Informacje (el)
- Autor: lb
- Odsłon: 5460
- Autor: al
- Odsłon: 2995
Polska w kosmosie to tytuł konferencji, jaka odbyła się w Instytucie Lotnictwa w Warszawie w dniach 26-27.11.15.
W czasie siedmiu sesji omówiono korzyści i perspektywy badania kosmosu, udział i sukcesy polskich naukowców w prestiżowych misjach kosmicznych, partnerstwo nauki i biznesu w tym zakresie, politykę kosmiczną Polski i świata oraz wyzwania dla naszej polityki kosmicznej.
Na konferencji pokazały się także organizacje pozarządowe z tego obszaru oraz zaprezentowano projekty studenckie.
Sukcesy polskich naukowców (np. CBK PAN, CAMK PAN, ILot.) w obszarze nie tylko nauk kosmicznych, ale i wdrożeń, a także powołanie – bardzo skromnie finansowanej (budżet na 2016 r. – prawdopodobnie tylko 10 mln zł, jak podawali uczestnicy konferencji) - Polskiej Agencji Kosmicznej POLSA, zaostrzyły apetyty na sukcesy w tej przyszłościowej dziedzinie nauki i gospodarki. Toteż w wystąpieniach mówców nie brakowało recept i na polską politykę kosmiczną, i na sposób wdrażania osiągnięć do przemysłu, (którego, poza MSP, de facto nie mamy).
Oceniano (dr Marcin Szołucha, WAT), że powinniśmy w najbliższych 6-7 latach zbudować dwa satelity (HR i VHR), których budowę winna weryfikować firma zewnętrzna (zagraniczna, bo my nie mamy takiego doświadczenia w tej dziedzinie, umiemy robić tylko stacje naziemne). Byłyby one kamieniami milowymi w polskiej działalności kosmicznej.
Z kolei dr Bartosz Smolik (UWr.) przedstawił obszary badań kosmicznych, w jakich Polacy mogliby z sukcesem konkurować ze światem i które mogliby ustanowić za podstawę własnej polityki kosmicznej. Mogą to być technologie dotyczące „sprzątania w kosmosie”, czyli coraz pilniejszej likwidacji kosmicznych śmieci, technologie odpowiednio wczesnego wykrywania meteorytów i tzw. NEO (Near-Earth Object), a także pogoda kosmiczna, na którą coraz częściej ludzkość musi zwracać uwagę. Wszystkie te obszary są dla nas dostępne we współpracy z ESA, a gdybyśmy jeszcze wykształcili specjalistów od analizy satelitarnego obrazowania Ziemi – moglibyśmy pochwalić się przewagą konkurencyjną w tej dziedzinie.
W dyskusji pojawiły się opinie, iż najbardziej obiecującymi obszarami w rozwoju eksploracji kosmosu przez Polskę to nanosatelity (bo tanie) i rakiety nośne, (które może robić WAT), a dopiero dalej – duże satelity i platformy. We wszystkim jednak dobrzy nie będziemy, trzeba znaleźć lukę na własną specjalizację. Naszą specjalnością winny być jednak usługi, świadczone w obszarze interpretacji obrazów satelitarnych – choćby z uwagi na mniejsze nakłady inwestycyjne. W ostatecznym ukształtowaniu polityki kosmicznej (Krajowego Planu Rozwoju Sektora Kosmicznego) trzeba jednak wziąć pod uwagę, że sami niewiele możemy zrobić. Trzeba postawić na bardziej efektywną współpracę z ESA, której jesteśmy od niedawna pełnoprawnym członkiem i traktować ją jak przedszkole w poznawaniu standardów.
Patrząc jednak, w jakim trudzie rodziła się ta współpraca, a także POLSA, z jakim trudem CBK PAN wywalczyła sobie miejsce w ESA, proces ten chyba będzie długotrwały, mimo potencjału intelektualnego, jakim w tej dziedzinie dysponujemy. Niemniej innej drogi nie ma, jeśli chcemy uczestniczyć w rozwoju niezwykle ciekawej dziedziny wiedzy i wdrożeń. (al.)
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 1724
Narodowe Centrum Nauki po raz dwunasty rozstrzygnęło konkursy Opus, Preludium i Sonata, a po raz trzeci – międzynarodowy Polonez. Naukowcom prowadzącym badania podstawowe w ramach czterech konkursów przyznano ponad 463 mln zł.
Opus, Preludium i Sonata to najpopularniejsze konkursy NCN. W maju rozstrzygnięto je po raz dwunasty, przyznając polskim naukowcom niemal 435 mln zł. Znane są również wyniki konkursu Polonez 3, w którym finansowanie przyznawane jest naukowcom przyjeżdżającym do Polski z zagranicy. W trzeciej edycji zwycięskie projekty otrzymają łącznie 28 mln zł.
We wszystkich czterech konkursach zgłoszono łącznie 4219 projektów, z czego do finansowania skierowano 1042 projekty. W konkursach Opus, Preludium i Sonata współczynnik sukcesu wyniósł 26%. Znacznie trudniej było uzyskać pozytywny wynik w konkursie Polonez – finansowanie otrzymało 10% zgłoszonych projektów.
– Wskaźnik sukcesu w naszych trzech najpopularniejszych konkursach wzrósł o dwa punkty procentowe w porównaniu z dziesiątą edycją, której wyniki ogłaszaliśmy dokładnie rok temu – tłumaczy prof. Zbigniew Błocki, dyrektor NCN. – Obecnie w większości konkursów oscylujemy wokół 30% wskaźnika sukcesu. To korzystna proporcja, umożliwiająca z jednej strony docenienie wielu projektów, a z drugiej – zachowanie konkurencyjności całego systemu.
W konkursie Opus 12 startować mógł każdy naukowiec, niezależnie od stażu i stopnia naukowego. Nic dziwnego, że złożono w nim najwięcej wniosków, bo aż 1786. Do finansowania zakwalifikowanych zostało 409 projektów, których autorzy otrzymają łącznie 304 mln zł.
Preludium 12 dedykowane jest osobom rozpoczynającym karierę naukową, które nie posiadają stopnia naukowego doktora. Tym razem początkujący naukowcy złożyli 1171 wniosków, z których finansowanie w wysokości 39 mln zł otrzyma 372.
Sonata 12 to natomiast konkurs na projekty badawcze realizowane przez osoby posiadające stopień naukowy doktora, uzyskany do 7 lat przed rokiem wystąpienia z wnioskiem. Program ma na celu wsparcie osób rozpoczynających karierę naukową w prowadzeniu innowacyjnych badań o charakterze podstawowym z wykorzystaniem nowoczesnej aparatury lub oryginalnego rozwiązania metodologicznego. W konkursie złożono 882 wnioski, z czego do finansowania wybrano 224. Budżet konkursu wyniesie 91 mln zł.
Polonez 3 należy do grupy konkursów NCN nakierowanych na wzmocnienie współpracy między polskimi i zagranicznymi instytucjami naukowymi. Program umożliwia przyjazd zagranicznych uczonych na staże badawcze do Polski. Na 380 złożonych wniosków do sfinansowania skierowano 37 na łączną kwotę 28 mln zł.
Listy rankingowe wszystkich projektów są na stronie Narodowego Centrum Nauki.
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 259
Ci, którzy nie mieszkają w strefach wojennych ani w dusznych krajach, są zmuszeni żyć tak, jakby w tym, co dzieje się wokół nas, nie było nic dziwnego. Kiedy czytamy o wojnie, jest ona oderwana od naszego życia, a wielu z nas chce przestać słuchać o ludzkiej nędzy spowodowanej bronią lub sankcjami. Scholastyka akademicka i ściszony głos dyplomaty milkną, gdy bomba i bank toczą wojnę przeciwko planecie.
Po autoryzacji bomby atomowej zrzuconej na Hiroszimę (Japonia) 6 sierpnia 1945 roku, prezydent USA Harry S. Truman ogłosił w radiu: „Jeśli [Japończycy] nie zaakceptują teraz naszych warunków, mogą spodziewać się deszczu zniszczeń z powietrza, jakiego nigdy nie widziano na tej ziemi”.
Truman uzasadniał użycie tej odrażającej broni, kłamliwie twierdząc, że Hiroszima była bazą wojskową. Nie wspomniał jednak, że jego bomba – znana jako „Little Boy” – zabiła wielu cywilów. Według władz miasta Hiroszima „dokładna liczba ofiar bombardowania atomowego jest nadal nieznana. Szacunki wskazują, że do końca grudnia 1945 roku, kiedy ostre skutki zatrucia radioaktywnego w dużej mierze ustąpiły, liczba ofiar wyniosła około 140 000”. Całkowita populacja Hiroszimy w tym czasie wynosiła 350 000, co oznacza, że 40% mieszkańców miasta zmarło w ciągu pięciu miesięcy od wybuchu. Dotknął ich już „deszcz ruin”.
Lancet , jeden z najbardziej prestiżowych magazynów poświęconych zdrowiu i medycynie, opublikował artykuł Francisco Rodrígueza, Silvio Rendóna i Marka Weisbrota o bardzo naukowym tytule: „Wpływ międzynarodowych sankcji na śmiertelność ze względu na wiek: analiza danych panelowych w skali międzynarodowej”. Naukowcy ci badali wpływ sankcji nakładanych głównie przez Stany Zjednoczone, Unię Europejską i Organizację Narodów Zjednoczonych (ONZ).
Chociaż środki te są często nazywane „sankcjami międzynarodowymi”, w rzeczywistości nie mają one nic wspólnego z międzynarodowością. Większość sankcji jest nakładana poza zakresem Karty Narodów Zjednoczonych, której rozdział piąty stanowi, że takie środki mogą być podejmowane wyłącznie na mocy rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ. Najczęściej tak się nie dzieje, a potężne państwa – głównie Stany Zjednoczone i państwa członkowskie Unii Europejskiej – nakładają nielegalne, jednostronne sankcje na kraje, które wykraczają poza logikę ludzkiej przyzwoitości.
Według Global Sanctions Database , Stany Zjednoczone, Unia Europejska i ONZ nałożyły sankcje na 25% krajów na świecie. Stany Zjednoczone same nałożyły sankcje na 40% tych krajów, sankcje te są jednostronne, ponieważ nie uzyskały zgody rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ. W latach 60. XX wieku sankcje obejmowały jedynie 8% krajów na świecie. Ta inflacja sankcji pokazuje, że dla potężnych państw północnoatlantyckich stało się normą prowadzenie wojen bez konieczności oddania strzału. Jak powiedział prezydent USA Woodrow Wilson w 1919 roku podczas powstawania Ligi Narodów, sankcje są „czymś potężniejszym niż wojna”.
Najbardziej okrutne sformułowanie oświadczenia Wilsona pochodziło od Madeleine Albright, ówczesnej ambasador USA przy ONZ, w odniesieniu do sankcji USA wobec Iraku w latach 90. Wybitny zespół specjalistów z Centrum Praw Ekonomicznych i Społecznych udał się do Iraku i przeanalizował dane, aby ustalić, że od 1990 do 1996 roku sankcje spowodowały „nadmierną śmierć ponad 500 000 dzieci poniżej piątego roku życia.
Mówiąc prościej, więcej irackich dzieci zmarło w wyniku sankcji niż łącznie zginęło dwóch bomb atomowych zrzuconych na Japonię i niedawnej plagi czystek etnicznych w byłej Jugosławii”. W programie telewizji CBS 60 Minutes dziennikarka Leslie Stahl zapytała Albright o to badanie, mówiąc: „słyszeliśmy, że zginęło pół miliona dzieci. To znaczy, że jest to więcej dzieci niż zginęło w Hiroszimie. I wiecie, czy cena jest tego warta?”. To było szczere pytanie. Albright miała okazję powiedzieć wiele rzeczy: mogła powiedzieć, że nie miała jeszcze czasu na zapoznanie się z raportem, albo zrzucić winę na politykę Saddama Husajna. Zamiast tego odpowiedziała: „Myślę, że to bardzo trudny wybór, ale cena, naszym zdaniem, jest tego warta”.
Innymi słowy, warto było zabić pół miliona dzieci, aby zdestabilizować rząd Iraku pod wodzą Saddama Husajna. Oczywiście, rząd ten nie został obalony sankcjami. Zamiast tego ludzie cierpieli przez kolejne siedem lat, podczas których nie przeprowadzono żadnych porównywalnych badań nad nadmierną liczbą zgonów. Do obalenia rządu Iraku potrzebna była masowa, nielegalna inwazja USA (nielegalna, ponieważ nie było rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ). Aby być sprawiedliwym wobec Albright, powiedziała później: „Powtarzałam 5000 razy, że tego żałuję. To było głupie oświadczenie. Nigdy nie powinnam była go wypowiadać”. Ale wypowiedziała je. I odcisnęło ono swoje piętno.
Ci, którzy zadają cierpienie poprzez sankcje, doskonale wiedzą, co robią. Albright nazwała jej oświadczenie „głupim”, ale nie stwierdziła, że polityka jest błędna. W 2019 roku Matt Lee z Associated Press zapytał sekretarza stanu USA Mike'a Pompeo o sankcje nałożone na Wenezuelę, na co ten odpowiedział : „Zawsze chcielibyśmy, żeby sprawy toczyły się szybciej… Koło się zaciska. Kryzys humanitarny narasta z godziny na godzinę… Widać narastający ból i cierpienie, których doświadcza naród wenezuelski”. Oświadczenie Pompeo jest symboliczne i słuszne: nielegalne sankcje powodują ból i cierpienie .
Co zatem wynika z nowego badania czasopisma „The Lancet ” na temat sankcji międzynarodowych?
1. W latach 1971–2021 jednostronne sankcje były przyczyną śmierci 564 258 osób rocznie.
2. Liczba ludzi, którzy giną z powodu sankcji, przewyższa liczbę ofiar walk (106 000 zgonów rocznie) i jest zbliżona do niektórych szacunków całkowitej liczby ofiar wojen, wliczając w to ofiary cywilne (około pół miliona zgonów rocznie)”.
3. Najbardziej narażone grupy ludności, jak można się spodziewać, to dzieci poniżej piątego roku życia i osoby starsze. Zgony dzieci poniżej piątego roku życia „stanowiły 51% wszystkich zgonów spowodowanych sankcjami w latach 1970–2021”.
4. Jednostronne sankcje nakładane przez Stany Zjednoczone i Unię Europejską są bardziej śmiercionośne niż sankcje ONZ, a „sankcje USA zdają się być przyczyną negatywnych skutków w zakresie śmiertelności”. Dzieje się tak, ponieważ „jednostronne sankcje nakładane przez Stany Zjednoczone lub Unię Europejską mogą być zaprojektowane w sposób, który ma bardziej negatywny wpływ na grupy docelowe”.
5. Powodem, dla którego sankcje USA – wraz z UE – mają tak negatywne skutki, jest „powszechne stosowanie dolara amerykańskiego i euro w międzynarodowych transakcjach bankowych i jako globalnych walut rezerwowych oraz eksterytorialne stosowanie sankcji, w szczególności przez USA”.
6. Analiza pokazuje, że „wpływ sankcji na śmiertelność zazwyczaj zwiększa się z czasem, przy czym dłuższe okresy obowiązywania sankcji skutkują większą liczbą ofiar śmiertelnych”.
W oparciu o te ustalenia, badanie stwierdza, że „z perspektywy praw człowieka, dowody na to, że sankcje prowadzą do utraty życia, powinny być wystarczającym powodem, aby opowiadać się za zawieszeniem ich stosowania”.
W marcu 2025 roku opublikowaliśmy dossier zatytułowane „ Wojna imperialistyczna i opór feministyczny na globalnym Południu” , skupiając się głównie na przypadku Wenezueli i opisując wpływ sankcji oraz to, jak społeczeństwo, które jest atakowane, jest podtrzymywane przez pracę kobiet. Kobiety wiedzą, jak wygląda „deszcz ruin” i walczą o wzmocnienie swoich społeczeństw.
Jak wykazaliśmy w naszej analizie FACTS , sankcje wobec Wenezueli spowodowały stratę 213% jej produktu krajowego brutto w okresie od stycznia 2017 roku do grudnia 2024 roku, co daje łączną szacowaną stratę w wysokości 226 miliardów dolarów, czyli 77 milionów dolarów dziennie.
W 1995 roku, w okresie sankcji wobec Iraku i przed nielegalną inwazją Stanów Zjednoczonych na ten kraj w 2003 roku, Saadi Youssef (1934–2021) napisał cudowny wiersz zatytułowany „Ameryka, Ameryka”.
Oto ostatnia zwrotka:
Nie jesteśmy zakładnikami, Ameryko,
a twoi żołnierze nie są żołnierzami Boga…
Jesteśmy biedni, nasza jest ziemia utopionych bogów,
bogów byków,
bogów ognia,
bogów smutku, którzy splatają glinę i krew w pieśni…
Jesteśmy biedni, nasz jest bóg biednych,
który wyłania się z żeber rolników,
głodny i bystry,
i podnosi głowy wysoko…
Ameryko, jesteśmy umarli.
Niech twoi żołnierze przybędą.
Ktokolwiek zabije człowieka, niech go wskrzesi.
Jesteśmy topielcami, droga pani.
Jesteśmy topielcami.
Niech woda nadejdzie.
Vijay Prashad
Vijay Prashad jest indyjskim historykiem, redaktorem i dziennikarzem. Jest współpracownikiem i głównym korespondentem w Globetrotter. Jest redaktorem LeftWord Books i dyrektorem Tricontinental: Institute for Social Research . Jest starszym pracownikiem naukowym w Instytucie Studiów Finansowych Chongyang na Uniwersytecie Renmin w Chinach.
Za: https://scheerpost.com/2025/08/04/unilateral-and-illegal-sanctions-mainly-by-the-united-states-kill-half-a-million-civilians-per-year/
Tłumaczenie maszynowe

