Informacje (el)
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 2082
W Polskim Towarzystwie Ekonomicznym odbyła się 21.05.15 promocja książki prof. Ryszarda Bugaja pt. Plusy dodatnie i ujemne, czyli polski kapitalizm bez solidarności.
Promocja książki wywołała ożywioną debatę na temat budzący ciągle wielkie emocje społeczne, czyli co w 1989 r. obiecywano, a co z tego zrealizowano. Dyskusję prowadził prof. Stanisław Rudolf, wiceprezes PTE.
Prof. Bugaj na wstępie przedstawił genezę książki: „Uważałem, że ludzie, którzy się przyczynili do polskichprzemian ustrojowych winni się odnieść do nich po latach, ocenić, co z tego wyszło. Początkowo wszyscy zaproszeni do takich refleksji się zgodzili, ale po pół roku okazało się, że nikt nic nie napisał, wobec tego zrobiłem to sam. Po 25 latach od zmiany ustroju warto się jednak zastanowić przez co przeszliśmy, gdzie się znajdujemy i co z tego może wynikać, zwłaszcza, że przyszłość jest dla nas trudna do przewidzenia.
Nasza transformacja była skuteczna o tyle, że pozwoliła nam wyjść z zaułka, w jakim znajdowaliśmy się kilkadziesiąt lat. Tamten ustrój okazał się niefunkcjonalny i konieczna była jego zmiana. Trzeba pamiętać, że w sejmie w 89 r. wszystkie zmiany zostały wprowadzone jednomyślnie. Rezultat tych zmian na pewno jest instytucjonalny. Mamy wzrost gospodarczy – to kolejny argument, wielki atut dla apologetów tych zmian. Ale w latach 90. Polska była krajem doganiającym i mogła zastosować wszelkie sposoby tego doganiania. Transformacja polska jest zatem sukcesem, ale nie nadzwyczajnym, choć dobrym.
Rezultat transformacji musi być jednak oceniany i w innych kategoriach – np. co ta zmiana wniosła do przyszłości. O tempie wzrostu decydował przez lata napływ kapitału zagranicznego, co było możliwe z powodu relatywnie taniej siły roboczej w Polsce i stabilności politycznej. Kluczowym pytaniem jest jednak, czy te atuty, ta taniość pracy będzie w przyszłości? Otóż wiadomo, że nie. Awans polskiej gospodarki jest tylko ilościowy, nie dokonał się jakościowy. W ciągu 25 lat w Polsce nie powstało ani jedno przedsiębiorstwo globalne.
Czy będziemy więc mogli w następnych latach przezwyciężać status montowni? Mamy co prawda, dzięki środkom z UE, sukcesy w rolnictwie, ale już sektor krajowych usług pracuje głównie na rynek krajowy.
W Polsce jest bardzo dotkliwy deficyt myślenia strategicznego. I to nie chodzi tylko o rady mędrców, ale dialog społeczny, zwłaszcza, że neoliberalizm trzeszczy w szwach i tylko nieliczni go podtrzymują. Niestety, nie ma innego pomysłu, bo nie zbadano jeszcze, czy neoliberalizm jest reformowalny i nie wiadomo, kto miałby go zmienić.
Prof. Maciej Bałtowski (UMCS), pierwszy z panelistów, zwrócił uwagę, iż książka prof. Bugaja nie ma czysto naukowego charakteru, gdyż takich poglądów nie da się opisać na zimno, ale autor ustrzegł się populizmu. Zwrócił przy tym uwagę, że krytyczna ocena transformacji przez zwykłych ludzi jest determinowana otwartymi granicami i możliwością porównywania Polski z najwyżej rozwiniętymi państwami. Stamtąd więc biorą wzorce oceny tego, co jest w Polsce.
Autor książki, wywołując dyskusję wokół podstawowych pytań dotyczących skutków przemian skłania do dywagacji, czy można było je zrobić inaczej, ale pomija jednocześnie porównania międzynarodowe. A warto byłoby porównać Polskę z Węgrami, Czechami czy Słowakami. Okazałoby się, że po 25 latach Polska właśnie odniosła z tych przemian największe korzyści – mamy m.in. najwyższą z tych państw konkurencyjność gospodarki, brak oligarchii czy korupcji – jak to jest w Czechach (tu sala zareagowała gromkim śmiechem).
Kolejny panelista, prof. Krzysztof Jasiecki (IFIS PAN) podkreślił atuty książki szczególnie w aspekcie nędznej jakości debaty publicznej w Polsce. Zgodził się tu z prof. Bugajem, iż myślenie długookresowe jest u nas rzadkie – możliwe, iż wpływ na to ma peryferyjność Polski i niemożliwość dogonienia czołowych światowych gospodarek. Polska intelektualnie jest w innej epoce – podkreślił.
Zaletą książki jest ciekawy i porządkujący przegląd zdarzeń i osób biorących w nich udział. Autor pokazuje też jak budowano w Polsce system przywilejów, jak instrumenty finansowe generowały i generują nierówności (np. nasze podatki to system podobny do XVIII-wiecznego). Prof. Bugaj stara się więc policzyć koszty i zyski, zwłaszcza że pole manewru było wówczas niewielkie. Pokazują to choćby nieduże różnice między prawicowymi a lewicowymi rządami w prowadzeniu polityki gospodarczej.
Dzisiaj widzimy to inaczej, bo mamy wiedzę, znamy kapitalizm zachodni. Wówczas tego wszystkiego nie wiedzieliśmy. Ale dzisiaj widać jednak brak nowego programu, koncepcji – idziemy na jałowym biegu. Ludzie władzy nie wiedzą, co robić dalej, po 2020, kiedy skończą się środki unijne. Bo w debacie publicznej unika się tematu integracji europejskiej. To świadczy o słabości intelektualnej zaplecza rządzących. Nikt też nie dyskutuje o statusie gospodarki peryferyjnej, jaką jesteśmy – częściej mówią o tym socjolodzy niż ekonomiści. To samo dotyczy napływu kapitałów – czy one nas uzależniają, czy budują polską gospodarkę? Trzeba być zdystansowanym do takich działań, aby uniknąć losu Argentyny.
Przez te 25 lat nie zbudowaliśmy silnych instytucji, a to one pozwalają państwu łatwiej znosić kryzysy. Jakość instytucji a radzenie sobie państwa w kryzysie najlepiej widać na przykładzie Grecji i Włoch. Kto jednak winien to zmieniać? Czy polski biznes nie powinien się jednoczyć, stworzyć samorząd? Jak widzimy, że prezydent przed wyborami w ciągu tygodnia zgłosił więcej propozycji legislacyjnych niż w ciągu 5 lat (podobnie jak Hanna Gronkiewicz-Waltz w swoim czasie), to mamy problem. I książka prof. Bugaja wszystko to dobrze pokazuje.
Prof. Elżbieta Mączyńska (SGH), gospodarz debaty, stwierdziła, iż ta „zielona wyspa” nas tak oślepia, że brakuje dyskusji na temat ustroju społeczno-gospodarczego, ładu, modelu ustrojowego. I to doprowadziło do wielu szkód. Zapomniano, że ekonomia jest nauką społeczną i nie rozwiązano spraw społecznych, tworzy się bariery popytu. Nierówności społeczne wytknęła nam w tym roku KE. W Polsce 25% ludności jest zagrożone ubóstwem, a także co trzecie dziecko. Dyskusja o nierównościach w Polsce jest o 25 lat za późno, nie wykorzystano przez to potencjału społecznego. Nie ma w tej chwili ważniejszego tematu jak nierówności i gospodarka winna zmniejszać rozwarstwienie społeczne. jeśli nie zmieni się więc model ustrojowy, przyszłość czeka nas nieciekawa.
W dyskusji, jaka wywiązała się po wystąpieniach panelistów zwracano uwagę, że mamy bardzo niski poziom życia, podczas gdy zagraniczni inwestorzy wywożą co roku z Polski 100 mld zł. Zostaliśmy wyrwani z pewnego systemu gospodarczego, a nie wiedzieliśmy jak przejść w inny. Że w 1989 r. zapomniano czym jest kapitalizm i nadprodukcja. Już na samym początku zabrakło myśli strategicznej. Błędem było wejście w układ waszyngtoński z Jeffreyem Sachsem. Mamy wątpliwości, czy transformacja przyniosła sukces, skoro znaczna część potencjału została stracona. Jak to odbudować – nie wiadomo – mówił prof. Jerzy Żyżyński.
Prof. Adam Wernik z kolei przestrzegał przed czarnowidztwem, przypominając, że prawda jak zwykle leży pośrodku. Nierówności w Polsce były, są i będą. Ludzie o najniższych dochodach nie są problemem ekonomicznym, ale humanitarnym. Problemem jest rozpiętość dochodowa między średnimi a najwyższymi, ale podniesienie płac jest niemożliwe, bo nie ma z czego.
Dr Bogdan Miedziński z kolei zwrócił uwagę, że autor książki nie pisze o braku kapitału w Polsce 25 lat temu, bez którego nie można zbudować gospodarki. Kapitał zagraniczny napływał do Polski w ogromnej skali, a jego wpływ na gospodarkę miał też charakter nieoficjalny. Ten czynnik powodował ogromne niezadowolenie społeczne. Był wówczas problem wsparcia kapitału rodzimego, bo nie było pieniędzy. W Polsce nie ma oszczędności (mamy najmniejsze w Europie), trzeba więc zachęcać do oszczędzania i pomyśleć, jak je przekształcać w kapitał.
Prof. Maria Szyszkowska pytała też prof. Bugaja, co się stało z 21 postulatami „Solidarność”, bo zrealizowano z nich tylko dwa: msze w radio i wolne soboty.
W odpowiedzi, prof. Bugaj stwierdził, iż 21 postulatów nie można czytać dosłownie. To była potrzeba zmiany ustroju. Przesłanie egalitarne tych postulatów nie powiodło się. Demokracja nie zawsze jest systemem, który antycypuje problemy i rozwiązuje je na czas. Dziś kluczem wzrostu jest podział dochodu narodowego. Ludzie o dochodach 1,5 – 3 tys. zł żyją w niedostatku (ci o najmniejszych dochodach objęci są bowiem jakąś ochroną) i to jest problem. Minął ten czas, że Polacy z satysfakcją przyjmują hasło iż „przywracamy normalność”. Nie przywróciliśmy bowiem normalności nawet w podatkach - najzamożniejsi płacą podatek liniowy, nie mamy w Polsce podatku majątkowego.
Jest też pytanie, czy w dobie globalizacji państwo może się wybić? Jeśli dziś mamy dobre polskie przedsiębiorstwo, to ono jest kupowane przez podmioty zagraniczne – każdy przecież może sprzedać i kupić firmę, bo mamy jednolity, wspólny rynek. Czy zatem sektor państwowy nie jest koniecznością? (obecnie kadrę spółek skarbu państwa na ogół stanowią krewni).
Prof. Jasiecki w odpowiedzi na pytania stwierdził, iż różne są standardy normalności, a krytyka rozwiązań przyjętych w Polsce jest za delikatna. Co do peryferyjności polskiej gospodarki: udział kapitału zagranicznego w grupie 500 (największych zakładów) to ok. 53%. Tu widać efekt odkurzacza – zderzenia mrówki ze słoniem. My rozbijaliśmy duże firmy, ale małych nie wspieraliśmy i nie wspieramy. Oddaliśmy zupełnie OFE zagranicznym podmiotom, choć winny one stanowić rodzime kapitały, a zyski ze sprzedaży NFI pozwoliliśmy wytransferować za granicę.
Co prawda, udział sektora zagranicznego w polskich bankach zmniejszył się z ponad 70% do 60%, ale z kolei w centrach usług finansowych wyprowadza się dane i nie zwraca uwagi na nieprzejrzystość ich działania. Pułapka średniego rozwoju w Polsce jest więc faktem. Wydawało się, że wejście Polski do UE przyniesie efekty w zarządzaniu instytucjami, ale udało się to tylko częściowo. Procesami gospodarczymi trzeba jednak sterować, bo jak mawiają Chińczycy – „nim otworzysz okno, załóż moskitierę”. Skutkiem braku tej moskitiery są np. nierówności społeczne, które blokują rozwój państwa.
Anna Leszkowska
- Autor: ANNA LESZKOWSKA
- Odsłon: 3276
Nakładem Fundacji Instytutu Filozofii i Socjologii PAN ukazała się praca zbiorowa naukowców z Instytutu Filozofii i Socjologii PAN oraz Instytutu Filozofii Rosyjskiej Akademii Nauk (RAN) pt. "Filozofia przyrody – dziś", pod redakcją Włodzimierza Ługowskiego i Igora K. Lisiejewa.
Praca jest jednym z efektów umowy o dwustronnej współpracy naukowej, zawartej na szczeblu prezydium Polskiej Akademii Nauk i Rosyjskiej Akademii Nauk, realizowanej przez IFiS PAN i IF RAN, której koordynatorami byli redaktorzy tomu: prof. Włodzimierz Ługowski z IFiS PAN oraz prof. Igor K. Lisiejew, kierujący zakładem filozoficznych zagadnień biologii IF RAN.
IFiS PAN, który niedawno obchodził swą pięćdziesiątą rocznicę powstania, w zakresie filozofii nauk przyrodniczych ma bogatą kartę. Pozostaje to zresztą w zgodzie z długą tradycją polskiej filozofii przyrody, której odległe początki opisane zostały w dwóch tomach historii polskiej filozofii średniowiecznej.
IF RAN liczy 280 pracowników, w tym 100 samodzielnych, wśród nich 10 członków RAN. Prowadzi rozległą współpracę międzynarodową (szczególnie z USA, RFN, Francją), a w programie kształcenia ma także języki: chiński, arabski, sanskryt, hindi.
Współpraca IFiS PAN i IF RAN w obszarze filozofii nauk przyrodniczych ma długą tradycję. W szczególności w latach 70. prowadzona była przez prof. Czesława Nowińskiego (1907-1981), w latach 80. zaś przez prof. Stanisława Butryna. Jej uczestnikami byli – oprócz filozofów – także wybitni przyrodnicy, w tym członkowie PAN - profesorowie Leszek Kuźnicki, Adam Urbanek i Władysław J.H. Kunicki-Goldfinger.
W ramach obecnej umowy o współpracy zorganizowane zostały trzy sympozja: dwa w Warszawie, jedno w Moskwie. W ich przygotowaniu i prowadzeniu ze strony polskiej (obok W. Ługowskiego) brał udział prof. Michał Tempczyk (IFiS PAN, obecnie IF UMK) oraz – nieżyjący już dziś – prof. Władysław Krajewski. W sympozjach warszawskich uczestniczyło kilkadziesiąt osób.
Osobno warto odnotować udział w obu sympozjach warszawskich pani prof. Heleny Eilstein, która w czasie drugiego z nich, przeprowadzonego już po śmierci prof. W. Krajewskiego, przejęła niejako honorową funkcję „Nestora polskiej filozofii” (przyrody i nie tylko).
W sympozjum moskiewskim ze strony polskiej (ze względu na ograniczony przydział środków na wymianę) uczestniczyć mogły tylko trzy osoby: W. Krajewski, M. Tempczyk i W. Ługowski. Ze strony gospodarzy natomiast zainteresowanie zaproponowaną (przez nas zresztą) tematyką filozofii przyrody przeszło wszelkie oczekiwania: zamiast dwudziestu zapowiedzianych referatów wygłoszonych zostało przeszło trzydzieści (ponadto wiele komunikatów).
Wkrótce Prezydium RAN i dyrekcja IF RAN wystąpiły z inicjatywą przedłużenia z nami umowy o współpracy na dwa kolejne lata.
Umowa przewidywała wydanie dwóch tomów prac zbiorowych, jednego w Moskwie (w języku rosyjskim), drugiego w Warszawie.
Tom rosyjski niedawno się ukazał. Zawiera ogółem 25 prac, w tym 10 autorów polskich. Otwiera go artykuł wspomnianego już prof. Andrzeja B. Legockiego (biochemika), zatytułowany „Ku nowej filozofii przyrody”. W tomie jest też opublikowany pośmiertnie tekst „Naukowa filozofia przyrody” autorstwa prof. W. Krajewskiego, członka kolegium redakcyjnego. Omawiany tom różni się od rosyjskiego – co do składu autorskiego ze strony polskiej oraz kompozycji całości.
Włodzimierz Ługowski
Filozofia przyrody – dziś, red. Włodzimierz Ługowski i Igor K. Lisiejew, Fundacja Instytutu Filozofii i Socjologii PAN, Warszawa 2011
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 1191
Pozytywnie oceniamy naukowców, a krytycznie rządzących. Zaufanie do rządów poszczególnych państw, Komisji Europejskiej, mediów i naukowców to kluczowe elementy raportu z badania opracowanego w ramach międzynarodowego projektu PERITIA. Polska Akademia Nauk jest jednym z partnerów projektu.
Postawy społeczne wobec rządu i innych instytucji – to temat badania analizującego rolę nauki w podejmowaniu decyzji politycznych. W ramach projektu PERITIA, który dotyczy badania zaufania publicznego i wiedzy eksperckiej, analizowane były także warunki, w których obywatele mogą polegać na opiniach ekspertów kształtujących politykę publiczną.
Badanie ankietowe przeprowadził Policy Institute z King’s College w Londynie w styczniu 2022 roku wśród 12 tys. obywateli z sześciu europejskich krajów: Wielkiej Brytanii, Irlandii, Polski, Niemiec, Norwegii i Włoch. Jak na tle innych państw wypada Polska?
Zaufanie i uczciwość
Polacy postrzegają swój rząd znacznie bardziej negatywnie niż inne narody. Aż połowa ankietowanych osób w Polsce uważa, że ich rząd ignoruje zasady i procedury. To drugi wynik po Wielkiej Brytanii, gdzie takie zdanie wyraża 62% osób. Dla kontrastu, jedynie 35% osób w Niemczech i 34% w Norwegii twierdzi, że ich rząd lekceważy przepisy. Średnia dla badanych krajów wyniosła 44%.
W Polsce:
• Ponad 70% ankietowanych twierdzi, że jest ostrożnych w kwestii zaufania do rządu – to najwyższy odsetek spośród badanych krajów.
• 70% ankietowanych nie zgadza się z tym, że rząd jest uczciwy i prawdomówny, kiedy np. w Norwegii tego zdania jest jedynie 36% osób.
• 68% ankietowanych twierdzi, że nie jest pewnych, czy wierzyć rządowi.
• 63% ankietowanych Polaków twierdzi, że rząd postępuje niesprawiedliwie wobec swoich obywateli – wyprzedzając Wielką Brytanię (49%), Irlandię (42%), Włochy (42%), Niemcy (41%) i Norwegię (37%).
• 66% ankietowanych twierdzi, że rząd zazwyczaj ignoruje obywateli – jest to wynik wyższy od średniej dla sześciu badanych krajów.
Zgodnie z zebranymi wynikami 76% osób w Polsce uważa, że rząd nie cieszy się szacunkiem, a Wielka Brytania (66%) jest drugim krajem, w którym odsetek ten jest równie wysoki.
Zaufanie do mediów
Polskie społeczeństwo krytycznie wypowiada się o programach informacyjnych i mediach. 32% badanych twierdzi, że ma o nich negatywne zdanie jako o instytucji. Krajem o najmniej negatywnej opinii na ten temat jest Norwegia (16%) oraz Niemcy (21%).
Z drugiej strony, Polacy deklarują najbardziej pozytywne odczucia wobec mediów społecznościowych – 31% osób ocenia je pozytywnie.
Opinie na temat Komisji Europejskiej
Spośród narodów objętych badaniem to mieszkańcy Polski mają najlepszą opinię o Komisji Europejskiej (37%). Wyprzedzamy w tym Irlandię (33%). Natomiast Wielka Brytania ma najbardziej negatywne zdanie na temat Komisji Europejskiej (33%). To znacznie więcej niż średnia dla badanych krajów, wynosząca 23%.
Niemal połowa Polaków (49%) twierdzi, że Komisja Europejska podziela te same wartości, co oni. To najwyższy wynik spośród badanych krajów. Najbardziej sceptyczni są Brytyjczycy – jedynie 27% z nich uważa, że wartości unijne są im bliskie.
Zaufanie do naukowców
Jedną z grup osób pozytywnie ocenianych we wszystkich krajach są naukowcy. Średnio tylko 6% osób ma negatywne zdanie o naukowcach pracujących na uniwersytetach, podczas gdy pozytywne zdanie o takich badaczach wyraża aż 53% wszystkich badanych.
Naukowcy są najbardziej pozytywnie postrzegani w Irlandii, gdzie 63% osób ma pozytywne zdanie na ich temat, a następnie we Włoszech (62%), Wielkiej Brytanii (59%), Norwegii (57%), Polsce (53%) i Niemczech (53%).
Badanie obejmowało też opinie dotyczące organizacji charytatywnych i organizacji pożytku publicznego. Tutaj Polacy wyrażali się najbardziej pozytywnie spośród wszystkich badanych o tym typie instytucji (53%). Najmniej wśród nich było też głosów jednoznacznie krytycznych (jedynie 8%). Najbardziej krytyczni w ocenie organizacji charytatywnych i NGOs okazali się Włosi (22%).
Z czego wynika tak niski poziom zaufania do osób przy władzy? „Odpowiedzi należy widzieć we wzajemnym związku. Niskie oceny i zaufanie do rządzących to w miarę stała cecha myślenia Polaków. Na tym tle relatywnie wysokie zaufanie do naukowców, Komisji Europejskiej, czy organizacji charytatywnych może odzwierciedlać poszukiwanie przez opinię publiczną autorytetów niezależnych i nieuwikłanych w lokalne spory i polityki”, komentuje dla nas wyniki raportu prof. Andrzej Rychard z Instytutu Filozofii i Socjologii PAN.
Cykl raportów
W ramach projektu PERITIA upublicznionych zostanie łącznie pięć raportów. Oprócz badania nakierowanego na opinie o rządach i innych instytucjach kolejne będą analizowały postawy wobec COVID-19 oraz zmian klimatycznych. Raporty ukażą się w kolejnych tygodniach na stronie informacje.pan.pl
O projekcie PERITIA
„PERITIA – Policy, Expertise and Trust” to projekt badający zaufanie publiczne do wiedzy eksperckiej. Multidyscyplinarny zespół złożony m.in. z filozofów, politologów, etyków, psychologów i medioznawców pomaga obywatelom i decydentom w zrozumieniu zaufania do nauki oraz zidentyfikowaniu wiarygodnej wiedzy fachowej. Celem tego działania jest zwiększenie poziomu zaufania do demokratycznego zarządzania krajami europejskimi.
W projekcie zaangażowanych jest 11 instytucji partnerskich. Projekt jest finansowany ze środków Unii Europejskiej.
Więcej: https://peritia-trust.eu/
- Autor: Stanisław Rakusa-Suszczewski
- Odsłon: 6067

Efektem wstępnego rozpoznania funkcjonowania Zatoki Admiralicji w sąsiedztwie stacji H. Arctowskiego była publikacja monograficzna „The Maritime Antarctic Coastal Ecosystem of Admiralty Bay” (1993) wydana przez Zakład Biologii Antarktyki PAN z dobrymi recenzjami na Zachodzie. Szczególna uwaga była zwrócona na rejon Admiralty Bay i wzajemny związek ekosystemu morskiego i lądowego.
Kolejnym etapem był zbiór reprintów i spisy referencji w książce „The coastal and shelf ekosystem of maritime Antarctic”, stanowiącej monografię tego obszaru i wydanej przez Uniwersytet Warszawski w 2005 roku.
Koordynacją działalności naukowej zajmował się najpierw Zakład Badań Polarnych w Instytucie Ekologii PAN kierowany przeze mnie od roku 1975, a po roku 1992 funkcję tę pełnił samodzielny Zakład Biologii Antarktyki PAN, którym kierowałem do września 2005 roku.
Od początku założenia stacji Arctowskiego w 1977 roku prace prowadzono w obszarze mało poznanym, dziewiczym, dla polskich naukowców obcym. Opis terenu, na początkowym etapie, wymagał pomiarów i wykreślenia map. Prace kartograficzne objęły rejon wokół Południowych Szetlandów, Cieśninę Bransfielda, część Cieśniny Drake i wykonane były przy okazji hydroakustycznych sondowań w morskich wyprawach statku r/v Profesor Siedlecki w programie BIOMASS (Szeliga, Rakusa-Suszczewski).
Rejon stacji Arctowskiego i Zatoki Admiralicji kartowano stopniowo z coraz większą dokładnością (Marsz, Battke, Birkenmajer), obejmując obszar zlewni Zatoki Admiralicji, a następnie skoncentrowano się na szczegółach jej zachodniego brzegu (Pudełko), stanowiącego rejon szczególnych zainteresowań naukowych (SSSI).
Prace stopniowo rozszerzono na wschód o fragmenty Zatoki King George i Wyspy Pingwin. Ogromną rolę spełniły wykonywane przez zespół ZBA PAN w 1979 roku zdjęcia lotnicze zlewni i fotomapa całej Zatoki Admiralicji, co pozwoliło w kolejnych latach na śledzenie zmian zachodzących na lodowcach, na linii brzegowej zatoki, w lagunach, w koloniach pingwinów, w miejscach skupień słoni i uchatek, w ujściach spływu wody i osadów mineralnych z lądu do Zatoki. Badania klimatyczne i hydrologiczne
Rozpoczęcie w 1977 roku badań klimatycznych i działalności stacji meteorologicznej, prowadzącej pomiary 8 razy na dobę przez kwalifikowanych obserwatorów IMGW, pozwoliło już po pierwszym dziesięcioleciu obserwacji wnioskować o wzroście temperatury powietrza w tym rejonie w granicach 0,02 – 0,04oC na rok (Martianov, Rakusa-Suszczewski). Była to pierwsza w literaturze naukowej informacja dla tego obszaru. Symultaniczne zmiany wykazała temperatura gruntu (Zwolska, Rakusa-Suszczewski). Zmianom klimatycznym towarzyszy intensywna deglacjacja w obszarze zlewni Zatoki Admiralicji.
Prace hydrologiczne i hydrochemiczne na lądzie i w samej Zatoce Admiralicji dały wszechstronne (przez dwukrotne w pełnym cyklu rocznym) pomiary temperatury, zasolenia, biogenów, zawartości chlorofilu, produkcji pierwotnej (Lipski, Tokarczyk). Stwierdzono lokalny upwelling w zatoce na wejściu do fiordu Ezcurra, oraz wykazano zgodność temperatury wody napływającej do Zatoki w strefie przydennej z temperaturami powietrza w okresie zimowym. Ustalono kierunki prądów zimą i ich szybkość w cieśninie Bransfielda w oparciu o śledzenie gór lodowych (Madejski, Rakusa-Suszczewski). Testowano również model matematyczny prądów w Zatoce Admiralicji (Robakiewicz), co miało nie tylko naukowy sens, bo wyjaśniło szereg zjawisk biologicznych, ale i praktyczny wymiar, pozwalający zrozumieć czym grozi zanieczyszczenie ropą, odpadami ze stacji czy innymi losowymi wypadkami w obszarze Zatoki Admiralicji.
Podobne badania prowadzono w morzu dookoła Szetlandów Południowych i wyspy King George, gdzie podstawą były pomiary wykonywane w ramach pięciu ekspedycji biologicznych morskich (I Samodzielnej Morskiej Naukowej Wyprawy statków r/v Profesor Siedlecki i t/Tazar oraz wypraw międzynarodowego programu Biomass-Fibex, Biomass-Sibex, Biomas III i Biomas IV). Rezultaty FIBEX opublikowano w Cambridge w formie atlasu. Badania te wykazały istnienie frontów hydrologicznych i miejsc o dużych gradientach temperatury i zasolenia T/S. Pozwoliło to określić miejsca powstawania skupień kryla (Rakusa-Suszczewski), co miało przełożenie na praktyczne wnioski dla floty rybackiej, ale i wyjaśniało powstawanie żerowisk ryb, fok, wielorybów. Rozpoznano strukturę kolumny wody na skraju szelfu Cieśniny Drake (BIOMASS III i warunki hydrologiczne i hydrochemiczne na skraju lodów morskich w Morzu Scotia (BIOMASS IV). Badania kartograficzne i mikrobiologiczne
Kartograficzne, klimatyczne i hydrologiczne badania i pomiary stanowiły tło środowiskowe prowadzone w szerokim aspekcie czasowym i przestrzennym dla prac nad biologią gatunków i populacji reagujących na zmiany środowiska i stanowiących o funkcjonowanie tego ekosystemu (Rakusa-Suszczewski). Najnowsze rezultaty określonych kierunków badań reprezentują zawarte w książce reprinty i referencje pozwalające na stopniowe śledzenie rozwoju i wkładu Polaków do poznania tego obszaru Antarktyki.
Mikrobiologiczne badania prowadzono wokół Południowych Szetlandów, w wodach Zatoki Admiralicji, (Zdanowski, Donachie), na lądzie w strefie użyźniania guanem z kolonii pingwinów i obszarze przybrzeżnym, gdzie dekompozycji ulegały makro glony rozkładające się na brzegu (Zdanowski, Nędzarek, Rakusa-Suszczewski). Stworzono opis mikroflory Antarktyki z tych środowisk, analizując ją ilościowo, jakościowo i pod względem fizjologii oraz utworzono w ZBA PAN największy bank bakterii Antarktyki (Zdanowski). Badania mikrobiologiczne miały również aspekt praktyczny – poszukiwanie nowych szczepów użytecznych w biotechnologii.
Badania flory lądowej i morskiej
Badania flory lądowej zaowocowały wartościową monografią porostów wyspy King George (Olech) i monografią mchów Antarktyki wydaną w Cambridge UK (Ochyra). W rejonie Zatoki Admiralicji występuje jeden gatunek trawy i zioła. Badania pozwoliły na określenie ich biomasy i rozmieszczenia oraz procesu zasiedlania roślinnością obszarów uwalnianych spod lodu (Barcikowski). Łąka obok stacji Arctowskiego - nawożona i nawadniana - jest unikatową w skali Południowych Szetlandów, lecz ulega stopniowym zmianom ( Tatur, Juchnowicz-Bierbasz, Rakusa-Suszczewski).
Występująca w rejonie zachodniego brzegu Zatoki Admiralicji trawa Deschampsia wykazuje duże różnice fenotypowe i nie są to jak wykazano różnice genetyczne (Chwedorzewska). Pojawienie się tu w ostatnich latach drugiego gatunku trawy - Poa jest niejasne. Nie wiadomo, czy przywleczona została ona z Polski, czy przez turystów z Ameryki Południowej (Chwedorzewska), ale świadczy o wpływie działalności człowieka.
Florę morską stanowią krasnorosty, brunatnice i zielenice zajmujące 30% dna Zatoki Admiralicji, którą zmapowano do głębokości 100 m (Zieliński). Makroglony te stanowią ogromną biomasę materii organicznej, która w wyniku działania lodu i fal jest wyrzucana w tysiącach ton na brzeg zatoki i roznoszona przez wiatr po lądzie. Biogeny z makroglonów wzbogacają glebę na lądzie i są (drugim po guanie pingwinów) źródłem materii organicznej zasilającej geoekosystem lądowy Zatoki Admiralicji, co ma istotne znaczenie dla jego funkcjonowania. Badania fauny
Prace zoologiczne taksonomiczne i biologiczne obejmowały wiele grup organizmów planktonowych, bentosowych i ryb w wodach oceanicznych i w zatoce Admiralicji (Kopczyńska, Ligocki, Jażdżewski, Siciński, Presler, Skóra, Zadrożny, Kulesz). Ustalenie cyklu życiowego kryla było dużym osiągnięciem w ramach udziału Polski w międzynarodowym programie BIOMASS (McClachie, Rakusa-Suszczewski, Filcek). Wykonano pełną całoroczną analizę jakościową i ilościową planktonu morskiego w Zatoce Admiralicji (Kittel). Dużym osiągnięciem było dokonanie badań porównawczych bipolarnych mezofauny słodkowodnej na lądzie w rejonie stacji Arctowskiego (Antarktyka) i stacji Hornsund (Spitzbergen) ( Janiec).
Polscy naukowcy mają możliwości pracy na obu obszarach polarnych dzięki posiadaniu stacji badawczych. Prace parazytologiczne prowadzone na rybach i ptactwie Antarktyki były podstawą paru monograficznych opracowań najwyższej klasy dotyczących przywr, tasiemców i kolcogłowów opublikowanych przez wydawnictwo Springera (Zdzitowiecki).
Badania ornitofauny i kontrola liczebności głównie pingwinów w wieloletnich obserwacjach pozwoliła na stwierdzenie zmian (Jabłoński, Sierakowski) w tym dość nietypowym rejonie. Przejściowym, bo obejmującym gatunki zarówno te najbardziej południowe (P. adelie) jak i gatunki preferujące bardziej północne rejony Antarktyki (P. antarctica). Interpretacja zmian liczebności oparta wyłącznie na zmianach temperatury i powierzchni paku lodowego, pod którym żywi się zimą kryl stanowiący pokarm pingwinów, może być zawodna i wymaga dalszych obserwacji, biorących pod uwagę sąsiedztwo i stałą obecność człowieka w tym rejonie, czy zmiany troficzne w oceanie w skali makro.
Wieloletnia kontrola liczebności płetwonogich pozwoliła na określenie rocznych wahań i kierunków zmian wszystkich pięciu gatunków występujących w tym rejonie oraz odkrycie związku pomiędzy zmianami klimatycznymi El Niño i liczebnością uchatek w rejonie Południowych Szetlandów (Salwicka, Rakusa-Suszczewski). Zwiększenie dostępności linii brzegowej w wyniku deglacjacji spowodowało coraz większą aktywność uchatek w tym rejonie i mechaniczne niszczenie trawy, w skutkach większe niż skutki działalności człowieka ograniczającego świadomie swoją ekspansję terytorialną. Nowy kierunek badań
Nowym kierunkiem badań zainicjowanych przeze mnie na stacji była trofochemorecepcja u morskich organizmów przydennych. O ich rozmieszczeniu decydują sygnały chemiczne. Ten kierunek badań nie uprawiany był dotychczas w Polsce. Dało to wiele ciekawych publikacji (Kidawa, Janecki, Markowska, Rakusa-Suszczewski) i w wielu przypadkach przyczyniło się do wyjaśnienia mechanizmów reakcji, wrażliwości metabolizmu zwierząt na bodźce związane z odżywianiem czy obecność drapieżcy, oraz organizację zespołów dennych.
Dało również podstawę do stwierdzeń o ewolucyjnym charakterze chemorecepcji. Eksperymenty z G. antarcticus i A. plebs, u których kwas L-glutaminowy podnosił poziom metabolizmu pokazały, że informacja chemiczna w postaci tego właśnie aminokwasu jest odbierana za pośrednictwem receptorów glutaminianowych. Wskazuje na to fakt blokowania tej reakcji przez kwas kinurenowy (antagonistę receptorów glutaminianowych).
Jest to jedna z najstarszych ewolucyjnie reakcji, związanych z neuroprzekaźnikami, znanych również w systemie nerwowym kręgowców oraz w mózgu człowieka. Pozwala to również sądzić, że kwas L-glutaminowy jest odbierany przez badane zwierzęta tylko jako nośniki informacji, a nie jako substrat pokarmowy. U roślinożernych jeżowców S. neumayeri kwas L-glutaminowy istotnie obniżył poziom respiracji i odstraszył osobniki od jego źródła. U W. obesa kwas L-glutaminowy nie wywołał żadnej reakcji metabolicznej, ani zmian zachowania. Jego rolę zastąpiła arginina.
Jest to szczególnie interesujący przypadek dotyczący dwóch podobnych gatunków nekrofagicznych obok opławów: A. plebs i W. obesa, zajmujących w Zatoce Admiralicji bardzo zbliżone nisze ekologiczne, ale reagujących na odmienne aminokwasy, co może obniżać konkurencję pomiędzy nimi o pokarm. Poziom „metabolizmu zasadniczego” głodzonych zwierząt zmieniała również: arginina, histydyna, leucyna, lizyna, seryna i tyrozyna.
Badania geologiczne i geochemiczne
Badania geologiczne i geochemiczne w rejonie Zatoki Admiralicji były w pewnym okresie dużym osiągnięciem na skalę międzynarodową. Stwierdzono tu obecności zmineralizowanego guana (Tatur, Myrcha) i reliktowych gleb ornitogennych. W serii prac geologicznych, petrograficznych paleontologicznych (Birkenmajer, Gaździcki, Tatur, Krajewski) opisano teren i występujące tu struktury, pochodzenie i etapy zlodowacenia, co rzuca światło na historię tego obszaru w przeszłości.
W tej zalodzonej na ponad 90% wyspie funkcjonowanie ekosystemu strefy przybrzeżnej oparte jest o transport aktywny materii organicznej z morza na ląd przez pingwiny oraz transport materii glonów morskich wyrzucanych przez fale na brzegi zatoki. Cofanie się lodowców powoduje odsłanianie fragmentów lądu i sprzyja procesom transportu również materii mineralnej w wyniku spływu i zwiewania jej wielu milionów ton do wód Zatoki Admiralicji. Nowo odsłaniające się tereny w strefie zlewni Zatoki Admiralicji są intensywnie zasiedlane przez florę i faunę (Janiec). Stwierdzono, że obszar wód Zatoki Admiralicji z jej produkcją pierwotną i wtórną nie jest wystarczający dla wyżywienia występujących tu w okresie lata pingwinów i płetwonogich, które czerpią z odleglejszych rejonów i zasobów produkcji w cieśninie Bransfielda (Rakusa-Suszczewski) i nie zapewnia funkcjonowania tego fragmentu ekosystemu wyspy.
Polskie inicjatywy
Wartym szczególnego podkreślenia jest fakt przyznania Polsce w ramach programu BIOMASS obszaru wokół Południowych Szetlandów, o co usilnie zabiegałem, tłumacząc komplementarność tych badań morskich oceanologicznych z całorocznymi badaniami wielodyscyplinarnymi prowadzonymi na stacji im. Henryka Arctowskiego. Ten związek i sposób realizacji narodowego programu był efektywny i efektowny, co znalazło uznanie w środowisku międzynarodowym, a było to możliwe dzięki posiadaniu statku r/v Profesor Siedlecki.
W Antarktyce cenią nas za inicjatywy - utworzyliśmy dwie ASPA (Antarctic Special Protected Area) celem porównania wpływu obecności człowieka na zachodnim brzegu Zatoki Admiralicji w rejonie stacji i w rejonie Lion Rump na zachodnim brzegu King George Bay, gdzie nie ma stacji, a wpływ działalności człowieka jest ograniczony.
Pozwala to ocenić zmiany, podejmować działania zabezpieczające, pamiętając że zawsze jesteśmy w tym obszarze Antarktyki obcymi. Przyjęty przez Układ Antarktyczny z naszej inicjatywy obszar ASMA – 1 (Antarctic Special Menage Area), obejmujący zlewnię Zatoki Admiralicji, jest wspólnie z nami zarządzany także przez Brazylię, Ekwador, Peru i USA. Państwa te posiadają tu stacje i wspólnie ponoszą odpowiedzialność w tym obszarze, co już znalazło swoje uzasadnienie przy tragicznym pożarze stacji Brazylii.
Znaczenie stacji dla propagandy polskiej nauki i obecności w Antarktyce jest duże. Dwóch, trzech tysięcy ludzi wizytujących Arctowskiego w sezonie letnim - głównie turystów i naukowców - nie ma żaden instytut w Polsce. To nie jest zagrożenie, bo ci (zwykle starzy) ludzie są zdyscyplinowani, a działanie edukacyjne jest naszym obowiązkiem. Należy pamiętać, że my (naukowcy) żyjemy z pieniędzy podatników, a ci turyści są podatnikami i chcą zobaczyć co robimy. Również coraz więcej Polaków pojawia się w tym rejonie świata. Jest jednak inne zagrożenie: Przy założeniu wzrostu światowego poziomu morza jako reakcji na ocieplenie, wynoszącego średnio 2,5mm/rok, w ciągu 37 lat istnienia stacji wzrósł on o 92,5 mm. Przy tym tempie ocieplenia i przy określonych kierunkach wiatru oraz wysokim przypływie, w niedalekiej przyszłości może dochodzić do podtapiania stacji Arctowskiego, położonej bardzo blisko morza (zdarzyło się to już parokrotnie). Pociągnie to za sobą nie tylko skutki logistyczne dla nas, lecz i odbije się na funkcjonowaniu tego ekosystemu.
Przeniesienie samodzielnego Zakładu Biologii Antarktyki PAN i stacji Arctowskiego PAN - nie posiadających osobowości prawnej - i połączenie z Instytutem Biochemii Biofizyki PAN zostało wymuszone nową ustawą o Polskiej Akademii Nauk. Może to stać się etapem rozwoju prac badawczych i rozwiązywania problemów dotyczących pochodzenia, pokrewieństwa flory i fauny z obszarami oddalonymi od Antarktydy lub w jej granicach. Może pozwolić na rozpoznanie i wykorzystanie organizmów antarktycznych, ich unikatowych adaptacji w biotechnologii, medycynie, farmacji. To jest trend światowy w badaniach Antarktyki.
Teraz zależy to od kierownictwa IBB PAN. Wyczerpująca informacja dla członków Rady Naukowej IBB powinna sprzyjać większemu niż dotychczas zainteresowaniu możliwościami nowoczesnych badań na stacji Arctowskiego będącej w posiadaniu IBB PAN.
Stanisław Rakusa-Suszczewski
Od redakcji: Prof. Stanisław Rakusa-Suszczewski jest założycielem i pierwszym kierownikiem stacji Arctowskiego. Jego nazwiskiem nazwano Przylądek Rakusy oraz Zatokę Suszczewskiego na Wyspie Króla Jerzego.