Czas ryzyka
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 53
Staraniem Oficyny Wydawniczej ASPRA-JR we współpracy z Domem Wydawniczym Myśl Polska ukazała się najnowsza książka politologa Stanisława Bielenia – Czas ryzyka w stosunkach międzynarodowych.
Jest to kolejny, trzeci tom esejów Profesora Bielenia zawierający kilkadziesiąt tekstów zebranych w ramy tematyczne ryzyka wojennego i ryzyka politycznego. Całości dopełnia Post scriptum, część trzecia książki, zawierająca teksty dedykowane autorowi, jakie powstały w związku z Jego 70-leciem.
Uprawianie nauk politycznych w dzisiejszych czasach jest ryzykowne, o czym autor przekonał się osobiście* Uprawianie tej dziedziny jest szczególnie ryzykowne w Polsce, gdzie nie odróżnia się nauki od polityki, a każdego, kto próbuje pokazać mechanizmy, jakie rządzą polityką i stosunkami międzynarodowymi poddaje się ostracyzmowi. Sprawę pogarsza fakt całkowitego uwiądu w Polsce nauki (pieniądze idą wszak na armaty) oraz dyskusji naukowej.
Nie istnieje też (nawet w najsilniejszym naukowo ośrodku jakim jest Warszawa) środowisko niezależnych intelektualistów, ani nie powiodły się starania garstki takowych o utworzenie platformy dyskusji ideowych. To, co istniało w okresie PRL i jeszcze w latach 90. (m.in. Komitet Prognoz PAN czy PTE) umarło, a próby wskrzeszenia takiej działalności (np. pod postacią warszawskiej szkoły idei skupionej wokół prof. Andrzeja Walickiego) zostały zignorowane przez decydentów.
Teren sporów naukowych, bez których nauka nie istnieje został zatem dokładnie oczyszczony, jest pusty. Wędruje po nim zaledwie kilku (sic!) naukowców, ignorowanych przez mainstream i polityków, wołając (niczym na przysłowiowej puszczy) o uwzględnienie istniejącej wiedzy w działaniach politycznych i społecznych. Wśród nich jest i prof. Stanisław Bieleń, który od lat objaśnia studentom i czytelnikom działanie świata, jego historię i rzeczywistość, pokazując związki przyczynowo-skutkowe bieżących wydarzeń, popularyzuje naukę o stosunkach między państwami, nie omijając przy tym rodzimego podwórka. Jednocześnie zachęca czytelników do myślenia krytycznego i realizmu w aktywności społecznej i politycznej oraz podejmowania dyskusji na ważne dla Polski tematy, gdyż „każda dyskusja wokół spraw najważniejszych z punktu widzenia racjonalności zachowań decydentów politycznych może służyć pobudzeniu myślenia krytycznego, aktywności obywatelskiej i świadomości patriotycznej”.
A z myśleniem krytycznym w Polsce jest szczególnie kiepsko – w przestrzeni publicznej obowiązuje jedna, rządowa narracja, a kto się jej nie poddaje, ten wróg; przećwiczyliśmy to dokładnie podczas tzw. pandemii covid, kiedy państwo zastosowało terror wobec obywateli, pozbawiając ich wolności. Taka atmosfera jest szczególnie dotkliwa dla politologów, dla których swobodna debata naukowa jest warunkiem wykonywania zawodu i prowadzenia badań naukowych (nie mówiąc o potrzebie intelektualnej), ale i tych oświeconych warstw (także jednostek), które wiedzą czym jest dobre rządzenie (good governance) – w interesie społeczeństwa.
Nic więc dziwnego, że autor w wielu esejach krytycznie odnosi się do tego, czego jesteśmy świadkami pisząc: „pod adresem polityków wszystkich formacji kieruję największy zarzut, że zapominają o interesie własnego państwa, że szafują losami narodu, prowadząc ryzykowną grę, narażając je na ataki odwetowe i nieobliczalne straty. Odnoszę wrażenie, że polscy politycy, niezależnie od proweniencji ideowej, zatracili roztropność i odpowiedzialność za skutki swoich decyzji i działań, a zwłaszcza za zaczepne, chełpliwe i aroganckie wypowiedzi. Źle rokuje polityka, którą uprawiają niebezpieczni hazardziści, bezkompromisowi moraliści, krótkowzroczni efekciarze i podżegacze wojenni”.
Książka Czas ryzyka to lektura dla interesującego się zmianami na świecie i dociekliwego czytelnika, racjonalisty i pacyfisty odpornego na propagandę rządów, zwłaszcza takich, które nie posiadły umiejętności rządzenia państwem. To książka będąca wyrazem uczciwości naukowej i zatroskania obywatelskiego. Lektura zmuszająca do weryfikacji własnej wiedzy i źródło do jej poszerzenia. Wśród publikacji politologicznych jest ona niczym przysłowiowy już, nieoczekiwany czarny łabędź, który (uwidoczniony na okładce) przynosi niespodzianki postępu. Oby zauważyło ją jak najszersze grono potencjalnych czytelników.
Anna Leszkowska
* Na UW znaleziono pierwszą czarownicę
Czas ryzyka w stosunkach międzynarodowych, Stanisław Bieleń, Oficyna Wydawnicza ASPRA-JR we współpracy z Domem Wydawniczym Myśl Polska, Warszawa 2025, wyd. I, s. 393
Varoufakis o technofeudalizmie
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 23
Technofeudalizm. Co zabiło kapitalizm to tytuł najnowszej książki Yanisa Varoufakisa wydanej przez Penguin Random House.
Oto, co na jej temat pisze Wydawca:
Być może byliśmy zbyt rozproszeni przez pandemię, niekończące się kryzysy finansowe lub rozwój TikToka. Ale pod przykrywką ich wszystkich, nowy i bardziej wyzyskujący system przejmuje władzę. Szalone sumy pieniędzy, które miały ożywić nasze gospodarki po krachu w 2008 roku, trafiły zamiast tego do wielkich technologii. Big Tech za ich pomocą sfinansowały budowę swoich prywatnych lenn w chmurze i sprywatyzowały internet.
Technofeudalizm, jak mówi Yanis Varoufakis, jest nową siłą, która zmienia nasze życie i świat, i jest największym obecnym zagrożeniem dla liberalnej jednostki, dla naszych wysiłków na rzecz zapobieżenia katastrofie klimatycznej — i dla samej demokracji. Leży również u podstaw nowych napięć geopolitycznych, zwłaszcza nowej zimnej wojny między Stanami Zjednoczonymi a Chinami.
Opierając się na opowieściach z mitów greckich i kultury popularnej, od Homera do Mad Men (amerykański serial - przyp. red.) , Varoufakis wyjaśnia tę rewolucyjną transformację: w jaki sposób zniewala nasze umysły, w jaki sposób przepisuje zasady globalnej władzy i, ostatecznie, co będzie potrzebne, aby ją obalić.
Technofeudalizm. Co zabiło kapitalizm, Janis Varoufakis , Penguin Random House, 2024.
Za: https://www.penguinrandomhouse.com/books/751443/technofeudalism-by-yanis-varoufakis/
Jak dawniej leczono
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 28
Nathan Belofsky z zawodu prawnik, piszący książki o absurdach prawnych oraz dziwactwach, jakie pojawiały się w sposobach leczenia ludzi napisał książkę pn. Jak dawniej leczono, czyli plomby z mchu i inne historie. Jej wydawcą jest Wydawnictwo RM, a przetłumaczył ją Grzegorz Siwek.
Książka nie jest historią medycyny – po pierwsze, gdyby nią była, jej objętość byłaby wielokrotnie większa, co najmniej taka, jak znakomita Historia medycyny pod redakcją Tadeusza Brzezińskiego*.
Po drugie, zamiarem autora było (na co wskazuje treści książki) pokazanie najbardziej szalonych i okrutnych praktyk stosowanych w dawnej „medycynie”(zwłaszcza chirurgii), kiedy wiedza o anatomii człowieka i jego fizjologii była nieznana. Przykłady metod leczenia przytaczane w książce pokazują zresztą mozolne postępy w tych naukach i trudne przełomy, zwykle po kilkudziesięciu latach obserwacji i prób leczenia różnych chorób.
Autor, choć przedstawia początki medycyny na przykładach szczególnie pikantnych dla dzisiejszego pacjenta, swoje sceptyczne zapatrywanie na działalność dawnych lekarzy zdaje się rozciągać na całą historię medycyny, przytaczając na wstępie stwierdzenie historyka Davida Woottona, iż „od 2400 lat chorzy uważają, że lekarze postępują właściwie, ale przez 2300 lat było to błędne mniemanie”. Zawarte w zakończeniu książki przykłady leczenia niektórych chorób obecnie pokazują jednak, iż ostatnie 100 lat też podlega tej sceptycznej ocenie, choć autor nie odnosi się tu np. do wątpliwych zalet szczepionek m.in. na covid-19, czy ucinaniu nóg w przypadku powikłań cukrzycy (może dlatego, że to „specjalność” polska).
Jak pisze, choć już w starożytności sformułowano naczelną zasadę etyki lekarskiej: po pierwsze nie szkodzić (Hipokrates), to w praktyce medycyna od starożytnej Grecji aż po wiek XIX (miłosiernie nie odnosząc się do wieku XX- al.) wyrządzała ludziom więcej złego niż dobrego, często eliminując schorzenia wraz z… pacjentami.
Przykłady, jakie przytacza to kronika koszmarnych pomysłów tzw. lekarzy, którzy cierpiących okaleczali, zadawali im większe cierpienia niż te, których doświadczali, nie liczyli się z życiem potrzebujących pomocy, a tym samym nawet ich mordowali.
Na tych przykładach (opisanych w czterech rozdziałach, z których każdy obejmuje jedną z epok historycznych) pokazuje też, jak rzadko zwracali uwagę na szukanie związku przyczynowo-skutkowego między objawami chorego a skutkami ich „leczenia”.
Dla czytelnika zastanawiający jest też stosunek owych lekarzy (często oszustów) do pacjentów i vice versa. Ufnych pacjentów i bezdusznych „lekarzy”, lekceważących cierpienie chorych.
Choć zdaniem autora wiele z opisywanych „terapii” zostało na szczęście zapomnianych, to jednak lektura historii ludzkiej kreatywności w zwalczaniu chorób każe się zastanowić nad medycyną współczesną. Jak w każdej nauce, podlega ona rozwojowi i to, co dzisiaj uważa się za panaceum, czy najlepszą metodę leczniczą, następne pokolenie może uznać za błędne i szkodliwe. Dlatego największą zaletą tej książki jest zasianie sceptycyzmu u czytelników wobec silnie propagowanej obecnie omnipotencji dzisiejszych medyków i stosowanych praktyk medycznych. Jest on wskazany chociażby z tego powodu, że w oficjalnej medycynie odrzucono doświadczenie lekarzy (może z powodu ich malejących kwalifikacji?), zastępując je procedurami, a tym samym zniszczono relację pacjent-lekarz. To technokratyczne podejście pozbawiło (zaakceptowało) także lekarzy empatii, czyli zniszczyło istotę medycyny.
Anna Leszkowska
* wydana przez PZWL w 1988 roku.
Jak dawniej leczono, czyli plomby z mchu i inne historie, Nathan Belofsky, Wydawnictwo RM, wyd. V, Warszawa 2025, s.207, cena 39,99 zł.
Co zostało po NRD
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 100
Instytut Zachodni w Poznaniu, będący ośrodkiem badań niemcoznawczych, wydał książkę Dirka Oschmanna w tłumaczeniu Adama Peszke pt. Jak niemiecki Zachód wymyślił swój Wschód.
Książka ukazała się w serii Speculum, poświęconej nowym książkom niemieckich autorów dotyczących historii, kultury, gospodarki, społeczeństwu i polityce Niemiec, której celem jest wprowadzenie do polskiego obiegu intelektualnego problemów, wokół jakich toczy się debata publiczna w Niemczech.
Autor tej niewielkiej książki, będącej rozszerzoną wersją artykułu o złożonych stosunkach wewnątrzniemieckich (opublikowanego w FAZ w 2022 roku) jest profesorem literatury niemieckiej na Uniwersytecie w Lipsku, niemniej jego rozważania dotyczą nie tyle literatury (choć i o niej jest mowa), ile sytuacji społeczno-politycznej powstałej na terenach byłej NRD. Konkretnie: obecnym stosunkom niemiecko-niemieckim, ukształtowanym po zjednoczeniu Niemiec w 1989 roku.
W Polsce o tym prawie nic nie wiemy. Niektórym może utkwiło w pamięci stwierdzenie Güntera Grassa sprzed wielu lat, iż zjednoczenie Niemiec było błędem, co w Polsce odebrano jako herezję. Badania naukowe dotyczące zachodniego sąsiada dotyczyły raczej nie tyle skutków społecznych zjednoczenia Niemiec, co zjawisk charakterystycznych dla każdego pogranicza, np. wyludniania się obszarów przygranicznych zarówno po niemieckiej, jak i polskiej stronie.
O samym procesie scalania gospodarek niemieckich zupełnie nic nie wiemy – w 2019 roku w polskiej edycji Le Monde Diplomatique ukazał się na ten temat artykuł Racheli Knaebel i Pierre’a Rimberta*, pokazujący jak on przebiegał (dużo gorzej niż w Polsce). Opis życia we wschodnich Niemczech po zjednoczeniu doczekał się mniej niż skromnej literatury w języku polskim – co widać po zamieszczonej w książce bibliografii.
Książka Oschmanna – pisana nie tyle przez pryzmat uprawianej dyscypliny, co osoby uczestniczącej w zdarzeniach i odczuwającej na własnej skórze skutki tego zjednoczenia - stanowi bardzo cenną cegiełkę wzbogacającą wiedzę polskiego czytelnika o skutkach wydarzeń tego czasu w Niemczech i pole do porównań z tzw. transformacją w Polsce. Dla osób ze środowiska naukowego jest także obrazem patologii stosunków osobistych, naukowych i administracyjnych, jakie zapanowały na uczelniach Niemiec wschodnich.
Motywem przewodnim książki jest obraz skutków złączenia dwóch społeczeństw o różnym stopniu rozwoju, różnej historii, kulturze, różnych zasobach i zamożności oraz różnej mentalności, jaka się wytworzyła przez czas trwania NRD (np. prymat konsumpcji zbiorowej nad indywidualną). Skutki te są ciągle dotkliwe dla tzw. Ossi (pogardliwa nazwa mieszkańców wschodnich Niemiec), gdyż polegają na stygmatyzacji i wykluczaniu ich z dostępu do władzy, kariery zawodowej, pozbawiają szans, jakie mają mieszkańcy zachodnich Niemiec.
W dyskredytacji wykorzystuje się różne „argumenty”: ponoć gorsze wykształcenie, brak osiągnięć w każdej dziedzinie, a nawet inne brzmienie języka (dialekt saksoński stygmatyzuje najbardziej – uznaje się go za język ludzi niewykształconych). Za tym idą oczywiście niższe wynagrodzenia dla pochodzących z Niemiec wschodnich.
Dyskredytacja dotyczy także instytucji i miast: Drezna, Lipska czy Weimaru, a także pięciu krajów związkowych, którym przypięto łatkę, z której wynika, iż wszyscy stamtąd byli w Stasi, wszyscy byli na dopingu, wszyscy mówią dialektem saksońskim i wszyscy są nazistami. Czyli Wschód należy postrzegać jako patologię: każdy jego mieszkaniec jest słaby, tchórzliwy, brzydki, głupi, leniwy, radykalny i nieudolny. Normą jest Zachód.
Na wschodzie Niemiec stworzono społeczeństwo klasowe zorganizowane według kryterium pochodzenia – pisze autor. Niemcy zachodni first, moralność second. Za tym idzie ciągle obecny wstyd z racji pochodzenia – ale tylko w obrębie zjednoczonych Niemiec. Poza Niemcami nikt nie dokonuje takich rozróżnień – Niemcem wschodnim jest się tylko w Niemczech.
Te nierówności są utrwalane obsadzaniem ważnych stanowisk przez Niemców zachodnich (nawet liderzy partii AfD pochodzą stamtąd, choć mieszkają obecnie na wschodzie) – kto pochodzi z Niemiec wschodnich nie ma szans na wejście do elity władzy i intelektualnej, te bowiem rekrutują się ze swojego, dobrze „okopanego” grona, czyli „mądrzejszego” Zachodu. Betonowanie struktury społecznej przez Niemców zachodnich zapewniają także media, będące prawie całkowicie w rękach kuratorów z zachodu kraju.
„Wschód” – jak pisze Oschmann – ewidentnie nie jest już stroną świata, lecz mianem tego, co zasadniczo zacofane, pozbawione kultury, barbarzyńskie. Negatywne przypisywania i skojarzenia płynnie znalazły kontynuację po II wojnie światowej w określeniach: „strefa wschodnia”, „blok wschodni”, i Europa Wschodnia, a także w pogardliwych uwagach Adenauera, że za Kassel zaczyna się „Wołoszczyzna”, a w okolicach Magdenburga „Azja”, w tak zwanych dowcipach o Polakach, a wreszcie w neologizmie „Ossi”- listę nacechowanych pejoratywnie pojęć i obrazów można by dowolnie wydłużać. Ostatecznie wszystkie słowa zawierające cząstkę „Ost” stały się skażone i bezużyteczne”.
Dla polskiego, czyli jeszcze bardziej wschodniego czytelnika, wielce to ciekawa i pouczająca książka, skłaniająca do refleksji szerszych niż opisywane przez autora.
Anna Leszkowska
Jak niemiecki Zachód wymyślił swój Wschód, Dirk Oschmann, Instytut Zachodni, Poznań, 2024, s.149
*https://monde-diplomatique.pl/niemcy-wschodnie-historia-zaboru/
Nowy tom felietonów Witolda Modzelewskiego
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 129
Ukazał się jedenasty tom z serii wydawniczej „Polska-Rosja” autorstwa Witolda Modzelewskiego będący zbiorem rozważań na temat historii polsko-rosyjskiej - Polska-Rosja. Koniec „naszej wojny”.
Niekonwencjonalne i odważne tezy autora, poparte unikatową wiedzą historyczną i politologiczną sprawiają, że jego publicystyka jest czymś wyjątkowym, dalekim od obowiązujących obecnie norm poprawności politycznej narzucanej przez światowe przywództwo.
Poprzednie tomy były kilkukrotnie wznawiane i cieszą się do dziś zainteresowaniem tych, którzy cenią myśl niepokorną, wolną od aktualnej poprawności i dystansującą się od wojennej propagandy – w imię obrony interesów Polaków i naszego Państwa.
Polska-Rosja. Koniec „naszej wojny”, Witold Modzelewski, Wydawnictwo Instytutu Studiów Podatkowych, Warszawa 2024, s. 334
Jak to się stało?
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 137
Fundacja Oratio Recta wydała książkę Elizy Sarnacka-Mahoney pt. Jak to się stało? Ameryka po wyborach.
Autorka – dziennikarka i pisarka związana z mediami w Polsce i w USA - komentując społeczne i polityczne zawiłości życia w USA, nie ukrywa swoich politycznych sympatii i emocji. W tekstach dotyczących ostatniej kampanii prezydenckiej w USA kreśli portrety kandydatów i ich wyborców, ujawnia kulisy partyjnych konwencji, śledzi wątek polonijny, poszukując odpowiedzi na istotne pytania: co przygotowało grunt pod zwycięstwo Donalda Trumpa i dlaczego to zasadniczo zmienia amerykańską politykę.
Pokazując historyczne uwarunkowania opisywanych zdarzeń, dokonuje analizy „amerykańskiej duszy” i politycznych wyborów Amerykanów. Odpowiada też na pytanie, dlaczego Amerykanie, mając okazję wybrać nową osobę na prezydenta, postawili na tego, kogo już znali. Przygląda się kryzysowi zdrowia psychicznego i kryzysowi męskości tak drastycznie ujawnionemu w wyborach, kryzysowi edukacji, epidemii uzależnień, biedzie i bezdomności. Dowodzi, iż u podłoża tych i innych problemów leżą zadawnione podziały polityczne, ale i przeciwstawne siły kulturowe i ideologiczne, które targały USA od ich zarania, a obecnie wręcz je rozszarpują. Wyjaśnia, dlaczego największym wrogiem Ameryki jest dziś ona sama i jakich potrzebuje rozwiązań, by się obronić.
Jak to się stało? Ameryka po wyborach, Eliza Sarnacka-Mahoney, Fundacja Oratio Recta, Warszawa 2024, s.369