Nauka i sztuka (el)
- Autor: Mirek Kaźmierczak
- Odsłon: 6384
Fotografia prasowa jest gatunkiem dziennikarskim, dokumentującym zdarzenia i fakty. Ponadto jest działem fotografii użytkowej, której celem jest szybkie przekazywanie informacji jak najszerszej liczbie odbiorców o prawdziwym i aktualnym wydarzeniu. Jan Kosidowski - fotoreporter legendarnego tygodnika "Świat" pisał w swej książce "Zawód: fotoreporterzy", że z fotografią prasową jest trochę tak, jak ze słowem pisanym - "Ważna jest ortografia, sprawność techniczna, gramatyka, czystość i jakość wyrażania myśli, piękny styl, artystyczne wartości ujęcia tematu, ale najważniejsze, to co chcemy i umiemy powiedzieć".
Przez długie lata słowo było jedynym i najważniejszym elementem przekazu w prasie drukowanej. Przełomowy okazał się wiek XIX, a dokładnie rok 1839, który tradycyjnie uważa się za początek wynalezienia dagerotypii, czyli pierwowzoru dzisiejszej fotografii. Wynalazek nie spowodował natychmiastowych zmian w prasie, a wprowadzanie fotografii do ilustrowania artykułów trwało przez cały wiek. Tematyka pierwszych ilustracji ograniczała się głównie do fotografii typu kronikarskiego. Jednak fotografia w prasie zyskiwała coraz większą popularność ze względu na powszechnie przypisywany jej walor autentyczności. Uważano, że jest to obiektywny środek zapisu, doskonale nadający się do ilustrowania informacji.
Na początku był aparat
Wielki rozwój fotografii prasowej na świecie przypadał na lata 1918-1925. W tych latach wprowadzono do sprzedaży małoobrazkowe aparaty. Był to także okres intensywnego rozwoju pism ilustrowanych. Pojawienie się na rynku aparatu Leica w 1925 r., "pchnęło" fotografię prasową na nowe tory. Szybki, cichy i małych rozmiarów aparat opracowany przez Oscara Barnack’a z „Leitz Company” zapewniał wysoką jakość obrazu.
Niedługo później na rynku pojawiły się bogato ilustrowane czasopisma, na czele z amerykańskim magazynem "Life" (1936-1972), który był najważniejszym (ilustrowanym fotografiami) wydawnictwem informacyjnym od czasów II wojny światowej do wojny wietnamskiej. Oprócz "Life'a" do czołówki ilustrowanej prasy należały także magazyny: „Picture Post”, „Look”, „Berliner Ilustrierte Zeitung”, „Paris Match”, „Sports Ilustrated”.
Zdjęcia szybko przestały być już tylko pojedynczą ilustracją. "Fotografia stała się metodą relacjonowania, szczegół po szczególe, przebiegu całych wydarzeń toczących się w czasie, publiczność nauczyła się myśleć „obrazkami”, odtwarzać sobie na wzór fabuły filmowej całe wątki" - pisała Urszula Czartoryska. (Rola obrazu fotograficznego w kulturze masowej – Cz. II. Fotografia w prasie, "Fotografia", nr 9, Warszawa 1964).
Warto odnotować, że już w 1910 r. powstała pierwsza Polska Agencja Fotograficzna, założona przez warszawskiego fotografa Mariana Fuksa. Firma szybko się rozwijała i w 1920 r. przyjęła nazwę "Propaganda". W tym okresie agencja miała już 200 stałych korespondentów krajowych i obsługiwała 12 pism warszawskich, wiele prowincjonalnych oraz prowadziła wymianę zdjęć z agencjami i redakcjami zagranicznymi.
Sposób prezentacji zdjęć i technologia zmieniały się przez prawie dwa stulecia. Długo jednak nie było precyzyjnej odpowiedzi na pytanie czym jest fotografia prasowa. Najłatwiejsza definicja jest taka: prosta fotografia stanowiąca dokumentację aktualnych wydarzeń dla celów informacyjnych, wykonywana przy użyciu określonych środków technicznych zapisu wiadomości. Stąd prosty wniosek, że fotografia prasowa to dziennikarstwo, lecz realizowane w formie wizualnej. Fotografia prasowa musi być źródłem prawdziwej informacji - choć bardzo łatwo może być zmanipulowana. Ma sprawić wrażenie na odbiorcy, iż jest on bezpośrednim świadkiem prezentowanego zdarzenia. Ideałem fotografii prasowej jest zdjęcie-dokument oddające rzeczywistość jak lustro, pisał w "Biblii dziennikarstwa" Krzysztof Miller, jeden z najważniejszych polskich fotografów wojennych.
Przede wszystkim news
Następnym wyróżnikiem fotografii prasowej jest aktualność. Ważne jest coś, co dzieje się najbliżej teraźniejszości. Wymiar aktualności jest jednak pojęciem rozciągniętym w czasie. Inaczej będzie wybierało się zdjęcia do prasy drukowanej, inaczej do Internetu. Kolejną cechą jest selektywność. Ani pojedyncze zdjęcie, ani nawet fotoreportaż, nie są w stanie przekazać wszystkich informacji odnośnie jakiegoś zdarzenia. Poprzez swoje zdjęcia fotograf upowszechnia obraz tego, co zobaczył na własne oczy. Ponadto sam decyduje co warte jest upamiętnienia, a z czego można zrezygnować. Nie można zapominać, że oprócz elementów koniecznych, takich jak autentyczność i aktualność, w fotografii prasowej ważna jest także atrakcyjność wizualna. Obraz w miarę możliwości powinien być intrygujący, zaskakujący, porywający.
Walor autentyczności i aktualności sprawia, że najważniejszą funkcją fotografii prasowej jest informowanie. Powinna ona informować jak wygląda rzeczywistość w określonej sytuacji, miejscu i w określonej sekundzie, którą fotograf uznał za znaczącą. Jeśli fotografia nie informuje, nie ma nic do powiedzenia, zajmuje tylko niepotrzebnie miejsce - twierdził Stanisław Peters, autor książki "Ilustracja prasowa". A co to jest informacja? Wszytko to, co opowiada nam o współczesności, co dzieje się wokół nas. Ponadto każdy element fotografii jest znakiem, przekazem informacji. Dlatego następną funkcją fotografii prasowej jest funkcja emotywna/impresywna, której celem jest wywołanie emocjonalnej reakcji u odbiorcy. Fotografia w prasie pełni także funkcję edukacyjną. Odbiorca może poznawać nieznaną mu wcześniej rzeczywistość, na podstawie zdjęć wyciąga wnioski, uczy się. Kolejną istotną cechą jest funkcja publicystyczna (interpretacyjna). To zdjęcia swoją treścią niejednokrotnie wywierają wpływ na opinię, poprzez wartościowanie są komentarzem do przedstawionej informacji. Przykład: zdjęcie prasowe polityka wykonane z bliskiej odległości obiektywem typu rybie-oko jest już publicystyką. Autor zdjęcia ma świadomość, że obraz będzie zniekształcony na niekorzyść osoby fotografowanej. Przy użyciu odpowiednich środków fotograf już nie tylko informuje widza, ale również komentuje i ukazuje swój stosunek do bohatera. Należy także pamiętać o funkcji dekoratywnej, której celem jest wzbogacenie tekstu.
Słowo jednak potrzebne
Ponadto fotografia prasowa nie istniałaby bez podpisu, który jest jej nieodłącznym elementem. Niekiedy bardzo rozbudowanego, innym razem krótkiego i treściwego. Podpis pod fotografią prasową pełni funkcję legendy. Uzupełnia i dopowiada to co zostało uchwycone
w kadrze. Nie ulega także wątpliwości, iż fotografia dziennikarska jest pojęciem szerokim i wieloznacznym. Kazimierz Wolny-Zamorzyński - medioznawca z Uniwersytetu Jagiellońskiego, dzieli ją na dwie grupy. Pierwsza to fotograficzne gatunki informacyjne, do których możemy zaliczyć fotografię prasową (w tym także ilustracyjną i reportażową, zdjęcie okładkowe, portret) oraz fotokronikę, zaś druga to fotograficzne gatunki publicystyczne, do których należą m.in. fotoreportaż, fotoblog, pictorial, fotoesej i inne. Wszystkie te gatunki mają pewne właściwości wspólne, jednak poszczególne formy mają cechy indywidualne. Dlatego podział ten bywa niekiedy dość płynny.
Bez wątpliwości można jednak stwierdzić, że najtrudniejszym rodzajem fotografii prasowej jest fotoreportaż, który jest najbardziej autorską wypowiedzią fotografa. To właśnie w nim autor może powiedzieć najwięcej od siebie, podejść do tematu indywidualnie. Dobrze skomponowany fotoreportaż tworzy zamkniętą całość, podając odbiorcy skompresowaną i kompletną wiedzę na jakiś temat. Zdjęcia w fotoreportażu uzyskują pełną wymowę w kontekście z pozostałymi fotografiami opublikowanymi w danym cyklu. Seria zdjęć ma zmuszać odbiorcę do refleksji i głębszych przemyśleń, podczas gdy celem fotografii prasowej jako pojedynczego zdjęcia jest jak najszybsze przekazanie informacji o rzeczywistym zdarzeniu.
Fotografia w nowych mediach
W ostatniej dekadzie głównie Internet kształtuje fotografię prasową. Liczy się szybkość, nie zawsze jakość. Wraz z intensywnym rozwojem serwisów internetowych oraz dostępnością nowoczesnych technologii zapisu i prezentowania obrazu powstała nowa metoda zastosowania fotografii prasowej, którą zaczęto określać mianem fotokastu. Fotokast to interaktywna, multimedialna forma przedstawiania rzeczywistości. To coś pomiędzy reportażem filmowym i fotograficznym. Jest połączeniem dźwięku, fotografii oraz coraz częściej ujęć filmowych. Całość tworzy atrakcyjną wizualnie i estetycznie formę. Choć w pierwszych latach pojawienia się nowego medium na rynku wróżono mu same sukcesy, to obecnie fotokast jest coraz częściej zastępowany przez film dokumentalny (niekiedy wzbogacony o zdjęcia) i nazywany powszechnie krótką formą multimedialną. Przysłuchując się dyskusji na temat kondycji polskiej fotografii prasowej, często można usłyszeć niezbyt pozytywne prognozy. Działy fotograficzne w największych polskich gazetach zostały zlikwidowane, a fotoreporterom zleca się coraz mniej ambitne tematy, nie mówiąc już o ich stałym zatrudnieniu. Należy jednak przyznać, że fotografia prasowa szybko znalazła nowe zastosowanie w mediach elektronicznych. Fotografia w prasie ma się całkiem dobrze, choć jeszcze dwa lata temu spekulowano jej koniec. Powtórzmy zatem za Janem Kosidowskim, że - i w słowie i w obrazie - najważniejsze (...) jest to, co chcemy i umiemy powiedzieć. Mirek Kaźmierczak
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 726
Z okazji 30-lecia działalności krakowskiego Międzynarodowego Centrum Kultury otwarto wystawę dotyczącą międzywojennej fotografii niemieckiej – „Nie tylko Bauhaus. Międzywojenna fotografia niemiecka i polskie tropy”. Można ją oglądać do 1.08.21.
Gdy powojenny świat wymyślał się na nowo, fotografia stała się, obok filmu, nowoczesnym środkiem wyrazu artystycznego, komunikacji i dokumentacji. Towarzyszyła swojej epoce w jej rozwoju, ukazując ją z różnorodnych perspektyw. Przechodziła liczne przemiany tematyczne i estetyczne, wsparta nowatorskimi technikami filmowymi i drukarskimi zyskała unikatową jakość i siłę oddziaływania. Obraz fotograficzny stawał się nie tylko równie ważny jak słowo, ale co niezwykle istotne – masowy.
Wystawa „Nie tylko Bauhaus. Międzywojenna fotografia niemiecka i polskie tropy” to z jednej strony opowieść o usilnym pragnieniu normalności i złotych latach dwudziestych XX wieku pozwalających odetchnąć od wojennego koszmaru, z drugiej – o społeczeństwie pokonanych, doświadczeniu kryzysu ekonomicznego, o narastających napięciach, które wyniosły Adolfa Hitlera na szczyt władzy.
Dopełnieniem jest polska fotografia tego czasu, która wchodząc w dialog z niemieckimi przykładami, daje impuls do porównań, eksponowania różnic i podobieństw związanych z polityczno‐społecznym doświadczeniem tamtych lat, jak i poszukiwaniami nowego języka fotografii.
Wystawa nie tylko przybliża kontekst kulturowy międzywojnia, ale jest jednocześnie opowieścią o fotografii w jej różnych wymiarach: artystycznej, eksperymentalnej, ale też skupionej na „tu i teraz” – reportażowej, dokumentalnej, reklamowej czy modowej.
Powstała jako swego rodzaju kontynuacja prezentowanych w Galerii MCK ekspozycji o architekturze niepodległości w Europie Środkowej (2018–2019) oraz środkowoeuropejskiej awangardzie (2019), pokazujących kulturę młodych państw powstałych po Wielkiej Wojnie w naszej części kontynentu.
– Działalność naszej instytucji koncentruje się na refleksji nad pojęciem dziedzictwa kulturowego i na fenomenie pamięci, szczególnie ciekawym w Europie Środkowej tak mocno doświadczonej przez historię XX wieku. Nie może zatem dziwić obecność sztuki i architektury Niemiec w naszym programie. Warto przypomnieć, że pierwszą wystawą w Galerii MCK była prezentacja grafiki wybitnego niemieckiego artysty Georga Baselitza (we współpracy z Międzynarodowym Triennale Grafiki). Tamta i obecna prezentacja spinają jak klamra trzydzieści lat wysiłków na rzecz propagowania najciekawszych artystów i zjawisk kulturowych Europy Środkowej przy Rynku Głównym 25 w Krakowie – mówi Agata Wąsowska-Pawlik, dyrektorka MCK.
Współczesny kontekst historyczno-czasowy wyznacza również trzydziesta rocznica ratyfikacji traktatu granicznego na Odrze i Nysie, który zamykał niezwykle skomplikowany problem w XX wiecznych relacjach pomiędzy Polską i zjednoczonymi Niemcami.
Wystawa jest wyselekcjonowaną i uzupełnioną o polskie paralele, wersją ekspozycji „Fotografia w Republice Weimarskiej (2019–2020)”, prezentowaną w LVR-LandesMuseum w Bonn. Niemieccy kuratorzy zainspirowani Atlasem obrazów Mnemosyne Aby’ego Warburga zdefiniowali dla jej celów czternaście wiodących obszarów tematycznych, by ukazać najważniejsze wydarzenia, motywy społeczne, a przede wszystkim estetyczne tendencje i wizualne fenomeny tamtego czasu. Dziewięć z nich: rewolucja i narodziny republiki, taniec, portret, moda i fotografia, praca, Nowe Widzenie, sport, blask i niedola, epilog, pokazane zostaną w Galerii MCK.
Ramę historyczną części niemieckiej wyznaczają lata1919–1933, od rodzącej się na zgliszczach Cesarstwa Niemieckiego Republiki Weimarskiej, aż do mrocznego epilogu, jakim były zwiastuny kolejnego światowego konfliktu.
Polskie przykłady uwzględniają również późniejsze obiekty, na co pozwala uniwersalny charakter prezentowanych zjawisk i odmienna niż niemiecka, dynamika rozwoju samej fotografii w Polsce.
– To swoisty atlas obrazów przybliżających tę pełną kontrastów epokę. Fotografie artystów tej miary, co Martin Munkácsi, Albert Renger-Patzsch, Martin Badekow, Hugo Erfurth czy Lotte Jacobi zestawione są z polskimi przykładami z okresu międzywojennego. Ten dodatkowy kontekst pozwala – mimo wydawałoby się różnych doświadczeń – ukazać uniwersalny charakter zachodzących zjawisk, ale też spojrzeć na polsko-niemieckie tropy przez pryzmat mikrohistorii, konkretnych miejsc i ludzi. Międzywojnie to świat obrazów – mówi polska kuratorka wystawy, Natalia Żak.
Fotografia osadzona w codzienności, nauce i technologii dla artystów awangardowych wydawała się czymś więcej niż jedynie nową metodą tworzenia obrazu – pozwoliła bowiem zmienić paradygmat wizji i przedstawiania rzeczywistości. Jednym z nowoczesnych kierunków estetyki fotograficznej stała się Nowa Rzeczowość, postulująca obiektywne przedstawianie świata oraz „czystość” języka wizualnego. Jednak poważne zmiany w życiu politycznym, obyczajowym, społecznym i technologicznym obok jasnych stron miały także swoje cienie. Zmieniające się warunki pracy, kryzys gospodarczy, masowe bezrobocie, nędza znalazły swoje odbicie w fotografii, która z jednej strony działała jako medium kształtujące poglądy, z drugiej zaś służyła politycznej propagandowej manipulacji.
Wielowątkowość narracji przekłada się na prezentowane na wystawie gatunki fotograficzne w postaci ponad 300 klasycznych odbitek, ale też książek i czasopism, bo to one właśnie kształtowały imaginarium człowieka dwudziestolecia. Zwiedzający będą mogli podziwiać prace takich twórców jak Martin Munkácsi, mistrz fotografii prasowej, znany z dynamicznych kompozycji fotograficznych, August Sander, autor wybitnych portretów socjologicznych, Albert Renger-Patzsch, czołowy przedstawiciel Nowej Rzeczowości, Yva (Else Neuländer-Simon), słynąca z fotografii mody, Karl Blossfeld, znany z precyzyjnych fotografii roślin, Alfred Eisenstaedt, ojciec fotożurnalizmu czy pochodząca z Poznania fotografka Lotte Jacobi.
Polskich mistrzów reprezentują m.in. Aleksander Krzywobłocki, artysta specjalizujący się w surrealistycznych fotografiach, awangardowy Janusz Maria Brzeski, "Leicarka" Zofia Chomętowska, mistrz fotografii portretowej Benedykt Jerzy Dorys, nestor polskiego piktorializmu Jan Bułhak czy Henryk Poddębski, wybitny fotoreportażysta i kronikarz II RP.
Dopełnieniem twórczości spod znaku klasyków niemieckiej fotografii ery Weimaru są nazwiska, które dla polskiej publiczności mogą być odkryciem – jak związany z Bauhausem Kurt Kranz czy Hans Bresler – reprezentujący zjawisko fotografii robotniczej, będącej przykładem na masowy charakter i demokratyzację fotografii.
Więcej – www.mck.krakow.pl
- Autor: Krystyna Kotula
- Odsłon: 2929
We włoclawskim muzeum, w gmachu Zbiorów Sztuki można do 20 maja 2012 oglądać wystawę zatytułowaną Nie tylko Wenus... Nagość w sztuce dawnej i współczesnej.
Jest to pierwsza w dziejach włocławskiego muzeum ekspozycja poświęcona temu tematowi. Ma na celu ukazanie nagości w sztukach plastycznych (malarstwo, grafika, rysunek, rzeźba) od czasów nowożytnych po współczesne, na przykładzie dzieł z kolekcji własnej Muzeum Ziemi Kujawskiej i Dobrzyńskiej we Włocławku.
Tytuł Nie tylko Wenus... odnosi się do powszechnego używania imienia starożytnej bogini miłości, wiosny, piękna w przedstawieniach nagich kobiet. Jednak wystawa nie ogranicza się do prezentacji tylko nagich wizerunków kobiecych. Znajdziemy na niej też akty męskie i nagie dzieci, których uzasadnienie w wielu dziełach odczytuje się po poznaniu ich symboliki, sensu czy treści. Nagi człowiek od najdawniejszych czasów był odzwierciedlany w dziełach sztuki, a jego akt był zazwyczaj niezbędny przy przedstawianiu tematów o wyższej randze kulturowej - religijnych, alegorycznych, a przede wszystkim mitologicznych.
Na wystawie prezentowane są obrazy i grafiki od XVI wieku, wzorujące się na dziełach wybitnych malarzy - jak Tycjan, Francesco di Rossa czy Rubens, przez najróżniejsze malarskie i rzeźbiarskie rozwiązania z XIX i 1. połowy XX wieku, po prace powstałe w latach 80. XX w. Wśród autorów są artyści europejscy (dotyczy to głównie grafik i malarstwa nowożytnego), a spośród twórców polskich przede wszystkim artyści należący do kręgu twórców lokalnych, reprezentujących zwłaszcza środowisko włocławskie./.../
Wystawa jest prezentacją wielu dzieł z kolekcji MZKiD rzadko eksponowanych, a nawet kilku nigdy dotąd niewystawianych. Daje możliwość poznania, jak na przestrzeni wieków, w różnych środowiskach artystycznych ukazywano nagość. Różnorodne prace wielu autorów, inne techniki wykonania mogą wielu grupom wiekowym, odbiorcom o różnym przygotowaniu plastycznym dać możliwość analizy dzieł - sposobu podejścia do tematu i jego opracowania pod względem treści i formy.
Krystyna Kotula
Więcej - http://www.muzeum.wloclawek.pl/pl/news.php?id=483
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 645
o 14.08.22 we wrocławskim Muzeum Etnograficznym można oglądać rzeźby Piotra Rogalińskiego - współczesnego artysty, rzeźbiarza, muzyka i autora scenografii teatralnych, który inspiruje się dawną twórczością ludową.
Przetwarzając materiały z drugiego obiegu, przede wszystkim używane dawniej na wsi drewno, Rogaliński tworzy wielopostaciowe i ruchome instalacje opowiadające o losie człowieka – wpisanym w otaczającą naturę. „Nie-zabawki” to niewielkie rzeźby, instalacje i artefakty wykonane ze starego, już niepotrzebnego materiału (belek, kutych elementów, fragmentów narzędzi rolniczych itp.), często w uproszczony sposób. Swą formą i surowością przypominają archaiczne przedmioty. Umieszczone w nowych kontekstach, poruszają istotne ludzkie sprawy: trud życia codziennego, intymny kontakt z drugą osobą, miłość, a także samotność i śmierć.
Jak pisze Marta Derejczyk: „»Nie-zabawki« to na pierwszy rzut oka świat odwróconego porządku. Łódka, drewniany konik z wózkiem, ptaszki czy domki dla lalek umieszczone we współczesnych kontekstach zaczynają współtworzyć opowieść o dzisiejszym świecie i dręczących go problemach. Kontrast jest uderzający, ponieważ zwykle dzieciństwo i wszystko, co jest z nim związane, postrzegane jest w kategoriach niewinności, radości, zabawy.
Czy jednak zabawki oraz zabawa są rzeczywiście takie naiwne i wesołe? Dzieci naśladują dorosłych, odgrywają role rodziców, budują i urządzają domki, a nawet bawią się w wojnę, wykorzystując zabawkowe łuki i pistolety. Świat emocji dziecka nie jest mniej poważny niż osób dorosłych. Na pewno nie powinien być też lekceważony.
Rzeźby i instalacje Piotra Rogalińskiego nie są jednak kolorowe jak większość współczesnych zabawek. Nie są też efektem masowej produkcji. Powracają do dawnych, wręcz archaicznych, możliwie uproszczonych form, przez co odsłaniają wiele ważnych treści ukrytych w zabawkach. Starają się powrócić do sensu i istoty rzeczy, zostawiając tylko to, co absolutnie niezbędne. Rysy twarzy nie są potrzebne, by rozpoznać człowieka, świnka-skarbonka może stać się bankiem, a liczydło biurowcem”.
Piotr Rogaliński jako twórca „nie-zabawek” jest bardzo konsekwentny w wyborze środków estetycznych. Preferuje stare drewno i okucia, zachwyca go dostrzegalny na nich upływ czasu, docenia niedoskonałość materiału. W swojej działalności czerpie ze starego języka wiejskiej twórczości, jego estetyki i szczególnej poetyki. Udowadnia, że tradycja wciąż może być źródłem żywej kultury i nosi w sobie potencjał wyrażenia treści dla człowieka najbardziej istotnych.
Specjalnie dla Muzeum Etnograficznego we Wrocławiu artysta stworzył pracę nawiązującą do słynnych uli figuralnych znajdujących się w zbiorach muzeum – jest nią postument ze świecą z pszczelego wosku, oddający hołd tym owadom.
Więcej - https://mnwr.pl/nie-zabawki/
Rozmowa z artystą - https://mnwr.pl/muzealne-rozmowy-stare-rzeczy-mowia-o-jakiejs-tajemnicy/