Filozofia (el)
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 2146
Katzen kratzen, Hunde beißen, Menschen töten.
(Monika Eichenauer)
Czym jest przemoc?
Powszechnie obowiązuje definicja przemocy podana przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) w 1996 r.: „Przemoc to celowe użycie siły fizycznej lub władzy, faktyczne lub w formie groźby, przeciwko sobie, innej osobie, grupie lub wspólnocie, które powoduje obrażenia, śmierć, szkody psychiczne, nieprawidłowy rozwój lub deprywację, albo jest wysoce prawdopodobne, że to spowoduje”.
Jeśli jest to działanie celowe, to można je stosować nie tylko dla osiągnięcia czegoś złego, ale i dobrego. Przemoc jest dobra i akceptowana, gdy np. służy dobru wspólnemu, bezpieczeństwu, utrzymaniu ładu, jakiemuś celowi wyższemu zdefiniowanemu przez etykę (szczęściu), religię (zbawieniu) lub ideologię (pokojowi, demokracji), a przede wszystkim ochronie życia i przetrwaniu. Pojęcie przemocy jest względne, ponieważ pojęcia dobra, szczęścia itp. są relatywne. Zmienia się ono w zależności od tego, z jakiego punktu widzenia rozpatruje się przemoc, w jakim okresie historycznym i w jakim kontekście społecznym.
Potocznie przez przemoc rozumie się wywieranie presji na proces myślowy, postawę, zachowanie się, stan fizyczny i psychiczny kogoś (bez jego zgody) w celu osiągnięcia zamierzonego celu związanego z szeroko rozumianą korzyścią. Polega ona na szykanowaniu ludzi za pomocą różnych środków i sposobów w celu zastraszenia ich i doprowadzenia do uległości.
Określenie przemocy przez WHO wymaga redefinicji, ponieważ w ciągu ostatniego ćwierćwiecza zaszły duże zmiany w kulturze i warunkach życia. Między innymi w wyniku postępu nauki i techniki zmieniły się narzędzia i formy przemocy, a w wyniku postępu cywilizacyjnego, masowej transmigracji, mieszania się kultur itp. zjawisk związanych z globalizacją zmieniły się jej społeczne uwarunkowania, kryteria oraz sposoby odczuwania.
W zależności od tego co jest obiektem przemocy - jednostki czy zbiorowości (grupy społeczne) - ma ona wymiar indywidualny, lub zbiorowy. Formami przemocy są: agresja, przymus, znęcanie się (fizyczne i psychiczne) oraz poniżanie.
2. Rodzaje przemocy
• Przemoc fizyczna. (Intencjonalne uszkodzenie ciała lub działania, które mogą doprowadzić do tego w wyniku popychania, szarpania, ciągnięcia, szturchania, kopania, bicia przypalania, duszenia, krępowania ruchów itp.
• Przemoc psychiczna. (Naruszenie godności osobistej w wyniku zmuszania, gróźb, obrażania, wyzywania, fałszywego posądzania, straszenia, szantażowania, nieliczenia się z uczuciami, krzyku, oczerniania, naruszania prywatności, wyśmiewania, lekceważenia, itp.)
• Przemoc ekonomiczna. (Naruszenie własności prywatnej, celowe niszczenie czyichś rzeczy, pozbawianie środków niezbędnych dla przeżycia, kradzież, zaniedbywanie obowiązku opieki w stosunku do osób bliskich.)
• Przemoc seksualna. (Naruszenie intymności, zmuszanie do aktywności seksualnej za pomocą użycia siły lub szantażu.)
• Przemoc kulturowa. (Przede wszystkim stosuje ją państwo i partie rządzące lub pretendujące do władzy. Polega ona na narzucaniu przez elity rządzące uznawanych przez nie wartości, symboli, stereotypów, interpretacji wyrażeń i postrzegania rzeczywistości społecznej, po to, by legitymizować system państwowy i władze.
W przemocy kulturowej wykorzystuje się elementy religii, ideologii, języka, sztuki, nauk empirycznych i formalnych - wszechobecne w przestrzeni publicznej gwiazdy, półksiężyce i paski, krzyże i sierpy, flagi, hymny, parady wojskowe, marsze i wiece, imprezy kościelne i sportowe, portrety wodzów, podburzające przemówienia i plakaty. Symbole te są narzędziami przemocy instrumentalnej, które zazwyczaj przekształcają się w narzędzia przemocy bezpośredniej. Im większym kapitałem symboli dysponują elity rządzące, tym silniej oddziałują one na podwładnych (Dietrich Harth, Rund um der Erdball greifen Gewalt Und Terror um sich, Bayreuth 2015).
Przemocy kulturowej (symbolicznej) doświadcza sie w procesach socjalizacji, a w szczególności - edukacji. Jest ona jedną z form „przemocy miękkiej", czyli takiej, która dokonuje się w dużym stopniu za zgodą ofiary, a więc nie obejmuje jej definicja WHO.
Przemoc symboliczna nie pozostawia widocznych śladów, jak przemoc fizyczna, która jest „przemocą twardą", ale narzuca schematy myślenia grup sprawujących władzę pod przykrywką kultury, tradycji i innych elementów kultury, dzięki czemu przyczynia się do deformacji obrazu rzeczywistości społecznej, osłabienia krytycyzmu i maksymalizacji posłuszeństwa (Łukasz Krawętkowski, Przemoc symboliczna, w: „Doradca w Przemocy Społecznej", Nr 73, 2020 oraz Wioletta Jedlecka, Formy i rodzaje przemocy, w: „Wrocławskie Studia Erazmiańskie" z. XI, 2017).
• Przemoc wirtualna. (Cyberprzemoc występuje w przestrzeni wirtualnej. Jest ona celowym, systematycznym i zwykle długotrwałym agresywnym działaniem wobec innych osób korzystających z cyfrowych środków komunikacji. Polega ona na znieważaniu, ubliżaniu i zastraszaniu (szantażu) za pośrednictwem wiadomości przekazywanych na czacie, na rozpowszechnianiu kłamstw i plotek w grupach komunikatorów, a także publikowaniu prywatnych często zmanipulowanych zdjęć i filmów osób, których dotyczy ten rodzaj przemocy, w sieciach społecznościowych. Sprawcy cyberprzemocy używają smartfonów, tabletów, komputerów lub konsol do gier - a więc wszystkich urządzeń z dostępem do Internetu.
Cyberprzemoc stosowana jest w większym stopniu w kręgach młodzieży, ale dorośli również stają się coraz częściej jej sprawcami lub ofiarami. Ten rodzaj przemocy stosuje się w celu ośmieszenia (często bezmyślnie dla głupiej rozrywki), wymuszenia okupu lub uległości. Sprawcy cyberprzemocy są najczęściej anonimowi i dlatego działają bezkarnie.)
3. Naturalne przyczyny przemocy
3.1. Przemoc i agresja w przyrodzie
W przyrodzie występuje niemal wyłącznie przemoc fizyczna. Jest ona orężem, który rozstrzyga w walce o byt, a więc sposobem na przetrwanie. Obserwuje się ją głównie wśród zwierząt, ale także w pewnym stopniu i w innych formach u roślin. Pojawia się ona na dwóch poziomach: międzygatunkowym i wewnątrzgatunkowym.
W pierwszym przypadku chodzi o przemoc stosowaną przez drapieżniki zmuszone do żerowania na innych gatunkach. Ewolucja wyposażyła je w odpowiednie narządy przemocy - siłę mięśni, ostre kły, pazury i dzioby. Przemoc międzygatunkowa występuje też w przypadku samoobrony przed napastnikami i - głównie przez samice - w obronie potomstwa. Taka przemoc jest powszechnie usprawiedliwiana.
W drugim przypadku chodzi o zdobywanie pokarmu, (gdy wyczerpują się jego zasoby), o zdobycie terytoriów (przestrzeni życiowej) i partnerów seksualnych. Przemoc w celu zdobycia pożywienia nie występuje u roślinożerców, którzy zwykle mają dość jadła i nie muszą o nie walczyć; wystarczy przemieszczać się na inne terytoria.
Przemoc wewnątrzgatunkowa przejawia się w dzieciobójstwie (niemożliwość wykarmienia dzieci i chęć dominacji u samców alfa), rodzeństwobójstwie (kwestia dominacji w stadzie i możliwości przeżycia) i przemocy seksualnej (u wielu gatunków zwierząt jest więcej samców niż samic). Dzieciobójstwo ma miejsce głównie u drapieżników. Ten rodzaj przemocy często ocenia się negatywnie, chociaż ma ona sens ewolucyjny. (Michael Wink, Gewalt in der Natur, Heidelberg 2020).
Normalnym zjawiskiem u zwierząt jest rodzeństwobójstwo. W przypadku braku pokarmu starsze rodzeństwo - przeważnie silniejsze, bo zazwyczaj matki karmią największe i najsilniejsze dzieci - zabija młodsze. W ten sposób w przyrodzie dokonuje się biologiczna selekcja naturalna - przeżywają tylko osobniki silne i zdrowe, które są w stanie zapewnić przetrwanie gatunku.
Takie same cele przemocy maję też ludzie, którzy są przecież produktem ewolucji biologicznej - przedłużeniem hominidów.
Do naturalnych przyczyn przemocy należą też przyczyny psychiczne, które wywodzą się z biologii mózgu. Przyczyny neurobiologiczne przemocy tworzą się na gruncie filogenezy oraz dziedziczenia strukturalnych, funkcjonalnych i neurochemicznych korelatów mózgu, dysfunkcji mózgu i chorób psychicznych (Bernhard Bogerts, Neurobiologische und soziale Ursachen von Gewalt: Ein integrativer Ansatz, w: Bogerts B., Häfele J., Schmidt B. (red.), Verschwörung, Ablehnung, Gewalt. Springer VS, Wiesbaden 2020).
Naturalne przyczyny przemocy znajdują się również w rzeczywistości społecznej, w której przebywanie jest tak samo naturalne, jak w przyrodniczej. Jedną z psychospołecznych przyczyn przemocy jest coraz szybszy wzrost gęstości społecznej. Wskutek gwałtownego przyrostu demograficznego, nadmiernej urbanizacji i uszczuplania terenów nadających się do zamieszkania w efekcie rozbudowy infrastruktury komunikacyjnej i przemysłowo-usługowej przestrzeń społeczna staje się coraz ciaśniejsza, bo zmniejszają się odległości społeczne między ludźmi i coraz więcej osób musi tłoczyć się w jednym miejscu. Nie tylko u ludzi, ale i u zwierząt nadmierna redukcja indywidualnej przestrzeni życiowej i swobody ruchów wywołuje stres, postawy agresji i rodzi przemoc.
4. Przyczyny sztuczne
Przemoc ma nie tylko przyczyny naturalne, ale też sztuczne. Są one tworem kultury i człowieka będącego istotą społeczną. Do sztucznych przyczyn przemocy zalicza się strukturalne, związane z ustrojem społecznym i gospodarczym, (dezintegrację, nierówności, sprzeczności wewnętrzne, dyskryminacja, wykluczenie), kulturowe (religijne, ideologiczne, polityczne, obyczajowe), sztukę promującą przemoc, eskalację i potęgowanie mowy nienawiści oraz charakterologiczne (zachowania agresywne, sadyzm, mobbing, wandalizm i chęć niszczenia). Dziełem kultury są ufundowane na przemocy ideologie, religie, modele rodziny, normy obyczajowe, a także zjawiska ksenofobii, rasizmu, szowinizmu, fundamentalizmu religijnego, faszyzmu, niewolnictwa, liberalizmu graniczącego z samowolą, antyfeminizmu, alkoholizmu i narkomanii, pogardy dla mniejszości etnicznych, braku tolerancji dla ludzi o odmiennych poglądach oraz wrogości w stosunku do homoseksualistów, biseksualistów, transseksualistów,.
Wpływ kultury na przemoc rósł proporcjonalnie do rozwoju cywilizacyjnego, wskutek czego postępowała redukcja roli przyczyn naturalnych. W epoce antropocenu i systemu kapitalistycznego, kultura coraz bardziej przyczynia się do rozwoju przemocy, niż przyroda. Narzuca ona człowiekowi odpowiednie normy i standardy, za pomocą których utrzymuje się ład społeczny, reguluje się relacje interpersonalne i kształtuje się postawy oraz sposoby odnoszenia się do innych ludzi. W szczególności jest się zmuszonym do stosowania przemocy, gdy to konieczne, np. w celu obrony, wykonywania rozkazów i przestrzegania porządku publicznego. Ale stwarza się też warunki do stosowania przemocy, nawet wtedy, gdy jest ona zbyteczna.
Ludzie stosują przemoc coraz częściej z pobudek subiektywnych - nieuzasadnionych, niedorzecznych, sadystycznych i hedonistycznych. Stale przyspieszany postęp techniczny (zwłaszcza dzięki nanotechnice i inżynierii komputerowej) mnoży i doskonali środki (instrumenty) przemocy, a naukowy - sposoby dokonywania jej (głównie dzięki informatyce i sztucznej inteligencji).
W miarę rozwoju kultury i cywilizacji współczesnej postępuje degeneracja obszarów kultury i życia społecznego, wartości etycznych, norm obyczajowych, demokracji, sztuki, estetyki, języka, postaw i zachowań, które wcześniej powszechnie uznawano za pozytywne. Zaczęliśmy żyć w „świecie odwróconym" - w jakimś antyświecie, kształtowanym na modłę głupków, oszołomów i dewiantów, którzy dorwali się do władzy i usiłują budować świat na fundamencie swoich patologicznych pomysłów i antywartościach. W takim świecie narastają i szerzą się zachowania agresywne, ataki terrorystyczne oraz wojny lokalne, a przemoc jest moralnie sankcjonowana. Postępuje umasowienie i potęgowanie mowy nienawiści, zwłaszcza nowej w postaci hejtowania. W niekontrolowanej rzeczywistości medialnej roi się od pejoratywnych i kłamliwych wypowiedzi oraz pogróżek.
Każdy hejtuje przeciw każdemu, kto się nie podoba i przeciw wszystkiemu, czego nienawidzi. Często hejt zastępuje przekleństwo w stanie zdenerwowania, albo jest odreagowaniem na stres.
Przemoc nie jest skutkiem tylko jednej przyczyny, ale ich kompleksu oraz kontekstów społecznych sprzyjających jej występowaniu.
5. Przykłady wzrostu przemocy we współczesnej cywilizacji
Każda przemoc budzi oburzenie i sprzeciw ludzi wrażliwych na cudzą krzywdę, także krzywdę zwierząt. Jednak „bicie się w piersi” oprawców (czy ich potomków) zwykle odbywa się po dziesiątkach, a nawet setkach lat, w zmienionym cywilizacyjnie świecie, w którym obowiązują inne stosunki społeczne, polityczne i normy etyczne oraz prawne.
Najbardziej te zmiany widać w zmianie stosunku człowieka do zwierząt, które przestały być traktowane przedmiotowo i zyskały podmiotowość, chronioną prawnie. Niemniej ciągle jeszcze nie zlikwidowano haniebnych praktyk myśliwych strzelania do przelatujących ptaków. W Libanie zabijają bociany lecące na lęgi, w Polsce rozrywką myśliwych jest strzelanie do gęsi na rozlewiskach Warty (park narodowy), w Hiszpanii odbywają się korridy, a w Afryce - krwawe safari doprowadzające do wyginięcia gatunków.
Przemoc międzygatunkowa wobec zwierząt, mimo wszystko, blednie na tle przemocy wewnątrzgatunkowej i jej rodzajów, jaką ludzie stosują wobec siebie. Dominuje najgorszy rodzaj przemocy, jakim są morderstwa, zwłaszcza masowe w XX wieku, choć prawdopodobnie pierwsze ludobójstwo (66-90 tys. ofiar) odbyło się w 614 roku w Mamilli (tzw. sadzawce), co potwierdzono dopiero w 1989 roku, po odkryciu masowego grobu chrześcijan zabitych przez Żydów.
Wieki XI- XIII to czas krucjat i rozpraw papieży z innowiercami (w głośniej rzezi w Béziers zginęło ok. 20 tys. mieszkańców), ale i czasy krwawych jatek, jakie zgotowali Chińczykom Mongołowie pod dowództwem Czyngis-chana i jego następców – zginęło wówczas ok. 60 mln Chińczyków.
Na kontynencie europejskim w XVII wieku z krwawych podbojów zasłynął Cromwell, którego kampania w Irlandii (1649 – 53) pochłonęła 400 – 620 tys. ofiar, czyli 1/3 populacji Irlandczyków.
Kolonialny wiek XIX zdaje się przygrywką dla zbrodni ludobójstwa w XX wieku. Na Kubie, w 1896 roku hiszpański gen. Valeriano Weyler, założyciel pierwszego w historii obozu koncentracyjnego, doprowadził do eksterminacji ok. 170 - 400 tys. ludności wiejskiej, czyli 1/3 populacji wyspy; w latach 1885-1908 Belgowie w Kongo zamordowali
10 mln tubylców, a USA na Filipinach w latach 1899-1902 – 5-15 mln ludzi. W prowadzonych przez Brytyjczyków wojnach burskich zginęło „tylko” 28 tys. rdzennej ludności (z tego 22 tys. dzieci), a 117 tys. osób zostało internowanych.
Wiek XX rozpoczęło ludobójstwo w Niemieckiej Afryce Południowo-Wschodniej (dzisiejszej Namibii). W 1904-07 wojska Cesarstwa Niemieckiego prawie unicestwiły lud Herero, zabijając 110 tys. ludzi. „Przy okazji” niemieccy lekarze przeprowadzili tzw. rasowe badania na 778 odciętych głowach ludzi tego plemienia i plemienia Nama.
W wyniku I wojny światowej zginęło ok. 14 mln ludzi, ale to nie cały rachunek. Imperium Osmańskie w latach 1915-17 zgładziło 1,5 mln Ormian (Turcja do dzisiaj nie uznaje tego za ludobójstwo), a w 1914-23 wymordowało 450-750 tys. Greków pontyjskich i do 300 tys. Asyryjczyków(1914-17).
Lata 30. XX w. krwawo rozpoczęła Japonia, której tajna Jednostka 731 w obozie k/Harbinu w Mandżurii w 1932 roku wymordowała 300 – 750 tys. Chińczyków, Rosjan, Koreańczyków, Mandżurów, przeprowadzając na nich bestialskie eksperymenty „medyczne” (w masakrze nankińskiej pięć lat później zabili ok. 400 tys. Chińczyków). Co ciekawe, po II wojnie naukowcy-kaci zostali bezpiecznie wywiezieni do USA w zamian za wyniki badań, jakie przeprowadzali. Nazwiska zbrodniarzy (3607) zostały ujawnione dopiero w 2018 roku!
W roku 1935 do wojny przygotowywali się już Niemcy, budując i zapełniając m.in. przeciwnikami politycznymi obozy koncentracyjne na własnym terytorium (pierwszy był w Dachau, 1933).
Podczas II wojny, w której zginęło 50-80 mln ludzi (3% ówczesnej ludności świata), Niemcy tworzyli obozy zagłady we wszystkich okupowanych państwach Europy - w sumie ok. 12 tysięcy. Osadzono w nich ok. 18 mln ludzi, z których zginęło ok. 11 mln. W największym z nich, Auschwitz-Birkenau zgładzili 1,3 mln ludzi, głównie Żydów, ale podobnego losu nie uniknęli też Romowie, których w latach 1939-45 w tzw. holokauście romskim (Porajmos), zgładzono ok. 500-600 tys. Niemcy nie wahali się mordować nawet jeńców wojennych – w latach 1941-45 z 5,7 mln jeńców radzieckich przeżyło tylko 3,3 mln.
Ale tworzenie obozów koncentracyjnych i ludobójstwo nie są cechami szczególnymi tylko jednej nacji – praktycznie wszystkie państwa znają te „wynalazki”. W latach 30. obozy koncentracyjne tworzyli Hiszpanie (Franco), Portugalczycy (Salazar), a czasie wojny – także Włosi. W ZSRR NKWD odpowiedzialne było za mord w Kuropatach (ok. 250 tys. ofiar) w latach 1937-41 (obecnie Białoruś), w Bykowni (1937, obecnie na Ukrainie) – 120 tys. ofiar, czy Miednoje, w którym zabito 50 tys. ludności ZSRR i 4 tys. Polaków. W faszystowskiej Chorwacji (Niezależne Państwo Chorwackie) ustasze zamordowali ok. 200-500 tys. Serbów (w samym obozie w Jasenovacu – jugosłowiańskim Auschwitz –ok. 99 tys. osób).
Co ciekawe, tragiczne doświadczenia wyniesione z II wojny niczego ludzi nie nauczyły. Już w latach 1952-55 Anglicy utworzyli obozy koncentracyjne w Kenii, gdzie zginęło 300 tys. osób, w 1972 roku w Burundi doszło do ludobójstwa Hutu (200-300 tys. ofiar), w 1975-79 reżim Pol Pota w Kambodży wymordował 1,7-2,3 mln swoich obywateli (z 7 mln). Obozy koncentracyjne i masowe mordy zna Chile (za Perona) i Argentyna Pinocheta, Korea Północna, Wietnam i Chiny.
1982 to rok masakry palestyńskich uchodźców w Sabrze i Szatili (płd Liban) dokonanej przez Izraelczyków (3,5 tys. ofiar), sześć lat później w tym regionie Saddam Husajn niszczy 3 tysiące miejscowości kurdyjskich a wskutek operacji Al-Anfal ginie 50-200 tys. Kurdów. Lata 90. to ludobójstwo w Rwandzie (1994) - ginie ok. 1 mln Tutsi.
Wiek XX kończy się (1989 r.) masakrą na Placu Tiananmen w Pekinie (2,6 tys. zabitych), a wiek XXI zaczyna wznowienie(2003) największego kryzysu humanitarnego na świecie – wojny domowej w Darfurze, który pochłonął ponad 2 mln ofiar (4,5 mln zmuszonych do emigracji).
Powyższe zbrodnie nie wyczerpują jednak innych form przemocy, jakie ludzie sobie fundują. Równie bogata w fakty jest historia polityki eksterminacji chorych, zwłaszcza psychicznie (np. Akcja T4 w 1939-44), przymusowej sterylizacji kobiet i mężczyzn (USA, Japonia, Szwecja, Szwajcaria, Niemcy, Peru, Indie, Chiny, ZSRR, Czechosłowacja, Czechy, Kanada oraz przymusowej asymilacji (tzw. skradzione pokolenia) – w Kanadzie, Australii (rządy te przeprosiły w 2008 i 2017 r.) i przymusowych przesiedleń (m.in. Kanada, ZSRR). A to jeszcze nie wszystko i nie koniec, bo wiek XXI rysuje się pod tym względem jak najgorzej.
6. Refleksja końcowa - co czeka ludzkość?
Przemoc towarzyszyła ludziom od zarania. Zawsze, wszędzie i we wszystkich warstwach przemoc stała się nieodłącznym atrybutem współczesnej kultury. Jest modelem stylu życia, coraz bardziej akceptowanym i upowszechnianym, głównie za pomocą środków masowego przekazu. Na wszystkich kanałach telewizyjnych, z wyjątkiem religijnych, emituje się filmy i seriale ukazujące różnego rodzaju przemoc, a ich pierwszoplanowymi bohaterami są kryminaliści, bandyci, gwałciciele i dewianci. Po pierwsze, dlatego, że produkcja takich filmów jest tania i nie wymaga wysiłku intelektualnego od ich twórców i wykonawców, a po drugie, bo te filmy szokują, dzięki czemu rośnie ich oglądalność. A o to chodzi w skomercjalizowanej telewizji. A potem dziwią się ludzie, że szerzy się przemoc, nawet wśród najmłodszych dzieci.
Agresja i przemoc - jedno wiąże się z drugim - typowe dla zachowań kryminalistów i żołnierzy, wyszła z więzień i koszar i dotarła do coraz większej liczby instytucji i szerszej publiczności. Ich zachowania stały się powszechnym wzorem do naśladowania i wyróżniania się. Przemoc postrzega się jak coś normalnego, chociaż jeszcze w pewnych przypadkach budzi jeszcze odrazę u niektórych osób, które manifestują brak przyzwolenia na jej stosowanie. Ciągłe nękanie ludzi coraz bardziej drastycznymi scenami i przykładami przemocy wypacza ich osobowość i czyni potencjalnymi chuliganami, mordercami, gwałcicielami, dzieciobójcami, terrorystami oraz krzywdzicielami słabych i bezradnych. Tym bardziej, że przemoc stała się powszechną i atrakcyjną formą ekspresji, której każdy może użyć w dowolnym momencie i w odpowiednich okolicznościach. Dziś każdy może stać się tym, kim chce i może być - również sprawcą lub ofiarą przemocy.
Zawiedli się ci, którzy wierzyli, że rozwój cywilizacji i kultury będzie stopniowo eliminować przemoc z naszego życia. Doświadczenie historyczne pokazuje, że przemoc wcale nie zmalała w miarę postępu cywilizacyjnego, choć wydawałoby się, że powinna. Przeciwnie, w XXI wieku wykazuje tendencję wzrostową. W ubiegłym stuleciu w czasach wojen światowych i rewolucji w środku Europy zginęły setki milionów ludzi, dokonano holocaustu Żydów, wiele miast legło w gruzach, zgwałcono wiele kobiet i wymordowano miliony ludzi w obozach koncentracyjnych. W ciągu siedemdziesięciu lat po II Wojnie Światowej zginęło jeszcze więcej ludzi w wojnach lokalnych w krajach byłej Jugosławii, Wietnamie, Kambodży, Laosie, Czeczeni, Afganistanie i na Bilskim Wschodzie. Nadal ginie wielu ludzi w atakach terrorystycznych w Ameryce Północnej i Europie oraz na wieli wojnach etnicznych w Afryce i krajach arabskich.
A supermocarstwa chwalą się nową „inteligentną" bronią, coraz bardziej masowego rażenia, za pomocą której można już kilkakrotnie uśmiercić całą populację ziemską, i nadal trwa nieokiełznany wyścig zbrojeń, jakby tego nie było już dość. Nieważne, ilu ludzi zginie od tej broni. Liczy się tylko zarobek jej producentów i eksporterów, którzy naiwnie wierzą, że dzięki pieniądzom uda im się przeżyć. Prawdą jest, że teraz, zgodnie z „ekonomicznym prawem selekcji", przeżywają jednostki najbogatsze, ale w czasie pokoju, a nie wojny. Miliony ludzi ginie z głodu m.in. wskutek przemocy ekonomicznej.
Przemoc jest produktem społeczeństwa i kultury. (Markus Schroer, Gewalt ohne Gesicht. Zur Notwendigkeit einer umfassenden Gewaltanalyse, w: Heitmeyer W., Soeffner H.-G., Gewalt. Entwicklungen, Strukturen, Analyseprobleme, Frankfurt a. M. 2004). Zaostrza się proporcjonalnie do rozwoju współczesnej cywilizacji śmierci i kultury przemocy budowanej na antywartościach, antybohaterach, pseudoautorytetach, subkulturach marginesu społecznego, popkulturze, szmirze, wulgaryzmach, slangach łobuzerii i brzydocie. W warunkach powszechnej komodyfikacji przemoc przekształciła się w dobrze sprzedawany i chętnie oraz łatwo nabywany towar. Dlatego zamiast redukcji przemocy postępuje jej eskalacja.
Zwykle na przemoc odpowiada się większą i gorszą przemocą. W zasadzie przemocy nie likwiduje się, tylko zastępuje się inną. W ten sposób nakręca się spiralę przemocy i tworzy pułapkę przemocy, z której trudno się wydostać. Przemoc została wkomponowana w obecne ustroje państwowe, nie tylko autorytarne. Występuje w postaci strukturalnej, tworzonej przez aparat państwowy. „Władza to ciągłe zagrożenie, że w każdej chwili może dokonać się przemoc" (Jan Philipp Reemtsma, Die Gewalt spricht nicht. Drei Reden, Stuttgart 2000, s. 46).
A mimo to, chciałoby się żyć w świecie bez przemocy, która przestałaby decydować o naszym życiu. Wielu ludziom wydaje się to już niebawem osiągalne w wyniku rozwoju kultury. Przecież szerzy się cywilizacja, rośnie liczba osób wykształconych, coraz więcej krajów ma „najlepszy z możliwych" ustrój demokracji, ludzkość (z wyjątkiem garstki oszołomów) ma dość wojen, rewolucji i cierpień związanych z nimi i chce żyć w pokoju, rozwija się sztuczną inteligencję i technikę, które wyzwalają ludzi z przemocy sił przyrody, kształtuje się świadomość ekologiczną przeciwstawiającą się przemocy w stosunku do środowiska, większość wyznań głosi zasadę miłości bliźniego, u podstaw idei humanizmu leży zasada poszanowania człowieka, postęp medycyny wydłuża średni czas życia, a osiągnięcia w dziedzinach gospodarowania i zarządzania są w stanie zapewnić powszechny dobrobyt.
Niestety, kultura gra ambiwalentną rolę w zwalczaniu przemocy. Z jednej strony, stwarza nadzieję na życie w świecie bez przemocy, a z drugiej - utrwala i rozwija ją. Cywilizowaniu towarzyszy wzrost zdziczenia, które przejawia się przede wszystkim w stosowaniu przemocy. Przeciwstawianiu się nakazom etycznym kultury pomaga natura, która obdarzyła ludzi zdolnością do myślenia kreatywnego i abstrakcyjnego oraz wyobraźnią (Wolfgang Sofsky, Traktat über die Gewalt, Fischer (S.), Frankfurt a.M. 2000).
Jedno i drugie - obce innym gatunkom zwierząt - są potężnymi źródłami przemocy i autodestrukcji gatunku ludzkiego. Wyobraźnia nie ma ograniczeń, wymyśla nowe formy przemocy, uwalnia człowieka od jego warunków życia i zakorzenionych przyzwyczajeń, pozwala mu przekraczać siebie i stać się kimś innym od tego, kim jest, np. mordercą lub samobójcą. Teraz „człowiek może nie tylko myśleć o wszystkim, ale robić wszystko, o czym myśli" (Zygmunt Bauman, Moderne und Ambivalenz. Das Ende der Eindeutigkeit, Frankfurt a. M. 1996, s. 45).
Człowiek może wykorzystać nie tylko konstruktywny potencjał myślenia kreatywnego wspomaganego sztuczną inteligencją, ale też destrukcyjny. Może tworzyć to, co sprzyja jego życiu, ale również to, co niszczy je.
Pocieszające jest to, że natura nie poddaje się kulturze i chyba nigdy nie ulegnie jej. Wykorzystuje swoje zasoby broni do walki z kulturą, np. ostatnio koronawirusy, by nie pozwolić zgwałcić się przez kulturę. To oczywiście budzi uzasadnioną obawę o dalszy los ludzkości. Ale może ludzkość zdoła wybawić się od przemocy tylko dzięki doprowadzonej do końca autodestrukcji. Przecież istnienie ludzi na Ziemi jest tylko niewielkim epizodem w jej dziejach. Wiele milionów lat świat obywał się bez ludzi i obejdzie się bez nich w ciągu dalszych milionów lat. Proponowane rozwiązania uwolnienia się od przemocy, jak np. w wyniku metanoi, zgodnie z ideałami społeczeństwa bez klas i wyzysku (komunizm), albo społeczeństwa zbudowanego na kanonie powszechnej miłości bliźniego (chrześcijaństwo) są nierealne i złudne. Kto wierzy w ostateczne zwycięstwo w walce z przemocą, oddaje się niemożliwym do spełnienia marzeniom oraz tęsknocie za wiecznym pokojem, czyli mrzonkom.
Wiesław Sztumski
Anna Leszkowska
*"Koty drapią, psy gryzą, ludzie zabijają" - tak odpowiedziała Ruth Klüger, ocalała z obozu zagłady Auschwitz, na pytanie Jana Philippa Reemtsmy, jak ludzie mogą zabijać innych ludzi tak, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. (M. Eichenauer, Für ein Leben unter den Flügeln der Seele - Die heillose Kultur, Berlin,js epubli GmbH 2012 )
- Autor: Wiesław Sztumski
- Odsłon: 6913
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 1502
Nie drżyjmy. Nie kryjmy dzioba w piasek.
Ukażmy się w mieście bez masek!
Agnieszka Osiecka
Liliput przeciw tytanom, czyli koronawirus kontra cywilizacja ZachoduJeszcze kilka miesięcy temu nikt nie spodziewał się, że mikroskopijny patogen ożywiony tak bardzo wpłynie na losy ludzi i świata, że taki prymitywny wirus zacznie podgryzać korzenie wysoko rozwiniętej cywilizacji i spowoduje zmiany w myśleniu i zachowywaniu się. Przygotowywano się na ataki terrorystów, zderzenia cywilizacji, koniec historii, zmiany klimatyczne, najazd kosmitów i kolejną wojnę światową, ale nie na pandemię, która przyniesie tyle ofiar i strat w gospodarce oraz zakłóci dotychczasową normalność w funkcjonowaniu społeczeństw, rodzin i jednostek.
Uaktywnienie tego wirusa to kolejna w historii niespodzianka, jaką przyroda zgotowała ludziom przekonanym o tym, że już zdołali ujarzmić ją na tyle, że przestała im zagrażać i że, wręcz przeciwnie, to oni teraz są poważnym zagrożeniem dla niej i z łaski ekologów starają się ją chronić. Ludzie doznali już zawrotu głowy od triumfu nad przyrodą, odnoszonemu dzięki postępowi wiedzy i wdrażaniu nowoczesnych technologii oraz rozwojowi sztucznej inteligencji. Niestety, nie trzeba było długo czekać, by okazało się, że to zwycięstwo jest pyrrusowe.
Co jakiś czas przyroda daje znać o swoim niewyczerpalnym potencjale i arsenale środków w walce z intruzem, jakim okazał się gatunek noszący dumną nazwę Homo sapiens. Nie daje się tak łatwo ujarzmić. Atakuje ludzkość asteroidami, trzęsieniami ziemi, wybuchami wulkanów, tsunami, gwałtownym ociepleniem, suszą, chorobami, plagami szarańczy itp.
Ale ludzie nie wyciągają wniosków z tych dotkliwych lekcji i wcale nie odnoszą się z respektem do przyrody i nie postępują mądrzej. Nadal, zadufani w sukcesy postępu cywilizacyjnego, popełniają ten sam błąd - lekceważą potencjalne zagrożenia ze strony przyrody i naiwnie wierzą w zbawczą moc techniki. Każde rewolucyjne odkrycie lub wynalazek rodzi zrazu hurraoptymizm, a potem rozczarowuje.
Tak było z energią cieplną (maszyną parową), elektryczną (silnikiem elektrycznym) i jądrową (reaktorem atomowym). Obecnie przesadną nadzieję wiąże sie ze stosowaniem sztucznej inteligencji. (Taki optymizm wyraża np. Christian Maté w książce Medizin ohne Ärzte: Ersetzt künstliche Intelligenz die menschliche Heilkunst? [Medycyna bez lekarzy: Czy sztuczna inteligencja zastępuje ludzką sztukę uzdrawiania?], Residenz Verlag, Salzburg 2020).
A przyroda nie daje się przechytrzyć ludziom; chyba jest inteligentniejsza od nich.
Tajemnicze źródła pandemii
Jedni twierdzą, że koronawirus jest naturalnym produktem obronnym przyrody i że musiał zaistnieć w sprzyjających okolicznościach. Podobno, zdaniem amerykańskiego wirusologa i noblisty Howarda M. Temina (1934–1994), wirusy tworzą się wewnątrz organizmów z transpozonów (fragmentów DNA i RNA). Te drzemiące w organizmach wirusy uaktywniają się w stanach dużego stresu (p. H. Temin, Biology for dummies). A w warunkach zaostrzającej się walki konkurencyjnej i narastających sprzeczności w „galopującym społeczeństwie" sytuacji wysoce stresowych jest coraz więcej.
Inni uważają, że jest artefaktem - produktem badań nad bronią bakteriologiczną oraz manipulacji genetycznych - i że przypadkowo lub celowo wydostał się z jednego z tajnych laboratoriów wojskowych.
W obu przypadkach zawinili ludzie albo w wyniku zaniedbania czegoś lub sabotażu, jak w elektrowni jądrowej w Czarnobylu, albo w wyniku świadomego użycia go w walce z rywalem o hegemonię ekonomiczną.
Jak było naprawdę nie wiadomo i chyba nigdy nikt się tego nie dowie, bo skrywać to będzie ścisła tajemnica wojskowa. Faktem jest, że od wielu lat w instytutach i laboratoriach wojskowych prowadzi się badania nad doskonaleniem broni bakteriologicznej i mutacją bakterii oraz wirusów. Najlepsze urządzenia kontrolne nie są w stanie zabezpieczyć przed awariami i wydostaniem się ludobójczych bakterii na zewnątrz.
Są tacy, którzy twierdzą, że koronawirus jest wirusem odzwierzęcym. Wobec tego nie ludzie spowodowali pandemię, tylko nietoperze, noszący w sobie ukryte koronawirusy, które nie uaktywniają się, dopóki nie pozwala im na to układ odpornościowy zwierzęcia. Ale silny stres bardzo osłabia ten układ. Wtedy uśpione koronawirusy aktywizują się. Prawdopodobnie nietoperze, zestresowane przez ludzi, wcześniej obudziły się ze snu zimowego (efekt cieplarniany?), wydostały się z jaskiń i zaraziły koronawirusami cywety, których mięso zjadali ludzie i zarażali się od niego. Cywety stały się ogniwem pośrednim między nietoperzami a ludźmi w przenoszeniu koronawirusa.
Biolog niemiecki, prof. Christian Voigt, twierdzi, że nie zna przypadku zarażenia się człowieka koronawirusem bezpośrednio od nietoperza w klimacie europejskim, ale nie wyklucza takiej możliwości w subtropiku (p. Das ist eine regelrechte Hexenjagd, w „Spektrum der Wissenschaft", 25.05.2020).
Natomiast zwolennicy teorii spiskowej sugerują, że pandemia koronawirusa jest bronią użytą przez prezydenta USA w celu osłabienia gospodarki Chin, które są groźnym rywalem w walce o dominację gospodarczą. Być może użył jej, gdyż sankcje celne i gospodarcze wobec Chin nie spełniły jego oczekiwań. Jeśli to prawda, to Donald Trump potwierdziłby głoszoną przez Aarona Jamesa i innych opozycjonistów negatywną opinię o sobie, że jest arcydupkiem, który, licząc na pewne korzyści dla swego kraju, wyrządził nieporównywalnie większe szkody reszcie świata i - czego się raczej nie spodziewał - także swojemu krajowi (p. Dupki górą, SN, Nr 5/2020). Chyba zapomniał o tym, że każdy kij ma dwa końce. Świadczy o tym kompletne nieprzygotowanie jego kraju na taką ewentualność i doprowadzenie do głębokiego i ostrego kryzysu gospodarczego w USA, który nie wiadomo, kiedy zakończy się oraz do licznych niepotrzebnych ofiar.
Nie wiadomo, czy to prawda, ale nie można tego wykluczyć. Nie da się odmówić pewnych racji wyznawcom teorii spiskowej, których bezmyślnie wyśmiewa się (brak argumentów zastępuje wyśmiewanie). Pamiętajmy, że głównymi przeciwnikami teorii spiskowej są sami spiskowcy, by odwrócić uwagę od swych niecnych poczynań. Zachowują się oni jak złodziej, który krzyczy „łap złodzieja!".
W każdym razie okazało się, że światowe mocarstwa (USA i Rosja), zabezpieczone super inteligentnymi tarczami antyrakietowymi i dysponujące najnowszą technologią militarną, okazały się bezbronne wobec ataku maleńkiego prymitywnego wirusika.
Gospodarki tych i innych krajów dotkniętych pandemią odnotowały drastyczny kilkunastoprocentowy spadek PKB i wciąż borykają się z piętrzącymi się trudnościami. Ale, co ciekawe, zdaniem analityków ekonomicznych, gospodarka w Chinach o wiele szybciej powróci do stanu przedpandemicznego niż w USA, UE i Rosji, i osiągnie 48-procentowy wzrost PKB, podczas gdy USA tylko 24-procentowy.
Jak dotychczas, ta prognoza nie sprawdziła się. Jednak na obecnym etapie, mimo dużych strat, Chiny wyprzedziły USA i stały się pierwszą potęgą gospodarczą świata i chyba jeszcze długo nią pozostaną. Zdaniem niektórych ekonomistów, na pandemii bardziej zyskują kraje trzeciego świata niż rozwinięte. Tak więc, dzięki pandemii zmniejszają się nierówności między wysoko i słabo rozwiniętymi krajami. Jest to jeden z korzystnych jej skutków.
Kontrowersyjne decyzje w walce z pandemią
W celu zapobieżenia rozprzestrzeniania się pandemii, we wszystkich krajach wprowadzono odpowiednie rygory podyktowane względami sanitarnymi dla mieszańców: obowiązek noszenia masek w miejscach publicznych i przestrzeni otwartej, częste mycie rąk, odkażanie pomieszczeń, zachowanie bezpiecznej odległości, zamknięcie szkół (zastąpienie lekcji face to face przez lekcje online) teatrów, kin, stadionów itd., przymusowa kwarantanna oraz pozostawanie w domach. Od razu sprzeciwili się temu obrońcy praw człowieka, którzy twierdzą, że taka reakcja rządów jest bezprawna, jeśli nie została poprzedzona wprowadzeniem stanu klęski żywiołowej, albo stanu wyjątkowego. Nie obchodzi ich to, że stan klęski lub wyjątkowy pociąga za sobą niekorzystne skutki ekonomiczne, ani że przypuszczalnie bez takich rygorów pandemia spowodowałaby o wiele większą liczbę zachorowań i zgonów, przede wszystkim osób starszych. Ważniejsza od tego jest obrona abstrakcyjnej wolności.
To typowy przykład na to, jak u obrońców praw człowieka - fanatyków ideologii neoliberalizmu - dążenie do wolności rozmija się z ich poczuciem odpowiedzialności. A także na to, że nie zawsze powinno się bronić wolności za wszelką cenę. Niedawno powstał ponadnarodowy społeczny ruch „Zrzućmy te hańbiące homo sapiens maski z naszych twarzy", który wystosował listy otwarte do prezydentów Polski i Słowacji. Możliwe, że pod wpływem tych, którzy w ogóle negują istnienie wirusów, a w szczególności uznają za kłamstwo istnienie wirusa SARS-CoV-2, który obecnie krąży w świecie. Odrzucają także istnienie wirusów, które wywołują odrę, świnkę, wściekliznę, ospę i polio. Wszystkie są dla nich tylko wymysłem ludzkim. Protestują oni przeciwko krokom podejmowanym w celu zwalczaniu koronawirusa.
Należą do nich również naukowcy. (Na przykład, istnieniu wirusów zaprzecza mikrobiolog niemiecki Stefan Lanka. Twierdzi on, że nikt ich nigdy nie widział. W 2015 r. obiecał nawet 100 000 € nagrody temu, kto wskaże mu źródła potwierdzające obecność wirusa odry. Zrobił to dr med. David Bardens, ale Lanka do dziś nie wypłacił mu nagrody.) Co gorsze, znajdują sympatyków, którzy np. zorganizowali masowe protesty w Berlinie, Stuttgarcie i Monachium. To są wyjątkowo szkodliwi ludzie. (p. N. Grams, C. Nobmann, Virenleugner und Verschwörungstheoretiker [Zaprzeczający wirusom i teoretycy spiskowi], w "Spektrum der Wissenschaft", 28.05.2020).
Rządy większości państw zignorowały te protesty. W kilku innych, np. w Szwecji i Islandii, szybko zniesiono rygory, ponieważ uznano, zresztą nie całkiem bez racji, że wskutek całkowitego braku kontaktu z wirusami układ immunologiczny człowieka przestaje wytwarzać odpowiednie przeciwciała i dlatego nie zadziała przy zetknięciu się z tymi wirusami w przyszłości; a wtedy grozi to śmiercią. Zamiast sztucznie bronić się przed koronawirusami za pomocą masek zdecydowano się tam na skuteczniejszą obronę naturalną w wyniku zmuszenia układu immunologicznego człowieka do zwiększonej produkcji przeciwciał.
Uznano też, że długotrwałe przebywanie ludzi w odległości 2 m od siebie, w izolacji i zamknięciu odbija się niekorzystnie na ich zdrowiu fizycznym, psychicznym i społecznym. To była ryzykowna i kontrowersyjna decyzja, ale chyba słuszna, bo liczba zachorowań i zgonów w Szwecji jest podobna, jak w innych krajach i już ustabilizowała się, a gospodarka na razie nie doznała większych strat, chociaż rząd szwedzki ostrzegał przed możliwym wielkim kryzysem. Ta przepowiednia spełnia się.
Po niespełna trzech miesiącach zamrożenia gospodarki w wielu krajach w wyniku ustanowienia ostrych rygorów sanitarnych nie całkiem w sposób przemyślany i odpowiedzialny odmraża się ją i znacznie luzuje te rygory. Można mieć wątpliwości odnośnie ich wprowadzania, gdyż mogły nie mieć większego wpływu na przebieg pandemii, ale z pewnością wywołały ostry kryzys gospodarczy. Widmo coraz większych strat i wzrostu bezrobocia przeraziło rządy wszystkich państw. W związku z tym zdecydowano się na łagodzenie rygorów sanitarnych, aby wrócić do stanu przedpandemicznego.
Jednak to przedwczesne zniesienie rygorów dla ratowania gospodarki powoduje ponowny wzrost zachorowań i zgonów w ramach tzw. drugiej fali pandemii. Stało się tak, ponieważ po kilku miesiącach zniewolenia ludzie „spuszczeni z łańcucha" odreagowali nieodpowiedzialnie na przywrócenie im wolności. Ale to jest mało znaczące. Ważne, by interes się kręcił i postępował rozkwit gospodarczy, mierzony jedynie wzrostem PKB. Po raz któryś w ustroju kapitalistycznym argument ekonomiczny przeważył nad humanitarnym.
Ukryte skutki uboczne rygorów antypandemicznych
Nigdy wcześniej nie zastosowano takich środków przeciwko epidemiom i pandemiom masowo i w wymiarze globalnym, jak obecnie. Ponad jedna czwarta ludzkości została zmuszona do pozostawania w domach. Uczyniono to w popłochu, by nie dopuścić do możliwego znacznego wyniszczenia ludzkości i dorobku cywilizacyjnego. Czas naglił. Decyzje podejmowano niemal z godziny na godzinę. Nie było kiedy zastanawiać się nad skutkami ubocznymi. Dopiero w ostatnich tygodniach ukazały się publikacje, raporty z badań i wywiady o negatywnych skutkach ubocznych wynikających z zastosowania drastycznych rygorów sanitarnych w celu powstrzymania pandemii. Przede wszystkim zwraca się uwagę na ich szkodliwość dla zdrowia, ale oprócz tego na negatywne skutki społeczne.
Zbyt długie utrzymywanie restrykcji może prowadzić nawet do skutków śmiertelnych wskutek otyłości i cukrzycy, które przy braku ruchu sprzyjają chorobom układu krążenia. Siedzący tryb życia i nuda przyczyniają się do spożywania większej ilości pokarmów, alkoholu i słodyczy. Z obawy przed zarażeniem się w placówkach zdrowia ludzie nie poddają się badaniom diagnostycznym ani planowanym zabiegom. W Niemczech i w innych krajach potwierdzono ostatnio wzrost liczby poronień spowodowany lękiem kobiet ciężarnych przed badaniami kontrolnymi w przychodniach zdrowia (p. Zahl der Totgeburten steigt dramatisch während der Pandemie, w „Spektrum der Wissenschaft", 0310.2020).
To przyczynia się do ujawniania się wielu ludzi chorych po pandemii i do znacznego pogorszenia się ich stanu zdrowia, szczególnie w przypadku chorób naczyniowo-sercowych i onkologicznych, których wyleczenie zależy od czasu.
Podczas długotrwałego przebywania w pomieszczeniach zamkniętych, często nieodpowiednio oświetlonych, ludzie z konieczności częściej zajmują się tym, co znacznie obciąża oczy (czytaniem książek, oglądaniem telewizji, filmów w Internecie, grami komputerowymi, platformami społecznościowymi) i pogarsza wzrok.
Zbyt długa kwarantanna i izolacja społeczna odbija się negatywnie na zdrowiu psychicznym. Zanotowano wzrost depresji, agresji, przemocy domowej, liczby samobójstw i rozwodów oraz różnego rodzaju fobii.
Przyczyn tego upatruje się w obawie o zarażenie się koronawirusem, utratę miejsca pracy i dochodów, trudności w spłacaniu kredytów (odnosi się to również do osób bliskich), w braku kontaktów z rodziną i spotkań z przyjaciółmi, w braku bezpośredniego uczestnictwa w imprezach sportowych i kulturalnych oraz w poczuciu niepewności, bezradności, osamotnienia i strachu o życie.
Nauka w szkołach zdalnych jest mniej efektywna niż w normalnych. Szkoły on line w znikomym stopniu realizują funkcję wychowawczą. Poza tym zmuszają uczniów do siedzenia godzinami przed komputerem.
Jeszcze za wcześnie jest na zbilansowanie korzyści i strat wynikających z rygorów, a zresztą niełatwo da się to zrobić, bo nie wszystko można ująć liczbowo. Być może straty przewyższają korzyści. Można mieć wątpliwość, czy nie przesadzono z tą pandemią. Przecież w wypadkach komunikacyjnych ginie więcej ludzi aniżeli od koronawirusa. W pierwszym półroczu 2019 roku na polskich drogach zginęło 2 897 osób, a na koronawirusa do końca września 2020 zmarło 2630 osób*.
Są też pozytywne skutki uboczne rygorów sanitarnych. Przede wszystkim takie, jak wyrobienie nawyku utrzymywania stanu higieny osobistej (np. częstsze niż zwykle mycie rąk) i czystości w pomieszczeniach, zachowywanie ostrożności w kontaktach osobistych, permanentne używanie środków dezynfekcyjnych, wzrost poczucia odpowiedzialności za zdrowie swoje i innych osób oraz udzielanie pomocy ludziom przebywającym na kwarantannie.
Do tego dochodzi wzrost zdyscyplinowania społeczeństwa. Ludzie podporządkowali się bez oporu (poza wcześniej wymienionymi grupkami obrońców praw i godności człowieka) obowiązkowi zakładania masek na chroniących nos i usta. „Maskowanie się" stało się jakby nakazem mody w czasach pandemii. Wytwarzano maski i maseczki z różnych materiałów i w różnych zestawach kolorów, bardziej lub mniej pasujących do twarzy, koloru włosów, ubioru, postaci i pozycji społecznej. Większość z nich nie spełnia wymogów sanitarnych, ale działa jak lek pro psyche, bo stwarza subiektywne poczucie bezpieczeństwa i przełamuje strach przed wychodzeniem z domu. A noszeniem wymyślnych i modnych masek można nawet szpanować.
Powszechna „maskarada" jest korzystna dla osób należących do elit politycznych - liderów, parlamentarzystów i członków rządu - słynących na co dzień z hipokryzji i kłamstw. Umożliwia im skryć prawdziwe oblicza pod maskami. Byłoby dobrze, gdyby te indywidua na stałe, również w czasach postpandemicznych, pokazywały się publicznie w maskach. W ten sposób uwolniłyby ludzi od widoku ich mało ciekawych fizjonomii i głupich grymasów.
Wiesław Sztumski
*(dane z Krajowego Biura Bezpieczeństwa Drogowego oraz Ministerstwa Zdrowia)
- Autor: Wiesław Sztumski
- Odsłon: 6214
Zazwyczaj kłamstwo definiuje się jako świadomie i celowo wypowiadane twierdzenie, niezgodne z prawdą, by kogoś oszukać.
Wobec tego, nie kłamią tylko zwierzęta, które swym zachowaniem czasami wprowadzają w błąd przede wszystkim w celu obrony przed napastnikami, albo zdobycia pokarmu. Widocznie ewolucja biologiczna tak je uposażyła, żeby mogły przetrwać w środowisku przyrodniczym i to im wystarcza do zaspokajania swoich potrzeb egzystencjalnych.
Natomiast przetrwanie gatunku ludzkiego w środowisku społecznym wymaga wyposażenia go w narzędzie kłamstwa. Toteż ludzie kłamią i wprowadzają w błąd, czyli oszukują, nie tylko w celu zaspokajania swych naturalnych potrzeb biologicznych i egzystencjalnych, ale i w innych, sztucznie kreowanych przez siebie „wyższych” potrzeb i celów społecznych: kariery, władzy, bogacenia się itp. Swoje kłamstwa starają się uzasadniać i usprawiedliwiać w różny sposób na gruncie nauki, polityki, ekonomii, religii i etyki.
W rezultacie tego kłamstwa bywają sankcjonowane i tolerowane, a ludzie kłamią nagminnie z błahych powodów i wzniosłych.
Oszustwo, które jest szczególnym rodzajem kłamstwa, stało się zjawiskiem powszechnym i nikogo już nie dziwi; jest społecznie akceptowane, chyba, że dokonuje się je na ogromną skalę. Oszukiwanie weszło ludziom w krew - można je traktować jakby zjawisko wrodzone, rozwijające się wraz z postępem cywilizacyjnym, zasługujące na uznanie, wzbudzające podziw i niekiedy nawet za czyn bohaterski, wysoko nagradzany, jak np. w przypadku słynnego agenta Tomka.
Społeczeństwo oszustów
Wzajemne oszukiwanie się jest zjawiskiem powszednim, masowym i przybiera zasięg globalny. W ostatnich latach liczba oszustów i oszustw wzrasta lawinowo za sprawą postępu technicznego, aktualnej doktryny ekonomicznej, ideologii konsumpcjonizmu oraz sprzężenia władzy z biznesem. Jeden oszust generuje wielu innych, a jedno oszustwo pociąga za sobą coraz więcej kolejnych. Tak rozbudowuje się jeszcze jedna sieć w społeczeństwie informatycznym, usieciowianym na różne sposoby - sieć oszustwa. Dlatego przypuszczam, że jedną z form „społeczeństwa post-ponowoczesnego” będzie społeczeństwo oszustów.
Jedni ludzie oszukują ze względów ambicjonalnych (dzięki oszustwom łatwiej robić karierę, bogacić się i dojść do władzy), drudzy dlatego, że oszustwo jest wkomponowane w ich pracę zawodową (magicy, kapłani, wróżbici, prorocy, twórcy reklam, agenci, handlowcy, bankowcy, propagandyści, politycy), a inni z powodów behawioralnych i egzystencjalnych, gdyż w społeczeństwie oszustów trzeba oszukiwać, by można było przetrwać, nie zostać zepchniętym na margines i nie odstawać od innych: „jeśli wejdziesz między wrony, musisz krakać jak i one”.
Wszelkiej maści oszuści wywodzący się z różnych kręgów, zawodów i warstw społecznych przeprowadzają zmasowane ataki na swoje potencjalne ofiary w każdym miejscu i czasie na wszystkie możliwe sposoby za pomocą najnowszych osiągnięć techniki w dziedzinie komunikacji społecznej - ogłoszeń, reklam, prasy, telewizji, radia, telefonów, Internetu, ulotek itd. Oszukują bez skrupułów i bezwstydnie, często za przyzwoleniem norm prawa, zasad etyki i kanonów wiary, które są coraz bardziej relatywizowane i interpretowane tak, by sprzyjały oszustom.
W konsekwencji, coraz trudniej uniknąć sideł, podstępów i pułapek zastawianych przez oszustów. Nie bez racji jedni traktują drugich, jak potencjalnych lub rzeczywistych oszustów działających na wszystkich poziomach struktury i hierarchii społecznej: w obrębie rodzin, wspólnot, instytucji i organizacji oraz w relacjach między obywatelami i władzą, pracobiorcami i pracodawcami, klientami i sprzedawcami, pacjentami i lekarzami itd. Hipokryzja - specyficzna forma oszustwa
Hipokryzja jest zachowaniem polegającym na intencjonalnym przekazywaniu na zewnątrz swojego wizerunku, nieadekwatnego faktycznemu. Jak dotychczas, jest ono uznawane za moralnie naganne na gruncie tradycyjnej etyki. Być może w przyszłości, kiedy dostatecznie spowszednieje, stanie się czymś normalnym i chwalebnym.
W 1907 r. niemiecki filozof i teolog Friedrich Kirchner trafnie zdefiniował hipokryzję jako „wywodzące się z egoistycznych interesów zatajanie swoich prawdziwych i ukazywanie fałszywych, ale chwalebnych cech, po to, by wydawać się lepszym niż jest się w rzeczywistości, by przypodobać się mocodawcom i odnosić z tego profity. /…/ Zasady polityczne, religijne i etyczne skłaniają ludzi do hipokryzji albo z powodu tchórzostwa lub służalczości, albo po to, żeby zarobić na chleb.
Hipokryzję wymusza despotyczny reżim państwa i kościoła, gdyż surowe ustawy państwowe i ortodoksyjne edykty religijne nie czynią ludzi dobrymi ani pobożnymi, lecz hipokrytami”.
Główną cechą hipokryzji jest pozorowanie nieistniejących uczuć i stanów umysłu oraz wymaganych form zachowania. Ilustruje to pochodząca od Henryka Heinego obrazowa wypowiedź: „Publicznie nauczać o wodzie, a w tajemnicy pić wino”. Hipokryzja w tym sensie jest nazywana również pozorną świętością (świętoszkowatością), albo podwójną moralnością; wadzi ona integralności osobistej ze względu na sprzeczność między wartościami uzewnętrznianymi a wewnętrznymi. Hipokryta albo pozornie uznaje te wartości, które inni uznają za słuszne, albo uznaje za słuszne te wartości, które faktycznie i powszechnie odczuwa się jako fałszywe.
Hipokrytą jest ten, kto oficjalne głosi konieczność przestrzegania pewnych zasad moralnych, chociaż sam łamie je w ukryciu, kto stosuje różne, czasami sprzeczne, zasady moralne w różnych sytuacjach, kto kreuje różnorakie teorie, ideologie, filozofie oraz tabu, by usprawiedliwić swoje niestosowne zachowania i kto głosi, że zamierza osiągać inne cele niż w rzeczywistości.
Hipokryzja jest nieodłączną cechą ludzkości, ponieważ jest ona reakcją (działaniem obronnym) na stale występujące konflikty między interesami indywidualnymi i grupowymi. Ludzie wciąż muszą podejmować decyzje, czy obstawać przy swoich przekonaniach, wartościach, zachowaniach itp. i nie zważać na opinię innych, czy stwarzać pozory uległości, a na pokaz zachowywać się, jak inni i udawać, że uznają obowiązujące w danej grupie przekonania, wartości itp. Tym bardziej, że zazwyczaj nie popłaca piękna skądinąd postawa opisana w odzie Horacego: Człowiek prawy i sprawiedliwy nie ugnie się pod wpływem zapału społeczeństwa ani rządu tyranów.
Człowiek nie jest jednak z natury hipokrytą, lecz staje się nim stopniowo i proporcjonalnie do tego, jak dalece ulega wpływom socjalizacji, edukacji, inkulturyzacji i indoktrynacji. Hipokryzji sprzyja niespójność norm obyczajowych, moralnych i prawnych oraz sprzeczności wewnętrzne zawarte w systemach etyki, prawa i religii. Dlatego najwięcej obłudy i hipokrytów jest wśród działaczy politycznych, prawników, księży i ludzi religijnych.
Źródłami hipokryzji są również sprzeczności tkwiące w świadomości jednostek i w ich osobowości - we własnych poglądach, sumieniu, cechach charakteru - jak i skłonności do samookłamywania się i tworzenia złudzeń.
Społeczeństwo hipokrytów
Kiedy nie jest się w stanie podjąć aktywnej walki z ładem lub ustrojem społecznym, którego się nie akceptuje z różnych względów, hipokryzja staje się pasywnym orężem buntu, wyrazem wewnętrznego sprzeciwu lub formą protestu. Im bardziej zniewalający jest system społeczny, tym większe rodzi zapotrzebowanie społeczne na hipokryzję. Odnosi się to do elit władzy i poddanych. Dlatego najwięcej przejawów hipokryzji było w ustrojach autokratycznych i totalitarnych - faszystowskich i komunistycznych.
Tak np. o większości członków PZPR mówiono słusznie, że są „podobni do rzodkiewki - z wierzchu czerwoni, a w środku biali”. Byli to typowi hipokryci udający komunistów, którzy wstępowali do partii (przynależność wcale nie była przymusowa, jak niektórzy teraz opowiadają, ale raczej elitarna, bo zasięgano odpowiednich opinii i wymagano dwóch rekomendacji), ponieważ spodziewali się potencjalnych korzyści z tego tytułu – mimo, że faktycznie sama przynależność niczego jeszcze nie gwarantowała. Wielu z nich działało jednocześnie w opozycji, a po transformacji radykalnie zmieniło barwy i ukazało swoje drugie oblicze ideologiczne (czy prawdziwe, czy znowu fałszywe?), by przypodobać się nowej władzy.
Pełne hipokryzji były także składane przy wstępowaniu do partii deklaracje o akceptacji światopoglądu naukowego, utożsamianego wtedy niesłusznie z laickim lub ateistycznym.
Oczywiście, było też wielu ideowych członków partii - zagorzałych komunistów, zapewne więcej niż teraz jest ludzi bezinteresownie ideowych wśród elit politycznych. Bowiem w tych czasach nie kierowano się jeszcze u nas zasadą konsumpcjonizmu i nie kupczono poglądami.
W zasadzie tymi samymi pobudkami kierują się teraźniejsi członkowie i aktywiści różnych organizacji społecznych oraz partii politycznych - z powodów komercyjnych, a nie ze względu na swoje autentyczne przekonania ideologiczne lub religijne. Świadczy o tym przenoszenie się z jednej partii do drugiej, albo z jednego klubu poselskiego do innego, ale zawsze tam, gdzie spodziewa się odnieść jakieś korzyści, jak np. objęcia stanowiska w zarządach i radach nadzorczych, zostania europosłem, parlamentarzystą itp.
Podaję kilka wybranych przykładów hipokryzji w polityce:
- Z jednej strony przyznawanie prawa nielegalnemu w istocie rządowi Ukrainy do podejmowania działań zbrojnych przez wojsko z użyciem artylerii, samolotów i czołgów przeciwko tzw. separatystom czy terrorystom, w wyniku których zabija się setki osób (w tym również dzieci), a z drugiej strony nieustanne piętnowanie wprowadzenia stanu wojennego przez legalny w owym czasie rząd PRL, w wyniku którego straciło życie raptem kilkunastu opozycjonistów, a kilkuset internowano w luksusowych ośrodkach wypoczynkowych.
- Namawianie do wszczęcia międzynarodowego śledztwa w sprawie zabójstwa przywódcy Libii M. Kaddafiego przez organizację obrońców praw człowieka ONZ i przez Hillary Clinton, która wcześniej namawiała rebeliantów do zabicia Kaddafiego.
- Wmawianie naszemu społeczeństwu, że wprowadzono podatek progresywny, w wyniku czego utrzymywanie biednych obciąża bogatych, podczas gdy faktycznie jest na odwrót: podatek jest regresywny i w ostatecznym rachunku doprowadza do tego, że biedni dopłacają do bogatych.
- Szukanie różnych pokrętnych określeń przez członków naszego rządu w celu uzasadnienia bezprawnego finansowania projektów kościelnych z budżetu państwa. (O nadużyciach semantycznych pisałem też wcześniej w artykule Język narzędziem kłamstwa - „SN” Nr 7, 2009).
- Z jednej strony, oficjalne nawoływanie do oszczędzania i faktyczne drastyczne oszczędności w oświacie (notoryczny brak pieniędzy na remonty szkół, zwalnianie kilku tysięcy doświadczonych i wysoko wykwalifikowanych nauczycieli co roku) i nauce, w coraz bardziej niedoinwestowanej służbie zdrowia itp., a z drugiej strony budowa wielu okazałych i „wypasionych” pałaców urzędniczych (np. projekt budowy sejmiku małopolskiego w Krakowie za 160 mln zł).
- Uporczywe wmawianie społeczeństwu, że brakuje w budżecie państwa na podwyżki płac minimalnych, rent itp. i stałe podwyższanie diet radnym i posłom, pensji członkom rządu i różnym nierobom, wypłacanie nagród, odpraw (np. wójtom, burmistrzom i prezydentom, którzy nie zostali wybrani i kończą kadencję, przysługuje odprawa w wysokości trzymiesięcznego wynagrodzenia w wysokości zazwyczaj wielokrotności średniej płacy krajowej; swoją drogą, dlaczego ma się wynagradzać nieudaczników, których „odstrzelono” w kolejnych wyborach?).
- Podwyższanie wieku emerytalnego dla milionów zwykłych pracowników (co tłumaczy się pokrętnie rzekomymi korzyściami ekonomicznymi, a co jest wierutnym kłamstwem, gdyż są oni mniej wydajni, a ich zatrudnianie przyczynia się do zwiększania nadprodukcji, czyli nadpodaży towarów na rynku, i związane z nią koszty zużycia materiałów, maszyn i energii), a jednoczesne obniżanie wieku przechodzenia na emeryturę „wybrańcom narodu”: samorządowcom, agentom i innym. pożal się Boże, VIP-om).
- Głoszenie zasady sprawiedliwości społecznej np. w kwestii emerytur i odstępstwa od niej w przypadku niektórych grup zawodowych np. przyznawanie emerytur prokuratorom itp. po kilkunastu latach pracy w wysokości pełnego wynagrodzenia z ostatniego roku.
Czym, jak nie hipokryzją, jest modne obecnie publiczne manifestowanie wiary religijnej przez byłych działaczy komunistycznych (cudownie nawróconych?) i ludzi należących tylko formalnie do kościoła z tytułu ochrzczenia, nota bene bez ich woli i zgody, a w rzeczywistości nie praktykujących?
Hipokryzja od początku towarzyszy religii - wielu wierzącym, kapłanom i funkcjonariuszom kościołów, zwłaszcza kościoła katolickiego i jego hierarchom. O zakłamaniu tego kościoła pisałem w artykule Wiara i rozum czy wiara i kłamstwo? („SN”, nr 7, 2008): „Wiara wyrasta z kłamstwa i samookłamywania się, a jej rozwój wymaga stałego utrzymywania ludzi w stanie zakłamania. Na kłamstwie zbudowane są fundamenty wiary i religii: Mendacium, tu est Petrus (Kłamstwo, ty jesteś Opoką)”.
A oto kilka przykładów hipokryzji kościoła katolickiego:
- Działalność tzw. misji katolickich w krajach trzeciego świata w celach charytatywnych i oświatowych, za którymi skrywa się faktyczny i najważniejszy ich cel - rozbudowę przyczółków katolicyzmu, państwa watykańskiego i realizację jego imperialistycznych zakusów. (Nota bene, żaden inny kościół nie uprawia takiej imperialistycznej działalności pod przykrywką „misji”.)
- Nawoływanie do szacunku i przymusu ustawowego tzw. praw naturalnych i jednoczesne utrzymywanie w mocy celibatu oraz ślubów czystości; które przeczą naturalnemu prawu człowieka do życia seksualnego, potwierdzonemu w Biblii: „I błogosławił im Bóg. I rzekł do nich: Płodni bądźcie i mnóżcie się; napełniajcie ziemię i ujarzmiajcie ją. Władajcie rybami morza i ptactwem nieba, i wszelkim zwierzęciem, ruszającym się na ziemi.” (1 Mjż 1,28 BP).
- Głoszenie miłości w stosunku do bliźniego i faktyczne niechętne, z pogardą albo nawet nienawiścią odnoszenie się do wyznawców innych kościołów, które obraźliwie nazywa się sektami, oraz do ludzi areligijnych czy ateistów - czyżby ci nie byli bliźnimi? Jeśli kościół nie czyni tego oficjalnie, to niejawnie wspiera różne organizacje wrogo nastawione do innowierców, obcokrajowców i ludzi o innych orientacjach seksualnych, co jest tajemnicą poliszynela.
- Głoszenie ubóstwa oraz umiarkowania we wszystkim a jednoczesne pławienie się w bogactwie, przesadnym luksusie i przepychu funkcjonariuszy kościoła katolickiego, co budzi powszechne oburzenie wiernych i przeczy zaleceniom obecnie panującego papieża.
- Publiczne odcinanie się od polityki i władzy a zarazem nieformalne, choć często też publiczne, mieszanie się do spraw rządzenia i skryte, ale skuteczne opiniowanie kandydatów na urzędy oraz blokowanie niewierzących i krytycznych wobec kościoła na drodze do władzy.
- Oficjalne uznawanie na podstawie konkordatu i konstytucji rozdziału kościoła od państwa, a wtrącanie się do spraw państwowych i polityki państwa - co sprawia wrażenie i przekonanie obywateli o tym, że faktycznie żyją w państwie wyznaniowym - jak i ordynarne wyłudzanie od państwa funduszy na rzecz kościoła w sytuacji kryzysu gospodarczego i narastającej biedy wśród mas, kiedy brak w budżecie środków na podwyżki emerytur, zasiłków i innych świadczeń.
- Z jednej strony - awersja do grzechów, a z drugiej - tolerancja dla powtarzania ich w wyniku spowiedzi; można wielokrotnie popełniać ten sam grzech i za każdym razem żałować, albo przepraszać.
- Przeprosiny biskupów za grzechy nagminnej pedofilii, albo ludobójstwa dokonywanego przez misjonarzy-morderców na Indianach i tzw. Poganach, jak i przez sądy Świętej Inkwizycji na naukowcach i „czarownicach” - bez respektowania istotnego składnika spowiedzi, jakim jest zadośćuczynienie nie tylko Bogu, ale - co najważniejsze - ludziom.
- Narzekanie biskupów polskich na „dyktaturę relatywizmu etycznego”, podczas gdy to właśnie kościół - celowali w tym głównie jezuici z ich faryzejskimi interpretacjami zasad wiary i etyki - najbardziej przyczynił się do relatywizacji etyki tak, by odpowiadała ona jego interesom w odpowiednim czasie. Między innymi dzięki temu sankcjonowano wspomniane wyżej ludobójstwo.
Te przykłady nie wyczerpują listy obłudnych zachowań kościoła katolickiego, z jakimi spotykamy się w naszych czasach, a tym bardziej tych, które miały miejsce w przeszłości i znane są powszechnie z historii.
Panujący system sprzyja narastaniu hipokryzji
Masową hipokryzję usprawiedliwiają warunki życia we współczesnym świecie. Zmuszają one ludzi do nagminnego, sztucznego przestrzegania poprawności politycznej, dobrego wyglądu, „służbowego” uśmiechu i ubioru, zachowań kształtowanych pod wpływem public relations. Bierze się to z potrzeby przypodobania się innym ludziom, od których się zależy, przede wszystkim swoim pracodawcom i mocodawcom, a także ze zwykłej uległości i wazeliniarstwa. W konsekwencji szerzy się masowa sztuczność w postaci hipokryzji i ukazywania sztucznego oblicza zamiast autentycznego.
Hipokryzja, jak pisze Wilhelm Pfaffenhausen, jest zjawiskiem normalnym i „niezbędnym smarem naszego społeczeństwa”; pełni ona rolę kitu, który skleja ze sobą elementy systemu społecznego i doprowadza do jego integracji - realnej czy fikcyjnej. W tym można upatrywać jej zalety.
Wzrastającej hipokryzji winni są nie tyle ludzie, co współczesny ustrój ekonomiczny. Wprawdzie ustrój tworzą ludzie i oni w ostatecznym rachunku winni są temu, co dzieje się w społeczeństwie, ale z czasem ustrój ulega alienacji, wymyka się spod kontroli i rządzi się własnymi prawami.
Charakterystyczne dla aktualnego ustroju jest stopniowe przekształcanie wszystkiego, co ludzkie - właściwości ciała i duszy - w towary i wystawianie ich na sprzedaż, na co dawno temu zwracał uwagę Karol Marks. A najlepiej sprzedaje się to, co szokuje, co budzi odrazę i co uznawane jest za naganne na gruncie tradycyjnej moralności: niegodne postawy i zachowania, obłudę, dewiacje i różne wady charakteru, a więc antywartości. One, będąc jakby „owocem zakazanym”, kuszą i dlatego są towarami najbardziej pożądanymi oraz najchętniej kupowanymi.
Kiedy wartości etyczne stają się towarami, mają określoną cenę, a więc przekształcają się w wartości ekonomiczne, wtedy przestają być wartościami autotelicznymi, na których wspiera się etyka tradycyjna, czyli nierelatywistyczna.
A zatem, współczesny ustrój gospodarczy prowadzi z konieczności do zaniku jakiejś jednej etyki tradycyjnej i zastąpienia jej przez wiele różnych etyk zrelatywizowanych, między innymi przez antyetykę. W takim razie nie ma w tym nic dziwnego, że zapanowała moda na hipokryzję, która jest antywartością w stosunku do szczerości czy autentyczności, i że awansuje ona szybko do roli pozytywnej wartości etycznej. Na odwrót, szczerość będąca przeciwieństwem hipokryzji, przekształca się w wartość negatywną, niepożądaną i zbyteczną - ona po prostu nie popłaca.
Wiesław Sztumski
14 czerwca 2014