banner

Z prof. Andrzejem Hrynkiewiczem, pełnomocnikiem rządu polskiego w Zjednoczonym Instytucie Badań Jądrowych w Dubnej rozmawia Anna Leszkowska

Dlaczego Dubna jest dla Polaków ważna?
Dlatego, że w Dubnej są unikatowe urządzenia badawcze, do których gdzie indziej nie mamy dostępu. Tego typu urządzeń nie ma ani w Europie, ani poza nią. To jest reaktor impulsowy, nuklotron - akcelerator dający wiązki lekkich jąder bardzo wysokich energii i akceleratory ciężkich jonów w laboratorium reakcji jądrowych. Z Dubną był jednak problem - nie była ona tak atrakcyjna dla Polaków, gdyż nie wystarczy mieć wielkie, unikatowe urządzenia, do nich potrzebne jest także ogromne, nowoczesne oprzyrządowanie. A Dubna, niestety, pod względem różnych przyrządów pomiarowych, elektroniki - nie miała tego. Jakoś w Rosji tym się nie przejmowano. Dobre urządzenia były jedynie do badań kosmicznych, a Dubna była na dalszym planie. Teraz to się zmieniło. Dubna ma "prawdziwe" pieniądze, za które może kupować urządzenia pomiarowe wysokiej klasy na całym świecie i wykonywać w ZIBJ interesujące badania. I to jest zmiana od strony naukowej. Natomiast jest jeszcze jeden aspekt naszego uczestnictwa w Dubnej - składka członkowska. Płacimy bowiem dużo niższą składkę niż ta, która spodziewaliśmy się płacić i fakt ten winniśmy wykorzystać. Nie można bowiem już używać argumentu, że Dubna dużo nas kosztuje. Fizycy, przeciwnicy naszej tam obecności, którzy uważali, że pieniądze te można byłoby lepiej wykorzystać - zrozumieli wreszcie, że jest odwrotnie, że dzięki uczestnictwu w ZIBJ mamy więcej pieniędzy na naukę w Polsce, których w budżecie nauki nie było. Bo Państwowa Agencja Atomistyki otrzymuje pieniądze na opłacenie składki z ministerstwa finansów, a z niej płacone są nie tylko dopłaty do pensji naszych pracowników, ale i opłacane programy polsko - dubieńskie. A to nie są bagatelne pieniądze, bo 12% wpłacanej składki. Dopłaty do pensji i delegacji Polaków do Dubnej to ok. 20%, oprócz tego są granty pełnomocnego przedstawiciela dla polskich pracowników pracujących w laboratoriach dubieńskich na pomoc doraźną. Ona dotyczy zwykle kosztów zakupu jakiegoś aparatu, urządzenia, materiałów. W sumie ok. 40% składki odzyskujemy, ona wraca do nauki, a wcześniej w nauce tych pieniędzy przecież nie było. Boję się jednak, że to ulegnie zmianie, bo nasze ministerstwo nauki upiera się przy tym, że samo będzie płacić składki - do CERN, Dubnej.

Panie Profesorze, pan od początku, przez kilkanaście lat jest pełnomocnikiem rządu polskiego w Dubnej. Jakie są pana refleksje, jeśli chodzi o docenianie przez kolejne rządy tej współpracy?
To jest sprawa chyba oczywista, że nawet tak duże państwa jak Polska absolutnie nie mają możliwości instalowania wielkich urządzeń badawczych. Jesteśmy skazani na współpracę międzynarodową, stąd uczestnictwo w CERN, Dubnej, różnych przedsięwzięciach laboratoriów zagranicznych: w Hamburgu w DESY, w Brookhaven National Laboratory, czy Fermilab w USA. My dzięki temu, że mamy dobrych fizyków jesteśmy tam zapraszani, choć od czasu transformacji - za odpłatnością. Niemniej, możemy prowadzić badania na światowym poziomie tylko dzięki współpracy międzynarodowej. Natomiast co do doceniania przez nasze rządy tej współpracy - było różnie. Przez 15 lat mojej pracy jako Pełnomocnego Przedstawiciela Rządu RP w Dubnej spotykałem się z różnymi ocenami. Raz udawało się zwalczyć opór, a raz wpadaliśmy w czarną dziurę. Było już tak, że minister środowiska, który przejął instytuty atomistyki polskiej (co było nonsensem, bo choć radiologia to sprawy ekologii, to już wysokie energie czy kosmologia - to nie jest sprawa tego ministerstwa) napisał do mnie list, że powinienem poczynić kroki, żeby z Dubnej się wycofać. A to nie on powinien pisać, bo ja jestem mianowany przez premiera i to tylko on powinien się w tej sprawie wypowiadać. Po drugie - są uregulowania prawne, które mówią o warunkach wycofania się państwa z tej organizacji. Trzeba taki zamiar zgłosić pół roku wcześniej, tymczasem minister uznał, że można to zrobić w dwa miesiące. Na szczęście, po moim liście naświetlającym tę sprawę, pomysł ten upadł, choć nie dostałem na ten list żadnej odpowiedzi. Rzecz ciekawa, że nasze uczestnictwo w ZIBJ w Dubnej, które jest bardzo ważne dla fizyki i całej polskiej nauki - dzięki któremu możemy mieć kontakty z nauką rosyjską, federacji rosyjskiej - nie jest ani doceniane, ani traktowane jako ważne. Jako pełnomocnik rządu wyraźnie odczuwam, że nikt specjalnie o mnie nie dba.

Pan często mówi, że Dubna to nasz instytut na brzegu Wołgi. To sugeruje, że do ZIBJ garną się polscy naukowcy...
Zaczynają na nowo, bo w przeszłości było lepiej pod tym względem. Ona obecnie pełni także rolę edukacyjną - tutaj jest uniwersytet, do ZIBJ przyjeżdżają studenci z różnych państw na praktyki, a również na studia fizyki. Jednym z programów, jaki udało mi się załatwić, a którym zajmuje się teraz prof. Wojciech Nawrocik z Poznania, to program Bogolubow - Infeld. Jego budżet w połowie przeznacza się na pokrywanie kosztów w dziedzinie współpracy w zakresie fizyki teoretycznej, a drugą połowę przeznacza się na wysyłanie do Dubnej z różnych placówek i uczelni z Polski studentów, żeby poznali Dubną, zobaczyli co się tu robi. I to przynosi rezultaty. Problemem są jeszcze nierozwiązane sprawy bytowe Polaków. Bo wyjazd do Dubnej przez wiele lat był traktowany jako szansa życiowa, gdyż młode małżeństwa tam wyjeżdżające dostawały mieszkania bez kolejki, a nawet domy. Jeśli mieli dzieci - chodziły one do polskiej szkoły w Dubnej. Kiedy liczba Polaków w ZIBJ spadła i zabrakło młodych ludzi - szkoła została zlikwidowana i w tym jest teraz szkopuł. Trzeba teraz się starać do tego wrócić.

Czy istnieje do tego sprzyjająca atmosfera?
Uważam, że to, co się dało poprawić w Polsce w związku ze współpracą z Dubną, to już zrobiliśmy. Podobno nasz nowy rząd przywiązuje wagę do nauki. Bo gdybyśmy słyszeli o tym, że nauka nie jest ważna, to by nas całkowicie zniechęciło. A jeśli nam się mówi, że jest ważna - to oczekujemy właściwych działań w kierunku podnoszenia jej wagi.

Dziękuję za rozmowę.