W siedzibie Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego odbyła się 21 kwietnia 2015 debata na temat: Transatlantyckie partnerstwo w dziedzinie handlu i inwestycji. Jej organizatorami byli: PTE oraz Le Monde diplomatique - edycja polska przy wsparciu Fundacji im. Róży Luksemburg.
Dla uczestników spotkania przygotowano „ściągę” o TTIP - polskie wydanie opracowania Johna Hilary’ego - Transatlantyckie Partnerstwo w dziedzinie Handlu i Inwestycji. Fundament deregulacji, atak na miejsca pracy i kres demokracji.
Sesja pierwsza, prowadzona przez prof. Stanisława Rudolfa, wiceprezesa PTE, dotyczyła ekonomii politycznej wolnego handlu. Uczestnikami dyskusji panelowej byli: John Hilary (fundacja War on Want), prof. Leokadia Oręziak (SGH), Grzegorz Konat (Instytut Badań rynku Konsumpcji i Koniunktur) oraz Marcin Wojtalik (Instytut Globalnej Odpowiedzialności).
Wystąpienia paneli stów dotyczyły fundamentu deregulacji, ataku na miejsca pracy i kresu demokracji (J. Hilary), liberalizacji handlu międzynarodowego w interesie wielkich korporacji (L. Oręziak), mitu wolnego handlu (G. Konat) oraz końca państwa, jakie znamy (M. Wojtalik).
Zagraniczny gość spotkania, John Hilary, przedstawiając założenia Transatlantyckiego Partnerstwa w dziedzinie Handlu i Inwestycji - osławionego TTIP - oraz historię negocjacji tej umowy, podkreślał jej nieprzejrzystość i niedemokratyczny charakter, a także wątpliwe skutki gospodarcze, jakie miałaby przynieść dla USA i Europy. Pokazywał również obszary zagrożeń, jakich ona będzie dotyczyć: praw człowieka, bezrobocia, wyżywienia, środowiska naturalnego, usług publicznych, demokracji. I opisywał zasięg globalnego protestu przeciw TTIP, w efekcie którego Komisja Europejska zdecydowała się ujawnić część (nie najważniejszą) jej zapisów.
TTIP, postrzegane w kręgach pozarządowych jako gospodarcze NATO, to „globalny wyścig do dna” – oceniła prof. Leokadia Oręziak, przytaczając w tym względzie opinię J. Stiglitza.
USA usiłują przeforsować TTIP w różnym kształcie od początku lat 90. Najpierw bowiem były umowy bilateralne dotyczące handlu, BIT (takie właśnie podpisywała Polska w początkach lat 90., a teraz ponosi ich skutki, gdyż nie odważyła się ich wypowiedzieć). Obecnie USA podpisały z państwami Pacyfiku TTP, której zapewne będą używać jako element nacisku na UE, aby podpisała TTIP.
A już umowa NAFTA była ostrzeżeniem przed szkodliwością znacznej deregulacji w handlu. Bo o ile USA i Kanada wyniosły z niej pożytek, tak żyjący z rolnictwa Meksyk ewidentnie na niej stracił. Zatem w przypadku TTIP, umowy, która wymusza prywatyzację wszystkiego, będzie podobnie – biedne kraje z pewnością stracą, natomiast korzyści będą mieć nieliczni: państwa najbogatsze i korporacje.
Skoro jednak celem tej ciągle trzymanej w tajemnicy umowy ma być dalsza deregulacja handlu między USA a UE, to społeczeństwa winny wiedzieć, jakie będą tego skutki - czyje interesy dzięki tej umowie będą priorytetem w przyszłości. Bo może kapitału? Korporacji? Z pewnością nie społeczeństw, których ona dotknie, na co wskazywali paneliści oraz liczni uczestnicy dyskusji.
Podkreślano, że najbardziej zainteresowane wzajemnym usuwaniem regulacji są banki, a TTIP wprowadza prywatyzację umów handlowych, na co wskazuje zawarty w umowie mechanizm ISDS. Przedsmak jego skutków można ocenić, patrząc na obecny proces Vattenfalla z rządem niemieckim o 5 mld USD w związku z wycofaniem się Niemiec z budowy elektrowni atomowej. Vattenfall na tyle właśnie wycenił utratę swoich przyszłych dochodów. (Argentyna musiała zapłacić 1 mld USD odszkodowania amerykańskim firmom energetycznym za utracone korzyści, kiedy zamroziła ceny mediów w kryzysie.)
Jednak to nie Niemcy ponoszą największe koszty prywatyzacji umów handlowych, a Polska, która dotychczas przegrała już nie tylko proces z Eureko* (co kosztowało nas 9 mld zł), ale kilka innych, na łączną kwotę 8,5 mld zł (są to procesy wytoczone przez firmy zarejestrowane m.in. na Cyprze, w Luksemburgu, USA).
Powstaje więc pytanie: do czego prowadzi wolny handel i co na to teoria ekonomiczna? – pytali uczestnicy spotkania. Jaki jest cel barier w handlu? Czy to w interesie obywateli prowadzi się określoną politykę handlową, czy w interesie korporacji?
Dotychczasowe podejście, patrzenie na procesy społeczne od strony dotychczasowej ekonomii, jest błędne – mówili spółdzielcy obecni na spotkaniu. Potrzebna jest współpraca, nie rywalizacja, zwłaszcza w duchu darwinowskim.
Takiemu poglądowi sprzeciwiał się prof. Kazimierz Starzyk (SGH), podkreślając, iż efektywność jest ważniejsza od sprawiedliwości społecznej, bo w rezultacie i tak do niej prowadzi – czym mocno rozbawił salę. Optował za TTIP, uważając, iż ta umowa jest dla Polski korzystna (w przeciwieństwie do zebranych).
Nie widzę w TTIP dążności do sprawiedliwości społecznej – oponował dr Ryszard Ślązak, ekonomista, przedstawiając skutki liberalizacji rynku w Polsce po 89 r. - przejęcie przez globalne firmy z USA naszego przemysłu oponiarskiego i tym samym zablokowanie polskiego eksportu na tamten rynek. Zwrócił też uwagę na fakt, że w Polsce 80% bezzwrotnej pomocy unijnej trafia do firm zagranicznych. Jak zatem będzie po wprowadzeniu jeszcze większej liberalizacji? Wprowadzenie tej umowy może przynieść skutki nieprzewidywalne.
Równie burzliwa dyskusja towarzyszyła drugiej części konferencji prowadzonej przez red. Przemysława Wielgosza, noszącej tytuł „Zagrożenie i opór społeczny”.
Uczestnikami dyskusji panelowej był Konrad Gliściński z Fundacji Kaleckiego (One size fits All? Pomiędzy wzajemnym uznaniem a harmonizacją w kontekście praw cyfrowych), Maria Świetlik z Internet Society Poland (Prawa człowieka na ołtarzu zysku), Dorota Metera z Zielonego Instytutu (TTIP a rolnictwo i normy żywnościowe) oraz Jakub Grzegorczyk z OZZ Inicjatywa Pracownicza (TTIP a prawa pracownicze).
Maria Świetlik, przedstawiając TTIP od strony praw człowieka, opowiedziała o swoich półtorarocznych bojach z administracją rządową oraz unijną związanych z dostępem do informacji publicznej na temat tej umowy. Pokazywała też, że w negocjacjach jej zapisów nie brały udziału organizacje pozarządowe. Ma co prawda powstać ciało ds. współpracy regulacyjnej, oceniające nowe rozwiązania prawne, ale będzie to robić pod kątem braku zagrożeń zysków korporacji.
Nikt właściwie nie wie, co w tej umowie jest i pewnie nie będzie wiedzieć, skoro jej zapisy mają być utajnione przez 30 lat. Brakuje też uczciwej dyskusji na ten temat w sejmie, choć skutki podpisania TTIP na 100 lat (tak ma być) mogą pogorszyć życie wielu pokoleń, gdyż prawa człowieka są łamane zawsze, kiedy stają na drodze kapitału.
W przypadku prawa własności intelektualnej, o czym mówił Konrad Gliściński, są one w TTIP traktowane jako bariery handlowe. Zmian będzie też wymagało prawo autorskie i patentowe. Przytoczył tu też stwierdzenie J. Stiglitza odnośnie porozumienia TRIPS: „kiedy ministrowie handlu podpisywali porozumienie TRIPS w Maroku wiosną 1994, w rzeczywistości podpisali wyroki śmierci na tysiące ludzi w Afryce subsaharyjskiej”. To najlepiej oddaje obawy dotyczące TTIP.
Nie lepiej mają się sprawy z TTIP w przypadku rolnictwa europejskiego, które jest zupełnie inne niż amerykańskie. Dorota Matera w tej umowie widzi nie tylko zagrożenie utraty miejsc pracy i likwidacji gospodarstw ekologicznych na polskiej wsi, ale i zagrożenie dla marek regionalnych, różnorodności biologicznej i klasy chłopskiej.
Wskutek TTIP, poprzez „wyścig do dna”, przenoszenie produkcji z kraju do kraju w poszukiwaniu jak najniższych kosztów pracy, nie będą też respektowane wypracowane od XIX w. prawa pracownicze (dzisiaj USA ratyfikowało tylko 2 z 8 konwencji MOP) – podkreślał Jakub Grzegorczyk. Będą więc najniższe normy ochrony pracowniczej, bhp, najniższe płace i ograniczenie prawa do strajku, bo takie są zasady działania ponadnarodowych korporacji.
Mechanizmu ISDS, mającego za cel ochronę inwestycji, używa się jako narzędzia do podważania podstawowych praw pracowniczych (np. w Egipcie wykorzystuje sie go do zmniejszenia płacy minimalnej).
W konkluzji spotkania jego uczestnicy akcentowali, że trzeba wrócić do podstawowych pojęć ekonomicznych, skierować się ku ekonomii obywatelskiej, zdefiniować cel ekonomii. Czy jest nim dążność do korzyści własnej, a w dalszej kolejności – korzyści społecznej, czy przede wszystkim korzyści całego społeczeństwa, na co wskazuje Konstytucja RP („RP jest dobrem wszystkich obywateli”). Ekonomia obywatelska (metaekonomia, nowa dziedzina) powstaje w Polsce w kilku środowiskach, które uważają, iż nie należy mordować własnego społeczeństwa.
Anna Leszkowska
* http://www.bankier.pl/wiadomosc/Ugoda-PZU-z-Eureko-Polska-rozdaje-pieniadze-2023636.html
O TTIP pisaliśmy w nr 11/14 SN:
Wojna geoekonomiczna z kontynentalizmem
Więcej informacji o TTIP: