Recenzje (el)
- Autor: al
- Odsłon: 2026
Wydawnictwo Krytyki Politycznej wydało kolejną książkę znanego na świecie ekonomisty Ha-Joon Changa pt. Źli Samarytanie w tłumaczeniu Michała Sutowskiego i Barbary Szelewy.
Jej podtytuł: Mit wolnego handlu i tajna historia kapitalizmu w zasadzie mówi wszystko, o czym ona traktuje, choć nie oddaje bogactwa treści tej niezwykle interesującej książki na temat globalizacji i rozwoju – krytycznej wobec panującej dziś ciągle ortodoksji.
Autor zaczyna ją ciekawym nie tylko merytorycznie, ale i formalnie prologiem - na wpół fantastycznym, choć dokumentowanym realnymi danymi – opowieścią o najnowszej historii kraju swojego pochodzenia – Korei. Pokazuje, z jakiego poziomu rozwoju kraj startował w 1945 roku, po 30 latach kolonizacji japońskiej i koreańskiej wojnie, na której stracił 4 miliony obywateli - z 22% analfabetyzmem w 1961 roku (nb. w Polsce w 1960 r. wynosił on 2,7%) i rocznym dochodem na głowę w wysokości 82 dolarów. I do jakiego poziomu rozwoju doszedł, osiągając 1647 dolarów per capita w 1979 r. (w Polsce w 1978 r. wynosił 6111 USD). Sytuacja ekonomiczna Korei Południowej ukazana jest w dodatku poprzez jednostkowe losy autora, co zwiększa wiarygodność jego tez.
Ta opowieść nieuchronnie skłania też polskiego czytelnika do porównań historii gospodarczej oraz modernizacyjnej Polski i Korei. I do refleksji, dlaczego Polakom wiele spraw nie wyszło. Autor, analizując skok cywilizacyjny Korei, nie dotyka spraw kulturowych (choć w Prologu można je wychwycić i zobaczyć, że są ważne), koncentruje się głównie na systemie gospodarczym – neoliberalizmie, który od lat 60. został uznany przez wpływowe gremia ekonomistów w USA i Wielkiej Brytanii za najdoskonalszy, jedyny zdolny rozwijać gospodarkę i podnosić mityczne PKB.
Podkreśla, że liberalni ekonomiści aż do początków XXI w. głosili religię nieograniczonej konkurencji na wolnym rynku, a ingerencje państwa w procesy rozwojowe uznawali za szkodliwą. Ale i demaskuje obłudę takiego stanowiska, pokazuje, że państwa zamożne – wraz z WTO, MFW i BŚ – które te religie wprowadzały w państwach biednych, same jej nie wyznawały. Przeciwnie, same stosowały protekcjonizm i subsydia, dyskryminując zagranicznych inwestorów, czego przykładem są Brytyjczycy, którzy z chwilą, kiedy osiągnęli wysoki poziom rozwoju – zaczęli innym odradzać sposób, dzięki któremu osiągnęli sukces.
Ale przecież nie tylko Brytyjczycy tak postępują. Tych złych Samarytanów, którzy wykorzystują fakt, iż ktoś popadł w tarapaty i proponują mu lekarstwo będące trucizną jest więcej, bo stosowanie podwójnych standardów i cynizm upowszechniły się wraz z neoliberalizmem.
Korea nie skorzystała z neoliberalnej marchewki quasi-pomocy w czasach, kiedy dźwigała się z biedy. Choć kierowała się wytycznymi wolnego rynku, przyjęła reguły niskiej inflacji, rozwoju prywatnej przedsiębiorczości, wolnego handlu, to jednocześnie rząd prowadził przemyślaną i planową politykę rozwoju – wspierał nowe gałęzie przemysłu, regulował kredyt (wszystkie banki były państwowe!), zasoby walut obcych, kontrolował zagraniczne inwestycje, nie pozbywał się własności państwowej w przemyśle, nie uchylał się też od nacjonalizacji, jeśli to służyć miało rozwojowi państwa. Zupelnie inaczej niż w Polsce. Jakie efekty przyniosły te odmienne drogi rozwoju w obu państwach – widać jak na dłoni. Jak zatem odwieść złych Samarytan od szkodzenia krajom ubogim? – pyta autor. Zacząć należy od zaznajomienia się z prawdziwą historią kapitalizmu i globalizacji – radzi i pokazuje jak wiele tzw. faktów historycznych jest nieprawdziwych. Choćby mit, że Wielka Brytania i USA były zawsze ojczyzną wolnego handlu. To oczywiście nieprawda – przez bardzo długi czas były to najbardziej protekcjonistyczne państwa na świecie.
Podobnym mitem jest wolny handel - dla krajów rozwijających się rzadko był sprawą wyboru – często bywał narzucony z zewnątrz, niekiedy siłą militarną.
Zatem neoliberalna polityka, która miała w założeniu zwiększać wzrost kosztem równości, nie przyniosła ani jednego, ani drugiego. Najlepsze wyniki osiągały natomiast państwa, które otwierały swoje gospodarki w sposób selektywny i stopniowy. Książka liczy dziewięć rozdziałów (których treść wzbogacają liczne przypisy) poprzedzonych Prologiem i zakończonych Epilogiem (plus indeksy), w których autor rozprawia się z potocznymi mądrościami na temat rozwoju oraz pokazuje do jakiego stopnia przeinaczono historię kapitalizmu w ostatnich kilkudziesięciu latach. (al.) Źli Samarytanie, Ha-Joon Chang, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2016, wyd. I, s. 398, cena 39,90 zł, dostępna także jako e-book.
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 2359
W serii „Nobliści z ekonomii” Polskie Towarzystwo Ekonomiczne wydało książkę George’a A. Akerlofa i Roberta J. Shillera pt. Złowić frajera. Ekonomia manipulacji i oszustwa w przekładzie Zbigniewa Matkowskiego.
Autorzy książki, choć są zdeklarowanymi zwolennikami wolnego rynku, dostrzegają jego słabości. Jedną z nich są oszustwa, przekręty i manipulacje rynkowe określane jako phishing. Termin ten został zapożyczony z żargonu internetowego i oznacza oszustwa polegające na przechwyceniu lub wyłudzeniu w sieci danych wrażliwych.
W książce termin ten ma jednak znaczenie szersze, choć też związane z manipulacją i oszustwem, bo dotyka nakłaniania ludzi do podejmowania decyzji niezgodnych z ich własnym interesem, ale korzystnych dla manipulanta. Manipulacja – jak pokazują autorzy – wspierana jest całym arsenałem metod i środków marketingu, a przede wszystkim intensywną reklamą, sugestia i propagandą wykorzystującymi psychologię człowieka – jego słabości, łatwowierność i ograniczoną wiedzę.
Nie są to jednak rozważania teoretyczne: phishing opisany jest na konkretnych przykładach – w polityce, finansach, na rynku motoryzacyjnym, żywnościowym, farmaceutycznym i używek, w innowacjach. Pokazany jest też jego negatywny wpływ na życie ludzi, dobrobyt i rozwój gospodarczy, gdyż phishing jest zjawiskiem powszechnym we współczesnej gospodarce rynkowej.
„Dobrze wiemy – piszą autorzy – że system wolnorynkowy obfituje w rozmaite kombinacje i sztuczki. Musimy się nauczyć, jak poruszać się w nim, aby zachować swą godność i uczciwość. Potrzebujemy też pewnej zachęty do tego, żeby żyć i działać w tym zwariowanym świecie. Książkę tę dedykujemy konsumentom, którzy muszą uważać na różne sztuczki marketingowe stosowane wobec nich. Dedykujemy ją także uczciwym przedsiębiorcom, również przerażonym niekiedy poziomem cynizmu panującego w sferze biznesu i często zmuszonych do podejmowania niegodnych działań. Adresujemy ja również do urzędników państwowych wykonujących niezbyt wdzięczne czynności z zakresu kontroli i regulacji rynku, a także do szerokiej rzeszy wolontariuszy, filantropów i dziennikarzy działających na rzecz umacniania praworządności i zacieśniania więzi społecznych”.
Książka powstała na bazie wykładów i seminariów prowadzonych przez obu autorów, zatem obfituje w obszerne przypisy, także polskie, dodane przez tłumacza. Kończy ją bogata bibliografia oraz indeks i spis laureatów Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii.(al.)
Złowić frajera. Ekonomia manipulacji i oszustwa, George A. Akerlof, Robert J. Shiller, Polskie Towarzystwo Ekonomiczne, Warszawa 2017, wyd. I, s. 259
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 474
Zmącony obraz to książka Roberta Whitakera - amerykańskiego dziennikarza i autora książek z dziedziny nauki, psychiatrii i historii medycyny. Wydało ją Wydawnictwo Czarne w tłumaczeniu Jana Dzierzgowskiego i z przedmową psychiatry prof. Katarzyny Prot-Klinger.
Jej podtytuł: Leki psychotropowe i epidemia chorób psychicznych w Ameryce uszczegóławia tematykę, a w przedmowie prof. Katarzyna Prot-Klinger wyjaśnia problemy, z jakimi zderzyła się współczesna psychiatria, przede wszystkim – dotyczące terapii farmakologicznej.
Autor książki, wychodząc od twardych danych statystycznych, mówiących o wzrastającej liczbie (w ciągu 20 lat dwa razy więcej) Amerykanów otrzymujących rentę inwalidzką z powodów chorób psychicznych, dochodzi do wniosku, iż ta epidemia związana jest z nadużywaniem leków psychiatrycznych. Jego zdaniem leki te są nadmiarowo przepisywane przez lekarzy i w dużej mierze niepotrzebnie używane przez pacjentów. Skutkami takiej „terapii” są zmiany w mózgu, które nie pozwalają na ich odstawienie, czyli typowe działanie narkotyczne.
Jednak nie jest to książka o spisku Big Pharma i lekarzy – Whitakerowi zarzuca się nawet, iż pomniejsza skalę problemu korupcyjnych działań firm farmaceutycznych. Jej sednem są najnowsze badania dotyczące „serotoninowej teorii depresji”, pokazujące iż nie istnieje związek między poziomem serotoniny w mózgu człowieka a depresją. A taka teoria obowiązywała dotychczas i skutkowała stosowaniem odpowiednich leków. Można także podejrzewać, iż była stworzona w zgodzie nie tylko z interesem pacjentów, ale i z interesem firm farmaceutycznych, pasowała także do rozumienia przyczyn chorób psychicznych jako niedoboru określonych substancji.
Podważenie serotoninowej teorii depresji spowodowało ferment w środowisku psychiatrycznym, obawiającym się, iż psychiatrię uzna się za nierównoprawną dziedzinę medycyny. Podejście psychofarmakologiczne bowiem w terapii chorób psychicznych może przegrać z innym – lokującym psychiatrię na pograniczu medycyny i nauk humanistycznych – psychologii, socjologii, filozofii, nauk o kulturze.
Amerykański system diagnostyczny DSM powstał na podstawie biomedycznego modelu zdrowia i choroby, a ten z kolei pochodzi z XIX wieku i używa jako wzorca modelu pojawiania się i leczenia chorób zakaźnych, czyli zakłada, że chorobę wywołuje jeden, określony czynnik. Takie założenie jest błędne w przypadku chorób psychicznych, w których nie ma ani jednego czynnika chorobotwórczego, ani nawet granicy między zdrowiem a chorobą.
Myślenie biologiczne w psychiatrii stało się obowiązujące od 1980 roku (DSM III), kiedy uznano, iż choroby psychiczne mają charakter organiczny, mózgowy. To podejście jednak nie wytrzymuje krytyki części środowiska naukowego, które w swojej praktyce lekarskiej spotyka się z przykładami samoustępujących zaburzeń (np. psychoza często ustępuje samoczynnie po ok. 2-3 tygodniach). Czy zatem stosowany powszechnie sposób leczenia opierający się na teorii rzekomej „nierównowagi biochemicznej” jest słuszny? I z czego może wynikać?
Autor wskazuje, iż istnieją dane dotyczące fałszowania badań nad lekami przez firmy farmakologiczne – te, które mówią o negatywnym wpływie jakiegoś leku są utajniane. Lekarze ich nie znają. Mało tego: prowadzone były badania finansowane przez amerykański narodowy instytut Zdrowia psychicznego(NIMH), w ramach których osobom cierpiącym na schizofrenię podawano leki mające nasilić jej objawy. Do wielu nieujawnionych zgonów doszło tez podczas testowania nowych leków przeciwpsychotycznych oraz innych badań (np. odstawiania leków).
Jak pisze zatem autor we wstępie – powszechna wiara w medyczny model zaburzeń psychicznych sprawiła, że wiele osób ze środowiska psychiatrów uznało przedstawione w książce fakty za herezję. Tylko część z nich uznała, iż konieczne jest przemyślenie na nowo praktyk z przepisywaniem leków i wypracowanie terapii alternatywnych, w których leki nie grają głównej roli. Czy jednak sami chorzy przyjmą do wiadomości wyniki naukowych badań i uwierzą, że epidemia ciężkich chorób psychicznych jest spowodowana – przynajmniej częściowo – niewłaściwie stosowanymi lekami psychotropowymi? Czy wzorem innych „teorii” uznają np., że Ziemia jest płaska? (tm)
Zmącony obraz. Leki psychotropowe i epidemia chorób psychicznych w Ameryce, Robert Whitaker, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2024, wyd. I, s. 446, cena 79,90 zł.
- Autor: tm
- Odsłon: 2959
Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego wydało książkę Zmysł smaku Barbary Mitrengi.
Książka jest studium leksykalno-semantycznym dotyczącym zmysłu smaku, ukazującym zmiany w postrzeganiu czterech podstawowych smaków: słonego, słodkiego, kwaśnego i gorzkiego. Przedstawia wyniki bardzo oryginalnych badań interdyscyplinarnych, pokazujących jak na przestrzeni wieków zmieniały się nie tylko nazwy zmysłów (miały formy odczasownikowe), ale i upodobania smakowe Polaków (np. kto wie, że w XVI w. cukier zastąpił staropolski miód, co odbiło się też na słownictwie dotyczącym tego smaku?). W komentarzu historyczno-kulturowym do tej obszernej analizy autorka pokazuje też proces kształtowania się kuchni polskiej.
W polskim językoznawstwie brakowało dotąd monografii poświęconej zmysłowi smaku, choć istnieją publikacje dotyczące innych zmysłów. Przypuszczalnie może to wynikać z mniejszego znaczenia tego zmysłu (odbieramy przy jego pomocy tylko ok. 1% informacji o świecie) w porównaniu ze wzrokiem i słuchem oraz jego nikłej wartości poznawczej dla człowieka. Zmysł smaku Barbary Mitrengi przeciera zatem szlaki w tym obszarze nauki, można powiedzieć, że stanowi kwintesencję smaku.
Opis leksyki smakowej dotyczy zarówno polszczyzny historycznej, jak i współczesnej i obejmuje sześć zagadnień szczegółowych: funkcjonujące na przestrzeni wieków nazwy zmysłu smaku, leksykę związaną z czterema podstawowymi smakami oraz synestezje przejawiające się na płaszczyźnie językowej.
Analiza lingwistyczna poszerzona została o komentarz historyczny i kulturowy na temat m.in. historii smaku w Polsce, historii i symboliki soli, znaczenia i wartościowania poszczególnych smaków dawniej i dziś, zjawiska synestezji. W podsumowaniu każdego z siedmiu rozdziałów znalazły się najważniejsze informacje i wnioski z przeprowadzonych analiz. (tm)
Zmysł smaku. Studium leksykalno-semantyczne, Barbara Mitrenga, Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego, Katowice 2014, s. 291, cena 32 zl (+VAT)