. Pierwszym kłopotem lekarzy jest więc zebranie odpowiednio dużej grupy somnambulików (tak brzmi oficjalna nazwa lunatyków) w celu poddania ich obserwacji medycznej. Dopiero w zorganizowanych grupach (np. jednostkach wojskowych, czy internatach) udało się odnaleźć wystarczającą liczbę chorych, dla których utworzono specjalny oddział w klinice.

Przez lufcik

Wyniki 20 lat badań są zadziwiające. Przede wszystkim okazało się, że termin „lunatyzm” nie ma najmniejszego sensu, gdyż napady choroby występują bez widocznego związku z fazami Księżyca – tak samo często podczas pełni, jak i w nowiu. Jej istotę najlepiej oddaje polska nazwa - sennowłóctwo. Objawy zaś są nadzwyczaj różnorodne. Jeden osobnik wypychał sąsiada z łóżka, kładł się na jego miejsce i spokojnie zasypiał. Inny wychodził z poduszką na korytarz i tam układał się do snu. Jeszcze inny wychodził przez lufcik znajdujący się pod samym sufitem.
W niektórych wypadkach somnambulik, zerwawszy się z łóżka, wychodzi przez okno na balkon lub na dach i wędruje po nim, automatycznie utrzymując równowagę ciała. Obudzony nagłym okrzykiem czy wystrzałem może utracić chwilową równowagę i spaść. Wskutek tego zdarzały się wypadki uszkodzenia ciała, a nawet śmierci ludzi „chodzących we śnie”. Umiejętność utrzymania równowagi podczas nocnych wędrówek jest jednym z głównych powodów uznawania lunatyzmu za cechę nadprzyrodzoną. Badania wykazały jednak, że nie ma w tym niczego nadzwyczajnego.

Bez strachu

Prawie każdy z nas potrafi przejść prosto po wąskiej desce położonej na podłodze. Ta sama deska umieszczona na wysokości 2-3 m nad podłogą jest trudną lub niemożliwą do pokonania przeszkodą. Nasze ruchy dezorganizuje zwykły strach, chociaż mechanizmy ruchowe mózgu zapewniają człowiekowi zadziwiającą równowagę. Podczas ataku somnambulizmu świadomość jest wyłączona i znika uczucie strachu, ale strefy ruchowe kory mózgowej, mechanizmy równowagi i analizatory wzrokowe pracują normalnie.
Tylko w niewielu wypadkach udało się odkryć pochodzenie „programu” działań lunatyka. Czasem ma on źródło w otaczającej chorego rzeczywistości, innym razem tkwi w jego podświadomości. Obserwowano na przykład, jak w ataku lunatyzmu gospodyni wstała nocą i wyprała zamoczoną wieczorem bieliznę. Kładąc się spać myślała o tym, że musi rano wcześniej wstać, by zdążyć zrobić pranie. Po przebudzeniu się stwierdziła ze zdumieniem, że bielizna jest wyprana.

Dobre skrzaty

Somnambulik nie zachowuje bowiem w pamięci swoich działań w okresie ataku choroby. Tak zapewne powstały legendy o domowych duszkach, skrzatach i chochlikach. Lunatyczka, wstając rano i widząc wypraną bieliznę lub posprzątane mieszkanie, tylko działaniem dobrych skrzatów mogła sobie wytłumaczyć zadziwiające wydarzenia.
Dziś lekarze wiedzą już, że sennowłóctwo jest zaburzeniem psychicznym i fizjologicznym wywołanym silnym rozszczepieniem czynności kory mózgowej. W większości przypadków choroba jest skutkiem urazów mózgu, neuroz, epilepsji lub infekcji. Czasem jednak występuje bez widocznych przyczyn. Jej leczenie polega głównie na psychoterapii i gimnastyce leczniczej.