Lustracja "po toruńsku"
Jedynie Uniwersytet MikoÅ‚aja Kopernika postawiony wobec koniecznoÅ›ci ustosunkowania siÄ™ do kilku ujawnionych coram publico spraw tajnych wspóÅ‚pracowników, jako pierwsza wówczas uczelnia w Polsce, podjÄ…Å‚ próbÄ™ stworzenia mechanizmu ocen takich sytuacji.
WyglÄ…daÅ‚o to tak, że ówczesny rektor UMK prof. Jan Kopcewicz powoÅ‚aÅ‚ zespóÅ‚ dorad-czy pod moim przewodnictwem. PrzygotowaliÅ›my zalecenia sugerujÄ…ce schemat postÄ™-powania wÅ‚adz uczelni w tego typu sprawach. Obecny rektor UMK dr hab. Andrzej JamioÅ‚kowski powoÅ‚aÅ‚ dwa zespoÅ‚y: historyków dla badaÅ„ archiwalnych (kieruje nim znawca archiwów IPN prof. W.Polak) oraz zespóÅ‚ doradczo-konsultacyjny (pod moim kierownictwem), zÅ‚ożony z czterech cieszÄ…cych siÄ™ szczególnym autorytetem profesorów UMK. Mamy, zgodnie z intencjÄ… Rektora, przedstawić wÅ‚adzom uczelni m.in. sugestie personalne w oparciu o fakty ustalone przez historyków.
Skromna inicjatywa toruÅ„ska nie spotkaÅ‚a siÄ™ dotÄ…d, wedle mojej wiedzy, z zainteresowaniem w Å›rodowisku pracowników nauki. Wynika to m.in. z faktu, że Å›rodowisko to (jak wiele innych z KoÅ›cioÅ‚em Katolickim na czele) usiÅ‚uje nadal chować gÅ‚owÄ™ w piasek. W opinii publicznej można zresztÄ… - posÅ‚ugujÄ…c siÄ™ uproszczeniem - wyróżnić dwie skrajne postawy wobec problemu lustracji: postawÄ™ prawicoy wszelkiej maÅ›ci, która gÅ‚osi konieczność "totalnej lustracji" (bez rozważania praktycznych konsekwencji przygotowywanej ustawy o IPN) oraz postawÄ™ reprezentowanÄ… przez "GazetÄ™ WyborczÄ…" - odrzucajÄ…cÄ… w istocie możliwość badania prawdy o ponurych czasach rzÄ…dów totalitarnych. Tymczasem zarówno powszechny dostÄ™p do akt IPN jak i masowa lustracja 300-400 tysiÄ™cy osób, to absurd polityczny, moralny a przede wszystkim techniczny i finansowy, a zarazem i wbrew pozorom, najlepszy sposób na to, by straty ponieÅ›li najmniej winni "krewni" przysÅ‚owiowego królika! Równie niebezpiecznym absurdem jest totalna amnezja.
Od początku głosiłem i nadal głoszę pogląd umiarkowany, nawoływałem i nawołuję do umiaru i realizmu, ponieważ...
- Faktem jest, iż Å›rodowisko naukowe, podobnie jak literackie czy koÅ›cielne, byÅ‚o przedmiotem szczególnej penetracji organów SB w czasach WÅ‚adysÅ‚awa GomuÅ‚ki i jego nastÄ™pców. RezygnujÄ…c z metod prymitywnego terroru stosowanego w okresie stalinowskim, SB dążyÅ‚a do swoistej "wszechwiedzy" o obywatelach potencjalnie - jej zdaniem - niebezpiecznych.
- Informacje zdobywano różnymi metodami. Wartość "teczek" jest, oczywiÅ›cie, także różnorodna. Rozgraniczać jednak trzeba autentyczność dokumentów SB od strony formalnej (rzadko je faÅ‚szowano) od problemu wiarygodnoÅ›ci informacji zawartej w tych dokumentach. Generalnie istnieje zasadniczy problem selekcji różnych kategorii osób, które miaÅ‚y do czynienia z SB i wyciÄ…gniÄ™cia z tej selekcji mÄ…drych wniosków.
- Duży procent pracowników nauki miaÅ‚ takie czy inne kontakty z SB, które koÅ„-czyÅ‚y siÄ™ czasem podpisywanymi zobowiÄ…zaniami. DotyczyÅ‚o to zwÅ‚aszcza wy-jeżdżajÄ…cych na dÅ‚ugie stypendia zagraniczne (zwÅ‚aszcza do USA, Kanady, RFN). Z takich podróży czasem skÅ‚adano sprawozdania. OczywiÅ›cie sprawozda-nia, których adresatem byÅ‚y wÅ‚adze uczelni oraz sprawozdania, których adresa-tem byÅ‚a SB, to dwa różne dokumenty... ReasumujÄ…c: wielorakich ale spora-dycznych kontaktów z SB, także osób oficjalnych (dziekani czy sekretarze KU PZPR) byÅ‚o sporo. Moim zdaniem, kontakty te byÅ‚y maÅ‚o szkodliwe. Być może 90 proc. ogóÅ‚u osób ze Å›rodowiska, które miaÅ‚y okazjonalne zwiÄ…zki z SB, a które to SB uważaÅ‚a za tzw. osobowe źródÅ‚a informacji, zaliczyć można do tej kategorii drugorzÄ™dnych.
Jak siÄ™ do takich kontaktów, po 20-30 latach, ustosunkować? Moim zdaniem - choć incydenty te czasem wystawiajÄ… nienajlepsze Å›wiadectwo danej osobie - należy takie przypadki puÅ›cić caÅ‚kowicie w niepamięć jako "Å›mieci" minionej epoki. OczywiÅ›cie, jeÅ›li dokumentacja jest nieistotna, skÄ…pa czy niejasna i brak podstaw do twierdzenia, iż dana osoba wyrzÄ…dziÅ‚a poważnÄ… szkodÄ™ uczelni i jej pracownikom. W koÅ„cu wiele przestÄ™pstw przedawnia siÄ™ (poważne wystÄ™pki po 10 a zbrodnie po 20 latach)!
Pozostaje niewielka liczba spraw poważnych. DotyczÄ… one osób, które bezdyskusyjnie, w Å›wietle zachowanej bogatej dokumentacji, przez wiele lat, zazwyczaj dla wymiernych takich czy innych korzyÅ›ci, byÅ‚y tajnymi wspóÅ‚pracownikami i nadużywajÄ…c zaufania, uprawiaÅ‚y proceder moralnie niegodny. Osoby te, z reguÅ‚y bezpartyjne, wchodziÅ‚y w Å›rodowiska, którymi interesowaÅ‚a siÄ™ SB (zwÅ‚aszcza w latach 1980-89) i cieszÄ…c siÄ™ ich zaufaniem, zaufania tego jaskrawo nadużywaÅ‚y. Istnieje trudny problem możliwoÅ›ci prawnej reakcji wÅ‚adz uczelni wobec takich przypadków. Moim zdaniem, jeżeli nie sÄ… to osoby, które przeszÅ‚y już na emeryturÄ™ (tu sprawa przechodzi w kompetencje historyków nauki) lub, co do których można żądać, by skorzystaÅ‚y z przysÅ‚ugujÄ…cego im prawa do wczeÅ›niejszej emerytury, to jedynie presja Å›ro-dowiska może wymusić sankcjÄ™ (maÅ‚o dotkliwÄ…) przejÅ›cia do innej uczelni, a jest ich w Polsce dostatek...
Dlaczego winniÅ›my (mówiÄ™ o Å›rodowisku pracowników nauki) chociaż to zrobić? Moim zdaniem wymaga tego godność uniwersytetu i autorytet profesora uniwersytetu. Nie ma powodu rozdzierać szaty nad tuzinkowym donosicielem z ulicy. Ale od pracownika nauki trzeba wymagać, aby nie trudniÅ‚ siÄ™ przez dÅ‚ugie lata niegodnym zajÄ™ciem w sÅ‚użbie paÅ„stwa totalitarnego, aby, przynajmniej w najbliższym otoczeniu, zasÅ‚ugiwaÅ‚ na podanie rÄ™ki przez kolegów.
Stanisław Salmonowicz
Prof. StanisÅ‚aw Salmonowicz, prawnik i historyk, czÅ‚onek Polskiej Akademii UmiejÄ™tnoÅ›ci jest emerytowanym pracownikiem naukowym UMK i PAN. W roku 1970/71 aresztowany na cztery miesiÄ…ce za dziaÅ‚alność opozycyjnÄ…, w konsekwencji czego zwolniony z pracy na UMK, powróciÅ‚ do peÅ‚noetatowej pracy dydaktycznej i naukowej na uniwersytecie w 1982 roku.
Odsłony: 2921