Nauka i sztuka (el)
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 1368
Piękno użyteczne – taki tytuł nosi wystawa plakatów, projektów graficznych i okładek płyt muzycznych Rosława Szaybo w Miejskiej Galerii Sztuki w Częstochowie, którą można oglądać do 18.02.18.
Rosław Szaybo - plakacista ilustrator, dyrektor artystyczny, fotografik - dyplom uzyskał w 1961 roku na ASP w Warszawie, w pracowni plakatu prof. Henryka Tomaszewskiego oraz w pracowni malarstwa prof. Wojciecha Fangora.
W latach 1958-1966 pracował zawodowo, zdobywając wiele nagród w Polsce oraz zagranicą, m.in. złoty medal w Lipsku za ilustracje, dwa razy doroczną nagrodę Wydawnictwa Artystyczno-Graficznego im. Tadeusza Trepkowskiego dla Młodego Twórcy, nagrodę specjalną na I Biennale Plakatu Polskiego w Katowicach.
W Polsce stworzył dla Polskich Nagrań serię „Polish Jazz”, między innymi okładkę płyty Krzysztofa Komedy „Astigmatic”. Jest współtwórcą polskiej szkoły plakatu. Od 1966 roku, mieszka i tworzy w Wielkiej Brytanii. Był dyrektorem artystycznym agencji reklamowej Young and Rubicam (1968-1973), a w latach 1973-1988 - dyrektorem kreatywnym CBS Records UK w Londynie. Za okładki do płyt muzycznych, m.in. Beethovena, Eltona Johna, Duke’a Ellingtona, Janis Joplin, Simona Garnfunkela, Carlosa Santany, Czesława Niemena, zdobył wiele prestiżowych nagród.
W latach 1994-1996 był kierownikiem artystycznym Spółdzielni Wydawniczej „Czytelnik” w Warszawie. Jest autorem plakatu na Expo’92 oraz projektu plakatu „Flagi Ziemi”.
Swoje prace wystawia w Polsce i na świecie, projektuje plakaty teatralne, jazzowe, operowe i filmowe oraz okładki do płyt muzycznych. Profesor ASP w Warszawie. Mieszka w Warszawie i Londynie.
Na wystawie w Częstochowie pokazano wybór 50 projektów (25 okładek płyt i 25 plakatów) z bardzo bogatego dorobku artysty – ok. 2 tysięcy okładek płyt.
Więcej - http://www.galeria.czest.pl/roslaw-szaybo-piekno-uzyteczne
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 1390
Do 1.03.18 można oglądać w Muzeum Pana Tadeusza we Wrocławiu wystawę „Różewicz. Bez tekstu”.
Wystawa jest bliskim codziennemu życiu autoportretem Tadeusza Różewicza przedstawionym w kilku filmach złożonych z wypowiedzi poety o sobie oraz o sensie i bezsensie pisania.
Tadeusz Różewicz bardzo rzadko udzielał wywiadów, niechętnie pojawiał się w telewizji, mówił wprost, że czuje się przez media manipulowany, kpił nawet w poemacie Sława z wysiłków dziennikarzy, którzy dzwonią do niego z jednym pytaniem, a zadają trzy. Dlatego niewiele zostało takich wypowiedzi, w których komentowałby swoją twórczość. Wolał kryć się za wierszami, dramatami, prozą. To w nich czytelnik miał znaleźć wszystko, co chciał mu powiedzieć twórca.
Idąc tym tropem, Muzeum Pana Tadeusza przygotowało wystawę „Różewicz. Bez tekstu”, która ma pokazać poetę prywatnego – „bez tekstu”. Nie przez wiersze i dramaty, które pisał, ale pozbawionego ich osłony. Wystawa to autokomentarz do życia i twórczości Różewicza oraz prezentacja jego poglądów na temat popkultury, współczesnych mediów, sportu, podróży, czytelników, sensu i… bezsensu pisania, starości, umierania, a nawet przyszłości świata w XXI wieku.
Na ekspozycji znalazły się trzy filmy zmontowane z krótkich, nierzadko aforystycznych wypowiedzi Tadeusza Różewicza, które pokazują inne oblicze poety: człowieka dowcipnego, ironicznego, czasem złośliwego i świetnie zorientowanego nawet w kulturze pop. Dodatkowo będzie można zobaczyć czwarty obraz, w którym będą o nim mówić krytycy, historycy literatury, przyjaciele.
Zmarły przed kilkoma laty Różewicz jest i będzie systematycznie przypominany poprzez sztuki grane w teatrach i publikowane tomy poezji – opowiada kurator wystawy Mariusz Urbanek. Będzie natomiast odchodził coraz bardziej w niepamięć jako człowiek, który żył obok odbiorców jego twórczości, w tym samym mieście, na sąsiedniej ulicy, dzieląc te same problemy z innymi mieszkańcami.
Nasza wystawa przybliży jego osobę tym, którzy znają go ze szkolnych podręczników tylko jako postać z Parnasu, coraz bardziej odległą i mało związaną z problemami współczesności. To pokazanie Różewicza-obywatela, Różewicza-krytyka, Różewicza-satyryka z różnych okresów jego życia.
Wystawa jest jednocześnie kolejnym etapem przygotowywanej w Muzeum Pana Tadeusza stałej ekspozycji poświęconej twórczości i życiu poety, na której prezentowane będą zakupione przez Gminę Wrocław i przekazane Ossolineum rękopisy, archiwa i pamiątki. Część z tego daru zostanie pokazana już na wystawie „Różewicz. Bez tekstu”. Nie będą to – zgodnie z tytułem – rękopisy, bruliony i książki, ale przedmioty, które towarzyszyły mu w codziennym życiu – stały na biurku, wisiały na ścianach w zasięgu wzroku, wypełniały pudełeczka ze „skarbami”. Wśród nich są portret matki, obrazy Jerzego Nowosielskiego i Kazimierza Mikulskiego, kolekcja minerałów i niewielkie bibeloty, m.in.: żółw z ruchomą głową, „przegubowy” aligator, malowane przez poetę kawałki huby, wiszące obok siebie krucyfiks i dłoń Fatimy, znak w krajach arabskich chroniący przed „złym okiem”.
W ramach przygotowań do utworzenia w Muzeum Pana Tadeusza stałej ekspozycji o Tadeuszu Różewiczu odbyło się już kilka wydarzeń wykorzystujących potencjał ekspozycyjny i edukacyjny materiałów pochodzących z archiwum poety, w tym m.in. sesja naukowa z udziałem znawców jego twórczości i pracowników Ossolineum, warsztaty i wykłady dla publiczności, wystawa czasowa Stankiewicz – Różewicz – Stankiewicz, która prezentowała historię współpracy Tadeusza Różewicza i Eugeniusza Geta Stankiewicza w fotografiach Janusza Stankiewicza oraz Festiwal Tradycji Literackich, którego celem było ukazanie twórczości Adama Mickiewicza i Tadeusza Różewicza w nowych oraz też nie do końca poznanych kontekstach.
Ekspozycji towarzyszy folder zawierający „wypisy z Różewicza”, czyli fragmenty jego wypowiedzi pochodzące z mało znanych lub niepublikowanych wywiadów telewizyjnych i wypowiedzi nagrywanych podczas realizacji Kartoteki rozrzuconej, a także dodatkowe wydarzenia, w tym oprowadzanie kuratorskie, wykłady i warsztaty dla dzieci i dorosłych.
Więcej - https://muzeumpanatadeusza.ossolineum.pl/pl/wystawy-czasowe/rozewicz-bez-tekstu
- Autor: ANNA LESZKOWSKA
- Odsłon: 1823
Tradycja z reguły pęta i ogranicza. Nakazuje grać Don Giovanniego poważnie, z filozoficznym i umoralniającym podtekstem. Kłóci się to z gatunkiem tego dzieła - opery – buffa, owej dramma giocoso per musica – jak go określił sam Mozart.
Precz z tradycją! – krzyczy najbardziej niepokorny z wielkich polskich reżyserów teatralnych, Adam Hanuszkiewicz. I wystawia w Teatrze Wielkim w Łodzi Don Giovanniego, jakiego polskie sceny nie widziały. Bez dydaktyki, filozofii, taniego moralizowania. Czyli opowieść o uwodzicielu wszechczasów i jego jakże przewrotnie spointowanej piekielnej nieśmiertelności! Ale też i opowieść o mężczyznach i kobietach. Tych pierwszych – jakże często naiwnych, tych drugich – inteligentnych, przebiegłych, a przy tym –nigdy nie rezygnujących z osiągnięcia wytyczonego sobie celu. Słowem – coś dla feministek, w dobrym guście, bez przerysowań, złośliwości, raczej z podziwem dla kobiet, póki...młode i ładne.
Te dwa kryteria oceny kobiety, a co za tym idzie i postępowania głównego bohatera stanowią oś spektaklu, nadają motywację postępowaniu nonszalanckiego Don Giovanniego. Ale przecież piękno nie razi, może tylko zachwycać, a jeśli jeszcze jest go w nadmiarze na scenie? Trzy godziny wybornej zabawy – czegóż chcieć więcej?
W tym spektaklu wszyscy bawią się i grają. Nie tylko śpiewacy, ale i balet (oczywiście, żeński), i statyści, a nawet sprzęty. Zwłaszcza mocno symboliczne łóżka, które pojawiają się i znikają, stosownie do kolejnych podbojów Don Giovanniego.
Ruch, zajmująca akcja, dobre aktorstwo śpiewaków – co trudno przecież wyegzekwować podczas skomplikowanych zadań wokalnych – to cecha charakterystyczna sztuki reżyserskiej Hanuszkiewicza. I to, co specyficzne w jego interpretacjach – aktualność, genialna umiejętność podkreślania obyczajowości i problemów bieżących. Wplatanie ich w klasyczne teksty poprzez inscenizację, choć bywa, że ...i dopisanie kwestii aktorom. Tę rękę, rys twórczości Hanuszkiewicza widać wyraźnie zwłaszcza w scenie biesiadowania Don Giovanniego z Leporello, przeniesionej w czasy nam współczesne z wszystkimi ich atrybutami.
Równie zabawna, dowcipna i z ogromną lekkością skomponowana jest scena dokumentująca miłosne podboje Don Giovanniego: oto niczym na olimpiadzie maszerują drużyny narodowe dziewcząt niosące tablice z napisami informującymi o liczbie zdobyczy bohatera w każdym kraju. Polska – według reżysera – prezentuje się w tej dziedzinie nader słabo. Honor ratuje nam tylko jedna krakowianka!
To nie jest przedstawienie charakterystyczne dla polskiego sposobu traktowania spraw płci, seksu. Hanuszkiewicz, obrazoburczy artysta odważnie staje do konfrontacji z publicznością w tej materii i... wygrywa! Widownia bawi się doskonale, z aplauzem przyjmując pełne humoru i finezji śmiałe sceny łóżkowe. A o śmierci i zemście Komandora wszyscy zapominają, bo przecież reżyser tej zbrodni nie traktuje poważnie. Przynajmniej nie czyni z niej podstawy działań bohaterów.
Majstersztyk reżyserski i inscenizacyjny wspiera w tym spektaklu znakomita scenografia autorstwa Grażyny Żubrowskiej – tam, gdzie trzeba pełna arystokratycznego przepychu (dom Donny Anny), bądź wiejskiej sielanki – jak w scenach z Zerliną i Masetto. Zgodnie z ideą reżysera, głównym akcentem w scenografii jest łóżko – ono też staje się przewodnikiem widza po zawiłych peregrynacjach Don Giovanniego po świecie, warstwach społecznych. Wyznacza czas i miejsce akcji, określa stosunki między uczestnikami tej odwiecznej gry kobiety i mężczyzny.
Autorstwa Grażyny Żubrowskiej są także kostiumy: nieokreślony epokowo strój Don Giovanniego, współczesny ubiór Leporella (koszulka z reklamą sponsora spektaklu!), zalotne stroje panienek szalejących za uwodzicielem, barwne kostiumy weneckiego karnawału...
A jak w tych ramach mieści się muzyka Mozarta? Choć przygotowujący muzycznie przedstawienie Jose Maria Florencio Junior zadbał o spójność orkiestry i wykonawców, to jednak muzyka nie równoważy tu teatralności. Reżyser stworzył z tej opery tak sugestywne przedstawienie, że warstwa muzyczna zeszła na plan drugi. Mimo dobrych głosów Włodzimierza Zalewskiego (Don Giovanni), Piotra Micińskiego (Leporello),Andrzeja Malinowskiego (Komandor),Moniki Cichockiej (Donna Anna), Joanny Woś (Zerlina), Krystyny Rorbach (Donna Elwira). Po raz pierwszy natomiast w operowym przedstawieniu został sensownie wkomponowany i wykorzystany balet, co jest zasługą długoletniego tancerza tej sceny – Kazimierza Wrzoska. Razem ze scenografią tworzy on nie tylko subtelne tło reżyserii, ale i dopełnia, zamyka ten doskonały obraz sceniczny.
Anna Leszkowska
23.02.98
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 729
Ruchy tektoniczne. O artystycznych symptomach transformacji – to tytuł wystawy w łódzkim Muzeum Sztuki MS1, trwającej do 19.03.23.
Zderzenie płyt tektonicznych – wbrew dynamicznej nazwie – to nie nagłe, jednostkowe wydarzenie, ale długotrwały, złożony proces o niejasnym początku i niedających się przewidzieć skutkach. Jednocześnie jest to zjawisko totalne, które trwale zmienia krajobraz i zamieszkujące go organizmy.
Tytułowa metafora pozwala wyjść poza wąskie rozumienie transformacji jako jednoznacznego przełomu, który dokonał się w 1989 roku i zmienił ramy ustrojowe oraz system gospodarczy. Wystawa Ruchy tektoniczne traktuje transformację jako proces: uporczywe ścieranie się i przenikanie dwóch systemów, równoczesne wygasanie starego porządku i powstawanie nowego.
W latach 80. i 90. XX wieku płyty tektoniczne Wschodu i Zachodu napierały na siebie, aby w końcu stworzyć nową formację skalną – peryferia globalnego kapitalizmu. Zanim to jednak nastąpiło, trwał ruch: niejednoznaczny, deliryczny, czasem gwałtowny, zawsze pełen podskórnych napięć.
W 1991 roku Zbigniew Sajnóg deklarował: Sztuka – czuły barometr stanu ludzkości, jej przedpojęciowy penetrator. Niniejsza wystawa traktuje sztukę w podobny sposób – jako symptom zmian, wizualne świadectwo, wyraz swojego czasu. Ruchy tektoniczne koncentrują się na dwóch zasadniczych płaszczyznach. Pierwsza dotyczy przemian w sferze ducha, druga – materii. Wystawa stara się uchwycić ich wzajemne oddziaływanie na przykładzie kilkudziesięciu prac. Wiele z nich pokazywanych jest po raz pierwszy. Towarzyszą im archiwalia oraz dokumenty życia społecznego. Wyłania się z nich główna trajektoria transformacji: wyznacza ją ruch od nadziei do rozczarowania, od różnorodności do ujednolicenia, od aktywności do zastoju.
Kurator - Jakub Banasiak
Artyści i artystki
Jacek Adamas, Paweł Althamer, Andrzej Awsiej, Rafał Bujnowski, Faustyn Chełmecki, Ewa Ciepielewska, Jerzy Czuraj, Andrzej Dudek-Dürer, Edward Dwurnik, Egon Fietke (właśc. Andrzej Miastkowski), Jarosław Fliciński, Galeria Działań Maniakalnych, Władysław Hasior, Paweł Jarodzki, Joanna Kabala, Marek Kijewski, Kijewski/Kocur (Marek Kijewski, Małgorzata Malinowska), Grzegorz Klaman, Leszek Knaflewski, Paweł Konjo Konnak, Paweł Kowalewski, Jarosław Kozakiewicz, Janina Kraupe-Świderska, Jacek Kryszkowski, Zofia Kulik, Paweł Kwiek, Przemysław Kwiek, Zbigniew Libera, Marcin Maciejowski, Piotr Młodożeniec, Jarosław Modzelewski, Teresa Murak, Yach Paszkiewicz, Praffdata, Mariola Przyjemska, Krzysztof Raczyński, Marek Rogulski, Wilhelm Sasnal, Michał Sidorczyk, Marek Sobczyk, Jacek Staniszewski, Roman Stańczak, Kazik Staszewski, Lech Emfazy Stefański, Karol Suka (właśc. Karol Kazimierski), Eugeniusz Szczudło, Jerzy Truszkowski, Piotr Uklański, Zbigniew Warpechowski, Wspólnota Leeeżeć, Piotr Wyrzykowski, Yo Als Jetzt, Marcelo Zammenhoff (właśc. Piotr Wygachiewicz), Ziemia Mindel Würm, Alicja Żebrowska, Artur Żmijewski
Więcej - https://msl.org.pl/ruchy-tektoniczne/