Nauka i sztuka (el)
- Autor: ANNA LESZKOWSKA
- Odsłon: 1691
Tradycja z reguły pęta i ogranicza. Nakazuje grać Don Giovanniego poważnie, z filozoficznym i umoralniającym podtekstem. Kłóci się to z gatunkiem tego dzieła - opery – buffa, owej dramma giocoso per musica – jak go określił sam Mozart.
Precz z tradycją! – krzyczy najbardziej niepokorny z wielkich polskich reżyserów teatralnych, Adam Hanuszkiewicz. I wystawia w Teatrze Wielkim w Łodzi Don Giovanniego, jakiego polskie sceny nie widziały. Bez dydaktyki, filozofii, taniego moralizowania. Czyli opowieść o uwodzicielu wszechczasów i jego jakże przewrotnie spointowanej piekielnej nieśmiertelności! Ale też i opowieść o mężczyznach i kobietach. Tych pierwszych – jakże często naiwnych, tych drugich – inteligentnych, przebiegłych, a przy tym –nigdy nie rezygnujących z osiągnięcia wytyczonego sobie celu. Słowem – coś dla feministek, w dobrym guście, bez przerysowań, złośliwości, raczej z podziwem dla kobiet, póki...młode i ładne.
Te dwa kryteria oceny kobiety, a co za tym idzie i postępowania głównego bohatera stanowią oś spektaklu, nadają motywację postępowaniu nonszalanckiego Don Giovanniego. Ale przecież piękno nie razi, może tylko zachwycać, a jeśli jeszcze jest go w nadmiarze na scenie? Trzy godziny wybornej zabawy – czegóż chcieć więcej?
W tym spektaklu wszyscy bawią się i grają. Nie tylko śpiewacy, ale i balet (oczywiście, żeński), i statyści, a nawet sprzęty. Zwłaszcza mocno symboliczne łóżka, które pojawiają się i znikają, stosownie do kolejnych podbojów Don Giovanniego.
Ruch, zajmująca akcja, dobre aktorstwo śpiewaków – co trudno przecież wyegzekwować podczas skomplikowanych zadań wokalnych – to cecha charakterystyczna sztuki reżyserskiej Hanuszkiewicza. I to, co specyficzne w jego interpretacjach – aktualność, genialna umiejętność podkreślania obyczajowości i problemów bieżących. Wplatanie ich w klasyczne teksty poprzez inscenizację, choć bywa, że ...i dopisanie kwestii aktorom. Tę rękę, rys twórczości Hanuszkiewicza widać wyraźnie zwłaszcza w scenie biesiadowania Don Giovanniego z Leporello, przeniesionej w czasy nam współczesne z wszystkimi ich atrybutami.
Równie zabawna, dowcipna i z ogromną lekkością skomponowana jest scena dokumentująca miłosne podboje Don Giovanniego: oto niczym na olimpiadzie maszerują drużyny narodowe dziewcząt niosące tablice z napisami informującymi o liczbie zdobyczy bohatera w każdym kraju. Polska – według reżysera – prezentuje się w tej dziedzinie nader słabo. Honor ratuje nam tylko jedna krakowianka!
To nie jest przedstawienie charakterystyczne dla polskiego sposobu traktowania spraw płci, seksu. Hanuszkiewicz, obrazoburczy artysta odważnie staje do konfrontacji z publicznością w tej materii i... wygrywa! Widownia bawi się doskonale, z aplauzem przyjmując pełne humoru i finezji śmiałe sceny łóżkowe. A o śmierci i zemście Komandora wszyscy zapominają, bo przecież reżyser tej zbrodni nie traktuje poważnie. Przynajmniej nie czyni z niej podstawy działań bohaterów.
Majstersztyk reżyserski i inscenizacyjny wspiera w tym spektaklu znakomita scenografia autorstwa Grażyny Żubrowskiej – tam, gdzie trzeba pełna arystokratycznego przepychu (dom Donny Anny), bądź wiejskiej sielanki – jak w scenach z Zerliną i Masetto. Zgodnie z ideą reżysera, głównym akcentem w scenografii jest łóżko – ono też staje się przewodnikiem widza po zawiłych peregrynacjach Don Giovanniego po świecie, warstwach społecznych. Wyznacza czas i miejsce akcji, określa stosunki między uczestnikami tej odwiecznej gry kobiety i mężczyzny.
Autorstwa Grażyny Żubrowskiej są także kostiumy: nieokreślony epokowo strój Don Giovanniego, współczesny ubiór Leporella (koszulka z reklamą sponsora spektaklu!), zalotne stroje panienek szalejących za uwodzicielem, barwne kostiumy weneckiego karnawału...
A jak w tych ramach mieści się muzyka Mozarta? Choć przygotowujący muzycznie przedstawienie Jose Maria Florencio Junior zadbał o spójność orkiestry i wykonawców, to jednak muzyka nie równoważy tu teatralności. Reżyser stworzył z tej opery tak sugestywne przedstawienie, że warstwa muzyczna zeszła na plan drugi. Mimo dobrych głosów Włodzimierza Zalewskiego (Don Giovanni), Piotra Micińskiego (Leporello),Andrzeja Malinowskiego (Komandor),Moniki Cichockiej (Donna Anna), Joanny Woś (Zerlina), Krystyny Rorbach (Donna Elwira). Po raz pierwszy natomiast w operowym przedstawieniu został sensownie wkomponowany i wykorzystany balet, co jest zasługą długoletniego tancerza tej sceny – Kazimierza Wrzoska. Razem ze scenografią tworzy on nie tylko subtelne tło reżyserii, ale i dopełnia, zamyka ten doskonały obraz sceniczny.
Anna Leszkowska
23.02.98
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 529
Ruchy tektoniczne. O artystycznych symptomach transformacji – to tytuł wystawy w łódzkim Muzeum Sztuki MS1, trwającej do 19.03.23.
Zderzenie płyt tektonicznych – wbrew dynamicznej nazwie – to nie nagłe, jednostkowe wydarzenie, ale długotrwały, złożony proces o niejasnym początku i niedających się przewidzieć skutkach. Jednocześnie jest to zjawisko totalne, które trwale zmienia krajobraz i zamieszkujące go organizmy.
Tytułowa metafora pozwala wyjść poza wąskie rozumienie transformacji jako jednoznacznego przełomu, który dokonał się w 1989 roku i zmienił ramy ustrojowe oraz system gospodarczy. Wystawa Ruchy tektoniczne traktuje transformację jako proces: uporczywe ścieranie się i przenikanie dwóch systemów, równoczesne wygasanie starego porządku i powstawanie nowego.
W latach 80. i 90. XX wieku płyty tektoniczne Wschodu i Zachodu napierały na siebie, aby w końcu stworzyć nową formację skalną – peryferia globalnego kapitalizmu. Zanim to jednak nastąpiło, trwał ruch: niejednoznaczny, deliryczny, czasem gwałtowny, zawsze pełen podskórnych napięć.
W 1991 roku Zbigniew Sajnóg deklarował: Sztuka – czuły barometr stanu ludzkości, jej przedpojęciowy penetrator. Niniejsza wystawa traktuje sztukę w podobny sposób – jako symptom zmian, wizualne świadectwo, wyraz swojego czasu. Ruchy tektoniczne koncentrują się na dwóch zasadniczych płaszczyznach. Pierwsza dotyczy przemian w sferze ducha, druga – materii. Wystawa stara się uchwycić ich wzajemne oddziaływanie na przykładzie kilkudziesięciu prac. Wiele z nich pokazywanych jest po raz pierwszy. Towarzyszą im archiwalia oraz dokumenty życia społecznego. Wyłania się z nich główna trajektoria transformacji: wyznacza ją ruch od nadziei do rozczarowania, od różnorodności do ujednolicenia, od aktywności do zastoju.
Kurator - Jakub Banasiak
Artyści i artystki
Jacek Adamas, Paweł Althamer, Andrzej Awsiej, Rafał Bujnowski, Faustyn Chełmecki, Ewa Ciepielewska, Jerzy Czuraj, Andrzej Dudek-Dürer, Edward Dwurnik, Egon Fietke (właśc. Andrzej Miastkowski), Jarosław Fliciński, Galeria Działań Maniakalnych, Władysław Hasior, Paweł Jarodzki, Joanna Kabala, Marek Kijewski, Kijewski/Kocur (Marek Kijewski, Małgorzata Malinowska), Grzegorz Klaman, Leszek Knaflewski, Paweł Konjo Konnak, Paweł Kowalewski, Jarosław Kozakiewicz, Janina Kraupe-Świderska, Jacek Kryszkowski, Zofia Kulik, Paweł Kwiek, Przemysław Kwiek, Zbigniew Libera, Marcin Maciejowski, Piotr Młodożeniec, Jarosław Modzelewski, Teresa Murak, Yach Paszkiewicz, Praffdata, Mariola Przyjemska, Krzysztof Raczyński, Marek Rogulski, Wilhelm Sasnal, Michał Sidorczyk, Marek Sobczyk, Jacek Staniszewski, Roman Stańczak, Kazik Staszewski, Lech Emfazy Stefański, Karol Suka (właśc. Karol Kazimierski), Eugeniusz Szczudło, Jerzy Truszkowski, Piotr Uklański, Zbigniew Warpechowski, Wspólnota Leeeżeć, Piotr Wyrzykowski, Yo Als Jetzt, Marcelo Zammenhoff (właśc. Piotr Wygachiewicz), Ziemia Mindel Würm, Alicja Żebrowska, Artur Żmijewski
Więcej - https://msl.org.pl/ruchy-tektoniczne/
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 1095
Pan wiecznie Młody. Lucjan Rydel w 100-lecie śmierci – to tytuł wystawy, którą można będzie oglądać do 9.12.18 w Domu pod Krzyżem przy Szpitalnej 21 - oddziale Muzeum Historycznego Miasta Krakowa.
Sto lat temu zmarł Lucjan Rydel poeta i dramaturg. Muzeum Historyczne Miasta Krakowa przygotowało z tej okazji wystawę Pan wiecznie Młody. Lucjan Rydel w 100-lecie śmierci, która ma na celu przybliżenie publiczności sylwetki poety, który do dzisiaj, niestety, odbierany jest jako osoba na pół zmitologizowana.
Rydel w świadomości społecznej utożsamiany był z postacią Pana Młodego z dramatu Wesele Stanisława Wyspiańskiego lub kojarzony jako bohater Plotki o Weselu Tadeusza Boya-Żeleńskiego. Takie podejście zakłamało obraz tego wybitnego człowieka, w negatywny sposób pokazało jego osobowość, nie pozwoliło dostrzec jego talentów i dorobku artystycznego.
A Lucjan Rydel, z wykształcenia doktor praw, w swoim krótkim życiu uprawiał wiele zawodów, między innymi był pisarzem i publicystą, rozwijał twórczość poetycką, dramaturgiczną, był znakomitym tłumaczem, historykiem, krytykiem teatralnym, dyrektorem teatru, zaangażowanym społecznikiem, a także… ekspertem w zakresie rolnictwa. Różnorodność i bogactwo uprawianych zawodów, przy równoczesnym perfekcjonizmie, pewnym rozedrganiu oraz przysłowiowym gadulstwie, czyniło z niego osobę na wskroś ludzką, bliską, inspirującą.
Monograficzna wystawa o Lucjanie Rydlu podzielona jest na pięć części, w których prezentowane są różne aspekty życia i działalności poety. Poszczególne elementy ekspozycji dotyczą jego dzieciństwa, czasów szkolnych i młodości; pracy w teatrze i dla teatru; wydarzenia, jakim był ślub z prostą, wiejską dziewczyną Jadwigą Mikołajczykówną oraz pracy i działalności Rydla już po przeprowadzce na wieś.
Ekspozycja została zaaranżowana tak, aby przybliżyć zwiedzającym atmosferę Krakowa przełomu XIX i XX wieku. Z pewnością pomogły w tym zaprezentowane na wystawie obiekty, z których większość pochodzi ze zbiorów Muzeum Historycznego Miasta Krakowa, a także pamiątki udostępnione przez rodzinę Rydlów, obiekty przekazane przez Archiwum Teatru im. J. Słowackiego w Krakowie, Muzeum Narodowe w Krakowie, Muzeum Literatury w Warszawie oraz Muzeum Teatralne Teatr Wielki – Opera Narodowa w Warszawie.
Na ekspozycji prezentowane są między innymi: portrety Rydla i jego najbliższych, fotografie teatralne i prywatne, egzemplarze reżyserskie sztuk, notatniki z podróży, listy, które stworzyły wielowątkową opowieść o fascynującej historii Krakowa i osób z nią związanych.
Więcej - http://www.mhk.pl/wystawy/pan-wiecznie-mlody-lucjan-rydel-w-100-lecie-smierci
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 1054
W Miejskiej Galerii Sztuki w Częstochowie do21.10.18 można oglądać wystawę rysunku czterech artystów: Zdzisława Nitki, Adama Pociechy, Pawła Warchoła i Zdzisława Wiatra.
„Rysunek dość długo czekał na swoje „odkrycie”. Choć zawsze posiadał swych zdeklarowanych zwolenników czy wręcz wyznawców, powszechnie traktowany był jak coś pośredniego między niematerialną ideą, a tzw. skończonym dziełem” – pisał profesor Maciej Bieniasz w roku 1983 w katalogu wystawy „Trzeci ogólnopolski przegląd rysunku studentów wyższych uczelni plastycznych” organizowanej przez Akademię Sztuk Pięknych w Krakowie Wydziału Grafiki w Katowicach.
W tym samym czasie Zdzisław Wiatr, Adam Pociecha i Paweł Warchoł byli studentami Wydziału Grafiki w Katowicach. Podczas wspomnianego „przeglądu rysunku studenckiego” poznali Zdzisława Nitkę.
Zapoczątkowana wtedy przyjaźń dziś owocuje wspólną wystawą, której założenia przedstawia inicjator projektu Zdzisław Wiatr: „Przez blisko czterdzieści lat, każdy z nas podążał własną artystyczną drogą, zdarzało się, że nasze wędrówki prowadziły nas do udziału w tych samych projektach i wystawach.
W Częstochowie postanowiliśmy zaprezentować wybrane prace z naszego dorobku w obszarze rysunku, który za każdym razem jest „skończonym dziełem”, czy jest szkicem, ilustracją, czy obrazem. Kiedy używamy piórka i czarnego tuszu, piły łańcuchowej, szlifierki kontowej do wycięcia drzeworytu, igły do rysowania akwaforty, pędzla przy konstruowaniu obrazu, to za każdym razem rysujemy!”
Jak deklarują artyści: „W czasach gdy techniki druku cyfrowego wypierają tradycyjne metody rysunkowe pragniemy zaprezentować cztery indywidualne formy „tradycyjnego” warsztatu rysunkowego, stosowanych narzędzi, ekspresji i kompozycji.
Naszą prezentacją pragniemy zaznaczyć, że rysunek jest dla nas najważniejszy.”
Więcej - http://www.galeria.czest.pl/rysunek-nitka-pociecha-warchol-wiatr