Nauka i sztuka (el)
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 1145
12 ksiąg poematu w 12 plakatach współczesnych twórców to punkt wyjścia do najnowszej wystawy czasowej w Muzeum Pana Tadeusza we Wrocławiu. Wystawę można oglądać do 30.06.18.
Ilustracje do różnych wydań Pana Tadeusza Adama Mickiewicza są niezwykle cenną i interesującą spuścizną, która może wzbogacić odbiór dzieła. Historia wizualnych interpretacji poematu liczy już blisko 140 lat – od XIX-wiecznych prac Elwira Michała Andriollego, po te najbardziej współczesne, powstałe dzięki projektowi realizowanemu przez dwanaście miesięcy ubiegłego roku z inicjatywy Muzeum Pana Tadeusza.
12 ksiąg poematu Adama Mickiewicza. 12 autorów wizualnych. Co miesiąc jedna odsłona – takim hasłem muzeum zapowiadało w 2017 roku nowe plakaty do kolejnych ksiąg Pana Tadeusza.
Do udziału w projekcie zaprosiło artystów z różnych dziedzin sztuki i dizajnu. Obok ilustratorów i projektantów graficznych (Arobal, Paweł Janczarek, Jan Kallwejt, Tomasz Kaczkowski, Studio Fontarte), pojawili się fotografowie (Agata Kalinowska, Łukasz Rusznica, Anna Walterowicz, Karolina Zajączkowska, Marta Zdulska), a nawet tatuażysta Manio Lo i Mirella von Chrupek, artystka tworząca małe formy rzeźbiarskie.
Wystawa Księgi Pana Tadeusza nie jest jedynie prezentacją wszystkich powstałych w 2017 roku plakatów. To podróż przez wizualny świat poematu od samego początku, czyli od najsłynniejszego wydania z ilustracjami: książki z 1881 roku, do której Andriolli wykonał aż 60 grafik. W kolejnych dekadach z epopeją mierzyli się tacy artyści jak chociażby Tadeusz Gronowski, Janusz Stanny czy Józef Wilkoń, zaś całkiem niedawno młode pokolenie rysowników (m.in. Ada Buchholc, Mariusz Libel czy Patryk Mogilnicki), którzy przygotowali plakaty dla Teatru Narodowego w Warszawie.
Najnowsza wystawa w Muzeum Pana Tadeusza poszerza tę listę o zupełnie nowe odczytania dzięki ilustracjom współczesnych twórców.
Więcej -https://muzeumpanatadeusza.ossolineum.pl/pl/aktualnosci/wernisaz-wystawy-czasowej-ksiegi-pana-tadeusza
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 2677
Niezwykły koncert - misterium - odbył się w Studio Koncertowym Polskiego Radia im. Witolda Lutosławskiego 11 maja 2014. Na zamówienie Programu Drugiego PR, Jacek Hałas –bard i badacz rozsławiający tradycje wędrownych śpiewaków i archaiczne formy tańca i muzyki, razem z Darkiem Błaszczykiem stworzyli widowisko pn. "Orszak weselny/Żałobny rapsod" dedykowane pamięci Oskara Kolberga.
Osią spektaklu stała się opowieść (zaczerpnięta z dzieł Kolberga) o niefortunnym spotkaniu orszaku weselnego z konduktem pogrzebowym, co było złą wróżbą dla nowożeńców. To zdarzenie stało się podstawą dla napisania scenariusza widowiska, w którym zderzają się ze sobą obrzędy związane z Erosem i Tanatosem – ślubu i pogrzebu. Oba zachowały się chyba tylko w nielicznych przekazach, a rytuały pogrzebowe praktycznie zostały wyparte z praktyki.
Spektakl rozpoczyna oświetlony w ciemności sceny Dziad/Przewoźnik (Jacek Hałas). Początkowo gra na drumli, której dźwięki wprowadzają widzów stopniowo w tajemniczy nastrój misterium, w trans. Następnie zaczyna śpiewać smętną pieśń, której piękno podkreśla scenografia - projekcja wycinanek obrazujących drzewa. W ten las wkraczają cztery chochoły – z bajecznie kolorowymi wysokimi czapami zrobionymi z bibułkowych kwiatów i ze wstążkami. To Brodacze ze Sławatycz – zapowiadający – jak na chochoły przystało – niezwykłe, fantastyczne zdarzenia.
Nim zejdą ze sceny, niepostrzeżenie wyłoni się z ciemności 8-osobowy zespół weselny („Tęgie chłopy”), przygrywając do tańca skoczne melodie, a za nimi ustawią się cztery kobiety w pięknych strojach regionu lubelskiego. To śpiewaczki z Kocudzy, słynny zespół „Jarzębina”.
Zaczyna się obrzęd weselny – pieśni kobiet przeplatają się z muzyką, a w tle przesuwają się białe wycinanki: domu, księżyca, słońca.
I nagle w ten sielski nastrój wdziera się wchodząca wolno z przeciwnej strony estrady orkiestra instrumentów dętych ( Orkiestra Dęta ze Zdziłowic) grająca smętny marsz pogrzebowy, a za nią – niczym duchy - pojawia się zespół śpiewaków w strojach ludowych (Męski Zespół Śpiewaczy z Godziszowa). Zderzają się dwa obrzędy, towarzyszące żywym i umarłym.
Żywi nikną w ciemności, skąpe światło nakierowane jest na męski chór, który – pod przewodnictwem swojego Guślarza - śpiewa Lament więźniów jęczących – starą pieśń (chorał gregoriański) pogrzebową. Po wybrzmieniu smutnych nut, orkiestra dęta rusza w kondukcie pogrzebowym, któremu towarzyszy projekcja wycinanek (?) pokazująca krzyże różnych wyznań. Chór męski ponownie śpiewa, tym razem pieśń Czekam cię mój świecie wesoły, i znów gra orkiestra dęta, a na ścianach przewijają się obrazy czaszek, piszczeli, kościotrupów, mówiące o przemijaniu i marności tego świata.
Ale życie zwycięża – w świetle pokazują się „Tęgie chłopy” (z jedną kobietą, perkusistką) i znów mamy obrzęd weselny, który jednak – niczym post z karnawałem – przeplata się z muzyką pogrzebową. Na zmianę więc muzycy grają, śpiewaczki weselne śpiewają o wianeczku panny młodej, to znów śpiewają śpiewacy pogrzebowi (O, jak fałszywe wszystko – chorał) i przechodzi orkiestra dęta.
Tworzy się korowód, który kilkakrotnie przechodzi wokół estrady jak na owym zapisanym w anegdocie Kolberga moście – każdy ze swoją melodią. Powstaje kakofonia, wszystko się miesza – żywi z umarłymi, radość ze smutkiem, światło z ciemnością, kolor z czernią…
I nagle wszystko zamiera. W ciemności prawie Dziad/Przewoźnik śpiewa smutną dumkę, balladę - Na dunaj, Nastuś, opowiadającą o nieszczęściu dwojga młodych (to zapewne wynik tego pomieszania porządków świata na moście). Kończy ją tak, jak zaczynał całą opowieść o życiu i śmierci - grą na drumli. Ale to za mało, żeby wyjść z zaczarowanego świata wierzeń – muszą nas stąd wyprowadzić chochoły. I znów na scenę wchodzą barwni Brodacze i trwają na niej niczym strażnicy tradycji. Światło gaśnie, obrzęd się kończy, a zaczyna rzeczywistość…
Choć misterium, w którym uczestniczy 36 osób, ma wybitnie muzyczny charakter, to trudno zakwalifikować je do koncertów. Bliższe jest spektaklowi teatralnemu, zarówno z powodu konstrukcji, warstwy merytorycznej (filozoficznej), jak i reżyserii oraz scenografii.
Spektakl przede wszystkim niesie ogromny ładunek emocjonalny związany z naszą kulturą. Poza obrzędowością (pewnie nikt ze współczesnych, zwłaszcza młodych, nie podejrzewa, że mamy tak bogaty repertuar pieśni żałobnych), są tu liczne odniesienia do dramaturgii bazującej na niej.
Ujrzawszy na scenie Dziada/Przewoźnika trudno nie mieć natychmiastowych skojarzeń z Mickiewiczowskimi Dziadami. Trudno też nie ujrzeć w chochołach Wesela Wyspiańskiego czy jego słynnej pasteli pod tym tytułem.
Skojarzeń pewnie jest więcej – orszak pogrzebowy wyzwala też wspomnienia czeskiego filmu Rok diabła Petra Zelenki, nie mówiąc już o podstawowych odniesieniach antycznych - literackich, muzycznych (ale także do muzyki bałkańskiej) i tanecznych.
Ale wszystko wywodzi się przecież ze związków człowieka z przyrodą – tej praprzyczyny obrzędów towarzyszących okresom przejścia przyrody w stan spoczynku i tych, jakie towarzyszyły radości pojawienia się wiosny, nowego życia.
Twórcy spektaklu wykorzystali do pokazania tych przemian głównie folklor Lubelszczyzny (wykonywane pieśni znane są jednak także poza Lubelszczyzną): pokazują go – także w strojach regionu - artystki z Kocudzy, śpiewacy z Godziszowa, muzycy ze Zdziłowic. Wszyscy to prawie sąsiedzi, tylko chochoły ze Sławatycz nieco oddaleni, choć też z lubelskiego (w Polsce tylko tam występują takie obrzędy). Sekundują im – w mniejszości liczebnej - świętokrzyskie „Tęgie chłopy”.
To odniesienie do folkloru dopełnia scenografia – niezwykle wyszukana, wręcz wysublimowana, choć nikt pewnie nie podejrzewałby, iż projekcją białych wycinanek, haftów i ornamentów na ścianach studia można tak wiele osiągnąć. Stosownie do treści wykonywanych pieśni, pojawiały się więc motywy ze świata przyrody (drzewa, ptaki, ryby, kwiaty), związane z życiem i śmiercią człowieka (dom, koń, krzyże, nagrobki, czaszki, kościotrupy).
W sumie - Pan Kolberg pewnie byłby zadowolony, że jego dzieło życia ma takich kontynuatorów. Szkoda tylko, że widowisko zostało pokazane tylko jeden raz. Co prawda, jest zarejestrowane i dostępne w Internecie*, niemniej uczestnictwo osobiste w takim misterium to doznania nieporównywalne z tymi oglądanymi na monitorze.
Anna Leszkowska
"Orszak weselny/Żałobny rapsod"
scenariusz: Jacek Hałas & Darek Błaszczyk
reżyseria: Darek Błaszczyk – także projekcje świetlne
opracowanie muzyczne: Jacek Hałas
Występują: zespół Jarzębina z Kocudzy, Męski Zespół Śpiewaczy z Godziszowa, zespół Tęgie chłopy ze Stanisławem Witkowskim, Orkiestra Dęta ze Zdziłowic, Brodacze ze Sławatycz, Jacek Hałas
- Autor: ANNA LESZKOWSKA
- Odsłon: 2517
Do 13 kwietnia 2014 w krakowskim Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha można oglądać wystawę pt. Parawan japoński. Sosna, żuraw i gora Fuji.
Parawany japońskie od 150 lat cieszą się wielką popularnością w Europie i Stanach Zjednoczonych. Przedstawione na nich kwiaty czterech pór roku na złotym tle, malowane tuszem żurawie, tygrysy i smoki przynoszą na myśl odległe widoki z tajemniczego kraju wschodzącego słońca. Stanowią one wyjątkowe połączenie obrazu i przedmiotu użytkowego, który wyjątkowo pasuje nie tylko do japońskich, ale i zachodnich wnętrz.
Po raz pierwszy w Polsce parawany japońskie są głównym tematem wystawy. Zaprezentowano na niej dzieła z kolekcji krakowskiej oraz z zagranicznych zbiorów. Każdy z kilkunastu obiektów to inny rodzaj parawanu, techniki zdobienia oraz stylistyki.
Obiekty pochodzące z kolekcji krakowskiej to niespotykane gdzie indziej parawany zdobione fragmentami cennych tkanin. Wypożyczone z Muzeum Narodowego w Pradze oraz z prywatnej kolekcji w Londynie dzieła to z kolei klasyczne dzieła sztuki zdobione malowidłami tuszem na papierze lub na złotym tle przedstawiające tradycyjne tematy, takie jak żurawie, tygrysy czy górę Fuji. Prezentują rozwój i różnorodność stylistyczną malarstwa japońskiego od XVIII do XX wieku.
Celem wystawy jest nie tylko prezentacja pięknych dzieł sztuki, ale również uzmysłowienie gościom muzeum, że parawany są wciąż doskonałą, funkcjonalną ozdobą, a przez to stają się ponadczasowym dziełem sztuki.
Wystawie towarzyszy katalog prezentujący historię i technikę wykonania parawanów japońskich oraz opisy i fotografie wszystkich obiektów znajdujących się na wystawie.
Więcej - http://manggha.pl/wydarzenia/parawany
- Autor: Lidia Zganiacz
- Odsłon: 3563
Od 3 kwietnia do 4 listopada 2012 w łódzkim Centralnym Muzeum Włókiennictwa można oglądać wystawę pasiaków.
Wystawa jest kolejną z cyklu poświęconego muzealnej kolekcji etnograficznej i została przygotowana ze zbiorów Działu Tkaniny Ludowej.
Jej założeniem jest prezentacja ludowej tkaniny samodziałowej o wzorze pasów – tzw. „pasiaka” – uznawanej za najbardziej tradycyjną i typową dla polskiego tkactwa ludowego. Jednocześnie chodziło o pokazanie ewolucji „pasiaka” – od tkaniny głęboko zakorzenionej w tradycji regionu, wyróżnika tożsamości regionalnej, po realizacje twórców ludowych działających w ramach spółdzielni Cepelii lub tworzących okazjonalnie na konkursy sztuki ludowej.
Z dość bogatej kolekcji prezentowane są obiekty najcenniejsze poznawczo i artystycznie - zarówno tkaniny dekoracyjno-użytkowe (kilimy, nakrycia na łóżka, chodniki), jak i elementy ludowego stroju, głównie kobiecego. Ekspozycja została uzupełniona o męskie stroje ze zbiorów Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi.
Zaprezentowane na wystawie eksponaty podzielono na grupy tematyczne z uwzględnieniem przynależności regionalnej. Najliczniej reprezentowane są tkaniny i stroje z terenu środkowej i wschodniej Polski (region łowicki, opoczyński, piotrkowski, rawski, sieradzki, Podlasie i Lubelszczyzna). Większość z nich pochodzi z I połowy XX wieku.
„Pasiaki”, znane i wytwarzane w Polsce na ręcznych krosnach już od XI wieku, występowały na znacznym obszarze, obejmującym szeroki pas środkowej części Polski – od Wielkopolski po Podlasie. Z czasem ich zasięg występowania znacznie się rozszerzył. Wzory pasowe stosowane były w tkaninach dekoracyjno-użytkowych i odzieżowych. Tkaniny te wciąż zmieniały swą kolorystykę. Początkowo były bardzo skromne, dwu- lub trzykolorowe (dominowała biel, czerń i czerwień) o wąskich paskach.
Pod koniec XIX wieku – na skutek upowszechnienia się barwników syntetycznych - zostały wzbogacone przez różne odcienie różu, bordo, fioletu, błękitu, zieleni, żółci, oranżu i brązu.
Największe bogactwo i zróżnicowanie kolorystyczne można spotkać w tkaninach łowickich okresu międzywojennego, gdzie dla uzyskania układów „tęczowych” wykorzystywano po kilka odcieni tego samego koloru.
Ornament pasiaka budowany jest wielobarwnymi wątkami, o typowej dla danego regionu kolorystyce oraz charakterystycznej sekwencji i repetycji pasów, o zróżnicowanej szerokości; podrzędne znaczenie osnowy wynika z zastosowania w tkaninie odmiany splotu płóciennego – rypsu wątkowego. Splot ten charakteryzuje się tak gęstym „nabiciem” wątku, że zakrywa on całkowicie osnowę. Początkowo wąskie, pojedyncze paski z czasem rozrosły się w wiązki wielobarwnych prążków o kompozycji symetrycznej lub asymetrycznej, często rozdzielonych szerszymi pasami jednolitego tła.
Czasami w szersze pasy wprowadzano dodatkowe motywy zdobnicze w postaci geometrycznych wzorów kostkowych, uzyskanych techniką przetykania lub tkania „przez deskę” („bącki”, „kuloski’ czy „koziołki” charakterystyczne zwłaszcza dla regionu rawsko-opoczyńskiego). Ten rodzaj tkanin ozdabiany był często – wzdłuż jednej, dłuższej krawędzi prostokąta – wielobarwną, wełnianą koronką szydełkową z zębami i pomponami, tzw. „obróbką”.
Pokazane przykłady tkanin, mimo różnic regionalnych, wykazują pewne cechy wspólne: powszechność motywów i układów pasowych, często pojawiająca się tzw. „długa moda”, czyli nie kończące się raporty oraz bogactwo barw.
Wystawa może być źródłem świadczącym o bogactwie artystycznym tkanin ludowych i inspiracją dla współczesnego wzornictwa.
Na podkreślenie zasługuje interesujący sposób aranżacji wystawy. Wszystkie elementy konstrukcyjne, łącznie z manekinami oraz rekonstrukcją izby wiejskiej i kościółka, zostały wykonane z tektury, która stanowi doskonałe tło dla prezentowanych tkanin i strojów. Jest to dodatkowy walor estetyczny ekspozycji. Lidia Zganiacz
Więcej - http://www.muzeumwlokiennictwa.pl/wernisaze/1/294,pasiak-–-polski-styl-wzornictwa-ludowego.html