banner

Autor: Justyna Hofman-Wiśniewska


Z prof. Jerzym Gąssowskim, archeologiem, dyrektorem Instytutu Antropologii i Archeologii w Akademii Humanistycznej im. A. Gieysztora w Pułtusku rozmawia Justyna Hofman - Wiśniewska

Kopernik to Kopernik – nie ulega wątpliwości?

Tak, szczątki, które wykopaliśmy prowadząc badania archeologiczne w Katedrze we Fromborku to szczątki Mikołaja Kopernika.

Grób Kopernika został odkryty przez ekipę archeologów z Akademii Humanistycznej w Pułtusku. Proszę przypomnieć, jak to było...

Nigdy się tymi czasami ani samym Kopernikiem nie zajmowałem, dlatego spadło to na mnie trochę nieoczekiwanie. To był pomysł księdza biskupa Jacka Jezierskiego z Warmińskiej Kapituły Katedralnej, który jest prepozytem archikatedry we Fromborku i razem ze mną zasiadał w Radzie Naukowej Bałtyckiego Ośrodka Badawczego, fromborskiej agendy Akademii Humanistycznej w Pułtusku. Ksiądz biskup zapytał mnie, czy nie podjąłbym się odnalezienia grobu Kopernika, który został pochowany gdzieś we fromborskiej katedrze. Odmówiłem, gdyż znałem realia: katedra jest ogromna - można ją badać sto lat i nic nie znaleźć - a pod posadzką znajduje się ponad sto pochówków, w ogromnej większości bezimiennych.

Tablice z imionami i nazwiskami zmarłych wielokrotnie przesuwano, tak że praktycznie nic nie jest na swoim miejscu. Wiadomo też, że w XVII i XVIII wieku Szwedzi dokonywali tam profanacji grobów na dużą skalę. Ale ksiądz biskup bardzo naciskał i opowiedział mi o nowej teorii olsztyńskiego historyka Jerzego Sikorskiego, która ściślej lokalizuje położenie grobu Kopernika.

Dr Sikorski za jednym z badaczy niemieckich przyjął, że kanoników chowano w pobliżu ołtarza, przy którym usługiwali za życia. Mnie się to wydało logiczne. Tym bardziej, że Sikorski zdołał zlokalizować wszystkie pochówki fromborskich kanoników, których w kapitule było szesnastu i każdy miał swój ołtarz. Zwyciężyła ciekawość i zdecydowałem się na rozpoczęcie badań.
Powstał projekt „Poszukiwanie grobu Mikołaja Kopernika” i w latach 2004-2006 przeprowadziliśmy szereg badań, w tym także georadarowe, w archikatedrze we Fromborku. W jednym z grobów znaleźliśmy czaszkę, która, jak dziś już wiemy, na pewno jest czaszką wybitnego astronoma. Na podstawie czaszki specjalista z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Komendy Głównej Policji, inspektor Dariusz Zajdel, z którym współpracowaliśmy, dokonał komputerowej rekonstrukcji prawdopodobnego wyglądu zmarłego. Następnie antropolodzy porównali rekonstrukcję z zachowanymi portretami Kopernika i stwierdzili daleko idące podobieństwo.

Do całkowitej pewności brakowało badań DNA?

Dziejsze badania identyfikacyjne, jeśli istnieje choćby cień wątpliwości, wymagają analizy kodu genetycznego DNA przy tego rodzaju postępowaniu. Aby mieć całkowitą pewność, że ta czaszka jest tą właściwą, należało porównać DNA Mikołaja Kopernika i jego krewnych. Albo z jakimś materiałem genetycznym pochodzącym od samego Mikołaja Kopernika. Szczątków Łukasza Watzenrode, wuja Kopernika, nie odnaleziono, mimo intensywnych badań i zapewne nie będzie to możliwe. Historyczki z zespołu prof. Krzysztofa Mikulskiego z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu tropią potomkinie sióstr Mikołaja Kopernika. Kobiety, bowiem, z pokolenia na pokolenie przekazują sobie niezmieniony materiał genetyczny, więc jeśli żyją, także dziś ich DNA będzie zbieżne z profilem genetycznym astronoma. To okropnie żmudna praca, badaczki dotarły do XVIII wieku. Nie mamy jednak pewności, czy nagle trop się nie urwie.

A wuj?

We Fromborku powinien być pochowany wuj Kopernika, biskup Łukasz Watzenrode. Szukaliśmy bez powodzenia jego trumny. To bardzo trudne zadanie, bo w kryptach gnieżdżą się niebezpieczne dla zdrowia mikroby, a podziemne korytarze wypełniają połamane trumny warmińskich kanoników. Biskup zmarł w Toruniu – może nie zdołano go przewieść po śmierci do Fromborka? Poszliśmy więc tropem poszukiwania materiału genetycznego pochodzącego od samego Kopernika.

Przez jakiś czas krążyły pogłoski, że identyfikacji dokonano badając DNA z plamek krwi, które zostały na kartach rękopisów. Podobno Kopernik skaleczył się pisząc gęsim piórem. Pan Profesor te pogłoski dementował. Skoro nie krew, to co?

Nawet nie wiem skąd się ta plotka o plamkach krwi wzięła! Kto to wymyślił? Owszem, rozmawiało się o różnych możliwościach i poszukiwaniu materiału porównawczego, ale wyłącznie na zasadzie rozważań czysto teoretycznych. Oczywiście, Kopernik strugając gęsie pióro mógł się zaciąć, mogło kilka kropli krwi upaść na manuskrypt, mogło... itd., itd. Plamki krwi nawet gdyby były, to nie mogłyby być jednak badane, gdyż podczas takich badań zniszczeniu uległby rękopis. Był plan, żeby zdjąć miejscami warstwę atramentu z tekstu pisanego ręką Kopernika i zobaczyć, czy pod tym nie ma zachowanych śladów DNA. Okazało się, że jest to niemożliwe, gdyż także zniszczyłoby zabytek. Gdy odkopano szczątki Kopernika podkreślaliśmy, że zostaną wykorzystane wszystkie dostępne dzisiejszej technice i nauce metody pozwalające stwierdzić w stu procentach, że są to – albo nie są – szczątki wybitnego astronoma.

Dlaczego badania DNA Kopernika prowadzili Szwedzi?

We współdziałaniu z naszymi badaczami i z naszej inicjatywy. Powód był prosty: tam znajduje się biblioteka Kopernika, także jego rękopisy. Oczywiście, te cenne zabytki pochodzą z rabunku z czasów potopu szwedzkiego. W Szwecji prawie wszystkie zabytki cenne i bardzo cenne – przynajmniej te, które widziałem w Uppsali - pochodzą z rabunku. Z rabunku nie tylko w Polsce, ale i w Niemczech i innych rejonach Europy, gdzie wojska szwedzkie, głównie w XVII, XVIII, ale i w XIX wieku się zapędzały. Są to skarby bezcenne. Wśród nich znajdują się 22 księgi z księgozbioru Kopernika. Przez całe lata nie traktowano ich jako czegoś niezwykle cennego. Ot, były w dziale starodruków i tyle. Kopernik w Szwecji nie był traktowany tak, jak u nas. Po pierwsze, był duchownym katolickim, a Szwedzi bardzo długo byli w większości luterańscy. Podczas najazdów m.in. na Polskę plądrowali kościoły także i z powodów religijnych. Nie było tam więc przez wieki i lata sprzyjającej atmosfery, by wzbudzić kult Kopernika. Po drugie, ich skarbem narodowym jest Linneusz.

Odkrycie grobu Mikołaja Kopernika wzbudziło zainteresowanie całego naukowego świata...

To prawda. Było wiele spekulacji dotyczących autentyczności szczątków, po czym wszyscy czekali na rozstrzygające wyniki badań. Szwedzi zdali sobie sprawę z tego, jak cenny zabytek posiadają także na fali sensacji, jaką było odnalezienie czaszki naszego astronoma.
Trzy lata temu w Uppsali zorganizowano dni polskie, na które zostałem zaproszony. Było to wydarzenie dużej rangi, a temat Kopernika wypłynął jakby samoistnie. Szwedzi prosili o wypożyczenie z muzeum Uniwersytetu Jagiellońskiego oryginalnych instrumentów astronomicznych z czasów wielkiego astronoma. Dni otwierał mój wykład. Byli nie tylko profesorowie i studenci, ale i władze, m.in. gubernator rejonu, polski wiceminister spraw zagranicznych.

Odkrycie grobu Kopernika i odnalezienie jego czaszki stało się dla zgromadzonego gremium słuchaczy rewelacją. I to miało swoje reperkusje. Wiedza Szwedów na temat Kopernika ograniczała się, jak i wielu innych naukowców nie astronomów na świecie, do tego, że znane im było jego wielkie odkrycie. O tym, że do tej pory nie odnaleziono jego grobu nie wiedzieli. Po wykładzie podszedł do mnie jeden z profesorów i powiedział: Wie Pan, słuchając tego wszystkiego, doszedłem do wniosku, że my, Szwedzi, bardzo brzydko postąpiliśmy wywożąc bibliotekę i inne rzeczy z Polski i czuję się za to w jakiś sposób odpowiedzialny.

Chcieli spłacić dług?

Można tak to ująć. Myślę, że gdyby biblioteka Mikołaja Kopernika została u nas, to do naszych czasów na skutek różnorodnych zawieruch dziejowych by nie dotrwała. Tam przetrwała i jest. A teraz, gdy jesteśmy w Unii, to nie ma zbyt wielkiego znaczenia, czy księgozbiór jest u nas, czy w Szwecji. Najważniejsze, że ocalał.

Profesor, o którym Pan wspomniał stał się spiritus movens dalszych działań?

To był prof. Gőram Henricksson, astronom i historyk nauki. Wspólnie ze swoim przyjacielem prof. Władysławem Duczko z naszej Akademii Humanistycznej (także wówczas docentem Uniwersytetu w Uppsali) wpadli na pomysł, żeby nas skontaktować z p. prof. Marie Allen, która zasłynęła badaniami DNA Karola XII. Jej badania to była sensacja! Karol XII był niezwykle odważny, zawsze w ataku szedł na czele swojego wojska. Żołnierze ginęli, a on nic. Powstał więc mit, że jego kule się nie imają.

Trzeba było więc użyć jakiegoś czarodziejskiego sposobu, by go zgładzić. Ci, którzy chcieli zabić Karola XII doszli do wniosku, że podoła temu tylko kula miedziana, która zabija takich, których kule się nie imają. Jako naboje posłużyły miedziane guziki od mundurów, bo akurat miały odpowiedni rozmiar – mieściły się w lufie. I tak to Karol XII został zastrzelony miedzianym guzikiem!

Ten nabój - guzik ktoś wydobył z królewskiego ciała, potem przechodził zapewne przez niejedne ręce, w końcu znalazł się na dnie strumienia. Ktoś z tego strumienia go wydobył. I prof. Marie Allen dokonując analizy DNA zachowanego materiału genetycznego na owym guziku, co już samo w sobie graniczyło z cudem, zidentyfikowała zwłoki Karola XII. To była wielka rewelacja naukowa. Pani Profesor ma znakomicie wyposażone laboratorium na Uniwersytecie w Uppsali, a pracuje też dla policji kryminalnej.

Badania DNA z zębów Kopernika prowadzili także polscy genetycy w Krakowie i w Warszawie?

Do badań zostały pobrane próbki z dwóch zębów Kopernika: jedna była analizowana w Warszawie przez prof. Wiesława Bogdanowicza, dyrektora Instytutu Zoologii i dyrektora Muzeum Zoologii PAN. Drugą próbkę badali genetycy krakowscy, Dr Tomasz Kupiec i dr Andrzej Beanicki z Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie. Chodziło o to, by badania były prowadzone niezależnie od siebie. Uzyskano takie same wyniki. Profesor Allen przyjechała do Polski i też wzięła próbkę do badań genetycznych.

No tak, ale DNA uzyskane z zębów należało porównać z materiałem genetycznym pochodzącym od samego Kopernika. Po raz kolejny podkreślił Pan Profesor, że tym materiałem nie była krew Kopernika...

Dementując tę pogłoskę wzbudzam duże rozczarowanie, zwłaszcza wśród dziennikarzy. Bo jak to by było ładnie: krew Kopernika przemówiła... Nie przemówiła krew, lecz... dwa włosy.
Do księgozbioru Kopernika znajdującego się w Szwecji nikt nie zaglądał. Nie dość, że jest po łacinie, to jest to jeszcze łacina bardzo trudna, szesnastowieczna. W Polsce jest chyba tylko dwóch specjalistów potrafiących ją odczytać. Poza tym dzieła astronomiczne nie są lekturą fascynującą. Stały więc sobie spokojnie na półce i chyba od czasów Kopernika nie były otwierane. Wśród owych ksiąg znalazł się osobisty kalendarz wielkiego astronoma.

Dawniej kalendarze to były wręcz kompendia wiedzy. Kopernik miał taki kalendarz z tablicami matematycznymi, które były dla niego na co dzień bardzo poręczne. W tym kalendarzu znaleziono włosy. Kilka włosów. Każdy włos został poddany analizie, na podstawie której wyodrębniono cztery, które dawały prawdopodobieństwo rozpoznania. Po poddaniu ich kolejnym badaniom pozostawiono dwa. Dwa włosy Mikołaja Kopernika. O ile z zębów był bardzo pełny, kompletny wynik, to z włosów tak kompletny ten obraz nie był. Niemniej jednak nie ulega wątpliwości, że są to włosy Mikołaja Kopernika, bo porównując DNA z zębów i włosów stwierdzono, że większość sekwencji i istotnych dla identyfikacji elementów tu i tu się powtarza. Prof. Allen jeszcze nad tym pracuje, wyniki chce opublikować jako swoje osiągnięcie w jednym z czasopism amerykańskich. Oczywiście, wyraziliśmy na to zgodę.

Na razie, poza ekipą Pana Profesora, nikt w katedrze fromborskiej nie odnalazł grobu Kopernika...

Nie upamiętnia go żadna tablica informacyjna czy pomnik, w kościelnej posadzce nie ma śladu po naszych pracach. Władze kościelne zapowiadają, że oznaczą to miejsce dopiero, gdy zyskają całkowitą pewność, że odnalezione szczątki należały do słynnego astronoma. Turyści, którzy o tym nie wiedzą, fotografują się teraz przy stojącym niedaleko organów popiersiu astronoma. Stoi ono jednak kilkanaście metrów dalej niż grób, z którego wykopano szczątki Kopernika.

Jakie uczucie towarzyszy takiemu odkryciu, jak odnalezienie w grobie sprzed wieków czaszki Mikołaja Kopernika?

Entuzjazm i radość z odkrycia. Euforia. A potem... Pewne reakcje z czasem się stępiają. Tak, jak u lekarza, który przecież nie może rozpaczać nad każdym chorym, który zmarł, bo nie mógłby dalej pracować. Oczywiście, refleksje są, pytania i dylematy są. Pracuję już wiele lat w swoim zawodzie, brałem i biorę udział w wykopaliskach w wielu miejscach świata, nie tylko w Polsce i jednak przez tyle lat przeżywam te same rozterki. Nieustannie odkopujemy czyjeś kości, dotykamy człowieka pochowanego przed wiekami, wydobywamy jego szczątki na światło dzienne. Naruszanie spokoju zmarłych przed wiekami przez archeologów służy nauce, nie sensacji. To dla nas jedyne usprawiedliwienie.
Dziennikarze, po odkryciu grobu Kopernika żądali od nas, by dać im czaszkę wielkiego astronoma do fotografowania. Nasza odmowa spotykała się z zupełnym brakiem zrozumienia. Czaszka Kopernika zostanie niebawem wyeksponowana – będzie ją można, odpowiednio zabezpieczoną, zobaczyć w podziemiach Kościoła św. Krzyża w Warszawie. Ukaże się też na temat tego odkrycia książka..

Dziękuję za rozmowę.

oem software