Etyka (el)
- Autor: Zbigniew Sabak
- Odsłon: 4037
Wojna informacyjna i etyka (1)
Kłamstwo nie staje się prawdą tylko dlatego,
że wierzy w nie więcej osób.
Oscar Wilde
W żadnej innej dziedzinie stosunków społecznych problem odpowiedzialności człowieka, poszczególnych grup społecznych oraz całej społeczności światowej nie nabiera takiego znaczenia jak w sprawach bezpieczeństwa, szczególnie w kwestii utrzymania pokoju. Doświadczenia historyczne pokazują, że losy świata oparte były na rywalizacji, często bezwzględnej i niszczącej.
„Wojna obecna była we wszystkich epokach historycznych i we wszystkich cywilizacjach – stwierdza Raymond Aron (Pokój i wojna między narodami). W rezultacie historie ludów, państw i imperiów są historiami niekończących się nigdy wojen, niszczycielskich najazdów, grabieży i podbojów.
Te stwierdzenia stały się zbieżne z tezami konferencji „Granice odpowiedzialności człowieka” zorganizowanej 15.02.17 przez Komitet Prognoz PAN. W materiałach konferencyjnych zawarto bowiem następującą refleksję: „Współczesny świat społeczeństw bezwzględnie rywalizujących na polu gospodarki, finansów, surowców, technologii i polityki może unicestwić się na wiele generacji. Rozwój nauki i technologii stworzył takie możliwości. Możliwym i prawdopodobnym jest konflikt zbrojny, który przekształci się w wyniszczającą wojnę światową”.
Podkreśla się tym samym, że największym zagrożeniem dla ludzkości jest perspektywa wojny światowej, globalnego konfliktu zbrojnego, (powszechnej wojny domowej – wszystkich ze wszystkimi) z wykorzystaniem wszelkich możliwych środków.
Wojny, jako zamierzonego użycia siły aż do ostateczności, a tym samym do coraz większej bezwzględności, ponieważ, jak pisał Carl von Clausewitz – „ten, kto użyje przemocy bezwzględnie, nie szczędząc krwi, osiągnie przewagę nad niepostępującym podobnie przeciwnikiem”. Wojny, jako działalności ludzkiej, celowej i umyślnej, za której skutki ktoś jest odpowiedzialny.
Wszystko to ma miejsce w sytuacji pojawienia się w mediach niespotykanej liczby informacji, z których wynika, że troska o bezpieczeństwo jest nadrzędnym celem praktycznie wszystkich podmiotów współczesnego świata (państw i organizacji międzynarodowych) mających wpisane w swoje kompetencje bezpieczeństwo, a jednocześnie przekonanych o wyższości swojej koncepcji ukształtowania nowego ładu globalnego.
Najbardziej wyrazistym tego przykładem jest prowadzenie polityki pod hasłem Pax Americana,(ukutym na wzór terminu Pax Romana), oznaczającym dosłownie „pokój amerykański”, tj. globalny pokój narzucony przez Stany Zjednoczone, który zapewni prawie, lub w zupełności, bezwzględne bezpieczeństwo.
Ludwik Stomma, analizując mechanizm kształtowania we własnych społeczeństwach, państwach narodowych, przeświadczenia o zagrożeniach i konieczności obrony ojczyzny pisze w Antropologii wojny: „w świecie, w którym zagraża nam przemoc, musimy i my wystawiać chorągwie do naszej obrony, a choćby i „prewencyjnego” (w XX wieku nie było takich, które by się inaczej tytułowały) ataku. Ważne jest tylko, żeby za każdym razem stworzyć konstrukcję intelektualną, mityczną, udowadniającą, że nasze działania są słuszne, niezbędne i przede wszystkim racjonalne”.
Ocena aktualnej sytuacji międzynarodowej wskazuje, że stwierdzenie to ma także zastosowanie do współczesnych sojuszy polityczno-militarnych. W tym celu, ww. podmioty – pod hasłami walki o wolność, demokrację, prawa człowieka, tolerancję, pluralizm itp. wartości w omawianym kontekście będące jedynie nic nieznaczącymi sloganami – podejmują mnóstwo (często wyjątkowo drastycznych) działań określanych jako pokój przez siłę.
Podzielając tezę Carla von Clausewitza, że „wojna jest przedłużeniem dyplomacji”, wywołują wojny i konflikty zbrojne, które godzą w interesy innych państw, a często prowadzą do ich marginalizacji. Choć takie działania budzą sprzeciw części światowej opinii publicznej, to jednak większość, której wojny bezpośrednio nie dotykają, jest wobec nich obojętna. Niewiele tu zmienia świadomość tego, że choć wojny wywołują silniejsi, zdolni do prowadzenia polityki globalnej, to odpowiedzialnością za ich skutki obciąża się ofiary.
Stwarzanie złudzeń
Jednym z powszechnie stosowanych na świecie działań jest wojna (walka) informacyjna, będąca zaprzeczeniem odpowiedzialności za słowo w narracji politycznej i czysto wojskowej.
Wojna informacyjna doczekała się w ostatnich latach wielu definicji. Najogólniej, oznacza działania mające na celu uzyskanie przewagi informacyjnej poprzez wpływanie na informacje, procesy informacyjne, systemy informatyczne oraz sieci komputerowe przeciwnika przy jednoczesnej ochronie własnych zasobów informacyjnych.
Wojna informacyjna oznacza także niszczenie elementów systemów informacyjnych przeciwnika za pomocą odpowiednich, dostępnych środków działania.
Podstawowymi narzędziami walki informacyjnej są telekomunikacja i technika informatyczna, służące m.in. do skrytego wpływania na działanie urządzeń (cywilnych i wojskowych) w taki sposób, aby skutecznie zakłócać ich pracę lub uniemożliwiać ich użytkowanie.
Walka w obszarze informacji to zakłócanie systemów kierowania i systemów elektronicznych przeciwnika, działania mające na celu dezinformowanie przeciwnika, włamywanie się do systemów komputerowych, zdobywanie informacji.
Zjawisko to ma swoje historyczne umocowanie np. w stwierdzeniach Sun Tzu, który pisał w Sztuce wojny, że „strategia wojny polega na przebiegłości i stwarzaniu złudzeń: jeśli jesteś do czegoś zdolny, udawaj niezręcznego, jeśli jesteś aktywny, stwarzaj pozory bierności. Jeśli jesteś blisko, stwórz pozory dużej odległości. Staraj się wprowadzić wroga w błąd”.
Zasady te są aktualne także w dzisiejszych czasach, gdzie walka informacyjna w przestrzeni politycznej i militarnej stała się rodzajem konfliktu, w którym jak podaje Rodney Stark - „informacja jest jednocześnie zasobem, obiektem ataku i bronią. Obejmuje także fizyczną destrukcję infrastruktury, która jest wykorzystywana przez przeciwnika do działań operacyjnych”.
Polityka, gospodarka, wojna jako główne obszary i etapy (zjawiska) stosunków społecznych, gdzie najwyraźniej urzeczywistnia się sentencja Reinholda Niebuhra: „Człowiek ma przyrodzoną „rządzę władzy”, a jego odwiecznym celem jest panowanie nad innymi, zaś państwa jako wspólnoty ludzkie odzwierciedlają ów pierwotny instynkt”, wykreowały poprzez media model wojny informacyjnej i propagandy. Daje on fałszywy obraz przyczyn oraz przebiegu współczesnych zjawisk politycznych, relacji gospodarczo-finansowych, konfliktów i wojen.
Manipulacja świadomością
Żyjemy w społeczeństwie informacyjnym, gdzie informacja zdominowała praktycznie całą przestrzeń stosunków społecznych i stała się siłą sprawczą rozwoju wszystkich dziedzin życia. Ponadto, w świecie „ja (my) - kontra on (oni)”, gdzie walka o zdobycie potęgi jest powszechna, negatywne interakcje informacyjne między podmiotami są na porządku dziennym. Biorąc to pod uwagę, nie dziwi, że umysł człowieka stał się polem bitwy – jest poddany (nieznanemu w historii ludzkości), oddziaływaniu informacyjnemu najróżniejszych podmiotów.
Jak pisze Adam Alter w Sile podświadomości - „Wydaje nam się, że myślimy i zachowujemy się niezależnie od otaczającego nas świata – że znamy swój umysł i kierujemy się racjonalnymi przesłankami. W rzeczywistości za nasze wrażenia, opinie i decyzje odpowiadają setki czynników, z których istnienia nie zdajemy sobie sprawy”.
To manipulowanie świadomością pozbawia ludzi wolności skuteczniej niż przymus bezpośredni. W konsekwencji, by dominować nad ludźmi, najpierw trzeba zapanować nad ich świadomością, o czym pisze też w Nowym porządku świata Mikołaj Rozbicki: „Media czuwają, abyś nie zadawał za dużo pytań, żebyś za dużo nie myślał, nie przejmował się swoimi prawdziwymi problemami i żebyś nie badał prawdy”.
Podmioty te, w imię własnych interesów, racji stanu i celów strategicznych, wykorzystując najnowsze osiągnięcia techniczne, prowadzą działania psychologiczne. Mają one na celu kształtowanie postaw i zachowań, które będą mieć wpływ na osiągnięcie celów politycznych i wojskowych.
Prawdziwymi zatem stają się słowa Andrzeja Wielomskiego, że: „Żyjemy w epoce po rewolucji nominalistycznej, czyli w takiej, gdzie każdy nazywa rzeczy tak jak chce /…/ Nominalistyczne gry językowe są jednym z elementów rewolucyjnej dezorientacji otaczającej nas rzeczywistości”.
W normalnych warunkach ludzie pojmują rzeczywistość w ujęciu terminologicznym tak, jak ich nauczono, natomiast w epoce współczesnego chaosu informacyjnego i niedostatecznej edukacji rozumieją ją zupełnie dowolnie.
Relatywizm moralny
Następstwem tych trendów jest zbliżanie się do wizji świata George’a Orwella, w którym normalnością mogą być zestawienia semantyczne: wojna to pokój, wolność to niewola, ignorancja to siła, a które można uzupełnić o inne paradoksy języka polityków, dziennikarzy, a nawet środowisk naukowych, np. wyzwolenie to okupacja, obrona to inwazja, rozwój to recesja, demokracja to dyktatura itd.
Problem został także poruszony przez Thomasa Hobbesa, który pisał (Lewiatan), że „nazwy cnót i wad są „nazwami o niestałym znaczeniu”: mądrością bowiem nazywa jeden to, co drugi nazywa strachem; okrucieństwem jeden to, co drugi sprawiedliwością; rozrzutnością jeden to, co drugi hojnością. I dlatego nazwy takie nie mogą nigdy być niezawodną podstawą żadnego rozumowania”.
W sprawach bezpieczeństwa i wojny osądy i przekazy mają często dwoisty charakter, wynikający z relatywizmu moralnego. Tu stwierdzenia „tak i nie” oraz „słuszne i niesłuszne” są powszechnością. Jak widać, słowa nie mają swego właściwego znaczenia, lecz taki, jaki wypływa z kontekstu przekazu w danym momencie.
Najbardziej drastycznym wyrazem nieodpowiedzialności, używania względności znaczeń, jest manipulowanie słowami „dobro” i „zło”, które mają kluczowe znaczenie w pojmowaniu, definiowaniu i realizowaniu bezpieczeństwa. Słowa te są wyjątkowo swobodnie interpretowane przez różne grupy społeczne, w tym podmioty odpowiedzialne za bezpieczeństwo w globalnej polityce światowej, np. państwa i organizacje międzynarodowe.
Porównując następstwa permanentnych w ostatnich latach wojen, rewolucji, konfliktów zbrojnych (masowa eksterminacja ludności, zniszczenia, migracja, głód, ubóstwo) z ich oceną dokonywaną przez polityków powstaje wrażenie, że dobro to zło, a zło to dobro. Może to znaczyć, że dobro jest złem a zło jest dobrem.
Przeciętny, bezkrytyczny odbiorca zmanipulowanej informacji przyjmuje podświadomie jako normalność i prawidłowość taki stan rzeczy, jaki mu zasugerują (narzucą) media. To warunkuje późniejsze jego zachowania.
W dodatku, biorąc pod uwagę fakt, że celem wojny informacyjnej jest zablokowanie propagandy przeciwnika, w skrajnych przypadkach manipulacji za największego wroga ludzie uznają te podmioty, które mówią im prawdę.
Michał Heller w Moralności myślenia pisze: „Dobra lub zła kwalifikacja czynów pochodzi z intencji. Nawet jeżeli czynię coś obiektywnie złego, ale myślę, że postępuję dobrze, mój czyn jest moralnie dobry. A więc każde dobro i każde zło rodzi się z myśli. Świat cząstek elementarnych, atomów i pól fizycznych jest moralnie obojętny, ale myśl ludzka może go użyć do dobrych i złych celów”.
Zbigniew Sabak
Autor jest profesorem Państwowej Szkoły Wyższej w Białej Podlaskiej.
Jest to skrót pierwszej części artykułu, jaki ukaże się w publikacji Komitetu Prognoz PAN „Polska 2000 Plus” – „Granice odpowiedzialności człowieka”. Tytuł, śródtytuły i wyróżnienia pochodzą od Redakcji.
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 284
Poniżej przedstawiamy fragment artykułu z portalu ACLU dotyczącego „eksperymentów” i tortur, jakie przeprowadzało dwóch psychologów współpracujących z CIA. Opisany przypadek obrazuje nierzadkie związki naukowców z aparatem przemocy różnych państw i przemysłem zbrojeniowym. Część z nich, jak np. niemieckie eksperymenty medyczne w czasie wojny, czy tworzenie bomby atomowej ujrzała już światło dzienne. Inne – m.in. opisane poniżej – dopiero teraz są ujawniane.(red.)
[…] Celem CIA – poprzez program opracowany i realizowany przez dwóch psychologów, z którymi agencja zleciła prowadzenie operacji związanych z torturami – było złamanie umysłu. Integralną częścią programu była koncepcja, że gdy więzień zostanie zniszczony psychicznie w wyniku tortur, będzie się podporządkowywał i współpracował z żądaniami przesłuchujących. Teoria stojąca za tym celem nigdy nie została przetestowana naukowo, ponieważ takie próby naruszałyby zakazy eksperymentów na ludziach wprowadzone po eksperymentach nazistowskich i okrucieństwach podczas II wojny światowej. Jednak teoria ta doprowadziła do eksperymentu dotyczącego najgorszej systematycznej brutalności, jaką kiedykolwiek zadano więźniom we współczesnej historii Ameryki. Dziś trzy z wielu ofiar i ocalałych z tego eksperymentu szukają sprawiedliwości w procesie przeciwko ludziom, którzy zaprojektowali i wdrożyli ten program dla CIA.
Mitchell i Jessen to dwaj byli amerykańscy psychologowie wojskowi zatrudnieni przez CIA do projektowania, opracowywania i prowadzenia operacji zatrzymywania, wydawania i przesłuchań prowadzonych przez tę agencję. Jako psychologowie w programie przetrwania, uchylania się, oporu i ucieczki (SERE) armii amerykańskiej, obaj mężczyźni poświęcili swoje kariery szkoleniu żołnierzy amerykańskich, aby mogli stawić czoła niewłaściwemu traktowaniu w przypadku schwytania przez rządy naruszające Konwencje genewskie. SERE uczy oporu, poddając uczniów dokładnie kontrolowanym wersjom surowych technik stosowanych w Chinach, Korei Północnej i byłym Związku Radzieckim, często w celu wyciągnięcia od więźniów fałszywych zeznań w celach propagandowych.
Podczas szkolenia psycholodzy, tacy jak Mitchell i Jessen, są pod ręką, aby monitorować dobrostan psychiczny uczestników i czuwać, aby instruktorzy SERE nie posunęli się za daleko. Ale Mitchell i Jessen zintensyfikowali i manipulowali technikami SERE, więc miały one niewielki związek z tymi stosowanymi na rekrutach SERE.
Podczas gdy szkolenie SERE miało na celu wzmocnienie determinacji amerykańskich rekrutów, techniki Mitchella i Jessena miały na celu osiągnięcie dokładnie odwrotnego rezultatu: łamanie więźniów i zamienianie ich umysłów w kit w rękach przesłuchujących.
Podstawy eksperymentu Mitchella i Jessena dotyczącego tortur zaczęły nabierać kształtu wkrótce po atakach z 11 września 2001 r. Sześć dni później prezydent Bush podpisał rozkaz upoważniający CIA do pojmania i przetrzymywania członków Al-Kaidy. W tamtym czasie agencja nie miała żadnego doświadczenia w zakresie zatrzymań i przesłuchań – ujawnienie jej udziału w torturach w latach 60. i 80. położyło oficjalny kres tym praktykom. W miarę jak agencja podejmowała wysiłki, aby połączyć element zatrzymania, zaczęła także badać sposoby przesłuchiwania zatrzymanych przy użyciu środków przymusu, a jej wcześniejsze wypieranie się tortur zaczęło się rozpadać. Do listopada 2001 roku, zanim CIA przetrzymywała jakichkolwiek więźniów, prawnicy CIA rozpoczęli sporządzanie opinii na temat tego, kiedy obejście międzynarodowego zakazu tortur byłoby prawnie dopuszczalne.
To właśnie na tym tle – agencji mającej niewielkie lub żadne doświadczenie w zatrzymaniach i przesłuchaniach, zakładającej konieczność stosowania tortur i zapobiegawczo szukającej przykrywki dla nielegalnego działania – Mitchell i Jessen weszli na scenę.
Żaden z psychologów nigdy nie przeprowadził przesłuchania w świecie rzeczywistym. Senacka Komisja Specjalna ds. Wywiadu potwierdza to w swoim przełomowym raporcie na temat programu zatrzymań i przesłuchań CIA, którego streszczenie zostało opublikowane pod koniec ubiegłego roku. „Żaden psycholog nie miał doświadczenia w roli przesłuchującego, ani specjalistycznej wiedzy na temat Al-Kaidy, doświadczenia w terroryzmie, ani żadnej odpowiedniej wiedzy regionalnej, kulturowej czy językowej” – zauważa raport Senatu.
Jednak CIA rozglądała się za wytycznymi i pomimo oczywistego braku uprawnień, w grudniu 2001 roku agencja zleciła Mitchellowi i Jessenowi dokonanie przeglądu tak zwanego Podręcznika Manchesteru , dokumentu odkrytego w Wielkiej Brytanii, który wg CIA instruował agentów Al.-Kaidy jak się oprzeć przesłuchaniu.
W recenzji Podręcznika Manchesteru dokonanej przez Mitchella i Jessena stwierdzono, że członkowie Al-Kaidy zostali przeszkoleni, aby stawiać opór przesłuchaniom, i proponowali sposoby pokonania tego oporu.
Zatytułowany „Rozpoznawanie i opracowywanie środków zaradczych wobec oporu Al-Kaidy wobec technik przesłuchań: perspektywa szkolenia ruchu oporu” – wciąż tajny raport przedstawia rodzące się teoretyczne podstawy programu tortur Mitchella i Jessena: wywoływanie „wyuczonej bezradności” u ludzi.
Mitchell i Jessen byli zainteresowani zastosowaniem psychologicznej koncepcji „wyuczonej bezradności” podczas przesłuchań. Psycholog Martin Seligman był pionierem badań nad tym zjawiskiem w eksperymentach, które przeprowadził na psach w latach sześćdziesiątych XX wieku. Seligman użył terminu „wyuczona bezradność”, aby opisać stan całkowitej bierności wywołany serią negatywnych wydarzeń, który prowadzi osobę do przekonania, że nie może nic zrobić, aby uciec przed cierpieniem. Seligman przeprowadzał swoje eksperymenty, stosując wstrząsy elektryczne u różnych grup psów. Psy biorące udział w jego eksperymencie, którym udało się uniknąć wstrząsów, otrzymały szansę uniknięcia bólu i zrobiły to szybko. Te, które nie potrafiły powstrzymać bólu, nawet nie próbowały go unikać, nawet jeśli miały ku temu okazję.
Wierzyły, że nie mają możliwości kontrolowania swojego losu. Nauczyły się bezradności.
Mitchell i Jessen postulowali, że teorię tę można zastosować do przesłuchań – że można zastosować surowe środki w celu przełamania oporu więźniów Al-Kaidy poprzez wywołanie stanu wyuczonej bezradności. Według teorii Mitchella i Jessena tortury „ukształtują zgodność” z przesłuchaniem. Kiedy więźniowie byli wykorzystywani do poziomu wyuczonej bezradności, opór słabł, a więźniowie ujawniali informacje, które w innym przypadku mogliby zataić.
Żadna uzasadniona nauka nie potwierdza tego założenia. Badania nad wywoływaniem u ludzi trwałego stanu wyuczonej bezradności poprzez molestowanie lub nad rolą wyuczonej bezradności w wydobywaniu prawdziwych informacji nie istnieją z tego prostego powodu, że nie można ich przeprowadzić legalnie i etycznie. Według psychologa dr. Stevena Reisnera, zwolennika przeciwdziałania torturom i doradcy ds. etyki stowarzyszenia Lekarze na rzecz Praw Człowieka: https://www.aclu.org/files/torture_videos/CIA_Outset_optimized.mp4
Bez wątpienia wywoływanie u ludzi stanu wyuczonej bezradności byłoby torturą – okrutnym, nieludzkim lub poniżającym traktowaniem. Dlatego nie możemy robić takich eksperymentów, bo samo wyobrażanie sobie, samo faktyczne organizowanie takiego eksperymentu jest pogwałceniem godności ludzkiej i naruszeniem zakazów okrutnego, nieludzkiego i poniżającego traktowania.
Jednak tortury były od samego początku kluczowym elementem planu Mitchella i Jessena. Nawet przy wypaczonej reinterpretacji tego terminu przez administrację Busha zamierzone zadawanie bólu fizycznego lub psychicznego bądź cierpienia na tyle poważnego, że powoduje długotrwały stan psychiczny, taki jak zespół stresu pourazowego, narusza zakaz tortur.
Program CIA naruszył nie tylko międzynarodowe i amerykańskie zakazy tortur, ale także ugruntowany zakaz przeprowadzania eksperymentów na ludziach bez ich zgody. Obowiązujący od 1947 roku Kodeks Norymberski był podstawą ścigania i skazania nazistowskich lekarzy z czasów II wojny światowej. Zabrania wszelkich badań na ludziach bez ich świadomej zgody. Liczne inne traktaty i kodeksy etyczne zawierają podobne zakazy, uznając, że wszelkie eksperymenty, niezależnie od tego, jak łagodne, na ludziach bez ich zgody lub na więźniach, są z natury okrutne, nieludzkie lub poniżające.
Jednakże Mitchella i Jessena nie zniechęciło prawo, etyka ani lekcje historii. Program tortur, który opracowali i wdrożyli na polecenie CIA, ze swej natury wymagał ciągłych eksperymentów na ludziach. Nie wiedzieli, jak zatrzymani zareagują na opracowane przez nich techniki tortur i czy w ogóle je przeżyją. Nie wiedzieli, czy i ile tortur będzie potrzebnych, aby wywołać u konkretnego więźnia wyuczoną bezradność i czy po złamaniu umysłu więźnia będzie on dostarczał prawdziwych informacji. W końcu zaadaptowali techniki tortur od tych stosowanych przez reżimy autorytarne w celu wymuszenia fałszywych zeznań.
CIA wiedziała, że potrzebuje prawnej osłony dla tortur – aby „pracować”, jak określił to Dick Cheney, „ciemną stroną”. Na początku 2002 roku CIA, Departament Sprawiedliwości i Rada Bezpieczeństwa Narodowego debatowały, czy ochrona prawna i humanitarna na mocy Konwencji Genewskich będzie miała zastosowanie do jeńców podejrzanych o przynależność do Al-Kaidy lub Talibów. Po tygodniach debat i pomimo sprzeciwu Departamentu Stanu prezydent George W. Bush ostatecznie wydał ostatnie słowo w tej sprawie. W notatce z lutego 2002 r . stwierdził, że więźniowie Al-Kaidy i talibów nie są chronieni przez Konwencje Genewskie.
Decyzją o uchyleniu jednego z najważniejszych instrumentów prawa międzynarodowego dotyczących praw, rząd USA oficjalnie przygotował grunt pod eksperyment CIA dotyczący tortur.[…]
4 sierpnia 2002 roku Mitchell i Jessen, którzy w tym momencie otrzymywali od CIA 1800 dolarów dziennie, zaczęli osobiście stosować techniki tortur zatwierdzone w notatkach. […]
W ciągu trzech tygodni wielokrotnie uderzali Abu Zubaydah w ściany, godzinami wpychali go do pudeł przypominających trumny, bili go, podtapiali i nie tylko. Z raportu Senatu wynika, że podczas jednej z sesji na desce do podtapiania „całkowicie przestał reagować, a z jego otwartych, pełnych ust zaczęły wydobywać się bąbelki powietrza”. Jego rany, które nie zagoiły się jeszcze po operacji, znacznie się pogorszyły.
Pomiędzy sesjami utrzymywały się warunki mające zaatakować zmysły Abu Zubaydaha. Przez cały ten okres przebywał w izolatce, nagi, z kapturem, na płynnej diecie i przykuty łańcuchami w różnych stresujących pozycjach, które miały powodować ból i pozbawiać go snu. W jego oślepiająco oświetlonej na biało celi nieustannie rozbrzmiewała głośna muzyka rockowa.[…]
Choć Mitchell i Jessen ostatecznie osiągnęli swój cel, jakim było psychiczne zniszczenie Abu Zubaydaha, według raportu Senatu nie przekazał on żadnych istotnych informacji wywiadowczych po zastosowaniu ulepszonych technik.Mimo to Mitchell i Jessen ostatecznie uznali przesłuchanie za sukces […]
W latach 2001–2005 Mitchell i Jessen jako konsultanci CIA zarobili odpowiednio 1,5 i 1,1 miliona dolarów. W 2005 roku utworzyli firmę Mitchell, Jessen & Associates, aby zapewnić CIA większą liczbę personelu pomagającego we wdrażaniu i rozszerzaniu programu. Do czasu rozwiązania w 2010 roku kontraktu CIA z Mitchell, Jessen & Associates firma otrzymała 81 milionów dolarów za usługi w zakresie tortur, finansowane przez amerykańskiego podatnika.
Program tortur opracowany i wdrożony przez Mitchella i Jessena usidlił co najmniej 119 mężczyzn i zabił co najmniej jednego — mężczyznę o imieniu Gul Rahman, który zmarł w listopadzie 2002 roku z powodu hipotermii po torturach i pozostawiony półnagi, przykuty łańcuchem do ściany lodowatej komórki.[…]
Twórcy programu tortur CIA, a wśród nich Mitchell i Jessen, jak dotąd uniknęli jakiejkolwiek formy odpowiedzialności. W rzeczywistości wielu z nich zrobiło lukratywną karierę lub przeszło na wygodną emeryturę. […]
Całość - https://www.aclu.org/issues/national-security/torture/out-darkness?redirect=darkness
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 2321
Z prof. Marią Szyszkowską rozmawia Anna Leszkowska
- - Pani profesor, 1% ludzi na globie ma majątek równy 1,9 bln USD. Od rozwarstwienia nie ma odwrotu i będzie ono postępować. Nasuwa się więc popularne pytanie: jak żyć? I co z zasadami moralnymi?
- - Obecnie zostały przekroczone elementarne zasady przyzwoitości. Mimo różnic indywidualnych, wszyscy winniśmy mieć zapewnione jakieś minimum egzystencji. Zwłaszcza, że majątki zgromadzone przez najbogatszych absolutnie nie są im potrzebne. Oni tych pieniędzy nie są w stanie spożytkować na własne potrzeby.
Winę za ten stan rzeczy ponosi fatalnie ukształtowana nasza świadomość, ponieważ wmówiono nam, że wartością pozytywną jest nowoczesność, a w niej – teoria neoliberalizmu gospodarczego. Uważam, że jedyną drogą do zmiany tego jest odejście od tego ustroju. Niestety, przewiduje się, że teoria neoliberalizmu ekonomicznego będzie jeszcze obowiązywać dziesiątki lat, gdyż zostało na świecie jeszcze trochę ludzi, których można uczynić nędzarzami.
- - Ważna jest tylko chciwość. Naukowcy badający etykę w biznesie – zwłaszcza w sektorze finansów – podkreślają, że przestały obowiązywać jakiekolwiek zasady postępowania.
- W biznesie nie można mówić o żadnej etyce – to nieporozumienie. Nie wiem, skąd się biorą uczeni wykładający taki przedmiot. Przecież w biznesie chodzi o zysk, natomiast w etyce – o wyższe wartości. Zatem jest to niemożliwe do pogodzenia. Sama konkurencja i rywalizacja za wszelką cenę jest już czymś niemoralnym. Widać to choćby na przykładzie patologii w sporcie zawodowym – aferach dopingowych, przekupstwie, malwersacjach. Dla człowieka chciwego nie ma innych wartości niż materialne – i on nigdy się nimi nie nasyci.
- Lata powojenne (nie sięgając dalej wstecz) cechowały jasne zasady moralne, nie było wątpliwości, jakie uczynki są dobre, a jakie złe. Obecnie ten porządek moralny jest kwestionowany: czarne staje się białe, a białe czarne. Papież Jan Paweł II błogosławi m.in. arcybiskupa Stepinaca, zbrodniarza wojennego, skazanego na wieloletnie więzienie za udział w rzezi Serbów, a ZSRR, wyzwoliciel Europy i świata od faszyzmu, który stracił w wojnie najwięcej, bo ok. 27 mln swoich obywateli, nazywany jest agresorem... Co się takiego stało, że negujemy dotychczasowe normy moralne?
- Jedyną wartością stały się pieniądze. Dawniej człowiek miał być przyzwoity, teraz to nieistotne, ważne, aby był bogaty. Dlatego bogacz morderca może spokojnie chodzić ulicami. Wystarczy zachowywanie utrwalonych obyczajów uznanych za właściwe. Podejrzanymi osobami bywają na przykład ci, którzy nie chodzą do kościoła.
- Prof. Howard Zinn, amerykański historyk, pacyfista, pisał: „świat stoi na głowie, nic nie jest takie, jak być powinno. Przyzwoici ludzie siedzą w więzieniach, a przestępcy są wolni. Władze sprawują nie ci, którzy powinni, a ci, którzy powinni rządzić są bezsilni. Podział bogactwa jest tak niesprawiedliwy, że wymaga nie ostrożnych reform, ale radykalnej zmiany. Nasz problem to obywatelskie posłuszeństwo”. Czyli nie buntujemy się, bo mamy szacunek dla prawa, choć działa ono przeciw nam: wzmacnia wyzysk i niesprawiedliwość, zamiast służyć prawdzie i sprawiedliwości.
- Prawo jest zależne od stanu świadomości, a stan świadomości tych, których wybieramy do parlamentu jest niepokojący, bo są to osoby służalcze wobec idei przychodzących z Zachodu. W tej sytuacji należy zorganizować jakiś opór społeczeństwa. Niestety, nie można tu liczyć na żadną partię polityczną.
Mimo, że jestem pacyfistką, to uważam, że w tej chwili potrzebny jest przewrót. Bo droga parlamentarna jest zawodna. Nie mamy w parlamencie partii lewicowej, to znaczy podważającej liberalizm ekonomiczny i jego skutki. Poza tym większość społeczeństwa ma tak zmanipulowaną świadomość, że będzie wciąż wybierać niewłaściwe osoby do parlamentu. Gdyby wybierano tych, którzy mają poczucie odpowiedzialności za naród, to do wielu negatywnych zjawisk w Polsce by nie doszło.
Bez przewrotu w imię wyższych wartości, czyli przewrotu w gruncie rzeczy legalnego, deklarowanego, opartego o zapisane w Konstytucji wartości, zabrniemy do kresu nędzy społeczeństwa. Poważne traktowanie demokracji wiąże się z prawem społeczeństwa do oporu, gdy rządzący naruszają wolność i sprawiedliwość. Nie wiem, w jaki sposób można do tego doprowadzić, ale od dawna zastanawiam się czy wystąpienie Polski z UE nie byłoby początkiem korzystnych przemian w naszym kraju.
Nonsens, który ciągle słyszę to twierdzenie, że demokracja jest najlepszym z ustrojów. Już mędrcy starożytni twierdzili, że to jest ustrój wadliwy. Arystoteles przestrzegał, że demokracja jest dobra, ale pod jednym warunkiem: że rządzić będą mądrzejsi i że ci, którzy rządzą, będą to robić dla dobra wszystkich.
Krytyka demokracji przeprowadzona przez Sokratesa, a utrwalona w dziełach Platona, jest wciąż aktualna – już wówczas głos wyborcy można było kupić za butelkę wina. Czyli bogaci decydują w państwie demokratycznym. Poza tym wybiera się ludzi niekompetentnych. Jest taka przypowieść Sokratesa o statku wypływającym w morze, na którym załoga na sternika wybiera kucharza. Gdy pojawia się burza – statek tonie.
- Jak wybrać mądrzejszych? To chyba niemożliwe.
- Obecnie wybory są tak kosztowne, że na kandydowanie w nich może sobie pozwolić jedynie człowiek bogaty. Czyli demokracja jest korzystna dla ludzi majętnych. Potrzebny jest więc wielki ruch społeczny, który doprowadzi do upragnionych zmian.
Żeby zmienić rzeczywistość, trzeba najpierw zmienić stan świadomości oraz wyzwolić społeczeństwo z lęku i bierności. Jeżeli np. wmawia się ludziom, że wszystko, co było w czasach PRL było złe, że jest możliwa tylko jedna wersja socjalizmu i że socjalizm został rzekomo skompromitowany przez czasy PRL, to wywołuje się lęk, by jednoznacznie powiedzieć, że idea równości materialnej – zamiast formalno-prawnej - jest pożądana i oczekiwana. Moi studenci słysząc ode mnie pozytywne słowa o socjalizmie są przerażeni. Boją się tego słowa. Nie dowierzają, gdy mówię, iż na przykład Mickiewicz i Żeromski cenili ideę socjalizmu. Zaczynają się zastanawiać gdy przywołuję fakt, że stawia się pomniki Piłsudskiemu, współtwórcy PPS, i jednocześnie zaszczepiając nienawiść do socjalizmu.
Dziękuję za rozmowę.