Informacje (el)
- Autor: al
- Odsłon: 2892
W Instytucie Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN odbyło się 12.01.15 seminarium dotyczące form i perspektyw rolnictwa społecznego w Polsce w kontekście reorientacji zawodowej rolników i wielofunkcyjności gospodarstw rolnych. Swoje badania na ten temat prezentował dr Ryszard Kamiński.
Punktem wyjścia do badań było istniejące od wieków przeludnienie wsi, a co za tym idzie - ukryte bezrobocie. Mimo przemian, jakie zachodzą w Polsce, bezrobocie na wsi ciągle jest wysokie. Na prawie 2 mln zatrudnionych w rolnictwie dla ok. 800 tysięcy nie ma pracy. Dotyczy to zwłaszcza rolników, których gospodarstwo rolne nie przekracza 15 ha.
Podobnie jak w innych grupach zawodowych, i rolnicy stają wobec konieczności zmiany zawodu, bądź uzyskania dodatkowych kwalifikacji, pozwalających im wykonywać pracę inną niż rolnicza, niekoniecznie z dala od swojego miejsca zamieszkania. Reorientacja zawodowa w tej grupie nie spotyka się z powszechną akceptacją, choć rolnicy mają wiele atutów, aby łatwo zdobyć dodatkowe uprawnienia.
Wynika to chociażby z posiadania ukrytych, nieformalnych (tj. niepotwierdzonych certyfikatem) kompetencji rolników, którzy w zdecydowanej większości umieją obsługiwać maszyny, wykonywać drobne remonty, pielęgnować tereny zielone, natomiast kobiety wiejskie znają tajniki kuchni tradycyjnej, a z racji tradycji, życia w wielopokoleniowej rodzinie, umieją opiekować się dziećmi i osobami starszymi.
W kujawsko-pomorskim, gdzie dr Kamiński prowadził badania, winno się przeorientować zawodowo ok. 41 tys. rolników, najwięcej z gospodarstw 5-15 ha. Rolnicy ci jednak nie zakładają, że ich sytuacja materialna w najbliższych latach pogorszy się na tyle, iż stracą swoje – już obecnie niewysokie – dochody z produkcji rolnej. Obawy przed zmianą zawodu mogą być spowodowane także przejściem z KRUS do ZUS, gdzie składki są 10-krotnie wyższe (po zdobyciu nowego zawodu zdecydowało się na ten krok jedynie 5% uczestników kursów).
Problem jednak nadmiaru rąk do pracy na wsi nie zmaleje szybko (nawet, jeśli założy się rozwiązanie demograficzne, tj. wymarcie dość licznego starszego pokolenia). Pewnym pomysłem jest więc tzw. rolnictwo społeczne (opiekuńcze) – tj. wykorzystanie nadmiaru ludzi w gospodarstwach rolnych do opieki nad starymi ludzi z miasta, którym coraz bardziej brakuje opieki socjalnej. (Obecnie w Polsce mamy 800 tysięcy ludzi niesamodzielnych, a za 10 lat będzie ich 2 mln.)
Można byłoby tu więc wykorzystać gospodarstwa agroturystyczne, które dysponują już pewną bazą lokalową i infrastrukturą oraz kompetencjami osób je prowadzących, aby tworzyć rodzinne, małe domy opieki społecznej na wsi, niekoniecznie dla seniorów, ale i matek z dziećmi, dzieci, także dla osób wykluczonych (resocjalizacja przez pracę).
Takie rozwiązania funkcjonują już na Zachodzie (np. w Holandii – 1400 gospodarstw, Norwegii – 1600, Belgii – 320, we Włoszech – 6000 spółdzielni socjalnych). Gospodarstwa oferujące tzw. zieloną opiekę, czy zieloną terapię mogłyby mieć charakter całodobowych domów pomocy społecznej, bądź dziennych, jednak w Polsce byłby – w odróżnieniu od państw Zachodu – problem z ich finansowaniem.
W państwach tych bowiem z usług opiekuńczych rolnicy osiągają 70% dochodu, a tylko 10% z produkcji rolnej. Działalność ta jest finansowana z budżetu państwa (opieka medyczna, socjalna), co u nas wydaje się niemożliwe.
Mimo to, są już pierwsze gospodarstwa świadczące usługi tego typu, m.in. w Borach Tucholskich (dla seniorów), utworzone na bazie gospodarstw agroturystycznych.
W dyskusji, jaka wywiązała się po wystąpieniu dr. Kamińskiego mówiono nie tylko o sytuacji polskiej wsi, (która w Polsce za długo utrzymuje swój charakter agrarny, choć gospodarstwo rolne jest coraz mniej ważne dla rolników), ale i o trudności w przenoszeniu zachodnich wzorców kulturalnych na polską wieś (wzór holenderski ma wsparcie etatystyczno-kulturowe – czy w Polsce możliwa byłaby taka interwencja państwa?).
Przytaczano też starsze niż ten z Borów Tucholskich przykłady takich gospodarstw tworzonych wcześniej niż w Holandii, (np. pod św. Katarzyną w świętokrzyskim, program EQUAL „Czarna owca”) i konstatowano, że u nas wszystko rozbija się o finansowanie takiej działalności.
Zwracano też uwagę, że badania dotyczące zbędnych rąk w gospodarstwie rolnym nie są reprezentatywne, gdyż przeprowadzono je w województwie o dość silnym rolnictwie – zapewne byłyby zupełnie inne w województwach południowych i wschodnich.
Ponadto sceptycznie odniesiono się do tej formy opieki społecznej, jaką mogłyby oferować wiejskie gospodarstwa, gdyż osoby starsze i schorowane potrzebują zaplecza medycznego, a tego na wsi brakuje. (al.)
- Autor: Joanna Stojak
- Odsłon: 2287
Wyniki otrzymane z danych genetycznych potwierdzają liczne skamieniałości znajdowane na tych obszarach, których oszacowany wiek pokrywa się z najchłodniejszym okresem ostatniego zlodowacenia (25-19 tysięcy lat temu). Co więcej, dane uzyskane z mtDNA wykazały, że linia wschodnia rozpoczęła masową ekspansję demograficzną około 10 tysięcy lat temu, zajmując szerokie obszary dookoła refugium karpackiego. Analizy mikrosatelitów jądrowego DNA (krótkich sekwencji powtarzalnych w genomie) umożliwiły opisanie współczesnej struktury genetycznej nornika zwyczajnego na obszarze Europy środkowej i wschodniej. Wzorzec uzyskany z mikrosatelitarnego DNA nie pokrywa się z tym uzyskanym z mtDNA.
Na obszarze zajmowanym przez linię wschodnią występują dwie grupy genetyczne: jedna zajmuje wschodni obszar Polski i Węgier oraz występuje w Rosji, druga zajmuje zachodnią część Polski i Węgier oraz występuje w Czechach. Podział na grupy genetyczne jest zgodny z ułożeniem dolin rzek Wisły i Dunaju, które w trakcie ostatniego zlodowacenia były bardzo szerokie i pokryte zmarzliną, stanowiąc trudną do pokonania barierę.
Analiza mikrosatelitów DNA gatunku spokrewnionego z nornikiem zwyczajnym, nornika burego Microtus agrestis ujawniła, że mimo iż oba gatunki miały różną historię ewolucyjną, ich struktura genetyczna jest niemal identyczna. Obecnie trwają analizy mające na celu sprawdzenie czy wpływ na opisaną strukturę mogły mieć również warunki klimatyczne. Joanna Stojak
Projekt jest realizowany w ramach doktoratu Joanny Stojak pod opieką prof. Jana M. Wójcika.
- Autor: al
- Odsłon: 3401
Unikatowy w skali światowej zespół skamieniałości morskich i lądowych sprzed 148 mln lat odkrył paleontolog dr Adrian Kin. Badania niezwykle bogatego stanowiska w kamieniołomie wapieni w Sławnie koło Opoczna prowadzi międzynarodowy zespół naukowców w ścisłej współpracy z Państwowym Instytutem Geologicznym.
Gdzie można znaleźć najpiękniejsze skamieniałości na świecie? Każdy miłośnik paleontologii odpowie bez namysłu, że w Solnhofen, w Bawarii. W drobnoziarnistych wapieniach tego kamieniołomu odkryto m. in. kompletny szkielet archaeopteryksa - ewolucyjnego ogniwa przejściowego między gadami i ptakami.
Do niedawna uważano, że Solnhofen nie ma swojego odpowiednika na świecie, tymczasem okazało się, że mamy w Polsce kamieniołom podobnej rangi naukowej, z podobnym stanowiskiem sedymentacji.
"Podczas rekonesansu terenowego w czynnym kamieniołomie wapieni koło Sławna (pow. Opoczno, woj. łódzkie) odkryłem istne archiwum świata pierwotnego sprzed 148 milionów lat - mówi dr Adrian Kin ze Stowarzyszenia Przyjaciół Nauk o Ziemi "Phacops" oraz Wydziału Biologii i Nauk o Ziemi UJ. - Jest to najbliższy znany odpowiednik wiekowy słynnego, południowoniemieckiego Solnhofen.
W umiarkowanie chłodnym i niezbyt głębokim morzu późnojurajskim bujnie rozwijały się tutaj organizmy zasiedlające strefę dna i toni wodnej. Wśród skamieniałości są skrzypłocze, krewetki, ryby, gady morskie, misternie ornamentowane muszle małżów, spiralnie zwinięte amonity o pięknie zdobionych drobnymi żeberkami muszlach, a także ważki, żuki oraz latające gady - pterozaury".
Stanowisko okazało się na tyle bogate, że do jego badania niezbędne było stworzenie międzynarodowego zespołu, kierowanego przez dr. Adriana Kina. W jego skład weszli: dr Błażej Błażejowski z Instytutu Paleobiologii PAN, prof. Michał Gruszczyński (zmarły w końcu 2011 roku) ze Stowarzyszenia Przyjaciół Nauk o Ziemi "Phacops", dr David Martill ze School of Earth and Environmental Sciences Uniwersytetu w Portsmouth, dr Günter Bechly ze Staatliches Museum für Naturkunde Stuttgart i dr Jim Marshall ze School of Environmental Sciences Uniwersytetu w Liverpoolu. Efektem prac naukowców jest publikacja w prestiżowym periodyku "Lethaia".
Prace badawcze w kamieniołomie koło Opoczna prowadzone są od 7 lat bez udziału środków budżetowych – naukowcy wykonują je wyłącznie dzięki pieniądzom własnym i donatorów. Jak podkreślają, ich obecny sukces jest też w dużej mierze zasługą bardzo profesjonalnej i życzliwej pomocy właściciela kamieniołomu, w którym cały czas jest prowadzone wydobycie. Dzięki tym pracom górniczym, naukowcy nie muszą sprowadzać i opłacać drogiego sprzętu do zdejmowania warstw wierzchnich odkrywki.
Pieniądze na wieloletnie badania są jednak konieczne, stąd po raz pierwszy zespół będzie występował o grant, chce tez zdobywać środki poprzez sprzedaż prawa do nazw odkrywanych szczątków wymarłych gatunków.
Od zasilenia budżetowego badań zależeć będzie tez ich zakres: np. paleoklimatolodzy spodziewają się po badaniach tego miejsca poznać klimat w końcu okresu jurajskiego. Jak podkreślają – jest to mało zbadany, a bardzo ciekawy okres historii Ziemi, kiedy szybko następowały zmiany klimatyczne. (al)
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 74
Ludzie, którzy dorastają z robotami, mogą rozwinąć wobec nich uczucia i stracić umiejętności społeczne, twierdzą uczestnicy WEF „Summer Davos”(czerwiec 2025)
Czy tak bardzo zwiążemy się z technologią, że stanie się ona częścią nas, a my zatracimy się i zapomnimy, co to znaczy być człowiekiem?
Im wcześniej ludzie wchodzą w interakcję z robotami, tym szybciej rozwijają wobec nich uczucia i tracą zdolność do socjalizacji z innymi ludźmi, zgodnie z dyskusją na dorocznym spotkaniu Nowych Mistrzów (AMNC) Światowego Forum Ekonomicznego (WEF), znanym również jako „Letnie Davos” w Tianjin w Chinach.
W swoim wystąpieniu podczas sesji „ Roboty społeczne i ja ” Chang Dong-Seon, założyciel Future Explorer Society, wyjaśnił, że dzieci dorastające z robotami mogą nie być w stanie odróżnić maszyn od innych ludzi, ponieważ brakuje im sygnałów społecznych, które by to umożliwiały.
„Jeśli przyjrzysz się badaniom młodych ludzi, nie rozróżniają oni robotów niebędących ludźmi od ludzi [...] Mogą wierzyć, że naprawdę mają uczucia, okazywać współczucie i postrzegać inne istoty niebędące ludźmi jako ludzi”.
W tym scenariuszu nieustannej interakcji z maszynami, całe pokolenie mogłoby wykształcić uczucia do robotów, ponieważ mogłoby je przytulać, rozmawiać z nimi i utożsamiać się z nimi.
„Możemy to zaobserwować u dzieci, a nawet u młodszego pokolenia. Jeśli przyjrzymy się badaniom dotyczącym młodych ludzi, nie rozróżniają oni między robotami i ludźmi tak bardzo, jak my [dorośli], ponieważ nie dorastaliśmy z nimi – powiedział Dong-Seon. - Jednak młodsze pokolenie może uważać, że naprawdę ma uczucia, okazuje współczucie i postrzega inne istoty niebędące ludźmi jako ludzi ”.
Ale nie tylko młodzi ludzie odczują skutki życia w otoczeniu robotów.
W swoim drugim scenariuszu Dong-Seon mówi, że im częściej wchodzimy w interakcje z robotami w ciągu naszego życia, tym bardziej możemy utracić zdolność do normalnej interakcji z innymi ludźmi, ponieważ nasz mózg zostanie przeprogramowany tak, aby traktować innych ludzi jak maszyny.
„Kiedy jesteś odizolowany i nie masz kontaktu z innymi ludźmi, z czasem twój mózg traci zdolność odczytywania sygnałów społecznych od innych ludzi […] Kiedy wchodzisz w interakcję z robotami, wiele osób zauważa, że możesz stać się bardzo agresywny i znęcać się nad nimi […] i że nieludzkie zachowanie może zostać przeniesione na osoby, z którymi wchodzisz w interakcję .”
„ Jeśli mamy do czynienia z AI w naszych małych mieszkaniach i rozmawiamy tylko z AI i nie wchodzimy w interakcje z innymi ludźmi, co dzieje się w naszych mózgach? ” zastanawiał się Dong-Seon.
„ W Trends in Cognitive Science opublikowano interesujące badanie . Mówi ono, że obszar PSTS — sieć społeczna w naszym mózgu — kurczy się i jest mniej połączeń, co oznacza, że jeśli jesteś odizolowany i nie wchodzisz w interakcje z innymi ludźmi, z czasem tracisz zdolność odczytywania społecznych sygnałów innych ludzi. Oznacza to, że następnym razem, gdy spotkasz człowieka, możesz zauważyć wielkość jego oczu, sposób, w jaki wygląda, sposób, w jaki mówi, i możesz pomyśleć: „Och! Nie wiem, jak wchodzić w interakcje z ludźmi; wolę roboty; wolę AI. To jest o wiele lepsze; to idealnie do mnie pasuje” i rozwiniesz inny sposób interakcji, który jest bardziej ograniczony, ale z czasem może stać się nowym sposobem interakcji, który ludzie będą preferować .
„ Ale istnieje tu też pewne niebezpieczeństwo, ponieważ wiele osób widzi, że wchodząc w interakcję z robotami, możesz stać się bardzo agresywny i znęcać się nad nimi, a kiedy wiesz, że druga istota nie jest człowiekiem, sposób, w jaki wchodzisz w interakcję, ulega zmianie .
„Problem polega jednak na tym, że czasami mózg musi oddziaływać zarówno na ludzi, jak i na istoty nieludzkie, a w związku z tym można utracić zdolność rozróżniania tych dwóch rzeczy — co oznacza, że działania nieludzkie mogą być również przenoszone na ludzi podczas interakcji z nimi”.
„Zorientowane na relacje AI rywalizują jako przyjaciele, koledzy i mentorzy, podczas gdy zorientowane romantycznie AI rywalizują o miłość. Rywalizacja o miłość ma potencjalnie etyczne konsekwencje, ponieważ może zakłócić nasze najbliższe ludzkie relacje”.
W numerze czasopisma Trends in Cognitive Science z czerwca 2025 r . znajduje się artykuł zatytułowany „Sztuczna intymność: problemy etyczne romansu ze sztuczną inteligencją ”, który zawiera konkluzje zgodne ze stwierdzeniami Dong-Seona:
„W miarę jak sztuczna inteligencja staje się coraz bardziej postrzegana jako istoty myślące i idealni partnerzy w związkach, niektórzy ludzie wolą związki z AI od związków z ludźmi”.
Badanie ostrzega również: „Sztuczna inteligencja może być również wykorzystywana przez ludzi do manipulowania innymi. Relacyjne sztuczne inteligencje mogą być wykorzystywane przez prywatne firmy, państwa zbójeckie lub cyberhakerów, aby początkowo zapewnić towarzystwo i wciągnąć ludzi w intymne relacje, a następnie wprowadzić ich w błąd, źle się zachowywać lub w inny sposób wykorzystywać ”.
Aby robot mógł rozwinąć prawdziwą inteligencję, konieczny jest rozbudowany model zachowań lub cyfrowy bliźniak całego świata. Po przeszkoleniu robota za pomocą tych modeli i bliźniaków, teoretycznie będzie on w stanie komunikować się ze światem rzeczywistym w sposób pozornie inteligentny.
„Aby robot był naprawdę inteligentny, trzeba stworzyć model świata, coś w rodzaju cyfrowego bliźniaka całego świata - twierdzi Vanessa Evers, uczestniczka konferencji WEF. - Możemy dodać nadludzkie zdolności, słuchać bicia serca danej osoby lub monitorować jej oddech, aby wykryć stres lub ból. Potrafimy wykryć dominację, agresję i fazy kreatywne — wszystkie te elementy można automatycznie wychwycić”.
Gdyby roboty zostały wyposażone w model świata, stałyby się pozornie „inteligentne” i „społeczne”, co rodzi całą masę pytań filozoficznych i etycznych dotyczących tego, w jaki sposób będziemy wchodzić w interakcje z robotami i w jaki sposób może to zmienić dynamikę naszych interakcji z innymi ludźmi. Na przykład Evers opowiadała, jak w jej laboratorium opracowano inteligentną poduszkę, która potrafi wykrywać ból na podstawie dźwięków wydawanych przez dziecko.
W przyszłości technologia ta może być wykorzystywana w innych urządzeniach i robotach do różnych celów, np. do dekodowania i wykrywania stanów psychicznych i emocjonalnych danej osoby.
„Nie wiemy, jak ludzie będą z tego korzystać. Jest to publicznie dostępne. Oczywiście, każdy może z tego korzystać. Udostępniamy to bezpłatnie. Wtedy nie mamy wpływu na to, jak to jest wykorzystywane ”- podkreśla Vanessa Evers.
Całość materiału pod linkiem: https://sociable.co/government-and-policy/people-robots-feelings-socialize-wef-summer-davos/
Na ten temat powstał film "Wspaniały" świat, który recenzowaliśmy w SN Nr 5/25.