Nauka i sztuka (el)
- Autor: ANNA LESZKOWSKA
- Odsłon: 3114
W Gmachu Głównym Muzeum Narodowego w Krakowie od 3 marca do 3 czerwca można oglądać wystawę prac Lucjana Mianowskiego, jednego z najciekawszych artystów pop-artu.
„Być niezależnym w życiu, jest to niemożliwe, być niezależnym w sztuce, jest to mój cel” – napisał kiedyś Lucjan Mianowski (1933–2009), jeden z najważniejszych
i najciekawszych grafików polskich drugiej połowy XX wieku. I jeden z pierwszych, którzy w swojej sztuce korzystali z doświadczeń pop-artu. Na wystawie można obejrzeć ok. 140 prac artysty z 50 lat jego twórczości.
Mianowski studiował w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie (grafikę artystyczną, plakat i malarstwo) oraz w École Nationale Superiéure des Beaux-Arts w Paryżu, gdzie zetknął się z aktualnymi wówczas wydarzeniami w sztuce europejskiej i amerykańskiej. Wiele podróżował, fascynował się kulturą masową, zwłaszcza dwoma jej obszarami: sportem i seksem. Był otwarty na nowe kierunki i tendencje w sztuce. Nie tylko jako jeden z pierwszych w Polsce posługiwał się stylistyką pop-artu w grafice, ale też korzystał z fotografii prasowej.
Wczesne prace Mianowskiego są ekspresjonistyczne i groteskowe, później pojawiają się wpływy surrealizmu, a następnie informelu. W latach 60. i w pierwszej połowie lat 70. XX wieku artysta korzystał z osiągnięć pop-artu, rozpoczynał pierwsze doświadczenia z fotografią; od końca lat 70. w jego pracach pojawił się wpływ hiperrealizmu. Przez ostatnie kilkanaście lat życia eksperymentował z grafiką komputerową.
Artysta był mistrzem barwnej litografii. W latach 60. i 70. uczestniczył w najbardziej prestiżowych światowych konkursach graficznych, festiwalach oraz prezentacjach sztuki polskiej na Zachodzie. Był znany i bardzo ceniony w krajach skandynawskich, we Francji i w Japonii. Jego praca Zachód słońca z 1964 roku „zagrała” w filmie Trzy dni kondora Sidneya Pollacka.
Wystawa zorganizowana w Gmachu Głównym Muzeum Narodowego w Krakowie prezentuje w większości prace z lat 60. i 70. XX wieku, a więc z najlepszego okresu twórczości artysty. Zobaczymy na niej głównie cykle: Katedra, Zachód słońca, Pejzaż księżycowy, Kroki we mgle, Akt na tle morza i Spacer.
„Pośpiech poniża” – mawiał Lucjan Mianowski i powoli malował obrazy, cyzelował je tygodniami, wracał do nich, udoskonalał je, poprawiał. Sztuka w jego przypadku wymagała czasu. Zofia Starikiewicz z Galerii Miejskiej Arsenał w Poznaniu w tekście Bez pośpiechu z przemijaniem zamieszczonym w katalogu do wystawy pisze:
„Józef Drążkiewicz wspomina wspólny pobyt artystów na plenerze w Finlandii w 1979 roku, kiedy to mógł obserwować, jak powstają prace Mianowskiego. A właściwie jedna praca. Panowie spędzili miesiąc na wyspie Iso-Pukki koło Turku (historycznej stolicy Finlandii).
Na początku pobytu Lucjan znalazł na plaży deskę do nauki pływania, w kształcie półkola, z dziurką na linę. Dosyć dużą, około siedemdziesięciu centymetrów. I zaczął ją przygotowywać do malarstwa. Gałązką znalezioną w lesie zatkał dziurkę, która wydała mu się, jak mówił, kokieterią. Następnie przez wiele dni wygładzał deskę żyletką, gruntował. W końcu namalował na niej drogę donikąd. Kontury drogi przebiegały zgodnie z zasadami perspektywy zbieżnej, ale namalowany wzdłuż środka drogi pionowy pas zasady te ignorował i kierował się wprost w niebo. Drobiazgowa praca nad deską zajęła mu cały miesiąc. A po powrocie do Polski Mianowski przyjrzał się jej ponownie i stwierdził, że łukowata krawędź górna też jest zbyt kokieteryjna. Obciął ją więc i rozpoczął pracę na nowo”.
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 1315
Christian Dior i ikony paryskiej mody z kolekcji Adama Leja – to tytuł wystawy w Centralnym Muzeum Włókiennictwa w Łodzi, czynnej do 26.08.18.The New Look – rewolucja, która zmieniła modę i kulturę, przywróciła miano stolicy mody odradzającemu się po II wojnie światowej Paryżowi. Po latach wojennej traumy, ciągłych ograniczeń i szarej rzeczywistości jakość, którą zaproponował Christian Dior, otwierała szeroko drzwi do nowej ekstrawaganckiej elegancji.
W realiach powojennego kryzysu Dior odważnie zamanifestował powrót do sensualnej kobiecości, wykreował nowy wzór idealnej figury z wąską talią oraz podkreślonymi biustem i biodrami. Wzór, który okazał się ponadczasowy. Zaproponował stroje mocno podkreślające sylwetkę, pełne powabu, z dużej ilości szykownych i drogich materiałów.
Podczas pierwszego pokazu Diora Carmel Snow, ówczesna redaktorka naczelna Harper's Bazaar, wypowiedziała entuzjastyczne słowa: "It's quite a revolution, dear Christian! Your dresses have such a new look!" New Look stało się hasłem nowej epoki.
Był to początek niezwykłej kariery kreatora wizjonera, ale i domu mody Dior, który zaledwie przez 10 lat był prowadzony przez swego założyciela. Jego wpływ i wyjątkowa osobowość spowodowały, że marka jest do dziś jedną z tych niewielu, które definiują współczesny świat mody.
Przez dziesięciolecia zachowała odrębność stylu i pełen elegancji charakter wykreowany przez mistrza.
Wyjątkowy nastrój kobiecości był doceniony przez gwiazdy filmowe, arystokrację, ale i całe rzesze mieszkanek Europy i Stanów Zjednoczonych. W nowym stuleciu elegancja Diora jest wciąż aktualna, a wykreowane przez mistrza standardy okazują się trwałe i wizjonerskie.
W ubiegłym roku dom mody Dior obchodził 70. rocznicę założenia, a właściwie inauguracji działalności, która miała miejsce 12 lutego 1947r. To właśnie wtedy odbył się słynny pokaz mody, który wylansował przełomowy styl New Look, a z projektanta uczynił światową sławę.
Centralne Muzeum Włókiennictwa w Łodzi ma niezwykłą okazję przypomnieć dokonania Christiana Diora, a także powojennych paryskich mistrzów haute couture dzięki uprzejmości polskiego kolekcjonera i eksperta, Adama Leja, właściciela ponad pięciu tysięcy obiektów z historii mody.
Wystawa składa się z dwóch części. Pierwsza poświęcona jest wyłącznie kreacjom spod znaku domu mody Dior. Prezentowane są oryginalne stroje, ale także uzupełniające je akcesoria - kapelusze, buty, jak również biżuteria. Jest to podróż przez całą historię tego domu mody, ukazująca, jak Dior interpretował w swoich strojach tendencje pojawiające się w stale zmieniającej się rzeczywistości kolejnych dziesięcioleci. Ekspozycja jest uzupełniona filmami i zdjęciami z pokazów oraz z pracowni mistrza, jak również archiwalnymi wydawnictwami poświęconymi tej niezwykłej marce.Szerszy kontekst prezentacji nadaje druga część wystawy. Pokazano na niej najważniejsze powojenne tendencje światowego krawiectwa w interpretacji czołowych paryskich projektantów. To kreacje haute couture największych domów mody Paryża takich jak: Jacques Heim, Nina Ricci, Jacques Griffe, Lola Prusac, Pierre Balmain, Jeanne Lanvin, Roger Vivier, Douillet Doucet, Jean Patou, Coco Chanel, Elsa Schiaparelli, Hubert de Givenchy, Pierre Cardin, André Courrèges, Paco Rabanne, Yves Saint Laurent, Thierry Mugler, Jean Louis Scherrer, Ted Lapidus, Loris Azzaro, Philippe Venet, Olivier Guillemin, Franck Sorbier, Christophe Josse i wielu innych. W strojach wszystkich tych projektantów zmiany społeczne i kulturowe znalazły swoje odbicie i były interesującym głosem w wieloaspektowej dyskusji podsumowującej realia kolejnych epok.
Całość kolekcji mody Adama Leja jest jedną z najbardziej znaczących w Europie. Wszystkie zaprezentowane na wystawie obiekty są pokazane w Polsce po raz pierwszy.
Marta Kowalewska, kuratorka
Więcej - http://cmwl.pl/wydarzenia/wernisaz-wystawy-christian-dior-i-ikony-paryskiej-mody-z-kolekcji-adama-leja,195
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 1260
W Centralnym Muzeum Włókiennictwa w Łodzi od 6.10.18 do 17.03.19 można będzie oglądać wystawę ubrań, dodatków, pamiątek i rysunków ze zbiorów Jerzego Antkowiaka – jednego z najwybitniejszych polskich projektantów mody.
Ta historia rozpoczyna się w piwnicy domu Jerzego Antkowiaka w Komorowie. Właśnie tam projektant Tomasz Ossoliński (kurator obecnej wystawy wraz z Martą Galik) odkrył imponujące archiwum ubrań z metką Mody Polskiej, które stało się punktem wyjścia do przygotowania wystawy na 60-lecie powstania marki. Efekty spotkania dwóch wybitnych arbitrów elegancji Centralne Muzeum Włókiennictwa w Łodzi prezentować będzie od 6 października 2018 r.
Moda Polska warta jest uwagi nie tylko z powodu stworzonych pod jej szyldem kolekcji strojów. W losach tej instytucji skupiają się jak w soczewce istotne problemy kulturowe i społeczne kolejnych dekad – od lat 60. poprzez okres przemian ustrojowych aż po czasy młodej demokracji. Powołana do życia w 1958 r. poprzez połączenie Biura Mody Ewa i sklepów Gallux-Hurt firma miała służyć edukacji Polaków w obszarze mody oraz reprezentowaniu przemysłu odzieżowego PRL na międzynarodowym rynku. Ale szybko stało się jasne, że jest czymś więcej – pierwszą w powojennej Polsce marką w branży mody, która oferowała nie tyle ubrania, co styl życia.
Projektanci Mody Polskiej stawiali odpór wszechobecnej szarzyźnie i bylejakości, lansując wzorce przywiezione prosto z Paryża i wyrastając ponad przaśne realia PRL. Dowodzona w pierwszych latach istnienia przez Jadwigę Grabowską instytucja uczyła nie tylko zasad dobierania strojów, ale także pomagała kolejnym pokoleniom Polaków przyswoić dobre wzorce estetyczne. Udała jej się trudna sztuka – była zarazem egalitarna i prestiżowa. Choć w kolejce po nowe sukienki ustawiały się obok siebie i żony dygnitarzy, i skromne urzędniczki, Moda Polska dbała o zachowanie aury wyjątkowości i nie schlebiała masowym gustom.
Nie byłoby to możliwe bez Jerzego Antkowiaka. To on, objąwszy nieformalne kierownictwo artystyczne około 1967 r., stopniowo przydawał Modzie Polskiej nonszalancji i niepokornego rysu. Ceramik po wrocławskiej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych rozpoczął współpracę z marką od zaprojektowania serwisu kawowego wykorzystującego charakterystyczny motyw jaskółki. W kolejnych latach ujawnił w pełni swoją osobowość odważnego wizjonera i artysty, proponując ekstrawaganckie stroje nawet w trudnych czasach stanu wojennego i konsekwentnie zarządzając marką aż do 1997 r.
Prezentacja ubrań, dodatków, pamiątek i rysunków ze zbiorów Antkowiaka oraz kolekcji muzealnych i prywatnych stanowić będzie punkt wyjścia do szerokiej refleksji nad modą jako zjawiskiem kulturowym i społecznym wraz z rządzącymi nią uniwersalnymi mechanizmami. Wystawa przybliży sposób funkcjonowania atelier projektanta, by następnie wprowadzić widza w przestrzeń pokazu mody. Tym samym otworzy pole do namysłu nad związkami między projektowaniem ubioru a sztuką, a co za tym idzie – sposobem funkcjonowania ubioru w muzeach i statusem mody w obszarze sztuk wizualnych.
Więcej - http://www.cmwl.pl/informacje/jerzy-antkowiak-moda-polska,97
- Autor: Katarzyna Witas
- Odsłon: 1839
Już mi niosą suknię z welonem… - to tytuł wystawy strojów ślubnych w Centralnym Muzeum Włókiennictwa w Łodzi czynnej do 31 stycznia 2016 r.
Dla wielu kobiet suknia ślubna stanowi najważniejszą kreację w życiu. Stroje ślubne takich osobowości jak Grace Kelly, Elizabeth Taylor, Elżbieta II, Jacqueline Kennedy, Yoko Ono, Księżna Diana wzbudzały szerokie komentarze i poruszenie. Wiele emocji wywoływały i wywołują po dzień dzisiejszy również suknie prezentowane na srebrnym ekranie. Dość wymienić kreację autorstwa Huberta Givenchy noszoną przez Audrey Hepburn w filmie „Zabawna buzia” czy suknię projektu Vivienne Westwood, którą miała na sobie Sarah Jessica Parker jako bohaterka „Seksu w wielkim mieście”. Wszystkie te stroje nie tylko powodowały fale komentarzy, ale również były chętnie kopiowane przez kobiety na całym świecie.
Współczesne panny młode mogą wybierać wśród rozmaitych fasonów, długości, materiałów oraz kolorów. Dzięki rewolucji seksualnej, która wprowadziła przewrót także w ślubnych trendach mody, emocji nie wzbudza już fakt, że przyszła małżonka może stanąć na ślubnym kobiercu w minisukience czy eleganckim spodnium. W świecie celebrytów rolę tej wyjątkowej kreacji może pełnić nawet bikini (ślub Pameli Anderson, 2006 r.).
Niegdyś suknie ślubne wykonywano z pięknej tkaniny, najczęściej w ulubionym kolorze przyszłej mężatki lub w pastelowej barwie, która – podobnie jak później biel – posiadała wymowę symboliczną (np. kolor zielony symbolizował nadzieję, a błękitny – poprzez nawiązanie do barwy szat Matki Boskiej – czystość). Barwą często stosowaną był również róż. Zdarzały się okresy, w których unikano koloru czerwonego – uważanego za wyzywający. Zdecydowanie zaś stroniono od czarnego – kojarzonego z żałobą (w kontekście historii naszego kraju wyjątek od tego ostatniego przykładu stanowią ubiory ślubne noszone po upadku powstania styczniowego, kiedy to wiele kobiet przywdziało żałobę narodową).
Strój przyszłej mężatki zawsze był dostosowany do jej statusu społecznego, stanowił wręcz jego manifestację. Toalety ślubne o fasonach podporządkowanych panującej w danym okresie modzie, niejednokrotnie miewały później swoje drugie życie i na ogół bywały wykorzystywane jako kreacje balowe.
Biel – dziś tak mocno utożsamiana ze strojem ślubnym – stała się popularna dopiero w XIX w. Jej wprowadzenie najczęściej wiązane jest z wydarzeniem, jakim był ślub brytyjskiej monarchini Wiktorii i księcia Alberta (1840 r.). Białą suknią z satyny i koronek królowa zastąpiła obowiązującą w wyższych sferach kreację z tkaniny złotej lub srebrnej. Postępowanie to, choć uznane za ekstrawaganckie, stopniowo zdobyło sobie większe grono zwolenniczek.
Początkowo biel do ślubu przywdziewały głównie kobiety z wyższych sfer, gdyż nie jest to kolor łatwy do czyszczenia, a stroje ślubne w tym okresie wciąż bywały wykorzystywane powtórnie przy innych okazjach. Dopiero w latach 20. XX w. – w krajach zachodnich – biel zyskała status koloru wręcz obowiązującego w stroju panny młodej. Aczkolwiek autorka artykułu (Cailler-Sobańska) poświęconego sukniom ślubnym zamieszczonego w „Świecie Kobiecym” (nr 14, 1931 r.) wspomina o próbach wprowadzenia koloru kości słoniowej, a także o większych ekstrawagancjach: „Ostatnio nawet zaryzykował jeden z słynnych krawców paryskich, Worth, suknię ślubną opalizującą niebiesko. Inni z koronki złotej lub srebrnej. Londyn lansuje kolory: turkusowy i beige. Pozatem czerwone okrycie, takież pantofelki i wianek z czerwonych kwiatów”. Autorka kwituje te nowości stwierdzeniem iż „są to jednak oderwane przypadki, które nie stanowią o powiedzeniu tych pomysłów na przyszłość”.
Biel do dziś funkcjonuje w symbolice jako uosobienie niewinności i czystości, jednakże zasada ta nie jest już tak restrykcyjnie stosowana. Pierwotnie, jeśli kobieta wychodziła za mąż po raz drugi, nie mogła wystąpić w białej sukni.
Ze wspomnianego artykułu (Świat Kobiecy, nr 14, 1931 r.) jednoznacznie wynika, że w Polsce pod koniec lat 20. XX w. podejmowano także nieudane próby zmiany tradycyjnej formy stroju ślubnego: „Kilkuletnie próby usunięcia sukni ślubnej w cień, a zastąpienia jej kostjumem lub wizytową toaletą, zakończyły się powrotem do dawnego, tradycją uświęconego zwyczaju. Zagranica a za nią i my uznajemy, że jednak nic tak wdzięcznie nie przybiera Panny Młodej jak białe zwoje szaty i zwiewny obłok welonu”.
Elementem silnie kojarzonym ze ślubem kościelnym jest również wspomniany welon, będący oznaką czystości. Zwyczaj stosowania tego akcesorium funkcjonował już w starożytności. W czasach nowożytnych welon został na pewien czas zapomniany i w kontekście sukni ślubnej powrócono do niego w XVIII w. Wraz z upływem lat zmieniały się jego formy i długości; bywały także momenty, gdy zastępowano go bardziej praktycznymi kapeluszami (np. toczkami z woalką).
Uwarunkowania historyczne nie zawsze pozwalały na wyszukane kreacje ślubne. Przykładowo w Polsce w czasie II wojny światowej bywało, że rolę stroju ślubnego pełniła codzienna odzież. Funkcję tę niejednokrotnie spełniał także mundur powstańczy.
W latach 1946-1998 za ślubem kościelnym w Polsce nie szły uprawnienia państwowe, co zapoczątkowało w naszym kraju erę ubiorów dostosowanych do zawieranych w Pałacach Ślubów ceremonii o charakterze cywilnym. Nowa moda ślubna, preferująca głównie kostiumy i garsonki była już mniej malownicza. Obowiązywała jednak duża staranność stroju, na ogół specjalnie komponowanego na tę okazję.
Kolekcja powstałego w 1975 r. Działu Odzieży CMW w Łodzi zaczęła wzbogacać się o damskie ubiory ślubne począwszy od 1986 r. Obecnie zbiór ten liczy 19 pozycji inwentarzowych i obejmuje zarówno damskie stroje przeznaczone do ślubu kościelnego jak i odzież do ślubu cywilnego.
Najwcześniej datowana suknia, która być może spełniała rolę ślubnej, pochodzi z pocz. XX w. Wykonana jest z jedwabnego adamaszku a jej fason stanowi odzwierciedlenie modnej w okresie secesji wyszukanej sylwetki „S”.
Lata 10. XX w. reprezentuje suknia z 1917 r., która zgodnie z tendencjami panującymi w modzie okresu I wojny światowej – mimo pokrytej falbanami spódnicy – posiada znacznie prostszy fason.
W kolekcji znajdują się również damskie stroje ślubne odzwierciedlające specyfikę czasów kryzysu lat 40. XX w.
Wybuch II wojny światowej spowodował, że wiele fabryk przestawiło swoją produkcję na potrzeby wojska. Kłopoty z dostępnością tkanin doprowadziły do ich racjonowania. Suknie ślubne, które wówczas powstawały, wykonywano najczęściej z zastępczych materiałów. To dekada kreacji ślubnych ze sztucznego jedwabiu (w tym często z tkanin podszewkowych).
Niedobory były powodem, dla którego suknie ślubne stały się również mniej szykowne, skróceniu uległa także ich długość. Cechowała je prostota formy i większa funkcjonalność. Uproszczenie fasonów sprzyjało bowiem częstej praktyce, jaką było przerabianie sukni ślubnych na ubiory codzienne (wystarczyło je jedynie przefarbować na inny kolor).
Kolejna reprezentowana w zbiorach dekada to lata 60. XX w. Nowoczesne, proste fasony oraz długość, która na przełomie lat 60. i 70. XX uległa ekstremalnemu skróceniu – to konsekwencje nowych trendów propagujących w tym okresie kult młodości.
Lata 70. XX w. reprezentują w kolekcji działu ubiory nawiązujące do tendencji retro, jakie panowały w tej dekadzie, natomiast lata 80. XX w. – kreacje mające fasony charakterystyczne dla wybujałej, przerysowanej w formach i dekoracjach mody tego dziesięciolecia (m.in. suknie ślubne z Domu Mody „Telimena”).
Polski kryzys lat 80. i początku lat 90. XX w. mocno odbił się na ślubnej modzie. Została ona zdeterminowana brakami odpowiednich materiałów i dekoracji. W zbiorach muzeum odzwierciedlają to stroje projektowane i szyte w domach z dostępnych materiałów przez same przyszłe mężatki, członków ich rodzin lub domowe krawcowe. Ten trudny czas reprezentują również ubiory należące do kategorii unikatowych, projektowane i często także wykonywane przez artystów plastyków. Były one niepowtarzalne ze względu na wykorzystywane nietypowe tkaniny oraz oryginalny sposób zdobienia.
Lata 90. XX w. reprezentuje w kolekcji muzeum bardzo tradycyjna w formie suknia z welonem z firmy Ellis Bridals (Wielka Brytania), natomiast najbliższe nam w czasie kreacje pochodzą już z XXI w.
Dziś, tak jak przed wiekami, wygląd kreacji ślubnych jest zarówno efektem potrzeby podkreślenia doniosłości wydarzenia oraz zaakcentowania przez przyszłe mężatki ich wyjątkowości, gustu i marzeń, jak i wpływu tendencji obowiązujących w danym momencie w modzie.
Katarzyna Witas