Informacje (el)
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 1726
Na stronie KPRM (BIP z 23.03.17) ukazał się projekt ustawy o Narodowym Instytucie Technologicznym. Podano w nim informacje o przyczynach i potrzebie wprowadzenia planowanych rozwiązań. Uzasadniono je wynikami analizy funkcjonowania instytutów, jaką przeprowadziło MNiSW w 2015 roku.
Z analizy tej wynika, iż:
1. Funkcjonowanie 114 odrębnych instytutów, nadzorowanych przez 16 różnych ministrów, prowadzi do rozpraszania zasobów. Instytuty nie są w stanie osiągnąć efektu skali, co skutkuje niewielką liczbą dużych i wartościowych projektów, szczególnie z komponentem międzynarodowym, nieefektywną polityką zakupową, ułomną obsługą procesów komunikacji z rynkiem, zarządzania własnością intelektualną, a wreszcie komercjalizacją i transferem wiedzy do gospodarki.
2. Rozdzielenie nadzoru merytorycznego nad instytutami pomiędzy 16 różnych ministrów negatywnie wpływa na możliwość prowadzenia jednolitej polityki rządowej w obszarze innowacyjności.
3. Znaczna część instytutów jest zupełnie nieaktywna w obszarze uzyskiwania patentów. Aż 32 instytuty (28,1% ogółu) w latach 2009-2015 nie uzyskały ani jednego patentu.
4. Przychody instytutów z realizacji usług B+R, które stanowią kluczowy aspekt ich działalności z punktu widzenia celu ustawowego, są niezadowalające. W latach 2013-2015 udział przychodów ze sprzedały usług B+R w przychodach instytutów ogółem wyniósł 7,3% (12,5% przy wyłączeniu z analizy instytutów medycznych). Jest on porównywalny z udziałem dotacji statutowej przyznawanej przez MNiSW. Alarmujące jest to, że 37 ze 114 instytutów, czyli niemal 1/3, ma wyższe przychody z wynajmu nieruchomości niż ze sprzedaży usług B+R.
5. W przychodach instytutów dominują środki publiczne, bowiem nawet ich przychody z działalności komercyjnej stanowią w istotnej części wynagrodzenie za usługi wykonywane na rzecz administracji publicznej (np. w branży zbrojeniowej). W połączeniu z relatywnie niską efektywnością wdrożeniową czyni to cały system instytutów nieefektywnym oraz zorientowanym na finansowanie publiczne.
6. Instytuty w przeważającej części nie są wystarczająco konkurencyjne na poziomie międzynarodowym. W 2015 r. 35 ze 114 instytutów nie uzyskało żadnych środków z grantów międzynarodowych, a 9 uzyskało jedynie niewielkie środki z tego źródła, rzędu kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy złotych.
7. Obecnie funkcjonujące instytuty nie są atrakcyjnym miejscem pracy dla naukowców z zagranicy. Łącznie w grupie pracowników naukowych, badawczo-technicznych i inżynieryjno-technicznych jest ich zaledwie 55, czyli mniej niż 0,5% ogółu pracowników.
Przyjęta przez Radę Ministrów Strategia na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju (SOR) do roku 2020 wskazuje konkretne branże i projekty strategiczne, których realizacja jest kluczowa dla rozwoju kraju. Wskazane w SOR priorytetowe zadania mają charakter interdyscyplinarny, co warunkuje konieczność konsolidacji instytutów w celu pełnego wykorzystania ich potencjału w procesie realizacji Strategii.
Przedstawione powyżej okoliczności wskazują na konieczność głębokiej reformy instytutów. Zgodnie z zapisami SOR, projekt przewiduje utworzenie Narodowego Instytutu Technologicznego.
Głównym celem NIT będzie prowadzenie badań naukowych i prac rozwojowych zgodnych z polityką gospodarczą państwa, w tym przede wszystkim z SOR, w celu transferu wiedzy i technologii do otoczenia społeczno-gospodarczego.
Realizacja tego celu prowadzona będzie m. in. poprzez: realizację własnych i zlecanych projektów badawczych, współpracę z przedsiębiorcami, uczelniami i innymi podmiotami prowadzącymi działalność badawczo-rozwojową, komercjalizację wyników badań naukowych i prac rozwojowych, opracowywanie ocen dotyczących stanu i rozwoju poszczególnych dziedzin nauki i techniki oraz sektorów gospodarki, wytwarzanie, w związku z prowadzonymi badaniami naukowymi i pracami rozwojowymi, aparatury, urządzeń, materiałów i innych wyrobów oraz prowadzenie walidacji metod badawczych, pomiarowych oraz kalibracji aparatury.
NIT zapewni efektywniejsze zarządzanie instytutami wchodzącymi w skład NIT - wprowadzone zostanie m. in.: ujednolicenie mechanizmów zarządzania finansowego, zasobami ludzkimi, nieruchomościami oraz prawami własności intelektualnej. Funkcjonowanie NIT wprowadzi ponadto możliwość efektywnego nadzoru nad działalnością zintegrowanych w nim instytutów.
NIT stanowić ma efektywne zaplecze technologiczne i intelektualne administracji publicznej, rodzaj pomostu między nauką a gospodarką.
Utworzenie NIT ma zapewnić efekty synergii płynące z koordynacji tematyk badawczych oraz skupiania wiedzy i zasobów w ramach centrów kompetencji złożonych z instytutów prowadzących badania naukowe w ramach tych samych obszarów tematycznych wynikających z obszarów strategicznych SOR, nie zaś określonych resortowo. Pozwoli to uniknąć powielania tematyk badawczych realizowanych przez poszczególne instytuty.
Dzięki współpracy z uczelniami, NIT będzie miał także możliwość oddziaływania na realizację procesu kształcenia kadr dla gospodarki. Zarządzanie poszczególnymi sferami działalności (organizacyjnej, administracyjnej, kadrowej, majątkowej, komercjalizacyjnej itd.) NIT prowadzone będzie w ramach Biura NIT realizującego w ujednolicony sposób zadania w poszczególnych obszarach zarządzania.
Pełen tekst - https://bip.kprm.gov.pl/kpr/bip-rady-ministrow/prace-legislacyjne-rm-i/prace-legislacyjne-rady/wykaz-prac-legislacyjny/r709179056,Projekt-ustawy-o-Narodowym-Instytucie-Technologicznym.html
Data modyfikacji 23 marca 2017, 13:08
- Autor: al
- Odsłon: 1965
Miało być w wielkiej tajemnicy do godz. 16.30 w czwartek, 11 lutego 2016. Ale Internet był szybszy. Widocznie ktoś z 1300 naukowców znających tę tajemnicę nie wytrzymał tej presji i … podzielił się epokowym odkryciem w sieci: fale grawitacyjne istnieją!
Bezpośrednia obserwacja fal grawitacyjnych, jakiej dokonano w ub. roku w USA (14.09.15), to potwierdzenie ogólnej teorii względności Einsteina, pokazującej związek grawitacji z krzywizną czasoprzestrzeni. Fale są bowiem jedynym w swoim rodzaju „próbnikiem” stanu grawitacji w ekstremalnych warunkach, takich jak zapadający się układ podwójny czarnych dziur. Ich detekcja i badanie jest niezbędne do zrozumienia grawitacji, najbardziej naturalnego z czterech podstawowych oddziaływań (grawitacyjne, elektromagnetyczne, silne i słabe), a jednak wciąż najbardziej tajemniczego. Zarejestrowane w eksperymencie fale grawitacyjne powstały w ułamku sekundy połączenia się dwóch czarnych dziur o masach 30-krotnie większych niż masa Słońca. Przez kilka miliardów lat orbitowały one wokół siebie w układzie podwójnym, stopniowo zbliżając się do siebie, aż w końcu się „zlały”, tworząc jedną potężną czarną dziurę, która jeszcze jakiś czas pulsowała, wypromieniowując niezwykłą ilość energii. Było to najbardziej energetyczne zjawisko znane ludzkości, 100 razy jaśniejsze niż jasność Wszechświata.
Wykrycie fal grawitacyjnych otwiera nowe możliwości badania Wszechświata. Przez stulecia ludzkość poznawała go przez obserwację światła wypromieniowanego prze obiekty na niebie. Fale grawitacyjne są całkowicie odrębnym i nowym rodzajem przekazywania niedostępnej w żaden inny sposób astronomicznej informacji. O ile fale elektromagnetyczne powstają podczas ruchu ładunków elektrycznych, o tyle grawitacyjne są efektem ruchu mas – a to dwie niezależne cechy materii. Teraz za ich pomocą będzie można badać również fragmenty kosmosu zasłonięte przez kosmiczny pył. Detekcja fal grawitacyjnych umożliwi także rozwój wyrafinowanej technologii w różnych dziedzinach inżynierii – od mechaniki do optyki. Jak powiedział na konferencji w PAN w Warszawie prof. Janusz Ziółkowski z CAMK, jest to chwila historyczna nie tylko z powodu potwierdzenia jednej z fundamentalnej teorii, ale i otwarcie nowego okna badań kosmosu. Otóż narodziła się astronomia fal grawitacyjnych. Zderzenie dwóch czarnych dziur zaobserwowano pierwszy raz. Rozchodzące się w jego wyniku fale grawitacyjne dotarły do Ziemi z prędkością światła, a ich rejestracja była możliwa dzięki detektorom Laserowego Obserwatorium Interferometrycznego Fal Grawitacyjnych – LIGO, znajdującym się w Livingston w stanie Luizjana i Hanford w stanie Waszyngton w USA. Nad odkryciem pracował ponad 1300-osobowy zespół naukowców LIGO Scientific Collaboration oraz Virgo collaboration, którego częścią jest polska grupa naukowa POLGRAW. Piętnastu polskich naukowców z tej grupy wniosło istotny wkład w doprowadzeniu do pierwszej, bezpośredniej obserwacji fali grawitacyjnej z układu podwójnego czarnych dziur.
Stworzyli oni podstawy wielu algorytmów i metod służących do wykrycia i estymacji fal grawitacyjnych z układów podwójnych (prof. Prof. Andrzej Królak – Instytut Matematyczny PAN, Piotr Jaranowski – Uniwersytet w Białymstoku), przyczynili się do precyzyjnego modelowania sygnału fali grawitacyjnej z układu podwójnego (prof. prof. Piotr Jaranowski, Andrzej Królak), przeprowadzili symulacje pokazujące, że układy podwójne czarnych dziur są najlepiej wykrywalnymi przez detektory LIGO-Virgo źródłami promieniowania grawitacyjnego (prof. prof. Krzysztof Belczyński, Tomasz Bulik - Obserwatorium Astronomiczne UW), badali astrofizyczne własności układów podwójnych (dr Michał Bejger – CAMK PAN, dr Izabela Kowalska-Leszczyńska - Obserwatorium Astronomiczne UW, dr Dorota Rosińska - Uniwersytet Zielonogórski) oraz poszukiwali mogących towarzyszyć zdarzeniu błysków optycznych (dr Adam Zadrożny - NCBJ).
Poza nimi przy eksperymencie pracowali: dr Arkadiusz Błaut – Uniwersytet Wrocławski, dr Kazimierz Borkowski - UMK, dr Paweł Ciecieląg - CAMK PAN, dr Orest Dorosh - NCBJ, mgr inż. Adam Kutynia - Politechnika Wrocławska, dr Maciej Piętka – Uniwersytet w Białymstoku, mgr Magdalena Sieniawska - CAMK PAN.
Dziewięciu naukowców z polskiej grupy znalazło się wśród autorów publikacji ogłaszającej odkrycie fal grawitacyjnych, która ukaże się w Physical Review Letters.
- Autor: kh
- Odsłon: 2999
Europosłowie z Polski mają silniejszą pozycję w Parlamencie Europejskim niż w ub. kadencji, jednak niewielu z nich zasiada w komisjach, które mają znaczący wpływ na politykę Wspólnoty – stwierdza raport Instytutu Spraw Publicznych, sumujący pierwszą połowę kadencji Parlamentu.
W europarlamencie mamy obecnie 51 posłów, ale ich aktywność często pozostawia wiele do życzenia. O większości z nich, o ich działalności polscy wyborcy niewiele albo nic nie wiedzą, nawet o tych, których praca w Brukseli, zaangażowanie w sprawy europejskie zasługuje na uznanie. Znani są natomiast ci, którzy krążą między studiami telewizyjnymi w Polsce, dla których terenem aktywności jest tak naprawdę polityka krajowa, nie europejska. Potwierdzają to dane dotyczące frekwencji na obradach plenarnych w Strasburgu i mniejszy udział z brukselskich pracach parlamentarnych.
Na szczęście, nie mamy posłów milczących, należą jednak do najczęściej wykorzystujących formę interpelacji poselskiej (tu rekordzistą jest Ryszard Czarnecki, który zabierał głos 53 razy, niewiele mu ustępują pod tym względem Konrad Szymański, Marek Migalski i Zbigniew Ziobro). Jednak oceniając działalność merytoryczną, bierze się pod uwagę przede wszystkim przygotowane sprawozdania i opinie, bo tu liczą się kompetencje i znajomość tematu. Jest to także często wykorzystywane jako policzalny wyznacznik parlamentarnej aktywności, zaś poseł-sprawozdawca ma większe możliwości wpływania na parlamentarne negocjacje – podkreślają eksperci ISP.
Tymczasem, chociaż Polacy byli autorami kilku ważnych sprawozdań, to w porównaniu z innymi dużymi państwami UE mieliśmy najniższy odsetek sprawozdawców. Ponadto – niską średnią raportów przypadających na jednego posła. Nasze sprawozdania dotyczyły przede wszystkim polityki wschodniej, energetyki, budżetu i rybołówstwa.
Na podkreślenie zasługuje fakt, że niektórzy posłowie-debiutanci w europarlamencie szybko weszli w nową rolę i zdobyli dobrą pozycję w swoich komisjach. Przykładem jest Sidonia Jędrzejowska, która przygotowała opracowanie dotyczące budżetu na 2011 rok, Lena Kolarska-Bobińska, która zajmowała się nową strategią energetyczną UE czy Ryszard Legutko, autor raportu dotyczącego Ukrainy. Aż 6 opinii przygotowała Danuta Huebner, była unijna komisarz.
Tradycyjnym obszarem polskich zainteresowań jest polityka zagraniczna, a zwłaszcza stosunki Unii ze wschodnimi sąsiadami. Europosłowie z Polski są nadreprezentowani w komisjach bezpieczeństwa, obrony oraz praw człowieka, zajmujących się kwestiami, w których wpływ PE na politykę Unii jest niewielki.
Nie mają natomiast odpowiedniej reprezentacji w ważnych komisjach: środowiska naturalnego, zdrowia publicznego i bezpieczeństwa żywności, gospodarki i spraw monetarnych, kryzysu gospodarczego i finansowego. Według opinii ekspertów ISP, jedną z przyczyn jest za słabe przygotowanie w dziedzinie ekonomii, jeśli zaś chodzi o komisję środowiska, która zajmuje się m.in. aktami prawnymi dotyczącymi limitów emisji CO2, jest to odbiciem niedoceniania tych problemów w polskiej polityce.
Duży wpływ na sposób wykonywania mandatu ma pozycja polityczna w Parlamencie – wyjaśniają eksperci ISP. Posłowie z dużych grup politycznych sporządzają więcej sprawozdań i koncentrują się na procesie legislacyjnym. Ci z mniejszych, często będących w opozycji do podejmowanych decyzji, koncentrują się na działalności o charakterze bardziej interwencyjnym, formułują pytania do Komisji Europejskiej i Rady UE.
Instytut Spraw Publicznych zbadał także aktywność europosłów w Internecie i okazało się, że z tym wcale nie jest dobrze*. Zaledwie 2/3 spośród nich regularnie wykorzystuje narzędzia internetowe do komunikacji z obywatelami. Choć wszyscy – wyjątkiem jest Joanna Senyszyn – mają własne strony internetowe, ale aktualizują je niezbyt często i nieregularnie, albo – wcale. 21 europosłów ma konto na Facebooku, ale tylko 14 jest aktywnych. Rekordzistą pod względem liczby fanów jest Jerzy Buzek – ma ich 44,5 tys., następne miejsca zajmują Tadeusz Zwiefka i Wojciech Olejniczak. Jednak liczba fanów aktywnych, komentujących i dzielących się swoimi opiniami na fanpage'ach poszczególnych posłów jest bardzo różna, bywa, że zerowa w ciągu miesiąca. 16 europosłów jest obecnych na Twitterze, ale tylko 10 regularnie „ćwierka”. 17 prowadzi bloga. Tyle mówią statystyki. Problem jednak jest nie w ilości, ale w sposobie wykorzystania Internetu jako formy kontaktu z wyborcami.
Wydaje się, że europosłowie wolą sami wypowiadać się w różnych kwestiach niż odpowiadać na pytania, wyjaśniać, komentować. Na merytoryczne pytania, zadane z fikcyjnych kont w imieniu „Tajemniczego Obywatela”, odpowiedziało zaledwie dziewięciu!
Niska aktywność polskich europosłów w sieci świadczy o tym, że nie widzą potrzeby, a może nie rozumieją istoty komunikacji internetowej. Może też wynika to z niesłusznego przekonania, że nikt z niej nie będzie korzystał. Wolą bezpośrednie spotkania z obywatelami. W związku z tym rzadko profesjonalizują swoją komunikację internetową, która staje się jedynie dodatkowym i mało znaczącym obowiązkiem pracowników biura – tak ocenia sytuację raport ISP. (kh)
* co dobitnie widać po głosowaniu ws. ACTA (tylko posłowie SLD wiedzieli o co chodzi) oraz wyznaniu pos. Marka Migalskiego na jego blogu (red.)
- Autor: lb
- Odsłon: 2656
W Instytucie Spraw Publicznych 15 lutego 2013 odbyła się debata na temat „Respektowanie polskiego Konkordatu”. Jej uczestnicy próbowali odpowiedzieć na pytanie: Czy Konkordat jest w Polsce w pełni respektowany? Jaki ma wpływ na stosunki Państwo-Kościół?
Punktem wyjścia do dyskusji (nie przybył na nią żaden z zaproszonych urzędników państwowych), którą prowadziła Lidia Kołucka-Żuk (Trust for Civil Society in Central and Eastern Europe) był raport dr. Pawła Boreckiego (Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego), w którym autor podjął się analizy 14 lat funkcjonowania Konkordatu w Polsce.
Konkordat, będący umową międzynarodową, który miał uregulować stosunki Państwo-Kościół, wprowadzić rozdzielność tych dwóch podmiotów, okazał się pod tym względem rozwiązaniem nieudanym - państwo polskie przyjęło bowiem zobowiązania wykraczające poza jego zapisy (np. finansowanie uczelni wyznaniowych). Konkordat nie jest potrzebny polskim katolikom – on jest potrzebny instytucji Kościoła w Polsce, bo umożliwia mu korzystanie ze wsparcia państwa. Odpowiedzialność za ten stan rzeczy ponoszą jednak obie strony – także państwo, które jest ciągle zbyt słabe, aby doprowadzić do rzeczywistego rozdziału od Kościoła.
Sceptyczne poglądy wobec Konkordatu wyraził także dr Tadeusz Jacek Zieliński (prof. Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie), który uważa tę umowę za słabą pod względem prawnym, z wieloma mankamentami. Powinien wobec tego powstać nowy Konkordat, oparty na zasadzie poszanowania wszystkich wyznań oraz ateizmu, akceptujący państwo świeckie. Zwłaszcza, że zróżnicowanie wyznaniowe Polaków będzie się pogłębiać i niezbędna stanie się ustawa wyznaniowa gwarantująca wszystkim obywatelom równe prawa.
Na państwie ciąży bowiem obowiązek określenia porządku światopoglądowego, to ono musi być arbitrem w sprawach wyznaniowych. To z kolei wymaga stworzenia etosu państwowego, wspólnego dla wszystkich grup wyznaniowych. Panuje bowiem w Polsce przekonanie, że państwo i Kościół to partnerzy, choć to państwo musi być arbitrem i stać na straży wszystkich grup społecznych. Także w sprawach majątkowych to państwo musi wyznaczać granice i ramy własności wspólnej. Tymczasem w Polsce państwo jest ramieniem Kościoła.
Mówca przytoczył tu przykład Kościoła w USA, który może uczestniczyć w debacie publicznej, ale kiedy występuje jako instytucja – traci przywilej zwolnień podatkowych. W Polsce wydaje się to na razie niemożliwe, gdyż etos urzędnika praktycznie nie istnieje (słabość państwa).
Państwo powinno pełnić rolę strażnika pokoju wyznaniowego - nie może być np. indoktrynacji religijnej w szkole. Wydaje się, że debata wyznaniowa, która była i jest prowadzona w Europie, do Polski nie dociera, a Kościół nie zauważa demokratyzacji społeczeństwa polskiego.
Sumując – należy dokonać rewizji Konkordatu, aby stał się zgodny z polskimi normami prawnymi.
Dr Borecki w trakcie dyskusji podkreślał, iż Kościół, mając prawo uczestnictwa w życiu publicznym, nie powinien jednakże mieć wpływu na podejmowanie konkretnych decyzji będących w gestii państwa (podał tu przykład bp. Dydycza nawołującego na Jasnej Górze do rozwiązania Sejmu). Nie można też rozmydlać zasady rozdziału państwa od Kościoła, z czym mamy ciągle do czynienia (np. listy do parlamentarzystów z groźbami ekskomuniki przed głosowaniem dotyczącym in vitro). Rozdział państwa i Kościoła to gwarancja praw jednostki, tymczasem w Polsce Kościół tworzy normy prawa i narzuca je wszystkim obywatelom. Relacje między państwem a Kościołem rzutują więc na warunki życia milionów nie-katolików.
Kościół w Polsce nie dostosował się do standardów państwa liberalnego – mówił dr Zieliński. Dlatego Konkordat został zawarty cichcem – w przeciwnym razie wyglądałby inaczej. Sytuację pogarsza również bardzo słabej jakości orzecznictwo Trybunału Konstytucyjnego, którego sędziowie nie potrafią w swoich wyrokach wznieść się ponad swój światopogląd. Słabe jest też całe polskie orzecznictwo w sprawach światopoglądowych – sędziowie, zwykle słabo znają prawo wyznaniowe (ale nie korzystają z opinii specjalistów) i pilnują swoich interesów grupowych. Nie ulega więc wątpliwości, że potrzebny jest przegląd całego polskiego prawa wyznaniowego i dostosowanie go do Konstytucji RP.(lb)
Link do raportu - http://www.isp.org.pl/uploads/pdf/17615843.pdf