Nauka i sztuka (el)
- Autor: Katarzyna Witas
- Odsłon: 1667
Już mi niosą suknię z welonem… - to tytuł wystawy strojów ślubnych w Centralnym Muzeum Włókiennictwa w Łodzi czynnej do 31 stycznia 2016 r.
Dla wielu kobiet suknia ślubna stanowi najważniejszą kreację w życiu. Stroje ślubne takich osobowości jak Grace Kelly, Elizabeth Taylor, Elżbieta II, Jacqueline Kennedy, Yoko Ono, Księżna Diana wzbudzały szerokie komentarze i poruszenie. Wiele emocji wywoływały i wywołują po dzień dzisiejszy również suknie prezentowane na srebrnym ekranie. Dość wymienić kreację autorstwa Huberta Givenchy noszoną przez Audrey Hepburn w filmie „Zabawna buzia” czy suknię projektu Vivienne Westwood, którą miała na sobie Sarah Jessica Parker jako bohaterka „Seksu w wielkim mieście”. Wszystkie te stroje nie tylko powodowały fale komentarzy, ale również były chętnie kopiowane przez kobiety na całym świecie.
Współczesne panny młode mogą wybierać wśród rozmaitych fasonów, długości, materiałów oraz kolorów. Dzięki rewolucji seksualnej, która wprowadziła przewrót także w ślubnych trendach mody, emocji nie wzbudza już fakt, że przyszła małżonka może stanąć na ślubnym kobiercu w minisukience czy eleganckim spodnium. W świecie celebrytów rolę tej wyjątkowej kreacji może pełnić nawet bikini (ślub Pameli Anderson, 2006 r.).
Niegdyś suknie ślubne wykonywano z pięknej tkaniny, najczęściej w ulubionym kolorze przyszłej mężatki lub w pastelowej barwie, która – podobnie jak później biel – posiadała wymowę symboliczną (np. kolor zielony symbolizował nadzieję, a błękitny – poprzez nawiązanie do barwy szat Matki Boskiej – czystość). Barwą często stosowaną był również róż. Zdarzały się okresy, w których unikano koloru czerwonego – uważanego za wyzywający. Zdecydowanie zaś stroniono od czarnego – kojarzonego z żałobą (w kontekście historii naszego kraju wyjątek od tego ostatniego przykładu stanowią ubiory ślubne noszone po upadku powstania styczniowego, kiedy to wiele kobiet przywdziało żałobę narodową).
Strój przyszłej mężatki zawsze był dostosowany do jej statusu społecznego, stanowił wręcz jego manifestację. Toalety ślubne o fasonach podporządkowanych panującej w danym okresie modzie, niejednokrotnie miewały później swoje drugie życie i na ogół bywały wykorzystywane jako kreacje balowe.
Biel – dziś tak mocno utożsamiana ze strojem ślubnym – stała się popularna dopiero w XIX w. Jej wprowadzenie najczęściej wiązane jest z wydarzeniem, jakim był ślub brytyjskiej monarchini Wiktorii i księcia Alberta (1840 r.). Białą suknią z satyny i koronek królowa zastąpiła obowiązującą w wyższych sferach kreację z tkaniny złotej lub srebrnej. Postępowanie to, choć uznane za ekstrawaganckie, stopniowo zdobyło sobie większe grono zwolenniczek.
Początkowo biel do ślubu przywdziewały głównie kobiety z wyższych sfer, gdyż nie jest to kolor łatwy do czyszczenia, a stroje ślubne w tym okresie wciąż bywały wykorzystywane powtórnie przy innych okazjach. Dopiero w latach 20. XX w. – w krajach zachodnich – biel zyskała status koloru wręcz obowiązującego w stroju panny młodej. Aczkolwiek autorka artykułu (Cailler-Sobańska) poświęconego sukniom ślubnym zamieszczonego w „Świecie Kobiecym” (nr 14, 1931 r.) wspomina o próbach wprowadzenia koloru kości słoniowej, a także o większych ekstrawagancjach: „Ostatnio nawet zaryzykował jeden z słynnych krawców paryskich, Worth, suknię ślubną opalizującą niebiesko. Inni z koronki złotej lub srebrnej. Londyn lansuje kolory: turkusowy i beige. Pozatem czerwone okrycie, takież pantofelki i wianek z czerwonych kwiatów”. Autorka kwituje te nowości stwierdzeniem iż „są to jednak oderwane przypadki, które nie stanowią o powiedzeniu tych pomysłów na przyszłość”.
Biel do dziś funkcjonuje w symbolice jako uosobienie niewinności i czystości, jednakże zasada ta nie jest już tak restrykcyjnie stosowana. Pierwotnie, jeśli kobieta wychodziła za mąż po raz drugi, nie mogła wystąpić w białej sukni.
Ze wspomnianego artykułu (Świat Kobiecy, nr 14, 1931 r.) jednoznacznie wynika, że w Polsce pod koniec lat 20. XX w. podejmowano także nieudane próby zmiany tradycyjnej formy stroju ślubnego: „Kilkuletnie próby usunięcia sukni ślubnej w cień, a zastąpienia jej kostjumem lub wizytową toaletą, zakończyły się powrotem do dawnego, tradycją uświęconego zwyczaju. Zagranica a za nią i my uznajemy, że jednak nic tak wdzięcznie nie przybiera Panny Młodej jak białe zwoje szaty i zwiewny obłok welonu”.
Elementem silnie kojarzonym ze ślubem kościelnym jest również wspomniany welon, będący oznaką czystości. Zwyczaj stosowania tego akcesorium funkcjonował już w starożytności. W czasach nowożytnych welon został na pewien czas zapomniany i w kontekście sukni ślubnej powrócono do niego w XVIII w. Wraz z upływem lat zmieniały się jego formy i długości; bywały także momenty, gdy zastępowano go bardziej praktycznymi kapeluszami (np. toczkami z woalką).
Uwarunkowania historyczne nie zawsze pozwalały na wyszukane kreacje ślubne. Przykładowo w Polsce w czasie II wojny światowej bywało, że rolę stroju ślubnego pełniła codzienna odzież. Funkcję tę niejednokrotnie spełniał także mundur powstańczy.
W latach 1946-1998 za ślubem kościelnym w Polsce nie szły uprawnienia państwowe, co zapoczątkowało w naszym kraju erę ubiorów dostosowanych do zawieranych w Pałacach Ślubów ceremonii o charakterze cywilnym. Nowa moda ślubna, preferująca głównie kostiumy i garsonki była już mniej malownicza. Obowiązywała jednak duża staranność stroju, na ogół specjalnie komponowanego na tę okazję.
Kolekcja powstałego w 1975 r. Działu Odzieży CMW w Łodzi zaczęła wzbogacać się o damskie ubiory ślubne począwszy od 1986 r. Obecnie zbiór ten liczy 19 pozycji inwentarzowych i obejmuje zarówno damskie stroje przeznaczone do ślubu kościelnego jak i odzież do ślubu cywilnego.
Najwcześniej datowana suknia, która być może spełniała rolę ślubnej, pochodzi z pocz. XX w. Wykonana jest z jedwabnego adamaszku a jej fason stanowi odzwierciedlenie modnej w okresie secesji wyszukanej sylwetki „S”.
Lata 10. XX w. reprezentuje suknia z 1917 r., która zgodnie z tendencjami panującymi w modzie okresu I wojny światowej – mimo pokrytej falbanami spódnicy – posiada znacznie prostszy fason.
W kolekcji znajdują się również damskie stroje ślubne odzwierciedlające specyfikę czasów kryzysu lat 40. XX w.
Wybuch II wojny światowej spowodował, że wiele fabryk przestawiło swoją produkcję na potrzeby wojska. Kłopoty z dostępnością tkanin doprowadziły do ich racjonowania. Suknie ślubne, które wówczas powstawały, wykonywano najczęściej z zastępczych materiałów. To dekada kreacji ślubnych ze sztucznego jedwabiu (w tym często z tkanin podszewkowych).
Niedobory były powodem, dla którego suknie ślubne stały się również mniej szykowne, skróceniu uległa także ich długość. Cechowała je prostota formy i większa funkcjonalność. Uproszczenie fasonów sprzyjało bowiem częstej praktyce, jaką było przerabianie sukni ślubnych na ubiory codzienne (wystarczyło je jedynie przefarbować na inny kolor).
Kolejna reprezentowana w zbiorach dekada to lata 60. XX w. Nowoczesne, proste fasony oraz długość, która na przełomie lat 60. i 70. XX uległa ekstremalnemu skróceniu – to konsekwencje nowych trendów propagujących w tym okresie kult młodości.
Lata 70. XX w. reprezentują w kolekcji działu ubiory nawiązujące do tendencji retro, jakie panowały w tej dekadzie, natomiast lata 80. XX w. – kreacje mające fasony charakterystyczne dla wybujałej, przerysowanej w formach i dekoracjach mody tego dziesięciolecia (m.in. suknie ślubne z Domu Mody „Telimena”).
Polski kryzys lat 80. i początku lat 90. XX w. mocno odbił się na ślubnej modzie. Została ona zdeterminowana brakami odpowiednich materiałów i dekoracji. W zbiorach muzeum odzwierciedlają to stroje projektowane i szyte w domach z dostępnych materiałów przez same przyszłe mężatki, członków ich rodzin lub domowe krawcowe. Ten trudny czas reprezentują również ubiory należące do kategorii unikatowych, projektowane i często także wykonywane przez artystów plastyków. Były one niepowtarzalne ze względu na wykorzystywane nietypowe tkaniny oraz oryginalny sposób zdobienia.
Lata 90. XX w. reprezentuje w kolekcji muzeum bardzo tradycyjna w formie suknia z welonem z firmy Ellis Bridals (Wielka Brytania), natomiast najbliższe nam w czasie kreacje pochodzą już z XXI w.
Dziś, tak jak przed wiekami, wygląd kreacji ślubnych jest zarówno efektem potrzeby podkreślenia doniosłości wydarzenia oraz zaakcentowania przez przyszłe mężatki ich wyjątkowości, gustu i marzeń, jak i wpływu tendencji obowiązujących w danym momencie w modzie.
Katarzyna Witas
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 1084
W krakowskim Muzeum sztuki Współczesnej MOCAK do 23.09.18 można oglądać dwie wystawy: Friedricha Vordemberge-Gildewarta pt. „Do absolutu poprzez abstrakcję” oraz „Grę w murach Akademii”.
Do absolutu poprzez abstrakcję
Urodzony w 1899 roku niemiecki artysta Friedrich Vordemberge-Gildewart od początku swojej kariery artystycznej w połowie lat 20. konsekwentnie szedł drogą abstrakcji bez względu na medium, które w danym momencie wykorzystywał. Studiował w Hanowerze architekturę, architekturę wnętrz i rzeźbę. W historii sztuki zapisał się przede wszystkim jako malarz. Poza tymi czterema specjalizacjami wykonywał również projekty graficzne, zlecenia typograficzne, był wykładowcą, autorem tekstów poetyckich i esejów o sztuce.
Friedrich Vordemberge-Gildewart szybko zyskał uznanie i jako reprezentant międzynarodowej awangardy należał do wielu grup artystycznych, między innymi De Stijl, Der Sturm, die abstrakten hannover, abstraction-création.
Ekspansja narodowego socjalizmu w Niemczech w latach 30. zmusiła go do emigracji z kraju, w którym się urodził. Jego żona Ilse Leda była Żydówką, a prace samego artysty, tworzone wbrew obowiązującemu kanonowi, zostały zaliczone do „sztuki zdegenerowanej”. Dopiero w 1954 roku wrócił do Niemiec, gdzie otrzymał stanowisko w Wyższej Szkole Projektowania w Ulm. Tam mieszkał aż do śmierci w 1962 roku.
Artysta stworzył 222 numerowane chronologicznie obrazy na płótnie. Określał je najpierw mianem konstrukcji (nawiązując do architektury), następnie – kompozycji (odwołując się do muzyki). Były one próbą stworzenia uniwersalnej struktury za pomocą jak najmniejszej ilości użytych środków.
Prace Friedricha Vordembergego-Gildewarta znajdują się w najważniejszych kolekcjach muzealnych na całym świecie, w tym w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Nowym Jorku, Tate Modern w Londynie oraz w Centre Pompidou w Paryżu. W Muzeum Wiesbaden działa archiwum poświęcone artyście. Ta instytucja posiada też w swojej kolekcji najwięcej prac Vordembergego-Gildewarta.
Na wystawie zaprezentowano ponad 20 prac pochodzących ze zbiorów muzeów w Osnabrück oraz Wiesbaden, galerii sztuki z Berlina i Londynu oraz kolekcji prywatnych. Wystawie towarzyszy obszerna publikacja.
Więcej - https://www.mocak.pl/do-absolutu-poprzez-abstrakcje
Gra w murach Akademii
Na wystawie przedstawiono prace obecnych studentów i świeżych absolwentów Wydziału Rzeźby Akademii Sztuk Pięknych w Wilnie (Vilniaus dailės akademija). Eksponowane obiekty, instalacje i filmy powstały w latach 2014–2018 pod kierunkiem Deimantasa Narkevičiusa. Ich różnorodność formalna i tematyczna jest wynikiem przyjętych przez prowadzącego metod nauczania oraz sposobu pojmowania sztuki.
Deimantas Narkevičius studiował w Akademii w Wilnie na przełomie lat 80. i 90., w czasach, kiedy dokonano radykalnej zmiany dydaktycznej. Zrezygnowano wówczas z tradycyjnego realizmu i narracyjności przedstawień. Dopuszczony konceptualizm uwolnił sztukę z ograniczeń formalnych, a większość działań odbywała się poza pracowniami. Dodatkowym katalizatorem poszukiwania własnej drogi artystycznej była sytuacja polityczna.
Wracając po 20 latach do Akademii w roli wykładowcy, Narkevičius postanowił, że jego głównym celem będzie uwalnianie indywidualizmu studentów oraz wsparcie ich rozwoju. W przyjętej przez niego metodzie młodzi artyści wyznaczają sobie zadania do realizacji, które następnie konsultują z profesorem. Kierunki ich artystycznych poszukiwań są różne. Niektórzy konfrontują się z kulturowymi toposami czy mechanizmami społeczno-ekonomicznymi, inni skupiają się na samym procesie twórczym, taktując go jako pole samoobserwacji. Jedyną rzeczą narzuconą studentom przez prowadzącego jest krytyczne podejście do własnego doświadczenia i otaczającej rzeczywistości.
Wystawa jest dobrym pretekstem do analizy współczesnej sytuacji rzeźby, której możliwości medialne się znacznie rozszerzyły. Zmienił się zarówno warsztat, jak i metodologia procesu twórczego. Skutki otwarcia na nowe środki wyrazu możemy zaobserwować w prezentowanych pracach. Wyznacznikiem ich przynależności do rzeźby jako dyscypliny jest trójwymiarowość lub jej symulacja w ruchu. Pokazują jednak, że rozmycie granic między mediami może wzbogacać sztukę.
Więcej - https://www.mocak.pl/gra-w-murach-akademii
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 1005
W olsztyńskim BWA do 13.10.19 można oglądać wystawę prac Elwiry Iwaszczyszyn pn. Czas wytchnienia
Myślę, że tytuł tej wystawy wyjaśnia wszystko. Tak, bo gdy po latach obejrzymy się za siebie, widzimy długą, krętą i wyboistą drogę. I powoli zaczynamy tęsknić do czasu wytchnienia właśnie... A gdy już się zjawia taki czas, łapiemy głęboki oddech i... i wracamy z radością do swoich pasji.
Elwiry pasją, ale i zawodem, było projektowanie wnętrz i ogrodów, było malarstwo i był rysunek oraz fotografia. Artystka nigdy jednak nie poruszała się w swojej sztuce na koturnach. I dobrze, bo nietrudno wtedy o potknięcie się czy upadek nawet! Zresztą... od czasu do czasu się potyka, ale tylko dlatego, że chodzi zwykle z głową w chmurach.
Joanna Wilengowska powiedziała kiedyś o twórczości Elwiry: "...to sztuka nie agresywna, nie koląca w oczy, nie rozdrapująca ran i nie bulwersująca. Być może każdy z "wynalazków" Elwiry (antygrawitacja, muzyka bezdźwięczna, napowietrzenie, ubudynkowienie itd...) już gdzieś zaistniał i być może dawno wymościł sobie wygodne gniazdko w historii sztuki, ale przecież nie odkrywczość jest siłą tego malarstwa, a kombinacja składników".
Twórczość Elwiry Iwaszczyszyn to pewnego rodzaju azyl, w którym wielu z nas znajdzie radość i wytchnienie, uśmiech i spokój, o co w tych coraz dziwniejszych czasach nie jest łatwo...
Mateusz Iwaszczyszyn
Elwira Iwaszczyszyn urodziła się i mieszka w Olsztynie. Studiowała w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Gdańsku. Dyplom uzyskała w 1981 r. Zajmuje się malarstwem sztalugowym, rysunkiem, fotografią. Przez lata zajmowała się również projektowaniem wnętrz i ogrodów. Projektowała okładki płyt, plakaty olsztyńskich kabaretów i Olsztyńskich Spotkań Zamkowych - Śpiewajmy Poezję.
Więcej - http://bwa.olsztyn.pl/bwa3/index.php?site=article&id=516
- Autor: ANNA LESZKOWSKA
- Odsłon: 1620
W Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku do 6 stycznia 2016 można oglądać prace zmarłego w październiku tego roku Wojciecha Fangora – Trzy przestrzenie.
Centrum Rzeźby Polskiej prezentuje retrospektywną wystawę rzeźb, instalacji i obiektów przestrzennych Wojciecha Fangora, jednego z najwybitniejszych polskich artystów, należących do pokolenia debiutującego tuż po II wojnie światowej. Jego pierwsza wystawa odbyła się w 1949 roku w Klubie Młodych Artystów i Naukowców. W ciągu swojej kariery tworzył w różnych mediach – od malarstwa, grafiki, przez architekturę, rzeźbę, po scenografie i instalacje. W rozmowie z kuratorem wystawy Stefanem Szydłowskim w 2005 roku mistrz mówił: „Niepewność wydaje mi się bliższa istoty niż pewność, (...). Musi być zdziwienie, musi być ciekawość, musi być niepewność i musi być otwartość na przyszłość1”. To przekonanie owocowało nieustannym poszukiwaniem. Wojciech Fangor (1922- 2015) należy do wielkich kontynuatorów tradycji modernizmu i awangardy. Współtworzył Polską Szkołę Plakatu. Fangor malując, tworząc struktury przestrzenne, jednocześnie refleksyjnie interpretował własne dokonania – rezultatem tego była koncepcja Iluzyjnej Przestrzeni Pozytywnej.
W 1970 roku artysta miał indywidualną wystawę w Guggenheim Museum w Nowym Jorku, gdzie prezentowano jego malarstwo nawiązujące do op-artu. Fangor po przełomowej Wystawie wystawy (Orońsko 2005), penetruje przestrzeń świata sztuki i obecności w nim własnego dorobku.
Artysta był prekursorem sztuki w przestrzeni publicznej. Kapitalne znaczenie dla jego twórczości miała instalacja Studium przestrzeni stworzona razem ze Stanisławem Zamecznikiem i pokazana w Salonie Nowej Kultury w Warszawie w 1958 roku. Uważa się ją za pierwszy w sztuce światowej environment, pokazany przed realizacjami artystów amerykańskich. Był on konsekwencją wcześniejszej współpracy artysty z architektami – St. Zamecznikiem, Oskarem Hansenem, Zbigniewem Ichnatowiczem i Jerzym Sołtanem. „Kilka obrazów odpowiednio usytuowanych, pisał autor, powoduje kilka wzajemnie przenikających się stref przestrzennych, wytwarzając nastrój odmienny od nastroju każdego obrazu z osobna”. Po 10 latach Centrum Rzeźby w Orońsku ponownie prezentuje sztukę Wojciecha Fangora. Odwiedzający mają okazję zobaczyć prace rzeźbiarskie i przestrzenne stworzone od 1948 roku do dziś., m.in. projekty graficzne stworzone dla warszawskiego metra, które doczekały się realizacji mimo licznych perturbacji oraz cykl Sygnatury, z których jeden przykład znajduje się w parku rzeźby w Orońsku. Wojciech Fangor był wielokrotnie odznaczany i nagradzany. W 2015 roku otrzymał Nagrodę im. J. Cybisa i tytuł doctora honoris causa ASP w Gdańsku.
op. Eulalia Domanowska Więcej - http://www.rzezba-oronsko.pl/index.php?aktualnosci,881,wojciech_fangor_trzy_przestrzenie_