Recenzje (el)
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 1330
Książkę tę można by właściwie najkrócej zrecenzować, powtarzając za prof. Andrzejem Ziembą, że jest - jak napisano na tylnej stronie okładki – „dla ateistów, by wiedzieli, dla teologów, by nie powtarzali głupstw starożytnego pochodzenia, dla uczniów, by rozumieli więcej od nauczycieli i byli przygotowani na represje, jakie mogą ich za to spotkać, dla kobiet, których rola w nauce zbyt często była pomijana i dla tych, którzy lubią błysnąć wiedzą w towarzystwie”. A czym jest ona dla mnie, dziennikarza naukowego?
Prawie 500-stronicową skarbnicą wiedzy z różnych dziedzin życia, z indeksem i odsyłaczami do źródeł, świetnie napisaną, błyskotliwą i pełną anegdot historią ludzkich zmagań z przesądem, zabobonem, uprzedzeniem, nie popartym niczym przekonaniem, że wiadomo już wszystko i nie ma po co starać się zrozumieć. To także przebogata baza danych o różnych odważnych, niespokojnych, stawiających ciągle nowe pytania badaczach (i ich życiu, czasem także prywatnym), którzy zrozumieli, że warto dociekać, eksperymentować, sprawdzać, obliczać, stawiać hipotezy, budować teorie i nie rezygnować, gdy popełni się błąd po raz drugi i następny.
Wbrew bogom to książka tzw. długiego obiegu. Nie da się jej raz przeczytać i odłożyć. Bogactwo nazwisk, zdarzeń, opisów doświadczeń, osobistych zmagań, sukcesów i porażek kobiet i mężczyzn oddanych nauce oraz prosty, a jednocześnie czasem lekko żartobliwy styl opowieści sprawią, że będzie się po nią chciało sięgać wielokrotnie przez wiele lat.
Jak pisze we wstępie prof. Krzysztof Dołowy, który jak sam mi mówił pracował nad tym dziełem 10 lat - od XVII wieku wizja świata oparta na spekulacyjnych koncepcjach myślicieli starożytnych i wsparta autorytetem Kościołów chrześcijańskich w coraz większym stopniu jawiła się jako sprzeczna z wynikami badań uczonych, używających metody doświadczalnej. W kolejnych rozdziałach jest zatem o tym, jak nauka rozprawiła się z mitami głoszonymi i wspieranymi przez religię (a z czasem inne ideologie).
Prof. Dołowy wyróżnia w swej książce pięć obszarów. W pierwszym („Astronomia – czyli o tym, że nie możemy wiedzieć jaki był boski plan”, 37 rozdziałów) pokazuje jak Platon i Arystoteles, których poglądy przyswoił Kościół chrześcijański uważali, że człowiek ma zdolność „wejścia” w umysł Boga, ponieważ jest stworzony na jego podobieństwo, gdy tymczasem nikt nawet nie myślał, że może być odwrotnie. Na przykładzie astronomii wraz z narratorem śledzimy jak przez dwa tysiąclecia badacze nieba zmagali się z tym błędnym przekonaniem.
Kolejny obszar („Chemia – czyli o tym, że atomy istnieją, a modlitwa nie wpływa na reakcje chemiczne”, 27 rozdziałów), obejmuje historię poszukiwania substancji duchowej, która miała po dodaniu do niej substancji materialnej zmieniać jej własności. Pogmatwane i sensacyjne dzieje tej idei zaprzątającej głowy alchemików aż po jej odrzucenie przez nowożytną chemię są na to najlepszym dowodem.
Trzecia część („To nie bogowie zsyłają choroby”, 34 rozdziały) ukazuje meandry, jakim podlegała przez wieki idea i sztuka leczenia chorych, oparta na mizernej wiedzy na temat przyczyn chorób, co zmienił dopiero powolny rozwój współczesnej medycyny.
Następny obszar („Historia naturalna, czyli w Biblii nie ma ani jednego sensownego zdania dotyczącego świata materii”, 26 rozdziałów) nawiązuje do pierwotnych, ale nie mających pokrycia w rzeczywistości koncepcji stworzenia świata, którą po wielu wiekach przewróciły do góry nogami m.in. badania geologów oraz teoria ewolucji Darwina.
Całość – wydawałoby się - zamyka („Mózg i zachowanie człowieka – czyli o nieistnieniu duszy”, 21 rozdziałów) historia poszukiwania w człowieku niematerialnej duszy, którą dopiero liczne eksperymenty psychologów i przedstawicieli neuronauk sprowadziły na grunt ewolucyjnego pochodzenia mechanizmów myślenia, czy poznania budowy i pracy mózgu.
Tymczasem prawdziwy finał („…i z powrotem, czyli czy magia pokona naukę?”, 8 rozdziałów) to równie intrygujący jak wszystkie poprzednie, dodatkowy obszar szósty, ostatni, w którym autor próbuje odpowiedzieć na pytanie dlaczego magiczne myślenie jest popularne, ale też na jakie ograniczenia napotyka ludzki rozum, czym jest uczenie się przez doświadczenie, jaki wpływ na nasze myślenie i działanie ma skłonność do unikania ryzyka, skąd bierze się łatwość podporządkowywania się autorytetom, co sprawia, że mamy kłopoty ze zrozumieniem istoty prawdopodobieństwa.
Waldemar Pławski
Wbrew bogom, czyli od magii i religii do metody naukowej …i z powrotem, Krzysztof Dołowy, Wydawnictwo CeDeWu, wydanie I, Warszawa 2020, s. 489, cena 59 zł
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 1533
Wiek ambasadora. Opowieść o życiu Edwarda Raczyńskiego to książka Zofii Wojtkowskiej, wydana przez Wydawnictwo Iskry.
Autorka udowadnia w niej, że życie niezwykłych ludzi, a takim człowiekiem był bez wątpienia bohater książki, jest ciekawe bez zbędnego koloryzowania i plotkarskiego prostactwa, które opanowały współczesną literaturę biograficzną.
Edward Raczyński obecny był w polskim życiu politycznym i w polskiej kulturze prawie sto lat (19.12.1891–30.07.1993). Rodowa siedziba rodziny – Rogalin, niedaleko Poznania – przez lata była na mapie rozbiorowej Polski miejscem wyjątkowym. Według autorki książki Rogalin nie był miejscem nadmiernie rozpolitykowanym, był raczej „oazą polskiej myśli, a zwłaszcza polskiej sztuki”.
Odwołań do wspomnień związanych z majątkiem i pałacem w Rogalinie jest w książce wiele, nie brakuje również opisów nieznanych szerzej dziejów (często tragicznych) rodziny. Znajdziemy w niej wiele zdjęć – rodzinnych, z czołowymi postaciami ówczesnej polityki polskiej i światowej. Dokumentów jest niewiele –pierwsza strona dzienników Raczyńskiego z 1909 roku i tytułowa strona dokumentu dotyczącego zagłady Żydów, opracowanego przez Edwarda Raczyńskiego, adresowanego do rządów z 10 grudnia 1942 roku. Często przytaczane przez autorkę i bardzo ważne dla pokazania drogi Raczyńskiego są dzienniki, które zaczął pisać jako 18-latek. Pisał je przez 46 lat. Po latach – traktując je jako źródło historyczne wydał w tomie „W sojuszniczym Londynie”, poświęconym jego działaniom w sferze polityki (1960).
Z pamiętnika 22-letniego Raczyńskiego dowiadujemy się o wątpliwościach, jakie wówczas nim targały. Pisał, że będzie nieszczęśliwy, jeżeli pójdzie ścieżką, jaką wyrąbały pokolenia przodków, ale przekreślić ich po prostu nie może. Uważał, że nie nadaje się na żołnierza, jest artystą. Nie potrafił sam wybrać swojej drogi. „Nieocenione wsparcie” i pomoc znajduje u matki. To pod jej wpływem w 1913 roku decyduje, że będzie - jak zanotował w swoim dzienniku - „człowiekiem czynu, a nie poetą”. Wraca do Krakowa, a później – mimo pogarszającego się wzroku - trafia do Szkoły Podchorążych w Ostrowi Mazowieckiej.
Nadwątlone zdrowie nie przeszkadza w służbie dla Polski. W 1919 roku trafia do Ministerstwa Spraw Zagranicznych, a w 1934 roku zostaje ambasadorem w Londynie. Tam zastaje go wybuch wojny (rozdział „Koniec świata po raz pierwszy”). W 1941 roku do odzyskującego wzrok Raczyńskiego przyjeżdżają wysłannicy Sikorskiego. Generał chce, aby ambasador pokierował polską polityką zagraniczną. W ówczesnej sytuacji, po podpisaniu paktu Sikorski – Majski, Raczyński zdecydowanie stoi za generałem. Nie zgadzał się z atakami na niego.
Codziennie zabiega o pomoc dla ogarniętej wojną Polski. Jest o to coraz trudniej, bowiem Churchill coraz lepiej dogaduje się ze Stalinem. I gotów jest zgodzić się na zmianę europejskich granic (chodzi głównie o przedwojenne granice Polski).
Polacy postanawiają szukać pomocy w Stanach Zjednoczonych. Spotkanie premiera Sikorskiego z prezydentem USA organizuje w marcu 1942 roku, w Waszyngtonie, wraz z ambasadorem Polski w USA. Po spotkaniu Raczyński upewnia się, że pomimo słownych zapewnień, „amerykańscy politycy i dyplomaci bardziej wprost niż ich brytyjscy koledzy mówią o konieczności ustępstw w stosunku do Stalina”. I jak pisze autorka książki, „obserwuje, jak rodzi się koncepcja podziału powojennego świata na dwie strefy wpływów – amerykańską i sowiecką”. Polscy dyplomaci, przede wszystkim Edward Raczyński, starają się nie dopuścić do zgody na zmianę przebiegu naszej wschodniej granicy.
To polski ambasador informuje świat o zagładzie narodu żydowskiego w grudniu 1942 roku.
Po katastrofie, w której zginął generał Sikorski coraz bardziej skłócone środowiska polityczne nie są zainteresowane Raczyńskim, uznawanym za poplecznika generała. Premierem zostaje Stanisław Mikołajczyk. W listopadzie 1943 roku polski ambasador „wpada w panikę”, gdy dowiaduje się, że Winston Churchill pojechał na spotkanie z Rooseveltem i Stalinem bez polskiego premiera. Interweniuje, ale wszędzie odbija się od zamkniętych drzwi. W rezultacie konferencja w Teheranie odbyła się bez Polaków. Zabiegał również o to, aby polski punkt widzenia był zaprezentowany w lutym 1945 roku w Jałcie.
Walka Raczyńskiego o pomoc dla powstańców warszawskich – błagania o broń i żywność oraz próby skontaktowania AK z Armią Czerwoną – też kończą się klęską. W tle cały czas tli się konflikt w polskim rządzie emigracyjnym. I tak do 8 maja 1945 roku, kiedy przypadkiem z radia – on, ambasador RP w Londynie - usłyszy przemówienie Churchilla, który ogłasza światu definitywną i bezwarunkową kapitulację Niemiec. Raczyński nie cieszy się. Wręcz przeciwnie: „Pomyślałem, że to koniec wolnej Polski”. 5 lipca tego roku Wielka Brytania uznaje rząd lubelski – Raczyński przestaje pełnić misję dyplomatyczną i zaczyna likwidację działającej dotychczas ambasady.
Podział w środowisku polskich polityków w Londynie jest ogromny. Po śmierci w 1947 roku prezydenta Raczkiewicza zaczyna się kryzys. Rozgrywki trwają lat kilkadziesiąt. I choć Raczyński w nich nie uczestniczy jest często wymieniany jako potencjalny kandydat na prezydenta. Ma jednak bardzo wielu przeciwników. Zakulisowe spory kończą się w kwietniu 1979 roku, kiedy Raczyński zostaje prezydentem RP na uchodźctwie.
W książce znajdziemy interesujący i bogaty opis codziennego życia na obczyźnie. Raczyński cały czas pomaga – już jako prywatna osoba i jako urzędnik brytyjskiej instytucji - Polakom w Wielkiej Brytanii.
Jednak ważniejszy od nich – zwłaszcza dla badaczy historii Polski - jest portret Raczyńskiego, nakreślony przez autorkę. „Żywy i prawdziwy, fascynujący w szczegółach dokonań i uczciwy w ocenie błędów i wątpliwości” – to najlepsza wizytówka tej książki, autorstwa kierownika Archiwum Emigracji UMK w Toruniu, dra Mirosława A. Supruniuka.
Barbara Janiszewska
Wiek ambasadora. Opowieść o życiu Edwarda Raczyńskiego, Zofia Wojtkowska, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2017, s. 279, cena 39,90 zł.
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 822
Fundacja Oratio Recta stworzyła nową serię wydawniczą – Wielcy niedoceniani. Znalazła się w niej wydana ostatnio książka Mariusza Głuszki – Franciszek Ksawery Drucki-Lubecki i cud gospodarczy Królestwa Polskiego.
„W polskiej historii cenimy głównie bohaterów, którzy odnieśli zwycięstwo na polu bitwy lub polegli na polu chwały. Nie cenimy szczególnie tych, którzy siłę państwa widzieli w rozwoju gospodarczym” – pisze Mariusz Głuszko we wstępie do książki.
Książę Franciszek Ksawery Drucki-Lubecki to niezwykła postać naszej historii, niestety pomijana w powszechnym przekazie historycznym, w którym po 89 roku wykreślono historię gospodarczą nie tylko z programów nauczania, ale i debaty publicznej. To celowe działanie tzw. elit politycznych, które narzucają nam czarno-biały obraz świata i powierzchowne sądy, przyczyniając się tym samym do galopującej ignorancji społeczeństwa. Ale w przypadku Druckiego-Lubeckiego jest to także skutek obłędnej rusofobii rządów postsolidarnościowych, gdyż Mały Książę (nazywany tak z racji niskiego wzrostu) był zwolennikiem odbudowy Polski w oparciu o potęgę Rosji.
Postać Druckiego-Lubeckiego – ministra skarbu Królestwa Polskiego w latach 1821-30, a wcześniej członka Rządu Tymczasowego Królestwa Polskiego - nie doczekała się dotychczas takiego uznania przez potomnych, na jakie zasługuje ten wybitny wizjoner, polityk i finansista. To on - poprzez prowadzenie konsekwentnej polityki oszczędzania - spłacił długi Księstwa Warszawskiego, zrujnowanego przez kampanię Napoleona w 1812 roku i tym samym uratował byt państwowy Królestwa Polskiego. Uważał, iż podstawą niepodległego państwa jest jego silna gospodarka, stąd wielką wagę przykładał do industrializacji – przyczynił się do rozwoju Zagłębia Staropolskiego, Zagłębia Dąbrowskiego, łódzkiego przemysłu włókienniczego.
Dzięki umiejętnie prowadzonej polityce, m.in. wynegocjowaniu zniesienia ceł z Rosją,(a wprowadzeniu z Prusami), zapewnił raczkującemu polskiemu przemysłowi rynki zbytu w imperium i eksport wyrobów przemysłowych dalej na wschód, aż do Chin. A warto pamiętać, że był to czas rewolucji przemysłowej na Zachodzie Europy i zmian ustrojowych – odchodzenia od gospodarki feudalnej na rzecz kapitalistycznej i wschód Europy był pod tym względem mocno zacofany.
Druckiemu-Lubeckiemu zawdzięczamy też przywrócenie roli państwa w gospodarce cennymi surowcami – odzyskał monopol państwa na sól i wyroby tytoniowe, wspierał program poszukiwania złóż soli (warzelnia w Ciechocinku to jego dzieło). Ale i wprowadzenie instytucji niezbędnych w gospodarce kapitalistycznej - Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego oraz Banku Polskiego. Te dwie instytucje odegrały ważną rolę w oddłużeniu i modernizacji majątków ziemskich, finansowaniu przemysłu i budowy dróg.
Za rządów Druckiego-Lubeckiego, którego działania spotykały się z akceptacją cara Aleksandra I, nastąpił też ogromny postęp w oświacie i kulturze – w 1821 roku istniało ponad 1200 szkół powszechnych w Królestwie, oraz kilka szkół wyższych (z Uniwersytetem Warszawskim na czele).
Ale jak to w Polsce bywa – kiedy jeden buduje, drugi to burzy. Cała ta praca na rzecz państwa i osiągnięcia Druckiego-Lubeckiego (często deprecjonowanych i wyszydzanych przez tzw. życzliwych) oraz innych światłych, wybitnych osób epoki Oświecenia zostały nie tylko zaprzepaszczone, ale i zniszczone przez grupkę powstańców w listopadzie 1830. Z marzeniami o silnym niepodległym państwie polskim pożegnał się wówczas nie tylko Drucki-Lubecki, który w Królestwie Polskim nie znalazł już dla siebie miejsca.
Książka Mariusza Głuszki o najwybitniejszym przedstawicielu książęcego rodu pochodzenia litewskiego, pokazuje nie tylko dokonania polityka (także jego oświeceniowego otoczenia), ale i skłania do refleksji odnośnie dwóch spraw: naszej nieumiejętności tworzenia i utrzymania państwowości oraz historycznych sporów ideowych. Dylemat XX-wiecznej polityki zagranicznej Polski umownie określany jako rządy dwóch trumien: Dmowskiego i Piłsudskiego, odzwierciedlają nierozstrzygnięte do dzisiaj pytania: z kim iść? Z Zachodem czy Wschodem? Lepszy sojusz z Prusami czy Rosjanami?
Drucki-Lubecki – zwolennik orientacji prorosyjskiej, (podobnie jak Adam Czartoryski), w panującej obecnie antyrosyjskiej histerii, niestety, politycznie (i gospodarczo) przegrywa. Tak, jak przegrywa rozum z emocjami.
Anna Leszkowska
Franciszek Ksawery Drucki-Lubecki i cud gospodarczy Królestwa Polskiego, Mariusz Głuszko, Fundacja Oratio Recta, Warszawa 2021, s. 196
- Autor: Barbara Janiszewska
- Odsłon: 1812
Jerzy Michał Pietrkiewicz, bo o nim ta notka, jest autorem autobiografii „Na szali losu”.
Nie jest to klasyczna autobiografia, w której znajdziemy pełne kalendarium życia autora. Napisana po angielsku, wydana w roku 1993, „In the scales of fate” w polskim przekładzie została przygotowana w Wydawnictwie Iskry, prawie po ćwierćwieczu. Nietypową historię swojego życia Pietrkiewicz zakończył w 1953 roku, kiedy wydał pierwszą angielską powieść „The Knotted Cord” („Sznur z węzłami”).
Autor świadomie podjął trud opisania siebie jedynie przez pryzmat emocjonalnie istotnych wspomnień i doświadczeń, wrażeń i przemyśleń. „Chcę, żeby to była autobiografia szczególnego rodzaju, ponieważ pragnę raczej pokazać pewne wzory, w jakie układają się wydarzenia z życia jednostki, niż iść za chronologicznym tokiem powieści”. Opowieść o życiu przeplatał fragmentami swojej twórczości.
Przyszły poeta, prozaik, dramaturg, tłumacz i historyk literatury urodził się w 1916 roku w biednej rodzinie chłopskiej niedaleko Torunia. Jako dziecko stracił rodziców, ale na przekór własnej sytuacji podjął studia w Wyższej Szkole Dziennikarskiej w Warszawie. W książce opowiada o dzieciństwie w ogarniętej wojną Polsce (od 1920 roku), młodzieńczej współpracy z pismami literackimi w Warszawie, tułaczce wojennej, emigracji i karierze akademickiej w Wielkiej Brytanii.
Szczegółowo opisał dążenia do odnalezienia swojego miejsca w nowej ojczyźnie. Do końca życia mieszkał głównie w Londynie (od 1961 roku), choć długie miesiące spędzał w domu niedaleko Grenady w południowej Hiszpanii.
Zmarł w 2007 roku. Polskę – po raz pierwszy od września 1939 roku - odwiedził w roku 1963. Rok później został profesorem nadzwyczajnym University of London.
Przepustką Jerzego Pietrkiewicza do świata literatury stał się poemat „Prowincja”, wydany w 1936 roku. Pierwszy tom poezji na emigracji („Znaki na niebie”) opublikował w Londynie w roku 1940. Był autorem cenionych „Antologii liryki angielskiej (1300-1950)” i antologii „Five centuries of Polish Poetry 1450 – 1950”, którą napisał wspólnie z J.B. Salingerem.
Tłumaczył poezję Cypriana Kamila Norwida, Juliusza Słowackiego, a także Karola Wojtyły. W 1980 roku wydano w Polsce jego wiersze („Kula magiczna”). Pisywał pod pseudonimem w paryskiej „Kulturze”. Polscy czytelnicy mogli poznać „Poezje wybrane” (1986) i przetłumaczony rok później tom studiów i rozpraw „Literatura polska w perspektywie europejskiej”. Niedoceniany i szerzej nieznany w Polsce Jerzy Michał Pietrkiewicz przez znawców był porównywany z Josephem Conradem.
Czytając autobiografię Jerzego Pietrkiewicza, trzeba pamiętać o powiedzeniu autora: „Pamięć zostawiona sama sobie tylko coś bazgrze bez sensu”. Dlatego zamiast uporządkowanego kalendarium życia, znajdujemy w książce coś zgoła innego – szereg niezwykle plastycznych obrazów, które wysnuwają się z pamięci autora, nierzadko z pominięciem chronologii, często pozbawione istotnych szczegółów. Postaci występują bez imion, miasta bez ulic, a grupy poetyckie bez nazw i tytułów. Można odnieść wrażenie, że kolejne wspomnienia przesuwają się przed naszymi oczami w jakimś zamglonym korowodzie.
Pomiędzy wspomnienia z przeszłości Pietrkiewicz wplata refleksje i uwagi dotyczące religii i wiary, rozważania nad ludzkim funkcjonowaniem w czasie i uzależnieniem od przeszłości, nad niemożnością wydobycia się z pewnych więzów. Opisy miejsc, przedmiotów, zapisy wrażeń, sylwetki przypadkowo spotkanych osób i wiernych przyjaciół, uwagi o polityce i charakterze narodowym Brytyjczyków, analizy świadomości chłopskiej i smaczki obyczajowe. Wszystko to, co autor uznaje za ważne i istotne, splata się w swoisty autoportret, utkany z wielu wątków i nitek.
W epilogu, napisanym rok przed wydaniem autobiografii, Pietrkiewicz wyjaśnił dlaczego skończył opowieść na roku 1953. Wtedy zdecydował - skoro czytelnicy i krytycy nie zignorowali „The Knotted Cord” - że będzie dalej pisał w języku angielskim. „ Stałem się Europejczykiem, lojalnym z urodzenia i z adopcji wobec dwóch regionów - jednego na północy, na ziemi dobrzyńskiej, drugiego na południu, w Andaluzji”. Dlatego to fascynująca lektura.
Barbara Janiszewska
Na szali losu. Autobiografia , Jerzy Pietrkiewicz , Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2016, wyd. I, s. 241, cena 34,90 zł