Nauka i sztuka (el)
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 331
W związku z obchodami rocznicy stulecia urodzin Jerzego Nowosielskiego Muzeum Sztuki w Łodzi bierze udział w upamiętnieniu twórczości tego jednego z najciekawszych artystów polskich XX wieku, poprzez przypomnienie jego dwunastoletniego łódzkiego okresu jego życia. Wystawa jest czynna do 25.02.2024 w MS1.
Lata 1950 – 1962, które Jerzy Nowosielski spędził w Łodzi, przypadły na czas jego dojrzewania twórczego. To wtedy artysta osiąga swoje pierwsze sukcesy. Odkrywa również siebie, jako twórcę scenograficznego. Wreszcie to okres, w którym Nowosielski rozpoczyna pracę nad monumentalnym malarstwem sakralnym. W swoich łódzkich latach twórca aktywnie uczestniczył także w tworzeniu artystycznego środowiska miasta.
Nowosielski, gdy przybywa do Łodzi, ma dwadzieścia siedem lat, jest żonaty z Zofią Gutkowską i za sobą ma już szereg doświadczeń artystycznych. Między innymi studia ikonopisarstwa w Ławrze Uniowskiej św. Jana Chrzciciela w Uniowie pod Lwowem czy asystenturę u Tadeusza Kantora w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Krakowie. Ponadto artysta związany był z Grupą Młodych Plastyków, utworzoną wokół Kantora, a także z grupą plastyków nowoczesnych i krakowskim Klubem Artystów. Miał za sobą także udział w zbiorowych pokazach sztuki, przede wszystkim w wystawie plastyków nowoczesnych w Klubie Młodych Artystów i Naukowców w 1947 roku, wystawie Polish Art Today w Nowym Jorku (1948) czy w I wystawie Sztuki Nowoczesnej w krakowskim Pałacu Sztuki (1948/1949).
W okresie łódzkim do tych interesujących Nowosielskiego tematów należą oprócz wciąż tworzonych kompozycji abstrakcyjnych, w tym wyjątkowych, organicznych, także zmagania z realizmem. Przez cały okres łódzki nieustająco jednak tworzył prace realistyczne: akty, sceny przedstawiające kobiety na plaży, gimnastyczki i pływaczki, sceny rodzajowe we wnętrzach, portrety, grupy z muzykantami, martwe natury i pejzaże, malarstwo sakralne, scenografie, a przede wszystkim pejzaże miejskie, łódzkie. Nowosielski potrafił jednak w swoich płótnach znaleźć własny styl. Można by go nazwać świadomym prymitywizmem nowoczesnym, w którym przedmioty nie tracą swojej realności. Dlatego obrazy Nowosielskiego są łatwo komunikatywne, a czasem także pełne wdzięku.
Nowosielski, mieszkając w Łodzi, początkowo żyje z posady kierownika artystycznego państwowej Dyrekcji Teatrów Lalek, później wykładowcy w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych, a także z etatu w Miejskim Biurze Projektów w Łodzi przy kolorystycznym projektowaniu fasad. To właśnie podczas swojego łódzkiego okresu, artysta miał szansę wziąć udział w wystawie artystów polskich na XXVIII Biennale Sztuki w Wenecji w 1956 roku. Miasto opuszcza we wrześniu 1962 roku, tuż przed czterdziestką. Od tego czasu do śmierci jest już związany z Krakowem, gdzie pracuje w Akademii Sztuk Pięknych.
Wystawa okresu łódzkiego obejmuje wybór głównie prac malarskich Jerzego Nowosielskiego. Niektóre z nich, pochodzące z prywatnych łódzkich kolekcji, po raz pierwszy zostaną zaprezentowane szerszej publiczności. Osobna część wystawy to projekty scenograficzne, w tym te przygotowane wraz z żoną.
W kolekcji Muzeum Sztuki w Łodzi znajduje się obecnie dwadzieścia sześć prac Jerzego Nowosielskiego, w tym jedenaście z czasów łódzkich. Większość nabyta została bezpośrednio od autora w okresie ich powstania lub niedługo później, w latach 60. i 70. XX wieku. Niniejsza wystawa w Muzeum Sztuki w Łodzi jest pierwszą poświęconą wyłącznie sztuce tego artysty.
Kuratorzy - Julianna Goździk, Paulina Kurc-Maj
Więcej - https://msl.org.pl/no/
- Autor: Katarzyna Bik
- Odsłon: 2469
Po raz pierwszy w 134-letniej historii Muzeum Narodowego w Krakowie (MNK) kolekcja sztuki europejskiej zyska nowy adres. Ekspozycja znalazła miejsce w nowo utworzonym Oddziale MNK: Europeum – Ośrodku Kultury Europejskiej w dawnym Spichlerzu przy pl. Sikorskiego 6.
Zabytkowy, zbudowany w XVII wieku Spichlerz, znajdujący się w sąsiedztwie klasztoru oo. Kapucynów, blisko Rynku Głównego, był wielokrotnie przebudowywany. Po II wojnie światowej budynek przeszedł na własność Muzeum Narodowego w Krakowie. W 1969 roku urządzono tam magazyn mebli. W latach 2008–2013 przeprowadzono generalny remont Spichlerza (kosztował 9 mln zł).
Ekspozycja w Spichlerzu ukazuje siedem wieków historii sztuki europejskiej na przykładzie ponad 100 obrazów i rzeźb. Zbiory te, gromadzone od założenia muzeum w roku 1879 (głównie jako dary), początkowo nie były objęte jakąś szczególną polityką kolekcjonerską, ponieważ muzeum – zgodnie ze swą nazwą – skupiało uwagę przede wszystkim na dziełach sztuki rodzimej.
Sytuacja zmieniła się po wojnie, gdy Muzeum nabyło wybitne dzieła malarstwa i rzeźby zachodnioeuropejskiej, takie jak: „Ukrzyżowanie” Paola Veneziano, „Adoracja Dzieciątka” Lorenza Lotto, „Kazanie św. Jana Chrzciciela” Pietera Brueghela mł. oraz francuską, XIV-wieczną rzeźbę „Madonna z Dzieciątkiem” czy „Popiersie biskupa” wykonane około 1500 roku w Niderlandach.
Do 2010 roku zbiory sztuki europejskiej MNK prezentowane były razem z kolekcją Czartoryskich w Muzeum Książąt Czartoryskich – Oddziale MNK. Galeria w Muzeum Książąt Czartoryskich zamknięta została w roku 2010 z powodu remontu. Zarząd Fundacji Książąt Czartoryskich zdecydował, że po remoncie będzie tam prezentowana wyłącznie kolekcja Czartoryskich. To sprawiło, że Dyrekcja MNK postanowiła utworzyć samodzielną ekspozycję sztuki europejskiej w budynku Spichlerza.
Obok wymienionych już powyżej będzie można zobaczyć tam inne wspaniałe dzieła sztuki: średniowieczne Madonny katalońskie, „Chrystusa Boleściwego” Jana Gossaerta zwanego Mabuse, „Ucieczkę do Egiptu” Luki Giordano, „Portret Chłopca z łukiem i psem” Nicolaesa Maesa, Portret Antonia Canovy” Antonia d’Este, „Portret Michała Bogorii Skotnickiego” François-Xavier Fabre czy „Merkurego” Bertela Thorvaldsena.
Europeum - Ośrodek Kultury Europejskiej będzie pełnił też funkcje edukacyjne oraz stanie się jedynym w kraju centrum informacji o zbiorach malarstwa zachodnioeuropejskiego w Polsce.
W XXI wieku ma uświadamiać publiczności trwającą od wielu stuleci przynależność do Europy naszej kultury i wielu dziedzin sztuki.
Europeum ma gościć wystawy, imprezy, koncerty, wykłady dotyczące szeroko rozumianej kultury europejskiej.
Oprac. Katarzyna Bik
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 796
Kilka lat temu, prof. Andrzej Wierzbicki na jednym z posiedzeń Komitetu Prognoz PAN, na którym omawiano skutki rozwarstwienia majątkowego na świecie, ocenił zbliżający się czas dla najbogatszych: "strzeżcie się, bo już po was idą!"
Ta konstatacja sprawdza się już w wielu miejscach na świecie, choć nie przybiera jeszcze charakteru ogólnego – konflikty na tle nierównego podziału bogactwa i dostępu do władzy pojawiają się lokalnie, niekiedy na skalę mniejszą niż całe państwo. Pokazują je nie tylko dokumentaliści, ale i artyści – zwłaszcza filmowcy.
Takim obrazem – fabularnym, ale być może za chwilę będzie to dokument?– jest najnowszy film Michela Franco – Nowy porządek. Tytuł – kojarzący się z Nowym Porządkiem Świata (NWO – New Word Order) – sugeruje, że reżyser pokazuje nam „przedpiekle” owego nowego porządku, w którym wszystko jest wywrócone do góry nogami, nie ma różnicy między złem a dobrem, jest tylko chaos, walka o pieniądze i władzę, z której zwycięsko wychodzą – a jakżeby inaczej – najbogatsi i największe dranie.
Jak pisze dystrybutor filmu – Gutek Film – „Nowy porządek” to wbijająca w fotel mieszanka thrillera i dramatu roztaczająca przed nami szokującą wizję najbliższej przyszłości. Zdobywca Srebrnego Lwa – Nagrody Jury na festiwalu w Wenecji przewiduje jutrzejsze konsekwencje dzisiejszych napięć. Pogłębiające się nierówności, pęczniejące bańki bogactwa pośród morza desperacji, frustracji i nędzy muszą doprowadzić do kryzysu i „Nowy porządek” rozpoczyna się właśnie w momencie, w którym biedni występują przeciw bogatym, kolorowi przeciw białym, wojsko przeciw społeczeństwu, a ulice bierze we władanie chaos.
Prowokacyjny, chłodnym okiem obserwujący doprowadzony do stanu wrzenia świat, „Nowy porządek” to najbardziej radykalny tytuł w dorobku Michela Franco. To niewątpliwie jeden z najgłośniejszych i najbardziej kontrowersyjnych zwycięzców Srebrnego Lwa w Wenecji od lat.
Najnowsze dzieło meksykańskiego reżysera Michela Franco wejdzie do polskich kin 15 października.
*https://www.sprawynauki.edu.pl/4319-prognozy-katastroficzne
- Autor: Witold Lutosławski
- Odsłon: 2880
Dźwięk dochodzi do nas poprzez czaszkę. Słuch nasz jest bezbronny i pod tym względem jesteśmy niewolnikami otaczającego nas świata. Może wydać się dziwne, że powtarzam rzeczy oczywiste dla każdego. A jednak większość ludzi postępuje dziś tak, jakby te zupełnie oczywiste fakty nie dochodziły do ich świadomości.
Motocyklisty nie obchodzi fakt, że przelatując o trzeciej w nocy przez puste ulice budzi po drodze setki ludzi. Jeszcze mniej troszczy się o innych właściciel radioodbiornika, zmuszając wszystkich swych sąsiadów do słuchania programu radiowego nieraz całymi godzinami. Mógłbym długo wyliczać te zjawiska współczesnego życia, które skłaniają nas do smutnego stwierdzenia: człowiek został wyzuty z jednego z elementarnych praw – prawa do ciszy. Prawa tego nie chronią ustawy, nie uznają go również sami ludzie w swym codziennym postępowaniu.
Czasem marzę o życiu w jakiejś odległej epoce, w której nie będzie już hałaśliwych silników spalinowych, a istnieć będą aparaty pozwalające człowiekowi stworzyć dokoła siebie – kiedy tylko tego zapragnie – barierę próżniową, przez którą żaden dźwięk nie będzie mógł się przedostać. Staram się wszakże unikać tych marzeń, ponieważ powrót do rzeczywistości jest zbyt przykry. Oto na przykład w lecie muszę dusić się z gorąca i braku powietrza w mej małej pracowni. O kilkaset metrów ode mnie bowiem mieszka człowiek, który ma zwyczaj przy otwartym oknie nastawiać radio. Gdy ja z kolei otworzę okno, natychmiast pokój mój napełnia się strumieniami tzw. „muzyczki”; znika natychmiast nie tylko możliwość pracowania czy wypoczywania, znika również możliwość myślenia o czymkolwiek, a w końcu – ochota na cokolwiek. Pozostaje tylko rozdrażnienie i smutek człowieka, któremu zadają przymus.
Powie ktoś, że jestem specjalnie wrażliwy. Pewnie; gdybym nie był wrażliwy na dźwięk, nie mógłbym być kompozytorem. Ale to złudzenie, że tylko muzycy i kompozytorzy obdarzeni są taką wrażliwością. Jest ona dużo powszechniejsza niż się to na pozór wydaje. Tylko tępieje ona z roku na rok na skutek gwałtu zadawanego jej codziennie przez współczesne życie.
Jedną z form tego gwałtu jest przymus słuchania muzyki. Przymus ten występuje dziś właściwie wszędzie. Nie sposób uwolnić się od radia grającego za ścianą sąsiedniego mieszkania, od głośnika ustawionego przez tępego gorliwca na plaży, na pokładzie statku czy w restauracji. Nawet na powierzchni jeziora nie możemy wsłuchiwać się w odgłosy ptaków, bo przepływający właśnie obok kajak serwuje nam (wtłacza nam do ucha) z tranzystora jakąś głupawą melodyjkę jakiegoś przeboju.
Nie jestem bynajmniej wrogiem muzyki lekkiej. Niech służy ona tym wszystkim, którzy znajdują w niej przyjemność i wypoczynek. Jednak nawyk słuchania jej całymi godzinami, a przede wszystkim zmuszanie wielkiej liczby ludzi do słuchania jej, czy tego chcą, czy nie chcą, skłania do głębokiego zastanowienia. Należałoby przedsięwziąć badania naukowe celem wydobycia wpływu, jaki zjawisko to wywiera na psychikę ludzką. Łatwo przewidzieć, że wpływ ten nie może być dodatni.
Już dziś mówić mogę z całą pewnością o jednej stronie tego zagadnienia. Jest nią mianowicie zanik wrażliwości muzycznej u ludzi mających nawyk słuchania tzw. muzyczki przy każdej możliwej okazji, nie wykluczając godzin poświęcanych jednocześnie pracy umysłowej. Z całą pewnością twierdzę, że człowiek słuchający przez kilka godzin dziennie radia (tzw. muzyczki tła) w ciągu paru lat jest już dostatecznie spreparowany, aby nigdy nie doznawać najmniejszego wzruszenia przy słuchaniu kwartetu Beethovena lub preludium Debussy’ego. Witold Lutosławski