banner

Wydanie: 2008 /11-12 - Jest o co walczyć
Reforma, czyli Cyryl i metody

Autor: Ryszard Kozłowski 2008-11-29

Prof. Ryszard Kozłowski: wpływowe gremia maja ukryty zamierzony cel - likwidacje wiekszości instytutów i jbr-ów

Redakcja nasza po opublikowaniu przez MNiSW pakietu 5 ustaw reformujących naukę (poza uczelniami wyższymi), tj. projektów: ustawy o PAN, o instytutach badawczych, o Narodowym Centrum Nauki, o Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, o zasadach finansowania nauki zwróciła sie do dyrektorów instytutów oraz profesury z prośbą o ocenę tych projektów. W tym numerze drukujemy kilka wypowiedzi na ten temat.

Prof. Ryszard Kozłowski - dyrektor Instytutu Włókien Naturalnych w Poznaniu, przewodniczący Kolegium Instytutów i JBR Wielkopolski

Jako człowiek, który przez całe życie był związany i uwikłany w zagadnienia prowadzenia badań naukowych, ich wdrażanie, a w późniejszym okresie także kierowanie badaniami, wyrobiłem sobie odpowiedni pogląd, a także odpowiednie podejście do proponowanych przemian organizacji badań, głównie stosowanych.
Również jako człowiek, który przeszedł całą swoją długą karierę - od stażysty do dyrektora Instytutu, członka wielu międzynarodowych organizacji naukowo-badawczych, miałem okazję zapoznać się i porównywać systemy wydatkowania środków na naukę i efektywnego wykorzystywania transferu technologii do działalności gospodarczej.
Tak się złożyło, że większość mojej pracy zawodowej związana była z pracą w Instytucie Włókien Naturalnych, który powstał w 1930 roku, a akt erekcyjny wręczał sam prezydent Mościcki. Wówczas to mianowani pierwsi dyrektorzy IWN mieli takie zadanie: „musimy samowystarczalnie wyżywić i odziać obywateli Rzeczpospolitej”.
Tego typu jednostki nazywały się wówczas instytutami. Krótko po wojnie te nazwy i struktura zostały zaadoptowane przez komunistyczne polskie władze. W miarę rozwoju technologii i zarazem biurokracji, powstawały inne jednostki badań stosowanych: centralne laboratoria, ośrodki badawczo-rozwojowe, by w latach 70. i 80. wrzucić je do jednego worka, z nazwą jednostki badawczo-rozwojowe.

Biurokracja zamiast nauki

Obok uczelni i PAN, które zajmowały najwyższą pozycję na piedestale, jbr-y nękane były różnymi reorganizacjami, które zagrażały ich istnieniu. Późniejsze lata, a więc 80. i 90. aż do chwili obecnej - mimo zachęcających haseł, takich jak: gospodarka oparta na wiedzy, nauka dla rozwoju gospodarczego - realizowana jest, niestety, w Polsce polityka biurokratyzacji sfery otoczenia nauki, a także obniżanie możliwości efektywnego transferu wiedzy i technologii do przemysłu - bardzo niebezpieczna dla rozwoju gospodarki kraju W polityce tej celowo rozgranicza się i separuje trzy piony nauki: wyższe uczelnie, PAN i instytuty badawcze, czyli jbr-y. Celowo rozdmuchując różnice w roli tych trzech pionów, nie widząc tego, że głównym celem całej nauki jest edukacja i maksymalne wykorzystanie badań naukowych w praktyce gospodarczej.
Ostatni pakiet projektów 5 ustaw przysłany przez panią minister nauki pod szumnymi tytułami „Budujemy na wiedzy”, „Reforma nauki dla rozwoju Polski” podaje za cele reformy zwiększenie konkurencyjności nauki polskiej poprzez tworzenie struktur organizacyjnych i procedur, które poprawią jakość nauki polskiej, oraz zwiększą powiązania pomiędzy nauką a gospodarką, dostosują standardy nauki polskiej do standardów nauki światowej, zwiększą udział młodych naukowców w korzystaniu z funduszy przeznaczonych na naukę, stworzą warunki do stosowania zasad dobrej praktyki naukowej oraz rzetelności naukowej. Projekty te, według mnie, nie spełnią w żadnym wypadku tych celów.

Błędne koncepcje

Dziwi mnie, że pomimo uwzględnienia prawdziwej i rzetelnej diagnozy stanu nauki, zawierającej głównie krytyczne opinie o uzyskanych dotąd rezultatach polskiej nauki, w projektach ustaw i zmianach wyciągane są w większości błędne koncepcje, które zaowocują niestety odwrotnymi skutkami. Zachodzi pytanie: czyżby ci, którzy wpływali na kształt projektów tych ustaw, byli nieświadomi, czy też mieli swoje ukryte cele w takim działaniu? Czyżby ci kreatorzy ustaw inaczej widzieli naukę w wykonaniu uczelni, PAN i jbr-ów?
Moim zdaniem, reforma nauki winna być wspólna dla wszystkich tych, którzy mają możliwości, są uzdolnieni i zamierzają prowadzić badania naukowe, które powinny być transformowane do wykorzystania w gospodarce. Zbyt często za parawanem badań podstawowych kryje się brak odpowiedzialności i obowiązku dotarcia do świadomości, że rezultaty badań winny znaleźć zastosowanie.
W najbogatszych krajach świata proporcja wydatków na badania podstawowe i badania stosowane kształtuje się na poziomie 20:80. W Polsce ten stosunek jest prawie odwrócony. Sądzę, że jedną z przyczyn konfrontacyjnej polityki naukowej w Polsce jest rywalizacja (powiewająca sztandarami reformy nauki) o stosunkowo skromne pieniądze, generalnie przeznaczone na badania, pomiędzy wpływowymi w gremiach zarządzających nauką uczelniami i PAN, a pozbawionymi wszelkich wpływów instytutami i jbr-ami.
Systematycznie jeszcze pogarszają sytuację spadające nakłady na badania stosowane oraz znaczne marnotrawstwo środków przeznaczonych na naukę, na nisko finansowane, rozproszone granty, a także nieodpowiedzialne co do miejsca aplikacji tak zwane projekty badawczo-rozwojowe.

Zamierzony, ukryty cel

Jedyny strumień projektów, tak zwanych projektów celowych, jest ograniczany. Systematycznie pogarsza się zasady ich finansowania, w zasadzie likwidując ten strumień najbardziej korzystny dla rozwoju gospodarczego kraju.
Można wyciągnąć wniosek, że wpływowe gremia doradców nauki oraz autorzy projektów ustaw mają ukryty zamierzony cel: praktyczną likwidację większości instytutów i jbr-ów. Nie dostrzegając, jak w ponad 20-letniej batalii i w niekorzystnym klimacie dla instytutów, są one w ponad 80 procentach udziałowcami wszystkich praktycznych zastosowań, patentów, licencji i nagrodzonych wynalazków.
Zachodzi pytanie – skąd ta niczym nieuzasadniona polityka doradców i autorów ustaw? W czyim interesie jest zniszczenie większości instytutów, które pomimo niekorzystnego klimatu, w większości przystosowały się do zmian po roku 1980, znajdując swoje miejsce w przestrzeni badawczej Europy i Polski? Dlaczego gremia przygotowujące te ustawy i gremia doradcze MNiSW opanowane są przeważnie przez ludzi nierozumiejących i nieposiadających żadnego doświadczenia w transferze technologii, a głównie zainteresowanych w konsumowaniu skromnych środków przeznaczonych na badania w Polsce?
Należy postawić pytanie, w czyim interesie jest de facto zlikwidowanie efektywnie działających instytutów w Polsce? Skoro państwo w ramach tak zwanej działalności statutowej dofinansowuje jedynie maksimum 1/3 potrzeb tych instytutów, dlaczego nie pozwala im się (rozliczając oczywiście z transferu technologii) funkcjonować bez narzucanych biurokratycznych reform? Resorty gospodarcze winny być zobowiązane do stawiania pytań instytutom, a jednostki badawcze powinny być zmuszane do udzielania odpowiedzi i podsuwania pomysłów, co należy robić, by się rozwijać. Dlaczego z MNiSW wychodzą nieodpowiedzialne postulaty, że skoro resorty gospodarcze chcą utrzymywać instytuty, to niech znajdą środki na ich utrzymanie? Czyżby te projekty proponowanych ustaw dotyczyły jakichś innych potrzeb, a nie potrzeb gospodarczego rozwoju Polski? Dlaczego pomimo przygotowanego pakietu ustaw udostępnionego publicznie, w sposób cichy i nieupubliczniony pojawia się zupełnie nowy projekt o instytutach badawczych, zaostrzający zdecydowanie kryteria i warunki egzystencji tychże jednostek?

Kukułcze jajo

Niestety, przepisy tego podłożonego „kukułczego jaja” w zawoalowany sposób w większości zmierzają do likwidacji instytutów i badań stosowanych w Polsce. Ci wszyscy, którzy się łudzą, że te ustawy i reformy wpłyną na rozwój Polski, są w głębokim błędzie. Dysponowanie coraz większymi środkami przeznaczonymi na naukę, na wszelkiego rodzaju biurokratyczne organizacje, na tworzenie coraz to nowych instytucji i fasad, a także powoływanie komisji różnego rodzaju, komisji weryfikacyjnych, będzie prowadziło do korupcji i nadużyć w tej dziedzinie.
To życie gospodarcze powinno weryfikować pozycję i znaczenie instytutów badawczych.
Na zakończenie dam jeden przykład, którym zapewne narażę się całemu środowisku decydenckiemu - w kwestii funduszy na naukę w Polsce. Dlaczego w tych samych projektach ustaw, aby wyeliminować korupcję i nieskuteczność, nie wprowadzi się zasady, że środki z budżetu państwa, które idą na projekty badawczo-rozwojowe i bardzo rozproszone granty (mało przydatne dla gospodarczego rozwoju) mogą być konsumowane tylko na zasadzie umowy o pracę, a nie umowy o dzieło? Natomiast granty i projekty spoza budżetu (przemysł), środki spoza granic Polski mogą być konsumowane także na zasadach umów o dzieło. To spowodowałoby, że większość grantobiorców musiałaby się przeorientować w kierunku wykorzystania ich wyników badań w praktyce gospodarczej.
Podsumowując moją krytyczną opinię stwierdzam, że nie będę się zagłębiał w poszczególne paragrafy projektów ustaw, gdyż absolutnie są one rozbieżne z hasłami podanymi na stronie tytułowej MNiSW.

oem software