Zimna wojna okiem Amerykanina
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 2
Wydawnictwo RM wydało książkę Johna Lewisa Gaddisa – historyka i pisarza – poświęconą zimnej wojnie w tłumaczeniu Bartłomieja Pietrzyka – Zimna wojna.
Jej genezą są doświadczenia autora jako wykładowcy akademickiego na uniwersytecie Yale – zetknięcie się z brakiem wiedzy studentów o tym nieodległym, półwiecznym prawie okresie historycznym, który powinni dobrze pamiętać rodzice i dziadkowie dzisiejszych studiujących.
Jak pisze Gaddis – książka jest w związku z tym przeznaczona głównie dla młodego pokolenia, ale ma nadzieję, że ludzie, którzy sami doświadczyli zimnej wojny, również znajdą w niej coś dla siebie. Zwłaszcza, że podczas ziemnej wojny trudno było się dowiedzieć, co się dzieje i dopiero po jej zakończeniu, kiedy zaczęto otwierać archiwa państwowe obraz tego okresu staje się coraz pełniejszy.
Książka zatem nie jest dziełem oryginalnym – podkreśla autor. Nie ma w niej również doszukiwania się w zimnej wojnie korzeni takich zjawisk jak globalizacja, czystki etniczne, ekstremizm religijny, terroryzm czy rewolucja informacyjne. Nie wnosi też ona żadnego wkładu w teorie stosunków międzynarodowych.
Jest to typowa książka popularyzatorska (acz z obszerną bibliografią), pisana – choć przez historyka specjalizującego się w zimnej wojnie - jednak z pozycji amerykańskiej, o czym polski czytelnik nie powinien zapominać podczas tej ciekawej lektury. (al.)
Zimna wojna, John Lewis Gaddis, Wydawnictwo RM, Warszawa 2005, s. 352, cena 59,99 zł.
Proces norymberski
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 0
Wydawnictwo RM – w serii Sekrety historii - po raz czwarty wydało Proces norymberski - książkę Joe’go J. Heydeckera i Johannesa Leeba dokumentującą główny proces norymberski, jaki się odbył przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym w dniach 20.11.45 – 1.10.46.
Książkę, wydaną po raz pierwszy w 1958 roku (obecna wersja, uaktualniona pochodzi z 2003 roku) i uchodzącą za jedną z najważniejszych opisujących ów proces, przetłumaczył Marek Zeller.
Jak pisze niemiecki historyk Eugen Kogon w Uwadze wstępnej do opasłego tomu (680 stron!),książka ta spełnia podwójne zadanie: uczy o najtrudniejszym okresie najnowszej historii Niemiec, czyli narodowym socjalizmie oraz pokazuje proces poskramiania przemocy przez prawo.
Proces norymberski, mający doniosłe znaczenie historyczne, był gigantycznym przedsięwzięciem nie tylko politycznym, ale prawnym, dokumentacyjnym i organizacyjnym – alianci, którzy pokonali Niemcy przygotowali na moment kapitulacji listy z nazwiskami miliona poszukiwanych osób! Spośród tego miliona tylko 21 osób znalazło się na ławie oskarżonych w głównym procesie. (Poza nim, w latach 1946 – 1949 przed amerykańskimi trybunałami wojskowymi toczyło się jeszcze 12 procesów przeciwko oskarżonym przestępcom wojennym tzw. drugiego stopnia: lekarzy, prawników*, ministerstw, wyższego dowództwa, dowódców na Bałkanach, SS-WVHA, koncernów IG-Farben, Kruppa, przemysłowca Flicka, feldmarszałka Milcha, organizacji nazistowskich zajmujących się programami rasowymi RUSHA, czy Einsatzgruppen). Podczas 13 procesów, na ławie oskarżonych w Norymberdze zasiadło 199 oskarżonych, z których 38 uniewinniono.
Jak piszą autorzy książki, jest ona próbą udostępnienia czytelnikom materiałów z procesu norymberskiego w przystępnej formie. Pełny protokół postępowania sądowego obejmuje 42 tomy – 27 104 strony druku. Dochodzą do tego dziesiątki tysięcy stron rękopisów i maszynopisów, zawierających relacje niedostępne lub jeszcze nie napisane w czasie trwania przewodu sądowego.
Autorzy podkreślają, iż wszystko w ich relacji z procesu zostało udokumentowane i sprawdzone – nie tylko przestudiowali materiały z procesu i właściwą literaturę, ale i odbyli liczne podróże w celu dotarcia do źródeł i archiwów. Odwiedzili uczestników procesu – adwokatów, świadków, personel sądowy i więzienny, dotarli do starych taśm z nagranymi na sali sądowej wystąpieniami i wykorzystali niepublikowane dotychczas akta z przesłuchań. Ujawniono także najnowszy stan wiedzy dotyczący procesu (m.in. tajne narady sędziów w sprawie sentencji wyroków). Są zatem przekonani, że uczynili wszystko, co służy beznamiętnemu i rzetelnemu przedstawieniu nagich faktów, by wyrok sądu mógł się spotkać z indywidualną oceną czytelnika.
Książka posiada cenne aneksy: deklarację moskiewską, akt oskarżenia, kalendarz wydarzeń oraz obszerną bibliografię, a także indeks nazwisk. Autorzy – mimo pokusy, aby część wstrząsających dokumentów dołączyć do książki w brzmieniu dosłownym – zrezygnowali z tego pomysłu, m.in. z powodów objętościowych książki. Pominęli też zagadnienia marginesowe, by pozostać przy głównym nurcie wydarzeń polityczno-historycznych.
Sumiennie też przestrzegali zasady, aby zabiegi skracające (nieodzowne w uwagi na spójność książki) nie naruszały sensu i treści cytatów, i aby nie zostały zachwiane proporcje między oskarżeniem a obroną. Było to ważne, aby Niemcy nie uznawali, że proces był zemstą zwycięzców nad pokonanymi, ale był procesem uczciwym, nawet jeśli zdarzyły się błędne orzeczenia. Trybunał bowiem nie zdecydował się na ryczałtowe potępienie organizacji nazistowskich, oszczędzając tym samym miliony niemieckich sympatyków reżimu – piszą autorzy.(al.)
• O prawnikach w nazistowskich Niemczech pisaliśmy w SN Nr 6-7/25 – Nazistowscy prawnicy
Proces norymberski, Joe J. Heydecker, Johannes Leeb, Wydawnictwo RM, wyd. czwarte, Warszawa 2025, s. 680, cena 69,99 zł.
Bestseller z historii techniki wojskowej
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 0
Gdyby patrzeć na liczne wznowienia książek przez różne oficyny wydawnicze, pierwszeństwo zapewne miałyby poradniki i literatura piękna. Jednak książka Richarda Ogorkiewicza Czołgi. Sto lat historii – temu stwierdzeniu przeczy - Wydawnictwo RM właśnie wydało ją po raz szósty! I pewnie nie jest to skutek politycznych wezwań do militaryzacji społeczeństwa, ani zwiększonego zainteresowania studiami technicznymi (bo takiego nie ma) – popularności książki należy chyba upatrywać w jej wysokim poziomie merytorycznym – dziś rzadko spotykanym, chyba że w dobrej literaturze naukowej (której coraz mniej) oraz … świetnym piórze i talencie popularyzatorskim.
Jak wielką pracę w napisanie historii czołgów włożył autor czytamy na wstępie: „Książka ta stanowi owoc kilkuletnich studiów nad ewolucją czołgów, w trakcie których korzystałem z pomocy i moralnego wsparcia wielu osób”. Jak wielu i o jakiej wiedzy przedmiotu – widać z długiej listy nazwisk ludzi którzy przyczynili się do rozwoju techniki, co stanowi znakomitą rekomendację jakości dzieła, nie wspominając o kwalifikacjach samego autora - znanego na świecie specjalisty od broni pancernej, profesora w Royal Military College of Science. (Richard Ogorkiewicz, rodem z Bydgoszczy, był m.in. członkiem Rady Naukowej ds. Obronności w brytyjskim ministerstwie obrony w latach 1872-2006).
W książce pokazany jest proces powstawania czołgu oraz jego debiut bojowy podczas I wojny światowej, okres utraty zainteresowania te bronią oraz jej renesans w miarę rozwoju techniki uzbrojenia. Coraz większe możliwości czołgów sprawiły – pisze autor – że stały się one najważniejszym elementem zmechanizowanych formacji wojskowych. Taka sytuacja trwała do końca II wojny światowej, kiedy wojska pancerne miały decydujący wpływ na zwycięstwa w bitwach. Czołgi były wówczas podstawą sił zbrojnych wszystkich państw, a Związek Radziecki, USA, Wielka Brytania i Niemcy były ich głównymi producentami.
Opowieść dokumentalna o czołgach nie kończy się jednak na latach wojennych – autor pokazuje rozwój czołgów w okresie zimnej wojny, także poza Europą i USA, a dalej prowadzi czytelnika do czasów współczesnych. W „Dodatku” zamieszczonym na końcu książki przedstawia ogólny opis rozwoju dział czołgowych i napędów, mobilności pojazdów, a także kwestii bezpieczeństwa załóg czołgów. Dla entuzjastów techniki wojskowej szczególnie ciekawe mogą też być obszerne przypisy oraz ilustracje.
Sam autor tak charakteryzuje swoje dzieło: „W tej książce poruszyłem wiele tematów, a jednak nie pretendowałem do stworzenia wyczerpującego kompendium. W związku z tym w istocie zająłem się tylko najważniejszymi i najciekawszymi typami czołgów, jakie do tej pory skonstruowano. Podobnie ograniczyłem się do zaledwie napomknienia o wielkich bitwach i operacjach militarnych z udziałem czołgów, gdyż szczegółowy opis tych batalii wykraczałby poza ramy tego opracowania”.(al)
Czołgi. 100 lat historii, Richard Ogorkiewicz, Wydawnictwo RM, wyd. VI, 2025, s. 360, cena 59,99 zł.
Krótka historia informatyki
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 224
Wydawnictwo RM wydało w serii Krótka historia książkę Ryszarda Tadeusiewicza pt. Informatyka.
Jest to już jej trzecie wydanie w ciągu dwóch lat, co wskazuje i na potrzeby społeczne poszerzania wiedzy z tej dziedziny, i na wartość edukacyjną książki, napisanej lekkim piórem wybitnego popularyzatora nauki, jakim jest autor.
Popularyzacją informatyki prof. Ryszard Tadeusiewicz – członek honorowy Polskiego Towarzystwa Informatycznego - zajmuje się od lat. Dość wspomnieć, że w 2011 roku z jego inicjatywy i pod jego redakcją PTI wydało chyba pierwszą na polskim rynku książkę o historii informatyki (pisaliśmy o niej w SN 8-9/2011 - Polska informatyka ma już historię).
W ślad za nią autor napisał już „swoją” historię tej dziedziny, składającą się z ponad trzydziestu felietonów i krótkich artykułów dotyczących tak sprzętu informatycznego, jak i jego oprogramowania oraz ludzi, którzy odegrali wielką rolę w rozwoju informatyki. Począwszy od wyjaśnienia, czym jest informatyka, jakie były pierwsze maszyny liczące (w tym polskie komputery), jak powstały komputery osobiste i pierwsze oprogramowania, po rozwój Internetu oraz oceny jego przydatności w życiu codziennym.
To książka, po którą może – a może i powinien? - sięgnąć każdy – nawet ten nie obyty z informatyką i jej językiem. Interesujące fakty, ciekawostki, łatwe w zrozumieniu zagadnienia naukowe i techniczne, wartka narracja, wzorowa polszczyzna i erudycja autora sprawiają, iż wiedza o tej nowej nauce i technologiach „sama wchodzi do głowy”. (al.)
Informatyka. Krótka historia, Ryszard Tadeusiewicz, Wydawnictwo RM, wyd. III, Warszawa 2025, s.271, cena 49,99 zł.
Eksmisja z Kontinentalu
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 265
Radu Jude, rumuński reżyser, znany m.in. z filmu „Nie obiecujcie sobie zbyt wiele po końcu świata”, po raz kolejny zajął się nierównościami społecznymi, jakie tworzy drapieżny kapitalizm i jak odczłowiecza relacje międzyludzkie.
Akcja filmu Kontinental’25 związana jest z problemem błędnego koła: bezdomności i braku pracy. Choć reżyser pokazuje Rumunię (Kluż, Transylwania), to przecież te „obrazki” aż nadto dobrze znamy z Polski – zwłaszcza po 89 roku. Brak pracy – brak dochodów – długi – eksmisja na bruk, bo władze państwa nie tworzą polityki socjalnej, a losy najbiedniejszych i bezradnych, często chorych lub uzależnionych od alkoholu nikogo nie obchodzą.
Reżyser ten problem pokazuje od strony osoby najmniej nim dotkniętej – dobrze sytuowanej komorniczki, która po tragicznej interwencji ma wyrzuty sumienia i próbuje sobie jakoś z nimi poradzić. Nie bardzo jej się to udaje – zwłaszcza, że wykonując ten trudny społecznie zawód, porusza się w dzisiejszych odczłowieczonych i formalnych schematach rutynowo: eksmisja do noclegowni (przy pomocy czterech(!) żandarmów – wobec starszego, schorowanego człowieka). Swoje sumienie „zasypuje” m.in. przekazanymi pieniędzmi dla biednych, ale … wirtualnie, nie godząc się na kontakt z nimi. Czynem tym i przypadkowym seksualnym spotkaniem poprawia swoje samopoczucie psychiczne i podnosi ego.
Ten główny wątek to obraz dzisiejszego społeczeństwa, ludzi egzystujących w świecie cyfrowym dzięki smartfonom, z których czerpią wiedzę z odpowiednio spreparowanych informacji różnej maści PR-owców. Bez osobistego kontaktu z drugim człowiekiem.
Ale jest druga strona, od której film się zaczyna: to przeklinający (od wulgaryzmów reżyser nie stroni…), zaniedbany, brudny mężczyzna zbierający jakieś odpadki i żebrzący o pracę, albo pieniądze. Jest traktowany jak ludzki śmieć (jak się okazuje to były znany sportowiec – takie przypadki też znamy z Polski po 89 roku). Nie ma prawa przebywać nawet w jakiejś piwnicy, gdzie nikomu nie przeszkadza, bowiem budynek ma być zburzony z powodu budowy w tym miejscu luksusowego hotelu „Kontinental”). Nie ma prawa przebywać nigdzie w tym schludnym, zamożnym społeczeństwie. Nikogo jego los nie wzrusza – państwo nie działa, kościół – służy – jak zwykle – modlitwą. I cytatami z Ewangelii, które dobrze oddają istotę jego pomocy potrzebującym: „kto ma, temu będzie dane, a kto nie ma - nawet to co ma będzie mu odebrane”.
Wątków w tym filmie jest więcej – poza ciągle żywymi nacjonalizmami (a pamiętajmy, że to Transylwania – kraina węgiersko-rumuńsko-niemiecka), także patodeweloperka, znana u nas pod nazwą polskich obozów mieszkaniowych (w Rumunii – jako budownictwo chińskie). Budownictwo bez ładu i składu, niszczące relacje międzyludzkie i rujnujące krajobraz, ale nie rozwiązujące problemu mieszkań dla bezdomnych. Wątek zniszczonego krajobrazu Rumunii widocznie mocno jest odczuwany przez reżysera, bo to kolejny po „Nie obiecujcie sobie zbyt wiele po końcu świata” film, w którym kamera pokazuje całą brzydotę świata, jaką sobie tworzymy.
A z ciekawostek - film został nakręcony w zaledwie 10 dni przy użyciu iPhone’a, co pokazuje, że środki techniczne przestają być istotne, ważne jest co ma do powiedzenia ten, który ich używa.
Anna Leszkowska
Kontinental’25 w kinach od 3.10.25
Dystrybutor – Aurora Films
Stan wyjątkowy
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 324
„Kłamstwo może przemierzyć pół świata zanim prawda założy buty” – to powiedzenie Marka Twaina jest mottem nowego filmu czeskiego mistrza komedii Jana Hřebejka - „Stan wyjątkowy”.

To ostra satyra na media, ale i społeczeństwo, które zbyt łatwo (z lenistwa? niewiedzy?) ulega dezinformacji, przyjmując fake newsy za prawdę.
Główna fabuła filmu dotyczy dziennikarza, Karela Berana (Ondřej Vetchý) - doświadczonego radiowca, który pracuje jako korespondent zagraniczny w jednym z państw arabskich o nazwie Kambur, gdzie mają odbyć się wybory decydujące o przyszłości kraju. Pomimo, że sytuacja na miejscu robi się coraz bardziej napięta, dziennikarz, kiedy docierają do niego pogłoski o niewierności jego partnerki, porzuca swoje obowiązki i nagle wraca do Pragi.
W tym czasie w Kamburze wybucha rewolucja, a redakcja oczekuje korespondencji z miejsca walk i tutaj zaczyna się „zabawa” (odległość z Pragi do Kamburu to ponad 2 tys. km). Dziennikarz musi dokonać wyboru: praca czy sprawy osobiste. Osobowość samca alfa i wiedza godna artysty efektów dźwiękowych a przy tym niezwykła kreatywność i odwaga pozwalają mu zachować pracę (i wiarygodność redakcji, nie mówiąc o jej popularności) i uratować związek. Ale trzeba za to zapłacić określoną cenę. Jaką? – o tym traktuje nie tylko ta część fabuły, ale i równoległa, poboczna, związana z życiem zwykłych ludzi (m.in. szkołą) i… migrantami.
Pytania, jakie stawia reżyser pokazując zwariowaną komedię z nieprawdopodobnymi zwrotami akcji, to pytania jakie coraz częściej wszyscy chyba sobie zadajemy: czy istnieje etyka dziennikarska, czy w imię zysku można posługiwać się mistyfikacją i oszustwem, czy niedouczeni dziennikarze (ale i naukowcy, bo tej warstwy reżyser też nie pominął) mają prawo pouczać i nauczać ludzi, sami nie mając odpowiednich kwalifikacji lub cynicznie wykorzystując dla własnego dobra swoją pozycję zawodową? Czy dla osobistych korzyści można posługiwać się kłamstwem? Czy jest granica mitomanii zawodowej?
Wiele w tym filmie prawdy nie tylko o zawodzie dziennikarza (który w dobie mediów korporacyjnych de facto już nie istnieje – reżyser umieszcza go w „magazynie zużytych mebli”), ale i społeczeństwie. Zresztą jak można odróżnić dzisiaj prawdę od fałszu?
„Prawda jest tylko jedna – mówi jedna z bohaterek filmu – poparta autoryzowanymi faktami, zredagowanymi artykułami i wiedzą czerpaną ze sprawdzonych źródeł przez profesjonalnych dziennikarzy – po to mamy media publiczne”, ale inna dodaje: „mówienie prawdy jest niebezpieczne – tylko naukowcy i radio mogą sobie na to pozwolić”. Mówią ją jednak dzieci podczas jubileuszu szkoły (korzystając z informacji w sieci), a jej dyrektor, upomniany przez sponsorkę uroczystości za tę odwagę stwierdza, że nauczyciele nie mają wpływu na niewygodne opinie młodzieży, gdyż „stracili nad nimi kontrolę. Już nie wiadomo kto i co im mówi”.
Mimo tej pesymistycznej oceny, film kończy się dydaktyczną piosenką dającą pewną nadzieję na uzdrowienie świata: póki ma się czyste ręce, wystarczy bronić prawdy, zdecydować się, w jaką grę się gra.
Anna Leszkowska
"Stan wyjątkowy" w kinach od 25 lipca.
Dystrybutor - Aurora Films
