Poniżej przedstawiamy trzecią, ostatnią część eseju dr. Jacquesa R. Pauwelsa pt. Pierwsza wojna światowa i imperializm. Pierwszą zamieściliśmy w SN 8-9/24, drugą - w SN 10/24.
Rzućmy okiem na rolę, jaką odegrała Japonia w Wielkiej Wojnie. Wraz ze zwycięstwem nad Rosją w 1905 r. „kraj wschodzącego słońca” okazał się jedynym „niezachodnim” członkiem ograniczonego klubu wielkich mocarstw imperializmu. Podobnie jak wszystkie inne mocarstwa imperialistyczne, Japonia odtąd chciała pozyskać dodatkowe ziemie jako kolonie lub protektoraty, aby udostępnić swojemu przemysłowi surowce i tym podobne, wzmacniając ją w ten sposób w stosunku do konkurencji – na przykład z USA. Wojna, która wybuchła w Europie w 1914 r., zapewniła Japonii wyjątkową szansę pod tym względem.
23 września tego roku Tokio wypowiedziało wojnę Niemcom z prostego powodu: umożliwiło to podbicie minikolonii Rzeszy (lub „koncesji”) w Chinach, Zatoki Kiao-Chau (lub Kiao-Chao), a także jego kolonie wyspiarskie na północnym Pacyfiku. W przypadku Japonii jest oczywiste, że kraj ten rozpoczął wojnę, aby osiągnąć cele imperialistyczne. Jednakże w przypadku zachodnich mocarstw imperialistycznych w dalszym ciągu mówi się nam, że w 1914 r. chwycono za broń wyłącznie w obronie wolności i demokracji.
Wielka Wojna była wytworem imperializmu. Skupiała się więc na zyskach wielkich korporacji i banków, pod auspicjami których rozwinął się imperializm i których interesom imperializm rzekomo miał służyć. Pod tym względem wojna nie zawiodła. Trzeba przyznać, że była to katastrofa dla milionów ludzi, dla mas plebejskich, dla których oznaczała jedynie śmierć i nędzę. Ale dla przemysłowców i bankierów każdego wojującego kraju – a także sporej liczby krajów neutralnych, takich jak USA przed 1917 rokiem – objawiło się to jako róg obfitości zamówień i zysków.
Konflikt lat 1914–1918 był rywalizacją przemysłową, w której decydujące znaczenie miała nowoczesna broń, taka jak armaty, karabiny maszynowe, trujący gaz, miotacze ognia, czołgi, samoloty, drut kolczasty i łodzie podwodne. Materiał ten był masowo produkowany w fabrykach przemysłowców, przynosząc gigantyczne zyski, zyski, które w większości krajów były opodatkowane jedynie w minimalnym stopniu.
Rentowność maksymalizowano także przez to, że we wszystkich wojujących krajach obniżono płace (ale nie ceny), wydłużono czas pracy i zakazano strajków. (Było to możliwe, ponieważ, jak widzieliśmy wcześniej, imperializm zintegrował przywódców i szeregowych rzekomo internacjonalistycznych i rewolucyjnych partii socjalistycznych – oraz związków zawodowych – w ustalony porządek i uczynił z nich patriotów, którzy w 1914 r. okazali się gotowi rzucić się w obronę ojczyzny i ponieść ofiary przypuszczalnie wymagane dla zapewnienia jej zwycięstwa.)
Najbardziej znanym z producentów broni, który został pobłogosławiony zyskami wojennymi, był Krupp, światowej sławy niemiecki producent armat. Ale i we Francji „kupcy śmierci” robili wspaniałe interesy, na przykład pan Schneider, zwany francuskim Kruppem, który w latach 1914–1918 cieszył się „prawdziwą eksplozją zysków”, czy Hotchkiss, wielki specjalista od produkcji karabinów maszynowych.
Zamówienia państwowe na sprzęt wojenny oznaczały ogromne zyski nie tylko dla korporacji, ale także dla banków, które proszono o pożyczenie ogromnych sum pieniędzy potrzebnych rządom do sfinansowania tych zakupów i ogólnie kosztów wojny. W USA firma JP Morgan & Co, znana również jako „House of Morgan”, była niekwestionowanym mistrzem żarłoków w tej dziedzinie. Morgan nie tylko naliczał wysokie oprocentowanie pożyczek Brytyjczykom i ich sojusznikom, ale także zarabiał ogromne prowizje od sprzedaży do Wielkiej Brytanii przez amerykańskie firmy należące do „kręgu przyjaciół” Morgana, takie jak Du Pont i Remington.
Wiosną 1917 roku, po wybuchu rewolucji w Rosji i sojuszniku Francji wstrząśniętym buntami w armii, obawiano się, że Brytyjczycy przegrają wojnę i w związku z tym nie będą w stanie spłacić swoich długów wojennych. To właśnie w tym kontekście lobby na Wall Street, na którego czele stał Morgan, skutecznie wywarło presję na prezydenta Wilsona, aby wypowiedział wojnę Niemcom, umożliwiając w ten sposób Albionowi ostateczne wygranie wojny i uniknięcie katastrofy dla amerykańskich banków, zwłaszcza Morgana. Rozwój ten w podobny sposób ilustruje fakt, że pierwsza wojna światowa była zdeterminowana przede wszystkim czynnikami gospodarczymi, że była owocem imperializmu, systemu, który miał służyć maksymalizującym zyski interesom korporacji i banków – i rzeczywiście to zrobił.
Jeśli chodzi o wejście USA w wielkie starcie imperializmów lat 1914–1918, nasuwa się jeszcze jedna uwaga. Było jasne, że mocarstwa imperialistyczne, które triumfalnie wyjdą z wojny, zdobędą wielkie imperialistyczne nagrody, a przegrani będą musieli zrzec się części swoich imperialistycznych aktywów. A co z neutralnymi?
W styczniu 1917 r. francuski premier Aristide Briand publicznie udzielił odpowiedzi, najwyraźniej spodziewając się zwycięstwa Potrójnej Ententy; kraje neutralne nie zostałyby zaproszone na konferencję pokojową i nie otrzymałyby części łupów, czyli dóbr takich jak kolonie niemieckie, bogate w ropę regiony skazanego na zagładę Imperium Osmańskiego oraz koncesje i lukratywne możliwości biznesowe w Chinach.
Pod tym względem Japonia, wielki konkurent Ameryki na Dalekim Wschodzie, wykonała ruch już w 1914 roku, wypowiadając wojnę Niemcom i zagarniając dla Rzeszy koncesje w Chinach. W USA wiązało się to z ryzykiem, że Japonia może ostatecznie zmonopolizować gospodarkę Chin, wykluczając amerykański biznes. Jest wielce prawdopodobne, że Waszyngton wziął pod uwagę wskazówkę Brianda i że ta okoliczność wpłynęła również na podjętą w kwietniu 1917 roku decyzję o wypowiedzeniu wojny Niemcom. W latach trzydziestych XX wieku dochodzenie Komisji Nye’a Kongresu Amerykańskiego doprowadziło do wniosku, że motywem przystąpienia kraju do wojny rzeczywiście była chęć bycia obecnym, gdy po wojnie nadejdzie moment „ponownego podziału” łupy imperium”.Wojna dostarczyła potężnego bodźca do maksymalizacji zysków korporacji i banków. Ale czy nie był to jeden z powodów, dla których nie mogli się doczekać wojny? (Innym powodem było oczywiście wyeliminowanie zagrożenia rewolucyjnego.) Ale konflikt przyniósł im także inne znaczące korzyści.
We wszystkich wojujących krajach wojna wzmocniła tendencję do gigantyzmu, czyli ciągłego wyłaniania się stosunkowo niewielkiej elity bardzo dużych korporacji i banków. Stało się tak, ponieważ tylko duże firmy mogły korzystać z zamówień państwowych na broń i inny sprzęt wojenny. I odwrotnie, drobni producenci nie czerpali zysków z wojny. Wiele z nich straciło personel, dostawców lub klientów; ich zyski spadły, a wielu z nich zniknęło ze sceny i nigdy nie wróciło. W tym sensie prawdą jest to, co zauważył Niall Ferguson, że podczas Wielkiej Wojny średnie zyski przedsiębiorstw nie były zbyt wysokie; jednakże zyski wielkich firm i banków, kapitalistycznych dużych chłopców, którzy zdominowali gospodarkę od pojawienia się imperializmu, były w rzeczywistości znaczne, jak przyznaje sam Ferguson.
Konflikt klasowy jest zjawiskiem złożonym i wieloaspektowym, jak podkreślił Domenico Losurdo w książce poświęconej temu tematowi. Nie jest to jedynie dwustronny konflikt między kapitałem a pracą, ale odzwierciedla także sprzeczności między burżuazją a szlachtą, między przemysłowcami z różnych krajów, między koloniami a ich krajami macierzystymi, a także między frakcjami wewnątrz burżuazji. Przykładem tego ostatniego jest konflikt między dużymi i małymi producentami, wielkim i małym biznesem, wyższą klasą średnią, czyli haute bourgeoisie, i niższą klasą średnią, czyli drobną burżuazją. Imperializm był – i nadal jest – kapitalizmem dużych chłopców, korporacji i wielkich banków i to właśnie imperializm dał początek Wielkiej Wojnie. To nie przypadek, że ta wielka wojna sprzyjała także wielkim kapitalistom w ich walce z małymi kapitalistami.
Wielka Wojna uprzywilejowała także wyższą klasę średnią, panów przemysłu i finansów, w stosunku do ich partnera w elicie, szlachty ziemskiej. Szlachta także chciała wojny, gdyż spodziewała się z niej wielu korzyści. Konflikt okazał się jednak czymś zupełnie odmiennym od staromodnego rodzaju wojny, jakiej się spodziewali, w którym decydujące znaczenie miała ich ukochana kawaleria i tradycyjna broń, taka jak miecze i włócznie, ale, jak napisał Peter Englund, „konkurencja ekonomiczna, wojna między fabrykami”.
Wielka Wojna była wojną przemysłową, toczoną nowoczesną bronią masowo produkowaną w fabrykach burżuazyjnych przemysłowców, a w jej toku przedstawiciele korporacji i banków – tacy jak Walter Rathenau w Niemczech – odgrywali coraz większą rolę jako „eksperci” w rządzie i biurokracji państwowej. W ten sposób burżuazja zdołała zwiększyć nie tylko swoje bogactwo, ale także władzę i prestiż – bardzo na niekorzyść arystokratów, których broń i wiedza okazały się bezużyteczne dla celów wojennych XX wieku. Do 1914 roku haute burżuazja była w większości krajów młodszym partnerem szlachty w elitach, ale sytuacja uległa zmianie w czasie wojny i z jej powodu. Po 1918 r. w elicie dominowała haute burżuazja przemysłowa i finansowa, której pomocnikiem była szlachta.
Wielka Wojna była w dużej mierze zdeterminowana czynnikami ekonomicznymi i była efektem bezlitosnej rywalizacji mocarstw imperialistycznych, rywalizacji o terytoria posiadające znaczne zasoby naturalne i ludzkie. Logiczne jest zatem, że o konflikcie ostatecznie zdecydowały czynniki ekonomiczne; mocarstwami imperialistycznymi, które wyłoniły się jako zwycięzcy w 1918 r., były te, które kontrolowały już największe bogactwa kolonialne i inne bogactwa terytorialne, gdy wojna wybuchła w 1914 r. i dlatego były obficie obdarzone strategicznymi surowcami, zwłaszcza kauczukiem i ropą naftową, potrzebnymi do wygrania nowoczesnej wojny przemysłowej. Przeanalizujmy to zagadnienie bardziej szczegółowo.
W 1918 roku Niemcom udało się, że tak powiem, wyrwać porażkę ze szczęk zwycięstwa, ponieważ wiosną i latem tego roku Rzesza była kusząco bliska zwycięstwa. Traktat brzeski, podpisany z rewolucyjną Rosją 3 marca 1918 r., umożliwił dowódcom armii Rzeszy pod dowództwem generała Ludendorffa przerzucenie wojsk z frontu wschodniego na zachodni i tam 21 marca rozpoczęcie dużej ofensywy. Początkowo osiągnięto postęp, ale aliantom raz po raz udało się zgromadzić rezerwy ludzi i sprzętu potrzebnego do załatania luk w ich liniach obronnych, spowolnienia natarcia niemieckiego molocha i ostatecznie jego zatrzymania.
8 sierpnia był dniem, w którym sytuacja się odwróciła. Tego dnia Niemcy zostali zepchnięci do defensywy i musieli systematycznie się wycofywać, aż do ostatecznej kapitulacji 11 listopada. Triumf aliantów był możliwy dzięki temu, że oni – a zwłaszcza Francuzi – dysponowali tysiącami ciężarówek, aby szybko przewieźć duże dużą liczbę żołnierzy tam, gdzie byli potrzebni. Niemcy natomiast, podobnie jak w 1914 r., nadal przemieszczali swoje wojska głównie koleją, jednak do kluczowych odcinków frontu trudno było w ten sposób dotrzeć.
Decydująca była większa mobilność aliantów. Ludendorff miał później oświadczyć, że triumf jego przeciwników w 1918 r. jest równoznaczny ze zwycięstwem francuskich ciężarówek nad niemieckimi pociągami.
Jednak triumf ten można również opisać w podobny sposób, jako zwycięstwo gumowych opon pojazdów aliantów, produkowanych przez takie firmy jak Michelin i Dunlop, nad stalowymi kołami niemieckich pociągów, produkowanymi przez firmę Krupp. Można więc także powiedzieć, że zwycięstwo Ententy nad państwami centralnymi było zwycięstwem systemu gospodarczego, a zwłaszcza przemysłu aliantów nad systemem gospodarczym Niemiec i Austro-Węgier, systemem gospodarczym, który z powodu brytyjskiej blokady został pozbawiony kluczowych surowców.
„Klęska militarna i polityczna Niemiec”, pisze francuski historyk Frédéric Rousseau, „była nierozerwalnie związana z porażką gospodarczą”. Jednak przewaga gospodarcza aliantów najwyraźniej ma wiele wspólnego z faktem, że Brytyjczycy i Francuzi – a nawet Belgowie i Włosi – mieli kolonie, z których mogli pozyskać wszystko, co było potrzebne do wygrania nowoczesnej wojny przemysłowej, zwłaszcza gumę, ropę naftową i inne „strategiczne” surowce – a także mnóstwo kolonialnych robotników do naprawy, a nawet budowy dróg, którymi ciężarówki przewoziły żołnierzy aliantów.
Kauczuk nie był jedynym strategicznym rodzajem surowca, którego alianci mieli pod dostatkiem, podczas gdy Niemcom go brakowało. Kolejnym była ropa naftowa, na którą coraz bardziej zmotoryzowane armie lądowe – i szybko rozwijające się siły powietrzne – zyskiwały gigantyczny apetyt. Podczas uroczystej kolacji 21 listopada 1918 roku brytyjski minister spraw zagranicznych lord Curzon miał nie bez powodu oświadczyć, że „sprawa sojusznicza popłynęła do zwycięstwa na fali ropy”, a francuski senator oświadczył, że „ropa była krwią zwycięstwa”. Znaczna ilość tej ropy pochodziła z USA. Dostarczył go Standard Oil, firma należąca do Rockefellerów, która na tym biznesie zarobiła ogromne pieniądze, podobnie jak Renault, produkując paliwożerne ciężarówki. Logiczne było, że pływający w ropie naftowej alianci nabyli wszelkiego rodzaju nowoczesny, zmotoryzowany i paliwożerny sprzęt. W 1918 roku Francuzi posiadali nie tylko ogromne ilości ciężarówek, ale także znaczną flotę samolotów. W ostatnim roku wojny zarówno Francuzi, jak i Brytyjczycy pozbyli się także samochodów wyposażonych w karabiny maszynowe lub armaty, a przede wszystkim dużej liczby czołgów. Jeśli Niemcy nie mieli znaczących ilości ciężarówek i czołgów, to także dlatego, że brakowało im ropy; dysponowali jedynie niewystarczającymi ilościami rumuńskiej ropy.
Wielka Wojna okazała się wojną pomiędzy imperialistycznymi rywalami, w której wielką nagrodą do zdobycia były terytoria obfitujące w surowce i tanią siłę roboczą, czyli rzeczy, które przynosiły korzyści „gospodarce narodowej” danego kraju, a dokładniej jego przemysłowi, a tym samym czyniło ten kraj potężniejszym i bardziej konkurencyjnym. Nie jest zatem przypadkiem, że wojnę ostatecznie wygrały kraje, które były pod tym względem najbogatsze, czyli wielkie potęgi przemysłowe posiadające najwięcej kolonii. Innymi słowy: że największe imperializmy – brytyjski, francuski i amerykański – pokonały konkurencyjny imperializm, czyli niemiecki, co prawda superpotęgę przemysłową, ale upośledzoną pod względem posiadłości kolonialnych. W świetle tego zdumiewające jest nawet to, że minęły cztery długie lata, zanim porażka Niemiec stała się faktem dokonanym.
Z drugiej strony oczywiste jest również, że korzyści z posiadania kolonii, a co za tym idzie dostęp do nieograniczonych dostaw żywności dla żołnierzy i ludności cywilnej, a także kauczuku, ropy naftowej i podobnych surowców, a także praktycznie niewyczerpanej rezerwowej siły roboczej, mogły ujawnić się dopiero w dłuższej perspektywie. Głównym powodem było to, że w 1914 roku wojna rozpoczęła się jako kontynentalna kampania napoleońska, która miała przemienić się – niepostrzeżenie, ale nieubłaganie – w ogólnoświatową rywalizację tytanów przemysłowych.
W 1914 roku Niemcy, superpotęga militarna, nadal miały szansę wygrać wojnę, zwłaszcza że dysponowały doskonałymi liniami kolejowymi, którymi można było przewieźć swoje armie na fronty zachodni i wschodni, a także wystarczającą ilość węgla potrzebnego jako paliwo dla pociągów parowych. W ten sposób odniesiono wielkie zwycięstwo nad Rosjanami pod Tannenbergiem. Jednak po czterech długich latach nowoczesnej, przemysłowej i pod wieloma względami „totalnej” wojny, czynniki ekonomiczne okazały się decydujące. Zanim Ludendorff rozpoczął swoją wiosenną ofensywę w 1918 r., perspektywy ostatecznego zwycięstwa dla Rzeszy Niemieckiej, której blokada Królewskiej Marynarki Wojennej uniemożliwiała dotarcie do terytoriów, z których mogłaby pozyskać odpowiednią ilość strategicznych surowców takich jak ropa naftowa, żywność dla ludności cywilnej i żołnierzy, tania siła robocza dla przemysłu i rolnictwa i tak dalej - warunku sine qua non zwycięstwa we współczesnej wojnie – dawno poszły z dymem.
Wielka Wojna 1914–1918 była konfliktem, w którym dwa bloki mocarstw imperialistycznych walczyły między sobą o posiadanie ziem w samej Europie, Afryce, Azji i na całym świecie. Rezultatem tej tytanicznej walki było zwycięstwo duetu anglo-francuskiego, dotkliwa porażka Niemiec i niechlubny upadek Cesarstwa Austro-Węgierskiego.
W rzeczywistości wynik wojny był niejasny, zagmatwany i było mało prawdopodobne, aby kogokolwiek zadowolił. Wielka Brytania i Francja odniosły zwycięstwo, ale były wyczerpane ogromnymi wyrzeczeniami demograficznymi, materialnymi, finansowymi i innymi, jakie musiały ponieść; nie były już superpotęgą, jaką były w 1914 r. Niemcy również zapłaciły wysoką cenę, zostały ukarane i upokorzone w Wersalu oraz straciły nie tylko kolonie, ale nawet dużą część własnego terytorium; krajowi pozwolono posiadać jedynie niewielką armię, pozostał on jednak supermocarstwem przemysłowym, które prawdopodobnie ponownie próbowało osiągnąć wielkie cele imperialistyczne, jak w 1914 r.
Co więcej, wojna była okazją do ujawnienia ambicji dwóch imperializmów pozaeuropejskich, a mianowicie Japonii i USA. Walka o dominację wśród mocarstw imperialistycznych, jaka toczyła się w latach 1914–1918, pozostała zatem nierozstrzygnięta. Sytuacja stała się jeszcze bardziej skomplikowana, kiedy wraz z Austro-Węgrami ze sceny zszedł jeszcze jeden ważny aktor imperialistyczny, choć w zupełnie inny sposób. Rosja przekształciła się poprzez wielką rewolucję w Związek Radziecki. To zdecydowanie antykapitalistyczne państwo okazało się sola w oku imperialistów, ponieważ funkcjonowało nie tylko jako źródło inspiracji dla rewolucjonistów w każdym kraju imperialistycznym, ale także zachęcało do ruchów antyimperialistycznych w koloniach. W tych okolicznościach Europa i cały świat w dalszym ciągu doświadczały wielkich napięć i konfliktów, które miały doprowadzić do drugiej wojny światowej lub, jak twierdzi obecnie wielu historyków, drugiego aktu wielkiej „wojny trzydziestoletniej XX wieku”.
dr Jacques R. Pauwels
Autor jest pracownikiem naukowym Centrum Badań nad Globalizacją (CRG).
Za: https://www.globalresearch.ca/first-world-war-imperialism/5857486
20.05.24