Recenzje (el)
- Autor: tm
- Odsłon: 1871
Wydawnictwo PWN wydało ciekawą książkę o myśleniu krytycznym i kreatywnym – Pomyśl, zanim pomyślisz, autorstwa Roberta DiYanniego.
Gdy rozmyślamy o myśleniu – pisze autor – często najpierw do głowy przychodzi jego „krytyczna” odmiana. Świat bardzo ceni sobie myślenie krytyczne – i ma ku temu ważkie powody, gdyż obejmuje ono analizę i ewaluację, interpretację i osąd. Myślenie krytyczne ma też podstawowe znaczenie dla nadawania światu sensu i rozumienia samych siebie.
Ale ograniczenie myślenia wyłącznie do rozumowania krytycznego jest niebezpieczne, bo chcąc wspierać myślenie krytyczne potrzebujemy myślenia kreatywnego – formy rozumowania prowadzącej do powstawania nowych pomysłów. Opanowanie umiejętności myślenia krytycznego i kreatywnego nie tylko poszerza percepcję, ale i wzbogaca intelektualnie i emocjonalnie. Książka zawiera zarówno ogólne wytyczne, jak i konkretne techniki poprawiające proces myślenia. W jej części pierwszej autor wprowadza najważniejsze pojęcia i koncepcje krytycznego i kreatywnego myślenia (np. nawyki umysłu, bycie w błędzie, przekierowanie uwagi, kreatywna kradzież, itd.).
W drugiej pokazane jest myślenie krytyczne i kreatywne w praktyce: m.in. strategie i zastosowania myślenia krytycznego i kreatywnego. Część trzecia odnosi oba rodzaje myślenia do procesu podejmowania decyzji oraz kwestii etycznych (np. etyka i technologia, etyka informacji, etyczne prowokacje, itd.).
Ciekawym zabiegiem formalnym autora jest umieszczenie po każdej z części utrwalających podaną wiedzę zarówno bibliografii, jak i ćwiczeń, co czyni książkę cennym podręcznikiem dla nauczycieli wszystkich przedmiotów, ale przyda się też i studentom.
Sam autor podkreśla, iż uczenie się to jedno, natomiast wykształcenie umiejętności stosowania nabytej wiedzy – to drugie. Książka – bardzo przejrzyście zredagowana, urozmaicona ilustracjami – jest intelektualną przygodą dla każdego, kto nie lubi umysłowego lenistwa i preferowania w myśleniu drogi na skróty.(tm)
Pomyśl, zanim pomyślisz, Robert DiYanni, Wydawnictwo PWN, Warszawa 2016, wyd. I, s. 303
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 971
Ferdinand Porsche. Ulubiony inżynier Hitlera to tytuł książki Karla Ludvigsena w tłumaczeniu Grzegorza Siwka, którą wydało Wydawnictwo RM w serii Sekrety historii.
Ferdinanda Porsche większość czytelników zapewne bardziej skojarzy z marką samochodów wyścigowych niż z konstrukcjami pojazdów wojskowych. Tymczasem zakres zainteresowań tego jednego z najznakomitszych konstruktorów i wynalazców był bardzo szeroki, co pokazuje w książce jego biograf.
Debiutował prototypem pojazdu elektrycznego na Wystawie Światowej w Paryżu w 1900 r., pierwszy w świecie skonstruował pojazd z napędem na cztery koła i pojazdy z napędem hybrydowym. Sprawował wysokie funkcje w austriackim (urodził się jako obywatel monarchii austro-węgierskiej na obszarze dzisiejszego Liberca) i niemieckim przemyśle motoryzacyjnym – Austro-Daimler, Steyr i Daimler-Benz, założył też własne zakłady samochodów sportowych.
W latach 30. XX w. przeniósł się do Niemiec, które zaproponowały mu atrakcyjne warunki finansowe i obietnicę realizowania swoich twórczych potrzeb. To Porschego można uznać za twórcę popularnego „garbusa” – auta dla ludu, jak to wymarzył sobie Hitler. Skonstruował go razem z synem Ferrym i Erwinem Komendą (choć po procesie o prawa autorskie w 1961 r. udowodniono, że ta konstrukcja była zapożyczeniem z czeskiej Tatry – przyp. al).
Choć zakłady VW od 1939 roku przekształciły się w zbrojeniowe, zatrudniające kilka tysięcy więźniów (m.in. z Auschwitz), Porsche nadal grał w nich główną rolę. Był już wówczas ulubieńcem Hitlera, na którego wniosek uhonorowano go w 1937 Niemiecką Nagrodą Narodową – odpowiednikiem Nobla (nagrody tej Hitler zabronił przyjmować Niemcom).
Porsche – mający także tytuł profesora na uniwersytecie w Stuttgarcie - był także konstruktorem słynnego czołgu Tiger i współtwórcą superciężkiego czołgu Maus, nie licząc popularnego w armii niemieckiej „kϋbelwagena” – wojskowego pojazdu terenowego, z którym Polacy zetknęli się po wkroczeniu Niemców do Polski w 1939.
Po klęsce Niemców, Porsche znalazł się w amerykańskiej strefie okupacyjnej, a dokumentacja jego dorobku konstruktorskiego została przez Amerykanów i Brytyjczyków dokładnie skopiowana. Sam Porsche został aresztowany przez zachodnich aliantów na 3 miesiące, ale zezwolono mu na kontynuację prac konstrukcyjnych nad rolniczym ciągnikiem. Po kolejnych trzech miesiącach francuska służba bezpieczeństwa aresztowała go pod niepotwierdzonym zarzutem wywozu mienia zakładów Peugeota. Wyszedł z więzienia po prawie 20 miesiącach, nie podejmując proponowanej mu współpracy z Francuzami.
Choć biograf Porschego stara się pokazać konstruktora jako człowieka bezideowego, interesującego się wyłącznie techniką i wynalazczością, to jednak obraz ten po lekturze książki wydaje się niewiarygodny. Porsche był pupilkiem Hitlera i beneficjentem prowadzonej przez niego wojny i trudno przypuszczać, aby nie wiedział o zbrodniach Niemców, ani nie był świadomy tego, że jego praca przyczynia się do zbrodni wojennych.
Poza tym nie sposób tu uciec od refleksji: czy naukowiec, wynalazca może nie brać pod uwagę czemu i komu służy jego praca? Czy ciekawość badawcza może tłumaczyć służenie złej sprawie? I kolejna sprawa: o Porschego – jak i innych wybitnych inżynierów Niemiec hitlerowskich -ubiegały się wszystkie zwycięskie państwa. Większości z nich zaproponowały obywatelstwo USA, które manewr ten powtarzały wobec wszystkich naukowców ze zbrodniczych reżimów na świecie. Czy taka moralność może przyczyniać się do pokoju? (al.)
Ferdinand Porsche. Ulubiony inżynier Hitlera, Karl Ludvigsen, Wydawnictwo RM, Warszawa 2021, wyd. II, s. 432, cena 39,99 zł.
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 166
Pod redakcją Pawła Dębicza i Józefa Stępnia Fundacja Oratio Recta wydała dwutomowe dzieło dotyczące powstania warszawskiego – Zakłamana historia powstania.
Na tle ogromnej literatury tematu wydanie to – będące poszerzeniem wcześniejszego, sprzed 10 lat – ma nieco inaczej rozłożone akcenty dokumentacyjne i publicystyczne, czego najlepszym wyrazem jest przejmujące motto – wiersz uczestniczki powstania, Anny Świrszczyńskiej:
Niech liczą trupy
Ci, co wydali pierwszy rozkaz do walki
niech policzą teraz nasze trupy.
Niech pójdą przez ulice
których nie ma
przez miasto
którego nie ma
niech liczą przez tygodnie przez miesiące
niech liczą aż do śmierci
nasze trupy.
Od prawie 80 lat w publicznych dyskusjach dotyczących powstania wątek tragedii ludności miasta był ledwie zauważany. Krytyczna ocena powstania obecna była gównie w prywatnych rozmowach tych, którzy stracili w powstaniu cały dorobek życia, nie mówiąc o utracie bliskich. Ofiary tego bezsensownego powstania, (przez wielu przeklętego), którym udało się przeżyć i wrócić po wojnie na gruzy swoich domów spotykały się co roku wieczorem na Powązkach przy zbiorowych mogiłach w przededniu rocznicy wybuchu powstania. Bez polityków i manifestacji politycznych – przy świetle lampek i w ciszy. Politycy zajęci byli (i nadal są) zaciemnianiem skutków i skali (ok. 150-200 tys. mieszkańców Warszawy straciło życie) ludobójstwa ludności cywilnej Warszawy oraz wywyższaniem mitu powstańczego, choć cena tego irracjonalnego zrywu była przerażająco wysoka – w pierwszych dwóch dniach powstania Niemcy i Ukraińcy zamordowali tylko na Woli ok. 30 tys. cywili (w sumie – ok. 65 tys.).
Rzeź Woli przeprowadzono planowo, na skalę masową - pokazują to bardzo liczne tablice upamiętniające miejsca egzekucji (500 – 1000 – 5000 osób) na ulicach: Wolskiej, Płockiej, Górczewskiej. Ludobójstwo na Woli upamiętniono dopiero w 2004 roku skromnym pomnikiem oraz w Izbie Pamięci przy Cmentarzu Powstańców Warszawy, gdzie postawiono mur z 93 tysiącami tabliczek, z których ok. 62 tys. zawiera nazwiska zidentyfikowanych ofiar.
O przebiegu tego (de facto nieukaranego!) ludobójstwa nie ma zbyt wielu dokumentów – co i nie dziwi, skoro sprawcy wymordowali prawie wszystkich mieszkańców dzielnicy. Skąpe przekazy od cudem ocalałych zostały jednak spisane i zachowane przez Stanisława Płoskiego, dyrektora (1945-1950) IPN przy Prezydium Rady Ministrów, a później – Instytutu Historii PAN. Te dokumenty stanowiące rozdział omawianej książki pokazują ogrom cierpienia bezbronnych i nie spodziewających się śmierci mieszkańców – można je porównać tylko z rzezią wołyńską.
W omawianej książce wspomnień osób, które przeżyły powstanie jest więcej – w obu tomach uzupełnione są ocenami dowódców powstania, rozkazami, meldunkami i raportami dotyczącymi sytuacji w mieście w sierpniu 1944, notatkami i sprawozdaniami sporządzanymi na potrzeby dowództwa, depeszami i ulotkami.
Jak podają redaktorzy obu tomów – nowe teksty (dotychczas niepublikowane) w stosunku do poprzedniego wydania Zakłamanej historii powstania stanowią połowę obecnej publikacji. Na 120 zamieszczonych prac składają się dwa rodzaje materiałów: teksty dziennikarskie i oryginalne dokumenty zgromadzone w archiwach krajowych oraz w Instytucie Sikorskiego w Londynie. Pokazują one sytuację przed powstaniem, w dniach powstania, skutki powstania dla miasta i jego mieszkańców oraz udział formacji lewicowej w powstaniu, w tym – desant kościuszkowców (w powstaniu walczyło pond 1,8 tys. członków AL., z których zginęło pond 850).
„Książka nie przedstawia zapisu zdarzeń 63 dni powstania- piszą redaktorzy. Jest to książka o ludziach, o gehennie ludności cywilnej i książka o zagładzie miasta – o zniszczonym doszczętnie centrum życia politycznego, społecznego i kulturalnego Polski, w którym zrównano z ziemią ponad 70% domów mieszkalnych i 90% zabytków […] Kierujący powstaniem, choć w pełni świadomi klęski, nie zdecydowali się go przerwać, aby ocalić ludzi i miasto. Ile było w tym desperacji, a ile politycznej kalkulacji ? – na to pytanie odpowie sobie każdy czytelnik tego niezwykle bogatego materiału historycznego, jaki zamieścili w książce jego redaktorzy.
Anna Leszkowska
Zakłamana historia powstania, t. 1 i 2, red. Paweł Dybicz, Józef Stępień, Fundacja Oratio Recta, wydanie II poszerzone, Warszawa 2024, s. 337 (t.1) i 469 (t.2)
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 1138
Po 80 latach, dzięki Wydawnictwu Zysk i S-ka, na rynku księgarskim pojawiła się monografia Włodzimierza Lewandowskiego pt. Udział Wielkopolski w odbudowie Rzeczypospolitej w latach 1918 i 1919.
Autor – sam powstaniec wielkopolski, ale i publicysta, i historyk - należy do najwybitniejszych znawców tych wydarzeń. Jego opis powstania to nie tylko przedstawienie sytuacji politycznej na terenie zaboru pruskiego po zakończeniu działań wojennych, formowania polskich sił zbrojnych, ale i dokument szczegółowych działań wojskowych i cywilnych, pokazanie – z imienia i nazwiska! - ludzi zaangażowanych w zwycięskie powstanie.
Praca wnikliwego dokumentalisty i analityka, a jednocześnie badacza o szerokim, syntetycznym spojrzeniu na te wydarzenia. I to w krótkim czasie po powstaniu, kiedy ocena niedawnych wydarzeń o charakterze dziejowym zawsze sprawia historykom trudności.
Jak sam pisze, „podejmując się tego zadania (napisania monografii powstania wielkopolskiego 1918/19 – przyp. red.)- nie spodziewałem się wcale, że temat ulegnie znacznemu rozszerzeniu. Mianowicie okazało się, że zamiast o powstaniu wielkopolskim należy pisać o udziale Wielkopolski w odbudowie Rzeczypospolitej w latach 1918 i 1919”.
Monografia pokazuje tło polityczne w Europie, a zwłaszcza w Niemczech i zaborze pruskim tuż przed wybuchem powstania, początek powstania, czyli wydarzenia w Poznaniu w czasie przyjazdu Paderewskiego i kolejne walki powstańcze w miastach Wielkopolski i na jej obrzeżach. Także zabiegi dyplomatyczne, jakie towarzyszyły działaniom powstańczym.
Autor szczegółowo omawia m.in. organizację władz powstańczych, organizację Armii Wielkopolski, udział Wielkopolan w rządzie RP, dając w ten sposób czytelnikowi plastyczny obraz scalania trzech zaborów w jedno państwo widziany od strony jego zachodniej części. Pokazuje – jak zatytułował jeden z rozdziałów – wiano, jakie Wielkopolska wniosła do budowy Rzeczypospolitej.
Książka – napisana znakomitym językiem, który po 80 latach brzmi jak najlepszy język współczesnej polszczyzny, nie zanieczyszczonej makaronizmami - w sposób przejrzysty pokazuje o co szła walka, dlaczego podejmowano decyzje takie, a nie inne, w dodatku przedstawia ów zryw powstańczy niezwykle plastycznie od strony geograficznej. Przybliżają to także mapy, rysunki i liczne zdjęcia, na których uwieczniono głównie bohaterów powstania. Przejrzystości książki dodaje także jej strona edytorska, forma graficzna oraz staranna redakcja.(al.)
Udział Wielkopolski w odbudowie Rzeczypospolitej w latach 1918 i 1919, Włodzimierz Lewandowski, Zysk i S-ka, wyd. I w tej edycji, Poznań 2018, s.184, cena 39,90 zł (w tym 5%VAT).