Autor: Marta Holicka 2008-03-06
Żaden budyń nie może być bardziej złożony niż odpowiednio spreparowana ziemia ogrodnicza: o ile zdołałem zauważyć - pisze Karol Čapek w "Roku ogrodnika" - daje się do niej gnój, mierzwę, guano, ziemię liściową, ziemię darniową, ziemię orną, piasek, słomę, wapno, potas, mączkę Thomasa, mączkę niemowlęcą, saletrę, materię rogową, fosfaty, łajno, popiół, torf, kompost, wodę, piwo, wyklepany tytoń z fajki, wypalone zapałki, zdechłe koty i wiele innych substancji.
No, ale tak napracować się musieli ogrodnicy w początku XX wieku. Dzisiaj zamiast tych wszystkich ingrediencji mieszają ziemię z nawozami sztucznymi i... spokojnie czekają, aż wszystko urośnie. Ale wygoda ma swoją cenę: nawozy sztuczne zakwaszają ziemię, nieostrożnie stosowane przynoszą więcej szkody niż pożytku, zanieczyszczają wody powierzchniowe. Prace badawcze idą zatem w kierunku; jak zachować w nich niezbędne roślinom substancje odżywcze: wapń, potas, magnez, azot oraz pierwiastki śladowe, aby nie powodować jednocześnie skażenia azotanami, chlorkami i siarczanami - bo w takiej postaci dotychczas te nawozy występują. Pomysłem, który wydawał się w dużym stopniu skuteczny jest otoczkowanie tych substancji polimerami, które spowalniają wydzielanie substancji odżywczych do gleby. Niestety, otoczki nie działają selektywnie, przepuszczają także niepożądane chlorki i siarczany. W dodatku pozostają w glebie, nie rozkładają się.
Z kolei organiczne nawozy naturalne nie rozwiązują problemu, bo będąc doskonałym źródłem azotu nie zawierają potrzebnych ilości pierwiastków mineralnych, nie mówiąc o mikroelementach, które trzeba dodatkowo wprowadzać, żeby plony były zadowalające. Zatem nie tędy droga.
A może szkło?
Gdyby nie pozazawodowe zamiłowania uczonych - jak większości ludzi - do uprawiania własnych ogródków - postęp w tej dziedzinie byłby pewnie wolniejszy. Konieczność codziennej pielęgnacji co najmniej paru doniczek z kwiatami może stać się matką wynalazków. Tak też było i w przypadku prof. Leszka Stocha, który od lat zajmuje się zawodowo szkłem - materiałem, który - zdaniem profesora - wytycza rozwój cywilizacji. Szkło to materiał na wskroś ekologiczny: stopiony piasek kwarcowy (dwutlenek krzemu, czyli krzemionka) z sodą i wapieniem . Ale poprzez dodatki fosforu, potasu, magnezu i mikroelementów , można modyfikować jego właściwości. Dla celów ogrodniczo - rolniczych potrzebne są bowiem: wapń, potas, magnez, fosfor, żelazo, mangan czy cynk - niezbędne roślinom do wegetacji. W przyrodzie występują one w postaci węglanów i krzemianów, w takiej formie można je też stapiać z krzemionką. Takie szkło - podobne wulkanicznym tufom, na których znakomicie plonują np. winnice - zastosowane jako nawóz - pozwala uniknąć wprowadzania do gleby szkodliwych chlorków i siarczanów. Trudności polegają tylko na doborze odpowiednich ilości pożądanych pierwiastków oraz odpowiednim zmieleniu uzyskanej masy szklistej.
Jak to ze szkłem było
Skład szkła nawozowego został opracowany w AGH. Praca prof. Leszka Stocha z współpracownikami, po ponad dwóch latach została zakończona patentem dla AGH i przeniesiona do wdrożenia do Instytutu Szkła, Ceramiki, Materiałów Ogniotrwałych i Budowlanych Oddział Szkła w Krakowie. Podpisano umowę, której stronami był instytut i uczelnia. Znane już były warunki topienia surowców na skalę laboratoryjną, trzeba było następnie opracować skalę półtechniczną i techniczną obejmującą technologię topienia i mielenia szkła nawozowego. Do tego etapu dobrano jeszcze jednego partnera - krakowską Akademię Rolniczą, która miała zrobić badania polowe nowego nawozu, a wcześniej ustalić wielkość jego ziaren.
Po zakończeniu badań rolniczych, można było rozpocząć produkcję nawozu szklanego na skalę półtechniczną i zająć się jego wprowadzeniem na rynek.{mospagebreak}
Z promocją najtrudniej
Ale tu zaczęły się schody. Instytut nie ma pieniędzy na przeprowadzenie profesjonalnej promocji, bez której nie ma szans na wprowadzenie nawozu na rynek. To kosztuje kilka milionów złotych - więcej niż wydano na badania i zrobienie technologii. Na taki cel nie ma też żadnych pieniędzy w systemie finansowania badań naukowych - kończą się one na etapie opracowania technologii. Kto ma zapłacić za wprowadzenie innowacyjnego produktu na rynek? W tym przypadku sprawa jest o tyle trudna, że rynek nawozów sztucznych - nieekologicznych - jest nasycony nie tylko rodzimą produkcją, ale i importem. Żaden z dystrybutorów, do jakich zwracał się instytut nie był zainteresowany sprzedażą nie wypromowanego produktu. Używano przy tym argumentu, iż nawóz ten - choć znakomity z uwagi na walory ekologiczne - nie zawiera jednak azotu - pierwiastka niezbędnego dla roślin, ale nadużywanego przez rolników i zakwaszającego najbardziej gleby. Tłumaczenia twórców, że tak właśnie został pomyślany, jako ekologiczne uzupełnienie nawozu organicznego bo inaczej nie byłby przyjazny środowisku - spełzały na niczym. Nie trafiały tłumaczenia, że nawóz szklany wysiewa się tylko raz na dwa lata, a azot lepiej dodawać osobno, gdyż w ten sposób można kontrolować jego stężenie w glebie. Nie trafiały, bo łatwiej jest sypać proszek, w którym są wszystkie składniki, nawet jeśli zakwasza się ziemię - ostatecznie, "przecież to dla ludzi, dla nas dziadek stosuje obornik". Pozostał zatem sposób chałupniczy, żmudny, czyli... wykłady w PAU, PAN, sesje naukowe, jeżdżenie do rolników, sadowników, targi i...zainteresowanie wynalazkiem Brukseli. Tam docenili nawóz najszybciej i nagrodzili Złotym Medalem z wyróżnieniem w 2007 r. potem poszły nagrody na Poleko (Złoty Medal) i ...zainteresowanie mediów.
Potrzeba wsparcia
Obsypani nagrodami twórcy szklanego nawozu dzięki swojemu wynalazkowi znaleźli się jednak w matni rynkowo-prawnej. Otóż ich nawóz - zgodnie z ustawą o nawozach i nawożeniu, nie jest ani nawozem chemicznym, ani ekologicznym! Chemicznym nie jest, bo zawiera tylko substancje pochodzenia naturalnego, tyle że stopione. Ekologicznym też nie, bo otrzymywany jest w procesie...topienia. Czy proces topienia jest procesem chemicznym w otrzymywaniu szkła (nie zmienia żadnej właściwości naturalnych składników!), czy sposobem mieszania składników? Dopóki ta wątpliwość nie zostanie rozstrzygnięta zgodnie z wiedzą naukową i zdrowym rozsądkiem - droga na rynek tego nowoczesnego nawozu będzie nie jak po grudzie, ale jak po...szkle.