Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) w dokumencie wydanym w 2000 r. (w Polsce opublikowanym w 2003 r.), zatytułowanym "Zapobieganie samobójstwom - poradnik dla pracowników mediów", wypowiedziała się przeciwko zamieszczaniu w prasie i telewizji zdjęć samobójców. Jest też przeciwna informowaniu w mediach o sposobie, w jaki samobójca odebrał sobie życie, a w szczególności ?- opisywaniu narzędzia, jakim się w tym celu posłużył. O motywach, które skłoniły człowieka do pozbawienia się życia, należy informować tylko ogólnie. Niedopuszczalne jest podawanie sensacyjnych szczegółów.
Powyższe zalecenia WHO zostały drastycznie naruszone przez polskie media w związku ze śmiercią 14-letniej uczennicy jednego z gdańskich gimnazjów, Ani. W październiku br. dziewczynka padła na terenie szkoły ofiarą przemocy ze strony kilku swych kolegów, którzy na oczach całej klasy ciężko ją znieważyli i upokorzyli. Nie mogąc tego znieść, po powrocie do domu powiesiła się. Liczne polskie gazety zamieściły fotografie nieszczęsnej gimnazjalistki, drobiazgowo opisały zajście w szkole i poinformowały, że było ono "aktem zemsty" za to, że Ania odrzuciła zaloty jednego z kolegów. Zamieszczono również zdjęcie skakanki, na której się powiesiła. Pod szkołą i przed domem denatki przez kilka dni było pełno reporterów. Przeprowadzali wywiady z kim się tylko dało, wypytując o pikantne okoliczności sprawy.
Żniwo "efektu Wertera"
W ciągu trzech tygodni po śmierci Ani w Polsce popełniło lub próbowało popełnić samobójstwo 11 nastolatków. W większości były to dziewczęta i prawie wszystkie wybrały śmierć przez powieszenie się. Czy ta dramatyczna seria miała jakiś związek ze śmiercią Ani, a jeśli tak, to jaki? Trzeba tu odwołać się do opisanego w 1974 r. przez amerykańskiego psychologa, prof. Davida Philipsa, tzw. efektu Wertera. Werter to nazwisko bohatera znanej opowieści J.W. Goethego "Cierpienia młodego Wertera". Młodzieniec ów, wskutek dotkliwego zawodu miłosnego, popełnia samobójstwo strzelając sobie w głowę. Wkrótce po opublikowaniu utworu Goethego w identyczny sposób, tj. strzałem w głowę, pozbawiło się życia kilkudziesięciu młodych mężczyzn, przy czym wykazano, że uczynili to pod wrażeniem tej książki. Badając historię samobójstw na przestrzeni kilkuset ostatnich lat, prof. Philips stwierdził. że fale samobójstw naśladowczych, określone przez niego właśnie jako "efekt Wertera", są zjawiskiem dość częstym. Zwykle jest to reakcja osób nadwrażliwych, często bardzo młodych, na samobójczą śmierć kogoś sławnego, szczególnie w przypadkach, jeśli ów idol odebrał sobie życie w sposób nietypowy. Znany polsko-amerykański pisarz, Jerzy Kosiński, pozbawił się życia owijając sobie szczelnie głowę plastikowym workiem. Niebawem znalazł wśród miłośników swych książek wielu naśladowców, którzy skopiowali tę wcześniej raczej nie stosowaną "technikę" samouśmiercania się. Spore gromadki swych fanów pociągnęli za sobą w niebyt samobójcy Ernest Hemingway, Sylvia Plath, awangardowi muzycy Ian Curtis i Kurt Cobain, piosenkarka Dalida, poeta Edward Stachura, aktorka Romy Schneider i inne uwielbiane osoby, które zdecydowały się na samobójstwo. Prof. Pihilips w konkluzji swych naukowych dociekań objaśnił "efekt Wertera" jako skrajny przykład działania jednostki zgodnie z regułą "społecznego dowodu słuszności". Fakt popełnienia samobójstwa przez sławnego i podziwianego człowieka jest dla przewrażliwionych jednostek wystarczającą przesłanką do wniosku, że odebranie sobie życia jest właściwą decyzją.
Bunt czy norma?
Ania z Gdańska nie była niczyim idolem. Stała raczej na uboczu życia społecznego klasy. Kiedy paru kolegów przypuściło na nią brutalny i obleśny atak, nikt z uczniów obecnych w klasie nie stanął w jej obronie. Wścibscy dziennikarze ustalili, że w domu miała skłóconą rodzinę, a w szkole już przedtem bywała napastowana. Nauczyciele niezbyt się nią interesowali. Zapewne te okoliczności sprawiły, że jej samobójcza śmierć poprzedzona okrutnymi szykanami nabrała znamion śmierci męczeńskiej. Swoistego nimbu przydało jej to, że do powieszenia się użyła przechowywanej z lat dziecięcych skakanki. Można powiedzieć, że Ania pośmiertnie stała się idolem gimnazjalistek mających podobne jak ona problemy, toteż niektóre z nich zapragnęły wyjść z opresji w taki sposób jak ona. Gdyby nie szerokie nagłośnienie przez media dramatu Ani, być może te inne dziewczęta by żyły. Ci z polskich publicystów, którzy próbowali przeprowadzić nieco pogłębioną analizę przyczyn nagłej serii samobójstw nastolatków, wskazywali raczej na polityczno-społeczne i ekonomiczne podłoże tego zjawiska. Uważają, że młodzież w wieku 13-14 lat - pobudliwa i z nie dość jeszcze rozwiniętym zmysłem samozachowawczym - nierzadko pragnie pozbawić się życia, bo wyczuwa frustrację całego polskiego społeczeństwa, poddawanego od szeregu lat przeciążeniom transformacji ustrojowej, borykającego się z kłopotami materialnymi. Inni dopatrują się w tych śmierciach zwiastunów tajemniczego, metafizycznego buntu najmłodszego pokolenia. Zauważa się także, niewątpliwie słusznie, iż skłonność młodzieży i dzieci do agresji i autoagresji jest podsycana przez filmy i programy telewizyjne ukazujące okrucieństwo i przemoc, a także przez szkodliwe treści czerpane z Internetu. Są i tacy komentatorzy, którzy twierdzą, że komasacja w stosunkowo krótkim czasie omawianych tu samobójstw była przypadkowa. Przypominają, że samobójstwa lub próby samobójcze bardzo młodych ludzi, podejmowane czasem z poważnych, a czasem całkiem błahych powodów ? zdarzały się zawsze. Na jednym z forów internetowych ktoś napisał, że jest to po prostu ?negatywna norma w rozwoju młodzieży?
Romuald Karyś