W tysiącach rozrzuconych po całym globie stacji meteorologicznych kilka razy w ciągu doby prowadzone są pomiary i obserwacje zjawisk atmosferycznych. Stacje i punkty pomiarowe zainstalowane na lądach, morzach, oceanach, na statkach i w samolotach, w gondolach balonów i w głębinach wód dostarczają każdej doby setki tysięcy danych określających ciśnienie atmosferyczne, siłę wiatru, temperaturę, wilgotność wielkość zachmurzenia itp. Sztuczne satelity przekazują tysiące zdjęć powłoki chmur nad każdym punktem kuli ziemskiej. Setki potężnych komputerów pochłaniają te informacje, przetwarzają wyniki obliczeń stanowią podstawowy materiał służący do opracowania prognozy pogody. Wszystkie otrzymane wyniki są skrzętnie notowane i przechowywane, by po kilku latach posłużyć jako materiał badawczy dla klimatologów.
Mimo zaangażowania ogromnych sił i środków, wyniki badań są ciągle jeszcze nader skromne. Obserwatoria, satelity, komputery pozwalają dziś zaledwie na prognozowanie pogody – i to nie zawsze skuteczne – na jedną dobę. Znacznie mniej skuteczne są prognozy 5-dniowe i na tym w zasadzie kończą się możliwości synoptyków. Gdy zapytamy ich, jaka pogoda będzie za miesiąc, rozkładają bezradnie ręce. A przecież od przebiegu pogody tak wiele zależy w naszym życiu i gospodarce.
Jak obliczyli ekonomiści, jedna tylko zima pociągnęła za sobą w Wielkiej Brytanii dodatkowe wydatki ok. 1,5 mld funtów. Warunki pogodowe powodują wahania w zbiorach pszenicy w USA od 20 do 35%, w Kanadzie 30 – 35%, w Indiach 40 – 50% w Argentynie 40 – 50% itd. Straty spowodowane przez potężne cyklony idą co roku w setki milionów dolarów. Nie mniej kosztują wielkie powodzie, a także tak pospolite zjawiska jak burze z piorunami czy po prostu mgły. Równocześnie nawet niezbyt długo trwające susze powodują znaczne obniżenie plonów, a często idący za tym głód. Na dobrą sprawę wystarczy tylko przesunięcie niektórych zjawisk atmosferycznych w czasie, by spowodować nieobliczalne skutki.
Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy – w wieku ogromnego rozwoju techniki, w wieku atomu, elektroniki i podboju kosmosu, człowiek jest całkowicie uzależniony od kaprysów pogody, których nie potrafi opanować. Za duży sukces uważamy co najwyżej możliwość uprzedzenia ludności o grożącym jej kataklizmie i to nie zawsze wystarczająco wcześnie.
Dzieje cywilizacji to niekończący się łańcuch zmagań człowieka z przyrodą. Wszak okiełznanie sił przyrody doprowadziło do zbudowania silników i źródeł energii, tysięcy maszyn i urządzeń ułatwiających życie. Cały szereg żywiołów ciągle jednak umyka spod kontroli, dając o sobie znać kataklizmami przynoszącymi mniejsze lub większe straty. Do takich właśnie żywiołów należą zjawiska atmosferyczne, których zespół zwiemy pogodą. Zjawiska te są szczególnie trudne do opanowania, gdyż składa się na nie ogrom czynników mieszających się niby w ogromnym kotle w skali całego globu.
A jednak i w tej dziedzinie ludzkość nie rezygnuje i coraz częściej podejmowane są próby okiełznania sił przyrody. Mamy już nawet pewne doświadczenia rokujące nadzieje na przyszłość. Od dłuższego już czasu przeprowadzane są eksperymenty dowodzące, że istnieją możliwości sztucznego zwiększenia opadów dla ratowania plonów przed suszą, czy gaszenia pożarów lasu. Wywołanie sztucznych opadów polega na wprowadzaniu do chmur odpowiedniego związku chemicznego, który staje się źródłem kondensacji kropel wody. Można to zrobić z pokładu samolotu lub za pomocą rakiety z ładunkiem odpowiednich substancji. Najczęściej stosowany jest jodek srebra, jodek ołowiu lub siarczan miedzi.
Według badań przeprowadzonych na specjalnym poligonie doświadczalnym, 100 gramów siarczanu miedzi lub 10 – 15 gramów jodku ołowiu starcza do zamiany w deszcz obłoku o objętości 10 km3. Od chwili dostania się ładunku do wnętrza chmury do chwili opadnięcia deszczu upływa 12-15 minut. Tona takiego deszczu kosztuje przy tym zaledwie ułamek centa. Gdybyż jeszcze można było przemieszczać chmury w dowolne miejsca! Wszak każdego dnia spada na powierzchnię samych tylko kontynentów 100 mld ton deszczu.
Niestety, opady rozmieszczone są bardzo nierównomiernie. A zdaniem naukowców, wzrost opadów o 10 mm w okresie zimy powoduje podwyższenie plonów zbóż średnio o 100 kg z hektara. Dotychczasowe eksperymenty (w tym również międzynarodowe, prowadzone przez Światową Organizację Meteorologiczną) wskazują, że za pomocą znanych już metod możliwe jest zwiększenie opadów nad konkretnymi obszarami o ponad 20%.
Znana jest też i czasem stosowana metoda likwidacji groźby gradobicia. Polega ona na ostrzeliwaniu chmur gradowych rakietami z ładunkiem substancji wytwarzających lodotwórcze cząstki aerozolu (najczęściej jodek srebra). Rakiety zbudowane są z tworzywa sztucznego. Sprzężona z urządzeniem radarowym wyrzutnia odpala jednocześnie kilkanaście rakiet. Urządzenia te w pełni zdały egzamin skutecznie chroniąc uprawy winorośli, pola bawełny itp. Na obszarach chronionych straty spowodowane gradobiciem zmniejszyły się o 75%, a uzyskane efekty pokrywają z nawiązką koszty poniesione przy badaniach i organizacji służb przeciwgradowych.
Metody rozpraszania chmur zostały już wielokrotnie wykorzystane na szeroką skalę. Najbardziej spektakularnym było zapewnienie bezdeszczowej pogody podczas występów najpopularniejszego amerykańskiego piosenkarza Michaela Jacksona w Moskwie oraz w czasie uroczystych obchodów 850-lecia stolicy Rosji.
Mgły są szczególnie uciążliwe dla lotnictwa i komunikacji lądowej. Na wielu lotniskach świata wprowadzono już do powszechnego użytku rządzenia do rozpraszania mgły. Najefektywniejszą metodą okazało się rozsiewanie dwutlenku węgla w postaci stałej lub jodku srebra z helikoptera albo przy użyciu specjalnych wentylatorów. W niektórych wypadkach skuteczne jest podgrzewanie powietrza wzdłuż pasów startowych za pomocą specjalnych palników.
W Wielkiej Brytanii stosowany jest na przykład system FIDO – jeden lub dwa rzędy palników, w których spala się ok. 50 ton benzyny w ciągu 20 minut. Efektem jest szybki wzrost widzialności z 90 – 180 m do 1200 m. W innych krajach stosuje się również mieszankę nafty ze spirytusem, co przynosi jeszcze szybsze efekty. Metody te są jednak, jak na razie, dość kosztowne.
Do najniebezpieczniejszych zjawisk meteorologicznych należą niewątpliwie cyklony tropikalne. Każdego roku zgarniają one tragiczne żniwo w postaci tysięcy istnień ludzkich, a straty materialne szalejącego żywiołu liczone są w milionach dolarów. Naukowcy do dłuższego czasu pracują intensywnie na próbami osłabiania niszczycielskiej siły cyklonów. Zanotowano już pierwsze osiągnięcia w tej dziedzinie.
Eksperymenty polegają na wprowadzeniu do chmur otaczających oko cyklonu rozproszonego jodku srebra. W niektórych wypadkach udało się zmniejszyć siłę wiatru nawet o 30%, co zmniejszyło energię kinetyczną żywiołu prawie do połowy.
Zdaniem niektórych uczonych są szanse znacznie większego osłabienia siły cyklonów tropikalnych, ale proces modyfikacji należałoby rozpocząć już w wczesnym stadium rozwoju zjawiska. Specjaliści zastanawiają się również nad ewentualnymi sposobami zmiany trasy cyklonu tak, by przechodził on nad terenami pustynnymi, słabo zaludnionymi lub mijał w ogóle lądy. W tej dziedzinie nie udało się jednak osiągnąć żadnych rezultatów.
Rozważane są też możliwości zapobiegania silnym burzom z wyładowaniami atmosferycznymi, będącymi często przyczyną pożarów. Badania wykazały, że chmurę burzową można rozproszyć przez zrzucenie w nią ciężkich pyłów (na przykład piasku lub cementu). Amerykańscy specjaliści próbują wprowadzić do chmur burzowych metalizowane nici nylonowe. Ich koronowe wyładowania w polu elektrycznym zwiększają jonizację powietrza, poprawiają jego przewodność, a skutkiem tego jest łagodne rozładowanie nagromadzonej w chmurze elektryczności. Kilka paczek nici nylonowych, zrzuconych z samolotu, znacznie obniża liczbę wyładowań atmosferycznych skierowanych ku ziemi.
Tak więc pierwsze kroki ku sterowaniu pogodą zostały zrobione. Ich ogólna ocena nie jest jednoznaczna. Niektórzy naukowcy przestrzegają przed zbytnim optymizmem, zwracając uwagę na nie dające się na razie przewidzieć skutki tego rodzaju eksperymentów. W atmosferze, mimo różnych gwałtownych zjawisk, panuje w skali globalnej swoista równowaga. Wszelkie interwencje mogą równowagę tę zakłócić, co z kolei może pociągać za sobą cały łańcuch konsekwencji. Zaburzenia naturalnych procesów przyrody mogą pociągnąć za sobą nieobliczalne skutki...
Andrzej Klimek