Dyskusja wśród ekonomistów trwa. Ostatnia odbyła się w Polskim Towarzystwie Ekonomicznym 27 listopada 2014 roku. Temat debaty: „Proces transformacji a sytuacja w przemyśle w Polsce na marginesie książki „Jak powstawały i jak upadały zakłady przemysłowe w Polsce” prof. Elżbieta Mączyńska określiła jako „wysoce kontrowersyjny”. I taka była dyskusja, w której uczestniczyli m.in. dr Andrzej Karpiński, prof. prof. Witold Kieżun, Zdzisława Janowska, Paweł Bożyk, Włodzimierz W.Bojarski i dr Ryszard Ślązak.
Prof. Karpiński przedstawił nowsze (w stosunku do podanych w książce) dane dotyczące rzeczywistego zasięgu likwidacji po roku 1989, w których zatrudniano ponad 100 osób. W ostatnim roku PRL było takich zakładów około 6200 - co czwarty z nich (1643) powstał jako inwestycja green field. Majątek wielkich zakładów stanowił wówczas 56% majątku całego przemysłu, dawały 53% produkcji i zatrudnienie 40% wszystkich pracujących.
Zlikwidowano 1675 zakładów. Czy ich upadek był nieuchronny? Według prof. Karpińskiego, jedna czwarta z nich musiała upaść z przyczyn obiektywnych. Likwidacja pozostałych to efekt gry rynkowej, czyli wrogich przejęć (25%.), złego zarządzania, złej polityki państwa. Zysk i wskaźnik rentowności zastąpiły decyzje administracyjne decydujące w czasach PRL-u o funkcjonowaniu zakładów przemysłowych. Rozwój technologii, rosnące wymogi ochrony środowiska naturalnego, wreszcie kryzys energetyczny z 1973 i gigantyczny wzrost cen energii wymusił zmianę struktury gospodarki odciętej od rynku światowego.
A. Karpiński uważa jednak, że nie była to deindustrializacja przedwczesna lub patologiczna. Wyliczał jej plusy. W ciągu 25 lat odnotowano dwu-trzykrotny wzrost produkcji, dzięki odzyskiwaniu zdolności konkurowania na rynku światowym 53% produkcji jest eksportowana (w PRL-u było to 18%), odnotowano rekordowy wzrost wydajności pracy (prawie czterokrotny), co nie przełożyło się jednak na wzrost płac pracowniczych. Jeżeli jednak nie zahamujemy patologii, z jakimi mamy nadal do czynienia w procesie deindustrializacji i nie przejdziemy do stadium reindustrializacji, nie sprostamy wyzwaniom trzeciej rewolucji przemysłowej/cyfrowej, która jest „już za drzwiami”. I to jest według prof. Karpińskiego główny problem polskiego przemysłu. Jest to też problem w całej Unii Europejskiej – reindustrializacja jest szansą dla gospodarki.
Prof. Witold Kieżun w bardzo emocjonalnym wystąpieniu mówił o „patologicznej transformacji”. Powoływał się na amerykańskiego finansistę, George’a Sorosa, który przed laty przepowiadał przejęcie gospodarki – na początku w krajach Europy Środkowej - przez koncerny międzynarodowe. „Zbrodnia likwidacji polskiego przemysłu” polegała według niego na otwarciu granic i likwidacji PGR-ów, zamiast zamknięcia granic i rzucenia na rynek światowy słabszych produktów po niższych cenach i uruchomienia produkcji żywności. Tak zrobiły Chiny, które są obecnie najpotężniejszą gospodarką na świecie.
O „patologii prywatyzacji” mówiła również prof. Zdzisława Janowska z Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Łódzkiego. Według niej, proces prywatyzacji przebiegał od początku patologicznie. Zamiast najpierw restrukturyzować zakłady, a potem je dopiero prywatyzować podejmowano decyzje, które sprzyjały „wyciąganiu określonych korzyści dla siebie (czytaj: ekipy rządzącej). Likwidowano, nie zastanawiając się. Władza nagle zapomniała, czemu miała służyć transformacja” – stwierdziła gorzko prof. Janowska. Mówiła o przekrętach prywatyzacyjnych, które dotyczyły wielu zakładów działających w Łódzkiem, które były typowymi przykładami ilustrującymi likwidację polskiego przemysłu.
W opinii profesor, trzy czwarte zlikwidowanych zakładów mogło być poddane restrukturyzacji. „Obecnie chcemy odbudowywać to, co zniszczyliśmy, m.in. przemysł lekki, stocznie. I albo zaczniemy ten proces, albo nie będziemy odpowiadać standardom europejskim”.
Dr Ryszard Ślązak skupił się na analizie strony finansowej związanej z procesem likwidacji przedsiębiorstw. Mówił o złej roli sektora finansowego i roli doradców zagranicznych w pierwszej fazie transformacji, w latach 1990-91. Po analizie sektorowej 21 branż sprzedano firmom zagranicznym w tym czasie 311 największych zakładów, a koszt zagranicznych doradców w całym koszcie ich zbycia stanowił 12%. „Na początku transformacji aparat gospodarczy zgłupiał” – to diagnoza dr. Ślęzaka.
„Kamyczek” do dyskusji dołożył prof. Paweł Bożyk. Na początku zadał pytanie, które pozostało bez odpowiedzi: gdzie byli nasi ekonomiści w tamtym czasie? Mówiąc o podawanych wskaźnikach określających nasz sukces gospodarczy stwierdził, że w wielu przypadkach jest to „bujda na resorach”. Mówimy o wzroście produkcji, a w wielu polskich zakładach głównie składamy to, co produkują inni. Według niego taka debata powinna odbyć się 20 lat temu.
Podsumowując debatę prof. Karpiński stwierdził, że „przemysł polski wymaga pilnej konsolidacji”. Zwrócił uwagę na kilka niepokojących faktów, które umykały powszechnej uwadze podczas procesu deindustrializacji. Zaliczył do nich m.in. zjawisko spekulacji terenami poprzemysłowymi. Niepokój budzi również fakt, że produkcja wzrosła w takim stopniu z powodu „zastąpienia dwóch trzech produkcji finalnej produkcją składania”.
Drastycznie spadło zatrudnienie w zakładach zatrudniających 100 i więcej pracowników: w ostatnim roku PRL-u (1988) pracowało w nich 2,9 milionów osób, obecnie tylko 600 tysięcy. Według profesora, obecna struktura gospodarki nie sprzyja również innowacyjności.
Wszystko to świadczy o tym, że przygotowanie Polski do kolejnej rewolucji przemysłowej nie jest najlepsze. I prawdziwe jest chyba stwierdzenie jeszcze jednego uczestnika tej debaty, prof. Włodzimierza Bojarskiego, że „gospodarka nie jest modna i w Polsce nie ma czego szukać, trzeba z niej wyjeżdżać”. Wszyscy jednak nie wyjedziemy. Barbara Janiszewska Od Redakcji: więcej na ten temat pisaliśmy w nr 2/13 SN -
Co się stało z polskim przemysłem? oraz w nr 3/13 SN - Budujmy przemysł!