Socjologia (el)
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 451
Ruta Śpiewak kreśli szczegółowy obraz polskiej wsi A.D. 2023
W 2022 r. praca w rolnictwie stanowiła główne źródło dochodu 10% mieszkańców wsi, a sektor rolnictwa wytwarzał ok. 2,5% PKB. Mimo malejącego znaczenia tego sektora w polskiej gospodarce jest on nadal bardzo ważny. Nie tylko zapewnia bezpieczeństwo żywnościowe, ale również pełni funkcje społeczne, kulturowe i ekologiczne.
Jak zmienia się wieś?
Obszar wiejski tym różni się od miejskiego, że zarówno zaludnienie, jak i działalność gospodarcza są tam silnie rozproszone. W Polsce (i nie tylko) obserwujemy duże zróżnicowanie obszarów wiejskich. Problem stanowi uchwycenie różnorodności wsi, ale również opis zmian, jakie zachodzą w ostatnich czasach i powodują, że wieś upodabnia się do miasta.
Wsie podaglomeracyjne są najczęściej obszarami z dodatnim saldem migracji, natomiast w tych położonych dalej od dużych miast, szczególnie o „rodowodzie popegeerowskim”, obserwujemy zjawisko przeciwne. Fala migracji do Polski po wybuchu wojny na Ukrainie też prawdopodobnie nie wpłynie na wzrost liczby ludności na obszarach wiejskich, szczególnie tych peryferyjnych, ponieważ większość przyjezdnych decyduje się zamieszkać w większych miastach.
Ponadto w podaglomeracyjnych gminach wiejskich od lat jest widoczna redukcja funkcji rolniczej, co potwierdza tegoroczny raport – Monitoring Rozwoju Obszarów Wiejskich. Etap III. Na wieś migrują głownie osoby 30-44 lat, które mają dzieci. Osoby przeprowadzające się na obszary wiejskie bardzo rzadko planują podjęcie pracy w rolnictwie.
Również w wymiarze regionalnym polskie obszary wiejskie różnią się miedzy sobą. Obecne zróżnicowanie obszarów wiejskich nadal zależne jest od uwarunkowań historycznych (granic zaborów i zmian granic po II wojnie światowej). Południowo-zachodnia część kraju charakteryzuje się korzystniejszą strukturą rozwoju w porównaniu do północno-wschodnich regionów.
W 1921 r. ok. 85% ludności wiejskiej na ówczesnym terenie Polski utrzymywało się z rolnictwa. Według raportu Polska wieś 2022. Raport o stanie wsi w 2022 r. praca w rolnictwie stanowiła główne źródło dochodu 10% mieszkańców wsi. Obecnie rolnictwo wytwarza ok. 2,5% PKB.
Badacze często podkreślają, że słabościami polskiego sektora rolnego są nadmierne zatrudnienie w rolnictwie i nieefektywna struktura agrarna. Podczas gdy średnia wielkość gospodarstwa rolnego w UE wynosi 17,4 ha, w Polsce jest to 11,32 ha. Warto nadmienić, że faktyczna średnia wielkość gospodarstwa rolnego prowadzącego produkcję rolną jest większa, bowiem w Polsce obserwujemy powszechne zjawisko dzierżaw nieformalnych.
Niemniej wielu ekonomistów rolnych, m.in. Karolina Pawlak i Walenty Poczta, wskazuje, że polskie rolnictwo rozwija się zbyt wolno w stosunku do potrzeb globalnych rynków, co wynika z gorszego technicznego wyposażenia, nadmiernego zatrudnienia w rolnictwie i rozdrobnionej struktury agrarnej.
Nie tylko produkcja
Wytwarzanie żywności to nie jedyna rola rolnictwa. Zapewnienie bezpieczeństwa żywnościowego jest niezwykle istotne, ale trzeba także pamiętać o pozostałych jego funkcjach: społecznych, kulturowych i ekologicznych.
W ekonomicznej klasyfikacji dóbr uznaje się ziemię rolniczą za dobro mieszane, które nie powinno być traktowane jako typowe dobro rynkowe. Dostrzeżenie wielofunkcyjności ziemi rolniczej miało wpływ na tworzenie polityk publicznych, szczególnie Wspólnej Polityki Rolnej, gdzie stale wzrasta udział wydatków na działania klimatyczne. W obecnym okresie finansowania (2023-2027) UE planuje przeznaczyć 40% budżetu całej Wspólnej Polityki Rolnej na kwestie środowiskowe i klimatyczne.
Należy pamiętać, że rolnictwo w Polsce, a szczególnie ziemia rolna, jest głęboko zakorzeniona w kulturze polskiej wsi. Gospodarstwo rolne stanowiło nie tylko warsztat pracy, ale było też najważniejszym źródłem utrzymania i świadczyło o prestiżu społecznym.
Dla wielu Polaków ma ono nadal znaczenie symboliczne, co wynika z faktu, że polskie społeczeństwo w dużym stopniu posiada korzenie chłopskie. Sztuka ludowa i liczne praktyki kulturowe często odzwierciedlały bliskie relacje z ziemią i rolnictwem.
Aby opisać wielowymiarowe znaczenie rolnictwa, belgijski ekonomista rolny Guido Van Huylenbroeck wraz z zespołem zaproponował 4 typy funkcji rolnictwa:
• żółte: utrzymywanie spójności i żywotności obszarów wiejskich, podtrzymywanie i wzbogacanie tradycji kulturalnej oraz tożsamości wsi i regionów, rozwój agroturystyki i myślistwa;
• zielone: zarządzanie zasobami ziemi w celu utrzymania jej wartościowych właściwości, stwarzanie warunków dla dziko żyjących zwierząt i roślin, ochrona dobrostanu zwierząt, utrzymanie bioróżnorodności i poprawa obiegu substancji chemicznych w systemach produkcji;
• błękitne: zarządzanie zasobami wodnymi, poprawa jakości wód, zapobieganie powodziom, wytwarzanie energii wodnej i wiatrowej;
• białe: zapewnianie bezpieczeństwa żywnościowego i produkcja zdrowej żywności (food security and food safety).
Przedstawienie funkcji rolnictwa przez 4 wymiary pozwala (przynajmniej pobieżnie) nakreślić zróżnicowanie znaczenia rolnictwa w XXI w. i kompleksowość wymaganego wsparcia.
Wieś coraz mniej rolnicza, czyli o funkcji żółtej
W ciągu ostatnich 100 lat diametralnie spadła liczba osób zajmujących się rolnictwem (co ciekawe, równocześnie dynamicznie wzrosły plony z prowadzonych upraw). Nadal jednak w gospodarstwach rodzinnych stale występują nadwyżki zasobów pracy, inaczej mówiąc, bezrobocie ukryte, czyli takie, które nie jest wykazywane w oficjalnej ewidencji statystycznej.
Skala tego zjawiska pozostaje trudna do oszacowania, choć próby podejmowano wielokrotnie. W 1996 r. szacowano, że bezrobocie ukryte w rolnictwie rodzinnym obejmowało nieco mniej niż 900 tys. osób (ok. 20% zatrudnienia rolniczego).
Większość mieszkańców wsi nie ma obecnie nic wspólnego z rolnictwem. Według raportu Polska Wieś 2022. Raport o stanie wsi gospodarstwa domowe rolników stanowią około 8% gospodarstw domowych na wsi i 2,7% w całym kraju. Miejsce dominujące w strukturze społecznej zajęli robotnicy i przedstawiciele klasy średniej.
/…/ Zaraz po rozpoczęciu transformacji społeczno-zawodowa struktura obszarów wiejskich była znacząco odmienna od tej w miastach. Rolnicy byli grupą dominującą, natomiast odsetek specjalistów i kadry zarządzającej bardzo niewielki. Według opracowania prof. Halamskiej w 2015 r. liczba rolników znacząco spadła, a grupa wysoko wyspecjalizowanych pracowników i klasy średniej zwiększyła się.
Jak podkreśla prof. Halamska w swojej książce Studia nad strukturą społeczną wiejskiej Polski. Tom 3., struktura społeczna wsi zbliża się do struktury społecznej miasta, co wynika z procesów urbanizacji wsi i powszechnego wzrostu poziomu wykształcenia jej mieszkańców, choć nadal w miastach osób z wyższym wykształceniem jest o 10% więcej niż na wsi.
Wiejska klasa średnia znacząco różni się od klasy ludowej (rolników i robotników) także w charakterze uczestnictwa w życiu społecznym. Z analiz prof. Halamskiej wynika, że klasa średnia jest bardziej zaangażowana w życie wsi niż ludowa i o wiele częściej deklaruje, że demokracja ma przewagę nad wszelkimi innymi formami rządów. Badania nad strukturą społeczną również pokazują, że dochody grup należących do nowej klasy średniej są wyższe niż dochody grup społeczno-zawodowych zaliczanych do klasy ludowej.
Zmniejszenie liczby rolników często skutkuje wzrostem napięć społecznych na obszarach wiejskich. Nowi mieszkańcy przenoszą się na wieś z często wyidealizowanym jej obrazem jako miejsca, gdzie panują cisza i spokój oraz żyje się w zgodzie z naturą. Ponadto na stosunki społeczne na obszarach peryferyjnych wpływ ma wzrost liczby właścicieli drugich domów, czyli osób, które spędzają na obszarach wiejskich tylko jakąś część roku.
Osoby przeprowadzające się na wieś często różnią się stylem życia i zamożnością od dotychczasowych mieszkańców, co utrudnia integrację i wypracowywanie wspólnej wizji rozwoju poszczególnych miejscowości. Niezrozumienie specyfiki produkcji rolnej lub potrzeb inwestycyjnych (np. budowy elektrowni wiatrowej i obwodnicy) wprowadza antagonizmy między napływowymi a osobami utrzymującymi się z rolnictwa. To zaś prowadzi do sporów o wykorzystanie ziemi, np. czy powinna być ona przeznaczona na działalność rolniczą, czy na cele mieszkaniowo-rekreacyjne.
Ludność autochtoniczna częściej niż napływowa posiada w gospodarstwie domowym nowoczesny telewizor, ale już nie płatną telewizję. Dość charakterystycznym wskaźnikiem jest posiadanie zmywarki oszczędzającej czas. Potrzeba takiego sprzętu jest znacznie rzadsza wśród tzw. klas ludowych.
Różnice w posiadaniu wymienionych elementów wynikają z odmiennych sposobów konsumpcji, innych przyzwyczajeń, rzadziej z różnic materialnych. Ponadto wydaje się, że posiadanie wskazanych elementów dla mieszkańców autochtonicznych jest wyznacznikiem statusu materialnego, podczas gdy dla mieszkańców napływowych nieposiadanie staje się wyznacznikiem indywidualizmu i odmiennego stylu życia.
Ważnym, jak się okazuje, różnicującym elementem stylu życia jest obecność książek w domu. W grupie respondentów napływowych deklarowano posiadanie większej liczby książek niż w grupie autochtonicznej. W żadnej z grup nie wskazano na posiadanie w domu więcej niż 500 egzemplarzy.
Gentryfierzy są bardziej aktywni we wszelkich formach aktywności społeczno-obywatelskiej, różnice widoczne są zwłaszcza w przypadku deklarowanej przynależności do rozmaitego typu organizacji (tu różnica wynosi aż 30 p.p.). Brak dobrej komunikacji między poszczególnymi grupami nie sprzyja wypracowywaniu kompromisów. Równocześnie zmieniający się sposób produkcji rolnej, m.in. oznaczający zwiększanie monokultur, w tym wzrastająca wielkość stad hodowanych zwierząt, powoduje liczne konflikty miedzy mieszkańcami.
W rozwiązywaniu tego problemu nie pomagają powszechne braki planów zagospodarowania przestrzennego, które zwiększają chaotyczność napływu mieszkańców na podmiejskie obszary wiejskie i powodują wypadanie ziemi rolniczej z produkcji rolnej. Ma to również wpływ na pogarszanie się sytuacji środowiskowo-klimatycznej.
Środowisko pod lupą, czyli o funkcji zielonej
Kolejną z funkcji rolnictwa jest zarządzanie zasobami ziemi w celu utrzymania jej wartościowych właściwości, stwarzanie warunków dla dziko żyjących zwierząt i roślin, ochrona dobrostanu zwierząt, utrzymanie bioróżnorodności i poprawa obiegu substancji chemicznych w systemach produkcji rolnej.
Niestety, obecnie rolnictwo w coraz większym stopniu przyczynia się do pogłębiania się katastrofy klimatycznej. Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu (IPCC) zakłada, że udział systemu żywnościowego w łącznych emisjach gazów cieplarnianych mieści się w przedziale 21%-37% i w ok. 2/3 wynika z uprawy roli i hodowli zwierząt, a także użytkowania gruntów, np. przez wycinkę lasów na potrzeby pól i pastwisk.
W Unii Europejskiej rolnictwo odpowiada za 1/4 emisji gazów cieplarnianych, z czego połowa emisji pochodzi z chowu bydła. Rolnictwo odpowiada bezpośrednio za 13,5% emisji gazów cieplarnianych, a kolejnych 18,3% powstaje na skutek wylesiania, często wynikającego z ekspansji terenów rolnych. Zagrożenia płyną z niezrównoważonej uprawy roli, nieodpowiedzialnego leśnictwa i zanieczyszczenia środowiska. Równocześnie ocieplenie klimatu zagraża rolnictwu i bezpieczeństwu żywnościowemu, wpływa na zmniejszenie plonowania, choroby roślin i zwierząt gospodarskich. To prowadzi do coraz droższej produkcji rolnej.
W wielu przypadkach odbudowa gleby może trwać dziesiątki lat lub stulecia. Obecnie ok. 65%-75% gleb rolnych w UE traci węgiel organiczny z powodu nadmiaru składników odżywczych i/lub erozji (lub zagęszczania) i/lub wtórnego zasolenia. Koszty związane z degradacją gleby szacuje się na ok. 15 mld EUR rocznie. Uważa się, że 12 mln ha obszarów rolnych w UE dotkniętych poważną erozją traci rocznie około 0,43% produktywności upraw (roczny koszt 1,25 mld EUR).
Problemem jest też fakt, że niewielka część kraju została objęta planami zagospodarowania przestrzennego – w 2022 r. wynik utrzymywał się na poziomie 31,4% powierzchni kraju. Oznacza to, że niezwykle trudno jest zarządzać ziemią rolniczą i realizować funkcje rolniczo-środowiskowe, ponieważ istnieje duża presja na odralnianie ziemi i przekazywanie jej na cele mieszkaniowo-przemysłowe.
Pełnienie funkcji zielonej przez rolnictwo wiąże się ze zmianami w produkcji rolnej na bardziej zrównoważoną, adaptującą rolnictwo do zmian klimatu, a także promowanie bardziej przyjaznego użytkowania ziemi ograniczającego ubytek węgla do atmosfery, produkcji roślin odpornych na susze i ograniczania marnowania żywności.
Zapomniana woda, czyli o funkcji niebieskiej
Woda jest zasobem niezbędnym do prowadzenia produkcji rolnej, a rolnictwo głównym użytkownikiem zasobów wodnych kraju. Sektor rolniczy wykorzystuje ok. 70% odnawialnych zasobów wodnych. Polska to jeden z najuboższych unijnych krajów w wodę. W latach 1946-2016 średnia roczna zasobów wodnych przypadająca w Europie na 1 mieszkańca wynosiła 5000 m3 wody, natomiast w Polsce tylko 1800 m3.
Pogarszanie się bilansu wodnego zaczęło się w drugiej połowie XX w., kiedy ze względu na potrzeby rolnictwa osuszano tereny podmokłe. Wejście do UE i presja na szybkie wydatkowanie środków (m.in. służących osuszaniu użytków rolniczych) tylko pogorszyło tę sytuację.
Problem suszy rolniczej narasta od lat. Budzi niepokój wśród konsumentów i rolników, bo generuje podniesienie cen surowców. Jak wynika z badań, 74% rolników deklaruje, że brak opadów ogranicza wielkość ich plonów.
Rolnictwo ma też wpływ na jakość i czystość wód. Wykorzystanie zbyt duże ilości antybiotyków i środków ochrony roślin, które przedostają się do wód słodkich i słonych, powoduje zanieczyszczenie hydrosfery.
Wyzwania dla rolnictwa
Rekomendacje
I. Poszerzyć plany zagospodarowania przestrzennego
Dobre planowanie przestrzenne pozwala zadbać o dobro wspólne, interes całej społeczności, a nie tylko wąskich grup, co pozwala ograniczać konflikty społeczne. Współczesne plany zagospodarowania powinny zakładać koncentrację zabudowy i ochronę wysokiej jakości gleb. Już obecnie przy ich tworzeniu korzysta się z konsultacji społecznych, ale ważne jest także to, by włączać w te procesy największy odsetek mieszkańców danego obszaru.
II. Zatrzymać nieuzasadnione odralnianie
Zasoby ziemi maleją w zastraszającym tempie. Konieczne jest więc ograniczenie niekontrolowanego i nieuzasadnionego względami społeczno-gospodarczymi procesu odralniania ziemi, co wiąże się z istnieniem planów zagospodarowania przestrzennego.
III. Stworzyć przyjazne warunki dla lokalnego rolnictwa
Podniesienie opłacalności produkcji rolnej można przeprowadzić dzięki rozwojowi krótkich łańcuchów żywnościowych, tworzenie spółdzielni rolniczych i lokalnych firm przetwórczych. Lokalnie sprzedawana żywność ogranicza liczbę pośredników i pozwala zachować wartość dodaną do produkcji lokalnej, a tym samym zwiększyć dobrobyt wśród rolników, także tych mniejszych.
Wymaga to m.in. wsparcia ze strony samorządów, np. zapewnienia lokali na preferencyjnych warunkach dla sklepów sprzedających lokalną żywność, kooperatyw, korzystania z zielonych zamówień przy zapewnianiu żywności w instytucjach podległych samorządom.
IV. Promować oszczędzanie wody
Wprowadzenie powszechnych praktyk oszczędzania wody w rolnictwie, m.in. poprzez ograniczenie przemysłowej hodowli zwierząt oraz wzmacnianie i odbudowę naturalnej retencji. Wprowadzenie praktyk rolnictwa węglowego pozwala na znaczne oszczędności wody. Stworzenie skutecznych mechanizmów kontrolujących jakość wody, egzekwowanie zastosowania się do przepisów i uznania (większych) rzek za osoby prawne umożliwiłoby ich skuteczną ochronę.
V. Popularyzować płatności węglowe i ekoschematy
Ziemia rolna, jako istotny instrument mitygacji katastrofy klimatycznej, powinna być chroniona. Osoby odpowiedzialne za takie utrzymanie ziemi rolniczej oraz poprawę jej składu, by mogła pełnić owe funkcje, powinni być za to odpowiednio wynagradzani.
Wprowadzane od 2023 r. płatności węglowe i inne ekoschematy powinny być jak najszerzej promowane, żeby jak najwięcej rolników i rolniczek wiedziało o nich oraz miało świadomość korzyści, jakie tego typu rolnictwo przynosi dla klimatu i (w dłuższej perspektywie) i ekonomiki ich gospodarstw.
VI. Edukować o znaczeniu rolnictwa i oszczędzaniu wody
Edukacja ma służyć zrozumieniu przez najmłodszych znaczenia zawodu rolników, docenienia ziemi jako zasobu zapewniającego pożywienie, a także odpowiadać za rozwój lokalnych systemów żywnościowych.
Zaleca się wprowadzenie powszechnych szkolnych ogródków z uprawami warzyw i owoców. Edukacją dotyczącą znaczenia jakości żywności w odniesieniu do jakości życia i sposobów na niemarnowanie jedzenia powinno się obejmować również osoby dorosłe, np. przez kampanie społeczne.
VII. Wesprzeć Ośrodki Doradztwa Rolniczego i instytucje kontrolne
Zaleca się poprawę funkcjonowania instytucji otoczenia rolnictwa, w tym podniesienie dochodów ich pracowników, m.in. Ośrodków Doradztwa Rolniczego i instytucji kontrolujących jakość żywności. Działania te mogą z jednej strony ułatwić młodym rolnikom zostawanie w rolnictwie, a z drugiej przyspieszyć wprowadzanie innowacyjnych, proklimatycznych praktyk rolniczych.
Ruta Śpiewak
Autorka jest doktorem nauk społecznych, w Instytucie Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN zajmuje się rozwojem obszarów wiejskich i skracaniem łańcuchów żywnościowych.
Publikacja powstała w ramach projektu „Wyzwania i szanse dla wsi i rolnictwa w Polsce” realizowanego we współpracy z Fundacją Polska z Natury, która należy do sieci Our Common Home.
Za: https://klubjagiellonski.pl/2023/06/07/polska-wies-przestala-byc-rolnicza/
- Autor: red.
- Odsłon: 5143
Pracowity i odpowiedzialny, ale nie lubiący się obnosić z bogactwem, krytyczny wobec polityków, ale patriotyczny względem kraju - taki obraz polskiego przedstawiciela klasy „milionerów" wyłania się z pierwszego tak dogłębnego badania tej grupy społecznej zleconego przez Private Banking Banku Pekao SA, a wykonanego w Polsce przez instytut badawczy SMG/KRC.
- Autor: Justyna Hofman-Wiśniewska
- Odsłon: 3917
Globalny kryzys ujawnił bezradność państwa i bierność sektora publicznego, brak elit, nieprzystawalność systemu edukacyjnego do wymogów obecnych czasów.
Z prof. Jadwigą Staniszkis, socjologiem i politologiem rozmawia Justyna Hofman- Wiśniewska
- Autor: Justyna Hofman-Wiśniewska
- Odsłon: 3317
- Czy powszechny dochód jest alternatywą dla kapitalizmu? Tego, który znamy, naturalnie.
- Tak. I nawet jeżeli pani uznaje go za bajkę, to bym ją doceniał jako pożyteczną utopię. Najczęściej rozumie się to pojęcie jako pieniężne świadczenie określonej wartości, wypłacane każdemu, niezależnie od pracy, poziomu dochodu i zamożności oraz sytuacji rodzinnej. Nie należy go mylić z finansową pomocą społeczną, ani dochodem za pracę. Docelowo ma on zapewnić minimum utrzymania bez konieczności jego uzupełnienia z innych źródeł.
- Na jakich zasadach miałby funkcjonować dochód powszechny?
- To zależy od jego konstrukcji. W Polsce dotąd zarysowano dwie. Jedna niezależna od poziomu dochodu, a druga oparta na zasadzie wyrównywania do określonej kwoty, powyżej której stopniowo zaczyna się płacić podatki. W pierwszym ujęciu taka sama kwota dopisywana jest co miesiąc na indywidualne konto każdego obywatela. Jeśli chodzi o dzieci, to zwolennicy tej idei proponują albo taką kwotę jak dla dorosłych, albo 50% tej sumy. Druga propozycja zakłada, że wysokość kwoty dochodu będzie zależna od poziomu dochodu z pracy. Każdy, kto wykaże dochód niższy niż ta określona kwota, np. 1000 zł miesięcznie, otrzymałby wyrównanie do jej wartości. Gdy zarobki z pracy ją przekraczają, stopniowo wzrasta stopa opodatkowania. Jeżeli ktoś zarabiałby np. 2500 złotych, to podatek płaciłby od 1500 złotych.
- Propozycja dochodzenia do tej hipotetycznej kwoty 1000 złotych stopniowo mogłaby się zacząć, znając realia w naszym kraju, od 50 czy 100 złotych?
- Łatwiej sobie wyobrazić stopniowe dochodzenie do docelowego poziomu, szczególnie w przypadku pierwszej propozycji. Rozkłada to koszt wprowadzenia dochodu powszechnego na dłuższy czas.
- Zakładając, że wiele osób miałoby tylko te 1000 złotych, każdemu miałoby to wystarczyć na utrzymanie, opłacenie mieszkania, itp.?
- Tak.
- Dlaczego akurat 1000 złotych?
- Taka jest wysokość minimum socjalnego obliczona dla jednoosobowego gospodarstwa domowego. Minimum socjalne jest liczone przez Instytut Pracy i Spraw Socjalnych od lat 80. XX wieku. Wybiera się podstawowe potrzeby, które się nazywa koszykami. Symbolicznie wkładamy do nich dobra i usługi je zaspakajające, następnie je wyceniamy, wszystko się sumuje i to daje określoną kwotę. Minimum liczone jest dla kilku typów gospodarstw domowych (pracowniczych bez i z dziećmi oraz emeryckich). Jest też kategoria minimum egzystencji, ale uważa się ją za minimum ratujące tylko przed skrajnym ubóstwem. Naukowcy, którzy przedstawiali tę koncepcję twierdzili, niż nie da się bez uszczerbku dla zdrowia dłużej za taką kwotę przeżyć.
- Przy sumie 1000 złotych po opłaceniu czynszu, światła, telefonu itp. na życie, w tym ubranie, zostałoby 200 – 300 złotych. Jak za to w Polsce przeżyć?
- Minimum egzystencji jest szacowane w obecnych warunkach na ok. 500 złotych. Więc równie dobrze można zadać pytanie, czy za tyle można przeżyć. W przypadku minimum socjalnego płaca minimalna netto jest wyższa od niego o ok. 200 zł. Czy można przeżyć za 1200 zł? Można, ale nie jest to zadawalający poziom życia, tylko minimalny.
- Konta indywidualne w państwowym banku. Powstałby więc państwowy bank, w którym wszyscy pełnoletni obywatele mieliby osobiste konta. Na te konta co miesiąc wpływałoby 1000 złotych. Byłoby to czyste 1000 złotych „na rękę”?
- Tak, ta kwota nie podlegałaby opodatkowaniu, ani egzekucji na rzecz wierzycieli. Jedynym warunkiem, jaki musiałby każdy spełniać to posiadanie statusu stałego mieszkańca naszego kraju lub bycie jego obywatelem. Kwota ta byłaby dopisywana do kont każdego obywatela do chwili jego śmierci lub utraty statusu obywatela lub stałego mieszkańca. Byłaby ona waloryzowana poziomem inflacji, żeby nie traciła realnej wartości.
-Jakie to rozwiązanie miałoby zasadnicze konsekwencje dla gospodarki państwa?
- Zależy to od tego, co konkretnie mamy na myśli mówiąc o gospodarce. Obecnie stosuje się wiele wskaźników dla określenia kondycji gospodarki. Jeżeli jednym z nich jest poziom długu publicznego, czy sytuacja na rynku pracy, albo poziom ubóstwa, to dochód powszechny będzie można rozważać w tych konkretnych kontekstach. Ze względu na duże koszty, nawet gdy zlikwidowana zostanie całość lub część obecnych świadczeń socjalnych, wpływ na zadłużenie publiczne może być negatywny. Zależy to jednak od szczegółów dotyczących sposobu finansowania. Poza tym można założyć, że część obywateli będzie wydawać dochód powszechny na spłacanie długów zaciągniętych w bankach prywatnych. W przypadku rynku pracy przewidywania zwolenników dochodu powszechnego są takie, iż wzrośnie siła przetargowa osób oferujących swoją pracę w stosunku do pracodawców. Może to zwiększyć koszty zatrudnienia poprzez wzrost płac. Z drugiej strony, pracownicy mogą godzić się na niższe płace, gdyż minimum mają już zapewnione. Gdy założy się, że dochód powszechny zastąpi obecny system socjalny, to nowej pracy będą musieli poszukać zatrudnieni przy jego obsłudze obywatele.
- Skąd weźmiemy pieniądze na dochód powszechny?
- Zakładamy, że część świadczeń pieniężnych zostanie przez to rozwiązanie zastąpiona. Oznacza to oszczędności związane z samymi świadczeniami i ich obsługą. To jednak nie wystarczy. Trzeba będzie jeszcze znaleźć dodatkowe środki. Mogą one pochodzić z podatków. Pierwsza propozycja, jaka tu pada, to likwidacja wszelkich ulg podatkowych i uszczelnianie systemu podatkowego. Nie tylko dla obywateli, ale także dla firm. Druga propozycja, to wprowadzenie nowych podatków, np. podatek od wartości nieruchomości, od zużycia energii, czy inne nazywane „zielonymi”, a także podatki od niektórych transakcji na rynku finansowym (podatek Tobina). Ostatnia propozycja to zwiększenie progresji podatkowej, czyli dodanie nowych progów, podniesienie wysokości tych progów, które już są.
- A podatek VAT?
- Dla niektórych jest interesujący ze względu na to, że bezpośrednio płaci go tylko konsument. Jeżeli jednak podwyższymy podatek VAT, to automatycznie kwota, którą miesięcznie państwo ma każdemu zapewnić musi ten podatek VAT uwzględniać, gdyż odbije się on na cenach.
- To uderzy przede wszystkim w ludzi – a tych jest większość – zarabiających 1500 – 2000 złotych miesięcznie.
- Jeżeli kwota dochodu powszechnego uwzględni wzrost cen spowodowany wzrostem VAT, to zagrożenie tego rodzaju jest mniejsze. Zarabiających dużo więcej, czyli tych z ostatniego progu podatkowego jest niewielu. Tyle, że ten niewielki odsetek wpłaca 20% rocznego podatku globalnego. Moim zdaniem nie jest tak, że większość społeczeństwa jest biedna i uderzy to przede wszystkim w biednych. Raczej te koszty rozłożą się bardziej równomiernie. Więcej zapłacą najbogatsi, trochę więcej zapłaci klasa średnia, zyskają najbiedniejsi.
- Powiedzmy, że ktoś ma emeryturę 1200 złotych. Ma więc „nadwyżkę” 200 złotych. I te 200 złotych mu się zabiera?
- Niekiedy proponuje się, aby osoby po przekroczeniu określonego wieku miały zwiększony dochód powszechny. Poza tym prawa nabyte powinny zostać zachowane. Teraz minimalna emerytura gwarantowana przez państwo wynosi ponad 800 złotych. Wprowadzając dochód powszechny tego typu świadczenia zostaną zlikwidowane, gdyż każdy będzie miał 1000 złotych. Wówczas I filar systemu emerytalnego, który jest nastawiony na przeciwdziałanie ubóstwu osób w wieku emerytalnym będzie zbędny.
- A emerytury tych ludzi, którzy mają po 3, 4 tysiące złotych i więcej?
- Jest to szerszy problem, co stanie się z obecnymi świadczeniami po wprowadzeniu dochodu powszechnego. Głównie dotyczy to nie tych osób, które mają świadczenia niższe od niego, ale tych, które ewentualnie straciłyby na reformie. Ze względu na zasadę praw nabytych emeryci z emeryturami powyżej dochodu powszechnego mogliby mieć emeryturę podzieloną na dochód powszechny równy 1000 zł i resztę do tych 3000 lub 4000 zł. Ich sytuacja nie zmieniłaby się więc. Inne ważne pytanie dotyczy tego, jak wyglądałby system emerytalny po wprowadzeniu dochodu powszechnego. Zmniejszyłoby się uzasadnienie dla obowiązkowej składki, gdyż wszyscy mieliby zapewnione minimum. System emerytalny służy jednak nie tylko do ochrony przed ubóstwem ze względu na sędziwy wiek.
- A pomoc społeczna? Świadczenia rodzinne?
- To są główne świadczenia, które staną się zbędne po wprowadzeniu dochodu powszechnego.
- Często mówi się o tym, że jak każdy dostanie to hipotetyczne 1000 złotych, to wiele osób zrezygnuje z pracy…
- Nie sądzę. Jednym argumentem za pracowaniem jest to, że trudno będzie przeżyć za 1000 złotych. To tylko bardzo niskie minimum. Aspiracje konsumpcyjne rosną, chcemy się wyróżniać na tle innych. Drugi argument jest taki, że ludzie pracują nie tylko dla pieniędzy. Z badań jasno wynika, że praca daje ludziom wiele pozamaterialnych korzyści. Chcemy czuć się potrzebni, mamy ambicje zawodowe, przyjaciół w pracy itd. Jeżeli uznajemy, że praca, czy ktoś za nią płaci czy nie, to jest każda pożyteczna działalność, to nie widzę tu problemu. Dziś są wolontariusze, którzy przecież nie otrzymują wynagrodzenia za swoją pracę, a jednak robią coś pożytecznego. Jest też i taki argument, że ludzie, a przynajmniej ich część, poczuje się uwolniona od konieczności zarabiania i będą robili to, co ich cieszy, co chcą robić. Powstanie więc większa przestrzeń do poszukiwania tego, co chciałoby się w życiu robić. Wspieranie tych poszukiwań byłoby ważnym celem społecznym.
- Z jakich jeszcze źródeł mógłby być ten system finansowany?
- Są też propozycje finansowania poprzez kreowanie nowego pieniądza.
- Wirtualnego?
- Skoro mamy konta elektroniczne i robimy elektroniczne przelewy, mamy karty płatnicze i robimy zakupy za ich pomocą, to już posługujemy się pieniędzmi wirtualnymi na dużą skalę.
- Kto ma monopol na kreowanie pieniądza?
- Tego tradycyjnego – bank centralny. Niektórzy uważają, że właśnie tu leży klucz do rozwiązania problemu sfinansowania dochodu powszechnego i wszelkich inwestycji publicznych. Dzisiaj kreowanie pieniądza spoczywa głównie na bankach prywatnych, które udzielają kredytów. Udzielając kredytów, kreują pieniądz z niczego. W tym podejściu twierdzi się, że nie ma związku między depozytami a udzielonymi pożyczkami. Ktoś, kto wziął kredyt zwraca nie tylko to, co pożyczył, ale i procent od tej kwoty. Dochodziło do takich paradoksów, że np. ZUS brał kredyty w bankach prywatnych. Spłacając je wraz z odsetkami wzbogacaliśmy banki prywatne.
- Potem ZUS straszył, że nie ma pieniędzy na wypłaty rent i emerytur. A skąd miał je w takiej sytuacji mieć?
- W docelowym systemie kreowania pieniądza przez bank publiczny, wystarczyłoby wziąć kredyt w takim banku. Jego spłata byłaby mniejszym obciążeniem.
- Z powietrza.
- Załóżmy, że konta obywatelskie są w banku państwowym. I na nie wpływa te hipotetyczne 1000 złotych co miesiąc. Jak wtedy zachowają się banki prywatne? Mogą zachęcać ludzi, aby przenieśli swoje pieniądze na konto. W takiej sytuacji banki prywatne miałyby więcej pieniędzy i mogłyby udzielać więcej kredytów. Pytanie też jakby się wówczas w ogóle kształtował popyt na kredyt? Ktoś, kto miałby dochody dodatkowe mógłby powiedzieć, że nie będzie z tego swojego konta w banku państwowym brał pieniędzy tylko zaczeka, aż się ich uzbiera na większy wydatek. Obecnie mamy bank centralny i Radę Polityki Pieniężnej oraz banki prywatne. RPP jest niezależna od rządu, podobnie mogłaby działać przyszłe ciało odpowiedzialne za proces kreowania pieniądza poprzez dochód powszechny.
- Jeżeli pieniądze możemy kreować z niczego to po co są podatki?
- Jeden z wniosków jest taki, że w systemie publicznego kreowania pieniądza służyłyby tylko do ściągania nadmiaru pieniądza z rynku, byłyby jeszcze jednym regulatorem ilości pieniędzy w gospodarce. Głównym argumentem przeciwników tych rozwiązań jest twierdzenie, że dodrukowywanie pieniędzy zawsze prędzej czy później oznacza hiperinflację. Analizy dotychczasowych epizodów hiperinflacyjnych wykazują, że nie samo dodrukowywanie pieniądza było ich głównymi przyczynami. W dyskusji jednak często ten argument jest podnoszony: dochód powszechny z dodruku pieniądza spowoduje hiperinflację, która zniweczy nie tylko ideę zapewnienia każdemu minimum, ale też zdestabilizuje gospodarkę.
- Inaczej ten statek szybko utonie… Dlaczego właściwie nie sprawdza się ten model, który jest: kapitalizm z zabezpieczeniem społecznym?
- Są kapitalistyczne kraje z rozwiniętymi systemami socjalnymi. Myślę tu głównie o krajach nordyckich, ale należą do nich również inne kraje rozwinięte. Skoro tam to działa, dlaczego ma nie działać u nas? Można założyć, że po pewnym czasie i kolejnych reformach i u nas ten system zacznie być bardziej skuteczny i efektywny. Jednak mówi się o tym, że to, co się w tej chwili w wielu krajach od nas zamożniejszych sprawdza się, wkrótce przestanie się sprawdzać. Przyczyną mają być nieuchronne trendy globalne powodujące, że ludzka praca staje się coraz mniej potrzebna. Komputeryzacja, automatyzacja, informatyzacja, robotyzacja itp. wypierają człowieka z pracy. Trzeba zdawać sobie sprawę z konsekwencji tego zjawiska. Jedną z nich jest malejący udział płac w dochodzie narodowym. Stąd ekspansja banków prywatnych z kredytami, aby umożliwić ludziom nabywanie tego, czego w coraz większym stopniu nie oni produkują. Dominacja banków prywatnych powoduje kolejne kryzysy – tu przykład kryzysu z 2008, który próbuje się podciągnąć pod nowe procesy finansjeryzacji gospodarki. Jeżeli tak ma wyglądać przyszłość, to człowiek zaczyna myśleć, że wkrótce nawet w zamożnych krajach model opiekuńczego kapitalizmu przestanie się sprawdzać. W takim kontekście dochód powszechny wydaje się być bardziej przekonujący, jako alternatywa dla prywatnego kreowania pieniądza oraz zabezpieczenia socjalnego opartego na pracy najemnej. Dziękuję za rozmowę.