Nauka i gospodarka (el)
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 9265
System zaufania społecznego (SCS) to zakrojony na ogólnokrajową skalę projekt realizowany na przestrzeni ostatnich lat przez chińskie władze. Wprowadziły go zarówno instytucje państwowe, jak i firmy prywatne. Najbliżej pełnej realizacji jest jego wersja dla przedsiębiorstw. Pod koniec 2019 roku władze w Pekinie ogłosiły koniec pierwszej fazy wdrażania i testowania go. SCS, pod który podlegają firmy stanowi zatem pierwszy i najbardziej skonsolidowany system oceny tego typu wprowadzony dotychczas w Państwie Środka. Poniżej przyjrzymy się jego źródłom i rozwojowi badań nad systemem zaufania społecznego w Chińskiej Republice Ludowej.
Dane w ramach systemu zaufania społecznego (Social Credit System, SCS) zbierane są zarówno w trybie online jak i offline. Głównym i najważniejszym dokumentem wyznaczającym ramy prac nad projektem jest „Zarys planu budowy systemu oceny wiarygodności społecznej na lata 2014-2020”. Po zatwierdzeniu projektu i oficjalnym ogłoszeniu rozpoczęcia prac nadzór nad wdrażaniem systemu został powierzony Państwowej Komisji ds. Rozwoju i Reform ChRL (NDRC).
Projekt polega na stworzeniu systemu oceny społecznej, który na podstawie danych zbieranych na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci i przechowywanych w sposób analogowy w państwowych archiwach jak i docelowo z pomocą najnowszych technologii, w tym technologii przesyłania danych w czasie rzeczywistym 5G, technologii rozpoznawania twarzy face recognition oraz sztucznej inteligencji, będzie tworzył profile obywateli ChRL i firm działających na terytorium Chin.
Należy jednak wyraźnie zaznaczyć, że obecnie nie można mówić o jednym, połączonym systemie oceny społecznej, a raczej o wielu różnych systemach. Należy także pamiętać o tym, do jakich grup docelowych kierowany jest dany system, ponieważ istnieją systemy oceny dla obywateli, przedsiębiorstw i system monitorujący działanie instytucji rządowych oraz systemy prywatne i państwowe. Docelowo oficjalne państwowe systemy oceny obywateli oraz system oceny firm miały zostać w pełni wprowadzone do końca 2020 roku. Wiadomo już jednak, że przeprowadzenie prac do końca w wyznaczonym terminie nie było możliwe. Za główne powody wskazuje się liczne bariery administracyjne, biurokrację oraz przeszkody technologiczne.
Najbliżej zrealizowania i pełnego wprowadzenia jest system oceny dla przedsiębiorstw. Chiński rząd ogłosił koniec pierwszej fazy wdrażania i testowania go już pod koniec 2019 roku. SCS, pod który podlegają firmy, stanowi zatem pierwszy i najbardziej skonsolidowany system oceny tego typu wprowadzony dotychczas w Państwie Środka. Przed omówieniem systemu SCS przedstawiona zostanie w skondensowanej formie historia Internetu w Chinach, która ma pośredni i bezpośredni związek z pomysłem implementacji SCS.
Krótka historia Internetu w Chinach
W 1987 roku z Chin został wysłany pierwszy e-mail, w którym Chiny triumfalnie ogłosiły, że zza Wielkiego Chińskiego Muru są wstanie dotrzeć do każdego zakątka świata. Kilka lat później, w 1994 roku, w Chinach zaczęła na stałe funkcjonować sieć internetowa. Państwo Środka oficjalnie stało się siedemdziesiątym siódmym krajem na świecie podłączonym do sieci. Już rok później usługi internetowe zaczęły być udostępnianie zwykłym obywatelom, a w Pekinie powstała pierwsza firma, zajmująca się dostarczaniem Internetu, Infohighway Information & Technology Co. LTD. Internet w Chinach rozrastał się w niewyobrażalnym wręcz tempie.
W 1994 roku, tuż po wprowadzeniu w Chinach Internetu, korzystała z niego zaledwie garstka osób (w skali populacji wynosząca praktycznie 0%), podczas gdy na początku 2009 roku z sieci korzystało ok. 300 milionów ludzi, a pod koniec 2020 prawie 990 mln Chińczyków. Wprowadzenie sieci oraz udzielenie obywatelom dostępu do niej w szybkim tempie sprawiło, że zaczęły pojawiać się liczne serwisy internetowe. W tym okresie powstały wielkie firmy działające obecnie w obszarze nowoczesnych technologii i e-commerce, takie jak Alibaba (założona w Hangzhou w 1999 roku) i Tencent (założony w 1998 roku). W 1999 Tencent wydał pierwszą wersję komunikatora internetowego QQ, która do niedawna stanowiła najpopularniejszą platformę komunikacyjną w Chinach, z której na co dzień jeszcze w 2018 roku korzystało prawie 700 milionów ludzi. Obecnie najpopularniejszą platformą komunikacyjną jest WeChat.
W 2020 roku na świecie założonych było ponad miliard dwieście milionów aktywnych kont w tej aplikacji. Założona w 1999 roku Alibaba z wykorzystaniem Internetu zaczęła tworzyć jeden z największych serwisów e-commerce na świecie, konkurujący dzisiaj z Amazonem portal Aliexpress. W 2000 roku powstał chiński odpowiednik wyszukiwarki Google – Baidu.
Jednocześnie władze dostrzegły w globalnej sieci zarówno wielką szansę na budowanie potęgi Chin, jak i wielkie zagrożenie. Niczym nieograniczony dostęp do sieci dla zwykłych ludzi stanowił poważne ryzyko dla utrzymania zastanego porządku politycznego oraz podtrzymania pożądanej przez partię ideologii. Rozpoczęto więc prace nad projektem Złotej Tarczy. Złota Tarcza to projekt, który miał zapewnić bezpieczeństwo w chińskiej sieci. Za jej wprowadzenie odpowiadało Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego.
Narzędzie ma przede wszystkim służyć zapewnieniu bezpieczeństwa wewnętrznego oraz zewnętrznego kraju, zapobiegać szerzeniu treści szkodliwych, takich jak podjudzanie do popełnienia czynów zabronionych czy nawoływania do podjęcia prób dokonania przewrotu politycznego w państwie czy zmiany ustroju. Najwięcej kontrowersji narasta jednak wokół podprojektu Złotej Tarczy czyli tzw. Great Firewall of China. Narzędzie służy do cenzurowania Internetu w Chinach. Wykorzystywane jest także do blokowania zagranicznych portali internetowych takich jak Facebook czy YouTube.
Początki SCS
W latach 90. ubiegłego wieku, kiedy sieć internetowa w Chinach zaczynała się coraz dynamiczniej rozwijać, grupa badawcza z Instytutu Ekonomii Światowej i Polityki Chińskiej Akademii Nauk zaprezentowała pierwszą koncepcję nowoczesnego systemu, który pozwoliłby na zbieranie danych o obywatelach, a następnie, w oparciu o uzyskane informacje, tworzenia ocen dla każdej osoby. Za prekursora tej teorii uważany jest socjolog Lin Junyue.
Lin studiował w Stanach Zjednoczonych nauki związane z gromadzeniem i przetwarzaniem danych na Uniwersytecie Stanu Pensylwania. Następnie pracował jako ekspert w dziedzinie wyszukiwania informacji oraz ratingów kredytowych. Po powrocie do Chin dostrzegł, iż na chińskim rynku brakuje „integralności” i starał się zaproponować rozwiązanie tego problemu.
Jednocześnie przełom wieków XX i XXI to czas coraz większego otwierania się Chin na świat oraz coraz szybszego wzrostu gospodarczego kraju co, pomimo bardzo wielu korzyści dla państwa, wiązało się także z licznymi nadużyciami, między innymi powszechną korupcją, kumoterstwem, kradzieżami własności intelektualnej i patentów zza zagranicy czy licznymi skandalami, w szczególności w branży farmaceutycznej i spożywczej, co w efekcie przekładało się na bardzo niski poziom zaufania społecznego, zarówno do chińskich przedsiębiorstw jak i na brak zaufania ludzi do siebie nawzajem. Dodatkowo, na świecie jeszcze do niedawna chińskie produkty powszechnie kojarzone były ze stosunkowo niską jakością, a sam kraj określany był mianem „największej fabryki świata”.
W 1999 roku Lin Junyue w swojej przełomowej pracy zaprezentował koncepcję wprowadzenia ogólnonarodowego programu oceny wiarygodności społecznej, wzorowanego na systemach funkcjonujących w krajach zachodnich, przy jednoczesnym zachowaniu chińskiej charakterystyki, dopasowaniu programu do chińskiego rynku oraz rozbudowaniu go do znacznie większych rozmiarów.
Projekt miał opierać się na utworzeniu ogólnonarodowej platformy służącej gromadzeniu i wymianie informacji, a następnie wprowadzeniu systemu nagród i kar, które miały gwarantować stosowanie się do przepisów. Oficjalnie o projekcie zaczęto mówić w 2002 roku, kiedy podczas XVI Zjazdu KPCh ówczesny sekretarz partii, Jiang Zemin, wyraził konieczność zbudowania systemu oceny wiarygodności społecznej, odpowiadającego potrzebom nowoczesnej gospodarki rynkowej.
Warto zwrócić szczególną uwagę na nazwę zaproponowaną dla systemu, która w dosłownym tłumaczeniu oznacza system zaufania społecznego.
Pierwotnie zakładano, że pod ocenę systemu podlegać będą przede wszystkim przedsiębiorstwa. Z czasem pojawił się jednak pomysł rozwinięcia projektu na ogół społeczeństwa oraz stworzenia systemu oceny, pod który miałyby podlegać także jednostki. Pierwszy stworzony w Chinach system oceny został wprowadzony w 2005 roku w prowincji Zhejiang, mieście Hangzhou. System wzorowany był początkowo na systemach oceny zdolności kredytowej, funkcjonujących w krajach zachodnich.
Za dobry przykład może posłużyć przede wszystkim amerykański system oceny zdolności kredytowej FICO. Systemy oceny zdolności kredytowej działające w innych krajach świata, na przykład wspomniany amerykański system FICO, pozwalają bankom oraz innym instytucjom finansowym na tworzenie profilu klienta, a następnie w oparciu o zebrane dane przyznają klientowi wynik punktowy. Na jego podstawie podejmowana jest decyzja o zawarciu, bądź też nie, umowy z taką osobą. Tego typu systemy funkcjonują na całym świecie, w krajach takich jak chociażby Niemcy, Australia, Szwecja czy Kanada.
Z czasem coraz więcej prowincji podejmowało się rozpoczęcia prac nad przygotowaniem swojej własnej wersji programu. W 2007 roku, Rada Państwowa wydała Opinię w sprawie konstrukcji systemu oceny społecznej (Concerning the Construction of a Social Credit System). Założona została także Wspólna Międzyresortowa Rada ds. Stworzenia Systemu Oceny Wiarygodności Społecznej (Joint Inter-ministerial Council on the Construction of the Social Credit System). Wydana została także decyzja o stworzeniu, wprowadzeniu i przetestowaniu pierwszych pilotażowych systemów oceny typu SCS.
Jednym z przykładów jest wprowadzenie w 2010 roku programu pilotażowego Dazhong Xinyong w prowincji Jiangsu w miejscowości Suining. Program przyznawał obywatelom po 1000 punktów na start. W zależności od uzbieranej sumy punktów jednostki były porządkowane od kategorii najwyższej A do kategorii najniższej D. Z uwagi na niesprawiedliwy, subiektywny i arbitralny sposób przyznawania punktów, program był jednak bardzo krytykowany, zarówno przez obywateli i przez media (łącznie z prorządową gazetą Xinhua, która porównała system do „Karty Dobrego Obywatela”, wydawanej Chińczykom przez Japończyków podczas okupacji japońskiej w czasie II wojny światowej) i w krótkim tempie został wycofany.
Priorytety
W 2014 roku Rada Państwa wydała najważniejszy dokument określający cele, harmonogram prac oraz oczekiwane efekty wprowadzenia systemu SCS w całych Chinach: „Zarys planu budowy systemu oceny wiarygodności społecznej na lata 2014-2020”. Dokument przewidywał pełne wprowadzenie systemu oceny wiarygodności społecznej do końca 2020 roku. Priorytetem było wprowadzenie w pierwszej kolejności systemu nadzoru typu SCS dla przedsiębiorstw.
Dokument precyzuje, iż system opierać będzie się na przepisach, umowach i ustawach, a jego zasadniczym celem jest promowanie uczciwości i budowa zaufania społecznego, budowanie pozycji państwa na arenie międzynarodowej oraz umocnienie gospodarki. Cztery najważniejsze sfery objęte kontrolą przez system to: rząd oraz administracja – gospodarka– społeczeństwo– sądownictwo.
Najważniejszym obszarem poddanym kontroli jest gospodarka. System ma zapewnić Chinom wzrost gospodarczy oraz objęcie pozycji światowego lidera przy jednoczesnym wyeliminowaniu korupcji, nieuczciwości i maksymalnemu zwiększeniu transparentności na chińskim rynku. Jednocześnie ważnymi kwestiami pozostają sprawy ochrony środowiska, nadzór nad opieką zdrowotną, nadzór operacji finansowych dokonywanych zarówno przez firmy jak i osoby prywatne, handel etc.
W dalszej perspektywie system ma poddawać ocenie zachowanie wszystkich osób prywatnych. Na podstawie zebranych informacji system będzie tworzyć dla obywateli indywidualny wynik punktowy, który następnie będzie decydował o pozycji jednostki w społeczeństwie. Docelowo system ma być zunifikowany i podlegać pod jedną centralną instytucję państwową.
Obecnie jednak poszczególne systemy oceniające osoby prywatne są porozbijane, a dane gromadzone są przez różne instytucje państwowe oraz prywatne.
Po ogłoszeniu rozpoczęcia prac nad stworzeniem SCS, kolejne prowincje oraz instytucje zaczęły pracować nad swoimi wersjami pilotażowymi oraz bazami danych. Nadzór nad postępem rozwoju systemu został powierzony Państwowej Komisji ds. Rozwoju i Reform ChRL (National Development and Reform Commission, NDRC) oraz Ludowemu Bankowi Chin. Za planowanie oraz nadzór nad wprowadzaniem systemu odpowiada podjednostka NDRC – Department of Fiscal Finance and Credit Construction. Za tworzenie zagregowanej bazy danych i administrowanie nią odpowiada National Public Credit Information Center.
Postęp zachodzi najszybciej w bogatych i dobrze rozwiniętych, zarówno pod względem gospodarczym jak i technologicznym, prowincjach wschodnich. W 2013 roku Ludowy Bank Chin wydał rozporządzenie w którym zezwala na publikowanie tzw. czarnych i czerwonych list obywateli.
Do końca 2015 roku zaakceptowane zostały 43 nowe programy pilotażowe. Jeszcze w tym samym roku Ludowy Bank Chin wydał zezwolenie ośmiu firmom prywatnym na stworzenie i testowanie komercyjnej wersji oprogramowanie typu SCS.
Początkowo zakładano możliwość włączenia systemów komercyjnych do oficjalnej wersji państwowej, jednakże dwa lata później, w 2018 roku Ludowy bank Chin orzekł, że interesy reprezentowane przez firmy prywatne oraz przez państwo nie dają się pogodzić. Ponadto państwo zobowiązane jest do chronienia poufnych danych obywateli, w związku z czym operacja połączenia systemów prywatnych z państwowymi nie będzie możliwa.
W 2018 roku Ludowy Bank Chin wydał pozwolenie na stworzenie Baihang Credit, obecnie jedynego oficjalnego programu SCS autoryzowanego przez tę instytucję. W zarządzie Baihang Credit zasiedli jednakże przedstawiciele firm prywatnych, które w 2015 roku otrzymały licencję na tworzenie swoich systemów. Udziały zostały podzielone pomiędzy National Internet Finance Association of China (NIFA) (36%) oraz po równo pomiędzy osiem prywatnych firm (udziały każdej ze spółek wynoszą po 8%).
Paralelnie politycy stale wprowadzają nowe prawa i ustawy, które torują drogę dla wprowadzenia w pełni operacyjnego systemu SCS. Należy wśród nich przykładowo wymienić prawo dotyczące bezpieczeństwa w cyberprzestrzeni z 1 czerwca 2017 roku, znacząco zaostrzające przepisy dotyczące ochrony danych osobowych. Także w 2017 roku NDRC i Ludowy Bank Chin wytypowały 12 modelowych miast, do których zaliczono m.in. Suqian, Rongcheng, Weihai, Hangzhou, Wenzhou i Xiamen.
Jednocześnie od czasu zapowiedzenia wprowadzenia SCS w Chinach władze podjęły szereg kroków w stronę przygotowania niezbędnej infrastruktury technologicznej. Rozpoczęto proces rozbudowy monitoringu miejskiego oraz instalacji sieci kamer CCTV. Coraz więcej kamer monitoringu miejskiego działa z wykorzystaniem technologii face recognition, dzięki temu już teraz możliwym stało się namierzenie jednostki w wielotysięcznym tłumie ludzi (obecnie możliwe jest również rozpoznawanie twarzy osób noszących maseczkę ochronną). Ponadto Chiny sukcesywnie pracują nad rozwojem sztucznej inteligencji, a także algorytmów, które będą odpowiedzialne za przeliczanie i przyznawanie wyników punktowych firmom i obywatelom. Algorytmy te nie są jednak powszechnie znane. Dodatkowym elementem niezbędnym do całkowitej realizacji projektu jest dopracowanie i całkowite wprowadzenie sieci 5G, która będzie pozwalała na przesył danych w czasie rzeczywistym.
Chińskie władze wymieniają wiele celów, które mają stanowić podstawę dla wprowadzenia systemu oceny społecznej w Państwie Środka. Jednym z nich jest wyjątkowo niski poziom zaufania w społeczeństwie chińskim. Jednakże, chiński rząd deklaruje, iż najważniejszym celem wprowadzenia systemu SCS jest zwiększenie transparentności na chińskim rynku oraz zwiększenie zaufania Chińczyków do chińskich marek. Zwiększenie nadzoru nad firmami wykluczy z udziału w rynku podmioty nieuczciwe, co w dalszej perspektywie pozytywnie wpłynie na chińską gospodarkę. Zgodnie z założeniami przedstawionymi w programach Made in China 2025 oraz China Standard 2035, Chiny wyznaczyły sobie za cel stanie się w niedalekiej przyszłości społeczeństwem innowatorów i wynalazców o wiodącej pozycji na świecie. W związku z tym, rząd ChRL chce zmienić postrzeganie chińskich produktów na świecie. Chińskie marki mają kojarzyć się, zarówno na chińskim rynku wewnętrznym, jak i za granicami, z wysoką jakością, pewnością, bezpieczeństwem i niezawodnością.
Państwowy system oceny obywateli
Obecnie nie istnieje jeden, połączony, państwowy system oceny obywateli. Funkcjonują natomiast liczne programy pilotażowe jak i w pełni operacyjne systemy na poziomie miast. Dane zbierane na temat obywateli to przede wszystkim imię i nazwisko, numer dowodu, płeć, wykształcenie, kwalifikacje zawodowe, informacje finansowe (historia dokonywanych płatności, historia podatkowa, historia kredytowa etc.), informacje dotyczące karalności oraz ewentualnego wywiązywania się z orzeczonych wyroków sądowych, przynależność do KPCh, wszelkie naruszenia przepisów, bądź zachowania powszechnie uznawane za niewłaściwe, informacje na temat „dobrych uczynków, aktów odwagi i heroizmu”, a także informacje o angażowaniu się w życie społeczności, wolontariatach, działalności na rzecz organizacji charytatywnych oraz informacje o wszystkich nagrodach i wyróżnieniach w tym nagrodach dla „dobrego obywatela”.
Oficjalnie zabronione jest zbieranie danych na przykład na temat poglądów politycznych lub przekonań religijnych. Na poziomie miast mogą funkcjonować lokalne systemy nagród i kar oraz czarne i czerwone listy. Najczęściej w celu zachęcenia ludzi do dobrego zachowania, zamiast kar stosowane są jednak nagrody.
Należy jednocześnie zaznaczyć, iż punkty znacznie łatwiej stracić niż zdobyć. Jest to spowodowane przede wszystkim tym, że metody ścigania oraz karania „niewłaściwych zachowań” i przestępstw funkcjonują od bardzo dawna i działają bardzo sprawnie. System nagradzania dobrych uczynków nie jest jednak wykształcony i brak jeszcze odpowiednich doświadczeń z tego typu systemem. Dodatkowo pojawiają się także trudności z weryfikacją dobrych zachowań, ponieważ nie jest łatwo przyznawać na bieżąco punkty za każdy akt dobroci czy życzliwości. W związku z tym jak na razie punkty można uzyskać przede wszystkim za pracę na rzecz społeczności, wolontariat, pomoc innym, przekazywanie pieniędzy na cele charytatywne, bliżej niesprecyzowane akty „heroizmu i odwagi” czy krwiodawstwo.
Dane na temat obywateli zbierane są przez różne instytucje, na przykład sądy czy policję, następnie trafiają do bazy danych na poziomie prowincji, a następnie do państwowej bazy danych. Informacje mogą być także zbierane w sposób tradycyjny. Przykładowo w mieście Rongcheng zatrudniane są osoby, które każdego dnia rozmawiają z mieszkańcami na temat tego, co przydarzyło im się w ostatnim czasie oraz o tym, czy istnieją podstawy do przyznania, bądź odjęcia, punktów innym osobom. Takie rozwiązania są jednak trudne do wprowadzenia na ogólnonarodową skalę, szczególnie w dużych metropoliach. Ponadto dokonywanie oceny w taki sposób obarczone jest ryzykiem wystawiania ocen subiektywnych.
Systemy pilotażowe wprowadzane przez poszczególne prowincje znacząco się od siebie różnią, zarówno ze względu na skalę punktacji, jak i na systemy nagród i ewentualnych kar. Przykładowo w prowincji Suzhou funkcjonuje system Osmanthus Points, który przyznaje punkty w skali od 0 do 200. W Fuzhou system Yuming Points przyznaje punkty w skali 0-1000, a w Wuhu system Lehui Points opiera się na skali 350-1200 punktów. Systemy działające w Suqian, Rongcheng czy Weihai (odpowiednio: Xichu Points, Rongcheng Points oraz Haibei Points) działają w skali do 1000 punktów, co jednak charakterystyczne w zależności od uzyskanego wyniku punktowego przyznają obywatelom konkretną kategorię, od najniższej D do modelowej AAA. Jeszcze inaczej działa system w Xiamen, czyli Heron Points, gdzie stosowana jest skala porządkowa.
Jest pięć rang klasyfikujących obywatela od rangi „wymagający poprawy” do „doskonały”. Celem wprowadzania systemów lokalnych (a docelowo także systemu państwowego) ma być zwiększenie poziomu zaufania pomiędzy obywatelami, ale także wykształcenie w ludziach wewnętrznego poczucia kontroli i przyzwoitości w duchu zgodnym z pożądanymi przez partię ideałami.
Gabriela Wojciechowska
Jest to pierwsza (z czterech) część analizy Gabrieli Wojciechowskiej (absolwentki Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politycznych UJ oraz Uniwersytetu Waseda w Tokio), dotyczącej wprowadzanego w Chinach systemu zaufania społecznego noszącego znamiona inżynierii społecznej i przyjmowanego z obawami w innych państwach. To obszerne opracowanie (z bogatymi przypisami) pt. Social Credit System – inteligentny panoptykon z chińską charakterystyką czy sposób na zbudowanie społeczeństwa przyszłości? ukazało się na portalu Instytutu Boyma pod linkiem:
https://instytutboyma.org/pl/social-credit-system-inteligentny-panoptykon-z-chinska-charakterystyka-czy-sposob-na-zbudowanie-spoleczenstwa-przyszlosci/
oraz w Kwartalniku Boyma nr 3(9)/2021
Kolejne odcinki analizy opublikujemy w następnych numerach SN.
Wyróżnienia i niektóre śródtytuły pochodzą od Redakcji SN.
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 673
Systemy komercyjne SCS
Obok oficjalnej wersji rządowej oraz wersji oprogramowania pod które podlegają przedsiębiorstwa, od kilku lat firmy prywatne rozwijają swoje własne, komercyjne wersje systemów, które obecnie cieszą się dużo większym zainteresowaniem obywateli niżeli jeszcze niekompletny system tworzony przez rząd.
W 2015 roku za pozwoleniem Ludowego Banku Chin osiem firm prywatnych rozpoczęło pracę nad napisaniem swoich własnych wersji oprogramowania. Do programów zatwierdzonych przez władze należą Sesame Credit stworzony przez Alibaba Group, Tencent Credit tworzony przez Tencent, Qianhai Credit, Pengyuan Credit, Zhongcheng Credit, Zhongzhicheng Credit, Kaola Credit oraz Beijing Huadao Credit.
Warto zwrócić uwagę na samą kwestię nazewnictwa systemów i wyraźnie rozróżnić od siebie tworzony przez rząd system zaufania społecznego, określany jako shèhuì xìnyòng, na który składa się cała gama czynników i aktywności człowieka, a system referencji kredytowej w ścisłym znaczeniu finansowym (zhēng xìn), który zorientowany jest na zbieranie ściśle określonych danych, najczęściej związanych z finansami, jak to jest w przypadku systemów większości firm, które dostały w 2015 roku licencję od Ludowego Banku Chin.
Początkowo przewidywano włączenie systemów komercyjnych do oficjalnej rządowej wersji oprogramowania, jednak w 2018 roku Ludowy Bank Chin orzekł, iż interesy prywatne i państwowe są od siebie zbyt różne, w związku z czym oprogramowanie oferowane przez żadną z firm nie może zostać zastosowane w systemie państwowy.
Wśród systemów komercyjnych szczególnie wyróżniają się oprogramowania oferowane przez Alibabę oraz Tencent. W przypadku Alibaby, stworzeniem komercyjnej wersji oprogramowania zajmuje się jedna ze spółek-córek firmy, Ant Financial. Oferowany program to Sesame Credit. Z perspektywy prawnej, Sesame Credit jest zarejestrowany jako oddzielna jednostka pozostająca pod nadzorem Ant Financial (Sesame Credit Management Co., Ltd). Obecnie program ten cieszy się największą popularnością wśród Chińczyków. Został wprowadzony 28 stycznia 2015 roku i jest pierwszym, chińskim, niepaństwowym system oceny dla osób prywatnych oraz małych firm. Ant Financial, jako firma stanowiąca część Alibaba Group, posiada dostęp do danych gromadzonych przez firmę, w tym danych gromadzonych przez inne serwisy oferowane przez spółkę. Sesame Credit zbiera dane o użytkownikach zarówno online jak i offline. W szczelności istotne są dane zgromadzone w trybie online.
Grupuje się je na podstawie pięciu najważniejszych kryteriów:
1. historia użytkownika – przede wszystkim obejmuje historię płatności oraz historię wywiązywania się ze zobowiązań finansowych zaciąganych przez jednostkę w przeszłości
2. zdolność do terminowego spłacania zobowiązań finansowych
3. informacje o użytkowniku, do których zaliczyć należy preferencje, wykształcenie czy cechy charakterystyczne
4. informacje o zachowaniach użytkownika w sieci internetowej, przede wszystkim historia przeglądania stron oraz historia zakupów
5. znajomi – analiza social network, znajomych użytkownika, interakcji pomiędzy użytkownikami.
W oparciu o zgromadzone dane system jest w stanie stworzyć obraz użytkownika oraz przeanalizować jego preferencje i styl życia. Przy użyciu odpowiednich algorytmów, system oblicza indywidualny wynik punktowy dla każdego użytkownika. Algorytmy stosowane do obliczania wyników nie są powszechnie znane. Program przyznaje oceny w przedziale od 350 do 950 punktów, gdzie 350 punktów oznacza użytkownika niezaufanego, a 950 oznacza modelowego użytkownika sieci. Punkty przekładają się następnie na możliwości, jakie otrzymuje użytkownik podczas korzystania z portali oferowanych przez firmę.
Z benefitów oferowanych przez firmę można zacząć korzystać po przekroczeniu wyniku 600 punktów. Należą do nich preferencyjne traktowanie, łatwiejszy dostęp do pożyczki na kupowane produkty, czy inne usługi. Alibaba deklaruje najwyższą dbałość o zabezpieczenie danych swoich klientów. Jednocześnie zaprzecza, jakoby dzieliła się gromadzonymi przez siebie informacjami z systemami tworzonymi przez państwo oraz poddawała ocenie jakościowe cechy użytkownika, takie jak wartości, przekonania religijne czy charakter.
Wiele wskazuje jednak na to, iż chiński rząd będzie dążył do tego, aby technologiczni giganci zajmujący się tworzeniem programów oceny oraz zbieraniem danych o użytkownikach dzielili się pozyskiwanymi przez siebie informacjami. Wyniki uzyskiwane przez osoby prywatne nie są nigdzie upubliczniane bez wydania na to zgody użytkownika. W praktyce, osoby uzyskujące wysokie noty same chętnie dzielą się nimi na swoich kontach w mediach społecznościowych. Coraz częściej i chętniej Chińczycy dzielą się wysokimi wynikami także na portalach randkowych.
Drugim systemem niepaństwowym cieszącym się wielkim zainteresowaniem Chińczyków jest Tencent Credit, oferowany przez Tencent Holding. Tencent Credit jest drugim co do popularności komercyjnym systemem SCS i stanowi konkurencję dla programu Sesame Credit, oferowanego przez Alibabę. Firma wprowadziła na rynek swoje oprogramowanie w 2017 roku. Skala punktowa waha się pomiędzy 300 a 850 punktów.
Należy wspomnieć, że obecnie uczestnictwo w programach oceny oferowanych przez firmy prywatne nie jest przymusowe, a traktowane jest raczej jako możliwość zdobywania przywilejów, zniżek czy łatwiejszego dostępu do pożyczek finansowych. Ponadto można jednocześnie korzystać z systemów oferowanych przez kilka różnych firm. Z tego powodu komercyjne systemy typu SCS często porównywane są do programów lojalnościowych oferowanych przez przedsiębiorstwa zachodnie, takich jak Payback. Kontrowersje gromadzą się głównie wokół spektrum kryteriów poddawanych ocenie systemów, ilości danych zbieranych o samym użytkowniku oraz o jego znajomych. Ponadto istotną różnicą jest to, że Chińczycy nie mają możliwości ocenienia samego systemu punktowania. Niemniej jednak z uczestnictwem w programach komercyjnych wiążą się głównie korzyści, przy jednoczesnym braku dotkliwych kar za niskie wyniki punktowe.
Social Credit System a nadzór nad instytucjami rządowymi
Podstawowym celem powstania systemu oceny wiarygodności społecznej jest zwiększenie transparentności na rynku oraz podniesienie poziomu zaufania. W tym celu system zbiera informacje i wystawia oceny przede wszystkim firmom i obywatelom. Nie można jednak zapominać o ostatniej, bardzo ważnej funkcji systemu, czyli sprawowaniu nadzoru nad samymi politykami, instytucjami i organami państwowymi oraz pracującymi w nich urzędnikami.
Zwraca się szczególną uwagę na kilka zasadniczych problemów. Przede wszystkim korupcję, szczególnie na szczeblach lokalnych. Prowadzi ona do obniżenia poziomu zaufania obywateli i przedsiębiorców do lokalnych władz. Brak pewności i stabilności w regionie powoduje zmniejszoną ilość inwestycji, w tym zagranicznych, oraz większą niechęć do prowadzenia działalności gospodarczej.
Dodatkowo na szczeblach lokalnych często brak transparentności, władze często nie informują ludzi o nowych zarządzeniach. Częste zmiany na stanowiskach urzędniczych prowadzą do braku ciągłości i stabilności prowadzonej polityki, co przejawia się na przykład poprzez brak realizowania projektów obiecanych przez osoby wcześniej sprawujące urząd.
Ostatnim poważnym problemem jest zadłużanie się rządów lokalnych i niespłacanie zaciągniętych zobowiązań.
Instytucje państwowe mają samodzielnie dokonywać oceny swojej działalności i zdawać z niej raporty, oraz mają być poddawane kontrolom przeprowadzanym przez inne instytucje, takie jak uniwersytety czy jednostki badawcze. Taki system ma zapewnić niezależność i bezstronność wydawanych osądów.
Dodatkowo planuje się wprowadzić specjalny rejestr, do którego wpisywani mają być prawnicy, notariusze czy sędziowie. Ocenie ma podlegać przede wszystkim transparentność, rzetelność, obowiązkowość, wywiązywanie się z przydzielonych zadań, stosowanie się do przepisów, dotrzymywanie i wywiązywanie się z umów oraz ogólna opinia publiczna na temat działalności jednostki i jej pracowników.
Tego typu ocena instytucji państwowych miała miejsce przykładowo w 2019 roku, kiedy instytucja Zhongding Credit Rating Service we współpracy z najlepszymi chińskimi uniwersytetami dokonała przeglądu i ocen 2794 lokalnych rządów w 30 chińskich prowincjach. Instytucje rządowe, które zostaną uznane za nieuczciwe, podobnie tak jak firmy czy obywatele, podlegają pod system kar, włącznie z możliwością zostania wpisanym na czarną listę jako „instytucja niegodna zaufania”.
Czarne i czerwone listy
Z rządowym systemem przedsiębiorstw i systemem oceny obywateli bezpośrednio powiązane są czarne i czerwone listy. Czarna lista to określenie na listę firm lub obywateli, na którą można zostać wpisanym na przykład za oszustwa, łamanie przepisów, niestosowanie się do rozporządzeń czy niestosowanie się do wyroków sądu. Czerwona lista to lista, na którą można zostać wpisanym za szczególne zasługi i zachowanie modelowe.
W 2013 roku Sąd Najwyższy ChRL zapowiedział wprowadzenie czarnych list, które miały być upubliczniane. Na listy miały być wpisywane firmy lub osoby prywatne, które świadomie zignorowały wyroki sądowe i nie naprawiły swojego zachowanie. Określono je skrótowo laolai. Od 2014 roku listy z nazwiskami takich osób są publikowane na stronach internetowych, a dostęp do nich jest powszechny i otwarty. Najważniejsze listy prowadzi przede wszystkim Sąd Najwyższy, NDRC oraz STA.
Na czarne listy mogą zostać wpisane zarówno firmy jak i osoby prywatne. Należy podkreślić, że nie ma jednej, zunifikowanej czarnej, istnieje wiele takich list. Niejednokrotnie listy są bardzo ściśle określone i dotyczą tylko jednego rodzaju zakazanej aktywności, na przykład listy osób, które przechodzą przez ulicę w miejscach niedozwolonych.
W przypadku firm wpisanie na czarną listę jest konsekwencją przede wszystkim nieprzestrzegania przepisów, unikania płacenia podatków, niepłacenie pracownikom czy podejmowanie nielegalnych operacji finansowych. Jednocześnie lista przestępstw za popełnienie których firma może zostać wpisana na czarną listę jest stale aktualizowana i pojawiają się na niej nowe pozycje, takie jak na przykład zbytnie zanieczyszczanie środowiska w procesie produkcji czy prowadzenie działalności bez wszystkich wymaganych licencji i pozwoleń.
Należy zaznaczyć, że niski wynik punktowy przyznany przez system oceny przedsiębiorstw sam w sobie nie decyduje o wpisaniu firmy na czarną listę. Wręcz przeciwnie, z reguły to znalezienie się na czarnej liście negatywnie oddziałuje na wynik punktowy przedsiębiorstwa. Wpisanie na czarną listę rzutuje na całe życie jednostki bądź przedsiębiorstwa, obowiązują bowiem reguły, zgodnie z którymi znalezienie się na czarnej liście ma nieść ze sobą konsekwencję dla wszystkich innych aspektów życia i działalności człowieka. Zasady te zgodne są ze zdaniem, iż „system pozwoli uczciwym ludziom wędrować wszędzie pod Niebem, podczas gdy nieuczciwym utrudni zrobienie nawet jednego kroku”.
Warto też wspomnieć o tym, że firmy otrzymujące pośrednie ratingi traktowane są w sposób standardowy, przy czym pogorszenie się wyniku firmy, który nie kwalifikuje jej jednak jeszcze do najniższej kategorii, może stanowić podstawę do zaostrzenia nadzoru ze strony odpowiednich organów.
Listy mają podlegać systematycznym aktualizacjom. Figurowanie na liście wiąże się z wieloma ograniczeniami, utrudnieniem funkcjonowania czy karami. Wydłuża się czas potrzebny na załatwienie spraw administracyjnych, uzyskanie licencji i pozwoleń, a nadzór nad firmą zostaje znacząco zaostrzony. Jednocześnie wpisanie przedsiębiorstwa na czarną listę wiąże się z bezpośrednimi konsekwencjami dla osób wysoko postawionych w hierarchii firmowej, w szczególności właściciela lub prezesa.
Czas przez jaki firma jest wpisana na listę jest ściśle powiązany tym jak poważne było popełnione przez firmę wykroczenie. Wykroczenie standardowe powoduje wpisanie na listę na czas od trzech miesięcy do jednego roku. Poważne wykroczenie zwykle powoduje znalezienie się na liście od sześciu miesięcy do trzech lat. Bardzo poważne wykroczenia rozpatrywane są indywidualnie. W tym przypadku istnieje także możliwość wpisania firmy na czarną listę już na stałe.
Aby zostać wykreślonym z listy w dwóch pierwszych przypadkach należy zastosować się do wyroku sądu, wypełnić wymagane dokumenty, przedstawić dowody na to, że firma zmieniła sposób prowadzenia działalności w taki sposób, że już nie narusza żadnych przepisów, kierownictwo musi przejść odpowiednie szkolenia. Wymagane jest ponadto złożenie przyrzeczenia, że firma więcej nie dopuści się popełnienia żadnego wykroczenia w przyszłości. W przypadku bardzo poważnych wykroczeń, o ile firma nie została wpisana na listę na stałe, sposób wypisania z listy jest ustalany indywidualnie.
W przypadku osób prywatnych wpisanie na czarną listę może być skutkiem naruszenia przepisów, unikania płacenia podatków, niestosowania się do wyroków sądowych (na przykład niepłacenie alimentów) czy łamanie powszechnie przyjętych norm, na przykład śmiecenie w miejscach publicznych lub złe zachowanie.
Kary związane z wpisaniem na taką listę są różne i zależą od rodzaju popełnionego wykroczenia. Bardzo często stosuje się jednak tzw. public shaming, poprzez wyświetlanie zdjęć osób wpisanych na listę na monitorach i billboardach rozmieszczonych w całym mieście (przykładowo w prowincji Anhui).
W prowincji Sichuan lokalny rząd wprowadził inne rozwiązanie, mające na celu ostracyzowanie nieuczciwych obywateli. Jeśli ktoś próbuje się dodzwonić do osoby, która została wpisana na czarną listę, zamiast sygnału oczekiwania usłyszy wiadomość o tym, że człowiek z którym próbuje się właśnie skontaktować jest wpisany na czarną listę.
Podobne rozwiązania wprowadzane są także w Pekinie. Sąd Najwyższy ChRL nawiązał współpracę w firmą technologiczną Qihoo 360. Za pomocą aplikacji firmy można sprawdzić, czy osoby z którymi próbujemy nawiązać kontakt, czy też nawet osoby w naszym otoczeniu są wpisane na czarną listę, bądź też nie.
W celu zostania wypisanym z listy należy przedstawić dowód, że wyrządzone przez jednostkę szkody zostały naprawione oraz obiecać, że złe zachowania nie będą się więcej powtarzać w przyszłości. Najczęściej wymagane jest także zaangażowanie się w życie lokalnej społeczności poprzez wolontariat czy prace społeczne. Mile widziane jest także składanie datków na organizacje pożytku publicznego, organizacje charytatywne czy krwiodawstwo.
Na drugim końcu spektrum znajdują się czerwone listy, na które wpisywane są tylko modelowe przedsiębiorstwa oraz modelowi obywatele. Podobnie jak w przypadku czarnych list, nie istnieje jedna czerwona lista, a wiele list. Na czerwone listy wpisane mogą zostać firmy, które wywiązują się ze wszystkich obowiązków bez zarzutu i uzyskują najwyższe noty. Aby zostać wpisaną na czerwoną listę, firma musi uzyskać przez trzy lata z rzędu najwyższą możliwą kategorię. W tym celu należy na przykład przykładać szczególną wagę do prowadzonych przez firmę operacji finansowych czy ochrony środowiska oraz skrupulatnie przestrzegać przepisów. W przypadku zwykłych obywateli w celu znalezienia się na czerwonej liście należ wykazywać się wzorową postawą i działać na rzecz społeczeństwa.
System punktowania, kar i nagród
Zarówno za przestrzeganie zasad wyznaczonych przez system, jak i łamanie ich, przewidziane są kary i nagrody. Najwięcej kontrowersji jak do tej pory narosło wokół systemu karania obywateli. Już teraz niektóre programy pilotażowe rozszerzały zakres swojego działania poza nadawanie obywatelom konkretnego wyniku punktowego, ale także przypisywały im klasy i grupowały w zależności od osiąganych wyników.
Za przestrzeganie przepisów i zaliczenie do lepszych klas obywateli przewidywane są nagrody, takie jak szybszy i łatwiejszy dostęp do usług finansowych i pożyczek, możliwość rezerwowania produktów i usług bez konieczności wcześniejszego wpłacenia zaliczki, ułatwienia i usprawnienie przechodzenia przez procesy administracyjne, w tym szybszy czas otrzymania wizy na wyjazdy zagraniczne.
Jednym z bardziej kontrowersyjnych benefitów jest szybszy i łatwiejszy dostęp do opieki medycznej dla osób uzyskujących wysokie noty. Ponadto bez dobrych wyników jednostka nie będzie miała możliwości podjęcia nauki w najlepszych szkołach czy otrzymania dobrej pracy, bądź objęcia stanowiska cieszącego się wysokim prestiżem, a wymagającego powszechnego zaufania.
Udogodnienia w ramach systemu nagród obejmują także firmy, które korzystają przede wszystkim finansowo, a także podlegają mniej restrykcyjnemu nadzorowi.
Więcej kontrowersji wiąże się natomiast z systemem kar, przede wszystkim w sferach tak fundamentalnych jak dostęp do opieki medycznej. Osoby osiągające niskie wyniki utracą przywilej korzystania z produktów i usług powszechnie uważanych za luksusowe - przykładowo odmówione będzie im rezerwowanie pokoi w hotelach pięciogwiazdkowych czy podróżowanie pierwszą klasą. Takim osobom może zostać ograniczony dostęp do barów i restauracji, a także może zostać ograniczona ich wolność poruszania się. Specjalne listy obywateli związane ściśle z dostępnością do produktów luksusowych są już powszechnie tworzone przez sądy.
Należy podkreślić, że ograniczenie w dostępie do dóbr luksusowych jest bezpośrednim efektem złamania prawa i zostania osądzonym, a nie posiadania niskiego wyniku punktowego, tak jak to często przedstawiają szukające sensacji media. Wydłużeniu ulegać będą wszelkie procedury administracyjne, niemożliwym będzie podjęcie dobrych studiów i wykonywanie dobrej pracy na szanowanych stanowiskach. Bardzo wiele kontrowersji budzi także projekt ograniczania dostępu do dobrych szkół i uniwersytetów dzieciom, których rodzice uzyskują złe wyniki. Tym samym system karze nie tylko jednostkę, ale także bezpośrednio oddziałuje na jej rodzinę i najbliższych.
Reakcja społeczna
Pomimo zapewnień o wprowadzeniu obowiązkowego ogólnokrajowego systemu do końca 2020 roku, system w dalszym ciągu nie jest gotowy i nie jest jeszcze w pełni funkcjonalny. Trudno zatem wyrokować o jego długofalowych konsekwencjach dla społeczeństwa chińskiego, relacji Chin z innymi krajami oraz jego wpływu na ogólnoświatową sytuację polityczną i gospodarczą. Stopniowo pojawiają się wyniki pierwszych badań dotyczących poziomu akceptacji SCS przez chińskie społeczeństwo.
Badania przeprowadzone przez profesor Genię Kostkę na Wolnym Uniwersytecie w Berlinie wskazują, że jak dotychczas Chińczycy odnoszą się do pomysłu wprowadzenia systemu raczej pozytywnie. System uważa się za odpowiedź na problem niskiego zaufania społecznego w Chinach, a także sposób na przywrócenie porządku i wartości moralnych, podniesienie poziomu bezpieczeństwa, oraz walkę z korupcją i nieuczciwymi firmami. Chińczycy skłonni są wobec tego do zrezygnowania z części swojej prywatności na poczet wspólnego dobra oraz podniesienia ogólnego poziomu życia.
Wyniki ankiet przeprowadzonych przez Genię Kostkę, dotyczących postrzegania systemu SCS pokazują, że najwyższy poziom akceptacji dla wprowadzenia systemu wykazują osoby w przedziale wiekowym 51-65 lat, o wyższym wykształceniu i wyższych zarobkach, oraz zamieszkujące bogate prowincje wschodnie. Jednocześnie stosunkowo wysoki poziom akceptacji dla wprowadzenie SCS wykazują ludzie młodzi. Taki stan rzeczy, choć nieintuicyjny, może być związany z lepszym obeznaniem z nowoczesnymi technologiami. Elementem zachęcającym osoby starsze do uczestniczenia w komercyjnych systemach oceny społecznej jest możliwość dostania lepszych ofert finansowych oraz łatwiejszy dostęp do pożyczek przy zachowaniu dobrych wyników punktowych. Badania pokazują, że obecnie już około cztery na pięć osób bierze udział w chociaż jednym komercyjnym systemie oceny, a przynajmniej jedna na dziesięć osób korzysta z systemów rządowych.
Badania pokazują także czy i w jaki sposób jednostki zmieniają swoje zachowanie pod wpływem uczestniczenia w programie oceny, oraz czy uzyskany przez nie wynik punktowy ma przełożenie na jakość relacji społecznych z innymi. Większość ankietowanych osób twierdzi, że przynajmniej jeden raz zmieniło swoje zachowanie pod wpływem uczestnictwa w programie.
Najczęściej zmieniano sposób zachowania się w Internecie, wyszukiwano inne treści, częściej płacono z wykorzystaniem aplikacji oraz częściej przeznaczano pieniądze na cele charytatywne. Jednocześnie znacznie ograniczano czas spędzany na graniu w gry komputerowe oraz ostrożniej podchodzono do publikowanych przez siebie treści.
Do zmiany zachowania skłonne są częściej osoby mieszkające w dużych miastach i bogatych prowincjach wschodnich, lepiej wykształcone, dobrze zarabiające i kobiety. Jednocześnie większość osób ankietowanych przyznaje, że zmieniłoby zdanie o swoich znajomych, gdyby ich wynik punktowy uległ nagłemu pogorszeniu. Pojawiają się już także przypadki usuwania ze znajomych osób, których wynik punktowy jest zbyt niski.
Czynnikami najsilniej wpływającymi na zmiany zachowania wśród użytkowników oprogramowania jest chęć otrzymania nagrody, następnie chęć uniknięcia kary i na ostatnim miejscu - chęć zaimponowania rodzinie i znajomym. Należy jednak zwrócić uwagę na fakt, iż dane zbierane przez badaczy mogą nie oddawać stanu faktycznego, gdyż zachodzi obawa, czy osoby biorące udział w ankietach udzielały prawdziwych odpowiedzi, pozostających w zgodzie z ich prawdziwymi przemyśleniami i sumieniem. Na taki stan rzeczy może wpływać autocenzura u osób ankietowanych, a także sam ustrój Chińskiej Republiki Ludowej, oraz wychowanie, jakie odebrały osoby biorące udział w badaniu.
Gabriela Wojciechowska
Jest to trzecia (z czterech) część analizy Gabrieli Wojciechowskiej (absolwentki Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politycznych UJ), dotyczącej wprowadzanego w Chinach systemu zaufania społecznego, noszącego znamiona inżynierii społecznej i przyjmowanego z obawami w innych państwach. To obszerne opracowanie (z bogatymi przypisami) pt. Social Credit System – inteligentny panoptykon z chińską charakterystyką czy sposób na zbudowanie społeczeństwa przyszłości? ukazało się na portalu Instytutu Boyma pod linkiem:
https://instytutboyma.org/pl/social-credit-system-inteligentny-panoptykon-z-chinska-charakterystyka-czy-sposob-na-zbudowanie-spoleczenstwa-przyszlosci/
Część pierwsza – Chiński system zaufania społecznego - ukazała się w SN Nr 10/22, druga – Chiński system oceny przedsiębiorstw - w SN 11/22, a ostatnia, czwarta ukaże się w SN Nr 1/23.
Wyróżnienia w tekście pochodzą od Redakcji SN
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 1625
Z prof. Ewą Rembiałkowską z Wydziału Nauk o Żywieniu Człowieka i Konsumpcji SGGW rozmawia Anna Leszkowska
- Pani Profesor, kontrola NIK z 2018 roku pokazuje, jak wiele w żywności jest syntetycznych dodatków, z innych danych wynika z kolei, że rolnicy używają ok. 2 tys. różnych środków ochrony roślin, z których jakaś część pozostaje w produktach spożywczych. Jednak zarówno syntetyczne dodatki do żywności, jak i używane pestycydy są związkami dopuszczonymi do użytku, sprawdzonymi naukowo pod względem szkodliwości. Na czym więc polega „wyższość” żywności z upraw i hodowli ekologicznych, w których nie stosuje się chemii?
- Badania naukowe jednoznacznie wskazują, że żywność produkowana metodami ekologicznymi jest zdrowsza. Wynika to także z wieloletnich badań moich i mojego zespołu, których wyniki zawarte są w kilkudziesięciu publikacjach naukowych. Od wielu lat weryfikujemy pozytywnie tezę, że surowce roślinne uzyskiwane w produkcji ekologicznej mają inny skład chemiczny i uważamy, iż jest to korzystne dla zdrowia człowieka.
Pokazują to zwłaszcza trzy duże metaanalizy z 2014 i 2016 publikowane w British Journal of Nutrition, dotyczące m.in. jakości mleka i mięsa.
Metaanaliza to nowoczesne narzędzie badawcze polegające na zebraniu i przetworzeniu wyników badań (w naszym przypadku prawie 350 autorów z całego świata); w rezultacie możliwe jest sprawdzenie, czy ta ogromna liczba informacji zgromadzonych przez badaczy dowodzi pewnych tez, czy nie.
Wymienione metaanalizy pokazują, iż surowce ekologiczne mają wyższą wartość odżywczą niż konwencjonalne. Zawierają one znacznie więcej związków bioaktywnych z grupy polifenoli uważanych za prozdrowotne. I to dotyczy wszystkich roślin jadalnych, poczynając od ananasa do ziemniaka, czyli od A do Z. Wykazano to w 343 publikacjach z całego świata.
Trzeba pamiętać, że bioaktywnych polifenoli, które są antyoksydantami zwalczającymi negatywne procesy w organizmie, człowiek nie wytwarza, zatem musimy je czerpać z żywności.
Z tych metaanaliz wynika też, że w ekologicznej żywności jest mniej toksycznego kadmu oraz pozostałości pestycydów (aż czterokrotnie) niż w żywności konwencjonalnej.
Z kolei metaanalizy dotyczące mleka, mięsa i jaj wykazały, że w produktach pochodzących z hodowli ekologicznych jest istotnie więcej cennych nienasyconych kwasów tłuszczowych. Przekłada się to na ludzkie zdrowie, bo kwasy nienasycone są także antyoksydantami i im więcej ich spożywamy, tym lepiej dla naszego organizmu.
Trzeba tu wyjaśnić, skąd są te różnice jakościowe w przypadku surowców roślinnych, bo w przypadku zwierzęcych wynikają one ze sposobu chowu zwierząt – im więcej będą one przebywać na pastwiskach i żywić się roślinami, które tam rosną, tym lepsze będą surowce z nich pozyskane (mleko, mięso). W gospodarstwach ekologicznych zwierzęta muszą mieć przestrzeń, wybieg, bez względu na pogodę muszą co dzień wychodzić na dwór, mieć ściółkę w budynkach inwentarskich, aby mogły się położyć i w godnych warunkach odpocząć. Komfort zwierząt w systemie ekologicznym jest daleko większy niż w systemie konwencjonalnym, gdzie zwierzęta są nieszczęśliwe i cierpią.
Na jakość surowców roślinnych natomiast wpływa głównie nawożenie azotowe – jego dawka i forma. W rolnictwie ekologicznym dawka jest mniejsza, bo stosuje się nawozy naturalne, w których azot inaczej się zachowuje w glebie niż podany w postaci syntetycznych związków chemicznych. Nawozy organiczne podlegają w glebie zupełnie innym przemianom biochemicznym niż syntetyczne.
Czyli w kontekście różnicy jakościowej między żywnością ekologiczną a konwencjonalną kluczową rolę odgrywa azot, a w przypadku pozostałości pestycydów kluczem są same pestycydy, gdyż w rolnictwie ekologicznym nie stosuje się syntetycznych środków ochrony roślin.
Na ten wielokrotnie niższy poziom pestycydów w żywności ekologicznej wskazuje raport z 2018 roku Europejskiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA). Pokazano w nim, że 44,5% badanych surowców konwencjonalnych zawierało pozostałości pestycydów, natomiast w przypadku surowców ekologicznych znaleziono je tylko w 6,5% próbek.
Z kolei zwiększona zawartość kadmu w surowcach konwencjonalnych wynika z nawożenia upraw syntetycznymi nawozami fosforowymi, które zawierają niewielkie jego ilości.
Systematyczne stosowanie nawozów organicznych w produkcji ekologicznej ma jeszcze tę zaletę, że zwiększa zawartość materii organicznej w glebie, co powoduje większe zatrzymywanie kadmu w glebie i słabsze jego przenikanie do uprawianych roślin.
- Ale z drugiej strony, przecież w rolnictwie konwencjonalnym istnieją dobre praktyki w uprawie roślin, hodowli zwierząt – to się ignoruje w praktyce?
- Nie neguję, że osiągnięcia rolnictwa konwencjonalnego, stosującego syntetyczne nawożenie i ochronę, a także środki do przyspieszonego wzrostu roślin czy zwierząt to osiągnięcia nauki. Tyle, że to nauka wypływająca z zupełnie innej filozofii niż założenia rolnictwa ekologicznego, też wykorzystującego naukę.
Rolnictwo ekologiczne dzisiaj nie jest już bowiem tym, czym było za króla Ćwieczka. Na rozwój rolnictwa trzeba jednak patrzeć przez pryzmat czasu. Syntetycznych związków w rolnictwie używamy w Europie od ok. 70 lat, w USA – od ok. 100 lat. Ale w skali rozwoju cywilizacji jest to ułamek sekundy, bo początki rolnictwa pojawiły się ok. 30 tys. lat temu.
Obecnie jesteśmy w takim punkcie, że widzimy negatywy tej zmiany sprzed 100 lat, tzw. zielonej rewolucji, która spowodowała przejście ludzkości na syntetyczne rolnictwo, mocno zmechanizowane i stechnicyzowane, czyli mocno odhumanizowany system produkcji roślinnej i zwierzęcej – traktowanie pola jak fabryki, tak samo obory z krowami i trzodą chlewną, nie mówiąc już o ptactwie.
To skutkuje nie tylko odhumanizowaniem stosunku człowieka do zwierząt, ale zmienia całą filozofię przyrody. Zielona rewolucja przyniosła ogromne plony i zmniejszenie głodu na Ziemi. Ceną za szeroko dostępną i tanią, bo łatwą w produkcji żywność jest jej niska jakość oraz niekiedy toksyczność.
W latach 60. XX w. niemiecki badacz G. Zweig wykazał, że owadobójczy pestycyd DDT, który w Polsce miał handlową nazwę Azotox, był toksyczny dla myszy, które w każdym kolejnym pokoleniu chorowały coraz bardziej i w szóstym pokoleniu całkowicie wymierały. Po tych przełomowych badaniach w latach 70. i 80. XX w. DDT wycofano z użycia w Europie, a mimo to do dzisiaj związek ten występuje w płodach rolnych, tak jest trwały. Stwierdzamy jego pozostałości m.in. w marchwi.
- Można powiedzieć, że tutaj nauka zawiodła… Podobnie jak ze zmianą sposobu karmienia zwierząt, stosowaniem np. mączek kostnych zawierających priony, czego efektem była choroba szalonych krów. Czy są jeszcze inne czynniki, które nie były naukowo negowane, a po latach okazało się, że są szkodliwe?
- Należy do nich też nawożenie azotowe, które ma ogromy wpływ na glebę, wodę, a także na rośliny i zwierzęta, a w konsekwencji na ludzi, w których organizmach azotany przekształcane są w azotyny, mające bardzo negatywny wpływ na zdrowie. U małych dzieci azotany powodują sinicę, a u niemowląt i noworodków zgony (w połowie lat 80. w Polsce i Europie było sporo takich przypadków), natomiast u dorosłych wskutek powstawania rakotwórczych nitrozoamin mogą powodować
zwiększone zachorowania na białaczki i nowotwory układu pokarmowego wywołane piciem zanieczyszczonej wody i jedzeniem przenawożonych azotem warzyw. Rekordzistą w moich badaniach był rolnik spod Warszawy, który na hektar uprawy kapusty dawał 800 kg azotu, przy zalecanej ilości 100 kg. Ale główki kapusty uzyskiwał olbrzymie - prawie każda ważyła 7 kg…
Obecnie w Unii Europejskiej przyjęto dyrektywę azotową, która ogranicza stosowanie w rolnictwie tych związków, ale przez całe dziesięciolecia dawki nawozów azotowych były przekraczane. Niestety, kapusta nie podlega regulacji unijnej i nie wiemy, ile producenci tego warzywa stosują nawozów azotowych. A konsumenci szukają owoców i warzyw dorodnych, dużych, ładnych.
Inne podejście mają tylko konsumenci szukający produktów ekologicznych, którzy wiedzą, że owoce czy warzywa z takich upraw nie zawsze będą dorodne, bo w tych gospodarstwach nie stosuje się związków syntetycznych ani do nawożenia, ani do ochrony przed szkodnikami. W systemie ekologicznym można wprawdzie wyprodukować dorodne owoce czy warzywa, tylko trzeba dobrze się znać na metodach uprawy i bardzo starannie podchodzić do procesu uprawy. A nie wszyscy rolnicy spełniają ten warunek…
Nie można jednak negować dorobku naukowców, którzy dokonali zielonej rewolucji, bo wówczas ludzie myśleli inaczej. To, że się pomyliliśmy, okazało się w latach 60. i 70. I widzimy teraz jak poważne są to błędy. Ale te błędy odkryli też sami naukowcy - wielu z nich udowadniało dość wcześnie, że pestycydy człowiekowi szkodzą – wywołują białaczki, wady rozwojowe, powodują zmniejszoną rozrodczość, spodziectwo u chłopców, gorszy rozwój mózgu i rozwój psychomotoryczny dzieci – nawet mówi się o pestycydowym praniu mózgów.
Mamy zatem teraz problemy, do których sami doprowadziliśmy. Ale nauka wskazała też jak produkować żywność, nie stosując tych środków. Czyli jak chronić uprawy przed szkodnikami biologicznymi środkami ochrony roślin, np. bakteriami czy owadami. To nie jest nowa rzecz, ale świetna na potrzeby rolnictwa ekologicznego, bo nie stosując środków syntetycznych możemy sterować produkcją roślinną, aby osiągnąć jak największe plony.
Biologiczne środki ochrony roślin są polecane szczególnie do systemów zamkniętych upraw, szklarni, bo w systemach otwartych możemy sobie pomagać kształtowaniem krajobrazu. Szklarniowe uprawy bardzo dobrze rozwijają się np. w Holandii.
Jest mnóstwo zagadnień, w których nauka już pomogła rolnictwu ekologicznemu, a potrzebujemy jeszcze znacznie większego wkładu nauki w tę dziedzinę, żeby pomóc rolnikom.
- Wydaje się, że mimo wielu lat mody na żywność ekologiczną, ten sposób upraw i hodowli zwierząt to ciągle nowinka dla wybranych, w dodatku zamożnych.
- Ekologiczne produkty są droższe, bo wydajność z hektara w przypadku zbóż czy innych roślin, ale i w hodowli zwierząt, jest o ok. 20% niższa niż przy uprawie intensywnej. Jest to wydajność naturalna.
Drugą przyczyną wyższej ceny żywności ekologicznej jest znacznie większy wkład pracy niż w rolnictwie konwencjonalnym.
Mimo niższej wydajności rolnictwa ekologicznego i wyższej ceny takich produktów, rolnictwo to pozwoliłoby wykarmić ludzkość. I w Europie, i na całym świecie marnujemy bowiem ogromne ilości żywości i to na różnych etapach.
Od pola do talerza wyrzucamy jej co najmniej 30%. W tym kontekście ta 20% różnica w cenie żywności ekologicznej i konwencjonalnej znika. Poza tym surowce roślinne wykazują mniejsze ubytki podczas przechowywania w okresie zimy, zatem można je dłużej przechowywać, zmniejszając straty ekonomiczne. Żywność ekologiczna – o czym wcześniej była mowa - ma korzystne cechy prozdrowotne, jednak na razie trudno wykazać ilościowo, ile społeczeństwo zyskuje z tego powodu w sensie ekonomicznym i w sensie ogólnej jakości życia.
- Ale jeśli ktoś jest głodny, to w ten sposób nie myśli. Patrzy na cenę.
- Ale czy rzeczywiście jest głodny? Europa jest sytym kontynentem i mogłaby bez żadnej szkody przestawić się na rolnictwo ekologiczne w ciągu kilkunastu lat. Ludzie jednak muszą zmienić nastawienie do żywienia i zacząć szanować żywność. Od lat zarówno FAO jak WHO promują zrównoważony sposób odżywiania – zrównoważone diety i zrównoważone rolnictwo, a programy te wspierane są na szczeblu politycznym. Politycy bowiem zdają sobie sprawę z tego, że jeśli nie przejdziemy na system bardziej zrównoważony, zarówno w produkcji jak i konsumpcji, to czeka nas zagłada.
- Czyli mamy naukę i w konwencjonalnym, i ekologicznym rolnictwie, a każdy z naukowców swój ogonek chwali…
- Oczywiście, są konflikty w świecie naukowym odnośnie tego, które rolnictwo jest lepsze, ale to normalny w nauce spór, który daje postęp. Sama padałam ofiarą tego rodzaju konfliktów, ale jeszcze większą ich ofiarą był mój szef, prof. Mieczysław Górny - ojciec rolnictwa ekologicznego w Polsce. W 1983 roku ówczesny Dziekan Wydziału Rolnictwa SGGW usunął Profesora z Wydziału za propagowanie tego typu rolnictwa na wykładach. Prof. Górny został na uczelni tylko dzięki prof. Stanisławowi Bergerowi, który zaproponował mu pracę na kierowanym przez niego Wydziale Żywienia Człowieka i Wiejskiego Gospodarstwa Domowego. Dzięki temu prof. Górny stworzył Zakład Ekologicznych Metod Produkcji Żywności, a ja kontynuuję jego dzieło.
- Trudno się dziwić, że rolnictwo konwencjonalne, dające tanią żywność, opanowane przez międzynarodowe koncerny, jest cenione i chwalone. I nietrudno zrozumieć, dlaczego rolnictwo ekologiczne, z rozproszonymi producentami, w dodatku droższe nie ma tak dużej siły przebicia na rynku. Wydaje się, że zmienić to może tylko inna filozofia życia ludzi, zwłaszcza inne podejście do zwierząt.
- Dobrostan zwierząt jest ważny dla wielu konsumentów i być może też z tego powodu wzrasta popularność rolnictwa ekologicznego.
Te idee rozprzestrzeniają się i widać, że tego typu rolnictwa nie da się już lekceważyć. W całej Europie mamy 2,7 % użytków rolnych uprawianych w sposób ekologiczny, w Polsce jest to 3,7 %, ale są kraje, gdzie jest 10% i więcej. Liderami europejskimi są Lichtenstein (37,7%), Austria (21,9%) i Estonia (18,9%).
- Wydaje się, że będzie tak: bogaci będą jeść żywność ekologiczną, biedni – konwencjonalną, a najbiedniejsi – sztuczną…
- Fakt, i nie można zamykać na to oczu. Syntetyczna produkcja żywności jest sprzeczna z filozofią ludzi, którym jest bliskie rolnictwo ekologiczne, ale i sprzeczna z prawami przyrody i zdrowym rozsądkiem. I to jest absolutnie zły kierunek rozwoju, jeszcze gorszy niż rolnictwo konwencjonalne czyli schemizowane, które obecnie dominuje na wszystkich kontynentach. Pamiętajmy jednak, że rolnictwo ekologiczne rozwija się – i to szybko - na całym świecie, także w Indiach, (np. stan Kerala ma prawie wyłącznie rolnictwo ekologiczne), Chinach, Korei. Myślę, że przyjdzie taki dzień, kiedy nastąpi przełom i rolnictwo schemizowane wraz z przemysłową produkcją zwierząt przejdzie do historii.
Dziękuję za rozmowę.
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 3130
Z dr Katarzyną Śledziewską z Katedry Makroekonomii i Teorii Handlu Zagranicznego na Wydziale Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego rozmawia Anna Leszkowska
- Przebrzmiały protesty w sprawie ACTA (Anti-Counterfeiting Trade Agreement), ale mówi się, że zostawiła ona swoje córki w postaci TTIP (Transatlantic Trade and Investment Partnership) oraz CETA (Comprehensive Economic and Trade Agreement). CETA już czeka na ratyfikacje, natomiast TTIP jest tworzone w wielkiej tajemnicy –nie znamy zapisów, jakie w nim zaproponowano i obawiamy się skutków społecznych i gospodarczych, jakie ten traktat handlowy między UE a USA może spowodować.
Toteż pojawiły się masowe protesty, także w Polsce, na skutek których odtajniono wytyczne, jakimi się kierują negocjatorzy tej największej transatlantyckiej umowy. W dokumencie, który de facto jeszcze nie powstał i jest negocjowany, mowa jest o przygotowaniu do „stworzenia norm globalnych” wymiany handlowej. Czy to oznacza, że WTO już nie wystarcza? Na czym polegałaby wyższość TTIP nad WTO?
- WTO jest porozumieniem multilateralnym, w którego ramach dokonuje się liberalizacji handlu światowego na zasadach regulowanych przede wszystkim przez klauzulę najwyższego uprzywilejowania (KNU). Oznacza to, że jeśli dajemy przywileje jakiemukolwiek z państw-członków WTO, to te same przywileje winniśmy przekazać innym państwom-członkom WTO. To jest tzw. niepreferencyjna liberalizacja handlu, koncentrująca się przede wszystkim na towarach i usługach.
WTO jest kontynuacją GATT - układu ogólnego w sprawie ceł i handlu. Jednak od samego początku GATT wiadomo było, że państwa liberalizują politykę handlową dyskryminacyjnie – czyniły tak np. państwa afrykańskie, a Belgia, Luksemburg, Holandia utworzyły unię celną i na zasadach dyskryminacyjnych liberalizowały między sobą handel.
Kiedy podpisywano GATT, uważano, że te umowy będą krokiem do liberalizacji, spowodują, że państwa będą liberalizować handel najpierw w grupach, a później dojdzie do całkowitej liberalizacji. Pierwszą grupą była EWG, a wcześniej – EWWiS (Europejska Wspólnota Węgla i Stali).
Liczba takich ugrupowań stopniowo narastała, ale jednocześnie w ramach GATT wprowadzano kolejne liberalizacje handlu światowego. Okazało się, że pewne państwa są gotowe szybciej od innych liberalizować handel, a za tym idzie fala wielostronnej liberalizacji.
Od 1995, kiedy powstało WTO, handel światowy - jeśli chodzi o przepływ towarów przemysłowych - jest praktycznie zliberalizowany. Ale problemem są bariery celne, jak i świadectwa pochodzenia, czego WTO nie jest w stanie zharmonizować.
Z drugiej strony, mamy kwestie pozahandlowe, jak np. ochrona środowiska, własność intelektualna czy prawo pracy. To wszystko ma wpływ na koszty produkcji i pośrednio – na konkurencyjność towarów i kierunki handlu. Z uwagi na wyrafinowane i złożone problemy handlu coraz trudniej jest uzyskać w ramach WTO postęp w negocjacjach światowych. Dla państw rozwijających się te zobowiązania są bowiem coraz trudniejsze do spełnienia.
Mimo postępu technologicznego, komunikacyjnego, transportowego istnieją więc ciągle przeszkody w handlu międzynarodowym, a zakres liberalizacji jest niewystarczający. Stąd też wzięła się potrzeba zawierania umów bilateralnych pomiędzy państwami, skoro proces umów wielostronnych wyhamował. Takich umów zawarto ok. 300, a UE jest tu liderem.
Polska już wcześniej uczestniczyła w tych procesach, podpisując z EWG w 1992 r. tzw. umowę przejściową, która później stała się układem europejskim, a dotyczącą liberalizacji handlu. (Było to przygotowanie do akcesji Polski do UE). Wcześniej Polska zawarła też porozumienia handlowe z krajami Grupy Wyszehradzkiej - CEFTA (Central European Free Trade Agreement ), ale i Litwą, Łotwą, Estonią, Turcją, krajami EFTA (European Free Trade Association), Wyspami Owczymi. Czyli na tej arenie byliśmy b. aktywni, podobnie jak inne państwa z Europy centralnej po rozpadzie bloku wschodniego.
- Ale czy to znaczy, że WTO przestało obowiązywać?
- WTO zaczęło spełniać nieco inną rolę niż początkowo. Stało się bardziej zewnętrznym regulatorem, zajmuje się rozstrzyganiem sporów między państwami na tle handlowym. Spełnia też rolę arbitra współpracy handlowej, gospodarczej na świecie.
- Czy TTIP jest zupełnie nowym porozumieniem, niezależnym od WTO?
- TTIP nie jest czymś nowym. To, że przypisuje się tej umowie wielkie znaczenie polityczne wynika z faktu, iż UE i USA mają bardzo duże ambicje, żeby wprowadzić bardziej wyrafinowane instrumenty liberalizacji handlu. Chodzi m.in. o to, żeby uregulować standardy. I można się tylko dziwić, że taką umowę zaczęto negocjować dopiero teraz. Bo skoro tych dwustronnych umów jest tak dużo, a główni gracze na świecie jeszcze nic ze sobą nie negocjowali, to można tylko zapytać: dlaczego TTIP powstaje tak późno?
Niemniej należy pamiętać, że TTIP nie przyniesie pełnej liberalizacji w handlu, że jest bardzo wiele wyłączeń, choćby polityka rolna.
- Czym zatem jest TTIP?
- TTIP ma dotyczyć zarówno przepływu towarów jak i usług, ma także pozwalać na swobodny przepływ inwestycji i kapitału. Jest to typowo handlowa umowa i najbardziej zaawansowana, regulująca coraz większe obszary – choćby prawa własności intelektualnej. I chociaż tego jeszcze nie wiemy – może się okazać, że bardziej zaawansowana będzie umowa, jaką USA negocjują z państwami obszaru Pacyfiku. USA były bowiem zawsze za umowami multilateralnymi, rzadko zawierały umowy dwustronne.
- Jakie są (będą) obszary rozbieżnych interesów, które spowolnią proces tworzenia ostatecznego kształtu tej umowy?
- Jeżeli chodzi o UE, a w tym Polskę, to dużym problemem są różne koszty produkcji, zwłaszcza w przemysłach energochłonnych, bo w USA koszty energii są dużo niższe. Dodatkowo, jesteśmy obszarem, który jest poddany dużej liczbie regulacji.
- Ale my nie będziemy stroną przy podpisywaniu TTIP – stroną będzie UE. Zgodnie z Traktatem Lizbońskim, KE decyduje o polityce handlowej wszystkich państw członkowskich...
- Już od chwili naszej akcesji do UE potyka handlowa była w gestii UE, tyle że jej zakres był mniejszy. Od 2004 uczestniczymy w unii celnej, co oznacza, że przyjęliśmy cła UE i oddaliśmy w ręce KE nasze suwerenne prawo do prowadzenia własnej polityki handlowej. Taka jest zasada, kiedy się wchodzi do unii celnej. Tyle że od 2009 r. zakres polityki handlowej będącej w gestii UE jest bardzo rozszerzony – nie tylko o przepływ towarów i usług, ale i o inwestycje.
- Czyli właściwie nasze stanowisko w sprawie TTIP nie ma znaczenia?
- Ma znaczenie, bo jesteśmy państwem członkowskim i możemy w ramach dyskusji w PE wyrażać swoje opinie co do treści zawieranych umów. Problem polega na tym, że tego typu umowy negocjuje KE i musi to robić w pełnej tajemnicy, aby nie ujawniać przedwcześnie swoich propozycji wobec USA. Mamy też wpływ na ich przyjmowanie, gdyż te umowy muszą być ratyfikowane przez nasz parlament. KE przed negocjacjami nie może nie brać pod uwagę stanowisk państw członkowskich. Trzeba jednak pamiętać, że Polska ma prawo nie podpisać tego traktatu.
- To, co budzi największe obawy w tym traktacie to mechanizm ISDS, w którym zawarty jest arbitraż w sprawach spornych między koncernami a państwami. Czyli konfliktów nie rozstrzygają sądy, ale międzynarodowy trybunał arbitrażowy, którego członków powołują strony konfliktu i którego procedowanie jest inne niż sądów.
- To jest związane z rozstrzyganiem sporów przy inwestycjach, ale tutaj nie ustalono ostatecznych rozwiązań, nie wiemy jak to będzie wprowadzone. Nie wiemy zatem, czy ten arbitraż będzie rozwiązaniem niebezpiecznym dla państw europejskich, gdzie prawo jest stanowione inaczej niż w USA. Stąd pewnie i ta obawa, że skoro my nie mamy doświadczenia, a zostaną wprowadzone rozwiązania znane prawnikom USA, to będziemy przegrywać.
- A rolnictwo i produkcja żywności? Tutaj różnice są ogromne i trudne porozumienie.
- Na pewno będzie budzić kontrowersje, bo zarówno USA jak i UE bardzo chronią swój sektor rolny. To, czego obawiają się mieszkańcy Europy, to dopuszczenie przez KE na unijny rynek drobiu amerykańskiego, produkowanego w sposób nieakceptowany przez UE, nie spełniający norm unijnych.
- Karmiony hormonami, dezynfekowany chlorem, itp.
- Równie duże kontrowersje budzą organizmy GMO. Jest takie nastawienie, aby ich do Europy nie wpuszczać. Jednak z tego, co wiem, polscy przedsiębiorcy boją się, że nawet jeśli będzie zakaz, to kontrola żywności może nie być szczelna, co będzie furtką do liberalizacji handlu. Ale jeśli my nie wpuścimy żywności amerykańskiej, USA nie wpuści też europejskiej żywności na swoje terytorium. Czyli nie powinniśmy wówczas liczyć na eksport żywności na tamten rynek.
- Kolejną sprawą budzącą niepokój Europejczyków jest ochrona zdrowia. Jest to związane z odmiennymi zasadami patentowania w UE i USA oraz prywatyzacją placówek medycznych, co w przypadku państw biedniejszych mogłoby zrujnować służbę zdrowia.
- Ciekawe były przecieki z umowy, jaką USA negocjują w regionie Pacyfiku. USA zależy na szczelnej ochronie przemysłu farmaceutycznego, co chce osiągnąć m.in. poprzez wydłużenie ochrony na leki stosowane od dawna, ale co jakiś czas występujące w nowej formie podania. Ale i ochronie usług medycznych, gdyż w USA można patentować technologie, zatem i procedury medyczne, takie jak sposób operowania, leczenia psychologicznego, itd. I to zostało zapisane w umowie z państwami regionu Pacyfiku. Wprowadzenie do Europy takich zapisów wywróciłoby systemy opieki medycznej we wszystkich państwach. W Europie nie patentuje się bowiem procedur medycznych. Jest tu pytanie, czy ten obszar należy do TTIP wprowadzać, podobnie jak rolnictwo.
- Internauci i informatycy obawiają się z kolei rozwiązań z zakresu własności intelektualnej oraz ochrony danych osobowych.
- Informatycy obawiają się patentowania programów informatycznych – ale nb. wiele osób, jeśli stworzy dobre programy wyjeżdża do USA, żeby je tam opatentować i czerpać z tego korzyści. W Europie jest jednak inne podejście.
Ale choć świat cyfrowy ma coraz większe znaczenie dla rozwoju gospodarki, ja bym jednak widziała większe zagrożenie w TTIP dla przemysłów tradycyjnych, choćby dla przemysłu chemicznego. Bo z jednej strony, mamy wysokie ceny energii, a z drugiej – bardzo wiele uregulowań (np. związanych z ochroną środowiska), co zwiększa koszty produkcji. W przypadku liberalizacji handlu – taki przemysł nie będzie konkurencyjny. Ale na tym etapie trudno przesądzać kształt traktatu, który z pewnością będzie obszernym dokumentem (traktat NAFTA liczy 2 tys. stron, a dotyczy tylko liberalizacji przepływu towarów, w mniejszym stopniu usług). Jednak nie da się przez takim traktatem uciec.
- Czy przeciętny Kowalski winien się bać zapisów tego traktatu?
- Przeciętny Kowalski powinien się interesować takim traktatem, gdyż TTIP może mieć bardzo pozytywny wpływ na gospodarkę. Dzięki niemu pojawią się nowe rynki zbytu, będzie możliwość swobodnego wyjazdu do pracy.
- Teraz też można wyjeżdżać, z czego skorzystało już ponad 2 mln Kowalskich...
- Tak, ale USA są bardziej atrakcyjnym rynkiem dla działalności gospodarczej. (Oczywiście TTIP nie da nam wiz i nie powinniśmy tego oczekiwać). Jest to więc szansa na rozwój. Trzeba jednak pamiętać, że zarówno UE jak i USA mają problem ze sprostaniem globalnemu rynkowi. Bo jest stagnacja, jeśli chodzi o współpracę gospodarczą na świecie - maleje w niej udział zarówno USA jak i UE. Stąd TTIP jest pomysłem na pobudzenie tej współpracy, stworzenia nowych standardów w handlu światowym, może uregulować na nowych zasadach światowy handel.
- TTIP ma ponoć zlikwidować też bezrobocie...
- KE zamówiła prognozy skutków wprowadzenia TTIP – ta dla całej UE jest bardzo pozytywna. Podobną prognozę zrobiono dla Polski, z której wynika, że w niektórych sektorach – np. chemicznym - może nastąpić spadek produkcji i spadek zatrudnienia. Wszystko więc zależy od tego, co zostanie wynegocjowane w polityce energetycznej – czy będziemy mogli kupować tani gaz z USA, co pozwoliłoby nam obniżyć koszty produkcji i uzyskać większą konkurencyjność naszych wyrobów. Skutki TTIP mogą więc być i negatywne dla Polski. Trzeba też pamiętać, że UE nie negocjuje umów w interesie Polski, ale całego obszaru UE.
- Dziękuję za rozmowę.
O TTIP na stronie Ministerstwa Gospodarki -
http://www.mg.gov.pl/Wspolpraca+miedzynarodowa/Handel+zagraniczny/TTIP
http://www.mg.gov.pl/node/20946
http://www.mg.gov.pl/node/21865