Filozofia (el)
- Autor: Wiesław Sztumski
- Odsłon: 8223
Na pytanie: „Jakie jest współczesne społeczeństwo”? teoretycy nauk społecznych udzielają wielu kontrowersyjnych odpowiedzi. Nie wiadomo, komu wierzyć.
W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat w wyniku rozważań analitycznych, często spekulacyjnych, jak i badań empirycznych dotyczących istoty współczesnego społeczeństwa, socjologowie i filozofowie społeczni wymyślili wiele modeli. Opatruje się je etykietkami odpowiadającymi nazwom najbardziej charakterystycznych cech. A oto lista tych modeli:
- Społeczeństwo poprzemysłowe
- Społeczeństwo masowe
- Społeczeństwo ryzyka
- Społeczeństwo informatyczne
- Cyberspołeczeństwo
- Społeczeństwo wiedzy
- Społeczeństwo merytokratyczne
- Społeczeństwo informatyczne (informacyjne)
- Społeczeństwo sieci
- Społeczeństwo konsumpcyjne
- Społeczeństwo obfitości
- Społeczeństwo doznań (przeżyć)
- Społeczeństwo spektakli
- Społeczeństwo obywatelskie
- Społeczeństwo usług (serwisowe)
- Społeczeństwo cywilne (organizacji pozarządowych)
- Społeczeństwo korporacyjne
- Społeczeństwo refleksyjne
Z reguły są to modele pozytywne o zabarwieniu subiektywnym wynikającym z pobudek politycznych, ideologicznych lub światopoglądowych oraz uproszczone, co jest metodologicznie uzasadnione, ponieważ prostota ułatwia badania. Trudno jednak na ich podstawie zbudować całościowy obraz społeczeństwa we współczesnym świecie – w postaci sumy tych modeli czy ich syntezy. Z tego względu na pytanie „Jakie jest współczesne społeczeństwo?” teoretycy nauk społecznych udzielają wielu kontrowersyjnych odpowiedzi. Nie wiadomo, komu wierzyć.
We współczesnej rzeczywistości, jakby na przekór chęci realizacji tych modeli pozytywnych, faktycznie rozwijają się następujące negatywne modele społeczeństwa.
Społeczeństwo pośredników
W związku z postępującym brakiem miejsc pracy w produkcji i usługach materialnych coraz więcej ludzi musi zajmować się wszelkiego rodzaju pośrednictwem. Począwszy od pośredniczenia w handlu (importerzy, hurtownicy, itd.) i w operacjach finansowych (banki, giełdy, itp.), czynnościach prawniczych (każdy powinien mieć swojego prawnika – rzecznika lub adwokata), aż do religijnych (zwracanie się do Boga za pośrednictwem kapłanów i świętych). Rozrasta się klasa pośredników, którzy faktycznie nie przysparzają dochodu narodowego, czyli nowa klasa wyzyskiwaczy, żyjąca i bogacąca się na koszt pracowników produkcyjnych. (Zob. W.S. Powszechne pośrednictwo, czyli nowa klasa wyzyskiwaczy, „SN”, Nr 11, 2013) Społeczeństwo żebracze
Wbrew opiniom (i pozorom), jakobyśmy żyli w społeczeństwie dobrobytu czy obfitości w wyniku postępu wiedzy i techniki oraz wzrostu gospodarczego, przekształcamy się coraz bardziej w społeczeństwo żebraków. Bo czym innym, jeśli nie uprawianiem żebractwa jest zbieranie jałmużny na różne cele charytatywne, leczenie pojedynczych osób, których nie stać na drogie usługi medyczne (a jest ich coraz więcej), albo różne akcje społeczne jak np. „Świąteczna paczka”, „Wielka Orkiestra Pomocy Świątecznej”, bale charytatywne, kwesty na rzecz odnowy zabytków (nekropolii), itd.
Żebractwem jest również powszechny sponsoring programów telewizyjnych, konferencji, wydawnictw i badań naukowych, instytucji artystycznych, sztuki, itd.
W społeczeństwach rzekomego dobrobytu lawinowo rośnie liczba ludzi żyjących na granicy ubóstwa*, którym z okazji różnych świąt funduje się na pokaz darmowe „uczty”, oczywiście opłacane przez prywatnych darczyńców, a nie przez państwo. I jeszcze z dumą informuje się o tym, że z roku na rok przybywa biedoty uczestniczącej w tych „ucztach” - jakby to było osiągnięciem państwa, a nie jego porażką.
Przybywa też tzw. reklam społecznych z prośbami o pomoc finansową oraz fundacji. Niestety, bez sponsoringu, tj. powszechnego żebractwa, nie funkcjonowałyby różne instytucje opłacane z budżetu państwa i wielu ludzi by nie przeżyło. Co to za państwo, którego nie stać na utrzymanie swoich instytucji, ani na zapewnienie minimum socjalnego dla swoich obywateli?
Społeczeństwo ludzi nieodpowiedzialnych
W ustroju liberalnym wraz ze wzrostem wolności powinna wzrastać również odpowiedzialność, a jest na odwrót – ona zanika. Wiele przyczyn składa się na to.
Po pierwsze, ludzie na stanowiskach otaczają się zespołami doradców i ekspertów – ich liczba jest proporcjonalna do rangi stanowiska – wskutek czego nie oni ponoszą odpowiedzialność za błędne decyzje, lecz te zespoły. A im liczniejszy zespół, tym trudniej znaleźć kogoś odpowiedzialnego - zamiast odpowiedzialności indywidualnej jest zbiorowa. Im więcej ludzi uczestniczy w procesie decyzyjnym, tym bardziej anonimowa jest odpowiedzialność.
Po drugie, często urządzenia techniczne podejmują decyzje i działania zamiast ludzi. Wystarczy tylko wyposażyć je w odpowiednie czujniki i programy, by czuć się zwolnionym z obowiązku myślenia o konsekwencjach takich decyzji i działań.
Po trzecie, występuje tendencja do przenoszenia odpowiedzialności podmiotowej, czyli ludzi, na przedmioty. Np., za dziury w jezdni odpowiada zła nawierzchnia, albo warunki atmosferyczne, a nie ludzie, którzy tę nawierzchnię zrobili i układali.
Często odpowiedzialnymi czyni się jakieś niewidzialne siły, układy lub mechanizmy i na nie zwala winę za niepowodzenia, albo karygodne decyzje.
Po czwarte, unika się konkretnej odpowiedzialności przed kimś, np. przed wyborcami za nierealizowanie składanych obietnic. W zamian woli się odpowiadać przed abstrakcyjną historią albo bogiem, gdyż ani jedno, ani drugie nie wymierzy namacalnej kary. Tak więc, w warunkach odpowiedzialności zbiorowej, anonimowej, pośredniej, przedmiotowej i abstrakcyjnej, rodzi się powszechna bezkarność – nie ma odpowiedzialnego, nie ma winnego i nie może być kary.
Kiedy wszyscy odpowiadają za wszystko niejawnie i abstrakcyjnie, to faktycznie nikt już za nic nie odpowiada. Toteż większość ludzi zachowuje się i postępuje nieodpowiedzialnie. Odnosi się to przede wszystkim do młodzieży wychowywanej w systemie neoliberalizmu. A oprócz tego brak odpowiedzialności postępuje w parze z głupotą.
Społeczeństwo zakłamane
Ten model można rozpatrywać w dwóch aspektach: okłamywania ludzi i wzrostu liczby kłamców lub oszustów. W pierwszym przypadku chodzi o celowe okłamywanie i oszukiwanie mas przez różne elity władzy, głównie państwowej, a w drugim – o rosnące znaczenie roli kłamstwa i oszustwa we współczesnym społeczeństwie, co z konieczności przekłada się na przyrost kłamców i oszustów.
Oszustwo stało się zjawiskiem powszednim, masowym oraz o zasięgu globalnym, a oszustów i oszustwa jest w świecie równie wiele, co kłamców i zakłamania. Spotyka się ich na każdym kroku, niezależnie od pozycji społecznej, zawodu, sprawowanych funkcji oraz konfesji i niemal w każdej chwili. Ofiarami oszustw padają miliony ludzi. Atakują i kuszą swoje potencjalne ofiary za pomocą ogłoszeń, reklam, prasy, telewizji, telefonów, Internetu, itd. I na wszelkie możliwe sposoby.
Nie ma dnia bez e-listów i telefonów od oszustów, nadawania w telewizji i publikowania w Internecie oszukańczych reklam proponujących darowizny w postaci milionów dolarów, zysk wynikający ze zmiany banku, operatora telefonii, czy zakupu rzekomo darmowych pakietów, intratnych lokat bankowych i niskooprocentowanych pożyczek, „taniego” ubezpieczenia.
Na spotkaniach komercyjnych wręczane są „darmowe” prezenty, na wycieczkach – „darmowe” obiady, oferowane są „bezpłatne” badania lekarskie wykonywane przez jakieś firmy, które chcą sprzedać „cudowne” urządzenia lecznicze za grube pieniądze, itp.
Kłamcy prześcigają się w sposobach oszukiwania i działają bezkarnie, bo kłamstwo nie podlega karze, tylko niektóre oszustwa. Jesteśmy poddawani presji kłamców lub oszustów i ulegamy im. Doszło już do tego, że oszust uchodzi za bohatera lub celebrytę, bywa ozdobą salonów; ceniony jest przez wielu ludzi za spryt i przebiegłość, a nawet stawiany za wzór do naśladowania jako człowiek sukcesu.
Skala oszustw jest proporcjonalna do pozycji zajmowanej w hierarchii społecznej, albo w systemie zarządzania i władzy. Prawdomówność przestała być cnotą ludzi najwyższego zaufania publicznego: najwyższych przedstawicieli władz państwowych, polityków, samorządowców, nauczycieli, naukowców, biznesmenów, a nawet funkcjonariuszy kościoła. Oni kłamią dla pieniędzy, za pieniądze, dla kariery, w obronie swojej ideologii i światopoglądu, albo ze zwykłej chęci dominacji.
Według Joe Saltzmana, profesora dziennikarstwa w University of Southern California, „Każdy kłamie. Od prezydenta USA, do Kongresu i zwyczajnych obywateli naszego kraju; jesteśmy narodem kłamców. Badania ankietowe potwierdziły, że 90% Amerykanów kłamie w pewnych okolicznościach. Nasze wzajemne okłamywanie się stało się sposobem na życie”.
Żyjemy w globalnej przestrzeni kłamstwa – w zakłamanych massmediach, zakłamanej polityce, ekonomii, wierze religijnej, nauce i w zakłamanych public relations. Kłamstwo zdaje się być cechą gatunkową ludzi, a dewiza: „Kłam, żeby żyć” jest warunkiem przeżycia w ustroju walki konkurencyjnej w ekonomii i rywalizacji w polityce.
Społeczeństwo hipokrytów
Obłuda bierze się z kłamstwa – okłamywania innych i siebie – oraz z pogardy dla zasady miłości bliźniego, która leży u podstaw relacji międzyludzkich opartych na wzajemnym zaufaniu, czyli na wierze w szczerość ich wypowiedzi, postaw, zachowań i postępowania. Polega ona na celowym przekazywaniu swojego zakłamanego wizerunku, zatajaniu swoich prawdziwych, negatywnych cech i eksponowaniu najlepszych. Po to, by wydawać się lepszym niż się naprawdę jest i dzięki temu przypodobać się komu trzeba oraz odnosić korzyści z tego.
Hipokryzja jest reakcją na konflikt między interesami indywidualnymi a grupowymi oraz na sprzeczności w etyce, prawie i religii. Dlatego najwięcej hipokrytów spotyka się wśród polityków, prawników, księży i ludzi wierzących.
Jest też formą wyrażania biernego oporu, albo sprzeciwu wobec panującego ustroju, porządku społecznego, norm obyczajowych oraz obowiązujących standardów poprawności w różnych dziedzinach życia.
Obłuda, tak jak zakłamanie, stała się jakby normą zachowań społecznych i dlatego nie jest oceniana negatywnie, ani postrzegana jak jakaś forma patologii lub schizofrenii społecznej. Jest tak dlatego, ponieważ obecne środowisko społeczne i mechanizmy funkcjonowania społeczeństwa wymuszają obłudne zachowania. Ludzie ulegają tej presji i dla świętego spokoju manifestują społecznie pożądany swój wizerunek, a jednocześnie pozostają sobie wierni - własnym poglądom i oraz wartościom.
Dwulicowość i obłuda są efektem chęci życia w zgodzie z innymi ludźmi, nie narażania się innym, albo poszukiwania kompromisu w konfliktach, często za cenę rozterek duchowych i wyrzutów sumienia. Natomiast szczerość i prostomyślność często odbierana jest źle i wywołuje awersję lub agresję oraz chęć zemsty. W związku z tym ludzie przybierają maski z konieczności, są dwulicowi i stają się hipokrytami. Nigdy wcześniej nie było tyle hipokryzji co teraz i prawdopodobnie będzie jej jeszcze więcej w miarę rozwoju współczesnej cywilizacji i ideologii konsumpcjonizmu.
Społeczeństwo antymerytokratyczne
W miarę postępu wiedzy i powszechnego kształcenia na wszystkich poziomach systemu edukacji powinna dokonywać się eliminacja ludzi nie posiadających podstaw merytorycznych do zajmowanych stanowisk z kręgów władzy. Inaczej mówiąc, powinna rozwijać się merytokracja.Dobrze byłoby, gdyby pozycje w hierarchii społecznej i stanowiska w systemie zarządzania zajmowali ludzie merytorycznie przygotowani, odpowiednio wyedukowani, inteligentni, których wiedza i umiejętności zostałyby zweryfikowane za pomocą obiektywnych i wnikliwych kryteriów oceny (np. certyfikatów).
Niestety, w większości przypadków jest to tylko pobożnym życzeniem i pozostaje w sferze marzeń. Życie dowodzi czegoś innego. Do władzy i na stanowiska z górnej półki zarządzania – a jedno i drugie jest dobrze opłacane – pchają się jednostki bez odpowiednich kompetencji, mierni, ale za to wierni przywódcom państwowym i partyjnym, albo swoim przełożonym. I tacy są akceptowani przez elity rządzące i predestynowani na najwyższe stanowiska z klucza partyjnego lub w wyniku koneksji, nepotyzmu, albo funkcjonowania w odpowiednich „układach”, Toteż żyjemy w społeczeństwie antymerytokratycznym, w którym władzę sprawują ludzie coraz mniej kompetentni i głupsi. A jeśli wymaga się odpowiednich kwalifikacji, czasami nawet przesadnie wysokich, to z reguły od kandydatów na najniższe stanowiska.
Społeczeństwo marnotrawców
Do oszczędzania zmuszają ludzi względy ekonomiczne, jak np. obniżanie kosztów produkcji, chęć pomnażania majątku (np. poprzez zakładanie lokat bankowych), albo rosnąca inflacja. Także względy ekologiczne, jak np. ograniczanie zużycia nieodnawialnych bogactw naturalnych. Oszczędza się po to, by się bogacić, albo gromadzić zapasy na wypadek nieurodzaju, katastrof lub wojen.
Oszczędność dobrze przemyślana i w rozsądnych granicach – inaczej byłaby chciwością lub sknerstwem - jest nie tylko pożyteczna, ale niekiedy nawet warunkiem przetrwania.
Jednak w naszych czasach, mimo racjonalizowania gospodarki i czynienia jej oszczędną, nasila się tendencja do rozrzutności i marnotrawstwa. Nie dotyczy to, rzecz jasna, biedoty. Dzieje się tak za sprawą tworzenia sztucznego popytu i wytwarzania towarów i usług dalece ponad normalne potrzeby, żeby pobudzać wzrost konsumpcji.
Nadmierna konsumpcja jest siłą napędową wzrostu gospodarczego. Nadpodaż towarów i usług - zjawisko nieodwracalne we współczesnym modelu gospodarki światowej – skutkuje głównie nadmiernym zużywaniem energii oraz materiałów. Marnotrawstwo idzie w parze z postępem cywilizacji i ze wzrostem stopy życiowej. Przejawia się ono w różnych formach i dotyczy różnych dóbr.
Najbardziej widoczne i oburzające jest marnotrawstwo sprzętu, obuwia, odzieży, żywności i papieru. Niszczy się dobry sprzęt, bo nie jest nowoczesny, niszczy się dobrą odzież i obuwie, bo nie są modne, wyrzuca się żywność kupowaną w nadmiarze, której nie jest się w stanie skonsumować. (Według badań przeprowadzonych w 2011 r. przez Szwedzki Instytut Żywności i Biotechnologii, każdego roku traci się około 1,3 mld ton żywności; można by nią nakarmić 12 mld ludzi.)
W ostatnich 40 latach czterokrotnie wzrosło zużycie papieru na świecie, mimo komputeryzacji. Ekonomia żywiąca się niepotrzebną nadprodukcją i nadmierną konsumpcją oraz nadmiernym zużyciem skutkuje krzewieniem się zachowań charakteryzujących się brakiem umiaru w konsumpcji. Toteż ludzie bez namysłu, skrupułów oraz poczucia odpowiedzialności szastają, czym się da i ile się da, byleby tylko zaspokoić swoje zachcianki. Oszczędność ustępuje miejsca rozrzutności i marnotrawstwu.
Społeczeństwo ogłupiałe
Zamiast społeczeństwa ludzi oświeconych i mądrych - zgodnie z modelem społeczeństwa wiedzy - coraz bardziej szerzy się masowa głupota w różnych postaciach i warstwach społecznych, nawet wśród tych, którzy legitymują się dyplomami naukowymi. Jakby na przekór postępowi cywilizacyjnemu, ludzie stają się coraz głupsi. Za sprawą postępu technicznego rozpoczęła się faza zaniku mądrości; celem ewolucji kulturowej i społecznej wcale nie jest człowiek rozumny, lecz bezgranicznie głupi.
Pod wpływem różnych czynników ludzie uciekają od mądrości, między innymi za sprawą elit trzymających władzę, dla których ludzie mądrzy są poważnym zagrożeniem. Przecież najlepiej i najłatwiej rządzi się ludźmi bezmyślnie wykonującymi wszelkie polecenia władzy.
A z drugiej strony, głupim społeczeństwem rządzą coraz głupsze elity władzy. W konsekwencji grożą nam rządy idiokratów.
Postęp techniczny, czyniąc życie coraz bardziej wygodnym, nie sprzyja potrzebie rozwijania inteligencji i mądrości życiowej, a w związku z tym osłabia zdolność do eliminacji genów odpowiedzialnych za niedobór inteligencji. Toteż ludzie głupieją coraz bardziej i szybciej niż kiedykolwiek, i bardziej niż im się zdaje. Jeśli wierzyć badaniom Mario Cippolego, przeprowadzonych w uniwersytetach w grupach robotników, urzędników, studentów, kadry kierowniczej i profesorów, nawet noblistów, to w każdej z tych zbiorowości znajduje się ok. 80% ludzi głupich. Nikt nie przypuszcza, że aż tyle głupich jest ludzi w ich populacji (5,6 mld na 7 mld ludności świata) – w społeczeństwie, grupach, rodzinach, władzach, zakładach pracy itp. Głupota towarzyszy biedzie ze względu na koszt edukacji oraz wierze religijnej, która wyrasta z głupoty i ogłupia ludzi.
Społeczeństwo leniuchów
Badania Rolanda Paulsena (socjologa z Uniwersytetu w Lund) pokazały, że średnio od dwóch do trzech godzin dziennie w czasie pracy urzędnicy zajmują się sprawami prywatnymi. Między innymi w USA, Singapurze, Finlandii i Niemczech ok. 70% urzędników odwiedza strony pornograficzne w czasie pracy, a 60% wszystkich zakupów online dokonuje się w tam między dziewiątą rano a piątą po południu. Ludzie wolą leniuchować, aniżeli pracować, ponieważ w obecnym ustroju polityczno-ekonomicznym praca nie daje satysfakcji i dehumanizuje ludzi.
Społeczeństwo niewolników
W coraz wyższym stopniu występują różne formy zniewolenia, nie tylko te, na jakie wskazał papież Franciszek w czasie tegorocznego święta Bożego Narodzenia: handel ludźmi, zmuszanie kobiet do prostytucji i porywanie dzieci w celu handlu organami do przeszczepów.
Jest wiele innych sposobów czynienia z ludzi niewolników – począwszy od zmuszania do chodzenia do kościoła i przyjmowania sakramentów, przez podporządkowanie się modzie. Są niewolnicy reklam, komputerów oraz sieci internetowych, imprez masowych zdominowanych przez nędznego poziomu twórczość kulturalną, hałasu, zabudowy wielkomiejskiej, bezczynności, zakupów, usług bankowych, standardowego zachowywania się i funkcjonowania, udawania, podporządkowania się reżymowi pracy urządzeń technicznych, itp.
W rezultacie ludzie stają się wielowymiarowymi niewolnikami. Współczesne niewolnictwo jest o wiele bardziej złożone, bo dzisiejsi panowie (władcy) są sprytniejsi, posiadają lepszą wiedzę o zniewalaniu i dysponują doskonalszymi środkami i sposobami zniewalania. Funkcjonuje ono na różnych płaszczyznach i przejawia się w wielu formach, przede wszystkim w postaci przedmiotowego traktowania ludzi. Neoniewolnictwo funkcjonuje skrycie we współczesnym ustroju neoliberalnym, gdzie wolność jest sztandarowym hasłem programów różnych partii politycznych, a maksymalizację wolności uznaje się za obiektywną tendencję ewolucji społecznej - nawet za konieczność historyczną. Bo w wolnym i demokratycznym świecie każdy powinien cieszyć się formalną i realną wolnością i być szczęśliwy z tego powodu. Niestety, ta realna wolność staje się coraz bardziej iluzoryczna i zamienia się w niewolę.
Społeczeństwo znudzone
Jest ono zaprzeczeniem społeczeństwa doznań, tj. odmiany społeczeństwa konsumpcyjnego, gdzie najważniejszym celem życia jest szczęście i doznawanie przyjemności „tu i teraz”, a ludzi cechuje niecierpliwość, niechęć do podejmowania wysiłku, brak wstrzemięźliwości i egoizm. Hasło: „Ciesz się życiem!” jest wszechokreślającym imperatywem działania. Tylko mało kto wie, czym jest prawdziwe szczęście i autentyczna przyjemność, ponieważ wpaja się ludziom uproszczone pojęcia pozornego szczęścia i ulotnej przyjemności.
Teraz większość ludzi - głównie zamożnych, ale nie tylko - nie potrafi cieszyć się życiem, jak dawniej, kiedy wszystko długo cieszyło, każdy osiągnięty cel, nawet najdrobniejszy, drobnostka. Przyczyniła się do tego stosunkowa łatwość realizacji podstawowych potrzeb materialnych i dostępu do rozrywki, jak i nadmiar oferowanych i niedrogich towarów i usług (jak kogoś nie stać, to zdobywa pieniądze nieuczciwie, kradnąc lub oszukując). Dziś ludzie cieszą się krótko i chcą zaspokajać coraz bardziej wyszukane zachcianki. W rezultacie stale są znudzeni. Nudzi ich monotonia reklam, filmy kręcone na jedną modłę, wypowiedzi polityków, kaznodziejów i celebrytów, w kółko powtarzane programy telewizyjne, tandetna rozrywka, rytmy codzienności, standardowe ubiory i wyposażenie, brak pracy oraz wszystko to, co nieustannie powtarza się. A tego wciąż przybywa.
* Jeśli za próg ubóstwa przyjąć (za WHO i OECD) 50 % średnich dochodów netto na osobę w danym kraju, to w 2014 r. w Niemczech żyje na skraju ubóstwa 16% mieszkańców, a w Polsce ok. 60% .
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 672
„Prawie cała historia to nieprzerwany ślad jednego spisku po drugim. Konspiracje są normą, a nie wyjątkiem”.
G. Edward Griffin
„W polityce nic nie dzieje się przypadkiem. Jeśli tak się zdarzy, to można się założyć, że było to zaplanowane”.
Franklin D. Roosevelt
Wszędzie pełno spisków
Rzeczywistość społeczna kształtuje się pod wpływem czynników obiektywnych (głównie przyrodniczych) i subiektywnych (aktywności ludzi). Jednak udział czynników przyrodniczych stale maleje proporcjonalnie do postępu nauki i techniki. Od kilkudziesięciu lat główna rola w kształtowaniu rzeczywistości społecznej przypada ludziom, którzy coraz bardziej ingerują w swoje środowisko społeczne i zmieniają je w tempie przyspieszonym. Teraz już nic nie zdarza się w niej bez udziału człowieka, który dokonuje zmian spontanicznie, albo celowo. Ale w miarę coraz bardziej świadomego zarządzania życiem społecznym i funkcjonowaniem społeczeństwa przeważają działania umyślne.
Dzieje ludzkie składają się z ciągu epizodów generowanych jakby obiektywnie przez ewolucję społeczną. Jednak od kilkudziesięciu lat niezbyt liczne grupy coraz bardziej ingerują w przebieg dziejów w wymiarze lokalnym i globalnym. Są to grupy osób niezrzeszonych w jakieś oficjalne organizacje lub instytucje, ale mające olbrzymią władzę i realizujące przede wszystkim własne cele, a nie wspólne. Z reguły działają z ukrycia i nie zawsze w sposób skoordynowany. Inaczej mówiąc, są to grupy spiskowe. Bowiem, z definicji, spiskowcami nazywa się osoby, które skrycie porozumiewają się ze sobą dla osiągnięcia jakiegoś celu, przeważnie politycznego, lub biznesowego. Spiskuje się wszędzie – w rodzinach, zakładach pracy, szkołach, instytucjach kościelnych, wojsku, rządach, parlamentach, partiach itd. Spiskowanie tak się już upowszechniło, że stało się atrybutem życia społecznego i nieodłącznym elementem współczesnej cywilizacji.
Życie w kulturze spisków, podejrzliwości i szpiegowania nikogo już nie dziwi. Ludzie przywykli do panowania wielu „niewidzialnych rąk” spiskowców nad nimi oraz do tego, że stali się ich niewolnikami. Co gorsza, czują się bezbronni i bezsilni wobec nich, ponieważ bardzo trudno walczy się z przepotężnym anonimowym wrogiem, który na dodatek nie wiadomo, gdzie się ukrywa i jest dobrze chroniony.
Spiski dzielą się na dobre i złe. Pierwsze mają na celu poprawę relacji interpersonalnych i wewnątrzgrupowych, albo dokonanie korzystnych dla większości zmian w rzeczywistości społecznej, a drugie - pogorszenie tych relacji lub dokonanie zmian ewidentnie szkodliwych. Na podstawie doświadczenia życiowego i obserwacji twierdzę, że dobrych spisków jest coraz mniej, a złych wciąż przybywa.
Spiskowa teoria dziejów
Teorie spiskowe są dziś na topie. Wierzy w nie znaczna część społeczeństwa. Potwierdzają to liczne badania socjologiczne. Według Michaela Barkuna, u ich podstaw leżą następujące założenia:
po pierwsze, nic nie dzieje się przypadkowo, lecz jest zaplanowane;
po drugie, za tym, co dzieje się w rzeczywistości społecznej stoją potężni aktorzy;
po trzecie, nic jest tym, czym się wydaje; dlatego zawsze trzeba patrzeć za fasadę wydarzeń, by wiedzieć o tym, co naprawdę się dzieje;
po czwarte, wszystkie wydarzenia są zawsze ze sobą powiązane za pomocą odpowiednich relacji.
Jednak zwolennicy teorii spiskowych nie twierdzą, że wszystko bez wyjątku jest wyreżyserowane przez konspiratorów. (1)
Kiedy mówi się o teorii spiskowej, to oczywiście ma się na myśli spiski złe. Przecież kto chce czynić dobrze, nie musi działać skrycie, chyba, że chce być anonimowym dobroczyńcą, albo jeśli wymaga tego taktyka postępowania. Za to z reguły, kto chce czynić źle, ten musi się ukrywać.
Spiski istniały od zawsze, ale przede wszystkim na dworach i wśród elit politycznych, fabrykantów i kupców. Ich skutków nie odczuwał lud, chyba, że w wyniku spisków wybuchały wojny i rewolucje. Dopiero od przełomu XX i XXI wieku postępuje gwałtowny rozwój spiskowania. Odtąd pojawia się coraz więcej wielkich kryzysów światowych, które są pożywką dla teorii spiskowych. Rośnie liczba konspiratorów, a ich działania są coraz bardziej intensywne i obejmują coraz więcej obszarów świata i dziedzin życia. W związku z tym pojawiają się liczne teorie spiskowe, za pomocą których wyjaśnia się w najprostszy sposób genezę i przebieg wydarzeń lub sytuacji katastroficznych. Trzeba się do nich uciekać przede wszystkim dlatego, że to, co dzieje się w socjosferze jest coraz bardziej skomplikowane i nie jest się w stanie wyjaśnić tego inaczej w sposób prosty i zrozumiały dla przeciętnego człowieka.
Kiedy nie wiadomo, dlaczego coś się dzieje, to przyczyny tego wydarzenia upatruje się w pieniądzu, albo w jakiejś „mocy tajemnej”, czyli w laickim substytucie religijnej „siły nadprzyrodzonej”. Również dlatego korzysta się z teorii spiskowych, że coraz więcej ludzi traci zaufanie do oficjalnych wypowiedzi polityków historyków i ekspertów, którzy nagminnie i bezczelnie okłamują ich w żywe oczy z różnych powodów.
Uciekanie się do teorii spisków wynika również z apofenii, tj. ze skłonności do znajdowania przyczyn wydarzeń w zjawiskach przypadkowych i mało znaczących oraz przyczyn ubocznych. Ich rola została empirycznie potwierdzona przez „efekt motyla” w teorii chaosu.
Zwolenników teorii spiskowych można znaleźć wśród osób w każdym wieku i niezależnie od płci, narodowości, wyznania, zamożności, przekonań politycznych, stopnia wykształcenia i statusu zawodowego, chociaż w różnym stopniu. (2)
Badacze myślenia spiskowego są zgodni co do tego, że istotną funkcją teorii spiskowych jest łatwe wyjaśnienie przykrych wydarzeń, takich jak różnego rodzaju kryzysy, epidemie, ataki terrorystyczne itp. (3)
Do propagacji teorii spiskowych i wzrostu jej zwolenników w znacznej mierze przyczyniają się mass media, Internet oraz portale społecznościowe, czyli „środki masowego ogłupiania” ludzi, łatwo dostępne dla ogółu. Również te, które znajdują się w rękach władz.
Czym zajmują się teorie spiskowe?
Przedmiotem najnowszych teorii spiskowych są zjawiska wielce niepokojące ludzkość.(4) Najważniejsze z nich to: epidemia koronawirusa (5), masowe i przymusowe szczepienia (6), QANON (7), atak terrorystyczny na World Trade Center(8), lądowanie astronautów na Księżycu (9), śmierć Johna Kennedy’ego (10), tajny rząd światowy(11), smugi chemiczne (12), aktywny program badań zórz polarnych o wysokiej częstotliwości(13), chipy identyfikacji radiowej RFID (14) i Reptilianie. (15)
Od kilku lat obiektami teorii spiskowych stało się rzekome fałszowanie wyników wyborów oraz ustawianie konkursów, przetargów, meczów itp. Politycy, którzy przegrali demokratyczne i kontrolowane wybory, bo taka była wola większości wyborców, coraz częściej oskarżają opozycję za fałszerstwa wyborcze, m.in. w wyniku spisków. A wielu ludzi, przede wszystkim ich popleczników, ślepo wierzy w te kłamstwa i domaga się powtórki wyborów, a nawet unieważnienia ich na drodze rebelii. Tak na przykład Donald Trump zorganizował po porażce marsz bojówkarzy na Kapitol. (16) Natomiast w przypadku ustawień przetargów, konkursów, zawodów sportowych itp. oskarża się organizatorów o działania spiskowe i dodatkowo o korupcję.
Ocena teorii spisków
Na teorie spiskowe najbardziej oburzają się ci, którzy przyczyniają się do ich powstawania, czyli sami spiskowcy, by odwrócić uwagę od swoich poczynań i by mogli działać bez przeszkód i podejrzeń. Podobnie zachowuje się złodziej, który krzyczy „łap złodzieja!”. A przecież, gdyby nie istnieli spiskowcy, nie byłoby teorii spiskowych.
Teorie spiskowe powstają wówczas, gdy z powodu braku wiarygodnej wiedzy, albo dostarczania celowo zmanipulowanych informacji na temat tego, co dzieje się w świecie, podejrzewa się, że ktoś musi kryć się za tym, oczywiście, jacyś spiskowcy. Tym bardziej, że w mass mediach ciągle ujawnia się i eksponuje różne afery spowodowane przez grupy przestępcze lub mafijne układy. Wskutek tego teorie spiskowe stały się chlebem powszednim w dzisiejszych czasach i znajdują coraz więcej zwolenników.
Wśród teorii spiskowych znajdują się takie, o których sądzi się, że są całkiem absurdalne, jak na przykład o płaskiej Ziemi i Reptilianach. Chociaż też można znaleźć dla nich jakieś racjonalne uzasadnienie. Powierzchnię kuli można traktować jako zbiór maleńkich wycinków. Im są mniejsze, tym bardziej są płaskie. (Podobnie, linia krzywa jest sumą nieskończenie małych odcinków prostych.) Jeśli ktoś widzi malutki wycinek powierzchni Ziemi, to ma prawo twierdzić, że jest on płaski. A gdy uogólni to na całą kulę ziemską, wtedy twierdzi, że Ziemia jest płaska i nie da się przekonać, że jest inaczej.
Podobnie można uzasadnić hipotezę o homoidalnych istotach „reptilianach”. Jak by nie było, ta hipoteza wywiedziona z eksperymentu myślowego jest dziełem naukowca – Dale’a Alana Russella – kanadyjskiego geologa i paleontologa specjalizującego się w badaniu dinozaurów. Jego zdaniem, ta hipotetyczna inteligentna istota wyewoluowała z troodona (dinozaura ze stosunkowo dużym mózgiem). Nie da się wykluczyć, że pojawiła się ona w wyniku skrzyżowania z człowiekiem. Hipoteza o reptilianach jest równie wiarygodna, jak ta o stworzeniu Adama i Ewy, której też nie sposób w pełni udowodnić racjonalnie.
Niedorzecznych teorii spiskowych jest na szczęście bardzo mało. Więcej jest mniej lub bardziej sensownie uzasadnionych. Na przykład, do końca nie udowodniono lądowania ludzi na Księżycu. Jedynym dowodem są wypowiedzi ekspertów z NASA, działających z polecenia polityków amerykańskich, którym zależało na tym, by w okresie zimnej wojny i przewagi ZSRR w eksploracji kosmosu ludzie uwierzyli w potęgę USA. To się zresztą z początku udawało, ale w miarę analizowania tego wydarzenia rosło podejrzenie, że to tylko starannie przygotowany fake news przez odpowiednie służby i prezydenta Nixona. W podobny sposób przekonywano nas o spiskowym zamachu na samolot rządowy lecący do Smoleńska powołując się na „ekspertów” starannie wybranych przez komisję badającą przyczyny tej katastrofy. Też początkowo wielu ludzi uwierzyło w spisek.
Jeśli chodzi o teorię spiskową dotyczącą zamachu terrorystycznego na WTC w Nowym Jorku, to pamiętam reakcję niektórych Niemców na tę wiadomość, która dotarła natychmiast po jej opublikowaniu do uczestników w czasie obrad Światowego Kongresu Leibnizowskiego w Hannowerze: „Będzie kolejna wojna światowa wywołana przez Żydów”.(Sic!)
Coraz więcej argumentów przemawia za spiskowym działaniem tajnych laboratoriów wojskowych pracujących nad rozwojem i doskonaleniem broni bakteriologicznej, służb specjalnych lobbujących za powszechnym i przymusowym chipowaniem ludności, koncernów farmaceutycznych produkujących antycovidowe szczepionki. (O spekulacjach i faktach związanych pandemią koronawirusa pisałem w artykule „Światowa maskarada” w „SN” 10/2020.)
Morał: Przy ocenie teorii spiskowych nie kierujmy się pochopnie kryteriami, sposobami myślenia i stereotypami narzucanymi przez przeciwników tych teorii. W teoriach spiskowych też można znaleźć ziarna prawdy lub wysokiego prawdopodobieństwa odnoszące się do przyczyn wydarzeń. Nie ufajmy też zanadto bezkrytycznie badaczom, którzy obnażają kłamstwa spiskowców. Nie dajmy zwodzić się elitom rządzącym, mafiom, korporatokratom, lobbystom i im podobnym ogłupiaczom mas. Kierujmy się rozsądkiem, wiedzą naukową, obserwacjami, doświadczeniami życiowymi oraz krytycyzmem.
Wiesław Sztumski
Przypisy
1. M. Barkun, A cultre of conspiracy. Apocalyptic visions in contemporary America, Univ. of California Press, Los Angeles 2013
2. Joseph E. Uscinski, Joseph M. Parenta, American Conspiracy Theories, Oxford Univ. Press, 2014
3. Michael Butter, Nichts ist wie es scheint. Über Verschwörungstheorien, Suhrkamp Vrl. 2021
4. „Macht’s klar - Verschwórungstheorien“, Heft 42, Stuttgart 2020
5. W czasie pandemii koronawirusa pojawiło się kilka teorii spiskowych, które znajdują coraz więcej zwolenników. Oto one: 1) Koronawirus w ogóle nie istnieje, ale rząd sieje panikę, by mógł ograniczać podstawowe prawa obywateli. 2) Za „plandemią”, kryje się Bill Gates, który chce wyegzekwować globalny wymóg szczepień, a tym samym zdziesiątkować światową populację ludzi. 3) Za pojawienie się wirusa odpowiada technologia 5G. 4) Koronawirus to produkt koncernów farmaceutycznych stworzony, by podnieść sprzedaż leków i szczepionek, 5) Pandemię koronawirusa spowodowało przypadkowe wymknięcie się go z tajnych laboratoriów wojskowych zaangażowanych w doskonalenie broni bakteriologicznej lub celowe uwolnienie go. 6) Koronawirus to broń biologiczna opracowana przez władze Chin. 7) Koronowirus nie jest bardziej niebezpieczny niż zwykłe patogeny grypy.
Do ich powstawania przyczyniły się mało wiarygodne komunikaty oficjalne, często przeczące sobie i dezaktualizowane w krótkim czasie. O żadnej z tych teorii, może z wyjątkiem pierwszej, która jest raczej absurdalna, nie można kategorycznie twierdzić, że jest fałszywa. Wszystkie leżą w obszarze hipotetyczności, tzn. są prawdopodobne. Zaangażowanie się Gates Foundation w służbę zdrowia i rozwój nowego koronawirusa interpretuje się jako plan, za pomocą którego Gates chce rządzić światem. Chce on też, aby ludziom wszczepiać mikroczipy niby w walce z patogenem, a faktycznie po to, by uzyskać nad nimi całkowitą kontrolę. Stosowanie szczepionek, które okazują się mało skuteczne i wymagają coraz częstszego „przypominania”, związane jest z przeprowadzaniem niebezpiecznych eksperymentów genowych na ludziach. Wysoce prawdopodobna jest hipoteza, że koronawirus pochodzi z laboratorium amerykańskiego w Wuhan. Obecna pandemia, ze wszystkimi jej konsekwencjami politycznymi, gospodarczymi i osobistymi, budzi u wielu ludzi lęki, których w ostatnich dziesięcioleciach nie doświadczano w uprzemysłowionych krajach zachodnich. Koncerny farmaceutyczne konkurowały ze sobą w sprzedaży szczepionek, ale stąd nie wynika, że przyczyniły się do pandemii. Nie można wykluczyć tego, że rząd USA użył koronawirusa w walce konkurencyjnej z Chinami na polach ekonomii i polityki.
6. Szczepienia to najbardziej kontrowersyjny temat dla medyków i części społeczeństwa. Nie do końca wiadomo, czy naprawdę chronią nas przed chorobami, czy wręcz przeciwnie, ani czy są niebezpieczne dla ludzi, zwłaszcza, gdy ingerują w genom ludzki. Przeciwnicy szczepień są przekonani, że zalecenia Światowej Organizacji Zdrowia dotyczące szczepień służą jedynie chciwości lobby farmaceutycznego i lekarzy. Według niektórych opinii Światowa Organizacja Zdrowia i amerykańskie Centrum Kontroli i Prewencji Chorób podlegają silnym wpływom Centralnej Agencji Wywiadowczej Stanów Zjednoczonych (CIA). Niektórzy antyszczepionkowcy uważają, że choroba dziecka wzmacnia jego organizm. Zdaniem przeciwników szczepień, szczepienie nie służy ochronie przed chorobami, a jedynie może je wywołać. Jako dowód przytaczają fakt, że nawet „przypominające” szczepienia przeciw Covid-19, nie uchroniły przed zarażeniem się. A więc po co szczepić?
7. Ruch Qanon (w skrócie „Q”) rozpowszechnia teorie spiskowe; niektóre z nich, wspólnie z prawicowymi ekstremistami, o tajnym układzie „deep state”. Jest to „tajny układ” zbudowany z nieautoryzowanych sieci władzy, który, niewidoczny dla zwykłego śmiertelnika, steruje rzeczywistością polityczną i biznesową danego państwa. Jest to skryta struktura władzy, która przywódców państwowych (prezydentów i premierów) traktuje jak marionetki, a jeśli próbują wybić się na niepodległość, usuwa ich ze stanowisk. Zwolennikami tej koncepcji są m.in. Donald Trump i Jarosław Kaczyński, którzy twierdzą, że o losach Polski i USA decydują towarzyskie układy złożone z ludzi biznesu i służb specjalnych, dla których oficjalna struktura władzy jest tylko przykrywką.
8. Istnieje wiele teorii spiskowych dotyczących ataków terrorystycznych na World Trade Center 11 września 2001 r., które wątpią w to, że były one inspirowane przez islamistów. Najczęstszą hipotezą jest to, że za atakami stał sam rząd USA. Mówi się, że wysadził on w powietrze Wieże Bliźniacze. Podobno dzięki temu atakowi mógł on usprawiedliwić interwencję wojskową. Inne spekulacje, jak teoria „niebieskiej wiązki”, idą jeszcze dalej i sugerują, że samoloty atakujące WTC były po prostu hologramami wygenerowanymi za pomocą geostacjonarnych satelitów laserowych o wysokiej częstotliwości.
9. Rzekomo fałszywe lądowanie na Księżycu jest matką wszystkich teorii spiskowych, które istniały na długo przed Internetem. Lądowania amerykańskich astronautów na Księżycu w 1969 r. faktycznie nie miało miejsca, ale zostało sfałszowane przez NASA i rząd USA. Chyba najczęściej wyrażaną tezą jest to, że technologia lat 60-tych nie była na tyle zaawansowana, aby umożliwić człowiekowi lądowanie na Księżycu. Natomiast w bazie wojskowej Strefy 51 utworzono studio filmowe, aby produkować tam sceny z Księżycem. Teoretycy spisku tłumaczą, dlaczego Związek Radziecki do dziś milczy na temat oszustwa NASA. Być może, dlatego, że pierwszy lot kosmiczny Jurija Gagarina był również fake newsem i że Stany Zjednoczone były w stanie zaaranżować swoje lądowanie na Księżycu osiem lat później.
10. W przeciwieństwie do teorii jednego sprawcy, według której Lee Harvey Oswald zastrzelił ówczesnego prezydenta USA Johna F. Kennedy'ego 22 listopada 1963 r., teoretycy spiskowi nadal podejrzewają, że za tym zamachem kryje się spisek innych osób. Podstawą dla spekulacji była szybka śmierć podejrzanego oraz wpadki, przeoczenia i pomyłki organów śledczych, lekarzy i komisji śledczych. Różne przypuszczenia co do tego, kto jest odpowiedzialny za to morderstwo, snują różne mafie, Związek Sowiecki, CIA i FBI w zależności od ich punktów widzenia.
11. Według „Nowego Porządku Świata” („New World Order”) istnieje tajna elita globalna, która chce zdobyć dominację nad całą ludzkością. Większość teoretyków spiskowych zakłada, że świat jest kontrolowany przez autorytarny i ponadnarodowy rząd światowy. Za tą elitą stoją różne siły: rząd USA, izraelska tajna służba Mosad, celebryci, masoni, istoty pozaziemskie i rzekomy światowy spisek żydowski.
12. Zwolennicy teorii smug chemicznych twierdzą, że w celu zatrucia ludności rozpyla się po niebie chemikalia toksyczne zmieszane z paliwem lotniczym. Kryje się za tym tajny rząd światowy i globalny spisek. Jego celem jest wpływanie na ludność świata, kontrolowanie lub zmniejszanie populacji Ziemi poprzez choroby.
13. High Frequency Active Auroral Research Program to amerykański program badawczy, w którym wykorzystuje się fale radiowe do badania górnych warstw atmosfery. Według zwolenników teorii spiskowych HAARP jest jednak odpowiedzialny za manipulowanie pogodą i powodowanie klęsk żywiołowych, takich jak trzęsienia ziemi, powodzie czy erupcje wulkanów. Program służy również do kontrolowania ludzkich umysłów. Wszczepiane chipy RFID (identyfikacja radiowa) znane są z praktyki weterynaryjnej od dziesięcioleci. Zwierzęta są zaczipowane, dzięki czemu można je później zidentyfikować za pomocą czytnika.
14. Tajemnicze światowe elity mają podobno długofalowe plany wszczepienia chipa komputerowego RFID pod skórę każdego człowieka. W ten sposób każdy może być zlokalizowany w świecie za pomocą fal elektromagnetycznych. Preferowanym celem tego nadzoru mają być w szczególności osoby niepożądane ze względów politycznych. Chipy można wykorzystać również dla innych celów. Niektórzy zwolennicy tej teorii podejrzewają nawet, że chip ogranicza płodność w wyniku promieniowania, kontroluje myśli, a nawet umożliwia zabijanie za naciśnięciem guzika. (Jerry E. Smith, Haarp: The Ultimate Weapon of the Conspiracy, Kempton (Illinois), Adventures Unlimited Press, 1998)
15. Każdy, kto zastanawiał się, dlaczego tak wiele złego dzieje się na Ziemi, ma teraz prostą odpowiedź: winni są Reptilianie (jaszczuroludzie), którzy potajemnie rządzą ludzkością. Są to istoty, o których mówi się, że powstały ze skrzyżowania ludzi z pozaziemskimi rasami gadów. Ich celem jest dominacja nad światem. Wśród nich są tak zwani „zmiennokształtni”, którzy przebierają się za zwykłych ludzi, aby sprawować władzę z wysokich stanowisk. Fakt, że rzadko się je widzi wynika stąd, że żyją oni pod ziemią w złożonym systemie jaskiń. Do nich mają m.in. należeć członkowie angielskiej rodziny królewskiej, George W. Bush, Barack Obama a nawet Lady Gaga. W Internecie krąży wiele zdjęć, które mają dowodzić istnienia takich gadów. Najczęściej wykorzystuje się do tego zdjęcia celebrytów.
16. Parlamentarna komisja śledcza w sprawie szturmu na Kapitol USA obarcza byłego prezydenta Donalda Trumpa odpowiedzialnością za wydarzenia z 6 stycznia 2021 r. Trump „podżegał demonstrantów do zamieszek” – powiedział przewodniczący komisji Bennie Thompson, przedstawiając w czwartek pierwsze wyniki śledztwa. Szturm na Kapitol był „kulminacją próby zamachu stanu, bezczelnej próby obalenia rządu”. („Frankfurter Allgemeine Zeitung” 10.06.2022)
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 500
Żadna namiętność nie odziera umysłu równie skutecznie ze wszystkich władz działania i myślenia, co strach.
(Edmund Burke (1729 –1797), irlandzki filozof i polityk) [1]
Kilka zdań o strachu
Człowiek zawsze boi się kogoś lub czegoś, albo o kogoś lub o coś. Strach rodzi się z uświadomionego sobie zagrożenia teraz, albo w przyszłości. Przede wszystkim boi się o swoją egzystencję i kondycję, którym stale coś zagraża we współczesnym świecie.[2] Boi się również utraty pracy i pozycji społecznej, rozpadu rodziny, inwigilacji, agresji, inflacji, bezdomności, napaści, szkalowania, stygmatyzacji, hejtowania i wielu innych rzeczy. Gdy przestaje się bać czegoś jednego, natychmiast zjawia się coś innego, coraz gorszego. A większe strachy wypierają mniejsze. Żyje więc w permanentnym strachu. Często strachy kumulują się i interferują ze sobą, wskutek czego potęguje się ich siła oddziaływania na psychikę.
Strach jest jedną z najpotężniejszych ludzkich emocji, która odzwierciedla odruchową reakcję organizmu na zagrożenia. Czasem bywa przydatny w życiu, a czasem szkodliwy. Przydaje się w incydentalnych sytuacjach zagrożeń faktycznych, bo pobudza do natychmiastowych reakcji obronnych i dzięki temu pozwala wychodzić cało z opresji. A szkodzi, gdy jest permanentny, albo gdy pojawia się niepotrzebnie w sytuacji zagrożeń nierealnych, zmyślonych, hipotetycznych - „na wyrost” lub „na zamówienie” - w wyniku manipulacji. Wtedy wywołuje reakcje stresowe i depresję.
Boimy się tego, co jest nowe i nieznane i tego, o czym dobrze wiemy. Trudno powiedzieć, czego bardziej. Strach przed czymś jeszcze nieznanym, co może się zdarzyć, lub przed tym, co już jest w postaci realnej albo zmyślonej, wyolbrzymia się intencjonalnie w celach manipulacyjnych. Liczba strachów wynikających z uświadomienia sobie zagrożeń ze strony przyrody ulega redukcji proporcjonalnie do wzrostu wiedzy o nich, mimo tego, że pojawiają się nowe zjawiska, jak na przykład zmiana klimatu.
O wiele bardziej rośnie liczba strachów implikowanych przez zagrożenia ze strony środowiska społecznego w związku z rozwojem cywilizacji. Strach jest stale obecny w naszym życiu, ponieważ jest prostym, skutecznym i powszechnie dostępnym narzędziem służącym do wymuszania posłuszeństwa i uległości.
Lista strachów zdaje się nie mieć końca, a ich liczba stale powiększa się w tempie przyspieszonym. Obecnie żyjemy już w prawdziwej sieci strachów, która wciąż rozprzestrzenia się i potężnieje. Jest to sieć wielowymiarowa. Na jej wymiary składają się poszczególne kategorie strachów. Ludzie pogrążają się coraz bardziej w tej sieci i faktycznie nie są w stanie uwolnić się z niej.
Cywilizacja strachu
Kierując się instynktem samozachowawczym człowiek boi się najbardziej zagrożeń dla swego życia, egzystencji i kondycji. Jednak incydentalnie boi się jeszcze bardziej zagrożeń preparowanych i wyolbrzymianych przez manipulatorów i manipulantów do tego stopnia, że dominują one krótkotrwale nad instynktem samozachowawczym. Wówczas traci się kontrolę nad sobą i działa podświadomie, często nieracjonalnie. Ma się wtedy do czynienia z ekstremalną dominacją świata wyobrażonego nad sensorycznym oraz czynników kulturowych nad naturalnymi.
Strachy wymyślane wzmacnia się za pomocą najnowszych środków technicznych, sztucznej inteligencji i rzeczywistości wirtualnej. W wyniku tego przekształcają się one w nieziemskie potwory i straszydła. Upowszechnia się je w mass mediach i Internecie, wskutek czego funkcjonują w całym świecie. Tak buduje się rozrastającą się, wciąż potężniejszą, przemożną i globalną sieć przeróżnych straszydeł, w której żyjemy.
Strach stał się nieodłącznym towarzyszem życia człowieka. W mass mediach, które żywią się szokingiem, pojawia się coraz więcej wstrząsających informacji o wypadkach, nieszczęściach, kataklizmach, śmierci, chorobach, pandemii, zabójstwach, strzelaninach itd. Pokazuje się coraz groźniejsze i potworniejsze strachy. A wystraszeni ludzie rozprawiają na okrągło o strachach i okropnościach, jakie jeszcze mogą ich spotkać w życiu.
Spośród różnych kategorii strachu trzy z nich mają charakter globalny i mogą decydować o dalszych losach gatunku ludzkiego.
• Strach przed sztuczną inteligencją (Wielu ludzi sądzi, że sztuczna inteligencja wkrótce nie tylko osiągnie możliwości mózgu ludzkiego, ale przewyższy je i że powoła do istnienia jakąś nową istotę w rodzaju cyborga i że technika przestanie być zależna od człowieka. Dalszy rozwój sztucznej inteligencji doprowadzi do tego, że bezduszne superinteligentne roboty pozbawione moralności, sumienia i świadomości przejmą funkcje właściwe bogu. I to one będą decydować o życiu jednostek i losach gatunku ludzkiego oraz świata. To rodziłoby uzasadniony strach i przerażanie, gdyby te przewidywania okazały się prawdziwe.)
• Strach przed upadkiem naszej cywilizacji. (Ten strach został zbudowany na dwóch ukrytych założeniach: że naszą, tj. wszystkich ludzi na świecie, jest cywilizacja zachodnia i że jest ona najlepszą, dlatego trzeba jej bronić. Oba są fałszywe. Są też inne cywilizacje nie gorsze od zachodniej. Cywilizacja zachodnia – produkt współczesnego „bandyckiego kapitalizmu”[3] - mami ludzi dobrobytem, ale nie dla ponad 80% populacji. Jest ona przyczyną II wojny światowej i ponad dwustu innych wojen, holokaustu, wzrostu niemal wszystkich pogłębiających się i zaostrzających się nierówności i sprzeczności społecznych, wyzysku bardziej wyrafinowanego niż w XIX wieku, wzrostu postaw agresji i nienawiści, terroryzmu światowego, niszczenia środowiska przyrodniczego, kulturowego i duchowego, konsumpcjonizmu, upadku moralności i innych dobrze znanych zjawisk negatywnych.)
• Strach przed „zemstą przyrody". (Bierze się on z przesłanki, jakoby w epoce antropocenu przyroda uczłowieczana, tj. ujarzmiana przez ludzi dzięki postępowi naukowemu i technicznemu, miała już dosyć ingerencji człowieka w jej prawidłowości funkcjonowania, psucia mechanizmów równowagowych, degradacji środowiska przyrodniczego itp. zjawisk. Chcąc powstrzymać proces dalszej dominacji kultury nad naturą, zmuszona zostałaby do odreagowania w postaci buntu przeciw ludzkości, którego skutkiem byłaby zagłada gatunku ludzkiego.[4]
Strach w rękach manipulantów
Strach jest skutecznym narzędziem wykorzystywanym bezpośrednio przez manipulatorów, czyli osoby sprawujące władzę, w celu podporządkowania sobie społeczeństwa, albo pośrednio przez manipulantów będących na ich usługach. W psychologii strach uważa się za jedno z wielu narzędzi nieetycznych, używanych przez manipulatorów w celu dominacji jednych ludzi nad drugimi. Wywołuje się go za pomocą gróźb lub działań, które sugerują faktyczne lub zmyślone niebezpieczeństwa fizyczne, emocjonalne, informacyjne oraz kary za nieposłuszeństwo.
Więcej strachu pojawia się w wyniku szerzenia zagrożeń zmyślonych niż faktycznie istniejących. Jak pisał Seneka, „Więcej jest rzeczy, Luciliuszu, które mogą nas przestraszyć, niż zmiażdżyć; częściej cierpimy w wyobraźni niż w rzeczywistości”.[5] Manipulanci realizują swoje cele w wyniku stosowania różnych technik: perswazji, prezentacji fałszywych informacji, zniekształcania prawdy, wywoływania silnych emocji oraz izolowania swoich ofiar od innych ludzi.
Sami jesteśmy twórcami niektórych wyimaginowanych strachów. Jednak większość z nich bierze się z narracji władców, którzy od dawna znają potęgę strachu. Wiedzą, że gdy ktoś jest ogarnięty strachem przed prawdziwym lub wyimaginowanym zagrożeniem, to jego racjonalne i wyższe zdolności poznawcze wyłączają się i czynią go łatwym łupem każdego manipulatora, który obiecuje mu bezpieczeństwo przed tym zagrożeniem.
Od tysięcy lat, rządzący znali siłę umyślnego wywoływania strachu jako środka kontroli swoich podwładnych. Nawet podtrzymywali strach przed zagrożeniem, którego od dawna już nie było. Bowiem bywa, że raz zrodzona psychoza strachu pozostaje stale obecna.[6]
Konstruowanie sztucznych strachów przez klasę rządzącą i utrzymywanie ich w społeczeństwie jest wszechobecne w naszych czasach. Opresyjne rządy często kontrolują obywateli dzięki stwarzaniu jakiegoś fikcyjnego zagrożenia i twierdzeniu, że tylko one potrafią ochronić ludność przed nim. W ten sposób kreują się na zbawców. A chodzi im o to, by zrealizować cel ukazany przez Henryego L. Menckena [7]: „Całym celem polityki praktycznej jest, żeby ludność była zaniepokojona (a tym samym domagała się, żeby ją zaprowadzić w bezpieczne miejsce) w wyniku grożenia jej niekończącą się serią hobgoblinów, z których większość jest wyimaginowana".[8] (Ta sentencja nawiązuje do wcześniejszej, głoszonej przez Johna Adamsa (drugiego prezydenta USA): „Strach jest podstawą większości rządów".)
Warunkiem koniecznym do realizacji tego celu jest dostateczne duży stopień ogłupienia znacznej liczby ludzi. Wpierw trzeba ich ogłupić, by uwierzyli w realne istnienie zmyślonych zagrożeń i zbawczy rząd. Toteż wiele rządów opresyjnych, zwłaszcza dyktatorskich, ogłupia ludzi na potęgę na różne sposoby w wyniku ograniczania dostępu do wolności słowa oraz kontroli edukacji i mediów. Paradoksalnie, dzieje się to w czasach budowy społeczeństwa wiedzy i niebywałego postępu naukowego.
Rozwojowi cywilizacji, głównie zachodniej, dominującej we współczesnym świecie, towarzyszy wzrost liczby i rozmiaru zagrożeń potencjalnych i realnych. Dawniej było ich nieporównanie mniej niż teraz. Chyba dlatego, że wielu zagrożeń faktycznie istniejących wówczas nie uświadamiano sobie z różnych powodów. Teraz zjawiają się masowo dlatego, że liczba nowości technicznych rośnie wykładniczo, a każda z nich niesie ze sobą coraz więcej zagrożeń. W związku z tym narasta strach, że wkrótce ludzkość znajdzie w punkcie krytycznym, kiedy człowiek świadomy wszystkich zagrożeń czyhających na niego na raz zostanie porażony panicznym strachem do tego stopnia, że nie będzie w stanie poruszać się, działać i żyć.
Od połowy XX wieku, odkąd środowisko społeczne nasycane jest przez coraz większą liczbę zagrożeń, niebezpieczeństw, ryzyk i niepewności, ludzkość zmierza coraz szybciej do tego punktu krytycznego. W związku z tym, w obecnej fazie swego rozwoju, cywilizacja zachodnia przybrała postać cywilizacji strachu. (Termin „cywilizacja strachu" wprowadził poeta brytyjski, Wystan Hugh Auden, w 1947 r.[9] ). Ludzie stają się coraz mniej aktywni, twórczy i samodzielni, a coraz bardziej obezwładnieni i ulegli. Krótko mówiąc, strach prowadzi do totalnego zniewolenia ludzi ku uciesze samowładców.
Na przestrzeni wieków rozwinęło się wiele taktyk i strategii skutecznej manipulacji strachem. Dwie z nich uznawane za najpotężniejsze i najskuteczniejsze to stosowanie „fałszywych flag” i „wielokrotne powtarzanie”. „Fałszywe flagi” to „tajne operacje (...) zaprojektowane w taki sposób, aby wyglądały tak, jakby były przeprowadzane przez podmioty, grupy lub narody inne niż te, które faktycznie je zaplanowały i przeprowadziły". Stosuje się je, ponieważ ludzie na ogół nie mają dostępu do szczegółów, więc są skłonni polegać na tym, co im się mówi, a tym samym łatwo ich oszukiwać. W większości przypadków wierzą w to, co im się mówi w czasach kryzysów. A więc, urzędnicy państwowi zbijają kapitał na kryzysach, które często sami fabrykują.[10]
Dobrze znaną i rozpowszechnioną techniką manipulacji stosowaną w celu utrwalania kłamstw i strachów w świadomości społecznej jest ciągłe powtarzanie tego samego. Rządzący są w stanie sparaliżować całe populacje psychozą strachu, jeśli powtarzają określone frazy i ostrzeżenia albo wyświetlając w kółko określone symbole i ikony za pośrednictwem mediów. O potędze powtórzeń w ukrywaniu fałszu pod płaszczykiem prawdy doskonale wiedział hitlerowski minister propagandy Józef Goebbels: „Nie jest niemożliwe udowodnić za pomocą wystarczającej powtarzalności, że kwadrat jest w rzeczywistości kołem. Są to tylko słowa, a słowa mogą być kształtowane tak długo, dopóki nie zmienią swoich znaczeń".[11]
Skutecznym antidotum na dalszą eskalację sieci strachów i na uwolnienie się z niej jest sceptycyzm wobec tego, co głoszą manipulanci strachami i dociekanie prawdy w wypowiedziach władców.
Wiesław Sztumski
12.1.2024
Przypisy:
[1] Acta philologica, wyd. 6, Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 1974.
[2] Wiesław Sztumski, Człowiek wobec środowiska. Propedeutyka sozofilozofii, Wyd. WSL Częstochowa, 2012
[3] Bob Wylie, Bandit Capitalism: Carillion and the Corruption of the British State, Publisher Birlinn, 2020
[4] Matthias Horx, Im Angstgewitter, „Geschäftsbericht der Capitalbank AG", Zukunftsinstitut Horx GmbH, Frankfurt a/M. 2020
[5] Seneka, Listy moralne do Lucyliusza, Wyd. Alfa, Warszawa, 1998
[6] Henry Frankfort, The intellectual adventure of ancient man: an essay on speculative thought in the ancient Near East, University of Chicago Press, 1977
[7] Mark J. Perry, H.L. Mencken on Democracy, Government and Politics, AEIdeas, January 18, 2013
[8] Hobgoblin to duch domowy, pojawiający się w angielskim folklorze, niegdyś uważany za pomocny, ale od czasu rozprzestrzeniania się chrześcijaństwa często uważany za złośliwy. Szekspir identyfikuje postać Puka w Śnie nocy letniej jako hobgoblina.
[9] W. H. Auden, The Age of Anxiety, Princeton University Press, 2011
[10] Connor Bovack, Feardom: How Politicians Exploit Your Emotions and What You Can Do to Stop Them, Libertas Press Dubin, 2014
[11] Joseh Goebbels, Wikiquote (https://www.zitate7.de/autor/Joseph+Goebbels)
- Autor: Wiesław Sztumski
- Odsłon: 16946
Spuścizna po Arystotelesie
Wątpliwej wartości spuścizną po Arystotelesie są
dwa sposoby myślenia.
Jednym jest myślenie linearne lub sekwencyjne. Polega ono na postrzeganiu zdarzeń,
zjawisk i rzeczy w jednym wymiarze spacjalnym – jedno przed lub za drugim tworzy linię
zwaną osią przestrzenną – i temporalnym – jedno wcześniej lub później niż drugie tworzy
linię zwaną osią czasu.
W obu przypadkach porządek zdarzeń,
zjawisk i rzeczy określony jest przez związek przyczynowo-skutkowy
(przyczyna poprzedza skutek w przestrzeni i czasie), albo uwarunkowanie celowościowe
(wszystko układa się zgodnie z założonym celem), jak i przez wynikanie logiczne dedukcyjne
(racja poprzedza następstwo).
Na bazie myślenia linearnego uformowało się pojęcie postępu, czyli rozwoju stale
wznoszącego się na coraz wyższe stopnie. Z czasem postęp stał bożkiem rządzącym ludźmi, którzy robią
dla niego wszystko. A jednocześnie jest on nieszczęściem dla ludzi, którzy wciąż chcą mieć czegoś więcej
lub osiągać coś więcej i popadają w pułapkę roszczeń, nadkonsumpcji i przyspieszenia.
Drugim sposobem myślenia zaczerpniętym od Arystotelesa jest myślenie ufundowane
na postrzeganiu świata za pomocą opozycji, dysjunkcji i par przeciwieństw. Jest to
myślenie binarne czy zero-jedynkowe,jakbyśmy je nazwali obecnie, w epoce
informatyzacji. Wszak w logice Arystydesa obowiązywała zasada wyłączonego środka:
tertium non datur. (Teraz na podstawie logiki wielowartościowej wiemy, że nie tylko
tertium, ale również quartum, quintum, sextum, etc. est datur.) W związku z tym
postrzega się świat - przyrodę i społeczeństwo - przez pryzmat dualizmów, opozycji
oraz sprzeczności, nawet antagonistycznych.
Na pierwszy rzut oka mogłoby wydawać się, że w filozofii i antropologii
Arystotelesanie ma faktycznie ostrych podziałów, gdyż ulegają one
łagodzeniu i zacieraniu dzięki kompromisom, zawartym w różnych
odmianach koncepcji hylemorfizmu.
Wskutek tego przeciwieństwa łączą się, współwystępują w ramach
jednej całości i są nierozerwalnie związane ze sobą. Dlatego między innymi
kompromis polega na jedności przeciwieństw.
Z pojęciem jedności przeciwieństw zawsze były kłopoty, jeśli odnoszono ją do
mezoświata i pojmowano na gruncie logiki dwuwartościowej. Z tą trudnością borykała
się w czasach nowożytnych dialektyka Hegla, Marksa i Engelsa. Żaden z nich nie
potrafił dostatecznie wyjaśnić, na czym ta jedność polega i co jest jej istotą.
Tłumaczono ją nie na podstawie teorii, lecz na prostych przykładach z życia, znanych
od Heraklita - „góra-dolina”, „ciepło-zimno”, albo nawet kuriozalnie „plus-minus” w
algebrze - które wskazywały na nierozłączność przeciwieństw, ale nie wyjaśniały,
skąd się ona bierze i na czym polega ich jedność.
Wady myślenia binarnego
Myślenie binarne krzewiło się cały czas w filozofii europejskiej i zachodniej głównie za
sprawą chrześcijaństwa. Teraz jest tak mocno zakorzenione w świadomości, również
dzięki informatyce, że zdaje się nie być myśleniem wyuczonym, a więc sztucznym,
lecz naturalnym i nic nie wskazuje na to, żeby w najbliższym czasie zostało
zastąpione innym sposobem myślenia.
A należałoby wreszcie z nim skończyć z różnych powodów.
Po pierwsze, jest anachroniczne w stosunku do postępu nauki i
hamuje go. Nie znajduje uzasadnienia - chociaż znajduje zastosowanie -
we współczesnej nauce poza przypadkami szczególnymi, kreowanymi za
pomocą odpowiednich procedur idealizacyjnych.
Po drugie, bywa szkodliwe, kiedy zastosuje się je do zjawisk społecznych.
Szczególnie wyraźnie dało to znać o sobie w rasistowskiej ideologii hitlerowskiej,
przede wszystkim w opozycji: Herrenvolk (aryjczycy, rasa germańska) - narody
podbite, (Słowianie, Żydzi)” oraz w antagonistycznej teorii rozwoju społecznego
rozwijanej w epoce stalinizmu: siłą napędową dziejów jest walka klas, a zaostrza się
ona w miarę budowy socjalizmu.
W pierwszym przypadku skutkowało to ludobójstwem, czystkami etnicznymi i
holokaustem, a w drugim – wymordowaniem milionów bogu ducha winnych „wrogów
ludu”, czyli zbrodniami komunistycznymi. Oczywiście, myślenie binarne nie było
bezpośrednią, lecz pierwszą przyczyną tych tragedii.
… i jego zalety dla religii
Myślenie linearne i binarne jest typowe dla wielu religii monoteistycznych,
wśród nich chrześcijańskiej. Odkąd chrześcijaństwo zawłaszczyło myśl
Arystotelesa, szczególnie jego logikę, i uczyniło z niej fundament swojej filozofii,
jego wyznawcy skazani zostali na oba te sposoby myślenia. Później, za sprawą
Aureliusza Augustyna, do arystotelizmu dołączono do filozofii chrześcijańskiej
koncepcje Platona i neoplatoników, które były wprawdzie wsteczne w
porównaniu z ideami Arystotelesa, ale wygodne dla szerzenia religii i
ideologii chrześcijańskiej.
Od Soboru Trydenckiego obie te filozofie współokreślają filozofię chrześcijańską,
chociaż na pozór rywalizują ze sobą.
Neoplatonizm, który ostro (dychotomicznie) odróżniał idee od rzeczy i ciało od duszy,
sankcjonował realne istnienie bytów idealnych i ich hipostazowanie, a nawet
uczłowieczanie; między innymi dało to asumpt do traktowania i wyobrażania sobie
Boga jak człowieka.
Myślenie linearne okazało się przydatne w konstruowaniu dowodów
filozoficznych (podanych przez Tomasza z Akwinu) i naukowych (rozwijanych
później przez neotomistów) na istnienie Boga pojmowanego nie jak człowieka,
lecz jak absolut, oraz do kształtowania odpowiedniego obrazu świata i
światopoglądu.
W dowodzie ex causa efficiente (z przyczyny sprawczej) myśl biegnie wstecz -
kolejna przyczyna cofa się do drugiej aż do jakiejś hipotetycznej przyczyny
absolutnie pierwszej (punktu alfa w idei ewolucji Teilharda de Chardina), którą
utożsamia się z Bogiem.
W dowodzie ex gubernatione rerum (z celowości rzeczy) cele pośrednie układają
się w jedną linię (jeden cel jest przed drugim) i zmierzającą ku celowi ostatniemu
czy ostatecznemu (teilhardowskiego punktu omega).
Podobnie w dowodach ex gradibus perfectionis (ze stopni doskonałości) i
ex motu (z ruchu) stopnie doskonałości oraz ciała poruszające i poruszane
układają się w ciągi przestrzenne - „jedno za drugim”, czasowe -
„jedno po drugim”, albo hierarchiczne - „jedno wyższe lub lepsze od drugiego”.
Myślenie lateralne i logika żydowska
Chrześcijaństwo bezkrytycznie, chociaż nie bezcelowo, przejęło archaiczny i
prymitywny sposób myślenia linearnego i binarnego nie tylko od Arystotelesa,
ale też od wczesnego judaizmu, w którym występuje między innymi w Starym
Testamencie, gdzie na przykład w Księdze Rodzaju napisano, że stwarzanie świata
przez Boga dokonywało się dzień po dniu przez siedem dni, a więc liniowo.
Dziwne, że chrześcijaństwo mające źródło w judaizmie nie przejęło innego sposobu
myślenia, który pojawił się tam już we wczesnym stadium Średniowiecza w postaci
tzw. myślenia żydowskiego wywodzącego się z Talmudu. Chodzi o tzw. myślenie
lateralne, bardziej nowatorskie od myślenia linearnego i przeciwstawne mu.
Myślenie lateralne polega na postrzeganiu równoległych lub alternatywnych
zdarzeń (również ich ciągów) i połączeń między nimi, czyli w ich wzajemnych
zależnościach,albo związkach.
Tutaj zdarzenia, zjawiska i przedmioty nie znajdują się jedne za lub przed drugimi,
lecz obok siebie.
Ten sposób myślenia polega na patrzeniu na dany obiekt z różnych stron
i w całym jego otoczeniu, czyli wraz z jego środowiskiem. Inaczej mówiąc,
myślenie lateralne jest myśleniem holistycznym, ale nie sprowadza się do niego.
Na jego fundamencie ukształtowała się logika żydowska, opozycyjna w
stosunku do logiki Arystotelesa.
Okazuje się, że logika żydowska jest bardziej przydatna do rozwiązywania wielu
bieżących problemów naukowych, technicznych i życiowych, aniżeli sklerotyczna i
zacofana z punktu widzenia postępu wiedzy i cywilizacji logika Arystotelesa i
chrześcijan.
Pisze o tym Andrew Schumann w „Logice Talmudu”:
„W informatyce mamy obecnie do czynienia z systemami logicznymi, które
formalizują wieloagentowe i interaktywne przetwarzanie danych”.
A z kolei w logice żydowskiej rozumowania są właśnie wieloagentowe i
interaktywne, zaś wnioskowanie jest równoległe, czyli w płaszczyźnie poziomej,
tak jak w sieciach informatycznych, a nie w pionowej.
Ma ono tę zaletę, że po pierwsze, odrzuca hierarchiczność, a po drugie,
obliguje do wieloaspektowości uwarunkowanej przez czynniki obiektywne
i subiektywne.
Niestety, chrześcijaństwo walnie przyczyniło się do tego, że staliśmy się –
ludzie Zachodu – niewolnikami nieprzystającego do współczesności sposobu myślenia
linearnego i binarnego.
Skutki myślenia linearnego
Często spotyka się wypowiedzi obrońców chrześcijaństwa, jakoby dzięki
niemu w krajach europejskich dokonał się ogromny postęp cywilizacyjny – rozwój
oświaty, techniki i kultury. To świadczyłoby także o dobrodziejstwie myślenia
linearnego.
Może to jest prawda, ale jakim kosztem i czy ten postęp okazuje się dobry
dla ludzi? Przecież w jego imię chrześcijaństwo przyczyniło się do zniszczenia jakże
bogatej kultury starożytnej ufundowanej na politeizmie, zamordowania tysięcy
innowierców, czarownic, ludzi myślących inaczej i przeciwników kościoła, dokonywania
masowego ludobójstwa różnych grup Indian w Ameryce Środkowej i Południowej oraz
zrujnowania kultur etnicznych ludów Afryki.
A poza tym ubocznymi skutkami tego postępu były i są wojny, rewolucje społeczne,
podboje kolonialne, zagłady ludności, czystki etniczne, podziały klasowe, miliony
głodujących, uprzedmiotowienie i odczłowieczenie ludzi, dewastacja środowiska,
zastąpienie naturalnej kultury polichronicznej przez monochroniczną (co doprowadziło
do presji czasu zegarowego), itp. zjawiska, które wprowadzają ludzkość w ślepy
zaułek jej ewolucji.
A mimo to, usiłuje się wmawiać ludziom, jakie to dobrodziejstwo spotkało ich dzięki
chrześcijaństwu i spowodowanemu przez niego postępowi w rozumieniu cywilizacji
Zachodu i jak szczęśliwi są ludzie z tego powodu.
A czynią to ci, którzy z takiego postępu najwięcej korzystają, przede wszystkim
finansowo. Tak, jakby ludzie innych wyznań religijnych i innych kultur nie byli
szczęśliwi przed nastaniem chrześcijaństwa i obecnie. Z pewnością byli i są, tylko na
podstawie innego rozumienia szczęścia.
Niestety, nie da się udowodnić, że myślenie lateralne mogłoby doprowadzić do
lepszego rozwoju ludzkości i cywilizacji aniżeli linearne i binarne. Trudno sobie
wyobrazić, jak wpłynąłby ten sposób myślenia na dzieje Europy i czy mniej byłoby
nieszczęść.
Z pewnością nie wiązano by pojęcia postępu z hierarchicznością i akceleracją, które,
jak by nie było, są siłami niszczącymi ludzi. Jest wysoce prawdopodobne, że nie
byłoby tak szybkiego rozwoju matematyki, nauk przyrodniczych i technicznych, ale
może za to bardziej rozwijałyby się nauki humanistyczne, co mogłoby okazać się lepsze
dla ludzi.
Mnogość podziałów i … konfliktów
Binaryzm w myśleniu implikuje specyficzny sposób postrzegania świata poprzez
podziały ostre, dysjunktywne czy dychotomiczne. W konsekwencji, w obrazie świata
dominują podziały, przeciwieństwa, opozycje i sprzeczności, a rzeczywistość
społeczną postrzega się w optyce nietolerancji, nienawiści, antagonizmów, wrogości
i agresji.
Świat jawi się w szczególności jak mnogość przeróżnych dualizmów znajdujących się
na wielu płaszczyznach (ontologicznej, poznawczej, antropologicznej, psychologicznej,
przyrodniczej, prawnej, ekonomicznej, ekologicznej, itd.): byt – myślenie, mózg – myśl,
istota-istnienie, ja – ty, przestrzeń – czas, bóg religii (osobowy) – bóg filozofii
(absolut, demiurg), człowiek biologiczny – człowiek społeczny, ciało – dusza, człowiek
sensoryczny – abstrakcyjna osoba ludzka, jednostka – zbiorowość, wyznawca religii –
obywatel, dobro własne - dobro wspólne, ludzie – zwierzęta, środowisko przyrodnicze –
środowisko społeczne, dobro – zło, bieda – bogactwo, białe – czarne, prawo naturalne –
prawo stanowione itd.
W istocie jest to uproszczony, wyidealizowany i poniekąd wypaczony obraz świata.
Dlatego, że jest uproszczony, łatwo daje się racjonalizować, formalizować i opisywać
za pomocą teorii naukowych. Inaczej mówiąc, binaryzm sprzyja rozwojowi wiedzy
naukowej, zwłaszcza tzw. nauk ścisłych, i z tej racji jest pożyteczny.
Natomiast szkodliwe jest tworzenie i rozpowszechnianie celowo
wypaczonego i zafałszowanego obrazu świata na gruncie sprzeczności i
antagonizmów społecznych.
Przede wszystkim szkodliwe są opozycje wywodzące się z
dualizmu antropologicznego (jego twórcą był Platon),
który legł u podstaw antropologii chrześcijańskiej.
Z bazowej opozycji „ciało-dusza” wywodzi się bezpośrednio i w sposób konieczny
rozdwojenie istoty ludzkiej na biologiczną i społeczną, człowieka (w sensie
biologicznym i społecznym) i osobę (człowieka w sensie teologicznym) oraz na
wyznawcę religii (homo religiosus i obywatela (homo politicus).
To rozdarcie, które występuje przede wszystkim wewnątrz człowieka, emanuje na
jego otoczenie - wewnętrznie rozdarte są rodziny, grupy, społeczeństwa i państwa.
Stało się ono przyczyną hipokryzji i innych
postaw nagannych z punktu widzenia etyk świeckich (etyka chrześcijańska
raczej je toleruje).
Efektem dwulicowości jest rozdwojenie jaźni spowodowane miotaniem się
między istotą biologiczną a społeczną, istotą jednostkową a stadną oraz
między religijnością a świeckością wraz z wszystkimi negatywnymi konsekwencjami tego
rozdarcia dla jednostek i społeczeństwa. (Szerzej pisałem o tym w artykule
Podwójne standardy w „Sprawach Nauki” Nr 12, 2014.)
Faktem jest, że antropologia chrześcijańska wraz z obiektywnie istniejącymi dualizmami
natury pozareligijnej (kształtowanymi na płaszczyźnie politycznej, narodowej,
ekonomicznej, socjalnej, itp., które konfliktują społeczeństwo), stwarza dodatkowe
konflikty społeczne i subiektywne, głównie na płaszczyźnie religijnej.
Chrześcijanin (podobnie jak wyznawcy innych religii), który jest obywatelem państwa
świeckiego, a nie wyznaniowego, żyje jednocześnie w dwóch odrębnych światach.
W każdym z nich panuje inny, opozycyjny ład i trudno znaleźć jakiś kompromis między
nimi. Formują one superego wyznawcy chrześcijaństwa na podstawie binarnych
porządków moralnych: świeckim i religijnym, państwowym i kościelnym,
„stanowionym” i „naturalnym”. Jest ono w pewnym sensie schizofreniczne i dlatego
patologiczne.
W efekcie chrześcijanie miotają się między tymi porządkami i nie wiedzą, jak pogodzić
je ze sobą, nie potrafią wyraźnie określić, jakimi są istotami i - w związku z tym -
jak mają się zachowywać i postępować.
Patologicznie rozdwojone religijno-świeckie superego nie dostarcza
jasnego imperatywu moralnego, który gwarantowałby działania
prostomyślne i jednoznacznie określone, w wyniku których nie popadałoby
się w konflikty z innymi ludźmi, wierzeniami, wartościami etycznymi oraz normami
prawnymi.
W rezultacie postępuje się zależnie od okoliczności i koniunktury raz tak,
raz inaczej, czyli dwulicowo, nie do końca przewidywalnie. A życie dowodzi,
że najgorzej jest mieć do czynienia z osobnikami dwulicowymi,
niejednoznacznie określonymi, nieprostomyślnymi i nieprzewidywalnymi.
Niewolnicy sumienia
Ludzie są niewolnikami i zakładnikami swojego sumienia: wierzący – sumienia
religijnego, niewierzący – laickiego. Sumienie nie ma charakteru statycznego,
tzn. nie jest dane w gotowej postaci, lecz jest dynamiczne, czyli rozwijane w ciągu
życia pod wpływem różnych czynników w procesach edukacji i socjalizacji.
W szczególności kształtuje je superego.
Fundamentalne dla sumienia odróżnianie dobra od zła wynika z ich absolutyzacji i
hipostazowania oraz z myślenia binarnego. W praktyce dobro i zło jest stopniowane –
na przykład dobro może być lepsze, a zło – gorsze. Poza tym dobro i zło są relatywne –
ze względu na coś lub kogoś.
Ale o tym albo się nie wie, albo zapomina.
Odwoływanie się do sumienia ludzi wierzących nie wynika bynajmniej z
pobudek religijnych, lecz pragmatycznych i ma charakter instrumentalny.
Podobnie operowanie kategorią „osoby” funkcjonującą w antropologii katolickiej.
W jednym i drugim przypadku chodzi z jednej strony o wymuszenie bałwochwalczego
posłuszeństwa kościołowi we wszystkich sprawach, jego absolutystycznemu
panowaniu i podporządkowania się mu bez względu na negatywne konsekwencje, a z
drugiej strony o manifestację nieposłuszeństwa wobec świeckiego ładu (moralnego,
prawnego itd.), lekceważenia go i nieprzestrzegania.
Inaczej mówiąc, chodzi o to, by nie podlegać całkowicie władzy świeckiej
(zwanej „doczesną”, jakby władza kościoła była ponadczasowa, a nie stanowiona
przez papieży i hierarchów). Twierdzi się, jakoby istniały takie sfery osoby ludzkiej,
których władza świecka (ziemska, cesarska, ludzka, polityczna, ekonomiczna) nigdy
nie ma prawa naruszać.
Dla celów pragmatycznych, by zapewnić kościołowi prymat nad państwem,
„rząd dusz” oraz dominację katolików nad nie-katolikami (w myśl zasady cuius
religio, eius regio) wymyślono pseudoprawniczy dziwoląg w postaci „klauzuli
sumienia”, który ma zastępować normy prawa państwowego (świeckiego, stanowionego
przez ludzi), rozterki superego (sumienia) i rozstrzygać wszelkie kwestie sporne,
jakie pojawiają się na styku prawa i etyki.
Pierwsze ofiary
Najpierw przypuszczono atak na pracowników służby zdrowia – lekarzy i
pielęgniarki, aby chronić „życie poczęte”, zapobiegać sztucznej antykoncepcji
i przeciwstawiać się aborcji. I to w czasach gwałtownie przeludniającego się świata
(„bomby demograficznej”) i kryzysów gospodarczych.
Nieważne, czy urodzi się dziecko zdegenerowane, nieuleczalnie chore, kalekie przez
całe życie, niechciane i niekochane, czy będzie miało gdzie mieszkać, co jeść i w co
się ubrać, czy będzie miało obiektywne warunki przeżycia.
Liczy się tylko ślepa wiara w dogmaty i zadośćuczynienie hierarchom kościoła, którzy
(z wyjątkiem tych, którzy posiadają dzieci nieślubne) tyle mają doświadczenia i wiedzy
o dzieciach, ile przysłowiowy baran o astronomii. Ale mimo to, uchodzą oni w opinii
fanatyków wiary za nieomylnych i znających się na wszystkim z racji kapłaństwa i
funkcji pełnionych w kościele.
Tę opinię usiłują podtrzymywać ze wszech miar, grzesząc nawet pychą, bo ona
zapewnia im dominację w społeczeństwie, realizację stale rosnących roszczeń,
niepodleganie krytyce, nietykalność i bezkarne postępowanie.
Część sygnatariuszy klauzuli sumienia jest głęboko wierzących, część chce się
przypodobać kościołowi, a inni okazują swą antypatię w stosunku do rządu; ci ostatni
kierują się bardziej sumieniem politycznym niż religijnym wbrew zasadzie, że klauzula
sumienia nie powinna być wykorzystywana do wojny ideologicznej.
Nadużycie
Klauzula sumienia została ustanowiona na podstawie art. 9 „Konwencji o Ochronie
Praw Człowieka i Podstawowych Wolności” (4.11.50): "Każdy ma prawo do wolności
myśli, sumienia i wyznania; prawo to obejmuje wolność zmiany wyznania lub
przekonań oraz wolność uzewnętrzniania indywidualnie lub wspólnie z innymi,
publicznie lub prywatnie, swego wyznania lub przekonań przez uprawianie kultu,
nauczanie, praktykowanie i czynności rytualne” oraz art. 18 , pkt 1
„Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych” (19.12.66):
„Każdy ma prawo do wolności myśli, sumienia i wyznania.
Prawo to obejmuje wolność posiadania lub przyjmowania wyznania lub przekonań
według własnego wyboru oraz do uzewnętrzniania indywidualnie czy wspólnie z innymi,
publicznie lub prywatnie, swej religii lub przekonań przez uprawianie kultu,
uczestniczenie w obrzędach, praktykowanie i nauczanie” (Dz. U. z dn. 29.12.77).
W obu artykułach mowa jest o „wolności uprawiania kultu, praktykowaniu i nauczaniu”,
ale słowo „praktykowanie” odnosi się do „czynności religijnych”, czyli do praktyk
religijnych, a nie do praktyk pozareligijnych, na przykład wiążących się z
wykonywaniem zawodu. Tak samo słowo „nauczanie” odnosi się wyłącznie do
nauczania o wierze (religii). Wynika to z kontekstu treści tych artykułów.
Tymczasem funkcjonariusze kościoła i prawnicy będący na jego usługach
dokonali typowo jezuickiej – przebiegłej i obłudnej - interpretacji
wymienionych artykułów za pomocą ordynarnego oszustwa językowego.
Polega ono na nierespektowaniu zasady referencji, która nakazuje
przestrzeganie adekwatnego związku słów z tym, co one oznaczają,
albo z tym, co się wypowiada.
Zamiast jej zastosowali zasadę relatywizmu znaczeniowego, w myśl
której znaczenia słów zależą od czynników społecznych, między innymi od ideologii i
wierzeń. (Zob. W. Sztumski, Język narzędziem kłamstwa,
„Sprawy Nauki”, Nr 6-7, 2009).
W taki sposób wmówili ludziom, że „praktykowanie” obnosi się również do czynności
wynikających z wykonywania pracy zawodowej, a „nauczanie” – do nauczania
wszystkich przedmiotów szkolnych, a nawet od całokształtu edukacji – nauczania i
wychowania.
Jeśli tak, to teraz nic nie stoi na przeszkodzie mnożenia „klauzul sumienia”
dla wszystkich grup zawodowych i na drodze do pełzającej transformacji
państwa świeckiego w państwo wyznaniowe.
I o to właśnie chodzi kościołowi i politykom, którzy wykorzystują go do zapewnienia,
sobie władzy. Nawet, gdy ta władza jest podporządkowana klerowi – lepsza taka
niż żadna.
Niewolnikami sumienia, a ściślej klauzuli sumienia, są zarówno ci, którzy kierują się
nakazami religijnymi oraz własnym sumieniem religijnym, jak i ci, którzy z różnych
przyczyn zależni są od nich i z konieczności muszą korzystać z ich usług, a więc
na przykład lekarze i pacjenci, nauczyciele i uczniowie, dziennikarze i odbiorcy ich
informacji itd.
Lekarzowi, który zatrudnił się dobrowolnie w organizacji publicznej służby zdrowia,
nie wolno kierować się interesem własnym, między innymi swoim sumieniem
religijnym ani troską o zbawienie swojej duszy, tylko interesem publicznym i dobrem
ogółu pacjentów. O tym stanowi obowiązujące aktualnie „Przyrzeczenie lekarskie”,
gdzie zapisano:
w art. 1, pkt 1. - „Zasady etyki lekarskiej wynikają z ogólnych norm etycznych”.
(A więc nie z religijnych);
w art. 2, pkt 2 - „Najwyższym nakazem etycznym lekarza jest dobro chorego -
salus aegroti suprema lex esto.
Mechanizmy rynkowe, naciski społeczne i wymagania administracyjne nie zwalniają
lekarza z przestrzegania tej zasady. (W pojęciu nacisków społecznych mieszczą się
również kościelne czy religijne);
w art. 4 - „Dla wypełnienia swoich zadań lekarz powinien zachować
swobodę działań zawodowych, zgodnie ze swoim sumieniem i współczesną wiedzą
medyczną”. (Nie napisano, że z sumieniem religijnym; a zatem z sumieniem
wynikającym z ogólnych norm społecznych, o czym mowa w art. 1, pkt 1.)
Te zapisy zawarte zostały w „Części ogólnej” i dlatego są one z
konieczności nadrzędne w stosunku do zapisów zawartych w „Części szczegółowej”.
Niemoralne i naganne jest odmawianie przez lekarza wykształconego na
koszt państwa praktyk medycznych wchodzących w skład jego obowiązków
wynikających z tytułu umowy o pracę w placówkach służby zdrowia
opłacanych przez państwo tylko dlatego, że są one niezgodne z jego
wiarą religijną.
A w ogóle lekarzy uznających wyższość klauzuli sumienia religijnego nad
przepisami prawa stanowionego nie powinno się zatrudniać w publicznej
służbie zdrowia. Niech pracują w swoich gabinetach prywatnych, jak im się podoba.
Ale oni wolą pracować w placówkach publicznych i doić budżet państwa, a
jednocześnie pracować według swojego widzimisię - na to pozwala im ich sumienie
religijne - i mieć gwarancję, że nie zostaną zwolnieni z pracy za odmowę
wykonywania czynności wchodzących w zakres ich pracy zawodowej.
Szatański plan
Okazuje się, że nie tylko dla pracowników służby zdrowia
wymyślono, albo narzucono im przez Kościół katolicki klauzulę
sumienia. Inne grupy zawodowe, przede wszystkim te, które najbardziej wpływają na
świadomość społeczną i postawy ludzi też są poddawane tej praktyce.
W ubiegłym roku ogłoszono „Projekt deklaracji wiary nauczycieli
katolickich i studentów pedagogiki w przedmiocie nauczania i wychowania młodego
pokolenia”.
Jego korzenie można znaleźć jeszcze w tekście kardynała Adama
Sapiehy z 16 lipca 1945: „Obowiązkiem naszym, jako Polaków i katolików,
jest stanowczo żądać, by młodzież nasza była kształcona i wychowywania
w zasadach katolickich, by nauka wiary w szkołach należne i
pierwszorzędne stanowisko zachowała. Wszelkie niezgodne z tym zamiary musimy
bezwzględnie odpierać.” („Kard. Sapieha Książę Niezłomny –
Patronem Deklaracji Wiary”, w „Polityka”, 25.07.2014).
Teraźniejsza deklaracja wiary nakazuje nauczycielom między
innymi:
1) Wierzyć w jednego Boga, który jest Stworzycielem i Panem
Wszechświata, Syna, który jest Najlepszym Nauczycielem, Mistrzem i
Mędrcem oraz Ducha Świętego, który oświeca serca i umysły ludzkie oraz inspiruje i motywuje do każdego dobra.
2) Prezentować sobą wzór osobowości prawej i szlachetnej, wrażliwej i
odpowiedzialnej oraz postawę otwartą na drugiego człowieka, w którym
będę widzieć samego Chrystusa.
3) Uznawać pierwszeństwo prawa Bożego nad prawem ludzkim - aktualną
potrzebę przeciwstawiania się antypedagogicznym ideologiom oraz
wszelkiej indoktrynacji we współczesnej „cywilizacji laickiej”.
4) Potwierdzać, że podstawą godności i wolności nauczyciela katolika jest
wyłącznie jego sumienie, oświecone Duchem Świętym i nauką Kościoła.
5) Wykonywać czynności zawodowe zgodnie z poleceniami Magisterium
Świętego Rzymskiego Kościoła Katolickiego.
Nic dodać, nic ująć – każdy wie, o co chodzi.
Tak wygląda implementacja encykliki Fides et ratio, uznającej rzekomo równoważność
wiary i rozumu. Niektórzy sądzą, że ta Deklaracja nie istnieje w rzeczywistości,
lecz jest wyłącznie tworem medialnym. Trudno to zweryfikować. Jednak, jeśli nawet
tak jest, to można ją traktować jak sondę medialną, za pomocą której Kościół chce
sprawdzić, jak do takiego wirtualnego – na razie – projektu ustosunkują się
obywatele naszego państwa. Chyba ktoś nie bez powodu, lecz w określonym celu
puścił ten „twór medialny” w obieg internetowy. Bo i po co miałby to robić? Jest
szalenie mało prawdopodobne, żeby to robił z czystej fantazji i próżności, albo dla
zabawy.
Także dziennikarstwo w mediach publicznych ma już swoją w pewnym sensie
deklarację wiary i sumienia. Zawiera ją art. 21, ust. 2, pkt. 6 (zwany potocznie
„misją”) Ustawy o radiofonii i telewizji z 29.12.92:
„Programy i inne usługi publicznej radiofonii i telewizji powinny: respektować
chrześcijański system wartości, za podstawę przyjmując uniwersalne zasady etyki”.
Że chrześcijański system, to jasne, ale jak on się ma do uniwersalnych zasad etyki -
nie wiadomo. Chyba, że uniwersalne znaczy katolickie, co jest nadużyciem
semantycznym. Ale w takim razie, po co stosować dwie nazwy na to samo – dla
zmylenia czytelnika? Po co trwać w iluzji państwa świeckiego i rozdziału państwa od
kościoła, jeśli robi się je coraz bardziej wyznaniowym na bazie „jedynie słusznego
wyznania” – katolicyzmu.
Klauzulę sumienia zawiera również Deklaracja Ideowa Katolickiego
Stowarzyszenia Dziennikarzy z 7.9.91. Wskazuje się w niej na potrzebę tworzenia
nowych struktur odwołujących się do dwu kryteriów – jednego, zawodowego,
związanego z pracą dziennikarską i drugiego, wyznaniowego opierającego się na
katolickiej nauce i formacji religijnej.
Nietrudno się domyślić, które z nich jest ważniejsze.
Również prawnicy, którzy wzorują się na środowisku lekarskim, upominają się
- jak podaje Katolicka Agencja Informacyjna - „o możliwość odwołania się do
sumienia i Boga w swoim życiu zawodowym".
Z pewnością nie wszyscy i nie sami z siebie, lecz niektórzy i raczej z inspiracji kościoła.
Jest wielce prawdopodobne, że przy sprzyjających kościołowi rządach i
odpowiednim układzie sił politycznych w państwie, deklaracjami wiary lub
klauzulami sumienia zostaną objęte inne zawody od polityków po prostytutki.
Nie ma bowiem racjonalnego powodu, dla którego takimi klauzulami należy
obdarowywać tylko wybrane grup zawodowe.
Pal diabli, jeśli klauzulami tylko jednego wyznania. Przecież w państwie
demokratycznym – a wszyscy u nas mają pełne gęby demokracji – wyznawcy innych
religii też mogą tworzyć swoje deklaracje wiary.
Mamy około stu dwudziestu zarejestrowanych związków wyznaniowych.
Gdyby to się ziściło, to byłby dopiero galimatias w kraju, w którym trudno wyobrazić
sobie życie. Wtedy niech dzieje się, co chce.
Z pewnością wszyscy będą zadowoleni i nad wyraz moralni i szczęśliwi.
To jest jednak mało prawdopodobne, gdyż kościół katolicki nie pozwoli sobie odebrać
monopolu na rządzenie duszami – ciałami zresztą też.
Wobec tego może dojść do tego, że wszelkie prawa stanowione zostaną zastąpione
jednym prawem „naturalnym”, spisanym na tablicach kamiennych umieszczonych na
Jasnej Górze, tak jak deklaracja wiary lekarzy.
Oto do czego może doprowadzić podporządkowanie się z pozoru
nieszkodliwemu stylowi myślenia linearnego i binarnego w naszych czasach –
do likwidacji praw stanowionych przez człowieka, zniewolenia wyznaniowego,
cenzury religijnej i totalitarnej władzy jednego kościoła.
Mając w pamięci to, co miało miejsce w przeszłości, w szczególności w czasach
świętej inkwizycji, należałoby westchnąć nabożnie: „Boże chroń nas przed tym!”
Ale lepiej, brońmy się sami, ponieważ Bóg jest wprawdzie sprawiedliwy, ale nie
rychliwy, jak mówi znane przysłowie.
Wiesław Sztumski, 7 listopada 2015
Wszystkie wytłuszczenia oraz śródtytuły pochodzą od Redakcji