Nauka i sztuka (el)
- Autor: ANNA LESZKOWSKA
- Odsłon: 3228

Po wielkich wystawach Roberto Matty (1911–2002), m.in. w nowojorskim MoMA czy Centrum Pompidou w Paryżu, nadszedł czas na Kraków. W Gmachu Głównym Muzeum Narodowego w Krakowie pokazano malarstwo jednego z najważniejszych artystów XX wieku, ostatniego z wielkich surrealistów, twórcy, który wywarł wpływ na amerykański ekspresjonizm abstrakcyjny, ale też na powojenną sztukę w Polsce.
Wpływom jego twórczości ulegało wielu artystów, w tym i Tadeusz Kantor, który na przełomie lat 40. i 50. XX wieku był zafascynowany Mattą, co znalazło odbicie w obrazach i rysunkach z tzw. okresu metaforycznego. W bliskich relacjach artystycznych z Mattą był też inny malarz związany z Grupą Krakowską – Alfred Lenica, którego wystawę można obejrzeć równocześnie.
Roberto Matta był architektem, rzeźbiarzem, rysownikiem, projektantem wnętrz, poetą, jednak przez całe życie najchętniej zajmował się malarstwem. Na wystawie można obejrzec jego 25 obrazów, głównie wielkoformatowych, wypożyczonych m.in. z kolekcji rodziny artysty oraz kilku muzeów europejskich.
Urodził się w Santiago de Chile, tam uczył się w jezuickiej szkole Najświętszych Serc Jezusa i Marii, później studiował architekturę i w 1933 roku wyjechał do Europy, po której dużo podróżował. W Paryżu pracował w atelier Le Corbusiera oraz przy projektowaniu pawilonu hiszpańskiego na Wystawę Światową w roku 1937, gdzie poznał Picassa, Miró, Magritte’a, Caldera, Dalego. Na zaproszenie André Bretona, „papieża surrealizmu”, zaczął publikować w piśmie „Minotaure” i wziął udział w słynnej Międzynarodowej Wystawie Surrealistów w roku 1938.
Surrealizm, jeden z najważniejszych kierunków w sztuce XX wieku, powstał na gruncie przygotowanym przez dadaizm, który był nie tyle nurtem, ile raczej postawą, sprzeciwem wobec rzeczywistości. Dadaiści – wywrotowcy i ikonoklaści – tworzyli sztukę obrazoburczą, kontestatorską, negującą przeszłość, akcentującą rolę przypadku, gestu. Rzeczywistości niższej rangi nadawali znaczenie sztuki; to oni decydowali, co jest dziełem, a co nie.
W roku 1939 Matta przeniósł się do Nowego Jorku, gdzie wzbudził zainteresowanie malarzy „szkoły nowojorskiej”, takich jak Robert Motherwell, Jackson Pollock, William Baziotes czy Arshile Gorky, i wywarł decydujący wpływ na rozwój amerykańskiego ekspresjonizmu abstrakcyjnego.
W 1948 roku Matta zarzucił abstrakcję. Wrócił do Europy, mieszkał w Rzymie, wiele podróżował. Był artystą zaangażowanym społecznie: jeździł na Kubę, w roku 1970 odwiedził kraje arabskie, spotykając się z przedstawicielami środowisk artystycznych i intelektualnych, malował na rzecz Ruchu Wyzwolenia Angoli. W roku 1972, na zaproszenie prezydenta Allende, powrócił do Chile, gdzie wziął udział w zbiorowym tworzeniu murali. Umarł w swoim domu w Tarkwinii we Włoszech.
Wystawa w MNK obejmuje prace z różnych okresów twórczości artysty: poczynając od wczesnych lat 50. XX wieku, gdy zapełniał swoje obrazy niepokojącymi figurami antropomorficznymi wyrażającymi lęk i przemoc, przez wielkoformatowy cykl z lat 60. El Proscrito deslubrante (Oślepiający banita), gdzie tytułowy banita miał być artystycznym alter ego Matty, aż po ostatnie prace. W latach 70. Mattę fascynował świat nauki i przyrody; poszukiwał też sposobów na wyrażenie różnorodnych i złożonych stanów egzystencjalnych człowieka. W połowie lat 80. zaczęła przeważać tematyka „kosmiczna” – wynik zainteresowania artysty Wszechświatem.
Paul Haim napisał o nim: „Był bardziej architektem umysłu, geografem związków ludzkich i społecznych, tym, który odkrywa i prowokuje, wiecznie ciekawym, niestrudzonym wędrowcem świata”.
Oprac. Katarzyna Bik
Kantor – Matta – wystawa do 15 września 2013
Roberto Matta (1911–2002), surrealista, wybitny przedstawiciel awangardy XX wieku, urodzony cztery lata przed Tadeuszem Kantorem (1915–1990), wywarł znaczny wpływ na wczesną twórczość tego artysty. Kameralna prezentacja na antresoli Galerii Sztuki Polskiej XX wieku w MNK prac malarskich i rysunkowych Kantora stanowi próbę pokazania tych inspiracji.
Burzliwe i różnorodne twórcze życie obu artystów wypełniały liczne poszukiwania i eksperymenty w dziedzinie sztuk pięknych.
Kantor, przez całe swoje życie podróżując i poznając różne formy artystycznego wyrazu, które zaczynały dominować w powojennym świecie, namawiał do odwagi i swobody twórczej, „sam starał się realizować te postulaty we właściwy sobie sposób: chłonął wszelkie nowinki, umiejętnie asymilował to, co okazywało się przydatne jemu samemu, przetwarzał, modyfikował”.
Z twórczością Matty, pokazywaną na wystawie surrealistów w Galerii Maeght, zetknął się w 1947 roku podczas swego półtorarocznego pobytu w Paryżu. Zachwyt tym malarstwem znalazł odzwierciedlenie w serii rysunków i obrazów Kantora z końca lat 40. i początku lat 50. Powstała wówczas seria „obrazów metaforycznych”. Artysta rezygnował z malarstwa czysto figuratywnego. Zaczął malować prace metaforyczne, pełne dynamizmu, o oszczędnej, chłodnej kolorystyce, w swej treści zbliżone do powstających równolegle dzieł Marii Jaremy i Jonasza Sterna, których przykłady również można podziwiać w Galerii Sztuki Polskiej XX wieku.
Anna Budzałek
Lenica – Matta – Chile, Chile – wystawa do 29 września 2013
Alfred Lenica (1899 Pabianice – 1977 Warszawa), z wykształcenia muzyk, jak wielu wybitnych współczesnych twórców do swojej sztuki doszedł samodzielnie. W latach 30. pozostawał pod wpływem kubizmu, a następnie surrealizmu. W czasie wojny spędzonej w Krakowie należał do kręgu artystów związanych z podziemnym teatrem prowadzonym przez Tadeusza Kantora. Przyjaźnił się z Jerzym Kujawskim. Po powrocie do Poznania został współzałożycielem awangardowej grupy 4F+R (farba, forma, fantastyka, faktura + realizm). Brał udział w I Wystawie Sztuki Nowoczesnej w 1948 roku w Krakowie.
W latach 40. eksperymentował z takimi technikami jak kolaż, fotomontaż, dekalkomania. Był twórcą pierwszego polskiego obrazu taszystowskiego.
Pionierski okres twórczości przerwał jego akces do socrealizmu. Włączył się w nurt sztuki oficjalnej, działał jako organizator życia artystycznego i pełnił kierownicze funkcje z ZPAP
W okresie odwilży postalinowskiej powrócił do ekspresyjnego, zakorzenionego w surrealizmie malarstwa abstrakcyjnego, którego nigdy do końca nie porzucił. Z końcem lat 50. odnalazł swój styl w informelu. Wypracował własny rozpoznawalny warsztat malarski.
Jego prace mają budowę warstwową, malowane są techniką olejną, bądź wodną, na tło spływają wąskie fakturalne linie czarnego lub białego lakieru oplatające całą kompozycję. Z czasem reliefowa materia obrazów ustępuje przed subtelnymi laserunkami, które odsłaniają głębię warstw kolorystycznych. Jego malarstwo nabiera charakteru poetyckiego. W 1965 roku został przyjęty do Grupy Krakowskiej.
Do najważniejszych realizacji Lenicy należy monumentalne malowidło ścienne w Gmachu ONZ w Genewie. Jego prace znajdują się w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie, Krakowie, Poznaniu, Wrocławiu, Szczecinie, w Muzeum Sztuki w Łodzi oraz w wielu innych kolekcjach muzealnych i prywatnych w kraju i za granicą.
Artysta wiele podróżował po Europie i Ameryce. Owocem podróży do krajów Ameryki Łacińskiej był między innymi cykl 14 obrazów zatytułowany Chile, Chile (1973).
Trzy lata temu byłem w Chile. Moim przewodnikiem był znakomity malarz chilijski Matta, ogromnie zaangażowany w dramatyczny konflikt swojej ojczyzny. Spędziłem z nim dużo czasu. Rozmawialiśmy długo i gorąco. Rozmowy te zapadły głęboko w moją pamięć. Pod wpływem tego, co się stało w Chile, namalowałem moje „Chile, Chile”. Walka o prawdę i sprawiedliwość to potężny zaczyn. Matta zaś zmuszony był później opuścić swoją ojczyznę. /Alfred Lenica/
We wrześniu 1973 roku wojskowy zamach stanu w Chile doprowadził do obalenia Salvadora Allende. Zamordowanych i porwanych zostało kilkanaście tysięcy osób. Życie stracił sławny chilijski poeta, laureat Nagrody Nobla z 1971 roku, Pablo Neruda. Poparcie dla rządów Jedności Ludowej sprawiło, że Matta stał się jednym z najbardziej znienawidzonych przez reżim generała Pinocheta chilijskich twórców. Anulowano mu paszport, usunięto jego obrazy z Galerii Narodowej, a wojsko systematycznie niszczyło stworzone przy jego pomocy freski i murale.
Reakcja Lenicy była spontaniczna, bardzo emocjonalna, a zarazem kolejny raz wpisująca się w teorię surrealizmu dotyczącą zmieniania świata poprzez sztukę, malarstwo i poezję. Cykl obrazów Chile, Chile zadedykował Matcie i narodowi chilijskiemu.
oprac. Beata Gawrońska-Oramus
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 662
W krakowskim Muzeum Narodowym, w Kamienicy Szołayskich, do 21.01.24 czynna jest wystawa pn. Moda i sport.
W XX wieku staliśmy się świadkami spektakularnego rozwoju mody sportowej. Propagowany przez wybitnych pedagogów i lekarzy zdrowy styl życia, polegający również na regularnych ćwiczeniach fizycznych, wymagał odpowiedniej odzieży. Ubiory sportowe zaczęły się coraz bardziej odróżniać od codziennych. Pomagały w uzyskiwaniu jak najlepszych wyników w sporcie profesjonalnym i zapewniały wygodę w czasie amatorskich zajęć sportowych.
Projektując odzież sportową, rozpatrywano właściwości włókien naturalnych i sztucznych, wyszukiwano optymalne sploty tkackie i dziewiarskie. Liczył się też modny wygląd: właściwy kolor, krój, często również marka. Dzisiaj, kiedy promowany jest aktywny styl życia, moda sportowa staje się dla nas codziennością.
Na wystawie prezentowane jest kilkadziesiąt przykładów odzieży sportowej: dawnej, współczesnej i inspirowanej historią. Zobaczyć można obok siebie kobiece pumpy na rower z końca XIX wieku i współczesną funkcyjną odzież rowerową; komplet do gry w golfa z lat 30. XX wieku, strój do gimnastyki z czasów PRL i odzież fitness dla kobiet w ciąży; przedwojenną kurtkę narciarską i kombinezon polskich skoczków; stroje kąpielowe z okresu od 1910 roku do współczesności.
Zaskakują nazwiska wybitnych polskich projektantów mody, których niewielu podejrzewa o aktywność w dziedzinie projektowania odzieży sportowej. Pokazana jest też wygodna, na poły sportowa odzież funkcjonującą w przestrzeni miejskiej.
Kuratorka i koordynatorka: Joanna R. Kowalska
Aranżerka: Magdalena Bujak
Więcej - https://mnk.pl/wystawy/moda-i-sport
- Autor: ANNA LESZKOWSKA
- Odsłon: 1778
W Krakowie, w Gmachu Głównym Muzeum Narodowego jeszcze tylko do 10 stycznia 2016 można oglądać wystawę Romans z grafiką. Od Od Albersa do Vostella.
Ideą, z której zrodziła się ta wystawa było przekonanie o wszechstronności i atrakcyjności grafiki jako medium sztuki z towarzyszącym jej bogactwem technik i odmian.
Równie istotne było zaprezentowanie kontekstów, w jakich po to medium sięgali znakomici artyści drugiej połowy XX wieku, na ogół nie kojarzeni bezpośrednio z tą dyscypliną. To właśnie z rozważań nad powodami, jakie skłoniły poszczególnych twórców do sięgnięcia po akwafortę, suchą igłę, litografię czy serigrafię, zrodził się tytuł wystawy.
Romans to stan silnie nacechowany zauroczeniem. To jednocześnie słowo wyraźnie wskazujące na pewną przygodność i tymczasowość zawartej znajomości. Romanse bywają namiętne, płomienne, sekretne, lecz rzadko kiedy długotrwałe.
Z drugiej strony romansuje się na ogół z kimś – w tym przypadku czymś – atrakcyjnym, pociągającym, posiadającym magiczny urok, który na dłużej lub krócej trzyma nas w swojej mocy.
Po trzecie romans to coś, o czym się pamięta, wspomina z rozrzewnieniem, zachowując dla tej części swojego życia ciepłe uczucia.
Po romansie zawsze zostają ślady, także te materialne - pachnący perfumami liścik, zasuszona róża, niewyraźne zdjęcie zrobione w pośpiechu, na którym dostrzegamy rozpromienione twarze.
Nie ma tych śladów wiele, ale są ważne, cenne i przechowywane z pietyzmem. To właśnie te różnorodne ślady romansu współczesnych twórców z grafiką odnajdujemy na wystawie. Są wśród nich pojedyncze odbitki, są i całe cykle wizualne. Są obiekty w postaci limitowanych edycji tek graficznych, jak również fragmenty większych całości.
Narracja wystawy nie prowadzi nas poprzez żadną z góry ustaloną tematykę. Prace nie zostały pogrupowane zgodnie ze stojącymi za ich powstaniem ideami, ani podług znaczeń, które można z nich odczytać. Każdy artysta ma tu swoje osobne miejsce, bo romans to coś indywidualnego, intymnego, co rodzi się pomiędzy twórcą i medium.
Wystawa wiedzie nas przez historię poszczególnych zauroczeń. Pozwala smakować dzieła każdego twórcy z osobna – pisze kuratorka wystawy Marta Anna Raczek-Karcz.
Pokazywane na wystawie 92 prace autorstwa 35 ważnych i uznanych artystów 2. połowy XX wieku, wywodzących się z Europy i USA zostały wybrane i wypożyczone z kolekcji stałej Le Centre de la Gravure et de l'Image imprimée de la Fédération Wallonie-Bruxelles w La Louvière (Belgia).
Więcej - http://mnk.pl/wystawy/romans-z-grafika-od-albersa-do-vostella
- Autor: ANNA LESZKOWSKA
- Odsłon: 3069
W Gmachu Głównym Muzeum Narodowego w Krakowie od 3 marca do 3 czerwca można oglądać wystawę prac Lucjana Mianowskiego, jednego z najciekawszych artystów pop-artu.
„Być niezależnym w życiu, jest to niemożliwe, być niezależnym w sztuce, jest to mój cel” – napisał kiedyś Lucjan Mianowski (1933–2009), jeden z najważniejszych
i najciekawszych grafików polskich drugiej połowy XX wieku. I jeden z pierwszych, którzy w swojej sztuce korzystali z doświadczeń pop-artu. Na wystawie można obejrzeć ok. 140 prac artysty z 50 lat jego twórczości.
Mianowski studiował w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie (grafikę artystyczną, plakat i malarstwo) oraz w École Nationale Superiéure des Beaux-Arts w Paryżu, gdzie zetknął się z aktualnymi wówczas wydarzeniami w sztuce europejskiej i amerykańskiej. Wiele podróżował, fascynował się kulturą masową, zwłaszcza dwoma jej obszarami: sportem i seksem. Był otwarty na nowe kierunki i tendencje w sztuce. Nie tylko jako jeden z pierwszych w Polsce posługiwał się stylistyką pop-artu w grafice, ale też korzystał z fotografii prasowej.
Wczesne prace Mianowskiego są ekspresjonistyczne i groteskowe, później pojawiają się wpływy surrealizmu, a następnie informelu. W latach 60. i w pierwszej połowie lat 70. XX wieku artysta korzystał z osiągnięć pop-artu, rozpoczynał pierwsze doświadczenia z fotografią; od końca lat 70. w jego pracach pojawił się wpływ hiperrealizmu. Przez ostatnie kilkanaście lat życia eksperymentował z grafiką komputerową.
Artysta był mistrzem barwnej litografii. W latach 60. i 70. uczestniczył w najbardziej prestiżowych światowych konkursach graficznych, festiwalach oraz prezentacjach sztuki polskiej na Zachodzie. Był znany i bardzo ceniony w krajach skandynawskich, we Francji i w Japonii. Jego praca Zachód słońca z 1964 roku „zagrała” w filmie Trzy dni kondora Sidneya Pollacka.
Wystawa zorganizowana w Gmachu Głównym Muzeum Narodowego w Krakowie prezentuje w większości prace z lat 60. i 70. XX wieku, a więc z najlepszego okresu twórczości artysty. Zobaczymy na niej głównie cykle: Katedra, Zachód słońca, Pejzaż księżycowy, Kroki we mgle, Akt na tle morza i Spacer.
„Pośpiech poniża” – mawiał Lucjan Mianowski i powoli malował obrazy, cyzelował je tygodniami, wracał do nich, udoskonalał je, poprawiał. Sztuka w jego przypadku wymagała czasu. Zofia Starikiewicz z Galerii Miejskiej Arsenał w Poznaniu w tekście Bez pośpiechu z przemijaniem zamieszczonym w katalogu do wystawy pisze:
„Józef Drążkiewicz wspomina wspólny pobyt artystów na plenerze w Finlandii w 1979 roku, kiedy to mógł obserwować, jak powstają prace Mianowskiego. A właściwie jedna praca. Panowie spędzili miesiąc na wyspie Iso-Pukki koło Turku (historycznej stolicy Finlandii).
Na początku pobytu Lucjan znalazł na plaży deskę do nauki pływania, w kształcie półkola, z dziurką na linę. Dosyć dużą, około siedemdziesięciu centymetrów. I zaczął ją przygotowywać do malarstwa. Gałązką znalezioną w lesie zatkał dziurkę, która wydała mu się, jak mówił, kokieterią. Następnie przez wiele dni wygładzał deskę żyletką, gruntował. W końcu namalował na niej drogę donikąd. Kontury drogi przebiegały zgodnie z zasadami perspektywy zbieżnej, ale namalowany wzdłuż środka drogi pionowy pas zasady te ignorował i kierował się wprost w niebo. Drobiazgowa praca nad deską zajęła mu cały miesiąc. A po powrocie do Polski Mianowski przyjrzał się jej ponownie i stwierdził, że łukowata krawędź górna też jest zbyt kokieteryjna. Obciął ją więc i rozpoczął pracę na nowo”.