Informacje (el)
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 188
300 lat temu w Królewcu urodził się jeden z najwybitniejszych przedstawicieli oświecenia, Immanuel Kant, twórca niemieckiej filozofii klasycznej, znany zwłaszcza jako epistemolog i etyk, zaliczany do idealistów. Zajmował się także filozofią przyrody i nauki (głównie matematyki i fizyki) oraz polityki. Był także twórcą deontologii.
Filozofia Kanta (uznawana za przewrót kopernikański w filozofii) wywarła ogromny wpływ na cały dalszy rozwój myśli europejskiej, chociaż przeciętnemu człowiekowi znana jest głównie z powiedzenia: „Niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie” (Krytyka czystego rozumu).
Studiował na Uniwersytecie Albertina w Królewcu, był jego profesorem i prawie nigdy nie opuszczał miasta. Został pochowany w katedrze w Królewcu.
Z okazji trzechsetnej rocznicy urodzin filozofa zaplanowano kongresy oraz liczne konferencje naukowe poświęcone jego postaci i myśli. Międzynarodowy Kongres w Kaliningradzie/Królewcu (22-25.04.24), który zgromadził 600 osób z 15 państw wzbudził także emocje polityczne związane z „prawem” do Kanta: czy tylko Niemcy winni się nim szczycić, czy prawo do jego dorobku ma także Rosja, której poddanym był filozof. (Polska takie spory zna w odniesieniu do Kopernika, Mickiewicza, i in.).
W Polsce konferencję poświęconą Kantowi i jego filozofii, zwłaszcza wyrażonej w jakże aktualnym dziele Wieczny pokój, zorganizowała nasza czołowa” kantystka” – prof. Maria Szyszkowska, wiceprezes polskiego oddziału Stowarzyszenia Kultury Europejskiej SEC (Warszawa,18.06.24). Na wstępie nakreśliła istotę i znaczenie filozofii Kanta oraz jej percepcję w społeczeństwie polskim – silne jej oddziaływanie w okresie międzywojennym i pomijanie po wojnie, kiedy myśl Kanta została wyparta przez marksizm i tomizm.
Negatywne nastawienie marksistów do filozofii Kanta wynikało z rewizjonizmu w ruchu robotniczym, natomiast filozofowie chrześcijańscy krytykowali Kanta za rozdzielenie wiedzy i wiary oraz stwierdzenie, iż nie ma naukowych dowodów na istnienie Boga, ale i z uwagi na jego umiarkowany agnostycyzm, pogląd iż człowiek ma ograniczone możliwości poznawcze.
Może dlatego krąg kantystów w Polsce to bardzo małe grono. I nie ma nadziei, że będzie większe, skoro Kantowski pogląd: Chcesz pokoju – przestań produkować broń (w Rzymie mówiono: Chcesz pokoju – szykuj się do wojny) – obecnie brzmi jak herezja.
Prof. Szyszkowska, nawiązując do dyskutowanego na konferencji dzieła Kanta Wieczny pokój przypomniała też, iż w PRL tradycją były kongresy pokoju, a w 1985 roku powstał nawet przy PAN Komitet Badań nad Pokojem (rozwiązany w 1989). Dziś nic z tego nie zostało.
W wystąpieniach uczestników konferencji przedstawiono dzieje życia Kanta (prof. Krystyna Leśniak-Moczuk, Instytut Socjologii, Uniwersytet Rzeszowski), istotę przewrotu w filozofii, jakiego dokonał Kant (prof. Maria Szyszkowska), zagadnienia wiecznego pokoju a antycywilizacji wiecznej wojny (Wojciech Dobrzyński, Fundacja Narodowy Instytut Studiów Strategicznych); skupiono się także na wpływie Kanta na ruchy pokojowe po II wojnie światowej (prof. Tadeusz Mędzelowski, Wyższa Szkoła Biznesu w Nowym Sączu) i wartości pokoju w XXI wieku (Michał Nikiel, Stowarzyszenie Polskich Spadkobierców Kombatantów II wojny Światowej).
Kolejnym problemem dyskutowanym przez uczestników konferencji było współczesne czytanie Kanta (dr Andrzej Ziemski, Przegląd Socjalistyczny) i idea wiecznego pokoju („Dlaczego Wieczny pokój Kanta nie jest utopią?” – dr Karol Kuźmicz, Wydział Prawa, Uniwersytet w Białymstoku), a Stanisław Zawiśliński (pisarz, reżyser dokumentalista) przedstawił temat wojny, pokoju, mediów i sztucznej inteligencji.(al.)
- Autor: Radosław S. Czarnecki
- Odsłon: 4431
Francja przypomina Europie o zasadach laickości i Oświecenia
W każdym kraju i czasie kapłan będzie wrogiem Wolności.
Thomas Jefferson
Latem bieżącego roku socjalistyczny rząd Francji (w związku z nasilającą się kampanią – ze strony różnych środowisk i organizacji – religianctwa i ataków na laickie podstawy V Republiki) zaprezentował Kartę Sekularyzmu, jaka winna zawisnąć w każdej szkole kraju do końca września 2013 roku. Zawarte w niej zasady winne być bezwzględnie respektowane. Minister edukacji Vincent Peillon, podczas ceremonii odsłonięcia Karty w jednej ze szkół pod Paryżem stwierdził, że służyć ona będzie egzekucji – skuteczniejszej niż dotychczas - rozdziału pomiędzy Kościołem a państwem (a w zasadzie – między wspólnotami wyznaniowymi a V Republiką) oraz zapewnieniu pełnej i niczym nieograniczonej wolności sumienia.
Karta, nim jeszcze została ogłoszona, wywoływała kontrowersje: i to w środowiskach zarówno religijnych ortodoksów (różnych grup wyznaniowych i wyznań), jak i prawicowej opozycji. Według politycznych przeciwników rządu premiera Ayraulda, Karta to typowe dla lewicy rozmywanie problemu. Prawica, jak zawsze, ma oparcie w konserwatywnie pojmowanej tradycji, dziedzictwie, gdzie religia ma poczesne (i ważne nawet dziś) miejsce. Postuluje „prawdziwe działania”, nie legislacyjne wyścigi. Trudno więc uzyskać od opozycji rządowej pozostającej na takich rubieżach intelektualnych i politycznych odpowiedzi na pytanie, jakie miałyby to być „prawdziwe działania", bo przecież nie przymusowe apostazje wszystkich uczniów szkół publicznych.
Wśród grup religijnych najgłośniejsze głosy krytyki przyszły ze strony muzułmanów oraz sikhów, których we Francji jest ponad 30 tysięcy. Zgodnie z wierzeniami sikhów, mężczyźni już od bardzo młodego wieku muszą zakrywać włosy na głowie. Do tej pory szkoły publiczne pozwalały młodym chłopcom nosić tzw. rumal — nakrycie głowy przypominające materiałem chusteczkę - ale zakazywały noszenia turbanów. Niektóre głosy w tej dyskusji (i to zarówno ze strony sikhijskiej jak i środowisk laickich) zwracały uwagę na to, że efektem zakazu noszenia w szkole turbanów przez chłopców z tej wspólnoty wyznaniowej będzie szybsze rezygnowanie z edukacji, a nie przyswojenie sobie zasad sekularyzmu, którym hołduje Francja.
Niesłychanie ostry i brutalny atak przypuściły na zasady wyłożone w Karcie środowiska muzułmańskie (i to nie tylko reprezentujące islamskich purytanów). Liczni przedstawiciele muzułmanów francuskich potępili wywieszenie Karty Sekularyzmu w szkołach. Podkreślają, że samo jej utworzenie było „wymierzone w muzułmanów i islam”, co jest oczywistą nieprawdą i swoiście pojmowanym narcyzmem czy przeczuleniem na punkcie swej wspólnoty i wiary religijnej. Takie mniemanie wyraził m.in. Dalil Boubakeur, nowy przewodniczący Francuskiej Rady Kultu Muzułmańskiego (CFCM), organizacji uznawanej przez rząd Francji za oficjalnego reprezentanta francuskich muzułmanów. Boubakeur stwierdził wprost, że „doskonale widać, w kogo wymierzona jest ta Karta" oraz, że obawia się, „iż muzułmanie we Francji będą stygmatyzowani (...), gdy zasady Karty zostaną wprowadzone. Uważa, iż jest to gwałt na ich wspólnocie religijnej.
Najwyraźniej, zdaniem niektórych przedstawicieli religijnych środowisk, młodzież szkolna nie powinna być wystawiona na świecką „indoktrynację", gdyż to powoduje określone (jakie – trudno zrozumieć) zagrożenia. Można zrozumieć paranoiczne (i niczym nieuzasadnione) obawy przed masowymi falami apostazji, ale to, co zastanawia najbardziej, to zdziwienie i oburzenie części religijnych mieszkańców Francji, gdy ich rząd przypomina obywatelom o: Liberté, égalité, fraternité - zasadach, na jakich republika francuska została ufundowana.
To oburzenie, i to jest znamienne, łączy ponad podziałami wszystkich ortodoksów i fundamentalistów z różnych wspólnot i religii. Były minister edukacji w poprzednim prawicowym rządzie (Luc Chatel – dziś reprezentant opozycji) zachował jednak klasę i zdrowy rozsądek, a to osoba kompetentna i merytorycznie przygotowana do dyskusji nad Kartą i jej zastosowaniem: przypomniał o oczywistych walorach wychowania młodych obywateli w duchu republikańskim i laickim. Zwrócił uwagę na to, iż „zawsze, gdy umożliwia się dzieciom dowiedzenie się, czym jest Republika i jakie reprezentuje wartości, to jest to coś dobrego".
Najwyraźniej znajomość idei i prawd, na których chce opierać się państwo nie jest dobrem dla motywowanych religijnie krytyków Karty Sekularyzmu. Choć wpajanie najmłodszym religijnych mitów, prawd objawionych, zasad religijnych to „absolutnie podstawowe prawo, które jednak nie może zakłócać żadnych innych elementów systemu edukacyjnego, takich jak np. nauki ścisłe, przyroda czy historia kraju, w którym się żyje".
Przy okazji dyskusji nad Kartą przypomniano obowiązujące we Francji prawo (obowiązujące od 2004 roku) zabraniające noszenia w urzędach, szkołach, instytucjach publicznych etc. oznak i symboli religijnych ostentacyjnej wielkości (krzyże, kipy, medaliki z Matką Boską itd.), jak również (dotyczy to muzułmanek) używania hidżabów, bądź nikabów.
Co zapisano w Karcie?
Owa Karta Sekularyzmu, wzbudzająca takie namiętności i dysputy nad Sekwaną, została zapisana w następujący sposób:
1. Francja jest republiką niepodzielną, świecką, demokratyczną i obywatelską. Gwarantuje równość wobec prawa w obrębie całego swojego terytorium. Szanuje wszystkie przekonania.
2. Republika zapewnia separację Kościoła od państwa. Państwo jest neutralne wobec przekonań religijnych i duchowych. Nie ma religii państwowej.
3. Sekularyzm gwarantuje wolność sumienia dla wszystkich. Każdy ma prawo do wiary jak i braku wiary. Sekularyzm umożliwia swobodne wyrażanie swoich przekonań, z poszanowaniem innych w granicach porządku publicznego.
4. Sekularyzm umożliwia korzystanie z obywatelstwa, pogodzenie wolności każdego z równością i braterstwem wszystkich, ze względu na interes publiczny.
5. Republika zapewnia w instytucjach szkolnictwa poszanowanie każdej z tych zasad.
6. Świecka szkoła oferuje swoim uczniom warunki do kształtowania swojej osobowości, ćwiczy ich wolę i stwarza możliwość nauki bycia obywatelem. Chroni przed prozelityzmem i wszelkimi naciskami, które uniemożliwiają uczniom dokonywanie własnych wyborów.
7. Sekularyzm zapewnia uczniom dostęp do i dzielenie wspólnej kultury.
8. Sekularyzm pozwala uczniom korzystać z wolności słowa w ramach właściwego funkcjonowania szkoły wyrażającej szacunek dla republikańskich wartości i pluralizmu poglądów.
9. Świeckość oznacza odrzucenie wszelkiej przemocy i dyskryminacji, gwarantuje równość pomiędzy dziewczętami i chłopcami i opiera się na kulturze szacunku i zrozumienia innych.
10. Zadaniem pracowników szkoły jest przekazanie uczniom zasad i wartości sekularyzmu oraz innych podstawowych zasad Republiki. Dbają oni o wdrożenie tych zasad w szkolnictwie. Ich zadaniem jest zaznajomienie z Kartą rodziców uczniów.
11. Pracownicy mają obowiązek ścisłej neutralności. Nie powinni manifestować swoich przekonań politycznych oraz religijnych podczas wykonywania swoich obowiązków.
12. Zajęcia są świeckie, aby zapewnić uczniom najbardziej obiektywną możliwość dostępu do różnorodności światopoglądów w miarę zakresu i precyzji wiedzy. Żaden temat nie jest a priori wykluczony z badań naukowych i edukacji. Żaden uczeń nie może powołać się na przekonania polityczne i religijne w ramach nauczania i prawa do przestrzegania reguł programowych.
13. Nikt nie może wykorzystywać swoich przekonań religijnych, żeby odrzucić zasady obowiązujące w szkole republikańskiej.
14. W szkołach publicznych reguły życia w różnych dziedzinach, jak określono w przepisach, wyrażają szacunek dla świeckości. Noszenie dowodów lub strojów, którymi uczniowie manifestują swoją przynależność religijną jest zabronione.
15. Uczniowie przyczyniają się do podtrzymania sekularyzmu w szkole poprzez swoje myśli i działania.
Wzorzec, choć nie z Sèvres
Czy powinniśmy się interesować tym, co się dzieje we Francji i we francuskim szkolnictwie w tej mierze ? Otóż - tak. Karta Sekularyzmu, pomimo że nie jest tworem jak widać idealnym (jest jak każdy dokument zbiorem pobożnych życzeń i zamiarów twórców), to stanowi jednak świetny przykład zarówno celu, do jakiego powinno się dążyć w ramach rozdziału Kościoła od państwa, jak i możliwych sposobów jego realizowania.
Czy jednak rwetes wokół Karty jest uprawniony? Czy rzeczywiście jest ona tak radykalna? A może cała dyskusja na jej temat jest niepotrzebna, gdyż nie wnosi ona nic nowego do relacji pomiędzy kościołami i związkami wyznaniowymi a państwem? Czy obawy osób religijnych we Francji są uzasadnione? Wydaje się, że Francuzi (a szerzej – większość Europejczyków, o Polakach nie wspominając) zapomnieli w ostatnich dekadach, na czym polega rozdział Kościoła (czy szerzej – kościołów i wspólnot wyznaniowych) od nowoczesnego państwa i stąd te 15 punktów może brzmieć dla nich jak ostre słowa napomnienia, mające na celu jakoby dyskryminację wierzących.Karta nie uderza w osoby religijne. Stara się jedynie zabezpieczyć przestrzeń publiczną – czyli coś wspólnego, powszechnego, uniwersalnego - przed obecnością, wpływami oraz starciami różnych (i najczęściej sprzecznych) ideologii religijnych (zastępowanych retorycznie sporami politycznymi). Chroni ją także przed czymś znacznie gorszym – przed konfliktami natury religijno-politycznej, mogących się przerodzić (jak obserwuje się to w wielu miejscach świata) w krwawe zamieszki, starcia połączone z przemocą i w efekcie -krwawą religijną wojnę domową. Przeświadczenie purytanów reprezentujących środowiska fundamentalistów religijnych o ich dyskryminacji może pochodzić z nieuzasadnionego i błędnego poczucia, iż państwo ma mniejsze prawo niż jednostka do propagowania idei, na których zbudowana jest nowoczesna republika (czyli tym, co zwiemy powszechnie wychowaniem do obywatelstwa). To myślenie jest pokłosiem mody na indywidualizm, egocentryzm i dzisiejsze uwielbienie przewag jednostki nad wspólnotowością.
Czego możemy się nauczyć od Francuzów?
A jak w tej całej sprawie sytuuje się nasz kraj? Jaki jest koń, każdy widzi – pisał Benedykt Chmielowski. I to powiedzenie oddaje clou problemu. Problemu Polski i wiary religijnej, a konkretnie - relacji państwa i Kościoła katolickiego oplatającego przestrzeń publiczną niezliczoną, często nieformalną (i bez jurydycznego, bądź konstytucyjnego zakotwiczenia w ustawodawstwie czy praktyce funkcjonowania nowoczesnego państwa) liczbą powiązań, zobowiązań, układów i zależności. Jakże możemy Francuzom zazdrościć, iż lewicowy koniec końcem rząd i parlament idą jednak konsekwentnie drogą wytyczoną przez wiekopomne Oświecenie i jego dorobek: drogą republikanizmu, świeckości, ustawienia wierzeń religijnych jako prywatnej i indywidualnej kategorii każdego obywatela, rozdziału obu porządków: sacrum i profanum.
W dzisiejszym postmodernistycznym, chaotycznym, niedookreślonym, intelektualnie rozchwianym i ideowo pustym świecie zapomniano o tych podstawowych prawdach Oświecenia. Epoki, stanowiącej podstawę współczesnej cywilizacji Zachodu.
Czego możemy się nauczyć od Francuzów? Otóż możemy z pełną świadomością pożyczyć Kartę Sekularyzmu, by na jej podstawie stworzyć podobny dokument, który mógłby się stać fundamentem starań, by i w Polsce przypomnieć o rozdziale Kościoła od państwa. Ten trud winna wziąć na siebie lewica polska i to zarówno z uwagi na tradycję oświeceniowo-republikańską, jak i z racji zasadniczych idei jej przyświecających. I choć może się to w obecnej sytuacji, jaką mamy w kraju wydawać utopią, by nie powiedzieć: próżnym zabiegiem (zważywszy na obecność w szkole lekcji religii opłacanych z budżetu państwa, znaczenia religii w polskim życiu publicznym oraz kulturze) - to jednak należy wybiegać w przyszłość. Należy dać wyraźny sygnał elektoratowi lewicowemu i potencjalnym sympatykom rekrutującym się z różnych środowisk, że lewica zamierza wracać do źródeł. To będzie potwierdzenie takich haseł jak: Państwo zapewnia separację Kościoła od państwa; Państwo jest neutralne wobec przekonań religijnych i duchowych; Nie ma religii państwowej. Wiara religijna jest prywatną sprawą obywateli.
Szczególnie należy walczyć o treści zawarte w punktach 12 – 14; chodzi bowiem o zajęcia szkolne i ich świecki charakter. To, że w Polsce jeszcze nie zaistniał problem nauczania kreacjonizmu w szkołach nie oznacza, że wkrótce to się nie stanie i warto się przygotować na taką ewentualność. A najlepszym zabezpieczeniem przed zastępowaniem edukacji bajkami o potopie, powstaniu życia na Ziemi w 7 dni, cudach i zaklęciach jest utrzymanie (lub uzyskanie, jak w przypadku Polski) świeckiego charakteru edukacji publicznej. To dobre podstawy dla dalszej ofensywy modernizmu i poszerzania republikańsko-oświeceniowych zasad funkcjonowania państwa i społeczeństwa.
Radosław S. Czarnecki
- Autor: ANNA LESZKOWSKA
- Odsłon: 1698
Zakładane przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz Narodowe Centrum Badań i Rozwoju nakłady na wsparcie komercjalizacji badań naukowych nie przyniosły oczekiwanych rezultatów w przyjętej perspektywie czasowej.
Dofinansowane programy i przedsięwzięcia nie były finansowane w stabilny sposób, opóźniały się i były słabo nadzorowane.
Wady w systemie wsparcia komercjalizacji badań naukowych skutkowały słabszym od zakładanego wzrostem innowacyjności polskiej gospodarki.
Jeśli wsparcie innowacyjności będzie niewystarczające, na obecnym etapie rozwoju Polska może wpaść w pułapkę średniego dochodu. Oznacza to sytuację, w której szybko rosnąca gospodarka, po osiągnięciu określonego poziomu, zaczyna tracić dynamikę i wchodzi w okres spowolnionego wzrostu PKB. W takiej sytuacji, aby na nowo pobudzić innowacyjność często niezbędna jest interwencja państwa - współfinansowanie innowacyjnych programów i przedsięwzięć.
W rankingach innowacyjności sporządzanych przez Unię Europejską Polska nie wypada najlepiej: w 2012 r. zajęła 24 miejsce na 27 krajów. Słabszą pozycję zajęły tylko Łotwa, Rumunia i Bułgaria. Według rankingu opublikowanego w 2015 r. Polska była na tym samym miejscu, ale na 28 krajów UE (ogółem rankingiem objęto 34 kraje).
NIK oceniła skuteczność wsparcia komercjalizacji wyników badań naukowych w zakresie zwiększania innowacyjności gospodarki i wskazuje, że główne bariery komercjalizacji to m.in.:
- niskie zainteresowanie przedsiębiorców innowacjami: roczne przepływy z gospodarki na rynek badań naukowych prowadzonych przez uczelnie i instytuty to zaledwie ok. 3 proc. ogólnej kwoty przeznaczanej na badania,
- specyficzna struktura gospodarki, w której 95 proc. stanowią mikroprzedsiębiorstwa, a tylko 0,2 proc. duże firmy, zainteresowane innowacjami;
- słabe umiejętności współpracy sektora naukowego z biznesem.
W latach 2011-2015 Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz NCBiR zaangażowali blisko 3,4 mld zł na wsparcie komercjalizacji wyników badań naukowych.
Minister nauki realizował trzy inicjatywy o łącznej wartości blisko 83 mln zł.: „TOP 500 Innovators”, „Brokerzy Innowacji” oraz „Inkubator Innowacyjności”. Ich celem było podniesienie kwalifikacji kadr zajmujących się działalnością badawczo - rozwojową w zakresie współpracy z podmiotami gospodarczymi oraz upowszechnianie wyników badań naukowych w środowisku przedsiębiorców. NIK pozytywnie ocenia realizację tych trzech inicjatyw Ministra.
Z kolei NCBiR prowadziło 14 inicjatyw o wartości 3,3 mld zł. Najwięcej środków publicznych (71 proc.) zakontraktowano w ramach trzech programów Centrum: „Programu Badań Stosowanych” (1,3 mld zł), „Innotech” (700 mln zł) oraz „Demonstrator+. Wsparcie Badań Naukowych i Prac Rozwojowych w Skali Demonstracyjnej” (400 mln zł). Obejmowały one dofinansowanie badań naukowych, prac wdrożeniowych oraz testowanie innowacyjnych technologii, produktów i usług w obszarach uznanych za strategiczne dla rozwoju społeczno-gospodarczego państwa. NIK pozytywnie ocenia zgodną z przyjętymi założeniami finansowymi realizację największych programów wspierających komercjalizację („Innotech”, „Program Badań Stosowanych”).
Opóźnienia w realizacji trzech innych programów NCBiR oraz brak stabilności ich finansowania mogą, w ocenie NIK, ograniczyć skuteczność wsparcia komercjalizacji. Niezgodnie z harmonogramem i założeniami finansowym realizowano inicjatywy „Innolot”, „Innomed” oraz „Spin-Tech” (o wartości 600 mln zł), których celem jest m.in. zwiększenie konkurencyjności polskiej gospodarki w sektorze lotniczym oraz wzrost dostępności zaawansowanych produktów medycznych. Podczas kontroli stwierdzono również wady projektowe tych programów (np. niewłaściwe określenie wskaźników i wartości docelowych), które mogą utrudnić Ministrowi i Centrum prawidłową weryfikację osiąganych rezultatów.
Mimo iż Minister przeprowadzał systematycznie kontrole w NCBiR dotyczące jego gospodarki finansowej oraz wykonywania zadań, to NIK stwierdziła nieprawidłowości, które wskazują na słabość nadzoru. Przygotowane przez Centrum plany ewaluacji strategicznych programów badań naukowych nie zawierały wszystkich elementów wnioskowanych przez Ministra.
NIK ocenia, że sześciu beneficjentów (m.in. Politechnika Warszawska, Politechnika Poznańska, PGNiG S.A.) realizowało projekty zgodnie z celami i terminami określonymi w umowach. Podejmowali oni pierwsze próby komercjalizacji wyników projektów, prowadzili działania promocyjne oraz dokonywali zgłoszeń patentowych.
W latach 2011-2014 liczba realizowanych projektów wspierających komercjalizację wyników badań naukowych, dofinansowanych ze środków NCBiR, stale się zwiększała: z 1 226 w 2011 r., poprzez 1 901 w 2013 r. do 1.506 w 2014 r. NIK zwraca uwagę na brak zintegrowanej bazy danych, zawierającej kompletną informację na temat projektów badawczych i wdrożeniowych dofinansowanych ze środków publicznych. Utworzenie takiej bazy umożliwiłoby identyfikację podobnych inicjatyw badawczych i wdrożeniowych oraz zmniejszyłoby ryzyko podwójnego finansowania badań. Jednym z celów bazy mogłoby być również upowszechnianie wyników badań realizowanych przez publiczne jednostki badawcze.
W latach 2011-2013 publiczne wsparcie finansowe na działalność innowacyjną otrzymało ponad 25 proc. aktywnych innowacyjnie przedsiębiorstw przemysłowych. W nowej perspektywie finansowej zaplanowano wsparcie przedsiębiorców oparte na dotacjach zwrotnych. W ramach Programu Operacyjnego Inteligentny Rozwój 2014-2020 przewidziano wiele instrumentów m.in.: kredyty na innowacje technologiczne, fundusze gwarancyjne.
Ustalenia kontroli NIK wskazują, że jedną z głównych barier komercjalizacji wyników badań naukowych w Polsce jest niskie zainteresowanie przedsiębiorców innowacjami. Nakłady przedsiębiorstw na działalność badawczo - rozwojową w 2014 r. wyniosły zaledwie 0,4 PKB. Poza tym w strukturze przedsiębiorstw dominują podmioty najmniejsze, zatrudniające do dziewięciu pracowników (tzw. mikroprzedsiębiorstwa), które stanowią 95 proc. ogólnej liczby przedsiębiorstw. Pozostałe podmioty to małe firmy - 3 proc., średnie - 0,9 proc. i duże - 0,2 proc. Badania wykazują tymczasem, że im mniejsza firma, tym rzadziej prowadzi działalność innowacyjną, a aktywność w tej dziedzinie wykazują głównie duże podmioty gospodarcze zatrudniające powyżej 250 pracowników.
W latach 2012-2014 działalność innowacyjną prowadziło ponad 18 proc. przedsiębiorstw przemysłowych i ponad 12 proc. usługowych. Podmioty te wprowadziły nowe lub istotnie ulepszone innowacje produktowe, procesowe (metody wytwarzania wyrobów lub wspierania procesów z zakresu logistyki i dystrybucji), organizacyjne lub marketingowe. Innowacje produktowe lub procesowe wprowadzano przede wszystkim w dwóch działach: produkcji podstawowych substancji farmaceutycznych i leków oraz produkcji chemikaliów i wyrobów chemicznych. W 2014 r. nakłady na działalność innowacyjną w sektorze przemysłowym wyniosły 24,6 mld zł, a w sektorze usług - 13 mld zł.
W Polsce barierą przy wdrażaniu nowych rozwiązań jest także brak umiejętności współpracy sektora nauki z biznesem. Rynek badań naukowych jest niedofinansowany - przepływy z gospodarki do uczelni i instytutów badawczych według danych z 2011 r. to ok. 400 mln zł (tylko 3 proc. nakładów na badania).
NIK wskazuje także, że jeden ze słabych punktów komercjalizacji badań naukowych leży w słabości dokumentów strategicznych, które nie określają polskiej specjalizacji w poszczególnych dziedzinach nauki. Przykładowo „Krajowy Program Badań” obejmował aż siedem kierunków strategicznych, a największa ze skontrolowanych inicjatyw - Program Badań Stosowanych adresowany jest do podmiotów prowadzących badania aż w dziewięciu różnych obszarach. Tymczasem zdaniem Izby programy badawcze powinny być reakcją na potrzeby i wnioski zgłaszane bezpośrednio przez przedstawicieli gospodarki. Dlatego NIK pozytywnie ocenia programy sektorowe realizowane przez Narodowe Centrum Badań, które właśnie tak działają.
NIK zauważa także, iż uczelnie podejmowały działania na rzecz ochrony prawnej swojej własności intelektualnej, powstałej w wyniku prowadzonych badań naukowych i prac rozwojowych. Jednak uzyskiwane patenty charakteryzowały się niskim potencjałem komercjalizacyjnym. Objęte kontrolą uczelnie podejmowały szereg działań w celu transferu technologii z nauki do biznesu, przy czym ich efekty w większości nie były satysfakcjonujące.
W celu zwiększenia skuteczności wsparcia komercjalizacji wyników badań naukowych Najwyższa Izba Kontroli wnosi do:
- Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego o:
- wzmocnienie nadzoru nad NCBiR w zakresie realizowanych przez Centrum programów i przedsięwzięć w obszarze wsparcia komercjalizacji wyników badań naukowych;
- podjęcie działań w celu utworzenia zintegrowanej bazy projektów badawczych i wdrożeniowych dofinansowanych ze środków publicznych, dla zminimalizowania ryzyka podwójnego finansowania.
- Dyrektora NCBiR o:
realizowanie programów i przedsięwzięć zgodnie z obowiązującymi harmonogramami lub dokonywanie ich aktualizacji w związku ze zdiagnozowanymi potrzebami.
- Rektorów szkół wyższych o:
- zintensyfikowanie działań mających na celu tworzenie własności intelektualnej o wysokim potencjale komercjalizacyjnym;
- zapewnienie przestrzegania procedur wewnętrznych dotyczących zarządzania własnością intelektualną.
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 2484
Najczęstsze problemy medyczne wieku starszego w Polsce – to temat posiedzenia Komitetu Nauk Klinicznych PAN, jakie odbyło się 24.03.14 w Pałacu Staszica w Warszawie.
Wzięli w nim udział specjaliści tych dziedzin medycyny, z jakimi geriatria ma najściślejszy związek: neurologii (prof. Maria Barcikowska), nefrologii (prof. Bolesław Rutkowski, prof. Michał Myśliwiec), pulmonologii (prof. Ryszarda Chazan), kardiologii (prof. Grzegorz Opolski), urologii (prof. Marek Sosnowski) oraz otolaryngologii (prof. Henryk Skarżyński).
Zabrakło m.in. psychiatrii i ortopedii, ale – jak powiedział w podsumowaniu konferencji jeden z jej organizatorów prof. Henryk Skarżyński - Komitet będzie do tego tematu wracać z uwagi na coraz bardziej palącą kwestię starzejącego się społeczeństwa.
Na wstępie prof. Piotr Błędowski przedstawił wyniki badania PolSenior – największego jak dotąd interdyscyplinarnego badania dotyczącego rozmaitych aspektów starzenia się i starości. Wynika z niego to, co wiemy i odczuwamy na swojej – bądź rodziny – skórze. Praktycznie ludzie schorowani i starzy w polskim społeczeństwie nie mają racji bytu, gdyż są pozbawieni sensownej opieki medycznej i pomocy instytucjonalnej. Jeśli nikt z rodziny nie poświęci się (i to całkowicie, podobnie jak to jest w przypadku niepełnosprawnych dzieci) – zdani są na wegetację, gdyż polska służba zdrowia zupełnie nie jest przygotowana do sprawowania opieki nad osobami starszymi, z reguły z wieloma schorzeniami, wymagającymi nie tyle hospitalizacji, co częściej – rehabilitacji.
Nie ma bowiem lekarzy geriatrów, gdyż uczelnie medyczne ich prawie nie kształcą (tylko w trzech wykłada się geriatrię), nakłady na geriatrię są najniższe, a łóżek geriatrycznych mamy ok. 700…
Tymczasem stan zdrowia Polaków jest zły, a po 50. roku życia gwałtownie pogarsza się (np. serce Polaka jest 7-8 lat starsze niż innych Europejczyków). Epidemii chorób wieku podeszłego (bo o takowej trzeba już mówić) sprzyja bieda, która jest głównym czynnikiem skracającym życie w zdrowiu.
Rocznie w Polsce leczy się w szpitalu aż 7 mln ludzi, osób z chorobą alzheimera mamy 270 tys. (i będzie coraz więcej), prawie pół miliona Polaków jest chorych na otępienie (za kilkanaście lat dwa razy więcej), a w leczeniu chorób onkologicznych jesteśmy na szarym końcu Europy (najgorsze wyniki przeżyć 5-letnich).
Owszem, mamy plany, systemy itp. biurokratyczne dokumenty, jednak nie są one w żadnym stopniu zbieżne z praktyką. I to nie tylko z powodu braku pieniędzy, jak przekonywała prof. Barcikowska. Brakuje organizacji i dobrej woli, także empatii i wyobraźni, skoro nie można nawet stworzyć legalnej ambulatoryjnej poradni wielodyscyplinarnej. Nie umiemy zintegrować leczenia z rehabilitacją. (Nb. system rehabilitacji – tworzony przez dziesięciolecia przez sławy polskiej medycyny- skutecznie zniszczono w 1991 roku).
Programy, których tworzeniem tak chwalą się urzędnicy państwowi są drogą donikąd, bo na problem trzeba spojrzeć wieloaspektowo, nie poprzez poszczególne dyscypliny medycyny. Ale jak widać, nie ma takich urzędników, którzy byliby w stanie ogarnąć intelektualnie to zagadnienie… Nie ma nawet odważnych, żeby wyegzekwować prawo zabraniające reklamy leków w środkach masowego przekazu, zwłaszcza w telewizji, choć wiadomo, że skutki takowej zwłaszcza dla starszych i chorych ludzi są fatalne, gdyż nie mają oni wiedzy o interakcji wielu leków, jakie zażywają.
Skutki zaniedbań widać we wszystkich dziedzinach związanych z geriatrią, ale w niektórych mają one szczególnie mocną wymowę. Wzrost liczby chorych o 50% na przewlekłą obturacyjną chorobę płuc (POChP) w grupie wiekowej 60-64 lata oznacza, że co roku przybywa 50 tys. chorych. Jej leczenie jest jak za króla Ćwieczka – statystycznie mamy 15 aparatów tlenowych na 100 tys. ludności, ale… dużych, stacjonarnych, tymczasem powinny to być przenośne koncentratory tlenu.
Za nieszczęście w systemie opieki nad osobami starszymi prof. Chazan uznała rozdzielenie w 1991 r. systemu opieki zdrowotnej i opieki społecznej, co skutkuje m.in. niszczeniem wyników leczenia takich pacjentów, którzy podleczeni, po wyjściu ze szpitala czy gabinetu lekarza trafiają w próżnię, są zostawieni sami sobie.
W Polsce jest ponad 5 mln osób w wieku podeszłym, którym trudno pomóc w tym systemie, jaki mamy. Prof. Skarżyński w podsumowaniu konferencji stwierdził, iż nie należy się łudzić, że uda się pomóc wszystkim, którzy pomocy wymagają. Ta zawsze będzie w dużym stopniu spoczywać na najbliższych. Ale bez pomocy opieki medycznej i społecznej, żadna rodzina nie poradzi sobie sama z problemem starości i niepełnosprawności. Toteż członkowie Komitetu Nauk Klinicznych pokładają nadzieję nie tylko w poprawie nakładów na geriatrię i lepszej organizacji służby zdrowia, ale i w działaniach społecznych, m.in. Koalicji na rzecz zdrowego starzenia się.
Anna Leszkowska