Informacje (el)
- Autor: ANNA LESZKOWSKA
- Odsłon: 3255
Specjaliści z europejskich służb geologicznych przygotowali unikatowy serwis internetowy, pokazujący zagrożenia geologiczne na obszarze 52 miast. Jest między nimi Warszawa i Nowy Sącz. W pracach brał udział Państwowy Instytut Geologiczny, jako polska służba geologiczna.
Wiadomo, że środowisko miejskie nie jest przyjazne dla człowieka – hałas, spaliny, ruch uliczny. Jednak oprócz tych uciążliwości miasta zmagają się z problemami związanymi z budową geologiczną podłoża, na którym niegdyś je posadowiono.
A wybór lokalizacji nie zawsze był racjonalny – przykładem Wenecja, której gmachy wzniesiono w miejscu praktycznie nie nadającym się do tego. W efekcie miasto zapada się o kilka centymetrów rocznie i mimo starań mała jest szansa, by zostało uratowane. Subsydencja, bo tak inaczej nazywa się powolne, stałe osiadanie fragmentów powierzchni ziemi, jest problemem nie tylko perły Adriatyku. Grunt obciążony masywnymi budowlami, poddany drganiom w sąsiedztwie arterii komunikacyjnych, często niestabilny na skutek odwadniania osiada we wszystkich europejskich miastach.
Do niedawna tempo subsydencji można było ocenić jedynie przy pomocy pomiarów geodezyjnych, co jest sposobem skutecznym, ale kosztownym. Od kilkunastu lat można to zrobić o wiele taniej dzięki satelitom. Ich systemy radarowe są w stanie wykryć milimetrowe przesunięcia gruntu z wysokości ok. 700 km, i to niezależnie od pory dnia i pogody. Dzięki właściwościom swej orbity, mogą co kilkadziesiąt dni obrazować ten sam fragment terenu. Cyfrowy zapis cech odbitej wiązki radarowej umożliwia porównanie wielu obrazów tego samego obszaru i jego charakterystycznych, stałych punktów (PS), co pozwala na ilościową ocenę tempa osiadania. Technologia zwana satelitarną interferometrią radarową (InSAR) stała się narzędziem w wielu dziedzinach gospodarki i nauki.
Unia Europejska od 2002 r. korzysta z danych dostarczanych przez satelity Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) w ramach programu globalnego monitoringu środowiska GMES. Państwowy Instytut Geologiczny uczestniczy w przedsięwzięciu od 2003 r. Efektem naszych działań są opracowania kartograficzne dotyczące Górnośląskiego Zagłębia Węglowego, wybrzeża Bałtyku, obszarów osuwiskowych Karpat i tektoniki wysadów solnych w rejonie Inowrocławia.
Najnowszym osiągnięciem naukowców i techników jest uruchomienie internetowego serwisu o geozagrożeniach – PanGeo. Powstał on dzięki współpracy 27 narodowych służb geologicznych oraz 10 organizacji specjalistycznych. W ciągu trzech lat stworzono bazę danych, obrazującą dynamikę przemieszczeń powierzchni ziemi oraz potencjalne geozagrożenia występujące w 52 europejskich miastach.
Informacje można już przeglądać pod adresem: www.pangeoproject.eu
W spisie 52 miejscowości objętych monitoringiem można znaleźć dwa polskie miasta: Warszawę i Nowy Sącz. W żadnym z nich nie stwierdzono poważnych zagrożeń; obserwowane tempo osiadania wynosi do kilku milimetrów w skali roku. Miejscami występują jednak większe przemieszczenia, związane bądź z budową geologiczną, bądź z ciągami komunikacyjnymi. Przyczyny szybszego osiadania przedstawiono w analizie geologicznej (po polsku i angielsku), załączonej do kolekcji map i obrazów satelitarnych.
Geozagrożenia, które są pokazane w PanGeo obejmują: trzęsienia ziemi, osuwiska, ruchy gruntu spowodowane eksploatacją wód podziemnych, deformacje iłów, procesy krasowe, spełzywanie i obrywy skał. Informacja jest przedstawiona w jednolitym formacie dla każdego miasta, dzięki czemu można porównać sytuację w różnych miejscowościach Europy. Dane kartograficzne w skali 1: 10000 można oglądać za pośrednictwem przeglądarki PanGeo lub Google Earth, można je też pobrać i włączyć do systemu informacji użytkownika. Serwis PanGeo będzie szczególnie przydatny samorządom miast, służbom zarządzania kryzysowego i planistom. Zainteresuje też zapewne zwykłych obywateli.
Specjaliści z PIG pracują nad kolejnymi miastami, które zostaną dołączone do serwisu PanGeo. Otwarci są też na sugestie mieszkańców i władz miejskich, co do terenów, które należy poddać interpretacji i włączyć do materiałów serwisu.
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 1589
Komitet Prognoz PAN Polska 2000+ wraz z Polskim Towarzystwem Ekonomicznym zorganizował w dniach 18-19.10.17 w Jabłonnie konferencję, na której omawiano modele społeczno-polityczne państwa w warunkach obecnego przesilenia cywilizacyjnego.
Jak podkreślają organizatorzy konferencji, jednym z podstawowych skutków przesileń cywilizacyjnych jest destrukcja tradycyjnego modelu państwa suwerenno-narodowego będącego produktem cywilizacji przemysłowej, które funkcjonowało przez blisko trzy stulecia. Głównymi mechanizmami, jakie doprowadziły do owej destrukcji to globalizacja oraz rewolucja informatyczna.
Podstawowym przejawem owej destrukcji jest ograniczenie funkcji władczych państwa suwerennego, obejmujące prawie wszystkie obszary jego funkcjonowania. Odpowiedzialnymi za ów proces destrukcji jest powszechność gospodarki rynkowej i pojawienie się rynku światowego wraz z dominującymi na tym rynku nowymi podmiotami ekonomicznymi, jakimi są korporacje ponadnarodowe, a także rynki finansowe.
Podstawowe pytanie, na jakie nie ma dotąd jasnej odpowiedzi, dotyczy kwestii, na ile tradycyjny model państwa może w takich warunkach skutecznie funkcjonować? Co z kolei prowadzi do kolejnego pytania - na ile istniejące modele polityczne, społeczne i ekonomiczne są w stanie sprostać pojawiającym się nowym wyzwaniom? Na to pytanie, nad którym zastanawiali się uczestnicy konferencji, nie ma jednak dotąd odpowiedzi.
Konferencja składała się z dwóch sesji: na pierwszą, zatytułowaną „Czym jest współczesne państwo” złożyło się osiem referatów. O tym, czym jest współczesne państwo i w jakim kierunku idą jego zmiany mówił prof. Jerzy Kleer. Prof. Łukasz Hardt zwracał uwagę na wartość etyki w ekonomii (bankierzy centralni piją teraz za inflację, kiedyś natomiast – za jej brak), a przytaczając nauki papieża Franciszka zastanawiał się czy i jak ekonomia może rozwiązać dylemat wyboru między państwem a rynkiem. Np. skoro ludzie najczęściej nie podejmują żadnej decyzji, to czy państwo- opierając się na paternalizmie - może je podejmować za obywateli, kreować opcje domyślne? Czy będzie wówczas państwem demokratycznym?
Prof. Jerzy Wilkin z kolei pokazywał ewolucję instytucjonalnego systemu państwa w procesie integracji europejskiej, a prof. Andrzej Kondratowicz – trwałe i nietrwałe zmiany instytucjonalne oraz ich wpływ na państwo – stabilizujący i destabilizujący.
W dalszej części sesji prof. Maciej Miszewski mówił o zależności między państwem jako instytucji a ułomności gospodarowania, z kolei prof. Andrzej Zybała przedstawiał sektor publiczny jako zasób rozwojowy w strategii społeczno-ekonomicznej państwa. O modelach ekonomicznych państwa (czy są sterowane, czy spontaniczne) mówił prof. Mirosław Bochenek, a prof. Wojciech Morawski przedstawił doświadczenia Wenezueli - państwa najpierw opiekuńczego, a później – opresyjnego.
Generalnie, sesję zdominowali ekonomiści, a ściślej – ich spór o to, czy ekonomia jest w kryzysie, czy w rozwoju, czy ekonomiści mają pełne szuflady modeli, na każdą okazję, aby uszczęśliwić ludzkość i wydobyć z błędów modelu, który właśnie się nie sprawdził, czy też te szuflady są puste…
Padały też ciekawe spostrzeżenia o ekonomii jako fizyce nauk społecznych, które niestety, nie spotkały się z opiniami samych fizyków na ten temat (zapewne krytycznymi), gdyż takich na konferencji nie było. Wiele uwagi poświęcono ekonomii behawioralnej i tegorocznemu nobliście – Richardowi H. Thalerowi.
Drugą sesję dotyczącą państwa współczesnego i przyszłych kierunków jego przemian otworzył referat prof. Krzysztofa Jasieckiego, pokazujący kontrowersje wokół własności państwowej w postsocjalistycznych krajach UE. Dopełniał go referat prof. Macieja Bałtowskiego wskazujący na zakres i znaczenie państwowej własności gospodarczej jako czynnika determinującego model społeczno-ekonomiczny państwa. O wyłaniających się odmianach kapitalizmu w nowych krajach członkowskich UE w Europie Środkowej i Wschodniej mówił prof. Ryszard Rapacki, a o uwarunkowaniach społeczno-politycznych modeli ustroju państw UE – prof. Katarzyna Żukrowska.
Konferencję kończyły referaty: dr. Michała Moszyńskiego i prof. Piotra Pysza oraz prof. Elżbiety Mączyńskiej. Autorzy pierwszego na przykładzie Niemiec pokazywali różnice między państwem opiekuńczym a ordoliberalnym oraz alternatywę dla koncepcji państwa opiekuńczego, czyli ustrój społecznej gospodarki rynkowej.
Z kolei drugi referat dotyczył modelu państwa i kwestii inkluzyjności społecznej oraz inkluzyjnego systemu społeczno-gospodarczego. Bez optymalnego wykorzystania wszelkich zasobów – mówiła prof. Mączyńska – niemożliwy jest trwały rozwój. A do tego niezbędne jest inkluzyjne, opiekuńcze państwo.
Zarówno referaty, jak i dyskusja nad tezami w nich zawartymi wywołały ożywioną dyskusję nad nieuniknionym końcem neoliberalnego modelu kapitalizmu, który opanował i zepsuł prawie cały świat (prawie, bo prof. Bogdan Góralczyk przypomniał, że świat to nie tylko tzw. Zachód, który po raz pierwszy od czasów Kolumba przestaje dominować nad resztą świata). To przyjęty kilkadziesiąt lat temu model neoliberalny spowodował, iż dzisiaj stajemy jako ludzkość przed wyzwaniami o skali globalnej: demograficznym, klimatycznym, surowcowym i wkrótce zapewne energetycznym.
Tej powszechnej krytyce mijającego ustroju towarzyszyły refleksje o metamorfozie świata i nieznanym kierunku, w jakim on zmierza. Nie ulega wątpliwości, że aby nie było katastrofy, trzeba przywrócić relacje między światem a państwem. Dziś bowiem – jak mówił prof. Pysz - świat jawi się jako samolot z ostrzeliwującymi się terrorystami lecący na wysokości 12 km, w którym inżynierowie próbują naprawić uszkodzenia.
Anna Leszkowska
- Autor: ANNA LESZKOWSKA
- Odsłon: 2624
NIK przeprowadziła kontrolę wydawania pieniędzy budżetowych na naukę. Wniosek jest jeden - państwo źle je wydaje.
Większość środków przeznaczana jest na liczne, lecz niewielkie projekty badawcze. Ich efekty często nie przynoszą oczekiwanych korzyści gospodarce i nie mają istotnego znaczenia dla rozwoju nauki.
W Polsce nie koncentruje się środków finansowych wokół dużych badań o istotnym znaczeniu dla społeczeństwa, gospodarki i rozwoju technologicznego kraju.
Większość projektów naukowych finansowanych przez Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego to niewielkie i niepowiązane ze sobą programy badawcze, habilitacyjne lub promotorskie (77,5 % w 2009 r. i aż 84,5 % w 2010 r.). Nastawione są one głównie na rozwój i utrzymanie kadr.
W 2009 r. tylko 12% projektów finansowanych przez ministra miało charakter badań stosowanych lub ukierunkowanych na zastosowanie w praktyce.
Jeszcze gorzej było w roku 2010, kiedy odsetek ten nie przekroczył 6%.
Na finansowanie strategicznych programów badawczych i prac rozwojowych wydano wtedy 0,7% z całej puli publicznych środków przeznaczonych na finansowanie nauki (około 6 mld zł). W 2011 r. odsetek ten wyniósł 1,6%
Krajowy Program Badań Naukowych i Prac Rozwojowych, który miał strategicznie określić sposób przeznaczania środków na naukę, jest realizowany tylko w niewielkim zakresie. Z dziesięciu przewidzianych w nim programów uruchomione zostały zaledwie dwa - nie rozpoczęto np. programu dotyczącego konkurencyjności i innowacyjność polskiej gospodarki, zaawansowanych technologii materiałowych, ale także np. kształtowania polityki tożsamości i polityki pamięci.
Ministerstwo nie ma wiedzy o prawdziwej pozycji i sile naukowej jednostek, których projekty finansuje. System oceny przyjęty przez ministerstwo nie odzwierciedla ich rzeczywistych działań naukowych ani pozycji wśród odpowiedników na świecie.
W składzie 75% zespołów oceniających (w tym jednoosobowych) znaleźli się ludzie, którzy byli jednocześnie pracownikami ocenianych przez siebie jednostek. To mogło rodzić konflikt interesów.
W 2009 r. siedem skontrolowanych przez NIK instytucji podało dane, które stawiały je w lepszym świetle, niż wynikałoby to z rzeczywistej sytuacji. W konsekwencji takiego systemu oceniania dwie trzecie polskich jednostek naukowych i uczelni od lat uzyskuje najwyższe kategorie.
Tymczasem na tle światowej nauki efektywność polskich badaczy jest niewielka. W 2009 r. nasz kraj zajmował 32. miejsce w Europie pod względem liczby publikacji naukowych przypadających na milion mieszkańców.
W tym samym roku Polska zgłosiła do Europejskiego Urzędu Patentowego średnio 6,8 wynalazków na milion mieszkańców (Republika Czeska - 22,6, a będące w czołówce Niemcy - 294,5). W zbadanych pod tym względem przez NIK 17 jednostkach naukowych i czterech uczelniach wyższych wskaźnik publikacji w międzynarodowych prestiżowych czasopismach naukowych oscyluje wokół 0,5 (wyróżnia się Instytut Problemów Jądrowych w Świerku ze wskaźnikiem 1,8). NIK trafiła jednak na ośrodki, których pracownicy naukowi w ciągu ostatnich pięciu lat nie opublikowali nic. Z kolei publikacje pracowników trzech instytutów naukowych w ogóle nie były cytowane przez innych naukowców.
Podstawowym problemem polskich jednostek naukowych jest kłopot z praktycznym zastosowaniem badań. Zwraca uwagę niewielka liczba patentów zgłoszonych przez naukowców w latach 2009 - 2011. Trzy skontrolowane ośrodki nie zgłosiły do urzędu patentowego ani jednego wynalazku. Na 13 jednostek, które uzyskały patenty, aż siedem nie wdrożyło żadnego z nich. Na tym tle pozytywnie wyróżnia się Akademia Górniczo-Hutnicza, która w latach 2009 - 2011 zgłosiła 320 wynalazków, oraz Główny Instytut Górnictwa, który zgłosił ich 41. Jednak większość jednostek naukowo-badawczych zbyt często sprowadzana jest do roli podmiotów udzielających certyfikatów lub homologacji rozwiązaniom zagranicznym.
NIK docenia inicjatywę Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego, który uruchomił 12 programów promujących rozwój młodych kadr naukowych i wspierających wdrażanie badań naukowych w gospodarce. Efekty tych działań Izba będzie mogła jednak ocenić dopiero w przyszłości.
Więcej – www.nik.gov.pl
- Autor: red.
- Odsłon: 3674
Najwięcej wniosków o finansowanie projektów badawczych w ramach konkursów Narodowego Centrum Nauki, do których nabór zakończył się 17 czerwca 2011 r. złożyły osoby fizyczne. Pozostałe wnioski spływały najczęściej z uczelni państwowych z największych polskich miast, na czele z Uniwersytetem Jagiellońskim (wraz z Collegium Medicum UJ), Uniwersytetem Warszawskim oraz Uniwersytetem im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.