Recenzje (el)
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 1273
Polska Akademia Nauk 1952 -1998. Zamierzenia i realizacja – to tytuł książki autorstwa prof. Leszka Kuźnickiego, wydanej nakładem własnym, w niedużym nakładzie, zatem trudnej do kupienia.
O historii PAN prof. Kuźnicki pisał zarówno w swojej Autobiografii, jak i w trzytomowym zbiorowym wydawnictwie z 2002 roku opisującym PAN, którego był współautorem. Jednym z powodów, dla którego jeszcze raz wraca do tego tematu są sprawy, o jakich nie pisał wcześniej – spojrzenie na osoby, które kierowały PAN, ale i potrzeba komentarzy, bez których wiele wydarzeń z obszaru nauki jest ciągle nieczytelnych. Książka jest tym samym dopełnieniem poprzednich wydawnictw wydanych z okazji 50-lecia Akademii.
Jak pisze, „Z każdego obszaru złożonej struktury Akademii zebrałem w ciągu mojego życia niemało obserwacji, którymi chciałbym się podzielić”. Na komentarze składają się w większości osobiste przeżycia i doświadczenia autora do 1998 roku, kiedy to przeszedł na emeryturę.
Drugim powodem napisania tej książki była potrzeba dania świadectwa prawdzie związanej z reformowaniem nauki w Polsce od 1955 roku, kiedy autor – jeszcze jako działacz ZNP – podjął pierwszą próbę naprawy organizacji nauki, przeciwstawiając się jej zabiedzeniu i sowietyzacji. „Nigdy nie byłem kontestatorem – pisze – a raczej zawsze człowiekiem czynu i swoje propozycje starałem się upowszechniać i wcielać w życie. Tak było również, kiedy przeciwstawiałem się, od drugiej połowy lat 70., degeneracji systemu i upadkowi etosu uczonego, kiedy w latach 80. pisałem o nauce w stanie kryzysu i na tym tle o roli i zadaniach PAN. Wreszcie z całą energią wystąpiłem w roku 1990 przeciwko poważnym błędom, które zostały zawarte w ustawie o Komitecie Badań Naukowych (1991)”.
Z racji zmieniającego się przez dziesiątki lat punktu obserwacji w miarę uzyskiwania stopni i tytułów naukowych oraz pełnionych funkcji, autor ma szerokie spojrzenie na obraz powojennych dziejów nauki w Polsce - jej wzloty i upadki, racjonalność podejmowanych decyzji oraz rolę określonych ludzi za te decyzje odpowiedzialnych.
W 15 rozdziałach zawarta jest więc geneza PAN, opis tworzenia struktury badawczej, kryzys 1956 roku i stanowiska, jakie w tamtym czasie zajmowali najwybitniejsi polscy uczeni. W przedstawieniu kolejnych okresów rozwoju PAN – zbieżnych z okresowymi „przełomami”, czyli zmianą władz PZPR i państwa – pokazane są stosunki, jakie łączyły Akademię z władzami, jak polityka wpływała na naukę i w jakiej mierze PAN była instytucją niezależną. A jak na naukowca przystało – wszystkie opinie są podbudowane dokumentami, cytatami z nich, pamiętnikami i wspomnieniami uczonych, w których nie brakuje informacji mało lub zupełnie nieznanych, bądź celowo pomijanych.
Książka ma też bogatą warstwę faktograficzną dotyczącą władz Akademii, wyników kolejnych wyborów, życiorysów uczonych sprawujących najwyższe funkcje w PAN.
W jej zakończeniu Autor dzieli się refleksją na temat półwiecza PAN i konstatuje, że „każda władza próbowała zawłaszczyć Akademię dla swoich celów politycznych”. Środowisko naukowe na szczęście „robiło swoje”, tzn. dobrą naukę, czego owoce widać w rankingach do dzisiaj.(al.)
Polska Akademia Nauk 1952 -1998. Zamierzenia i realizacja, Leszek Kuźnicki, Wydawnictwo Retro-Art, Warszawa 2018, s.131
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 401
Luigi Pirandello (1867-1936) – włoski dramaturg (45 sztuk teatralnych), powieściopisarz (7 powieści) i eseista (246 nowel), laureat Nagrody Nobla (1934), najbardziej jest w Polsce znany jako autor sztuk teatralnych, zwłaszcza zatytułowanej: „Tak jest, jak się państwu zdaje” (1917).
W swojej twórczości zajmował się człowiekiem i społeczeństwem – hipokryzją i stereotypami w stosunkach międzyludzkich. Jednakże innym, równie ciekawym wątkiem jego twórczości jest relacja między rzeczywistością a fikcją, refleksje na temat roli aktora w sztuce teatralnej i stopnia jego identyfikacji z odtwarzaną rolą.
W filmie „Osobliwości sycylijskie” (2022), będącym fabularyzowaną biografią Pirandella, reżyser Roberto Andò, odnosi się właśnie do tego wątku twórczości wybitnego dramaturga. Akcja rozgrywa się w małym miasteczku na Sycylii w 1920 roku, dokąd Pirandello (Toni Servillo) udaje się, by wziąć udział w osiemdziesiątych urodzinach swojego mentora. Podróż powrotna niespodziewanie opóźnia się z uwagi na pogrzeb ukochanej niani bohatera. Pirandello nosi się z zamiarem napisania nowego utworu, ale boryka się z twórczym impasem. Przypadkiem trafia na dwóch grabarzy, którzy prowadzą lokalną amatorską trupę teatralną i uczestniczy w próbach przygotowywanej premiery sztuki.
Dalej sytuacja się gmatwa – już nie wiadomo, co dzieje się w rzeczywistości, a co jest fikcją, co projekcją myśli dramaturga. Scena zaciera się z sytuacją życiową bohaterów. Co jest prawdą i jak ją odróżnić od iluzji? A może to fikcja w fikcji? Życie jest teatrem, czy teatr jest życiem? Odpowiedzi widzowi nie ułatwia końcowy zabieg umieszczenia teatru amatorów w teatrze profesjonalistów – przypomina to (niemal dosłownie!) teatr robotników w „Śnie nocy letniej” Szekspira.
Ale te porządki: magiczny i rzeczywisty plączą się ze sobą od pierwszych chwil przyjazdu bohatera na Sycylię w irracjonalnych, tragikomicznych zdarzeniach i absurdalnych, groteskowych sytuacjach.
Reżyser traktuje biografię dramatopisarza w dwóch wymiarach: pokazując nie tylko jego stosunek do teatru (zafascynowanie jego magicznością i dwuznacznością), ale i proces dochodzenia do stworzenia nowego i nowatorskiego dzieła, jakim było „Sześć postaci w poszukiwaniu autora". Sztukę tę autor pisał dwa lata, a wystawiono ją w 1921 roku na scenie rzymskiego Teatro Valle. Nie została wówczas dobrze przyjęta – spotkała się z dezaprobatą i oburzeniem publiczności, dopiero po latach została zrozumiana i uznana za wybitną.
Anna Leszkowska
"Osobliwości sycylijskie" wejdą do kin 17 listopada.
Dystrybutor: Aurora Films
- Autor: Justyna Hofman-Wiśniewska
- Odsłon: 2728
Zawsze, gdy czytam wywiad, który ukazuje się po śmierci rozmówcy mam duże wątpliwości. Rozmówca, bowiem, nic już nie może dodać, wyrzucić, na nic nie ma wpływu. No, ale czasem tak się zdarza, że nad wywiadem – rzeką praca trwa długo, jest nieregularna i tak, jak w tym przypadku, śmierć zamyka jakiekolwiek możliwości korekty, weryfikacji itp. Z drugiej strony, nawet taki wywiad jest cenny, gdyż najwięcej o rozmówcy dowiadujemy się z rozmowy (jeżeli jest sensownie i dobrze skonstruowana i przeprowadzona, naturalnie). Ten wywiad – rzeka jest szczególny. Przeprowadził go, bowiem, nie tylko wytrawny dziennikarz, ale i przyjaciel rozmówcy. Jerzy Illg rozmawia z Andrzejem Szczeklikiem.
Andrzej Szczeklik urodził się i zmarł w Krakowie. I właściwie trudno sobie wyobrazić, poznając jego życie, że mogłoby to być gdzie indziej. Człowiek legenda w mieście legendzie. To wyjątkowo spójny obraz. Wspaniały erudyta, lekarz i uczony, dla którego medycyna to nie tylko wiedza i aparatura, ale i sztuka. To nie tylko leczenie, ale sztuka leczenia. Może dlatego tak właśnie rozumiał medycynę, tak patrzył na medycynę, że sam o mały włos nie został pianistą? Otaczał się ludźmi sztuki. Nasiąkał latami atmosferą „Piwnicy pod Baranami”? Miał słuch absolutny. Nie tylko ten niezbędny muzykowi, ale i lekarzowi. Słyszał akordy choroby i jej pojedyncze dźwięki, widział ją niemal jak zapis nutowy. Fazy choroby przebiegały jak frazy muzyczne. Jako wybitny humanista i dobry człowiek w pacjencie widział zawsze chorego, cierpiącego człowieka, któremu trzeba pomóc. Tak, jak tylko jest to w medycynie możliwe.
Z wywiadu Jerzego Illga wyłania się Profesor Andrzej Szczeklik, jakiego nie znamy. Wyłania się człowiek. Mający swoje pasje, niechęci, wątpliwości, lubiący anegdotę. Człowiek wybitny i wyjątkowy, ale nie żadna pomnikowa postać. Człowiek z krwi i kości, naturalny, szczery, skromny. Skąd biorą się ludzie tak wyjątkowi? Z gniazda rodzinnego. Z niego czerpią, ono ich kształtuje. Nasz dom to nie był żaden dwór, ani nic podobnego, ale takie – gniazdo – mówił. Mowa o domu z czasów dzieciństwa, pewnego rodzaju Arkadii w małym galicyjskim miasteczku Pilźnie. Tam pojawili się pierwsi Szczeklikowie już w wieku XV. Gdy idziesz przez cmentarz pilźnieński /…/ to widzisz: Szczeklik koło Szczeklika leży!- mówił w wywiadzie. Był chłopcem z dobrego domu. Francuski, angielski, łacina, gra na fortepianie, pochłanianie literatury, miłość do gór i do przyrody. Sam podkreślał, że im jest starszy, tym więcej rodzinnych cech genetycznych w sobie dostrzega. Po prostu widzę w różnych swoich zachowaniach, czasem drobnych, a czasem mniej drobnych, że to jakby gdzieś z daleka, z daleka szło i po prostu używało mnie w jakimś stopniu jako opakowania, w którym moi przodkowie mają coś swojego zagrać, nie pytając mnie o zdanie. Warto wsłuchiwać się w siebie i dostrzegać te echa dalekie. Nawet, gdy nie pochodzi się z tak znamienitej i wykształconej rodziny, jak Profesor Szczeklik. Warto, bo to są prawdziwe korzenie.
Z pełną szczerością Profesor wyznaje, że na medycynę poszedł wcale nie z miłości i pasji, ale po prostu śladami ojca (Edward Szczeklik, jeden z najwybitniejszych polskich internistów i kardiologów). Długo to sobie wyrzucał, długo żałował, że nie poświęcił się muzyce. Dopiero przygotowując się do pisania „Katharsis”, zacząłem czytać trochę dokładniej różne rzeczy, między innymi Hipokratesa /…/ I Hipokrates napisał coś, co dla mnie miało zasadnicze znaczenie: „A jeślibyś miał syna, to dopilnuj za wszelką cenę, żeby poszedł na medycynę, bo nic piękniejszego w życiu nie będzie mógł robić”. Pomyślałem sobie, że może to nie było takie głupie… /…/ Byłem już jakimś tam profesorem, ale ciągle zdarzało mi się zadawać sobie pytanie: „Boże, dlaczego dałem się odciągnąć od muzyki?”
Mimo tego rozdarcia był jednym z najlepszych lekarzy i najwybitniejszych uczonych. To świadczy o tym, że jednak dokonał właściwego wyboru. Książka Jerzego Illga „Słuch absolutny” jest świadectwem, że byli prawdziwi lekarze z powołania. Daje też nadzieję, że jeszcze tacy są. Niekoniecznie wśród profesorów. Lekarze humaniści, lekarze, którzy potrafią w chorym dostrzec przede wszystkim człowieka, chcą się wsłuchać nie tylko w numer choroby, ale w jego wrażliwość, niepokoje, lęki, obawy i wydobyć spod pokładu tego wszystkiego iskrę walki i nadziei. A to w chorobie jest bardzo ważne. Justyna Hofman-Wiśniewska Słuch absolutny. Andrzej Szczeklik w rozmowie z Jerzym Illgiem, Wydawnictwo Znak, Kraków 2014, s. 240