Nauka i sztuka (el)
- Autor: ANNA LESZKOWSKA
- Odsłon: 2625

Na wystawie pokazano zestaw około dwudziestu ilustracji tematycznie obracających się wokół tematyki zimy, grudniowych świąt, a przede wszystkim postaci św. Mikołaja. Tej jego wersji popkulturowej, z białą brodą, w czerwonym kubraku i w saniach z reniferami lub hipopotamem. Prace pochodzą w większości z francuskich czasopism dla dzieci i powstały w ciągu ostatnich kilkunastu lat.
Koncepcję prezentacji ilustracji podpowiedziała jedna z nich: widok pracowni św. Mikołaja, chwilowo opuszczonej przez świętego darczyńcę, który aktualnie pochłonięty jest bez reszty dystrybucją prezentów wśród dzieci na całym świecie. Praca ta, również prezentowana na wystawie, pochodzi z książki „Sekrety Świętego Mikołaja” Jeana-Luis Hue, opublikowanej przez Ossolineum w 1991. Pod nieobecność gospodarza, oglądamy jego mieszkanie; gabinet, pracownię, w której powstają prezenty oraz zawieszone na ścianach obrazki (czyli właśnie ilustracje), którymi święty Mikołaj podbudowuje swoje morale w ciągu długich miesięcy żmudnego szykowania świątecznych podarków. Zobaczymy kilka historii z jego długiego życia, ale także kilka śnieżnych pejzaży z choinkami, do których bohater wystawy żywi bardzo ciepłe uczucia.
Więcej - http://www.muzeumwlokiennictwa.pl/zaprosili-nas/1/379,wystawy-w-2013-r-w-galerii-papieru-i-druku.html
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 5062
W obliczu wielkich dokonań artystycznych, monumentalnych budowli, wspaniałych obrazów, rzeźb i witraży malarstwo miniaturowe jawi się jako skromna sztuka zdobnicza, by nie rzec rzemiosło.
Najczęściej pozostaje anonimowe i znajduje amatorów jedynie wśród koneserów starych manuskryptów, bądź miłośników małych, delikatnych przedmiotów, ozdobionych jakimś wyobrażeniem malarskim.
Sam termin „malarstwo miniaturowe”, albo krócej „miniatura” ma zasadniczo dwa znaczenia. Pierwsze oznacza iluminacje, czyli misternie wykonane rysunki, lub malowane ilustracje w starych rękopisach. Drugie odnosi się do obrazów malarskich bardzo małych rozmiarów. Malowano je na pergaminie, papierze, choć najczęściej powstawały na przedmiotach pamiątkowych- medalionach, tabakierkach, bransoletach, czy puzderkach.
Sztuka stara jak świat
Rękopisy ozdabiane rysunkami i obrazami znane już były w starożytności. Egipskie, a następnie greckie i rzymskie papirusy zawierały całą masę ilustracji o różnorodnej treści. Niewiele z nich zachowało się do naszych czasów. Papirus nie był zbyt trwałym materiałem. Dopiero pojawienie się pergaminu w czasach późnego cesarstwa rzymskiego i wprowadzenie w miejsce zwojów książek typu kodeksów przyczyniło się do rozpowszechnienia zwyczaju ilustrowania manuskryptów.
Liczne przekazy historyczne wskazują na istnienie rozmaitych rękopisów z ilustracjami, choć pierwsze ich edycje nie zostały nigdy odnalezione. W Indiach, w III wieku n.e., pojawiła się bogato ilustrowana wersja Kamasutry, której odpisy miały jakoby dotrzeć do Egiptu, a następnie na Zachód. Wcześniej, w czasach pierwszych cesarzy rzymskich, rozpowszechniona była ponoć „papirusowa pornografia”, w której lubował cesarz Tyberiusz. To, co w rzeczywistości dotrwało do naszych czasów to zwoje zawierające treści związane z medycyną, astronomią i techniką. Zawarte w nich ilustracje spełniały tę samą rolę co w naszych czasach fotografie.
Nieco teorii
Europejskie miniatury były wykonywane za pomocą farb kryjących woskowych, lub temperą. Nakładano je zazwyczaj cienkim pędzelkiem, lub gdy ilustracja miała mieć charakter rysunku - piórem, bądź srebrnym sztyftem. Dość wcześnie powstały ekskluzywne odmiany ksiąg, ozdabianych miniaturami. Wśród nich dominowały trzy podstawowe grupy, wyodrębnione na podstawie materiałów użytych do ich dekoracji. I tak codex aureus był księgą pisaną i ozdabianą zawiesiną rozdrobnionego złota, która tworzyła specjalny barwnik. Codex argenteus był wykonywany przy użyciu srebra, przy czym nazwa obejmowała zarówno księgi w srebrnej oprawie, jak i malowane srebrną farbą. Codex purpureus natomiast składał się z kart malowanych purpurą, a więc również kosztownym barwnikiem.
Obok klasyfikacji opracowanej na podstawie zastosowanego barwnika, badacze stworzyli typologię iluminacji na podstawie ich plastycznej formy.
Do pierwszej grupy zaliczyli inicjały, czyli ozdobne, często fantazyjne przedstawienia pierwszych liter tekstu, lub jakiejś jego części. Zazwyczaj inicjał był ujęty w owalne, albo kwadratowe pole, a sama litera zawierała w sobie dekorację ornamentalną, bądź obrazkową. Co ciekawe, inicjał przetrwał czasy manuskryptów i po upowszechnieniu się druku, mniej więcej ok. 1470, był odbijany wraz z kolumną tekstu.
Drugą grupę książkowych miniatur tworzyły klasyczne ilustracje, czyli malarskie, lub rysunkowe przedstawienia ludzi, zwierząt, wnętrz, plenerów, czy sytuacji. Ten typ miniatury również przetrwał w postaci ilustracji książkowych, choć w dziełach naukowych zastąpiła go fotografia.
Trzecim rodzajem iluminacji manuskryptów były dekoracyjne obramienia. Najczęściej dotyczyły całych kart, choć zdarzało się, zwłaszcza w późniejszym okresie, że dekorowany był jeden z marginesów. Obecnie ozdobne obramienia spotyka się rzadko. Niektórzy wydawcy jednak, zwłaszcza w okolicznościowych wydaniach dzieł wielkich twórców literatury narodowej, nadal je stosują, choć najczęściej w mocno zredukowanej formie.
Wczesny romanizm
Malarskie miniatury wyrosły na tradycji antycznej, choć ich tematyka była zupełnie inna. Ojczyzną pierwszych miniatur było Bizancjum. Tutaj właśnie powstały pierwsze ilustrowane księgi o tematyce świeckiej, jak Wergiliusz Watykański, czy Dioskurides Wiedeński oraz ewangeliarze (księgi liturgiczne, zawierające wyjątki z Ewangelii na poszczególne dni roku), z których najbardziej znanymi są z Rabbuli, Synopy i Rossano.
Cechą charakterystyczną plastycznej oprawy pierwszych ewangeliarzy bizantyjskich było połączenie orientalnych motywów roślinnych z późnoantycznymi wzorami figuralnymi i zastosowanie ich do prezentacji scen z ewangelii, życia świętych, czy wyobrażeń Chrystusa i boskiej Trójcy.
W Europie Zachodniej dopiero w VI i VII wieku zaczęło rozwijać się malarstwo miniaturowe. Przodowały w nim: państwo Merowingów (klasztory Luxeuil i Corbie), Wyspy Brytyjskich i królestwo Wizygotów (Pentateuch Ashburnham). Zarówno iluminacje merowińskie, jak wizygockie miały przede wszystkim charakter ozdobnych obramień, złożonych z elementów zoomorficznych (przedstawienia ryb i ptaków) oraz geometrycznych. Początkowo ich formy oparte były na wzorach bizantyjskich, ale po roku 730, gdy na mocy dekretu cesarza Leona III, zakazano przedstawiania postaci Jezusa i świętych, Zachód wypracował swoją własną ikonografię.
Miniatura karolińska
W IX wieku, w państwie Franków, wykształcił się styl malarstwa miniaturowego, nazwany przez historyków miniaturą karolińską. Jedna z jego szkół powstała w Reims. Jej mistrzowie podejmowali głównie tematykę figuralną, naśladując wzory antyczne i bizantyjskie. Z tego okresu pochodzą Ewangeliarz Ebona (nazwany tak, gdyż był własnością arcybiskupa Reims Ebona) i Psałterz Utrechcki, który według ostrożnego datowania powstał gdzieś około roku 832.
Ewangeliarz Ebona zawiera wiele cennych obrazów, opisujących życie wieśniaków. Na jednej z ilustracji widnieje człowiek strzelający z łuku, a więc zapewne chodzi tu o polowanie. Na drugiej ukazany jest wieśniak przy pracach polowych, na trzeciej zaś cieśla w trakcie remontu dachu. Podobne zajęcia wykonywali w tym czasie mnisi, tak więc ewangeliarz stanowi ważny dokument życia epoki.
Druga szkoła, zwana pałacową, powstała w Akwizgranie. Jej twórcy starali się wiernie naśladować wzory antyczne, co było zrozumiałe, jako że wykonywali głównie zamówienia cesarskiego dworu.
Dla Karola Wielkiego wykonali jeden z najpiękniejszych manuskryptów - Ewangeliarz koronacyjny Karola Wielkiego, stanowiący jakby kronikę jego panowania. W licznych ilustracjach możemy zobaczyć władcę w różnych okolicznościach- od uroczystości dworskich począwszy, na zwykłych czynnościach codziennych skończywszy. Całostronicowe miniatury figuralne znajdują się także w Ewangeliarzu z opactwa Saint Médard z Soissons. Na jednej ze stron zamieszczony został wizerunek apostoła Marka z biblią w dłoniach. Nad nim w półkolistym obramowaniu znajduje się skrzydlaty lew o wielu ludzkich cechach i również trzyma w dłoniach świętą księgę.
Precyzja rysunku i masa detali czynią z Ewangeliarza bardzo efektowne dzieło. Ilustracje utrzymane są w jasnych barwach, choć miejscami tło jest granatowe. Całość została obramowana stosunkowo ubogą w motywy zdobnicze bordiurą- biały zygzak na ciemnoczerwonym tle.
Z kolei w Ewangeliarzu Ady i Ewangeliarzu Godeskalka przeważają rozmaite dekoracje ornamentalne i niewiele znajdziemy w nich motywów figuralnych.
Obok Reims i Akwizgranu ważną rolę odgrywały ośrodki miniatorskie w Tours, Saint Gallen, Fuldzie, Saint Denis i Metzu. Z tego ostatniego pochodzi pięknie zdobiona księga Sacramentarium Drogona (datowana na ok. 840).
Równolegle do karolińskiej, od X wieku na Półwyspie Iberyjskim powstawały miniatury mozarabskie. Ich twórcami byli Mozarabowie- chrześcijanie żyjący pod panowaniem arabskim. Dość szybko zaadaptowali oni wiele motywów zdobniczych ze sztuki islamu, jak arabeski i ornamenty geometryczne, natomiast, zgodnie z nakazami nauki Proroka, odrzucili motywy figuralne. Do najwybitniejszych iluminacji mozarabskich należą dekoracje w komentarzach Beatusa do Apokalipsy.
Miniatura ottońska
W X wieku w Niemczech powstał kolejny wielki styl w malarstwie miniaturowym- miniatura ottońska. Najważniejszym ośrodkiem iluminatorów niemieckich było wówczas Reichenau, skąd pochodzą dwa Ewangeliarze Ottona III, Apokalipsa bamberska i Perykopy Egberta.
Ewangeliarz Ottona III zawiera bezcenne wizerunki cesarza w otoczeniu dworu, na tronie, a także jego koncepcję zjednoczonej pod cesarskim berłem Europy, w której przed cesarzem klęczą personifikacje Italii, Galii, Germanii i Sklawinii (Słowiańszczyzny). Postać cesarza na każdym z obrazków jest wyeksponowana i większa od pozostałych. Nawet siedzący na tronie Otton III jest wyższy niż stojący obok ludzie. Kolorystyka ilustracji Ewangeliarza utrzymana jest w ciemnych barwach- purpura miesza się z różnymi odcieniami fioletu i brązu. Jasne są tylko twarze- dostojne i surowe, pogrążone jakby w zadumie.
Pod koniec X stulecia rozwinęły się szkoły iluminatorskie w Trewirze, Kolonii, Ratyzbonie i Echternach. Z Trewiru pochodzi jeden z najpiękniejszych romańskich manuskryptów Kodeks Grzegorza z Trewiru. Na jednej z jego kart znajduje się wizerunek cesarza Ottona II pod baldachimem, w otoczeniu dworzan. Cesarz, postacie i tron są utrzymane głównie w barwach ciemnej czerwieni, pomarańczowej i niebieskiej, tło natomiast jest „marmurkowe”.
Równolegle do Niemiec i Francji rozwijały się szkoły iluminatorskie w Anglii. Tutaj powstał zupełnie odmienny styl miniatury rysunkowej. Dla wykonawców miniatur z Winchesteru, czy Canterbury najważniejszy był precyzyjny obrys, a nie gra kolorów i cieni. W tym duchu powstał m.in. Benedykcjonarz Aethelwolda, datowany na ok.1020.
W XI i XII wieku cechy stylu rysunkowego przejęli artyści z północnej Francji i Nadrenii. Pierwsi wydali Ewangeliarz z Amiens (ok. 1030), drudzy natomiast lekko podkolorowany kodeks o tematyce nie związanej z religią - Hortus deliciarum Herrady z Landsbergu (ok. 1170). W Burgundii pojawiły się w tym samym czasie pierwsze ilustrowane biblie wydane staraniem benedyktynów. Do najpiękniejszych zabytków tego typu należy Biblia z Saint Bertin.
Miniatury gotyckie
W XIII wieku gotyk niemal równocześnie zawitał we Francji i w Niemczech. Obok architektury, styl gotycki zdominował malarstwo, rzeźbę, a także znalazł swój wyraz w liternictwie. Rękopisy gotyckie były pisane odpowiednio „stromym” i ozdabianym pismem, które wymagało właściwych ilustracji, tak aby kompozycja strony była harmonijna.
Pierwszym, prawdziwie gotyckim manuskryptem był zapewne Psałterz św. Ludwika (1254), w którym na obrazkach pojawiły się fragmenty budowli o ostrych łukach i wysmukłych oknach. W dwa lata później, na ilustracjach jednej z apokalips francuskich, znalazły się wizerunki ludzi o mocno wydłużonych proporcjach i układzie szat typowych dla gotyku.
W drugiej poł. XIII wieku miniatura gotycka osiągnęła swój największy kunszt w takich działach francuskich mistrzów jak Lekcjonarz i Ewangeliarz z Saint Chapelle.
W końcu stulecia został wypracowany standard gotyckiej oprawy plastycznej książki, który razem ze starannie wykaligrafowanym tekstem stanowił stylistyczną całość. Do kanonu zabytków gotyckich tego okresu należy niewątpliwie Brewiarz Filipa Pięknego, który został wykonany w pracowni Mistrza Honoré’a, w roku 1296.
W tym okresie powstaje również wiele ilustrowanych dzieł o tematyce świeckiej. Piękne, rysunkowe miniatury można podziwiać w podręczniku chirurgii Rogera z Palermo. Są wykonane z dużą dbałością o detale, co wydaje się oczywiste, zważywszy na dydaktyczny charakter dzieła. Wiele miejsca w średniowiecznych księgach zajmują sceny koronacji, hołdów i wizerunki władców w otoczeniu najbliższych. W kronice Ottona z Fryzyngi uwieczniona została cała historia wygnania papieża Grzegorza VII, jego pobyt na Sycylii i śmierć.
Bardzo ciekawie prezentuje się podręcznik do polowań z sokołami, wykonany na zamówienie cesarza Fryderyka II. Można w nim zobaczyć misternie wykonane miniatury pokazujące władcę z oswojonym sokołem u boku.
W XIV wieku twórcy miniatur przestają być anonimowi. Przynajmniej kilu z nich znamy z imienia i nazwiska. W rzeczywistości manuskrypty nie są najczęściej ich dziełem, a pochodzą z kierowanych przez nich pracowni. Pojawiają się brewiarze („godzinki”), czyli książeczki z modlitwami na odpowiednie godziny kanoniczne.
We Francji najsłynniejszy „warsztat wydawniczy” prowadzi w tym czasie Jean Pucelle (twórca m.in. Godzinek Joanny z Evreux i Biblii Roberta z Biling), a na przełomie XIV i XV wieku Jacquemart de Hesdin (autor m.in. Małych godzinek księcia de Berry).
We Włoszech słynne brewiarze wykonywał Nicolo da Bologna, który chętnie stosował światłocień i perspektywiczne ujecie przestrzeni, zwiastując nadejście nowej epoki - odrodzenia.
W XV wieku nastąpił rozkwit miniatury w luksusowych modlitewnikach przeznaczonych dla arystokracji.
W latach 1413-16 bracia: Pol, Jan i Herman Limburg wydali bodaj najwybitniejsze dzieło sztuki miniatury późnego średniowiecza - Godzinki księcia de Berry, (Très Riches Heures du duc de Berry).
Pod koniec stulecia, już u progu renesansu, malarstwem miniaturowym zainteresowali się wielcy malarze nowej epoki. W latach 1470-80 Jean Fouquet opatrzył ilustracjami Starożytności żydowskie. Scenki namalowane przez Fouqueta są pełne dynamizmu, tchną życiem, a twarze postaci znamionuje indywidualizm rysów. Naturalne proporcje ciała w niczym nie przypominają wizerunków ludzi wykonywanych w stylu gotyckim.
W epoce renesansu malarstwo miniaturowe ustąpiło miejsca wielkim dziełom sztuki malarskiej. Wynalazek druku spowodował, że manuskrypty zaczęły powoli ustępować miejsca książce wytwarzanej masowo. Ilustracje również zaczęto wykonywać metodą drzeworytu, bądź stalorytu, zaś ręczne malowanie ilustracji powoli zaczęło odchodzić w zapomnienie.
Podróż po sentymentalnej krainie
Miniatura nie zanikła jednak zupełnie. Od czasu do czasu tworzyli je znani malarze, na marginesie swojej twórczości. W drugiej poł. XVIII wieku nastąpił renesans malarstwa miniaturowego. Tyle, że zamiast na kartach ksiąg, miniaturowe portrety i obrazki zaczęły powstawać na porcelanie, srebrze, kości słoniowej, emalii, a nawet na szkle. Najczęściej były to medaliony z zamykanym wieczkiem wizerunkiem ukochanej osoby, zegarki z sentymentalnym obrazkiem, tabakierki z ozdobną dedykacją, szkatułki na drobną biżuterię, a nawet łyżeczki. Na jednej z emaliowanych, pozłacanych, XVIII-wiecznych łyżeczek rosyjskich widnieje nawet wizerunek średniowiecznego bojara.
Dekoracja przedmiotów codziennego użytku szybko została wchłonięta przez sztukę użytkową i w XX wieku zatraciła swój indywidualny charakter. Również medaliony przestały być modne i trudno nawet znaleźć warsztat, który podjąłby się ich wykonania. Reminiscencją dawnych miniatur są natomiast wykonywane na porcelanie zdjęcia nagrobne, które można spotkać na każdym cmentarzu.
Leszek Stundis
- Autor: Małgorzata Wróblewska Markiewicz
- Odsłon: 2518
Do 28.08.16 można oglądać w Centralnym muzeum włókiennictwa w Łodzi 11 Ogólnopolską Wystawa Miniatury Tkackiej. Towarzyszy ona 15 Międzynarodowemu Triennale Tkaniny, Łódź 2016.
Wystawy miniatury tkackiej od lat cieszą się zainteresowaniem artystów i publiczności. Kameralne obiekty sztuki są znakomitym narzędziem do przedstawiania, choćby skrótowo, aktualnych zainteresowań artystycznych. Są też wygodnym narzędziem komunikacji w świecie tekstylnego medium. Przeznaczone do bliskiego odbioru, zabawne, prowokujące, pouczające, efektowne formy z treścią „podaną w pigułce” wbrew swojemu formatowi są wielkie – wielkością swojego przesłania.
Ogólnopolska Wystawa Miniatury Tkackiej debiutowała w Łodzi w 1985 roku. Od początku stanowiła najszerszy z przeglądów w tej dyscyplinie. W muzeum pojawiła się w 1998, wraz z Fundacją Protextil. Od 2004 jest realizowana przez Dział Tkaniny Artystycznej CMW.
Tegoroczna 11 Ogólnopolska Wystawa Miniatury Tkackiej prezentuje minitkaniny i miniobiekty autorstwa 101 twórców, wybrane w styczniu br. przez ogólnopolskie jury. Jurorzy przyznali nominacje do nagrody za najlepszą pracę oraz wyłonili laureata 11. konkursowej wystawy.
Nagrodę za najlepszą pracę 11 Ogólnopolskiej Wystawy Miniatury Tkackiej otrzymał Konrad Zych, łodzianin, absolwent łódzkiej PWSSP (obecnie ASP). Jego trójwymiarowe kompozycje: „Wylało się” i „Niedomykanie”, wykonane niezwykle precyzyjnym i niezmiernie efektownym haftem, zyskały największe uznanie ogólnopolskiego jury. Konrad Zych pokonał 13 innych nominowanych do nagrody twórców. Jest to kolejny sukces artysty na polu sztuki włókna.
Pracę laureata oraz 150 innych będzie można oglądać bez mała do końca wakacji.
Małgorzata Wróblewska Markiewicz
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 6996
Portret oznacza wizerunek osoby, bądź grupy osób. Można go przedstawić w malarstwie, rzeźbie, grafice, lub fotografii. Zazwyczaj kojarzony jest z wizerunkiem twarzy, albo popiersiem.
W ciągu wieków portret ewoluował zgodnie z panującymi tendencjami w ikonografii. Przybierał zarówno formy sztuki monumentalnej, jak i był prezentowany w skali miniaturowej. Nie pominął go żaden z wielkich stylów sztuki.
Pierwsze portrety pojawiły się w starożytności. Były wizerunkami bóstw, władców, a także dostojników państwowych. Artyści w Egipcie, czy na Wschodzie nie mieli zwyczaju podpisywać swych dzieł. Grecy częściowo zmienili ten obyczaj. Przynajmniej na tyle, ze dziś, po 25 wiekach, możemy przypuszczać, że słynne popiersie Peryklesa wyszło spod dłuta Kresilasa, chociaż znamy je tylko z rzymskiej kopii. O rzymskich portrecistach również niewiele możemy powiedzieć, choć do naszych czasów dotrwała cała plejada popiersi cesarzy i rzymskich mężów stanu. Podobnie rzecz wyglądała w średniowieczu.
Portret późnogotycki
W XV wieku sytuacja ulega zmianie. Wielkie zamówienia rzeźbiarskie i malarskie sprawiają, że ich autorzy wychodzą z cienia. Wit Stwosz w czasie pracy nad Ołtarzem Mariackim używa prawdziwych modeli do wykonywanych postaci. Tak więc jego Matka Boska, czy św. Józef, choć wyobrażają postacie ewangeliczne, mają rysy ówczesnych mieszkańców Krakowa.
Na zachodzie Europy zaczynają pojawiać się pierwsze wielkie nazwiska: Jan van Eyck, Rogier van der Weyden, czy Hans Memling.
Van Eyck, najstarszy z całej trójki, podejmuje pracę na dworze Filipa Dobrego, jako nadworny malarz. Wykonuje na zamówienia dzieła religijne, ale wykonuje również śmiałe portrety realistyczne. Spod jego pędzla wychodzą takie dzieła, jak Portret małżonków Arnolfinich, Portret żony, Portret kardynała Niccolò Albergatiego, czy Madonna kanclerza Rolina. Wpływ sztuki gotyckiej jest jeszcze wyraźny- wydłużone sylwetki, skromne spojrzenia, twarze spokojne, jakby skupione, niejednokrotnie ręce złożone do modlitwy. Kobieta w Portrecie małżonków jest brzemienna, co wnosi pewien element doczesnego życia uduchowionej pary.
Van der Weyden zaczynał swoją wielką karierę jako malarz miasta Brukseli, dla którego wykonywał głównie obrazy ołtarzowe, ale nie unikał też portretowania świętych postaci. W tryptyku Siedem sakramentów Maria płacze, co autor ukazał poprzez namalowanie błyszczących łez. W Zwiastowaniu i Pokłonie Trzech Króli twarze postaci tracą spokojny wyraz na rzecz ekspresji. Artysta stara się dokładnie oddać rysy postaci, a za pomocą gry światłocienia ukazać ich wewnętrzne napięcie.
Do perfekcji doprowadził studium twarzy, co doskonale widać na Portrecie Filipa de Croya, stąd często bywa uważany za największego portrecistę swojej epoki.
Memling, najmłodszy z późnogotyckich mistrzów, również podejmował tematykę religijną, a swoje postacie malował, jakby z natury. W jego dziełach widoczny jest wpływ van der Weydena i wiele wskazuje na to, że w młodości był jego uczniem. Portrety Memlinga cechuje jednak większa statyka, która przy zastosowaniu miękkiego modelunku rysów, nadaje im łagodny wyraz.
Obok artystów niderlandzkich, portret późnogotycki uprawiali malarze francuscy - Jean Fouquet i Jean Perréal. Pierwszy stworzył serię portretów królewskich, m.in. Karola VII i Ludwika XI, utrzymanych w duchu epoki. Drugi specjalizował się w projektach portretów nagrobnych, chociaż uprawiał również sztukę sakralną.
Portrety renesansowe
W tym czasie, gdy w Europie Zachodniej święci triumfy sztuka późnogotycka, we Włoszech rodzi się nowy prąd umysłowy, który znajduje swoje odbicie w sztuce. Modne stają się popiersia zarówno postaci mitologicznych, jak i rzeczywistych, utrzymane w klasycznych kanonach piękna.
Wszechstronnym malarzem i teoretykiem sztuki tych czasów był artysta nadworny książąt włoskich Piero della Francesca. Obok obrazów religijnych malował portrety, z których sławę zdobył podwójny portret Federica da Montefeltro i Battisty Sforzy. Obaj dostojnicy mają surowe oblicza, a ich rysy przywodzą na myśl starożytnych rzymskich mężów stanu. Monumentalność postaci podkreśla również prostota ich ubiorów, choć dominuje w nich purpura, kolor należny władcom. Z kolei Portret panny młodej cechuje dostojeństwo przynależne młodej kobiecie, świadomej powagi małżeństwa.
Drugim wielkim malarzem wczesnorenesansowym był Antonio Pisano (zwany Pisanello), także medalier. Podobnie jak inni, pracował na różnych dworach książęcych, choć wykonywał również zamówienia innych władców europejskich. Do najlepszych portretów malarskich Pisanella należy portret księżniczki d’Este, a z medali - popiersie władcy bizantyjskiego Jana VIII Paleologa. Oba dzieła różnią się kompozycją i cechami postaci. Księżniczka jest wyniosła, choć nie pozbawiona wdzięku. Władca jest wyniosły i zamyślony, jakby przeczuwał, że jego wielkie niegdyś cesarstwo już za kilkanaście lat ulegnie Turkom osmańskim.
Obok niego sławę zdobył Antonello da Messina, autor m.in. Portretu kondotiera. Trudno powiedzieć, kogo owa pełna surowości i wyniosłego okrucieństwa twarz miała przedstawiać. Wydaje się bowiem bardzo realistyczna.
W drugiej połowie XV wieku jako mistrz portretu zasłynął Sandro Botticelli, jeden z twórców fresków w Kaplicy Sykstyńskiej. Początkowo tworzył zgodnie z założeniami szkoły florenckiej obrazy nacechowane spokojem i chłodnym kolorytem. Z tego okresu pochodzi Portret młodego mężczyzny. Później, pod wpływem kazań fanatycznego mnicha Girolamo Savonaroli, zaczął malować pełne ekspresji obrazy religijne, co uwidoczniło się w twarzach prezentowanych postaci. Obok Botticellego wspaniałe portrety malował Giovani Bellini. Jego Portret doży Loredano cechuje spokój i dostojeństwo, a ciemne tło sprawia, ze obraz wzbudza liryczny nastrój.
Wiek XVI uznawany jest za najważniejszy okres odrodzenia. Wielcy malarze pojawiają się w całej Europie zachodniej i południowej. W Italii w pierwszej połowie stulecia sławę zdobywają artyści na wskroś uniwersalni, jak Leonardo da Vinci, Rafael Santi, Tiziano Vecellio (Tycjan) i Michelangelo Bounarroti (Michał Anioł).
Z tej czwórki jako największy mistrz portretu zasłynął Leonardo. W latach 1503-6 namalował bodaj najsłynniejszy portret świata Mona Lisę, zwaną również La Giocondą, jako że modelką jego była florencka patrycjuszka Mona Lisa del Gioconda. Po dziś dzień uczeni głowią się nad tym, cóż oznacza tajemniczy półuśmiech na twarzy młodej kobiety.
Innym znanym portretem artysty była Dama z łasicą. Jednak nazbyt spokojne rysy młodej damy nie przyniosły obrazowi takiej sławy, jak Mona Lisa.
Leonardo da Vinci, jako uważny obserwator, stworzył w licznych rysunkach prawdziwe studium ludzkich twarzy, które rysował z anatomiczną precyzją. Pod koniec życia uwiecznił nawet siebie w Autoportrecie przedstawiającym sędziwego starca, z siwą brodą i długimi włosami, wpatrzonego w nieodgadnioną przyszłość.
Drugi z wielkich mistrzów epoki Rafael Santi specjalizował się w portretowaniu madonn. Nie „zaniedbał” również portretu realistycznego. Na jednym z nich uwiecznił sędziwego papieża Juliusza II, znanego opiekuna artystów.
Michał Anioł najchętniej tworzył całe postacie. Spod jego dłuta wyszedł Mojżesz przedstawiony w iście biblijnej konwencji, jako potężny starzec z długą brodą oraz piękny młodzieniec Dawid, o szlachetnych rysach greckiego efeba.
Obok nich pracowali mniej znani, ale nie mniej zasłużeni dla portretu artyści, jak Petrus Christus, czy Robert Campin portretujący młode kobiety oraz niezrównani mistrzowie niemieccy, wnikliwi obserwatorzy ludzkiej natury - Albrecht Dürer i Matthias Grünewald. Twarze malowane przez Dürera pozbawione są jakichkolwiek upiększeń, nawet wówczas, gdy przedstawiał bliskie osoby, jak własną matkę. Jedynie autoportretowi artysta nadał szlachetne rysy, jakby chcąc samego siebie przekonać o szlachetności swej duszy. Portret Matki Hansa Scheitza sporządzony przez Grünewalda ukazuje boleściwe oblicze starej kobiety, której rozpacz podkreśla grymas ust i przymknięte powieki. W dziele tym widać jeszcze wyraźny wpływ późnego gotyku.
Realistyczny portret typu dworskiego reprezentował z kolei Hans Holbein młodszy, niemiecki malarz i grafik, który w 1536 roku został nadwornym malarzem Henryka VIII. Spod jego pędzla wyszedł najsłynniejszy i w pełni realistyczny portret tego władcy. Monarcha jest otyły, zgodnie zresztą z opisem ówczesnych kronikarzy. Czarna broda i pewien wyraz okrucieństwa nadają jego twarzy perwersyjną zmysłowość, a bogaty strój zdradza umiłowanie przepychu i próżność.
W nieco późniejszym czasie portrety dworskie tworzył Tycjan, który był nadwornym malarzem cesarza Karola V. Również i on pozostawił portret swego protektora, tyle, że w odróżnieniu od Holbeina, jego władca nosi skromny czarny ubiór, a w jego oczach widać melancholię.
Mistrzowie baroku
Portret barokowy wyrósł zarówno z klasycznego portretu renesansowego, jak i ze skłonnego do przesady manieryzmu. Nawrócony na katolicyzm El Greco uległ pokusie malowania uduchowionych świętych o mocno wydłużonych proporcjach ciała i twarzy. Tę manierę widać też w portretach osób żyjących, jakie malował, np. kardynała Don Fernanda Nino de Guevary, wielkiego inkwizytora Hiszpanii. Wąska twarz, uważne spojrzenie i okulary nadają jego twarzy surowy, ale sprawiedliwy wyraz.
Artyści baroku stworzyli różne odmiany portretu. Portret dworski, mieszczański, a nawet fantastyczny, opiewający postacie mitologiczne. Diego Rodriguez de Silva y Velázquez wyrósł z tradycji renesansowej, dlatego jego portret Filipa VI jest jeszcze bardzo stonowany. Papież Innocenty X również został ujęty w konwencji realistycznej, ale Idiota Corii, z głupkowatym uśmiechem, odarty z wszelkiego piękna, należy już do baroku. Żywy portret Demokryta Jusepe’a de Ribery zrywa zupełnie z tradycją renesansu. Grecki mędrzec przedstawiony jest jako wesoły starzec. Na jego pomarszczonej twarzy gości uśmiech, mówiący, że filozof zrozumiał naturę świata i jest z nim pogodzony.
Największą sławę w epoce baroku zdobyli w dziedzinie portretu malarze flamandzcy. Galerię postaci otwiera Peter Paul Rubens. Tworzył zarówno męskie portrety reprezentacyjne, jak i wizerunki kobiet o obfitych kształtach i pięknych, delikatnych twarzach. Widać to nawet na portrecie żony artysty, Heleny Fourment. Zaokrąglone rysy nadawał również studium głów, które chętnie rysował, zgłębiając naturę ludzką.
Anton van Dyck chętnie malował portrety w stylu mieszczańskim. W Portrecie Petera Snayersa, malarza, ukazał dumne oblicze artysty, któremu podkręcony wąs i zimne spojrzenie nadały nieco butny wyraz. Z portretów dworskich artysty najbardziej znany jest Portret króla Karola I, przedstawiony wraz ze służącym, w czasie postoju na przejażdżce. Władca jest majestatyczny i wyniosły. Mistrzami psychologii postaci okazali się Rembrandt Harmenszoon van Rijn i Frans Hals. Rembrandt malował przede wszystkim mieszczan, ukazując ich twarze realistycznie, co budziło niekiedy sprzeciw zamawiających dzieło. Kiedy przedstawił starszych cechu sukienników, sponsorzy uznali, że ich zbiorowy portret jest w złym smaku.
Klasycyzm i romantyzm
Portret klasycystyczny przejął wiele cech portretu renesansowego. Cechowała go jeszcze większa statyka postaci i spokój. Nie było miejsca na brzydotę, wszystko musiało polegać żelaznym kanonom idealnego piękna. Portret pani Récamier Jacquesa Louisa Davida przedstawia damę w półleżącej pozycji na sofie w stroju przypominającym rzymską szatę. Jej twarz ma ładne, regularne rysy, ale nie wyraża żadnych uczuć. Znacznie więcej wyraża portret Handlarki warzyw, choć i z jej oczu nie emanuje żadne silniejsze uczucie. Nawet Śmierć Marata ukazuje zmarłego rewolucjonistę ze spokojnym, niemal woskowym obliczem zwróconym do widza.
W podobny sposób maluje Jean-Auguste-Dminique Ingres. Jego rysunek Paganiniego w ogóle nie przywodzi na myśl wirtuoza znanego z demonicznej wręcz brzydoty. Ukazuje spokojnego młodzieńca o nieco szczupłej twarzy, tchnącej spokojem.
W ten sam sposób malują Fiodor Rokotow w Rosji, czy Thomas Gainsborough w Anglii. W podobnym stylu powstają popiersia.
Francisco Goya y Luciences był artystą przełomu. Początkowo pracował jako malarz nadworny na madryckim dworze. Tworzył wówczas niezapomniane portrety rodziny królewskiej, zarówno indywidualne, jak zbiorowe. Ok. 1800 namalował słynny obraz Rodzina króla hiszpańskiego Karola IV, w którym zerwał z klasycystycznym dostojeństwem i ukazał jej ludzkie oblicze. Do pewnego stopnia był prekursorem romantyzmu. W znacznym stopniu oddziałał na Francuza Eugéne’a Delacroix’a. Paganini w wydaniu tego francuskiego malarza jest rzeczywiście brzydki, a jego demoniczna blada twarz jest jeszcze bardziej wyeksponowana wskutek ciemnego tła, w które wtopiona jest jego czarna sylwetka. Portret Chopina ukazujący twarz spokojnego, nieco smutnego kompozytora również jest utrzymany w ciemnej tonacji.
Sztuka portretowa w Polsce
Od końca XVI wieku w Polsce rozwijał się portret trumienny. Na temat jego twórców niewiele jednak można powiedzieć. Dopiero czasy stanisławowskie przyciągnęły do Warszawy takie znakomitości jak Marcello Bacciarelli, który namalował Portret króla Stanisława Augusta w stroju koronacyjnym w konwencji klasycystycznej. W tym duchu malował również Antoni Brodowski, który uwiecznił na płótnie Juliana Ursyna Niemcewicza, księcia Józefa Poniatowskiego i wiele innych znanych postaci. Malował również członków swojej rodziny. Po dziś dzień w Warszawskim Muzeum Narodowym można podziwiać Portret własny artysty oraz portret jego brata. Obok Brodowskiego pewną sławę zdobył Franciszek Lampi, który chętnie malował panie o nieco melancholijnym spojrzeniu.
W epoce romantycznej portretowane postacie nabrały nieco żywszego kolorytu. Wojciech Korneli Stattler namalował swój autoportret w 1828 roku w stylu przypominającym dzieła Delacroix’a - na bardzo ciemnym tle uduchowiona twarz artysty. Piotr Michałowski chętnie portretował chłopów, nadając ich twarzom wyraz zadumy, a Henryk Rodakowski, działający w drugiej połowie stulecia, powrócił do realizmu. Jego portrety siostry, matki, czy generała Henryka Dębińskiego nie mają w sobie nic z romantycznych uniesień. Po klęsce powstania styczniowego pojawiły się w sztuce polskiej portrety klasycyzujące. W takim duchu utrzymany jest Portret Marii Pusłowskiej pędzla Jana Matejki oraz poczet polskich władców. W tym samym czasie jako portreciści zasłynęli Maurycy Gottlieb i Witold Pruszkowski, którzy trzymali się konwencji realistycznej.
Nowe tendencje
W XX wieku ścierały się w sztuce portretowej dwie tendencje. Z jednej strony obecny był realizm. Z drugiej, funkcjonował ekspresjonizm i impresjonizm oraz pojawiały się nowe style, jak fowizm, kubizm, abstrakcjonizm, czy cały nurt sztuki awangardowej. Reprezentanci każdego z nich eksperymentowali z portretem, ukazując coraz bardziej zdeformowane twarze i postacie. Portret psychologiczny skończył się właściwie w wieku XIX, choć pewnych jego cech nie można odmówić ekspresjonistom jak Edward Munch, czy impresjonistom takim, jak Henri de Toulouse-Lautrec. Jego portret kobiety-klauna ukazuje dziewczynę w dość bezpruderyjnej pozie, z wyzywającym spojrzeniem, ale o psychologicznym kontekście świadczy bardziej ogólna atmosfera obrazu, a nie sama twarz.
Pablo Picasso wprowadził w swoich portretach figury geometryczne, a Salvador Dali nadał im monstrualne rysy.
Można powiedzieć, ze wraz z wprowadzeniem fotografii, a następnie technik komputerowych, zanikła potrzeba portretowania zgodnie z zasadami realizmu. W zasadzie utrzymuje się jeszcze ona wśród artystów pracujących na zamówienie dla tych, którzy chcą mieć swój wizerunek w postaci obrazu, czy rzeźby.
Leszek Stundis