Historia el.
- Autor: Leszek Stundis
- Odsłon: 2816
W połowie IV wieku na obszarze wschodniej Europy pojawili się przybysze z dalekiej Azji, Hunowie.
Był to lud pochodzenia tureckiego, który wiódł koczowniczy tryb życia, a głównym jego zajęciem, obok grabieży, był wypas koni i bydła. Hunowie nie budowali własnych miast, a te które znali, traktowali jedynie jako potencjalne obiekty do zdobycia i złupienia. Zakładali wprawdzie sezonowe siedziby przypominające niekiedy obwarowane osady, ale miały one raczej charakter rozległych obozowisk.
Złowieszczy pochód
Około 375 roku Hunowie dotarli do dolnego Dunaju, wzbudzając przerażenie u zamieszkujących ten obszar ludów germańskich. Po drodze złamali opór Wizygotów, którzy nie mając innego wyjścia sforsowali Dunaj i weszli na obszar Cesarstwa Rzymskiego.
Drugą ofiarą Hunów byli Ostrogoci, którzy również zostali zmuszeni do opuszczenia swych siedzib.
Oba ludy nie zamierzały jednak pogodzić się z klęską. Osłabione Cesarstwo Rzymskie stanowiło doskonałą okazję do powetowania sobie poniesionych strat. Bez skrupułów więc zaczęli masowo niszczyć i rabować rzymskie osady.
W 378 cesarz Walens postanowił ukrócić samowolę Wizygotów i pod Adrianopolem stoczył z nimi bitwę. Straty po obu stronach były znaczne, a w bitwie poległ sam rzymski imperator. Rzymianom udało się tylko tyle osiągnąć, że Wizygoci zamiast do Italii ruszyli na Grecję.
Następca Walensa Teodozjusz za pomocą przekupstwa i intryg zdołał poróżnić Wizygotów z innymi germańskimi nacjami, dzięki czemu Cesarstwo odzyskało na pewien czas spokój. Hunowie w tym czasie posuwali się dalej na zachód, co wzbudziło zamęt wśród Germanów zamieszkujących nad Renem.
Kolejne plemiona pierzchały przed hordami Hunów, a następnie ponownie łączyły w większe grupy, tyle że w innym składzie etnicznym.
W 406 roku na czele takiej na poły przypadkowej mieszanki germańskiej stanął młody wódz o awanturniczym usposobieniu -Radagajs. Przekroczywszy Alpy, postanowił nieco dłużej zabawić w Italii, słusznie licząc na zasobne kieszenie Rzymian. Panika na Półwyspie Apenińskim stworzyła szansę naczelnemu wodzowi Cesarstwa zachodniego Stylichonowi, który jako Wandal z pochodzenia popadł akurat w niełaskę. Nie mając jednak zbyt licznych sił na Półwyspie odwołał legiony z Galii, licząc zapewne na lojalność Franków.
Italia istotnie została uchroniona przed skutkami barbarzyńskiego najazdu. Jednak odepchnięte z powrotem siły Radagajsa przekroczyły tym razem Dunaj, co w myśl zasady domina, spowodowało ruchy tamtejszych plemion.
W rezultacie bałaganu, jaki nastąpił w końcu grudnia 406 roku Wandalowie, Swewowie i irańscy Alanowie przekroczyli system umocnień granicznych wzdłuż Renu, nieopodal dzisiejszego miasta Moguncji.
Stylichon zawezwał więc Wizygotów z Półwyspu Bałkańskiego. Był to jego największy błąd polityczny w życiu. Oskarżony o spisek został w roku 408 zamordowany, ponoć za przyzwoleniem samego cesarza Honoriusza.
Tym samym Rzymianie pozbawili się najzdolniejszego z wodzów i nic już nie mogło odmienić tragicznego położenia państwa. Wizygoci nie zamierzali bowiem pełnić roli jego strażników. Nie mieli również ochoty na opuszczenie żyznych ziem Italii. Frankowie natomiast, nie ufając swym germańskim pobratymcom, zaczęli umacniać swe pozycje w Galii słusznie przewidując, że wojenne wędrówki plemion jeszcze się nie zakończyły.
Na gruzach Cesarstwa
W 407 roku cesarz Honoriusz postanowił wycofać legiony z Brytanii. Nie było sensu dłużej bronić wyludnionej kolonii, która utraciła znaczenie gospodarcze, a z północy była bez ustanku atakowana przez Piktów.
Nie uchroniło to jednak Zachodniego Cesarstwa przed kolejnymi ciosami. Dwukrotnie, w 410 i 455 roku, imperium przeżyło najazdy, których ofiarą padło Wieczne Miasto. Za pierwszym razem sprawcami tragedii byli Wizygoci pod wodzą Alaryka, za drugim -Wandalowie dowodzeni przez Genzeryka.
Bunt Odoakra w 476 roku był tylko smutnym potwierdzeniem końca istnienia wielkiego ongiś cesarstwa. Wandalowie w tym czasie byli zajęci budową zrębów swego państwa w północnej Afryce, a Wizygoci pod wodzą Ataulfa wtargnęli do południowej Galii i wokół jednego z jej głównych miast, Tuluzy, utworzyli niewielkie, ale silne państwo. Wkrótce przekroczyli Pireneje i wkroczyli do Hiszpanii. W drugiej połowie V wieku, za panowania Euryka, wyparli resztki administracji cesarskiej i sami podjęli dzieło budowy własnego królestwa.
Na zalanych przez barbarzyńców obszarach byłych prowincji Cesarstwa Rzymskiego zaczęły powstawać państwa, których charakter był odmienny od wcześniejszych związków plemiennych. Dotychczasowa germańska wspólnota plemienna oparta była na demokracji wojennej. Wszelkie decyzje dotyczące polityki plemienia podejmował wiec, w skład którego wchodzili wszyscy wojownicy. Decydujący głos miał wódz lub książę (rzymski dux) oraz starszyzna rodowa. Często zamiast niej wokół księcia funkcjonowała rada plemienna, złożona z naczelników rodów, bądź klanów.
Po upadku Cesarstwa Rzymskiego dawne uprawnienia naczelników klanów zostały ograniczone na rzecz księcia i wyznaczonych przez niego urzędników. Nie powstała jednak administracja oparta na zawodowej warstwie urzędniczej, ani urzędy o ściśle określonych kompetencjach. Władca osobiście udzielał instrukcji dotyczących konkretnej sprawy, a wyznaczony poddany był tylko jego wysłannikiem.
Sądownictwo zachowało dawny charakter patrymonialny, choć w przypadku sporów w łonie rodów arystokratycznych istniała możliwość odwołania się do decyzji księcia. Z reguły jednak wszelkie sprawy natury cywilnej, jak małżeństwa, dziedziczenie, czy umowy kupna i sprzedaży regulowały dawne prawa zwyczajowe. W sprawach kryminalnych, zwłaszcza dotyczących zabójstwa, bądź zniewolenia kobiety, każdemu klanowi przysługiwało prawo krwawej zemsty.
Pierwsi monarchowie
Jako pierwsze do tworzenia organizmów państwowych przystąpiły plemiona germańskie. Przez wieki sąsiadując z Rzymianami, zdołały przyswoić sobie pewne elementy kultury prawnej Rzymian. Część z nich posługiwała się łaciną, a arystokracja niektórych z nich uważała się za obywateli rzymskich.
Najsilniejszym związkiem plemiennym byli Frankowie, którzy odziedziczyli w dawnej prowincji Galii niezłą sieć rzymskich dróg, miasta i obwarowane osady oraz sprawnie działającą organizację kościelną. Pierwszy władca, któremu udało się podporządkować większość Franków, Chlodwig, prędko zrozumiał, jak istotne znaczenie ma Kościół dla scementowania jedności rodzącego się państwa. Zapewne z tego względu w 496 roku, jako pierwszy z germańskich władców, dobrowolnie przyjął chrzest z rąk katolickich duchownych.
Obszar państwa stanowił własność księcia (patrimonium), choć zarówno Chlodwig, jak i jego następcy radzili się w najważniejszych sprawach wiecu. Na wiecach zapadały decyzje o wojnie i pokoju, dokonywano podziałów łupów, a także obierano wodza (księcia), bowiem w pierwszym okresie istnienia państwa frankijskiego tron książęcy nie był dziedziczny.
Dwór monarszy składał się z dostojników świeckich i duchownych. Najważniejszą osobą po księciu był majordom (majordomus), który zastępował władcę we wszystkich sprawach w czasie jego nieobecności. Spośród duchownych ważną rolę odgrywał spowiednik książęcy, choć oficjalnie nie wnikał w meandry polityki. Inni księża zajmowali się przede wszystkim prowadzeniem kancelarii, gdyż byli najczęściej jedynymi osobami umiejącymi pisać, czytać i formułować dokumenty.
Od czasów Chlodwiga rzymski podział administracyjny państwa został znacznie uproszczony. Zamiast diecezji, podzielonych na prowincje i okręgi (civitates), Merowingowie utrzymywali jedynie okręgi (pagi), które z grubsza odpowiadały dawnym administracyjnym okręgom rzymskim.
Pagi dzieliły się z kolei na setki (centata), czyli osady skupiające pierwotnie stu wojowników wraz z rodzinami. Na czele pagów stali lokalni dowódcy wojskowi, z tym, że musieli zostać uprzednio zatwierdzeni przez panującego. Z czasem przekształcili się oni w dostojników noszących tytuł comes civitatis. Nad setkami czuwali setnicy, którzy rekrutowali się najczęściej z niższej kadry oficerskiej.
Frankowie nie przejęli jednak legionowej struktury armii rzymskiej, chociaż potrafili docenić znaczenie piechoty. Na równi z nią traktowali jazdę, która bardzo prędko stała się zewnętrznym odbiciem społecznego rozwarstwienia wśród wojowników.
Od 493 roku istniało również silne królestwo germańskie w Italii. Jego twórcą był władca Ostrogotów, Teodoryk Wielki, który za namową bizantyjskiego cesarza Zenona pokonał Odoakra. Władca Bizancjum nie miał jednak złudzeń, że Teodoryk zwróci mu władzę nad Italią. Zdecydował się więc na powierzenie mu namiestnictwa, dzięki czemu, przynajmniej formalnie, Italia powróciła do Cesarstwa Bizantyjskiego.
Tak więc Teodoryk stał się z jednej strony bizantyjskim urzędnikiem, z drugiej zaś nadal pełnił funkcję monarchy Ostrogotów.
Rychło po objęciu władzy w Italii okazało się jednak, że Teodoryk nie zamierza ograniczać swoich rządów wyłącznie do wypełniania instrukcji cesarskich. Z własnej inicjatywy skonfiskował ziemie dawnych zwolenników Odoakra, hojnie nagradzając nią zaufanych oficerów, ustalił wysokość podatków, a wobec Ostrogotów nadal stosował zwyczajowe prawa germańskie. Jedynie wobec ludności rzymskiej posługiwał się prawem ustanowionym przez cesarzy. Jako arianin liczył się z silną opozycją katolicką wśród Rzymian, cieszącą się poparciem papieży. Nie ingerował więc w sprawy religijne, wykazując rzadką w tej epoce postawę tolerancji.
Dwór w Konstantynopolu również nie interesował się sprawami wiary w Italii, zwłaszcza że następcy Zenona jawnie sprzyjali monofizytom, uznającym w Chrystusie jedną, ale zarazem boską i ludzką naturę.
W 527 roku sytuacja uległa zmianie. Na tronie w Konstantynopolu zasiadł Justynian, nieprzejednany katolik i w dodatku człowiek o nieposkromionych ambicjach politycznych. W 555 roku ostatni władca Ostrogotów, Tejas, został ostatecznie pokonany, co przypieczętowało los pierwszego barbarzyńskiego państwa w Italii. W kilkanaście lat później, w roku 568, Półwysep Apeniński najechali Longobardowie, wywodzący się z tej samej grupy etnicznej co Ostrogoci.
Jednak już w 574 ich związek plemienny rozpadł się na kilkadziesiąt mniejszych organizmów, co z kolei spowodowało, że Bizantyjczykom udało się utrzymać skrawki Półwyspu. Nietknięte pozostało również państwo Kościelne, a w środkowej Italii niezależność utrzymało księstwo Spoleto.
Longobardowie, w przeciwieństwie do swych poprzedników, porzucili politykę ugodową wobec ludności rzymskiej. Od początku uznali ją za ludność podbitą, wobec której można dowolnie interpretować prawo. Toteż wypracowane przez jurystów rzymskich zasady regulacji sporów były przez nich stosowane tylko wówczas, gdy sprzyjały ich interesom.
W 597 roku na wyspy brytyjskie przybyła misja wysłana przez papieża Grzegorza VII, której udało się schrystianizować południową część Anglii. Z kolei z wyspy Iona, wyruszyła podobna misja do kraju Piktów, kierowana przez mnichów irlandzkich. Również i ona zakończyła się powodzeniem.
Na początku VII wieku Brytania przedstawiała mozaikę walczących ze sobą królestw, ochrzczonych, ale hołdujących nadal pewnym plemiennym zasadom ustrojowym. Obok książąt (coerls), najważniejszą rolę odgrywała arystokracja, skupiona wokół naczelników (earls), bowiem na niej spoczywał militarny wysiłek obrony ziemi oraz prowadzenia wypraw.
Ludność trudniąca się rolnictwem miała status półwolnej (laets), bowiem już wówczas była obarczona pewnymi powinnościami wobec właścicieli ziemskich. Obok niej istniała również pokaźna grupa niewolników (theows), rekrutująca się najczęściej z brańców, rzadziej z zakupu. Handel niewolnikami na miarę antyku nie istniał bowiem w społecznościach germańskich.
Dawną wspólnotę rodową zastąpiły gminy wiejskie (township), zarządzane przez zebrania wolnych mieszkańców (galimot). Decydowały one o wyrębie lasów, użytkowaniu łąk, a przede wszystkim o tym, co w danym roku będzie uprawiane.
Z czasem gminy zostały zastąpione przez centeny, czyli okręgi zamieszkałe przez 100 wojowników, podobnie jak u Germanów na kontynencie. Na czele takiej wspólnoty stał starosta centeny, hundred-moot, którego obowiązkiem było zwoływanie raz w miesiącu zgromadzenia. Ponadto realizował on zadania w zakresie bezpieczeństwa publicznego i przestrzegania obyczajów. Sądownictwo sprawowało 12 starszych, którym przewodniczył sędzia królewski.
Stan posiadania poszczególnych rodów zależał od udanych wypraw wojennych. Jedne stawały się szybko konkurentami władcy, pod względem posiadanego majątku, inne musiały szukać opieki u bogatszych sąsiadów. Earl przyjmujący pod opiekę zubożałych sąsiadów stawał się hlafordem (późniejszym lordem), a więc odpowiednikiem średniowiecznego suwerena. Wszyscy wolni, jak też półwolni mieszkańcy owych państewek mieli obowiązek uczestnictwa w wyprawach wojennych oraz pracach przy budowie mostów, dróg i grobli. Przy czym własny koń i rynsztunek wymagany był od ludzi wolnych.
U progu średniowiecza
Czasy, które nastały po upadku Cesarstwa zachodniego zwykło się określać mianem wczesnego średniowiecza. Trwało ono mniej więcej do X wieku w Europie Zachodniej, a do XII w. w Europie Wschodniej. W tym okresie powstaje większość współczesnych państw europejskich, a własność ziemi i stopień poddaństwa staje się podstawą stosunków feudalnych. Pozycję swą umacnia Kościół, który jednak nie odgrywa do XI wieku zbyt dużej, samodzielnej roli politycznej.
Po śmierci Chlodwiga w 511 roku państwo Franków rozpada się na zachodnią Neustrię i wschodnią Austrazję. Chociaż w obu panują przedstawiciele Merowingów, nie ma między nimi zgodności co do polityki zewnętrznej, a często dochodzi nawet do wojen.
Z czasem coraz większą rolę na frankijskich dworach zaczynają odgrywać majordomowie z domu Karolingów. W 732 roku, jeden z nich, Karol Młot, powstrzymał pod Poitiers napór Arabów z Hiszpanii. Choć w rzeczywistości Arabowie nadal plądrowali Francję, Karol Młot wedle późniejszych legend urósł do rangi obrońcy Europy przed Maurami.
Na wschodzie, około roku 622 Słowianie podnieśli bunt przeciwko Awarom, który zakończył się pomyślnie. Na jego czele stanął tajemniczy kupiec frankijski Samon, któremu udało się zjednoczyć kilka grup plemiennych zamieszkujących obszary dzisiejszych Moraw, Czech i Łużyc. W 631 pokonał nawet silny korpus wojsk frankijskich króla Dagoberta I.
Dopiero Karol Wielki po zjednoczeniu Franków uporządkował sprawy na wschodzie, likwidując chanat Awarów oraz podporządkowując sobie Longobardów i Sasów. Co się działo z Samonem i jego posiadłościami - dokładnie nie wiadomo. Być może zostały one wchłonięte przez rodzące się Państwo Wielkomorawskie.
Tak więc na początku IX wieku, po koronacji Karola Wielkiego na cesarza, Europa podzielona została pomiędzy dwa cesarstwa, pomiędzy którymi egzystowały państwa i państewka o różnej kondycji militarnej i gospodarczej. Tak narodziła się Europa…
Leszek Stundis
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 591
Oficjalne przyjęcie Finlandii do NATO zostało obchodzone w transatlantyckiej sferze technokracji jako zwycięstwo demokracji i wolności. Jens Stoltenberg powiedział swoim fińskim kolegom podczas ceremonii inauguracyjnej, że: „Finlandia jest bezpieczniejsza, a NATO silniejsze z Finlandią jako sojusznikiem. Wasze siły są znaczące i wysoce zdolne, wasza odporność nie ma sobie równych, a od wielu lat wojska z Finlandii i krajów NATO współpracują ramię w ramię jako partnerzy. Od dziś stoimy razem jako sojusznicy”. Ale jak prawdziwe są te stwierdzenia?
Finlandia lubi świętować, że ich wojna z Rosją w latach 1941-1944 nie miała nic wspólnego z II wojną światową, ale była po prostu sojuszem obronnym z Niemcami przeciwko złemu Związkowi Radzieckiemu. Z kolei Szwecja lubi świętować, że pozostała neutralna podczas II wojny światowej. Fakty jednak przedstawiają zupełnie inną historię.
Oba narody bowiem nie tylko odegrały agresywną rolę w wojnie przeciwko Związkowi Radzieckiemu podczas operacji Barbarossa i później, ale także udzielały Niemcom ogromnych pożyczek i innego wsparcia gospodarczego od 1940 do 1945 roku.
Na poziomie czysto wojskowym „neutralna” Szwecja pod wodzą króla Gustawa V i socjaldemokratycznego premiera Pera Albina Hannsona zapewniła udostępnienie swoich terytoriów nazistom podczas bitwy o Narwik w 1940 r., która doprowadziła do upadku Norwegii. Kiedy rok później rozpoczęto operację Barbarossa, Niemcom zezwolono na wykorzystanie szwedzkiego terytorium, sieci kolejowych i komunikacyjnych do inwazji na Związek Radziecki przez Finlandię.
Niemieccy żołnierze i sprzęt bojowy zostali przewiezieni z Oslo do Haparanda w północnej Szwecji w ramach przygotowań do ataków na Rosję.
Na froncie gospodarczym 37% szwedzkiego eksportu w czasie wojny trafiało do Niemiec, w tym 10 milionów ton rudy żelaza rocznie, a także największa produkcja łożysk kulkowych niezbędnych dla nazistowskiej machiny wojennej, które były eksportowane przez porty okupowanej przez nazistów Norwegii. Profaszystowska rodzina von Rosen odegrała jedną z najbardziej instrumentalnych ról w promowaniu ideologii nazistowskiej w Szwecji, a Eric von Rosen był współzałożycielem Narodowo-Socjalistycznej Partii Szwecji i zapewnił niemieckiemu dowództwu dostęp do wyższej sfery szwedzkiej szlachty w latach 1920-1930.
Ponadto hrabia Hugo von Rosen pełnił funkcję dyrektora amerykańskiego oddziału szwedzkiego Enskilda Bank i SKF Bearing, który zarządzał przepływem funduszy i łożysk kulkowych (wyprodukowanych w Filadelfii) do Wehrmachtu przez całą wojnę.
Historyk Douglas Macdonald napisał:
„Łożyska kulkowe SKF były absolutnie niezbędne dla nazistów. Luftwaffe nie mogłaby latać bez łożysk kulkowych, a czołgi i samochody pancerne nie mogłyby się bez nich toczyć. Nazistowskie działa, celowniki bombowe, generatory i silniki, systemy wentylacyjne, okręty podwodne, koleje, maszyny górnicze i urządzenia komunikacyjne nie mogły działać bez łożysk kulkowych. W rzeczywistości naziści nie mogliby walczyć w drugiej wojnie światowej, gdyby firma SKF Wallenberga nie dostarczyła im wszystkich potrzebnych im łożysk kulkowych”.
Hugo był przez małżeństwo drugim kuzynem Göringa, a jego kuzyn Eric wkrótce odegra ważną rolę w tej historii.
Przegląd nazistowskiego dziedzictwa Finlandii
W przeciwieństwie do Szwecji, Finlandia nigdy nie próbowała udawać neutralności i w tym sensie można ją przynajmniej pochwalić za unikanie hipokryzji szwedzkich kuzynów. Dzieląc 1340-kilometrową granicę z Rosją, która obejmuje obszar w promieniu 40 km od dzisiejszego Sankt Petersburga, Finlandia była dla nazistów nieruchomością o dużej wartości.
Podczas wojny 8000 fińskich żołnierzy walczyło bezpośrednio u boku nazistów przeciwko Rosjanom, a wielu służyło w nazistowskich dywizjach pancernych SS w latach 1941-1943. Skandaliczny 248-stronicowy raport opublikowany przez fiński rząd w 2019 roku ujawnił, że co najmniej 1408 fińskich ochotników służyło bezpośrednio w dywizji pancernej SS, dokonując masowych okrucieństw, w tym eksterminacji Żydów i innych zbrodni wojennych.
Przyczyna sojuszu Finlandii z nazistami w czasie wojny jest również znacznie mroczniejsza, niż pozwalają na to odkażone podręczniki historii.
Radzieccy przywódcy obserwowali gromadzenie się nazistowskiej machiny wojennej zmierzającej w kierunku Rosji niczym kolizja pociągu w zwolnionym tempie od momentu zawarcia porozumienia monachijskiego z 1938 r., które przyniosło zniszczenie Czechosłowacji i wzrost potwora Frankensteina w sercu Europy.
W swojej błyskotliwej „Szokującej prawdzie o porozumieniu monachijskim z 1938 roku” Alex Krainer pokazuje, że brytyjska tajna dyplomacja zapewniła, że od przejęcia Austrii przez Hitlera do inwazji na Polskę we wrześniu 1939 roku brytyjska polityka ustępstw jedynie udawała sprzeciw wobec nazizmu, podczas gdy w rzeczywistości ułatwiała jego wzrost.
Wyścig o zabezpieczenie Heartlandu i nazistowski zwrot Finlandii
Wiedząc, że atak jest nieunikniony, Rosja podpisała w sierpniu 1939 r. Pakt Ribbentrop-Mołotow, aby zyskać na czasie podczas próby ustanowienia strefy buforowej między ekspansjonistycznym reżimem nazistowskim a sobą.
W tym małym okienku trwał wyścig o konsolidację sfer interesów z Rosją działającą defensywnie, aby zabezpieczyć swoje miękkie podbrzusze przed rozpoczęciem nieuniknionej gorącej wojny. W międzyczasie Niemcy ścigały się, by podgrzać atmosferę, przeprowadzając operacje wojskowe, które rozszerzyły Rzeszę w całej Europie.
Rosja odniosła kilka ważnych strategicznych zwycięstw dyplomatycznych, podpisując pakty o wzajemnej pomocy z Łotwą, Litwą i Estonią. Jednak Finlandia pod kontrolą feldmarszałka Carla Gustafa Mannerheima i premiera Risto Rytiego odrzuciła ofertę Rosji.
W zerwanym rosyjsko-fińskim traktacie o wzajemnym bezpieczeństwie Rosja zaproponowała scedowanie Południowej Karelii na północy w zamian za przesunięcie sowieckiej granicy na zachód na Przesmyku Karelskim i pozwolenie na stacjonowanie rosyjskich baz w Finlandii. Proniemieckie rządy Rytiego i Mannerheima publicznie dogadywały się z Niemcami w latach trzydziestych XX wieku, a znaczna część fińskiej arystokracji miała złudne wizje ekspansjonizmu wraz ze swoimi pronazistowskimi odpowiednikami w Szwecji wierząc, że znaczna część północno-zachodniej Rosji zwanej Wschodnią Karelią była zamieszkiwana przez „czysty” lud nordycki, nieskażony ani słowiańską, ani skandynawską krwią.
Odrzucenie przez Finlandię umowy o współpracy spowodowało, że w listopadzie 1939 r. Rosja podjęła decyzję o inwazji, w wyniku której Finlandia straciła 20 000 żołnierzy i 11% terytorium, co stanowiło 1/3 jej potencjału gospodarczego i spalone ego. Ta czteromiesięczna „wojna zimowa” zakończyła się w marcu 1940 r. zredukowaną i upokorzoną Finlandią, pragnącą zemsty.
Feldmarszałek Mannerheim i premier Ryti byli żarliwymi wyznawcami mitu „wielkiej Finlandii”, a Mannerheim głośno ogłaszał swoim żołnierzom w przededniu zgody Finlandii na połączenie z nazistami, że „w 1918 roku podczas wojny wyzwoleńczej [przeciwko Rosji] „oświadczyłem fińskim i wiedeńskim Karelom, że nie włożę miecza do pochwy, zanim Finlandia i Karelia Wschodnia nie będą wolne”. To przemówienie utrudniło utrzymanie poglądu, że sojusz Finlandii z nazistami był po prostu „obronny”.
Chociaż historycy rewizjoniści powszechnie twierdzą, że Herman Göring wysłał osobistego posłańca do Helsinek z prośbą o pozwolenie na użytkowanie terytorium Finlandii w zamian za broń i wsparcie w sierpniu 1940 r., to z zeznania pułkownika SS Horsta Kitschmanna w 1945 r., który był wtajemniczony w te wymiany, wynika, że to sam Mannerheim jako pierwszy skontaktował się z Göringiem, sugerując zawarcie takiego układu.
Dokumentuje to Henrik Lunde w Wojnie z wyboru w Finlandii, publikując zeznania Kitschmanna:
„W trakcie tych rozmów von Albedill [niemiecki major w sztabie attache, który poinformował Kitschmanna] powiedział mi, że już we wrześniu 1940 r. wizyta generała dywizji Talwela, pełnomocnika marszałka Mannerheima, w kwaterze głównej Führera w Berlinie. Podczas tej wizyty osiągnięto porozumienie między niemieckim i fińskim sztabem generalnym w sprawie wspólnych przygotowań do wojny napastniczej i jej przeprowadzenia przeciwko Związkowi Radzieckiemu. W związku z tym generał Talwel powiedział mi podczas konferencji w kwaterze głównej swego sztabu w Aunosa w listopadzie 1941 r., że on, działając na osobiste polecenie marszałka Mannerheima, już we wrześniu 1940 r. był jednym z pierwszych, którzy skontaktowali się z niemieckim naczelnym dowództwem w celu wspólnych przygotowań do niemieckiego i fińskiego ataku na Związek Radziecki”.
We wrześniu 1940 r. zatwierdzono tajny fińsko-niemiecki traktat tranzytowy i uruchomiono wrak pociągu, jakim była Barbarossa.
16 czerwca 1941 r. Mannerheim wezwał 16% ludności Finlandii do walki u boku Wehrmachtu w ramach przygotowań do tego ataku.
Kiedy Barbarossa została oficjalnie uruchomiona 22 czerwca 1941 r., w Finlandii znajdowało się 400 000 żołnierzy fińskich i niemieckich, ponieważ fińskie lotniska zostały przekazane nazistowskim bombowcom. Pakt Mannerheima z diabłem zaowocował wczesnymi zwycięstwami, ponieważ jego marzenie o „Wielkiej Finlandii” w końcu się spełniło, a rozległe terytoria od Murmańska po jezioro Onega znalazły się pod fińską okupacją w latach 1941-1944. W tym czasie etniczni Rosjanie i Żydzi w Finlandii zostali wysłani do obozów pracy przymusowej, gdzie wielu zostało eksterminowanych.
W fińskim raporcie z 2019 r. stwierdzono:
„Pododdziały i ludzie dywizji SS Wiking zaangażowani podczas marszu do Związku Sowieckiego i przejazdu przez Ukrainę i Kaukaz brały udział w licznych zbrodniach… Z pamiętników i wspomnień fińskich ochotników wynika, że praktycznie każdy z nich od samego początku musiał być świadomy okrucieństw i masakr”.
Gdy fińska dywizja SS Wiking posuwała się przez zachodnią Ukrainę w okresie od lipca do sierpnia 1941 r., we Lwowie i Żytomierzu zginęło ponad 10 000 cywilów, a ponad 600 000 zginęło w regionie od początku Barbarossy do marca 1942 r.
Dziwny przypadek trwałej swastyki w Finlandii
Trzeba teraz powiedzieć słowo o osobliwym oficjalnym logo fińskich sił powietrznych, które powstało w 1919 roku i przetrwało do 2020 roku, kiedy zostało wycofane z samolotów, flag i mundurów (choć nadal jest utrzymywane na ścianach akademii sił powietrznych).
Odnoszę się tutaj oczywiście do dziwnej swastyki, której Finlandia po 1945 roku nie uznała za rozsądne usunąć ze swoich samolotów wojskowych lub mundurów, pomimo upadku jej nazistowskich sojuszników.
Zdezynfekowane podręczniki historii szybko wytłumaczyły ten anomalny stuletni fetysz ze swastyką jako całkowity przypadek, który nie ma nic wspólnego z nazistami, ponieważ partia nazistowska przyjęła ten symbol cały rok po fińskim rządzie. Jednak, jak większość naszych oficjalnych narracji historycznych, ta również rozpada się na kawałki przy najmniejszym nacisku.
Jak głosi historia, w 1918 roku szwedzki hrabia Eric von Rosen przekazał Białej Armii Finlandii w prezencie samolot Thulin typu D ozdobiony swastykami, który dał początek fińskim siłom powietrznym ze swastyką, która stała się ich oficjalnym logo. Ponieważ von Rosen już używał swastyki jako swojego osobistego emblematu, odkąd po raz pierwszy zobaczył ją w szkole średniej na starożytnych runach, można dojść do wniosku, że fińskie swastyki wojskowe i ich nazistowskie odpowiedniki nie mogły mieć żadnego związku.
Twierdzenie to całkowicie ignoruje fakt, że obaj bracia von Rosen, Eric i Clarence, byli czołowymi arystokratami, którzy z dumą bronili sprawy nazistowskiej, sponsorowali szwedzką eugenikę za pośrednictwem Szwedzkiego Instytutu Biologii Rasowej na Uniwersytecie w Uppsali (ok. 1922), lobbowali za przepisami dotyczącymi sterylizacji i wprowadzali Hitlera do wyższej warstwy szwedzkiej elity. W 1933 roku Eric von Rosen został członkiem-założycielem Nationalsocialistiska Blocket (alias: Narodowo-Socjalistyczna Partia Szwecji).
Energiczne poparcie dla nazistów (w tym wpływ von Rosena na szwedzki Enskilda Bank i SKF) zmienia również sposób, w jaki musimy interpretować bliskie relacje, jakie łączyły Clarence'a, Erica i Hugo von Rosen ze swoim szwagrem Hermannem Göringiem, który pracował jako osobisty pilot dla Erica von Rosena po I wojnie światowej.
To właśnie podczas dłuższego pobytu w zamku Rockelstad von Rosena w 1920 roku Göring po raz pierwszy zetknął się z 1) swastykami von Rosena, które zdobiły zamek i przylegający do niego domek myśliwski, 2) pasją von Rosena do ochrony przyrody, którą podzielał Göring, który później został pierwszym nazistowskim ministrem leśnictwa i ochrony przyrody Rzeszy w latach 30. oraz 3) szwagierka Erica von Rosena, Carin von Kantzow, która wkrótce została żoną Göringa i została nazwana przez Hitlera „Pierwszą Damą partii nazistowskiej”.
Eric i Clarence von Rosen byli wyznawcami okultystycznej sekty zwanej ariozofizmem, kierowanej przez mistycznego poetę mającego obsesję na punkcie run, imieniem Guido von List, który po prostu przyjął teozofię Madame Blavatsky i nasycił aryjską odmianę wyższości rasowej ze zwiększonym naciskiem na mity Wotana. W tej sekcie swastyka i inne symbole runiczne, takie jak runa Othala, runa Ehlaz/życia, biegi Sig (później używane przez SS) i wilczy sangle były traktowane jako święte obrazy obdarzone magiczną mocą.
Guido von List zorganizował swoją sektę w wewnętrzny i zewnętrzny rdzeń, a „wybrańcy” uczyli się tajemnej interpretacji run w ramach elitarnego stowarzyszenia okultystycznego zwanego Zakonem Wysokich Ormian, w którym sam von List pełnił funkcję Wielkiego Mistrza.
Ten rasistowski okultystyczny aryanizm ze swoim teozoficznym celem wlania mistycyzmu hinduskiego i buddyjskiego w nową epokę postchrześcijańską stał się niezwykle popularnym zjawiskiem wśród szlacheckich rodów Europy w tym okresie. Celem było użycie przewrotnej interpretacji wschodniego spirytyzmu pozbawionego treści i stworzenie nowego porządku opartego na „Erze Wodnika”, który zastąpiłby przestarzałą „Epokę Ryb”, reprezentującą przestarzały rozum, którego przykładem byli Sokrates, Platon i Chrystus.
Z Wysokiego Zakonu Armanenów wkrótce wyrosła inna tajna organizacja okultystyczna, zwana Towarzystwem Thule, której czołowymi członkami byli Rudolf Hess, Hans Frank, Hermann Göring, Karl Haushofer i trener Hitlera Dietrich Eckart.
Teraz trzeba skonfrontować się z niewygodnym faktem
Jest niewygodnym faktem historycznym, że te same mocarstwa, które dały początek faszyzmowi, nigdy nie zostały ukarane w procesach norymberskich. Ci przemysłowcy i finansiści z Wall Street, którzy dostarczali Niemcom fundusze i zaopatrzenie przed wojną i w jej trakcie, nie zostali ukarani… ani brytyjscy finansiści z Banku Anglii, którzy zapewnili, że nazistowskie skarbce będą pełne łupów skonfiskowanych z Austrii, Czechosłowacji lub Polski.
Czas powojenny nie tylko był świadkiem rozległej reorganizacji faszystowskich zabójców w postaci zarządzanej przez CIA/NATO Operacji Gladio i wiemy, że Allan Dulles bezpośrednio nadzorował reaktywację szefa wywiadu Hitlera, Reinharda Gehlena, do struktury dowodzenia zachodnioniemieckiego wywiadu wraz z całą jego siatką. Ukraińscy naziści, tacy jak Stefan Bandera i Mikola Łebed, zostali natychmiast wchłonięci przez ten sam aparat, z Banderą współpracującym z Gehlenem od 1956 do jego śmierci w 1958, podczas gdy Łebed został wchłonięty przez amerykański wywiad kierujący frontową organizacją CIA o nazwie Prolog.
Jak niedawno nakreśliła Cynthia Chung w swojej Sleepwalking into Fascism, co najmniej dziesięciu byłych nazistów wysokiego szczebla cieszyło się ogromną władzą w strukturach dowodzenia NATO podczas mrocznych lat operacji Gladio. Cynthia pisze: „Od 1957 do 1983 roku NATO miało co najmniej jednego, jeśli nie kilku, wysokiej rangi „byłych” nazistów, którzy w pełni dowodzili wieloma departamentami w ramach NATO… Stanowisko Dowódcy NATO i Szefa Sił Sprzymierzonych w Europie Środkowej (CINCENT Naczelny Dowódca Sił Sprzymierzonych w Europie Środkowej – AFCENT) było stanowiskiem, które było obsadzane WYŁĄCZNIE przez „byłych” nazistów przez 16 LAT Z RZUTÓW, w latach 1967-1983.”
W ciągu tych lat Gladio nie „pozostawał z tyłu”: zorganizował strumień terroryzmu przeciwko całej populacji Europy, używając nominalnie „marksistowskich” grup frontowych lub przeprowadzając ataki na cele o dużej wartości, takie jak Dag Hammarskjold, Enrico Mattei, Aldo Moro czy Alfred Herrhausen, kiedy trzeba było. Mężowie stanu, którzy nie grali zgodnie z zasadami Wielkiej Gry, niestety nie żyli długo na tym świecie.
Samozwańczy wizerunek NATO jako zwiastuna „liberalnego porządku opartego na zasadach międzynarodowych” jest więcej niż trochę powierzchowny, gdy weźmie się pod uwagę sojusze pełne nazistów, o których wielu sympatyków NATO w Radzie Atlantyckiej chciałoby zapomnieć. Ta historia powinna również skłonić nas do ponownej oceny prawdziwych przyczyn utworzenia NATO w 1949 r., które posłużyło jako gwóźdź do trumny wizji Franklina Roosevelta dotyczącej sojuszu USA-Rosja-Chiny, który miał nadzieję, że ukształtuje czasy powojenne.
Rozwój NATO wokół granic Rosji od 1998 r. oraz kierowane przez NATO masowe okrucieństwa bombardowań w Bośni, Afganistanie i Libii również powinny zostać ponownie ocenione z myślą o tym nazistowskim rodowodzie.
Dlaczego NATO opublikowało zdjęcia ukraińskiego żołnierza wymachującego czarnym okultystycznym słońcem towarzystwa Thule na swoim mundurze na cześć tegorocznego „Dnia Kobiet”? Dlaczego aktywni ukraińscy naziści służą w Azowie, a bataliony Aidar są systematycznie tuszowane przez propagandę NATO lub media głównego nurtu, pomimo udowodnionych przypadków masowych okrucieństw we wschodnim Donbasie od 2014 roku? Dlaczego ruchy nazistowskie obserwują ogromne odrodzenie w całej Europie Wschodniej, zwłaszcza w krajach, które znalazły się pod wpływem NATO od czasu upadku Związku Radzieckiego?
Czy to możliwe, że wojna, o której myśleliśmy, że alianci wygrali w 1945 roku, była jedynie bitwą w ramach większej wojny o cywilizację, której wynik dopiero się okaże? Z pewnością patrioci z Finlandii i Szwecji powinni bardzo głęboko przemyśleć mroczne tradycje, którym grozi odrodzenie, gdy przyłączą się do nowej Operacji Barbarossa w XXI wieku.
Matthew Ehret-Kump
Autor niedawno wygłosił prezentację na ten temat, którą można obejrzeć tutaj.
Matthew Ehret jest redaktorem naczelnym Canadian Patriot Review i starszym wykładowcą na Uniwersytecie Amerykańskim w Moskwie. Jest autorem serii książek „Untold History of Canada” oraz trylogii Clash of the Two Americas . W 2019 roku był współzałożycielem Fundacji Rising Tide z siedzibą w Montrealu.
Więcej - https://www.globalresearch.ca/nazi-skeletons-finland-sweden-closets/5815282
- Autor: Leszek Stundis
- Odsłon: 4360
Kolebka demokracji, za którą są uważane Stany Zjednoczone Ameryki Północnej, kryje w swojej historii wiele, często jakże mrocznych tajemnic. I nie chodzi tylko o wstydliwą i po dziś dzień dzielącą Amerykanów kwestię niewolnictwa, rasizmu czy holocaust Indian. Ale o odpowiedź na pytanie: jakie były prawdziwe źródła amerykańskiej wolności?
W świadomości przeciętnego Europejczyka czy mieszkańca Ameryki Północnej USA to wynik krwawej walki o niepodległość pierwszych trzynastu kolonii, bohaterstwo pionierów, którzy niestrudzenie parli na Zachód i wreszcie pierwsza na świecie konstytucja z prawdziwego zdarzenia z pełnym trójpodziałem władz w duchu Monteskiusza. Taka wizja narodzin tego mocarstwa dominuje w oficjalnych opracowaniach historycznych, przemilczając pewne fakty, który burzą ów uporządkowany obraz.
Trudne początki
Wyprawy Krzysztofa Kolumba zapoczątkowały podbój obu Ameryk. W Ameryce Południowej wpływy podzieli między siebie Hiszpanie i Portugalczycy, którym udało się zająć ujście największej z rzek, Amazonki i stworzyć podwaliny późniejszej Brazylii.
W Ameryce Północnej sprawa nie była tak oczywista, gdyż na scenie pojawiło się znacznie więcej graczy. W XVI wieku rzekę Rio Grande (dzisiejszą rzekę graniczną między USA i Meksykiem) przekroczyli Hiszpanie i przyłączyli do Nowej Hiszpanii obszar dzisiejszych stanów Arizona, Nowy Meksyk, południową Kalifornię i Newadę oraz część Teksasu. Udało imię także zająć Florydę.
Z kolei Alvar Nuñez Cabeza de Vaca (1507-59) przemierzył ogromne połacie dziewiczego kontynentu i wkroczył od północy do Meksyku. W tym samym czasie Jacques Cartier (1491-1557) odkrywa Kanadę, bowiem nie tylko obserwuje jej wybrzeże jak jego poprzednicy, ale posuwa się rzeką św. Wawrzyńca w głąb niezbadanego terytorium. W końcu dociera do wiosek Huronów i Irokezów położonych w okolicy dzisiejszego Quebecku i Montrealu. Niespełna pół wieku później tereny stają się obszarem ekspansji francuskiej, a Samuel de Champlain (1567-1635) zostaje pierwszym gubernatorem Nowej Francji.
Na wschodnim wybrzeżu
W 1620 roku na statku Mayflower do wschodnich wybrzeży Ameryki Północnej dociera grupa purytańskich uchodźców z Anglii i zakłada kolonię Plymouth. W tym czasie Szwedzi w północno- wschodniej części USA powołują do życia Nową Szwecję, a Holendrzy Nową Holandię ze stolicą w Nowym Amsterdamie (dzisiejszy Nowy Jork).
Wraz z nimi ściągają inni wychodźcy z przeludnionej Europy: Niemcy, Norwegowie, Duńczycy czy Polacy.
Rzecz jasna wszyscy oni wchodzą w kontakt z rozmaitymi grupami Indian, z którymi stosunki układają się rozmaicie. W XVII wieku na ogół jest to dość pokojowa koegzystencja oparta na obopólnie korzystnym handlu, choć powoli zaczyna robić się zbyt tłocznie, zwłaszcza w społecznościach traperskich, w których handel futrami jest podstawą gospodarki.
Indianie także potrafili zorganizować parę ponadplemiennych związków, z których najpotężniejsza była Liga (lub Konfederacja) Irokeska. W jej skład wchodziło pięć (od 1722 roku sześć) największych plemion zamieszkujących ziemie pomiędzy Wielkimi Jeziorami na zachodzie, a rzeką św. Wawrzyńca na północy. Byli to: Mohawkowie, Oneidowie, Onondagowie, Kajugowie, Senekowie i Tuscarorowie. Prezentowali nadzwyczaj rozwiniętą cywilizację, prowadzili osiadły tryb życia i zajmowali się głównie uprawą fasoli, dyni i kukurydzy.
Co ciekawe, zdołali wypracować zbiurokratyzowany system polityczny, na straży którego stała Wielka Rada Sześciu Plemion, w której najmocniejszą pozycję mieli Onondagowie.
Nie wiadomo dokładnie kiedy powstała, gdyż brak znajomości pisma wykluczył istnienie kronik. Tradycja ustna podaje jedynie, że „dawno temu”, ale po dziś dzień badacze nie wiedzą czy chodzi o wiek XII, XV czy XVI. Znamy natomiast imiona legendarnych przywódców Ligi: jej twórcy Hiawathy i późniejszych reformatorów Denawanidy i Canastegi (1684-1750).
Najbardziej zaskakująca wydaje się pozycja kobiet w Lidze. Otóż to one dokonywały wyborów delegatów do Wielkiej Rady. To po nich dzieci dziedziczyły swoją „przynależność plemienną i klanową”. To one miały decydujący głos w sprawie wychowania i edukacji dzieci.
Niepewny byt
W XVII wieku zachodzą znaczne zmiany w południowej części Ameryki Północnej odpowiadającej wschodnim rubieżom późniejszych Stanów Zjednoczonych za sprawą masowego napływu kolonistów z Anglii. Ich zwarte skupiska tworzą w 1643 zalążek Nowej Anglii (tereny późniejszych stanów: Maine, New Hampshire, Massachusetts, Rohde Island, Connecticut, Vermont), usankcjonowanej aktem Jakuba II przekształcenia tych ziem w dominium w 1686 roku.
Jest to także okres kulminacji rywalizacji angielsko- holenderskiej o kolejne ziemie na zachód od pasa atlantyckiego wybrzeża i początek wojen bobrowych o skóry zwierzyny łownej pomiędzy Francuzami z jednej strony, a Irokezami z drugiej. Ci ostatni są jednak podzieleni i część Irokezów woli współpracę z Brytyjczykami.
Anglicy przysyłają coraz to nowe posiłki wojskowe do kolonii, dzięki czemu mają znaczną przewagę w otwartych bitwach. Francuzi wraz z indiańskimi sprzymierzeńcami uciekają się do dość podstępnej walki partyzanckiej, a Holendrzy pod wodzą walecznego dyrektora generalnego Petera Stuyvesanta (1612-72) likwidują Nową Szwecję i zaciekle bronią swej stolicy - Nowego Amsterdamu.
W drugiej połowie XVII stulecia angielska ekspansja przybiera na sile. W 1681 roku król Karol II nadaje Williamowi Pennowi (1644-1718) ogromny obszar ziemi o powierzchni przeszło 100 000 km2, na której powstaje zarządzana przez właściciela i jego kwakrów Pensylwania (późniejszy stan USA).
Dziesięć lat później Massachusetts wchłania Nową Anglię, choć jej nazwa zwyczajowo nadal jest używana.
Z Kanady w 1673 wyrusza ekspedycja francuska pod kierunkiem podróżnika Louisa Joliota (1645-1700) i jezuity ojca Jacquesa Marquetta (1637-1675), która podążając wzdłuż Missisipi dociera do jednego z jej największych dopływów - rzeki Arkansas. Francuzi zatrzymują się jednak w tym miejscu, chcąc uniknąć kontaktu zarówno z nieprzychylnymi im Indianami jak i wojskami Nowej Hiszpanii. Uznają jednak pas ziemi wzdłuż rzeki za swoją zdobycz i nadają jej oficjalną nazwę Luizjana na cześć francuskiego króla-Słońca Ludwika XIV.
Liga Irokeska znajduje się w oku politycznego cyklonu. Zagrażają jej Anglicy, którzy starają się zepchnąć ją bardziej na zachód, a z zachodu Francuzi. Co więcej, na północy niechętnie odnoszą się do niej inne plemiona jak Huronowie, którzy za nic nie chcą się do niej przyłączyć.
W 1674 dobiega kresu żywot Nowej Holandii. Na mocy porozumienia angielsko- holenderskiego wszyscy mieszkańcy Nowego Amsterdamu i okolicznych fortów stają się poddanymi monarchii brytyjskiej. Stopniowo na atlantyckim wybrzeżu przyszłych Stanów Zjednoczonych zaczynają dominować Anglicy.
W 1701 roku Liga Irokeska zawiera pokój z Francuzami, który kończy wojny bobrowe. Przez następne pół wieku trwa swoisty impas przerywany niekiedy atakami jednej ze stron.
Na początku XVIII wieku pojawia się jednak kolejny gracz o legendarne bogactwa Ameryki. Rosjanie. Ich przedmiotem zainteresowań stały się zachodnie wybrzeża kontynentu. Vitus Bering (1681-1741) w pierwszej połowie tegoż stulecia przedsięwziął wyprawę do wschodniej Syberii, a następnie na Kamczatkę i Półwysep Czukocki, aby ostatecznie dowieść, że Rosja i Ameryka Północna nie mają lądowego połączenia. Zapomniano wówczas o wcześniejszych odkryciach Dieżniewa, a wiedza Czukczów i Eskimosów na ten temat była znana tylko w wąskich kręgach plemiennych wodzów i szamanów.
Rosjanie kolonizują Aleuty (pierwsza osada na wyspie Kodiak), Alaskę i wschodnie wybrzeże aż po Kalifornię, w której w 1741 wznoszą najbardziej na południe wysuniętą swoją twierdzę Fort Ross. Oni też stają się poważnymi partnerami w handlu futrami, jak również uczestnikami masowych polowań na morsy i wieloryby, w które zasobne są wody Arktyki.
Powstaje Rosyjsko- Amerykańska Kompania Handlowa, a jej dyrektor Aleksander Baranow (1746-1819) okazuje się prawdziwym ambasadorem swego kraju w Ameryce Północnej. Musi jednak bardzo uważać, aby nie wejść w konflikt z Hiszpanami, którzy roszczą sobie prawo do Kalifornii i w latach 70. XVIII wieku zakładają na jej wybrzeżu duże miasto San Francisco (czcząc w ten sposób pamięć św. Fraszka z Asyżu).
Rok 1744 przynosi olejną zmianę na mapie kontynentu. Jeden z przywódców irokeskich Canastego podpisuje z Brytyjczykami w Lancaster traktat, na mocy którego przekazuje im całą dolinę rzeki Ohio. Jednocześnie ewakuuje swoje plemiona bliżej Wielkich Jezior. W ten sposób koloniści angielscy wchodzą w bezpośrednią styczność z mieszkańcami Nowej Francji.
Czyn irokeskiego przywódcy nie wzbudza entuzjazmu ani u jego współplemieńców, ani u Francuzów. W sześć lat po kontrowersyjnym traktacie Canastego zostaje zmordowany, być może przez swoich przeciwników politycznych.
Nie wiadomo co kierowało wielkim przywódcą. Czy chciał chronić swój lud, czy może uzyskał od Brytyjczyków jakieś zapewnienie o rekompensacie na zachodzie? Późniejsze fakty zdają się potwierdzać, że w owym czasie Irokezi mogli liczyć na przychylność angielskich elit, zwłaszcza w czasie wojny o niepodległość.
Bunt
Od samego początku istnienia kolonii brytyjskich w Ameryce stosunki pomiędzy nimi, a metropolią nie układały się najlepiej. Londyn zasilał populację swych rubieży przestępcami, a w najlepszym razie uchodźcami politycznymi i religijnymi.
Sytuacja uległa zaostrzeniu, gdy na tron w 1760 wstąpił Jerzy III, człowiek gwałtownego usposobienia, apodyktyczny i ponadto… chory psychicznie. Od chwili wstąpienia na tron dał się poznać jako egocentryk, uznający tylko swoje racje, czemu dawał wyraz narzucając rządy i negując decyzje parlamentu.
Wprawdzie w 1763, na mocy pokoju paryskiego kończącego wojnę siedmioletnią, Kanada staje się kolonią brytyjską, jednak późniejsze decyzje brytyjskiego parlamentu, jak choćby ustawa Charlesa Townshenda stają się przyczyną kolejnej fali napięć. Nowe cła na herbatę, olej, ołów czy papier wywołują liczne protesty i bojkot towarów brytyjskich, co spotyka się z represjami w postaci nowych ceł.
Szczytowym momentem jest „bostońskie picie herbaty” w 1773 roku, podczas którego koloniści przebrani w stroje Indian niszczą, wyrzucając do morza ładunek herbaty warty 10 000 funtów! W odwecie parlament uchwala Akt Nietolerancji, zamyka port w Bostonie do czasu uzyskania odszkodowania i nakazuje zakwaterowanie w domach kolonistów dodatkowych oddziałów wojskowych.
W konsekwencji doprowadziło to do wybuchu wojny o niepodległość zakończonej w 1783 kolejnym pokojem paryskim i powstaniem USA. Sam przebieg wojny jest dość dobrze znany, natomiast jej kulisy nie wszystkie. Twórcy nowego państwa zwani Ojcami Założycielami, jak George Washington (1732-96), Benjamin Franklin (1706-90), Thomas Jefferson (1743-1826) czy Alexander Hamilton (1755/7-1804) zdawali sobie sprawę, że nowe państwo musi być republiką z silną władzą wykonawczą i armią, która będzie skutecznie odpierać brytyjskie ataki. Mieli również świadomość, że w tyglu etnicznym, jakim były ich ziemie, trzeba szukać porozumień, aby zapobiec wojnie domowej.
Istnieją dokumenty, że Franklin znał Castanegę i prowadził z nim pewne negocjacje, które być może doprowadziły do traktatu w Lancaster. Co więcej, część „oświeconych” Amerykanów była pod wielkim ważeniem kultury Irokezów, którzy posiadali swoistą, choć nie spisaną konstytucję. Co ciekawe, jej inwokacja brzmiała: „My, naród…” - identycznie jak w konstytucja USA z 1787 roku! A w 116 znanych z tradycji ustnej artykułach zawarta jest idea federacji i pokojowego współistnienia tworzących ją ludów.
Fakt wpływu konstytucji Irokezów na amerykańską ustawę zasadniczą był przez wiele lat przemilczany w oficjalnej historii USA. Dopiero w latach 80. XX wieku Kongres wydal rezolucję nr 331, która potwierdzała go.
Łut szczęścia
Wiek XIX był pasmem sukcesów brytyjskich kolonistów, wyjąwszy tragiczne pięciolecie wojny secesyjnej. W 1803 roku Francja odsprzedaje Stanom Zjednoczonym Luizjanę, a w kilkanaście lat później Hiszpania Florydę - w zamian za zrzeczenie się przez USA pretensji do Teksasu. Stan ten nie trwa jednak długo.
W 1836 wybucha wojna z Meksykiem (byłą kolonią hiszpańską, niepodległą od 1821) o Teksas, a do roku 1848 w rękach Amerykanów znajdują się wszystkie posiadłości tego kraju na północ od Rio Grande. Jedenaście lat później kolejnym stanem staje się Oregon, dzięki czemu młode państwo ostatecznie utrwala swoje granice pomiędzy Kanadą a Meksykiem.
Kolejnym, korzystnym zrządzeniem losu jest trudna sytuacja ekonomiczna w Rosji po wojnie krymskiej. Car Aleksander II decyduje się na sprzedaż Alaski i Aleutów, aby podreperować budżet. Po żmudnych negocjacjach, w których ze strony rosyjskiej uczestniczył baron Edward de Stoch, a amerykańskiej - sekretarz stanu William H. Steward (18091-72) i polsko-amerykański generał Włodzimierz Krzyżanowski (1824-87), uzgodniono kwotę 7,2 miliona dolarów jako stosowną cenę za nowo nabyte terytoria.
Można zaryzykować stwierdzenie, że od tego momentu USA wkroczyło na drogę nowego imperializmu, który pod pozorem krzewienia demokracji i idei wolnościowych roztoczył „opiekę” nad rozległymi połaciami Ameryki (Kuba, Portoryko; 1898) i Azji (Filipiny, Guam;1898).
Ale w amerykańskiej mentalności nadal dominują idee Ojców Założycieli, umiłowanie wolności i przekonanie o własnej racji moralnej nawet w tak trudnych kwestiach jak bombardowanie obiektów cywilnych w Libii, Iraku czy stanowienie swoistego porządku świata na modłę USA.
Leszek Stundis
- Autor: Leszek Stundis
- Odsłon: 3902
Wieki ciemne. Z pozoru
Średniowiecze nie było początkowo przychylne naukom przyrodniczym. Zawinił św. Augustyn, który uparcie twierdził, że badania przyrody są to „poszukiwania bardzo ciekawe i bardzo próżne”, a filozofię i literaturę klasyczną nazywał kłamstwami, bezbożnymi bajkami i wykrętnymi argumentami filozofów. Sam jednak należał do największych umysłów swoich czasów, również w zakresie znajomości natury. Zanim bowiem doznał oświecenia był nauczycielem retoryki w Mediolanie.
Na szczęście nie wszyscy podzielali jego poglądy. Marcjan Capella, żyjący w V wieku, napisał pierwszy średniowieczny podręcznik zatytułowany O zaślubinach Merkurego i Filologii. Wprawdzie późniejsi badacze nazwali jego dzieło „dżunglą chaotycznej geografii, mistycznej arytmetyki i przestarzałej astronomii” jednak to właśnie on wprowadził pojęcie siedmiu nauk wyzwolonych, które przetrwało całe średniowiecze.
W średniowieczu rozwinęły się szkoły przyklasztorne, katedralne i parafialne, a w XIII wieku powstały pierwsze uniwersytety. W szkołach realizowano dość wąski program, chociaż oparty na łacińskich tekstach klasycznych, bądź podręcznikach na nich wzorowanych. Niekiedy nie odpowiadały one duchowi miejsca i czasu. Popularne Catonis Disticha de moribus, na których szlifowali swoją łacinę mnisi, obok łatwo przyswajalnego kursu gramatyki, zawierały także porady, jak traktować „spazmy i intrygi żon”.
W szkołach średniowiecznych powrócono do dawnych metod „pamięciowych”. Dyscyplina panowała w nich surowa, a symbolem nauczyciela stała się rózga. Bito nie tylko za złe zachowanie, ale także za brak zdolności. Według tradycji św. Romuald był tak długo bity w lewe ucho, że pewnego dnia poprosił nauczyciela, by od tej pory bił w prawe, bo na lewe nic nie słyszy. Żywot Św. Wojciecha również wspomina, że nauczyciele nie szczędzili mu razów. Bito również profilaktycznie, najczęściej w soboty. Była to kara za przewiny nieumyślne, lub trudne do udowodnienia. Zresztą nadmiar cierpienia nie uchodził wówczas za coś złego.
Uniwersytety cieszyły się natomiast dużą swobodą. Także obyczajową. Obok uczonych i scholarów w dzielnicach uniwersyteckich doskonale prosperowały oberże i przybytki, będące odpowiednikiem dzisiejszych agencji towarzyskich. Dzielnice te nie podlegały w zasadzie miejskiej jurysdykcji. W Akademii Krakowskiej władzę sądowniczą sprawował rektor i on mógł wsadzać niesfornych studentów do „paki”, a nie miejska straż. Rzecz jasna w XVI wieku, kiedy akademicka młódź dopuściła się licznych tumultów, władze miejskie zareagowały dość gwałtownie i wydały kilka wyroków. Jednak dotyczyło to wykroczeń na terenie miasta.
W późnym średniowieczu nauki wyzwolone zostały podzielone na dwie grupy: trivium (poziom niższy- gramatyka, dialektyka, retoryka i quadrivium (poziom wyższy- arytmetyka, geometria, muzyka, astronomia). Obok nich pod koniec epoki zaczęto tworzyć katedry prawa i medycyny.
Dobroduszny da Feltre i jego następcy
Ojczyzną odrodzenia były Włochy. Tutaj narodziły się także nowe pomysły na temat kształcenia. Vittorino da Feltre rozpoczął swoją działalność w końcu XIV wieku. Sam chorowity i mizernej postury, odznaczał się wielkim hartem ducha. Szkoła, którą prowadził prezentowała zupełnie inny typ niż szkoła średniowieczna. Kary fizyczne stosowano w niej rzadko, choć da Feltre uważał, że lepiej komuś przyłożyć niż go wyrzucić. W jego programie wiele miejsca zajmowała zabawa, którą uważał za najlepszą nauczycielkę, zwłaszcza najmłodszych dzieci. Dużą rolę przywiązywał do ćwiczeń fizycznych, które zalecał prowadzić na świeżym powietrzu, a nie w zamkniętych salach. Realizował kurs z zakresu 7 nauk wyzwolonych, ale pod koniec uzupełniał go o pisma Platona i Arystotelesa.
Jego pomysły przejął częściowo ideolog stanu mieszczańskiego Piotr Vergerio. Dla niego celem kształcenia było przygotowanie sprawnych politycznie obywateli. W ten sposób, uważał, mieszczanie będą mogli skutecznie rywalizować o władzę ze szlachtą. Dość oryginalnym jego pomysłem były lekcje śpiewu w celu rozładowania napięcia. Vergerio uważał również, że polityk musi mieć obycie w naukach przyrodniczych, bowiem ich znajomość pomaga zrozumieć świat. Winien również znać arytmetykę, geometrię i medycynę, gdyż to z kolei wzbudza szacunek i lęk pospólstwa, a bez nich rządzić niepodobna.
W pierwszej połowie XVI wieku wielkim entuzjastą nauki okazał się Thomas More (Morus). W swojej Utopii naszkicował społeczeństwo, które nawet wolne chwile będzie spędzać na rozrywkach umysłowych. W podobnym duchu wypowiadał się Thomas Elyot, stojący na stanowisku, że łaciny należy uczyć nawet służbę. Z nią bowiem większość czasu spędzają dzieci z dobrych domów.
Juan Luis Vives dostrzegł rolę dobrego przykładu dorosłych. Jego zdaniem, dzieci naśladują bezkrytycznie ich zachowanie, a więc ma ono ogromne znaczenie dla ich wychowania. Miał również oryginalną koncepcję co do stanu nauczycielskiego. Uważał, że pobory nauczycieli powinny być na tyle wysokie, by zapewnić im dostatnie życie, ale nie na tyle, by przyciągnąć do belferskiego rzemiosła głupców i obiboków. Był także zwolennikiem nauki przez doświadczenie. Nakazywał swoim podopiecznym wycieczki na miasto i rozpytywanie się wśród kupców i rzemieślników o najistotniejsze cechy ich zawodu. Nie chciał, by jego wychowankowie znali lepiej Cycerona od własnych rodziców.
Renesansowi myśliciele dość zgodnie występowali przeciwko klerowi. Françoise Rabelais, Pierre de la Ramée (Ramus), czy Erazm z Rotterdamu kładli nacisk na konieczność kształcenia obywatelskiego, bez elementów scholastyki, jednak ich gorące apele nie wyszły poza sferę pobożnych życzeń. Jedynie uniwersytety zachowały swoją autonomię, choć niektóre w XIV i XV wieku powróciły do tradycji scholastycznej.
Pierwszym, który w czambuł potępił szkoły, był Marcin Luter. Uważał, że są narzędziem w rękach Kościoła. Porównywał szkołę do piekła, nauczanie do mąk czyśćcowych, a uczniów do nieszczęśników, którzy wynosili z niej jedynie sine plecy. Dla niego źródłem wiedzy była Biblia, toteż przetłumaczył ją na niemiecki. Pod jego wpływem liczba szkół istotnie zmalała. Trwało to jednak krótko. Książęta niemieccy nie byli skłonni panować nad kompletnie ogłupiałymi poddanymi i niespecjalnie przejęli się pomysłami Lutra. Sam Luter zresztą dość szybko ochłonął, zwłaszcza, że tylko dzięki książętom, niechętnym papieżowi, mógł w ogóle egzystować.
Toteż już w 1524 roku w broszurze Do rajców i burmistrzów w sprawie zakładania szkół ubolewał nad brakiem szkół i zapytywał retorycznie: „skąd będziemy brać pastorów i kaznodziejów”. Postulował także, by nauczać zarówno łaciny, jak greki i hebrajskiego, bowiem wszystkie języki starożytne są niezbędne do badania Biblii.
Bałagan szkolny trwał w Niemczech aż do drugiej połowy stulecia. Dopiero po pokoju augsburskim sytuacja stała się bardziej znośna. Jako pierwszy, w 1559, książę Wirtembergii wydał zarządzenie, aby w każdej parafii istniała szkoła elementarna.
Czas reakcji i buntu
Wiek XVII przyniósł ogromne spustoszenie w europejskiej nauce. Wojna trzydziestoletnia i kontrreformacja pozbawiły życia wielu uczonych i nauczycieli, a inkwizycja zaczęła zagrażać uniwersytetom. Na tym tle dość dobrze wypadły kolegia jezuickie, które wprowadziły szereg „świeckich elementów nauki” do programów. Nawet kary cielesne w ich kolegiach wymierzał świecki pracownik szkoły, zwany korektorem, choć wcześniej dyskretnie ustalał ich wymiar z odpowiednim nauczycielem zakonnym.
Jezuici kształcili najchętniej przyszłych braci, bądź ludzi szlachetnie urodzonych. Do niewątpliwie udanych eksperymentów tego zgromadzenia należały redukcje paragwajskie. Powołane ok. 1610 na niedostępnych obszarach dzisiejszego Paragwaju stanowiły właściwie niezależne państwo, w którym bracia podjęli dzieło nauczania Indian. Nie stosowali kar fizycznych, a swoją misję wykonywali nader sumiennie. Uczyli według najlepszych wzorów europejskich nie tylko pisania i czytania, ale takich umiejętności, jak np. gry na skrzypcach.
Nie wszystkim spodobał się nowatorski pomysł jezuitów. Właściciele plantacji chętniej widzieli Indian na swoich polach i zupełnie nie rozumieli po co im umiejętność pisania, czytania, czy matematyka. Redukcje przetrwały aż do roku 1759, kiedy to wszechwładny minister portugalski Sebastiaõ José de Carvalho e Mello Pombal doprowadził do wygnania jezuitów z Portugalii i jej kolonii. W 8 lat później zlikwidowane zostały również jezuickie redukcje na terenie kolonii hiszpańskich, a w 1773 papież Klemens XIV rozwiązał sam zakon.
W Europie nowe spojrzenie na kształcenie usiłował upowszechnić czeski pedagog Jan Ámos Komenský. Uważał, że kształcenie powinno być powszechnie dostępne, szkoła winna mieć jednolity charakter, a w programie umieszczana jak największa liczba wiadomości ze wszystkich dziedzin. Tak zwane kształcenie „pansoficzne” miało być nauką „wszystkich wszystkiego”.
W nieco podobnym duchu wypowiadał się Anglik William Petty. Jako ubogi chłopiec wiele wysiłku włożył w zdobycie zawodu. Zapewne z tego okresu wziął się jego bałwochwalczy zachwyt dla techniki. Petty był zdania, że powinno się tworzyć instytuty mechaniczne, w których każdy mógłby się zapoznać z historią wszystkich rzemiosł i technologii, a w odpowiednio urządzonych pracowniach sam zgłębiać ich tajniki.
Inny samorodny talent pedagogiczny, Gerrard Winstanley, stał na stanowisku, że poznanie natury człowieka doprowadza do Boga, a więc należy kształcić młodzież w zakresie ludzkich aktywności. Postulował, aby program szkolny obejmował 5 bloków tematycznych, jak rolnictwo, górnictwo, hodowla bydła, prace leśne i astronomia, połączonych z pracą fizyczną.
Migawki spod gilotyny
Wielka Rewolucja Francuska zburzyła dotychczasowy porządek społeczny w państwie Bourbonów. Kiedy spadały głowy, a Konwent Narodowy gorączkowo radził, jak uchronić zdobycze rewolucji, niewiele czasu pozostawało na sprawy szkolne. Jednak niemal wszyscy bez wyjątku przywódcy rewolucji mieli swój pogląd na ten temat.
Honoré Mirabeau uważał, że nauka w szkołach elementarnych winna być odpłatna. Jednocześnie stał na stanowisku, że kto przebrnie wszystkie jej klasy powinien mieć możność nauki w bezpłatnym liceum narodowym. W jego słowach tkwiła obłuda i sprzeczność, ale tylko pozorna. Mirabeau już wówczas niechętnie patrzył na lumpenproletariackich apologetów terroru i wolał mieszczański model rewolucji. A mieszczan było stać na szkołę.
Charles Talleyrand-Périgord, choć znakomity arystokrata, twierdził, że szkoła elementarna musi być bezpłatna. Jednak nie upierał się, by wprowadzać obowiązek szkolny. Ponadto stał na stanowisku, że każdy kto ma środki i chęci powinien móc zakładać szkoły. Dzięki niemu w krótkim czasie rozwinął się we Francji system szkół prywatnych, który istnieje do dzisiaj. Postulował też, aby w programie umieścić obowiązkowe kształcenie z zakresu konstytucji.
Jean Condorcet proponował, by program szkolny obejmował głównie wiadomości z zakresu nauk przyrodniczych. Nadto przekonywał deputowanych i siebie samego, że można i należy znieść nierówności intelektualne przez odpowiedni przekaz wiedzy. Uważał również, że dla ludzi wykształconych najlepszym odpoczynkiem jest praca fizyczna, zaś dla robotników lekki wysiłek umysłowy.
Najbardziej rewolucyjne poglądy prezentował Louis Michel le Peletier. Opracował cały system wychowania narodowego oparty na kompletnej izolacji dzieci od rodziców i reszty społeczeństwa. W programie tym w ogóle nie było miejsca dla religii, a zamiast niej miano nauczać świeckiej moralności. Pewną liczbę godzin przewidywano na pracę fizyczną uczniów, najczęściej realizowaną w ramach robót publicznych. Nowym przedmiotem miała być historia wolnych narodów i ruchów rewolucyjnych. Tak więc, pod względem pomysłowości, o przeszło 120 lat wyprzedził radzieckich pedagogów.
W 1791 Konwent uchwalił ustawę o szkołach państwowych. Pozbawiała ona prawa nauczania wszystkich księży, którzy odmówili złożenia przysięgi na wierność Republice. W 2 lata później jakobini przeforsowali ustawę o „domach wspólnego wychowania” bliską le Peletierowi. Jednak w drugiej połowie roku większość z nich powędrowała na szafot i Konwent ponownie stanął w obliczu nowych inicjatyw ustawodawczych.
W końcu znaleziono kompromis. Szkoły państwowe miały kształcić od 6 do 8 roku życia (a więc przez 3 lata). Obok nich dopuszczono również szkoły prywatne. Na nowych właścicieli zaczęto patrzeć dość liberalnie, tak że w gronie nauczycieli ponownie znaleźli się księża odsunięci wcześniej od nauczania. Po szkole każde dziecko miało obowiązek pracy i nauki zawodu i to pod groźbą represji. Delikwentowi, który do 12 roku życia nie zdobył godziwych kwalifikacji groziła kara do 10 lat pozbawienia wolności.
Generacja pozytywistów
W następnym stuleciu zapał rewolucyjny został w dużej mierze stłumiony. Powstania i rewolucje permanentnie ponosiły klęski, a romantyczni poeci coraz bardziej oddalali się od spraw ziemskich ku metafizyce. Nowością na „rynku edukacyjnym” były szkółki niedzielne, które początkowo nie miały nic wspólnego z nauczaniem religii. Jeden z ich twórców, Robert Raikes, uważał jedynie, że dzieci zbytnio skore są do psoty, a więc należy im maksymalnie wypełnić czas wolny. Postulował więc, aby zaraz po mszy organizować lekcje i przerabiać normalny program. Dopiero w późniejszym okresie lekcje pisania, czytania i rachunków ustąpiły miejsca nauce Ewangelii.
W wieku XIX pojawiła się kolejna polityczna utopia - socjalizm. Występował w różnych odmianach, choć wszyscy jego twórcy postulowali powszechną, bezpłatną naukę dla ogółu dzieci. Robert Owen proponował nawet, aby nauczaniem objąć dzieci w wieku od 2 do 5 lat, a więc wprowadzenie przedszkola.
Największy wpływ na edukację wywarł w tym czasie Johann Friedrich Herbart - człowiek o wielkiej wiedzy, ale przesiąknięty niemieckim idealizmem. Jako bystry obserwator dość wcześnie dostrzegł rolę zainteresowań uczniów w procesie poznawczym. Jednak obiektywizm nie pozwalał mu zredukować encyklopedycznego programu. Usiłował więc stworzyć model nauczania, któryby byłby wyczerpujący i ciekawy zarazem. Uważał bowiem, że człowiek powinien dążyć do wszechstronnego wykształcenia. Herbart przywiązywał dużą wagę do psychologicznych uwarunkowań uczniów. W swoich akademickich koncepcjach pominął jednak zupełnie walor umiejętności praktycznych.
Zupełnie inną drogą poszedł Amerykanin John Dewey. Dziecko uważał za „Słońce”, wokół którego miały się kręcić wszelkie poczynania wychowawcze. Zdaniem Deweya treść programu musi być dobrana do osobowości ucznia. Uczeń może więc uczyć się tego co chce i jak długo chce. Jednocześnie Dewey był zdania, że najlepszą nauczycielką jest praktyka. Organizował więc zajęcia, na których uczniowie doświadczali rzeczywistości - naprawiali swoje buty, piekli chleb, majsterkowali przy rozmaitych urządzeniach. Współcześni zarzucali Deweyowi, że całą wiedzę sprowadzał do nazbyt prostych czynności. Przykładowo procesy chemiczne i biologiczne w wydaniu Deweya przybierały postać gotowania i szykowania jedzenia. Koncepcje nauki przez doświadczenie nie poszły całkiem w zapomnienie. W XX wieku nawiązały do nich szkoły Rudolfa Steinera.
W Polsce, w okresie zaborów, również powstał oryginalny typ szkoły. Był nim Uniwersytet Latający, zorganizowany przez Jadwigę Dawidową. Brak polskiej uczelni skłonił odważną myślicielkę do zorganizowania serii tajnych odczytów w prywatnych mieszkaniach. Przeznaczone były głównie dla kobiet, które dość boleśnie zaczęły odczuwać dyskryminację z racji płci. Do współpracy udało jej się wciągnąć grono wybitnych profesorów, jak Ignacy Chrzanowski, Ludwik Krzywicki, czy Władysław Smoleński. Wolni od cenzury przekazywali wiedzę z zakresu historii, literatury, czy też myśli społecznej.
Uniwersytet Dawidowej działał od 1886 do 1905 roku. Wtedy właśnie nadszedł sprzyjający moment do jego legalizacji jako Towarzystwa Kursów Naukowych.
W wieku XX dawny porządek społeczny i obyczajowy legł w gruzach. I wojna światowa obnażyła cynizm wszelkich ideologii. Spowodowała również, że miejsca mężczyzn w fabrykach musiały zająć kobiety. To dzięki nim przemysł zbrojeniowy mógł nieprzerwanie produkować działa i karabiny. Po wojnie w wielu europejskich krajach panie uzyskały prawa wyborcze i coraz bardziej zaczęły angażować się w politykę. Zmieniła się również sytuacja na uniwersytetach, gdzie coraz więcej kobiet zapragnęło naśladować Marię Skłodowską-Curie. Szkoła na poziomie elementarnym stała się obowiązkowa we wszystkich krajach europejskich.
Okres międzywojenny charakteryzował się burzliwym rozwojem nauk ścisłych. Odkryto elektron, rozczepiono atom, dzięki czemu w latach II wojny światowej możliwe było wyprodukowanie bomby atomowej. Koncepcje edukacyjne zdominowała psychologia, choć większość z nich przejęła niektóre pomysły XIX-wieczne i wcześniejsze.
Spór o to, jak uczyć pozostał jednak nadal otwarty. Uczeni coraz częściej zaczęli mówić o zagrożeniu nauczania przez media. Łatwostrawna intelektualnie papka, którą telewizja, kino czy Internet karmią młodego człowieka, całkowicie deprecjonuje wartość prawdziwej wiedzy. Zachodzi pytanie, czy w świecie natłoku informacji jest ona jeszcze potrzebna. W końcu nadejdzie czas, że przeciętny zjadacz chleba stanie się istotą tak ogłupiałą, że nie tylko będzie wiedział co jest prawdą, a co manipulacją, ale nawet nie będzie wiedział, po jakie informacje sięgnąć.
Leszek Stundis