Naukowa agora (el)
- Autor: Leszek Kuźnicki
- Odsłon: 6432
Do zajęcia się po raz kolejny stanem nauki w Polsce skłoniły mnie dwa wydarzenia: ogłoszenie World Report 2010 przez SCImago Research Group* oraz apel prezesa Polskiej Akademii Nauk - „Mądra Polska. Dekalog dla społeczeństwa wiedzy, umiejętności i przedsiębiorczości"**.
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 636
Poza cenzurą – sygnały, opinie, analizy
Mizeria polskiej nauki (i edukacji), do czego doprowadziły nie tylko wieloletnie ograniczenia jej finansowania, ale także cenzura całych obszarów i dyscyplin naukowych ze względów politycznych sprawiły, że ta dziedzina życia społecznego praktycznie umarła. Widać to nie tylko po żenującej ignorancji tzw. elit (zwłaszcza politycznych), ale i kolejnych pokoleń wchodzących na rynek pracy – coraz gorzej wykształconych i o coraz gorszych kompetencjach społecznych.
Brak swobody głoszenia poglądów (naukowych!), brak przestrzeni do wymiany wolnej myśli (gdzie się podziały liczne seminaria i konferencje?), upadek uniwersytetu (tego historycznie nieskażonego cenzurą miejsca wymiany poglądów i sporów naukowych), wreszcie brak badań (zastępują je przyczynkarskie prace quasi-naukowe) sprawiają, że społeczeństwo przyjmuje na wiarę wszystko, co mu wmówią usłużne politykom nie tylko korporacyjne media.
Wprowadzamy więc nowy dział do Spraw Nauki – „Poza cenzurą – sygnały, opinie, analizy”, w którym będziemy zamieszczać teksty lub ich fragmenty objęte w Polsce tzw. kulturą anulowania licząc, iż przyczynią się one do innego niż obowiązujące spojrzenia na wiele spraw, poszerzenia horyzontów myślenia, czy choćby tylko zaciekawienia tematem.
Zaczynamy od fragmentu tekstu znakomitego rosyjskiego historyka i politologa Andrieja Fursowa, dyrektora Centrum Studiów Rosyjskich w Instytucie Badań Podstawowych i Stosowanych Moskiewskiego Uniwersytetu Humanistycznego, zatytułowanego: „Na naszych oczach wyłania się system kastowo-niewolniczy”. Choć dotyczy on zjawisk globalnych, autor ustosunkowuje się w nim także do nauk społecznych, ich roli we współczesnym świecie oraz stawia diagnozę ich stanu. Prezentujemy tę część artykułu.
O naukach społecznych
To, jaki naprawdę będzie świat postkapitalistyczny, zależy od przebiegu i wyników walki z kryzysem XXI wieku. Jedną z głównych broni w walce o przyszłość, o wyjście z kryzysu, jest wiedza o świecie. Problem jednak w tym, że dziś struktury dostarczające wiedzy o świecie – instytucje badawcze i piony analityczne służb wywiadowczych – są coraz mniej adekwatne do tego świata. Współczesne nauki społeczne coraz bardziej przypominają późnośredniowieczną scholastykę; naukowców zastępują eksperci – ci, którzy wiedzą coraz więcej o coraz mniej.
Zachód był w stanie narzucić całemu światu swoją wizję rzeczywistości, swoją „siatkę” nauk społecznych. Na przykład w Japonii cytowani są tylko ci Japończycy, którzy publikują czasopisma anglosaskie. Istnieją oczywiście pewne błyskotliwe próby zmiany tego stanu rzeczy, na przykład książka Orientalizm Edwarda Saida z 1978 r., którego można uznać za „naukowego Chomeiniego”. Niestety, dzieło to jest mało znane w kręgach krajowych orientalistów.
Said napisał, że współczesny orientalizm wcale nie jest nauką, ale „potęgą wiedzy”. Zachód „orientalizował” Wschód, pozbawiając go posiadanych przez niego cech. Od czasów Aleksandra Wielkiego Wschód był interpretowany jako zacofany. Wschód to społeczeństwo, w którym nie ma własności prywatnej, wolnych miast i wolnego typu osobowości. Oznacza to, że Wschód definiuje się jako negatywną obsadę Zachodu.
Zatem ten ostatni za pomocą swojej nauki (narzuconej innym przez swój obraz świata) czyni mniej więcej to samo, co za pomocą ekonomii.
Oznacza to, że w ekonomii rdzeń systemu kapitalistycznego (Zachód) alienuje produkt od „Nie-Zachodu” (peryferii systemu kapitałowego), a przy pomocy nauki przestrzeń i czas są oddzielane od tego samego na obrzeże. Mamy zatem przed sobą subtelny instrument globalnej hegemonii.
Istniejąca klasyczna triada nauk społecznych tak naprawdę sprawdza się tylko w „badaniu tylko jednego systemu społecznego – kapitalistycznego, a konkretnie jego burżuazyjnego rdzenia północnoatlantyckiego”. Dlatego obecne nauki społeczne nie są odpowiednie dla celów rosyjskiego wzlotu i rozwoju. Niestety, krajowe nauki o społeczeństwie są głęboko zależne od Zachodu. Na razie nie znaleźliśmy własnego Saida, burząc szkodliwe stereotypy. Większość krajowych badaczy niewolniczo korzysta z teorii obcych.
Całość tekstu: https://dzen.ru/a/ZWD4CtyckWAkUg8M
(tłumaczenie maszynowe)
- Autor: ANNA LESZKOWSKA
- Odsłon: 3195
Na portalu Geopolityka.org ukazało się tłumaczenie artykułu Władimira Putina – O naszych zadaniach ekonomicznych. Wybraliśmy z niego dwa rozdziały dotyczące nauki i technologii z uwagi na miejsce w rozwoju kraju, jakie im przypisuje obecny premier Rosji. Zamieszczamy ten tekst także dlatego, iż w Polsce o takich priorytetach w rozwoju kraju w ostatnich 20 latach nie mówił żaden premier.(red.)
Pokonać zacofanie technologiczne
Należy znaleźć rozwiązanie, które pozwoliłoby nam pokonać powstającą jednostronną zależność technologiczną.
Oczywiście teraz nikt nie będzie powtarzać doświadczeń Związku Radzieckiego, który, w warunkach konfrontacji z Zachodem, opracował całkowicie niezależną bazę technologiczną. W rezultacie główna część „oryginalnych” technologii, w sytuacji izolacji, pozostała w tyle za konkurencją, co stało się oczywiste po upadku „żelaznej kurtyny”.
Rzecz jasna mamy na myśli inny scenariusz. Rosja musi zająć najbardziej znaczące miejsce w międzynarodowym podziale pracy nie tylko jako dostawca surowców i nośników energii, ale także jako właściciel stale udoskonalanych zaawansowanych technologii co najmniej w kilku sektorach. W przeciwnym razie będziemy stale tracić zasoby, płacąc nimi za nowe, coraz bardziej złożone i drogie technologie do produkcji towarów przemysłowych, materiałów i preparatów medycznych, których sami nie potrafimy wyprodukować. Poza tym część światowego produktu brutto, pochodząca z takich technologii, będzie wzrastać, a produkcja surowców i tradycyjnych usług będzie spadać.
Abyśmy znowu byli liderami w zakresie technologii, musimy dokładnie określić priorytety. Wśród kandydatów są gałęzie gospodarki, takie jak farmaceutyka, chemia wysokotechnologiczna, materiały kompozytowe i niemetalowe, przemysł lotniczy, teleinformatyka (ITC), nanotechnologie. Oczywiście do dziedzin, w których nadal posiadamy przewagę technologiczną, należą nasz przemysł atomowy i kosmos. Lista jest otwarta – wszystko zależy od koniunktury na rynku światowym oraz od inicjatywy przedsiębiorców i pracowników tychże gałęzi gospodarki.
Często słyszy się opinię, że Rosji nie jest potrzebna polityka przemysłowa. Mówi się, że określając priorytety i tworząc preferencje państwo często myli się, popiera nieefektywnych, przeszkadza temu, co powinno być efektem zasad równej konkurencji. Z takimi przekonaniami trudno się nie zgodzić, ale są one sprawiedliwe tylko przy uwzględnieniu innych warunków. Przeszliśmy przez „deindustrializację”, struktura gospodarki jest silnie zdeformowana. Olbrzymi kapitał prywatny dobrowolnie nie zasila nowych gałęzi – nie chce ponosić zwiększonego ryzyka. Na pewno wykorzystamy bodźce podatkowe i celne, żeby inwestorzy ulokowali środki w innowacyjnych branżach. Efekty mogą być widoczne dopiero za kilka lat, ale może też nie być ich wcale, jeśli na świecie zostaną stworzone bardziej atrakcyjne możliwości inwestycyjne. Kapitał przecież nie ma granic. Czy jesteśmy gotowi tak bardzo zaryzykować przyszłością Rosji w imię czystości teorii ekonomicznej?
To właśnie priorytetami polityki przemysłowej była podyktowana nasza działalność w zakresie stworzenia ogromnych korporacji państwowych i pionowo zintegrowanych holdingów – od Rostechnologii i Rosatomu do Zjednoczonej Korporacji Budowy Samolotów (OAK) i Zjednoczonej Korporacji Budowy Statków (OSK). Celem było zatrzymanie rozpadu intelektualnych gałęzi naszego przemysłu, zachowanie potencjału naukowego i produkcyjnego kosztem konsolidacji zapasów i centralizacji zarządzania. Możemy uznać, że osiągnęliśmy ten cel.
Musieliśmy zebrać, formalnie należące do państwa, indywidualnie zarządzane aktywa, które często straciły związek z ośrodkami naukowymi i konstrukcyjnymi.
Wynikiem realizacji strategii holdingów branżowych powinno być utworzenie konkurencyjnych, w skali światowej, korporacji, wysoko skapitalizowanych, które znajdą miejsce i umocnią swoją pozycję na rynku globalnym. Właśnie takie korporacje, które łączą działalność, zaczynając od przyszłościowych badań i opracowania technologii produkcji, kończąc zaś na wytwarzaniu, dostawie i obsłudze wysokotechnologicznego produktu, kierują dziś światowym rykiem budowy samolotów, statków, tworzeniem technologii komputerowych, farmaceutyką, techniką medyczną. To one składają zamówienia u małych, innowacyjnych spółek, kupują przedsiębiorstwa start-up.
Na razie większość zintegrowanych struktur nie stała się ani konkurencyjna, ani wysoko skapitalizowana, ani nawet trwale rentowna. Nie zamierzamy przerywać tego, co zaczęliśmy w połowie drogi – gdzieniegdzie, na przykład w przemyśle lotniczym, niełatwy proces konsolidacji aktywów udało się zakończyć dopiero teraz. Jest oczywistym, że istnieje audyt rentowności każdego takiego projektu. Dziś niezbędny im jest top management, z wysokimi kompetencjami w innowacyjnym biznesie.
Chciałbym podkreślić, że działania państwa miały na celu przywrócenie możliwości Rosji konkurowania w sektorach, w których na rynku światowym jest tylko kilku graczy. Nie było mowy o żadnym stłumieniu prywatnej inicjatywy – jej po prostu nie było w tych sektorach. Błędem jest formułowanie wniosków o rozszerzaniu się kapitalizmu państwowego, opierając się na analizie naszej pracy związanej ze zbiorem, restrukturyzacją i przedsprzedażnym przygotowaniem aktywów.
Dla każdej spółki mamy dziś plan reorganizacji, wprowadzenia na rynek. Część z nich będzie przekształcona w spółki publiczne, z późniejszym zamiarem sprzedaży pakietów akcji. Dotknie to Rostechnologie, Federalną Agencję Drogową (Rosawtodor), cywilną część spółki Rosatom i szereg innych korporacji państwowych. Nie jest to praca na jeden dzień, ale też nie możemy przeciągać jej w nieskończoność. Uważam, że do 2016 roku możliwe jest ograniczenie udziału państwa w niektórych branżach surowcowych i zakończenie procesu wyjścia kapitałowego z dużych spółek niesurowcowych, które nie są związane z monopolami naturalnymi i kompleksem obronnym.
Liczymy na efektywne uczestnictwo kapitału rosyjskiego w prywatyzacji i dalszym rozwoju sektorów high-tech. Jednocześnie należy szukać nowych nabywców wśród światowych inwestorów, którzy byliby gotowi nie tylko zainwestować środki finansowe w bazę naukowo-produkcyjną, ale także przenieść swoje kontakty, swoje miejsce na olbrzymich rynkach międzynarodowych.
Doświadczenia zakończonej sukcesem modernizacji gospodarki takich krajów, jak Korea czy Chiny, pokazują, że bodziec ze strony państwa jest potrzebny, że jego efekt bierze górę nad ryzykiem pomyłki. Bez starań ukierunkowanych na cel trudno będzie dokonać dywersyfikacji. Rozumiejąc jednak całe ryzyko selektywności, powinniśmy stworzyć politykę wyboru priorytetów i wsparcia politycznego. maksymalnie jasną, otwartą na oceny, dyskusje ze strony konkurencyjnych firm i związków zawodowych.
Konkurencja, która jest podstawą współczesnej gospodarki, bazuje na tym, że korporacje-projektanci i właściciele pionierskich technologii starają się nie dopuszczać konsumentów do tego, co można nazwać „jądrem technologicznym”. To nie tylko doświadczenia w projektowaniu, ale także pełny cykl obsługi technologii. Sami tego doświadczyliśmy, gdy w warunkach kryzysu nasze spółki chciały kupić szereg aktywów za granicą. Kiedy tylko była mowa o technologicznych zespołach pełnego cyklu, chociażby w przemyśle samochodowym, nasi zachodni partnerzy szybko włączali „czerwone światło”.
Sprzedając nowsze projekty technologiczne, na ogół firma-dostawca stara się zostawić za sobą wszystkie złożone elementy obsługi urządzenia i procesów technologicznych. W ten sposób nabywca popada nie tylko w technologiczną, ale także ekonomiczną zależność od dostawcy. Jeśli jakiś kraj okaże się outsiderem w pionierskich rozwiązaniach innowacyjnych, stale ponosi straty gospodarcze. Nawet, jeśli na jego terytorium jest rozmieszczony przemysł montażowy, lwia część dochodów idzie tam, gdzie znajdują się główne siedziby, laboratoria i biura projektowe.
Dlatego też kraje rozwinięte działają na zasadach kooperacji technologicznej. Ich wzajemna zależność umacnia ekonomiczną i polityczną stabilizację.
Cykl innowacyjny rosyjskiej gospodarki
Głównym warunkiem zapotrzebowania gospodarki na innowacje jest zapewnienie konkurencji. Tylko ona zmusi prywatne firmy do szukania lepszych rozwiązań technologicznych i aktualizacji produkcji. Dostrzegam wszelkie wyzwania dla wielu naszych sektorów wraz z wstąpieniem do WTO. Chcę zapewnić, że zrobię wszystko, żeby maksymalnie złagodzić trudności okresu przejściowego. Jednak wszyscy producenci towarów przemysłowych powinni dokładnie zrozumieć – czasy rynków narodowych już minęły. Przytulnych nisz już nie będzie. W wysoko technologicznej produkcji istnieje tylko jeden, globalny rynek.
Jest też druga strona medalu – oferta innowacji. Rosyjska gospodarka może nie tylko kupować, ale też tworzyć innowacje. Nasze miejsce w przyszłości świata zależy od tego, czy wykorzystamy swoje możliwości.
Wysoki poziom wykształcenia społeczeństwa; ogromna spuścizna fundamentalnej nauki; liczba szkół inżynierskich; zachowana w wielu sektorach baza doświadczonej produkcji – jesteśmy zobowiązani wykorzystać te czynniki.
W ostatnich latach znacznie dofinansowaliśmy instytuty gwarantujące komercjalizację projektów użytkowych. Działają Rosnano, Rosyjska Kompania Badawczo-wdrożeniowa, państwo organizuje konkursy na opracowanie innowacyjnej struktury uczelni wyższych. Znaczna liczba zachodnich firm jest zainteresowana projektem Skołkowo. Jednak umiejętność sprzedaży to za mało. Warunkiem stałego wzrostu innowacyjnego gospodarki jest ciągły napływ nowych idei, produktów fundamentalnych badań i przede wszystkim kreatywnych pracowników, gotowych tworzyć nowoczesne technologie.
Odbudowę innowacyjnego charakteru naszej gospodarki należy zacząć od uniwersytetów – zarówno jako ośrodków fundamentalnej nauki, jak i kadrowej podstawy innowacyjnego rozwoju. Międzynarodowa konkurencyjność naszych szkół wyższych powinna być naszym narodowym zadaniem. Do 2020 r. powinniśmy mieć kilka światowej klasy uniwersytetów z całą gamą współczesnych technologii materialnych i socjalnych. Oznacza to, że należy zagwarantować stałe dofinansowanie uniwersyteckich zespołów naukowych i ich międzynarodowy charakter.
Rosyjskie uniwersytety badawcze powinny otrzymać środki na projekty naukowe w wysokości 50% kwoty dofinansowania sekcji „Wykształcenie” (podobnie jak ich zagraniczni konkurenci). Uważam, że w tym samym czasie przeprowadzimy przemyślaną i uzgodnioną z ekspertami i społeczeństwem restrukturyzację całego sektora kształcenia zawodowego.
Dla Rosyjskiej Akademii Nauk (RAN), czołowych uniwersytetów badawczych i państwowych centrów naukowych powinniśmy zatwierdzić dziesięcioletnie programy badań fundamentalnych i odkrywczych. Jednak takie programy trzeba będzie chronić i regularnie składać sprawozdania z ich przebiegu. Nie przed urzędnikami z Ministerstwa Edukacji i Nauki, ale przed podatnikami i środowiskiem naukowym, z udziałem uznanych specjalistów międzynarodowych. W przypadku projektów obronnych i wszystkich pozostałych, które państwo bezpośrednio nadzoruje – przed władzami kraju. Szczególny rozwój uniwersytetów badawczych nie oznacza lekceważenia RAN i państwowych ośrodków naukowych. Wręcz przeciwnie, stały rozwój instytutów RAN jest możliwy tylko wtedy, kiedy samodzielnie mogą wybrać silną kadrę.
Do 2018 r. kilkukrotnie wzrośnie (do 25 mld rubli) dofinansowanie państwowych fundacji naukowych, które wspierają innowacyjne projekty grup badawczych. Wielkość dotacji powinna być porównywalna z tymi, które otrzymują uczeni na Zachodzie.
Należy kontynuować starania o włączenie rosyjskich centrów naukowych, uniwersytetów i przedsiębiorstw do międzynarodowych mechanizmów opracowania i kapitalizacji wyników naukowych.
Trzeba pokonać inercję olbrzymiego kapitału państwowego, który po prostu odzwyczaił się od innowacyjnych projektów, badań i prac doświadczalno - konstrukcyjnych. Dziś 47 spółek z państwowym udziałem przyjęło programy innowacyjne. Jednak prywatne korporacje muszą przyzwyczaić się do tego, że 3-5% ich dochodu brutto powinno być skierowane na badania i projekty. Należy opracować odpowiednie instrumenty podatkowe, ale najważniejsze, aby ci, którzy rządzą prywatnym biznesem, zrozumieli, że bez tego nie będą uznawani na światowym rynku za równoprawnych uczestników.
Drugim aspektem modernizacji technologicznych jest maksymalnie szybkie przyswojenie importowanych technologii. Istnieje już kilka namacalnych przykładów importu znakomitej kultury technologicznej. Posiadamy niezłe doświadczenie w przemysłowym montażu samochodów – dziś już połowa zagranicznych aut została stworzona rękoma rosyjskich pracowników, a nasi konsumenci nawet nie myślą o różnicy w jakości montażu „tu” i „tam”. Kolejna sprawa dotyczy lokalizacji i tworzenia tu, w Rosji, ośrodków rozwoju technologicznego. Większość sprzętu gospodarstwa domowego znanych firm produkuje się w Rosji, najwięksi producenci żywności sprzedają u nas wyłącznie towary miejscowej produkcji. Zależy nam, żeby liderzy światowego rynku technologicznego przeszli od pierwszego stadium – przyjęcia Rosji jako interesującego i pojemnego rynku – i drugiego stadium – inwestycji w lokalizację produkcji, do trzeciej fazy – tworzenia u nas nowych technologii i nowych produktów. Pojawią się oni tu jednak tylko wtedy, kiedy dostrzegą konkurencyjne uczelnie techniczne i ośrodki naukowe działające na światowym poziomie.
Inwestując w konkurencyjność priorytetowych sektorów gospodarki, Rosja rozwiązuje światowe zadanie socjalne: rozwija kreatywną klasę i tworzy obszar do jej realizacji.
Istnieją także ogromne sektory, w których nasza kultura technologiczna i organizacyjna „ugrzęzła” w zeszłym stuleciu. I nie dlatego, że kupujemy pojedyncze części sprzętów, ale dlatego, że zapominamy o logistyce produkcyjnej, o kontroli jakości, a czasami nawet o elementarnej dyscyplinie technologicznej. Do największych takich sektorów należą oczywiście budownictwo i transport.
Państwo wesprze duże projekty infrastrukturalne. Głównie w zakresie zapewnienia łączności transportowej naszego kraju, w zakresie zapewnienia niezawodnej łączności z regionami Syberii i Dalekiego Wschodu. Kwestią nie mniej ważną jest miejscowa sieć drogowa. Mamy dziś paradoksalną sytuację. W Rosji, na jej ogromnym terytorium, deficytem są tereny pod zabudowę. Przyczyna tkwi w niedorozwoju infrastruktury. Jeśli w Europie, Ameryce, Japonii i Korei można zbudować dom lub fabrykę w dowolnym miejscu pięćdziesiąt, a nawet osiemdziesiąt kilometrów od dużego miasta, to u nas już w odległości 20-30 kilometrów zaczynają się niezagospodarowane obszary – bez dróg, gazu, wody i elektryczności, gdzie ziemia jest nic nie warta, ponieważ po prostu nie można jej wykorzystać.
Zagospodarowanie terenu Rosji należy zacząć od ziemi wokół dużych centrów gospodarczych. Zwiększenie „promienia aglomeracyjnego” naszych miast o 1,5-2 razy, kilkukrotnie zwiększy dostępne terytorium. Pozwoli to w pełni pokonać ten deficyt, obniżyć cenę pomieszczeń mieszkalnych i produkcyjnych o 20-30%. Dzięki temu nie tylko znacznie podniesie się dochodowość podmiejskiego rolnictwa, ale także jakość życia sektora agrarnego.
Biznes, głównie mały i średni, szybko wykorzysta nowe możliwości, które pojawią się wraz z rozwojem infrastruktury, przede wszystkim sieci drogowej. Jednak w dzisiejszych warunkach może dokonać tego tylko państwo z uwzględnieniem udziału biznesu prywatnego. Aby to osiągnąć, będziemy musieli ostro podnieść efektywność wydatków. Budować nie drożej, niż nasi sąsiedzi. Dlatego też jesteśmy gotowi organizować konkursy międzynarodowe, przyciągać w charakterze operatorów i wykonawców ważne spółki zagraniczne. Od następnego roku zaczniemy organizację obowiązkowego, publicznego audytu technologicznego i cenowego wszystkich dużych projektów inwestycyjnych z państwowym udziałem. Będą w nich uczestniczyć międzynarodowi eksperci.
Oddzielną kwestię stanowi rolnictwo. W ostatnich latach sektor agrarny naszej gospodarki prezentuje dobre tempo wzrostu. Praktycznie wszystkie kraje rozwinięte w tej lub innej formie wspierają, dotują swoich producentów rolnych. Rosja nie stanowi wyjątku. Przyczyny są dwie. Po pierwsze, w warunkach nieokreśloności rynku światowego, znaczących wahań cen żywności, bezpieczeństwo agrarne – zdolność kraju do samodzielnego wyżywienia się – jest nie mniej ważnym elementem gospodarczej i socjalnej stabilizacji, niż zrównoważony budżet lub mocna waluta. Po drugie, jest to ważne nie tylko dla Rosji. Sektor agrarny stanowi znaczący czynnik zachowania w gospodarce środowiska konkurencyjnego, tworzenia małego i średniego biznesu – „podszycia” zdrowego kapitalizmu.
Niniejszy artykuł Władimira Putina został opublikowany w rosyjskim dzienniku "Wiadomości"
30 stycznia 2012 r. Powyższa wersja tekstu została zamieszczona na stronie kandydata na prezydenta Federacji Rosyjskiej http://www.putin2012.ru/events/149
Tłum. Anna Piotrowska
Całe tłumaczenie - http://www.geopolityka.org/analizy/1323-o-naszych-zadaniach-ekonomicznych
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 108
Przed 1 września 2025 jekateryburski portal E1.ru https://www.e1.ru/ przeprowadził ankietę wśród studentów zagranicznych w Jekateryburgu, aby dowiedzieć się, czym różni się rosyjska edukacja od oferowanej za granicą. Wypowiedzieli się na ten temat studenci z Chin, Argentyny, Syrii, Mongolii i Egiptu oraz oczywiście, Rosji. Publikacja ukazała się 31.08.25 i pokazuje wielość rozwiązań edukacyjnych na świecie. Przytaczamy tekst w całości (tłumaczenie maszynowe). (Red. SN)
Szkoły bez stołówek
Shehab Omar, pochodzący ze słonecznego Kairu, obecnie studiuje na Wydziale Stosunków Międzynarodowych Uralskiego Uniwersytetu Federalnego w Jekaterynburgu. Wyjaśnił, że egipski system edukacji jest bardzo podobny do rosyjskiego: dzień szkolny zaczyna się o 8:00 i kończy o 14:00, ale każda lekcja trwa godzinę i 20 minut.
W Egipcie, w przeciwieństwie do Rosji, nie ma stołówek. Uczniowie przynoszą jedzenie z domu i jedzą obiad na boisku szkolnym lub w klasie, gdy nauczyciela nie ma w pobliżu.
„W szkole mamy osobny przedmiot – religię. Zajęcia są podzielone na dwie części: część studiuje islam, część chrześcijaństwo, w zależności od wyznania” – opowiada Shehab.
Anatomia jest nauczana w oddzielnych klasach dla chłopców i dziewcząt. Egipskie dzieci uczą się francuskiego lub włoskiego jako języków obcych. Obowiązkowy program nauczania obejmuje język arabski i angielski, literaturę, matematykę i nauki przyrodnicze.
Youssef El-Zwaag z egipskiego miasta Beni Suef przyjechał do Rosji, aby studiować sztuczną inteligencję, ponieważ są tu „silne uniwersytety w dziedzinie technologii i inżynierii”.
Młody mężczyzna dodał, że oceny w egipskich szkołach i na uniwersytetach przyznawane są w 100-punktowej skali, przeliczanej na procenty lub litery (A, B, C, D, F). Uczeń o bardzo dobrych wynikach zazwyczaj osiąga od 85% do 100%
Aby dostać się na uniwersytet w Egipcie, musisz zdać egzamin Thanaweya Amma (egzamin państwowy zdawany w ostatniej klasie liceum). Wynik na tym egzaminie decyduje o tym, na jaki uniwersytet i kierunek studiów możesz się dostać.
Istnieją uniwersytety państwowe (Kair, Ain Shams, Aleksandria) i prywatne, a także instytuty (techniczne, pedagogiczne, językowe).
Rok akademicki podzielony jest na dwa semestry: jesienny i wiosenny. Egzaminy odbywają się po każdym semestrze. Są ferie zimowe (około trzech tygodni) i letnie (lipiec–sierpień).
W Egipcie dużo uwagi poświęca się teorii, kładąc nacisk na egzaminy i zapamiętywanie. „W Rosji jest więcej praktyki i dyskusji. Tutaj studenci są bardziej aktywnie zaangażowani. Byłem zaskoczony, że tutaj nauczyciele dużo wchodzą w interakcję ze studentami, zadają pytania już w trakcie wykładów i zachęcają do samodzielnego myślenia. W Egipcie to bardziej klasyczny wykład, podczas którego studenci głównie słuchają i robią notatki” – mówi Youssef.
Rosyjscy studenci jako egzotyka
Mieszkanka Swierdłowska Jekaterina Karpowa studiowała na wymianie studenckiej w Harbinie w Chinach. Na Uniwersytecie Nauki i Technologii studenci mają zajęcia pięć dni w tygodniu. Zajęcia rozpoczynają się o 8:10. Każde zajęcia trwają 90 minut – niewiele różnią się od tych w Rosji.
„Liczba zajęć różni się w zależności od grupy i poziomu językowego, ale maksymalnie trzy. Jeśli weźmiemy udział w maksymalnie trzech zajęciach, kończymy o 15:10. Pomiędzy pierwszymi dwoma zajęciami jest 20-minutowa przerwa, a między drugimi a trzecimi zajęciami przerwa trwa 1:40. W tym czasie można i należy zjeść lunch i odpocząć” – mówi Jekaterina.
Studenci są zobowiązani do wykonania pracy domowej w aplikacji online. Każde zadanie ma swój limit czasowy. Jeśli student nie wykona zadania w wyznaczonym terminie, dostęp do niego zostanie ograniczony, a student otrzyma ocenę niedostateczną.
Całe nauczanie odbywa się w języku chińskim, z wykorzystaniem metody TPR (total physical response), w której język jest nauczany bez użycia języka ojczystego ucznia.
„Na zajęciach musieliśmy wszystko zapisywać ręcznie, a to wymaga znajomości chińskich znaków i rozwijania szybkości pisania. Moje umiejętności językowe znacznie się poprawiły, zwłaszcza w mowie, ponieważ bez mówienia trudno jest żyć w Chinach. Po angielsku się tam nie mówi” – mówi Jekaterina
Studenci na wymianie uczą się również historii, literatury i geografii Chin.
„Zaskakujące w Chinach jest to, że studenci kupują sobie podręczniki, mimo że w Rosji wszyscy przyzwyczailiśmy się do tego, że rozdaje się je za darmo. Poza tym w tych podręcznikach można bez problemu pisać długopisem! Ja pisałam ołówkiem w każdym podręczniku do samego końca, bo dla mnie to czyste świętokradztwo. Ale studenci z innych krajów azjatyckich – Korei, Tajlandii i tak dalej – nie mieli nic przeciwko, bo tak samo jest u nich” – zachwyca się Jekaterina.
W Chinach dyscyplina jest bardziej surowa. Spóźnienia nie są lekceważone. Jeśli opuścisz zajęcia lub zachorujesz, musisz złożyć wniosek urlopowy i uzyskać podpisy wszystkich nauczycieli. Ból głowy nie jest uznawany za usprawiedliwienie nieobecności na zajęciach, ale rozstrój żołądka już tak: „W Rosji jest to temat drażliwy, ale w Chinach można o tym swobodnie rozmawiać”.
Mówiąc o rodzimych chińskich studentach, Ekaterina miała wrażenie, że uczą się 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu.
Mają zajęcia do wieczora, a potem idą do biblioteki i siedzą tam do zamknięcia. Ponieważ wiele chińskich akademików jest budowanych z myślą o praktyczności, a nie wygodzie, w bibliotece zawsze brakuje miejsca: wszyscy się uczą. – mówi Jekaterina.
W Chinach uczniowie rozpoczynają naukę 1 września, a czasem nawet wcześniej, i kończą ją na początku lipca. Zimą są dwa miesiące wakacji, mniej więcej od początku stycznia do początku marca. Latem chińscy uczniowie mają jednak tylko miesiąc wolnego.
Możesz również wziąć wolne w trakcie roku szkolnego w święta państwowe, takie jak Święto Pracy (1 maja) lub Święto Narodowe Chińskiej Republiki Ludowej (1 października), które obchodzone jest przez pięć dni.
Życie codzienne w Chinach jest zupełnie inne niż w Rosji.
„Oczywiście, jedzenie jest najważniejsze. Chiny oferują szeroki wybór dań, ale brakuje typowych dodatków – zawsze jest ryż lub makaron” – wyjaśnia Rosjanka. „Ponieważ miasto, w którym studiowałam, ma surowy klimat, jedzenie jest tam tłuste, pikantne i ciężkie. W sklepach jest mnóstwo artykułów spożywczych, ale nie ma nabiału, serów, chleba ani kiełbas, do których jesteśmy przyzwyczajeni. Zamiast tego jest mnóstwo innych ciekawych i nietypowych produktów. Na przykład konserwowe „zgniłe” jajka.
Drzemka w południe jest nieodłączną częścią codziennej rutyny każdego Chińczyka. „Na początku wydawało się to żartem, ale szybko stało się nawykiem” – przyznaje Jekaterina.
W restauracjach ludzie nie zamawiają jedzenia dla siebie, ale kilka dużych porcji do podziału. Należy również pamiętać, że palenie jest w Chinach powszechne.
W Chinach nigdzie nie można się ruszyć bez telefonu, bo wszystko załatwia się za jego pomocą. Można zamówić jedzenie, zapłacić za zakupy spożywcze, zamówić taksówkę, wynająć samochód i kupić bilety – wszystko w jednej aplikacji: „Oczywiście, nie jest to już zaskakujące; jest to powszechne i popularne również w Rosji, ale w Chinach zdaje się, że osiągnęło swój szczyt”.
Transport w Chinach jest zróżnicowany: metro, autobusy, wypożyczalnie rowerów, a także taksówki: „Trudno w to uwierzyć, ale prawie zawsze zamawiałem taksówkę, bo tam jest tanio i szybko”.
Po roku mieszkania w Chinach Jekaterina zauważyła, że miejscowi cenią sobie wygodę ponad wszystko: „Jeśli spojrzeć na to, jak ubierają się uczniowie na zajęcia i jak ubierają się wszyscy inni, można zauważyć, że Chińczycy są bardzo prości. To tak, jakbyśmy tolerowali dyskomfort dla dobra wyglądu i wizerunku. Ale jednocześnie bardzo ważne jest dla nich, aby nie „stracić twarzy”, czyli nie narazić się na kompromitację ani nie stracić pozycji w społeczeństwie. Można bezpiecznie zostawić swoje rzeczy, nie martwiąc się o ich kradzież” – mówi.
Jekatierinie nie udało się nawiązać bliższych przyjaźni z chińskimi studentami, ale zapewnia, że Azjaci patrzyli na Rosjan z wielkim podziwem.
„Kiedy zaczął się rok szkolny, większość chińskich pierwszoklasistów patrzyła na nas jak na kosmitów. Jeśli usiadło się obok kogoś, na przykład w stołówce, szybko dojadali i wychodzili. Wielu myślało, że nie mówimy po chińsku, więc często słyszało się komentarze w stylu: »Och, Rosjanie, patrzcie, jacy jesteście biali/wysocy/przystojni«. Ogólnie rzecz biorąc, miałam wrażenie, że nas unikają. Teraz rozumiem, że to była po prostu nieśmiałość” – podsumowuje Jekaterina z uśmiechem.
„Student w Argentynie może sam decydować o swoim poziomie zaawansowania”.
Thomas pochodzi ze słonecznego Buenos Aires. Jest doktorantem trzeciego roku historii stosunków międzynarodowych na UrFU.
Rok szkolny w Argentynie rozpoczyna się w marcu i kończy w grudniu (pory roku na półkuli południowej są odwrotne do naszych). W lipcu uczniowie wyjeżdżają na dwutygodniową przerwę zimową. Na ulicach Buenos Aires często można zobaczyć dzieci w białych fartuchach – to uczniowie szkół publicznych, którzy mają obowiązek noszenia tego mundurka na codziennych ubraniach.
„Oceny w argentyńskich szkołach są przyznawane w skali od jednego do dziesięciu. Dziesięć to najwyższa ocena, a siedem lub mniej oznacza, że uczeń nie opanował materiału. Ocena końcowa jest obliczana na podstawie średniej arytmetycznej ocen z trymestru. Jeśli ocena jest niższa niż siedem, uczeń musi zdawać coroczny egzamin z danego przedmiotu” – wyjaśnia Thomas.
Zajęcia w argentyńskich szkołach odbywają się w dwóch językach. Podczas pierwszej zmiany zajęcia prowadzone są po hiszpańsku, a podczas drugiej – w języku obcym (angielskim, niemieckim, hiszpańskim, a nawet jidysz).
Rekrutacja na uniwersytety w Argentynie zależy od rodzaju uczelni. Na uniwersytetach publicznych kandydaci muszą ukończyć kurs przygotowawczy, który trwa od semestru do roku. Kandydaci zdają egzaminy, zdają testy i wykazują gotowość do podjęcia nauki. Takie podejście pozwala uczelni ocenić wiedzę i motywację kandydatów.
Na uczelniach prywatnych sytuacja jest prostsza: egzaminy wstępne często nie są wymagane. Po ukończeniu szkoły średniej uczniowie mogą od razu wybrać kierunek studiów i rozpocząć naukę.
Uczelnie wyższe w Argentynie nie cieszą się tak dużą popularnością jak w innych krajach. Absolwenci zazwyczaj od razu idą na studia.
„Studenci w Argentynie mogą sami decydować o swoim planie zajęć. Niektórzy kończą studia w cztery lata, inni w sześć, łącząc naukę z pracą. Ten system pozwala im uczęszczać na mniejszą liczbę kursów i poświęcać więcej czasu na pracę. W Rosji łączenie nauki z pracą jest trudniejsze, ponieważ zajęcia zajmują cały dzień. Jedynym rozwiązaniem jest wzięcie urlopu naukowego i całkowite przerwanie studiów” – mówi Thomas.
W Argentynie, jeśli student nie zda egzaminu, musi powtórzyć cały kurs w kolejnym roku akademickim. Jeśli nie zda przez kilka lat z rzędu, kończy studia bez certyfikatu.
Wszystko jest prawie jak w Rosji
Enkhjin pochodzi z regionu Gobi Południowe w południowej Mongolii. Obecnie studiuje na Wydziale Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu UrFU. Wyjaśniła, że zajęcia w jej kraju zazwyczaj rozpoczynają się o 8:00 lub 8:30. Lekcje w szkole trwają 40–45 minut, a liczba godzin wynosi 5–6 dziennie.
W stołówce często serwowane są zupy, dania mięsne (wołowina, jagnięcina), buuzy (pierogi), bort (suszone mięso), owsianka i herbata z mlekiem.
Szkoły mongolskie kładą szczególny nacisk na język i literaturę mongolską, w tym klasyczne formy pisma. Osobnym przedmiotem jest nauka historii i kultury koczowniczej Mongolii – epoki Czyngis-chana oraz tradycji i stylu życia koczowników. Niektóre szkoły oferują lekcje tradycyjnego rzemiosła i sztuki (stroje narodowe, jurty, instrumenty muzyczne). Omawiane są również kwestie środowiskowe i zarządzanie środowiskiem związane z życiem koczowniczym” – wyjaśnia Enkhjin.
W Mongolii uczniowie zdają egzamin Unified State Examination (USA) pod koniec 12. klasy. Jest on podobny do rosyjskiego Unified State Exam (USE). Wyniki egzaminu są wymagane do przyjęcia na uniwersytet.
Po ukończeniu szkoły średniej absolwenci mogą wybierać pomiędzy różnymi opcjami: kontynuować naukę na publicznych lub prywatnych uniwersytetach, w szkołach wyższych i szkołach zawodowych lub kontynuować naukę za granicą.
Do największych uniwersytetów w kraju należą Narodowy Uniwersytet Mongolii, Uniwersytet Nauki i Technologii oraz Uniwersytety Medyczny, Ekonomiczny i Nauczycielski. Prywatne uczelnie oferują programy z zakresu biznesu, IT, prawa i projektowania, często współpracując z partnerami międzynarodowymi.
„Bezpłatna edukacja na wszystkich poziomach”
Syryjczyk Joseph wyjaśnił, że edukacja w jego ojczyźnie jest dostępna i bezpłatna na wszystkich poziomach. Uczniowie uczą się głównie języka arabskiego, religii i wojska. Nauka trwa 12 lat.
Szkolnictwo wyższe dzieli się na trzy poziomy:
• Licencja - program trwa od czterech do sześciu lat;
• DEA lub DESS – trwające od jednego do dwóch lat, co odpowiada uzyskaniu tytułu magistra w systemie bolońskim;
• Kształcenie podyplomowe trwa od trzech do pięciu lat.
Władze Syrii wspierają rozwój kształcenia inżynieryjnego i medycznego na uniwersytetach, poświęcając mniej uwagi sztuce, prawu i biznesowi.
„W Syrii jest tylko pięć publicznych uniwersytetów. Dostanie się na nie jest łatwe, ponieważ edukacja jest bezpłatna, ale znalezienie pracy po ukończeniu studiów jest trudne. Trwa wojna (pomimo zmiany reżimu, w niektórych regionach kraju nadal szaleje wojna domowa – red. ), zagraniczne firmy praktycznie nie istnieją, a w konsekwencji możliwości zatrudnienia absolwentów są bardzo ograniczone. Wybrałem studia w Rosji, ponieważ ją kocham i znam rosyjski” – dzieli się swoim doświadczeniem Joseph.
Systemy edukacyjne znacznie różnią się w poszczególnych krajach. Studenci zagraniczni mogą nie od razu zaadaptować się do metod nauczania, mentalności i niuansów kulturowych. Choć każdy uczeń jest inny, wszystkich łączy jedno: miłość do nauki.
Za: https://www.e1.ru/text/education/2025/08/31/76005560/

