Recenzje (el)
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 1284
Zanurzeni w liczbach to tytuł książki Daniela Tammeta w tłumaczeniu Zuzanny Lamży, którą wydało Wydawnictwo Copernicus Center Press.
Książka Zanurzeni w liczbach mająca podtytuł: „Jak matematyka kształtuje nasze życie”, to dzieło znanego synestety i autystycznego sawanta z ponadprzeciętnymi zdolnościami matematycznymi i językowymi, władającego 11 językami, rekordzisty Europy w recytowaniu z pamięci 22 514 cyfr liczby pi.
Jest to zbiór 25 esejów opisujących „matematykę życia”, będących zabawą samą możliwością, czystą, od niczego niezależną. Wybór tematów, jak pisze autor, był zupełnie subiektywny i z tego powodu książka ma charakter eklektyczny.
Znalazło się w niej kilka autobiograficznych elementów, inspiracją kilku rozdziałów był Szekspir, innego – matematyk Omar Chajjam, pozostałych – podróż dookoła świata, w której autor zatrzymuje się to w Quebecu, to na Islandii, czy w starożytnej Grecji. Każdy z rozdziałów służy jednak odkrywaniu związków między matematyką a fikcją i sprowokowany jest prostym pytaniem: a co by było, gdyby? (ld)
Zanurzeni w liczbach. Jak matematyka kształtuje nasze życie, Daniel Tammet, Wydawnictwo Copernicus Center Press, Kraków 2017, wyd. I, s. 270, cena 49,90 zł (w tym VAT), książka dostępna również jako e-book.
- Autor: JHW
- Odsłon: 2888
Właśnie ukazała się ostatnia książka Witolda Gombrowicza Kronos.
To jakby ostatni sygnał żywego Gombra. Bo jest on faktycznie niezwykle żywy w tej książce. Czyta się ją zupełnie inaczej niż Dzienniki, chociaż jest to także coś w rodzaju dziennika. Bardzo specyficznego dziennika, bo składającego się w dużej mierze z takich ot, luźnych zapisków, jakie często i my – ludzie zwyczajni i przeciętni - czynimy na różnych karteluszkach. To bardzo specyficzny i bardzo prywatny dziennik.
Określenie „dziennik” nie jest tu najlepsze, wolę zapiski czy notatki, może wręcz notatnik pt. Kronos. W 1957 roku w Dzienniku Witold Gombrowicz napisał: Pozostało mi jeszcze coś w zapasie, ale tej reszty – bardziej prywatnej – wolę nie zamieszczać. Nie chcę narażać się na kłopoty. Może kiedyś… Później. I to później - dzięki Ricie Gombrowicz - nadeszło.
Gombrowicz traktował te zapiski bardzo poważnie i zapewne liczył na to, chyba nawet był tego pewny, że kiedyś ukażą się one w druku. O istnieniu 'Kronosu' dowiedziałam się w 1966 roku, nie pamiętam dokładnej daty. Weszłam do pokoju Witolda, siedział przy stole, powiedział mniej więcej coś takiego: 'Widzisz, piszę właśnie dziennik intymny, od czasu do czasu notuję sprawy prywatne'. Po raz drugi zetknęłam się z 'Kronosem' latem 1968. Gombrowicz zmęczony, chory, poprosił mnie o pomoc. Wskazał na segregator i powiedział: 'Jeśli wybuchnie pożar, bierz 'Kronos' i umowy, i uciekaj najszybciej, jak możesz'. To był ten intymny dziennik, który nazwał 'Kronos' – pisze Rita Gombrowicz. Pożar nie wybuchł, ale Kronos ocalał i dzięki Ricie Gombrowicz możemy go przeczytać. Jest to już zapewne ostatni nieznany tekst Witolda Gombrowicza.
Dlaczego Kronos, a nie Chronos? Książka jest świadectwem zmagania się pisarza z czasem, próbie przyjrzenia się czasowi, „wąchaniem czasu” (tak mówił o sobie jako reżyserze i aktorze, a także czytelniku literatury, Adam Hanuszkiewicz). W tych notatkach i zapiskach jest to „wąchanie czasu”, jest próba zrekonstruowania przeszłości, odnalezienia jej specyfiki i zapachu i teraźniejszości, w której pracując nad Kronosem, żył. Czy jest to rekonstrukcja, taka niemal codzienna, drobiazgowa, życia? I tak, i nie. Z tych zapisków wyłania się żywy człowiek, Gombrowicz jako Gombrowicz, nie jako pisarz. Dlatego tak mnie zafascynowały i… uwiodły? Tak, to właściwe słowo. Nad wszystkim, nad każdym słowem, spotkaniem – koleżeńskim, przyjacielskim, rodzinnym, erotycznym czy tylko seksualnym czuwa Bóg czasu Chronos. To on wyznacza rytm, określa trwanie. Czas. Nieubłagany kontroler każdej sekundy życia.
Dla czytelnika, który spodziewa się opisów życia intymnego Gombrowicza, jakichś zwierzeń w tej dziedzinie, skandali i skandalików, orgii, wyuzdania itp. Kronos będzie wielkim rozczarowaniem. Te sprawy są zapisane, jak wszystkie inne. Lakonicznie. Ot, zdarzyło się albo się nie zdarzyło. Argentyna 1956, XII: Egzemy ustępują. Niedziela: fracaso erotyczne. Japonka. Korespondencja z Giedroyciem w sprawie dziennika. Przystępuję do przygotowania tekstu. Odkładam wyjazd. Z Toto na Venezueli. W Reksie: Niemiec, Barbudo, Acevedo, Andrea. Sobota: fracaso erotyczne. Niedziela: Jesus u Zygmunta. Intensywna praca nad dziennikiem. Sobota: fracaso. Niedziela: Retiro 18a, Grocholski. Fotografia. U Grubera z Zosią i Gośką. La Cabana. 22-go z Dusiem i Helene do Cabani. Helene wyjeżdża. Nowy Rok z Dusiem i dziewczynkami. Nie wiedzieliśmy, kiedy nadszedł. Spacer do wioski. Rok konsolidacji. Zdrowie: uporządkowanie zębów, znów wątroba, egzemy. Erotyka: wybitne uspokojenie. 11. Finanse: rok znakomity. Kończę 57 tys. tutaj. W kraju ponad 100 000 złotych. Literatura: powodzenie 'Dziennika'. Wydania z kraju. Wykańczam 'Akteona'. Rok ozdobiony finansowo i wolnością kraju.
Gdyby nie przypisy, bardzo szczegółowe, Rity Gombrowicz, Jerzego Jarzębskiego i Klementyny Suchanow, wiele z tych zapisków byłoby dla dzisiejszego czytelnika niezrozumiałych. Dzięki tak starannym przypisom wiemy z kim, kiedy, gdzie spotykał się Gombrowicz, ale też dowiadujemy się kim byli ci ludzie, jakie relacje łączyły z nimi pisarza.
To niezwykła książka. Każda kolejna strona to zapis zdarzeń, ale i stanów emocjonalnych, psychicznych. Wyłania się z nich człowiek żywy, prawdziwy. Ma kłopoty, jak każdy: zdrowotne, finansowe, w kontaktach z ludźmi i te najzwyklejsze, codzienne, jak choćby poszukiwanie mieszkania do wynajęcia, problemy z pracą itp. Czytając zachłannie wszystko, co do tej pory Gombrowicza zostało wydane brakowało mi tej właśnie klamry, tego dopełnienia literatury człowiekiem. Człowieczą zwyczajnością.
Zapiski, których zwyczajność tak podkreślam są i nie są takie zwyczajne. Sama forma, układ notatek spełniają tu jednak jakby dwojaką rolę. Jedna, to uchwycenie własnego życia w jego bieżącym nurcie i zapisanie go tak, jak ono sobie biegnie. Dość linearnie. Druga, to efekt, jaki daje ta właśnie forma, ten sposób notowania. Pisarski pazur jest w tym obecny, bo przecież pisarstwo to część ludzkiej natury Gombrowicza. Nie da się tego rozdzielić. I chyba o to mniej więcej Gombrowiczowi chodziło, gdy swoje życie ujął w karby zdyscyplinowanych codziennych notatek. Nie wystarczał Dziennik, bo tam jest dużo literatury, refleksji, spostrzeżeń, filozofii, koncepcji formy i treści itd. itd. Kronos to Gombrowicz codzienny, ale nadal niezwykły, utalentowany pisarz, obserwator i kontestator rzeczywistości. (JHW)
Witold Gombrowicz, „Kronos”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2013, s.460
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 1109
Polskie Wydawnictwo Ekonomiczne wydało książkę prof. Andrzeja Sopoćki pt. Zaskakujący kapitalizm*.
Jej podtytuł - Miraże ekonomii XXI wieku – pokazuje na szersze tło zjawisk, jakich obecnie doświadczamy, a w szczególności – rosnącego rozwarstwienia społecznego, trudnego do wyjaśnienia na gruncie znanych teorii ekonomicznych i osłabienia klasy średniej. I to mimo rzeszy naukowców zajmujących się nie tylko ekonomią, ale i socjologią, i psychologią społeczną. Bo choć statystyki, z których wynika, że1% ludzkości posiada tyle, ile pozostałe 99% są ogólnodostępne, to gorzej jest z analizą źródeł i procesów prowadzących do rozwarstwienia – pisze autor. Czyli widzimy jak jest, ale nie wiemy, dlaczego.
Zdaniem prof. Sopoćki, za rozwarstwienia społeczne odpowiedzialna jest globalizacja, sekurytyzacja, cyfryzacja i komputeryzacja, którym poświęca osobne rozdziały. Zauważa, że wspólnym mianem tych trzech procesów jest zaskakujący charakter ich skutków, które generalnie wcale nie są takie, jakby wskazywała intuicja.
Np. globalizacja, o której myśleliśmy pozytywnie jako o zjawisku mogącym wyrównać poziom dochodów na całym świecie, okazała się czymś wręcz przeciwnym. Ona integruje, ale głównie mieszkańców „światowego trójkąta”, czyli Ameryki Północnej, Europy i Azji Wschodniej.
Podobne skutki spowodowała sekurytyzacja gospodarki, której w drugiej połowie XX wieku przypisywano wyrównywanie dochodów. Tymczasem przyniosła ona rosnące podziały wskutek zachwiania relacji kapitał – praca. Zaledwie w ciągu jednego pokolenia do grupy właścicieli kapitału dołączyły osoby zarządzające nim na zasadzie umowy cywilno-prawnej. Elity finansowe to dzisiaj nie tylko właściciele fabryk, firm, ale też top management o niebotycznych wynagrodzeniach.
Także rezultaty cyfryzacji i robotyzacji dały inny wynik niż sobie to kilkadziesiąt lat temu wyobrażano – nie stworzyły masowego bezrobocia, ale nowe miejsca pracy.
Jak te zjawiska mają się więc do zaniku klasy średniej? I do zachodnioeuropejskiego systemu wartości: wolność – równość – braterstwo - ukształtowanemu w XVIII i XIX wieku? Czym może się skończyć odcięcie od awansu społecznego z reguły nieźle wykształconych grup społecznych? Choć profesor Sopoćko nie daje w książce odpowiedzi na to pytanie, liczne twarde dane, jakie w niej przytacza, nie dają podstaw do optymistycznych wniosków. (al.)
Zaskakujący kapitalizm. Miraże ekonomii XXI wieku, Andrzej Sopoćko, Polskie Wydawnictwo Ekonomiczne, Warszawa 2019, s. 194, cena 49,90 zł.
*O dyskusji dotyczącej tej książki piszemy w tym numerze w tekście Zaskoczenie ekonomistów.