Medycyna estetyczna to jedna z najnowszych dziedzin medycyny; na razie umiejętność, nie specjalizacja, ale...
Medycyna estetyczna ma na celu tworzenie i odtwarzanie równowagi psychofizycznej człowieka. Mówiąc prościej: pomaga tym, którzy ze swoim wyglądem czują się źle. Jest to medycyna jakości życia, a jej zabiegom poddają się ludzie zdrowi, często jednak z chorą duszą.
Z dr. med. Andrzejem Ignaciukiem, twórcą Podyplomowej Szkoły Medycyny Estetycznej i Poradni Medycyny Estetycznej w Warszawie rozmawia Justyna Hofman-Wiśniewska.
- Medycyna estetyczna to kolejna dziedzina walki ze starzeniem się, walki o... wieczną młodość?
- Aż tak dobrze to nie ma. Wiecznej młodości w wyglądzie osiągnąć się na razie żadnymi metodami nie da. Natomiast, wieczna młodość duchowa zależy tylko od nas. I - należy o tym zawsze pamiętać: przekłada się na wygląd! Człowiek radosny, pogodny, zadowolony z reguły wygląda młodziej niż jego metryka.
Medycyna estetyczna jest młodą dziedziną medycyny, jest dziedziną interdyscyplinarną - czerpie i zazębia się z dermatologią, interną, chirurgią plastyczną, endokrynologią, kardiologią itd. Jest to dziedzina prewencyjna, potem dopiero korekcyjna. Najpierw lekarze uczą pacjenta poznania i zaakceptowania tego, co odziedziczył jako strukturę fizyczną - jak ją chronić i o nią dbać. Potem dopiero rozmawiamy o tym, co można poprawić czy zmienić. Tu trzeba wyraźnie powiedzieć, że nie jesteśmy cudotwórcami i w naszych rękach brzydkie kaczątko nie zamieni się w łabędzia. Możemy sprawić, że stanie się interesujące. A to już dużo. W fazie korekcyjnej program przewiduje posługiwanie się wyłącznie oficjalnie uznanymi metodami i technikami lekarskimi, chirurgicznymi, fizykoterapeutycznymi, uzdrowiskowymi oraz kosmetycznymi.
- Z krótkich nóg nie zrobi Pan nóg do szyi?
- Nie. Jeżeli ktoś z tymi krótkimi nogami nauczy się ładnie poruszać, to nogi w ogólnym wrażeniu znikną. Pomagamy wyeksponować to, co ładne i tuszować to, co szpeci. Tu przychodzą inni pacjenci niż ci, którzy w gabinetach chirurgii plastycznej chcą skorygować wygląd nosa, ust czy uszu. Na całym świecie obecnie zmniejsza się liczba zabiegów chirurgii plastycznej w stosunku do nieustannie rosnącej liczby zabiegów z zakresu medycyny estetycznej. Medycyna estetyczna jest bezpieczniejsza, uzyskany efekt nie musi być efektem na stałe, zabieg nie powoduje wyłączenia z życia na pewien czas. Pacjenci przychodzący tu po raz pierwszy, zwykle po czterdziestce, wołają: zróbmy tak, żeby do końca życia było dobrze! Nie, bo nikt dzisiaj nie wie, czy za dziesięć lat z tym, co zrobiliśmy dzisiaj będzie się sobie podobał. I to się potwierdza. Oczywiście, liczba zabiegów zwiększa się wraz z metryką, jest też coraz większa ich efektywność, bo wchodzą coraz nowsze technologie, sprzęt, preparaty. Medycyna estetyczna rozwija się bardzo dynamicznie.
- Poprawa urody przestała być tematem tabu? Zmienia się coś wreszcie w obyczajowości i jest coraz mniej rzeczy, do których ludzie wstydzą się przyznać...
- Oczywiście. Gdy w 1993 - 94 roku zaczynałem zabiegi, to był to temat tabu. O tym się nie mówiło, a jeżeli to po cichu. Wstyd było się przyznać, że poddało się zabiegom upiększającym. Teraz to jest akceptowane podobnie, jak wybielanie zębów.
- Pacjenci to głównie ludzie od czterdziestki w górę? Głównie kobiety, ale - podobno - także coraz częściej i mężczyźni?
- Przychodzą kobiety, przychodzą mężczyźni, głównie ze środowisk inteligenckich, osoby średnio i dobrze zarabiające. Mało: przychodzi coraz więcej par.
- Z jakiego kręgu zawodowego?
- Nie dominuje żaden. Dużo jest przedstawicieli wolnych zawodów...
- Aktorów?
- Tak, ale to akurat nie są najlepsi pacjenci. Sporo przychodzi przedsiębiorców, biznesmenów...
- A politycy?
- Nie, miałem może kilku pacjentów z tych kręgów.
- Jakie zabiegi są wykonywane najczęściej?
- Związane z twarzą. I z sylwetką. Zmarszczki, zaburzenia owalu twarzy, przebarwienia, cera naczyniowa - to najczęściej.
- Zmarszczek się nie nosi w żadnym wieku?
- No, jest moda na młodość i tylko młodość. Jednak zmarszczki to nie tylko sprawa odmłodzenia. Niektóre zmarszczki dają informację o typie człowieka. I to tę nie najciekawszą. Niektóre też zdecydowanie postarzają. A nikt nie chce być postrzegany jako osoba 55 czy 60-letnia, woli być widziany jako osoba 40-letnia.
- Czy są pacjenci, którzy nieustannie by coś zmieniali?
- Oczywiście. Tak samo, jak są ludzie, którzy by niemalże nieustannie jedli. Smakosze. Jako lekarze odpowiedzialni za to, co robimy, nie wykonujemy wszystkiego, czego pacjent sobie zażyczy. Jeżeli mu to nie odpowiada, może pójść do innego gabinetu, może tam mu ten zabieg, którego pragnie, zrobią. To już jego decyzja. Umiejętność spojrzenia na siebie pod kątem, że to czy tamto mi się nie podoba, więc bym zmienił, musi być oparta na realiach, nie na marzeniach. I rozsądku. Można zrobić z siebie lalkę Barbie... Trzeba też pamiętać o tym, że twarz, ze swoimi niedoskonałościami, to także własna osobowość. Nie jest więc to wszystko takie proste.
- Te zmiany, tę dbałość o wygląd wymuszają też stojący nam za plecami młodzi ludzie?
- Świat oszalał na punkcie młodości. I nie ma sensu z tym walczyć. Należy się temu reżimowi jakoś poddać, ale rozsądnie i nie bezkrytycznie.
- Z 50-letniej pani nie da się zrobić trzydziestki!
- Ale można zrobić zadbaną - powiedzmy - czterdziestkę, o wyglądzie pogodnym, zachęcającym do kontaktów.
- Czy ta walka ze starzeniem się nie osiąga już poziomu jakiegoś absurdu?
- Jest w tym jakaś przesada - to prawda. Ale w naszym kraju o jakich ludziach się mówi? Jakich ludzi się pokazuje? Młodych. Rozsądna jest walka z przedwczesną starością, przedwczesnym starzeniem się. Podczas wizyty w gabinecie medycyny estetycznej ocenia się stopień zestarzenia poprzez zdolności intelektualne, pamięć, wydolność fizyczną, stan hormonalny. I zdarza się, że dana osoba ma 40 lat, ale z naszej diagnostyki wynika, że ma ich 50, bo tyle ma jej organizm. Najczęściej za ten stan ona sama odpowiada, prowadząc niehigieniczny, niezdrowy styl życia. Na przykład, bardzo niszczący jest stres. Wszyscy o tym wiemy, ale nie uczymy się z nim sobie radzić. A stres na wyglądzie odbija się natychmiast! I to bardzo niekorzystnie. Niektóre zmiany zostają w postaci choćby zmarszczek deformujących czy wypaczających wygląd. Nadając twarzy np., wyraz ustawicznego smutku czy zmęczenia. Ta osoba wcale nie jest smutna, ale rysy twarzy naznaczone zmarszczkami narzucają taki sposób jej postrzegania.
- Są ludzie, którzy potrafią nosić swoje zmarszczki...
- Tak. Nie da się wszystkich zmarszczek zlikwidować, ale są zmarszczki tworzące negatywny wizerunek danej osoby. I to można skorygować.
- Pacjent w Pana gabinecie spowiada się niemal z całego swojego życia. Wierzy Pan zawsze w to, co mówi?
- Wierzę umiarkowanie. Pamiętajmy, że do mnie przychodzą ludzie zdrowi. Ich styl życia widzę na ich twarzach, w ich sylwetce, sposobie poruszania się. Niezależnie od tego, co mówią. A pacjenci z reguły chcą, żeby nie tyle oni sami wydali mi się ładniejsi, ale i ich rodzina lepsza. Pacjentki mówią: mam 40 lat i na tyle wyglądam, ale moja mama ma 60 i wygląda najwyżej na 45. Albo: ja to nie mam wykształcenia, ale moja córka!
Twarz, sylwetka, ogólny wygląd określają człowieka. Są ludzie lepiej pogodzeni z tym, jacy są i tacy, którzy nie potrafią się godzić z gąbczastą skórą, zniekształconym owalem twarzy itp. I zawsze ci, którzy są pogodniejsi, którzy lepiej znoszą życie, młodziej wyglądają. Co nie znaczy, że nie przychodzą tutaj czegoś w swoim wyglądzie poprawić.
- Cały program walki o wygląd to program walki ze starzeniem się?
- Głównie, ale nie tylko. Przychodzą tutaj także kobiety ze zniszczoną skórą przez nadmierne opalanie się, przez nadmiar używek itp. Oferujemy różnego rodzaju zabiegi, przedtem zawsze pacjenta dokładnie diagnozujemy. Proponujemy obiektywną metodę badania stanu skóry, która polega na diagnostyce instrumentalnej, a więc przy pomocy specjalnej aparatury sprawdzamy stopień jej nawilżenia i natłuszczenia, elastyczność oraz zawartość barwników. Metodą ultrasonografii badamy poziom podskórnej tkanki tłuszczowej i jej lokalne przerosty, co jest istotne np. przy cellulicie. Sprawdzamy też poziom wolnych rodników we krwi, wyznaczamy potencjał antyrodnikowy organizmu. Oceniamy sylwetkę ciała oraz robimy analizę grubości tkanki tłuszczowej. Zapewniamy także badanie podoskopowe polegające na badaniu postawy z diagnostyką obciążenia stóp. I, naturalnie, przeprowadzamy dość szczegółowy wywiad dietetyczny i kosmetologiczny.
- A jak walczyć o ten wygląd?
- Trzeba tak żyć, by wyglądać i czuć się przynajmniej na tyle lat, ile ich mamy w metryce. A najlepiej ciut młodziej. Trzeba żyć higienicznie, nie ulegać wszystkim nowinkom, modom, trendom, kosmetykom. Lekarz medycyny estetycznej jest tu także dobrym doradcą. Konkretnie, jeśli chodzi o medycynę estetyczną, możemy przy pomocy mikrodermatochirurgii laserowej usunąć drobne i bezpieczne, czyli nienowotworowe, zmiany skórne, także drobne naczynia na twarzy i nogach, przebarwienia skóry, tatuaże, owłosienie na nogach.
W celu poprawienia wyglądu skóry posługujemy się różnego rodzaju peelingami chemicznymi. I, naturalnie, takimi metodami, jak mezoterapia, dzięki której niechirurgicznie można poprawić kondycję i wygląd skóry.
- Mezoterapia to wstrzykiwanie substancji leczniczej pod skórę?
- Tak, małych dawek w miejsca chorobowo zmienione. Dobre rezultaty uzyskuje się w zapobieganiu starzeniu się skóry, wypadaniu włosów i powstawaniu cellulitu dzięki dostarczaniu substancji odżywczych za pomocą zastrzyków śródskórnych w odpowiednie miejsca, takie jak twarz, szyja, dekolt, skóra owłosiona głowy, pośladki, uda, brzuch. Zabiegi wykonuje lekarz za pomocą odpowiednio dobranej igły i strzykawki lub specjalnego pistoletu. W mezoterapii używa się sterylnych roztworów do iniekcji, które zawierają substancje rewitalizujące i regenerujące. Substancje te są odpowiednio dobierane do rodzaju zabiegu i potrzeb pacjenta. Śródskórne wprowadzenie substancji odżywczych gwarantuje szybkie i widoczne efekty korekcji zmarszczek, poprawy kondycji włosów i gładkości ciała.
Korekcji zmarszczek mimicznych można dokonać za pomocą botoxu, toksyny botulinowej. Zmarszczki głębokie można skorygować stosując tzw. fillery, czyli wypełniacze produkowane na bazie kwasu hialuronowego.
- W medycynie estetycznej stosuje się też kosmetyki?
- Oczywiście. Tzw. kosmofarmaceutyki, czyli żele, kremy, olejki, maseczki przygotowywane „na miarę" dla każdego pacjenta. Dzięki nim efekty można osiągnąć na dłużej, tylko zabiegi trzeba stosować regularnie.
- Na co powinien być szczególnie wyczulony pacjent udający się do gabinetu medycyny estetycznej?
- Na jakość usług i odpowiedzialność lekarzy. Czym ten lekarz się legitymuje? Słowem, czy posiada dyplom bądź certyfikat potwierdzający jego umiejętności.
- W 2002 roku stworzył Pan Podyplomową Szkołę Medycyny Estetycznej z Poradnią Medycyny Estetycznej, obecnie także Wyższą Szkołę Zawodową Kosmetyki i Pielęgnacji Zdrowia. Dla kogo są te dodatkowe studia?
- Podyplomowa Szkoła Medycyny Estetycznej jest wyłącznie dla lekarzy. Wyższa Szkoła Zawodowa Kosmetyki i Pielęgnacji Zdrowia dla lekarzy i stomatologów. Nigdzie na świecie, na razie, medycyna estetyczna nie jest specjalizacją medyczną. Jest umiejętnością. Aby tę umiejętność zdobyć, trzeba się gdzieś szkolić. W krajach Europy Zachodniej specjaliści medycyny estetycznej liczeni są już w tysiącach.
- A u nas?
- Obecnie ponad 200. Studia trwają dwa lata, kończą się egzaminem i obroną pracy. Sam skończyłem taką szkołę, dwukrotnie dłuższą, w Rzymie. To dało mi kręgosłup. Wszystko inne można już było na tym kośćcu dobudowywać. Pomyślałem więc o tym, by i inni lekarze mogli mieć taki „kręgosłup" tu, w Polsce. Na wykłady zapraszam specjalistów także z zagranicy, bo w kraju jeszcze zbyt wielu ich nie ma. Współpracujemy z Międzynarodową Szkołą Medycyny Estetycznej w Rzymie, Szkołą Medycyny Estetycznej w Hiszpanii, a także Międzynarodowym Stowarzyszeniem Medycyny Estetycznej (UIME) w Paryżu.
Oczywiście, są lekarze, którzy opanowali techniki, potrafią robić zabiegi, ale tu potrzebna jest jeszcze umiejętność przekazania swojej wiedzy innym. Na początku działalności szkoły było 20 - 30 słuchaczy. Teraz zgłasza się 200 lekarzy na 40 miejsc.
- Powstało właśnie Polskie Towarzystwo Medycyny Estetycznej i Antiaging...
- Przedtem była Sekcja Medycyny Estetycznej w Polskim Towarzystwie Lekarskim. PTME ma obecnie ponad 900 członków. Organizujemy kongresy cieszące się uznaniem - przyjeżdżają specjaliści z Włoch, Hiszpanii, Brazylii. Chcemy wymieniać się wiedzą, doświadczeniami, informacjami. Chcemy też organizować ogólnoświatową grupę ludzi pragnących tworzyć dobry wizerunek medycyny estetycznej. Oczywiście, są kraje, w których ten dobry wizerunek funkcjonuje, w których jest już określone, jakie wykształcenie winien mieć specjalista z dziedziny medycyny estetycznej.
Dziękuję za rozmowę.
oem software