Informacje (el)
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 2693
W Pałacu Staszica w Warszawie 7 maja 2014 odbyła się uroczystość 50-lecia pracy prof. Macieja Nowickiego, wielce zasłużonego dla ochrony i poprawy stanu środowiska naturalnego w Polsce, dwukrotnego ministra ochrony środowiska po 1989 r., laureata tzw. ekologicznego Nobla (Der Deutsche Umweltpreis) i twórcy EkoFunduszu.
Spotkanie, które zgromadziło wielu współpracowników Profesora z różnych instytucji państwa oraz jego przyjaciół i sympatyków rozpoczęła wzruszająca, bardzo osobista laudacja byłego wicepremiera i ministra gospodarki, Janusza Steinhoffa. Mówca przedstawił w niej drogę zawodową Jubilata, jego sukcesy na tym polu i na polu społecznym (prof. Nowicki nagrodę „ekologicznego Nobla” przeznaczył na stworzenie fundacji, która razem z niemiecką funduje stypendia w Niemczech dla najzdolniejszych polskich absolwentów zajmujących się ochroną środowiska*).
Nie zabrakło w tej opowieści o Profesorze akcentów pozazawodowych: podkreślenia szczególnych zalet charakteru, jakie cechują prof. Nowickiego – dzisiaj absolutnie unikalnych – wielkiej skromności i pracowitości. W podsumowaniu Janusz Steinhoff ujął to tak: „prof. Nowicki to polityk staroświecki, który nigdy nie pracował na słupki popularności, ale na swoje miejsce w historii”.
Cywilizacyjne wyzwanie
Spotkanie w Pałacu Staszica połączone było z wykładem Jubilata, pokazującym jak dalece w ciągu ostatnich 25 latach poprawił się stan naszego środowiska. Profesor Nowicki przypomniał, że w 1989 r. Polska była jednym z najbardziej zanieczyszczonych państw w Europie i na świecie, a ponad 30% Polaków mieszkało na terenach skażonych. Straty spowodowane zanieczyszczeniem środowiska szacowano na 5-10% dochodu narodowego.
Zmiany tego stanu zapoczątkowały obrady „Okrągłego Stołu”, podczas których strona rządowa zaakceptowała 27 postulatów wysuniętych przez ekologów. Dotyczyły one konieczności zreformowania systemu prawnego i wprowadzenia mechanizmów ekonomicznych w dziedzinie ochrony środowiska. Profesor Nowicki, który – jak podkreślał – czuje się zarówno naukowcem jak i urzędnikiem państwowym – aktywnie uczestniczył w tych zmianach, które w dużym stopniu sam inicjował (np. tworzenie prawa ochrony środowiska, systemu finansowania ochrony środowiska) i był odpowiedzialny za ich realizację (dwukrotny minister ochrony środowiska w roku 1991 oraz 2007-2010 oraz negocjator pakietu klimatycznego).
Swój wykład, pokazujący drogę dojścia do obecnych standardów w ochronie środowiska zaczął od podkreślenia wartości najważniejszych w każdej budowie i postępie: życzliwości i przyjaźni, niezbędnych dla rozwoju. Przedstawiając początki swojej pracy w polityce pokazywał trudności, jakie trzeba było pokonywać – zwłaszcza dotyczące zmiany świadomości wielu polityków, którzy uważali ochronę środowiska za kosztowny luksus, na który nie stać państwa w czasie, kiedy są pilniejsze potrzeby. Teza, jaką stawiał prof. Nowicki była przeciwna: tylko wówczas, kiedy będziemy chronić nasze środowisko, możemy się stać bogaci.
Na początku przemian naszych aspiracji związanych z poprawą stanu środowiska nie doceniały też państwa Zachodu, które nie były skłonne do pomocy w tym obszarze. Środki z programu pomocowego Phare były mniejsze niż te, jakimi dysponował w późniejszym czasie EkoFundusz – instytucja stworzona dzięki międzynarodowym zabiegom prof. Nowickiego (który namówił najpierw USA i Francję do ekokonwersji części naszego długu).
EkoFundusz, któremu prof. Nowicki przewodził przez 14 lat był dźwignią finansową i technologiczną (właściwie cywilizacyjną) dla mnóstwa inwestycji w ochronie środowiska, a jednocześnie wzorcową (służącą na świecie za wzór), jeśli idzie o sposób gospodarowania publicznymi środkami.
Sukcesy w powietrzu i wodzie
Przytaczając dane o stanie środowiska 25 lat temu i obecnie, Profesor pokazywał, iż największe postępy dokonały się w Polsce w ochronie powietrza (redukcja emisji CO2, SO2 i NOx o 80-90%) i to nie tylko z powodu upadku przedsiębiorstw – największych trucicieli. Nie oznacza to jednak, że jest już wszystko dobrze - mamy problem z zanieczyszczeniem powietrza (zwłaszcza w miastach) pyłem pochodzącym z niskich emisji oraz transportu samochodowego. I tu trzeba podjąć szybkie działania, gdyż nasze miasta należą do najbardziej zanieczyszczonych pod tym względem.
Drugim obszarem wielkiego postępu jest poprawa jakości wód powierzchniowych. Przyczyniły się do tego nowe technologie w przemyśle, ale i system prawny, wprowadzający opłaty za pobór wody, a na jej trucicieli nakładający dodatkowo kary.
Zwiększył się też dostęp do wody czystej praktycznie wszystkich mieszkańców Polski - zbudowaliśmy bowiem ponad 500 zakładów uzdatniania wody. Nieco gorsze wyniki mamy w kanalizacji, jednak udało się wybudować lub zmodernizować oczyszczalnie we wszystkich miastach, w tym – we wszystkich miejscowościach nadmorskich. Nie jesteśmy już dzięki temu trucicielem Bałtyku, o co miały do nas pretensje pozostałe państwa nadbałtyckie.
Program poprawy jakości wody był najdroższy – przeznaczyliśmy nań znacznie więcej niż na budowę autostrad. Ale i korzyści przyniósł więcej -był zbawieniem dla ludzi – dzięki tym inwestycjom – a wybudowaliśmy ponad 3 tys. najnowocześniejszych na świecie oczyszczalni - zmniejszyliśmy o 50% ilości ścieków, czyli poprawiliśmy znacząco jakość życia.
Porażka w odpadach i …w prawie
Niestety, nie wszystko się udało. Do porażek można zaliczyć zbiórkę i gospodarowanie odpadami. Przez 20 lat nie potrafiliśmy wprowadzić systemu zbierania i zagospodarowania odpadów oraz ich utylizacji, a i ostatnie działania idą jak po grudzie. I choć prof. Nowicki z racji swojej skromności o tym nie wspominał, to właśnie on był jedynym ministrem, któremu udało się przekonać Polaków do ograniczenia ilości opakowań plastikowych. Niestety, z chwilą, kiedy odszedł ze stanowiska ministra, ta pozytywna tendencja zaczęła się odwracać, gdyż żaden z nowych ministrów nie przywiązywał do tego wagi.
Nie wszystko też udało się przeprowadzić w obszarze ochrony przyrody. Przede wszystkim, wskutek zmiany ustawy o ochronie przyrody, nie można było stworzyć żadnego nowego obszaru chronionego. Niemożliwe było nawet rozszerzenie granic Białowieskiego Parku Narodowego – ostatniego w Europie tak dużego naturalnego lasu. Ustawa bowiem daje samorządom władzę w takich sprawach większą niż ministrowi – przeciwko rozszerzeniu Białowieskiego Parku Narodowego sprzeciwiło się kilkanaście osób i minister musiał taką decyzję zaakceptować.
Bez zmiany tej ustawy nic się nie da zrobić. „Demokracja jest bardzo cenną rzeczą, jednakże trzeba ją odróżniać od prywaty” – podsumował prof. Nowicki takie działania samorządowców.
Na szczęście, w takich przypadkach w sukurs ministrowi i przyrodzie przychodziły polskie organizacje ekologiczne (dla których minister Nowicki zawsze miał otwarte drzwi) i … Unia Europejska, która uchwaliła program NATURA 2000. Dzięki temu możliwe stało się wytyczenie obszarów szczególnie cennych przyrodniczo (zwłaszcza siedlisk ptaków) i ich ochrona.
Problemem przyrodniczym jest też zmiana charakteru polskiego rolnictwa – z ekstensywnego, będącego w symbiozie z przyrodą (w 1990 r. na naszych polach, bogatych w zadrzewienia śródpolne, pracowało ponad 1 milion koni!) na intensywny (wielkie hodowle zwierząt, wielkoobszarowe monokultury), niszczący bioróżnorodność.
Czy można coś tu zrobić? Możemy się ratować chyba tylko uregulowaniami prawnymi, chroniącymi bioróżnorodność i obszary cenne przyrodniczo. Prof. Nowicki odniósł się tu negatywnie do prób wprowadzenia upraw GMO – w Europie nie ma takiej potrzeby, aby je stosować. Żywności mamy wystarczająco dużo z upraw tradycyjnych i nie ma potrzeby przeprowadzać tak ryzykowny eksperyment, powinna obowiązywać tu zasada przezorności.
Na zakończenie swojego wystąpienia, prof. Nowicki tak podsumował ostatnie 25 lat: moim zdaniem, samorządność i ochrona środowiska to dwie dziedziny, które najbardziej zyskały na transformacji.
Anna Leszkowska
* Wywiad z prof. M. Nowickim na temat EkoFunduszu zamieściliśmy w SN Nr 8-9/10 - Polski sukces
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 1314
System nadawania stopni naukowych nie pozwala na optymalny rozwój kadr na polskich uczelniach wyższych. NIK przypomina, że liczba młodych pracowników naukowych systematycznie spada i wskazuje niedoskonałości: wadliwy mechanizm motywacyjny i nieprzejrzyste procedury nadawania stopni naukowych.
Uzyskiwanie stopni naukowych jest istotne dla rozwoju nauki. Wprawdzie badania naukowe i ich efekty nie muszą być powiązane ze stopniami naukowymi, jednak zdobywanie kolejnych stopni naukowych jest bardzo ważnym celem dla pracowników naukowych. Stanowi ono bowiem konieczny krok dla rozwoju kariery. Z kolei dla jednostek naukowych zatrudnianie wskazanej w przepisach liczby osób posiadających stopnie naukowe warunkuje możliwość prowadzenia studiów oraz posiadania uprawnień do nadawania stopni naukowych.
NIK wskazuje, że dbałość o prawidłowość i przejrzystość procedur nadawania stopni naukowych jest niezmiernie ważna zarówno dla kandydatów do stopni naukowych, jak i dla rozwoju polskiej nauki.
Tymczasem w ostatnich latach (2012-2016) liczba młodych pracowników naukowych systematycznie spada. Wynika to, w ocenie NIK, z nieadekwatnych mechanizmów motywacyjnych, zatrudniania pracowników naukowych głównie w powiązaniu z pracą dydaktyczną oraz braku określonych minimalnych wymagań dla kandydatów do stopnia doktora habilitowanego.
Instytucją odpowiedzialną m.in. za prawidłowe funkcjonowanie systemu nadawania stopni naukowych jest Centralna Komisja do Spraw Stopni i Tytułów. Izba docenia jej rolę w zapewnieniu jakości kadr systemu szkolnictwa wyższego i nauki, szczególnie w sytuacji znacząco rosnącej liczby wdrożonych postępowań habilitacyjnych (z 1431 w 2014 r. do 2142 w 2016 r.) oraz terminowe i rzetelne ocenianie formalne wniosków o wszczęcie postępowania habilitacyjnego.
Jednocześnie NIK wskazuje, że Centralna Komisja nie zapewniła przejrzystości procesu nadawania stopni naukowych. Procedury wyłaniania członków komisji habilitacyjnych nie zostały przez Komisję doprecyzowane. Komisja nie prowadzi też wykazu osób, spośród których wybierani byliby recenzenci w postępowaniach habilitacyjnych, co stanowi naruszenie ustawy o stopniach naukowych i tytule naukowym.
Centralna Komisja nieterminowo powoływała komisje habilitacyjne, odpowiedzialne za ocenę dorobku i osiągnięć kandydata do stopnia naukowego doktora habilitowanego. Postępowania habilitacyjne przeciągały się ponad sześć tygodni, a Komisja nie analizowała przyczyn ich przewlekłości.
Pozytywnie natomiast kontrolerzy ocenili weryfikację przez Komisję wniosków jednostek organizacyjnych o przyznanie uprawnień do nadawania stopnia doktora habilitowanego. W latach 2014-2016 odmowę w tej sprawie otrzymało 80 jednostek (27 proc. wnioskujących). Przyczyny odmownych decyzji Centralnej Komisji wynikały z niespełniania przez jednostki przepisowych wymogów formalnych (niewystarczająco liczna kadra z zakresu dziedziny czy dyscypliny nauki wskazanej we wniosku), z niewykazania istotnych co do skali i poziomu osiągnięć naukowych czy artystycznych, a także z nieprawidłowości w prowadzeniu przewodów doktorskich. Takie podejście Komisji zapobiegało uzyskiwaniu uprawnień do nadawania najwyższego stopnia naukowego przez jednostki niespełniające wymogów.
Komisja nie gromadziła podstawowych danych dotyczących nadanych stopni naukowych, w tym o liczbie osób, którym w danym roku jednostki organizacyjne nadały albo odmówiły nadania stopnia naukowego doktora habilitowanego.
Niezwykle ważnym zadaniem Komisji jest ocena spełniania przez poszczególne uczelnie warunków do nadawania stopni naukowych, ponieważ zapewnia ona zatrudnianie w jednostkach naukowych kadry posiadającej stopnie naukowe uzyskane zgodnie z przyjętymi procedurami.
Tymczasem w latach 2014-2016 na 774 jednostki z uprawnieniami do nadawania stopni naukowych Komisja przeprowadziła zaledwie 42 takie oceny, przy czym znakomita większość ocen (31 - 74 proc.) została wydana na koniec czteroletniej kadencji (w 2016 r.).
NIK zauważa jednocześnie, że po zakończeniu procedury aż 14 ocenionym jednostkom zostały ograniczone lub cofnięte uprawnienie do nadawania stopni naukowych w zbadanych dyscyplinach, co wyraźnie wskazuje na potrzebę zintensyfikowania ocen.
Procedury oceniania przeprowadzano bez uchwalonych rocznych programów okresowej oceny spełniania warunków do nadawania stopni naukowych. Nie wprowadzono również jednolitej dla instytucji procedury przeprowadzania oceny okresowej.
Na zakończenie kadencji (2013-2016) Centralnej Komisji nie dokonano podsumowania okresowych ocen, m.in. nie skatalogowano podstawowych nieprawidłowości i problemów. Nie sformułowano też systemowych wniosków ani rekomendacji, które mogłyby stanowić podstawę do doskonalenia przeprowadzania okresowych ocen w następnej kadencji.
NIK wskazuje, że działania Centralnej Komisji w tym zakresie, chociaż realizowane w zbyt wąskim wymiarze, pełnią istotną rolę, ponieważ przyczyniają się do ograniczenia dopływu do szkół wyższych i instytutów kadry naukowej, która uzyskuje stopnie naukowe poza przyjętymi standardami.
Zdaniem NIK, ograniczone możliwości finansowe i kadrowe Komisji powodują, że prowadzenie baz danych wskazanych w ustawie o stopniach naukowych i tytule naukowym, monitorowanie w sposób systemowy zdarzeń oraz gromadzenie danych dla prowadzenia ewaluacji może być utrudnione.
Jedynym narzędziem informatycznym wspomagającym, w ograniczonym zakresie, działania ustawowe CKdSST jest zakupiony w grudniu 2013 r. program do rejestracji i obsługi wniosków. Przewodniczący Komisji bezskutecznie występował w latach 2012-2016 o zwiększenie nakładów finansowych na wykonywanie zadań ustawowych, w tym na realizację zdań związanych z prowadzeniem informatycznych baz danych oraz na zatrudnienie informatyka na etacie.
NIK stwierdziła, że maleje udział pracowników ze stopniem doktora. W kontrolowanych uczelniach udział liczby adiunktów ze stopniem naukowym doktora zmniejszył się między początkiem a końcem kontrolowanego okresu z blisko 41 do 38 proc. Tendencję tę potwierdzają dane z całego kraju pozyskane z OPI: maleje liczba pracowników ze stopniem doktora i bez stopnia naukowego, rośnie zarazem liczba pracowników ze stopniem doktora habilitowanego oraz z tytułem profesora. W latach 2012-2016 liczba pracowników naukowych ze stopniem doktora oraz bez stopnia naukowego spadła o 5,8 proc., spadł też ich udział w liczbie wszystkich pracowników naukowych.
W badaniach kwestionariuszowych ankietowani wskazali na główne bariery w uzyskiwaniu stopnia doktora habilitowanego oraz w pozyskiwaniu młodych osób do pracy naukowej. Są to: niskie płace, brak stabilności zatrudnienia w nauce, niskie nakłady na badania naukowe w ogóle.
Zwracano także uwagę na powiązanie zatrudnienia nowych pracowników w uczelniach z koniecznością zapewnienia im pensum dydaktycznego, a tym samym z liczbą studentów, co w istotnym stopniu odgradza pracowników naukowych od pracy ściśle naukowej - wśród nauczycieli akademickich zatrudnionych w uczelniach tylko 1 proc. stanowili pracownicy naukowi, a więc poświęcający czas tylko na pracę naukową.
Respondenci wskazywali również na brak doprecyzowania jednoznacznych kryteriów dla habilitantów, co w konsekwencji oznacza zróżnicowanie wymogów pomiędzy jednostkami naukowymi.
W powszechnie obowiązujących przepisach nie określono minimalnych wymagań, jakie powinni spełniać kandydaci do stopnia naukowego doktora habilitowanego.
Uwagi i wnioski NIK
W celu usprawnienia procesu rozwoju kadr naukowych, Najwyższa Izba Kontroli wnioskuje:
• do Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego:
- o dokonanie pogłębionej analizy procedur dotyczących nadawania stopni naukowych w celu zapewnienia jakości, przejrzystości i terminowości procedur stosowanych w tym zakresie przez uprawnione instytucje;
- o rozważenie określenia minimalnych kryteriów oceny dorobku naukowego osób ubiegających się o nadanie stopnia naukowego doktora habilitowanego, poprzez dodanie progowych wskaźników ilościowych i jakościowych;
- o zapewnienie Centralnej Komisji do Spraw Stopni i Tytułów warunków organizacyjnych i finansowych do realizacji zadań ustawowych, w tym w zakresie prowadzenia baz danych wskazanych w ustawie o stopniach naukowych i tytule naukowym;
• do Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów:
- o ustalenie i wdrożenie pisemnych procedur wyboru członków komisji habilitacyjnych uwzględniających dane o ich kwalifikacjach, kompetencjach i aktualnych osiągnięciach naukowych albo artystycznych;
- o opracowanie i wdrożenie przez Centralną Komisję do Spraw Stopni i Tytułów zasad i procedur w zakresie wydawania okresowych ocen spełniania warunków do nadawania stopni naukowych.
Więcej na ten temat -
https://www.nik.gov.pl/aktualnosci/nik-o-rozwoju-kadr-naukowych.html
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 350
300 lat temu w Królewcu urodził się jeden z najwybitniejszych przedstawicieli oświecenia, Immanuel Kant, twórca niemieckiej filozofii klasycznej, znany zwłaszcza jako epistemolog i etyk, zaliczany do idealistów. Zajmował się także filozofią przyrody i nauki (głównie matematyki i fizyki) oraz polityki. Był także twórcą deontologii.
Filozofia Kanta (uznawana za przewrót kopernikański w filozofii) wywarła ogromny wpływ na cały dalszy rozwój myśli europejskiej, chociaż przeciętnemu człowiekowi znana jest głównie z powiedzenia: „Niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie” (Krytyka czystego rozumu).
Studiował na Uniwersytecie Albertina w Królewcu, był jego profesorem i prawie nigdy nie opuszczał miasta. Został pochowany w katedrze w Królewcu.
Z okazji trzechsetnej rocznicy urodzin filozofa zaplanowano kongresy oraz liczne konferencje naukowe poświęcone jego postaci i myśli. Międzynarodowy Kongres w Kaliningradzie/Królewcu (22-25.04.24), który zgromadził 600 osób z 15 państw wzbudził także emocje polityczne związane z „prawem” do Kanta: czy tylko Niemcy winni się nim szczycić, czy prawo do jego dorobku ma także Rosja, której poddanym był filozof. (Polska takie spory zna w odniesieniu do Kopernika, Mickiewicza, i in.).
W Polsce konferencję poświęconą Kantowi i jego filozofii, zwłaszcza wyrażonej w jakże aktualnym dziele Wieczny pokój, zorganizowała nasza czołowa” kantystka” – prof. Maria Szyszkowska, wiceprezes polskiego oddziału Stowarzyszenia Kultury Europejskiej SEC (Warszawa,18.06.24). Na wstępie nakreśliła istotę i znaczenie filozofii Kanta oraz jej percepcję w społeczeństwie polskim – silne jej oddziaływanie w okresie międzywojennym i pomijanie po wojnie, kiedy myśl Kanta została wyparta przez marksizm i tomizm.
Negatywne nastawienie marksistów do filozofii Kanta wynikało z rewizjonizmu w ruchu robotniczym, natomiast filozofowie chrześcijańscy krytykowali Kanta za rozdzielenie wiedzy i wiary oraz stwierdzenie, iż nie ma naukowych dowodów na istnienie Boga, ale i z uwagi na jego umiarkowany agnostycyzm, pogląd iż człowiek ma ograniczone możliwości poznawcze.
Może dlatego krąg kantystów w Polsce to bardzo małe grono. I nie ma nadziei, że będzie większe, skoro Kantowski pogląd: Chcesz pokoju – przestań produkować broń (w Rzymie mówiono: Chcesz pokoju – szykuj się do wojny) – obecnie brzmi jak herezja.
Prof. Szyszkowska, nawiązując do dyskutowanego na konferencji dzieła Kanta Wieczny pokój przypomniała też, iż w PRL tradycją były kongresy pokoju, a w 1985 roku powstał nawet przy PAN Komitet Badań nad Pokojem (rozwiązany w 1989). Dziś nic z tego nie zostało.
W wystąpieniach uczestników konferencji przedstawiono dzieje życia Kanta (prof. Krystyna Leśniak-Moczuk, Instytut Socjologii, Uniwersytet Rzeszowski), istotę przewrotu w filozofii, jakiego dokonał Kant (prof. Maria Szyszkowska), zagadnienia wiecznego pokoju a antycywilizacji wiecznej wojny (Wojciech Dobrzyński, Fundacja Narodowy Instytut Studiów Strategicznych); skupiono się także na wpływie Kanta na ruchy pokojowe po II wojnie światowej (prof. Tadeusz Mędzelowski, Wyższa Szkoła Biznesu w Nowym Sączu) i wartości pokoju w XXI wieku (Michał Nikiel, Stowarzyszenie Polskich Spadkobierców Kombatantów II wojny Światowej).
Kolejnym problemem dyskutowanym przez uczestników konferencji było współczesne czytanie Kanta (dr Andrzej Ziemski, Przegląd Socjalistyczny) i idea wiecznego pokoju („Dlaczego Wieczny pokój Kanta nie jest utopią?” – dr Karol Kuźmicz, Wydział Prawa, Uniwersytet w Białymstoku), a Stanisław Zawiśliński (pisarz, reżyser dokumentalista) przedstawił temat wojny, pokoju, mediów i sztucznej inteligencji.(al.)
- Autor: Radosław S. Czarnecki
- Odsłon: 4690
Francja przypomina Europie o zasadach laickości i Oświecenia
W każdym kraju i czasie kapłan będzie wrogiem Wolności.
Thomas Jefferson
Latem bieżącego roku socjalistyczny rząd Francji (w związku z nasilającą się kampanią – ze strony różnych środowisk i organizacji – religianctwa i ataków na laickie podstawy V Republiki) zaprezentował Kartę Sekularyzmu, jaka winna zawisnąć w każdej szkole kraju do końca września 2013 roku. Zawarte w niej zasady winne być bezwzględnie respektowane. Minister edukacji Vincent Peillon, podczas ceremonii odsłonięcia Karty w jednej ze szkół pod Paryżem stwierdził, że służyć ona będzie egzekucji – skuteczniejszej niż dotychczas - rozdziału pomiędzy Kościołem a państwem (a w zasadzie – między wspólnotami wyznaniowymi a V Republiką) oraz zapewnieniu pełnej i niczym nieograniczonej wolności sumienia.
Karta, nim jeszcze została ogłoszona, wywoływała kontrowersje: i to w środowiskach zarówno religijnych ortodoksów (różnych grup wyznaniowych i wyznań), jak i prawicowej opozycji. Według politycznych przeciwników rządu premiera Ayraulda, Karta to typowe dla lewicy rozmywanie problemu. Prawica, jak zawsze, ma oparcie w konserwatywnie pojmowanej tradycji, dziedzictwie, gdzie religia ma poczesne (i ważne nawet dziś) miejsce. Postuluje „prawdziwe działania”, nie legislacyjne wyścigi. Trudno więc uzyskać od opozycji rządowej pozostającej na takich rubieżach intelektualnych i politycznych odpowiedzi na pytanie, jakie miałyby to być „prawdziwe działania", bo przecież nie przymusowe apostazje wszystkich uczniów szkół publicznych.
Wśród grup religijnych najgłośniejsze głosy krytyki przyszły ze strony muzułmanów oraz sikhów, których we Francji jest ponad 30 tysięcy. Zgodnie z wierzeniami sikhów, mężczyźni już od bardzo młodego wieku muszą zakrywać włosy na głowie. Do tej pory szkoły publiczne pozwalały młodym chłopcom nosić tzw. rumal — nakrycie głowy przypominające materiałem chusteczkę - ale zakazywały noszenia turbanów. Niektóre głosy w tej dyskusji (i to zarówno ze strony sikhijskiej jak i środowisk laickich) zwracały uwagę na to, że efektem zakazu noszenia w szkole turbanów przez chłopców z tej wspólnoty wyznaniowej będzie szybsze rezygnowanie z edukacji, a nie przyswojenie sobie zasad sekularyzmu, którym hołduje Francja.
Niesłychanie ostry i brutalny atak przypuściły na zasady wyłożone w Karcie środowiska muzułmańskie (i to nie tylko reprezentujące islamskich purytanów). Liczni przedstawiciele muzułmanów francuskich potępili wywieszenie Karty Sekularyzmu w szkołach. Podkreślają, że samo jej utworzenie było „wymierzone w muzułmanów i islam”, co jest oczywistą nieprawdą i swoiście pojmowanym narcyzmem czy przeczuleniem na punkcie swej wspólnoty i wiary religijnej. Takie mniemanie wyraził m.in. Dalil Boubakeur, nowy przewodniczący Francuskiej Rady Kultu Muzułmańskiego (CFCM), organizacji uznawanej przez rząd Francji za oficjalnego reprezentanta francuskich muzułmanów. Boubakeur stwierdził wprost, że „doskonale widać, w kogo wymierzona jest ta Karta" oraz, że obawia się, „iż muzułmanie we Francji będą stygmatyzowani (...), gdy zasady Karty zostaną wprowadzone. Uważa, iż jest to gwałt na ich wspólnocie religijnej.
Najwyraźniej, zdaniem niektórych przedstawicieli religijnych środowisk, młodzież szkolna nie powinna być wystawiona na świecką „indoktrynację", gdyż to powoduje określone (jakie – trudno zrozumieć) zagrożenia. Można zrozumieć paranoiczne (i niczym nieuzasadnione) obawy przed masowymi falami apostazji, ale to, co zastanawia najbardziej, to zdziwienie i oburzenie części religijnych mieszkańców Francji, gdy ich rząd przypomina obywatelom o: Liberté, égalité, fraternité - zasadach, na jakich republika francuska została ufundowana.
To oburzenie, i to jest znamienne, łączy ponad podziałami wszystkich ortodoksów i fundamentalistów z różnych wspólnot i religii. Były minister edukacji w poprzednim prawicowym rządzie (Luc Chatel – dziś reprezentant opozycji) zachował jednak klasę i zdrowy rozsądek, a to osoba kompetentna i merytorycznie przygotowana do dyskusji nad Kartą i jej zastosowaniem: przypomniał o oczywistych walorach wychowania młodych obywateli w duchu republikańskim i laickim. Zwrócił uwagę na to, iż „zawsze, gdy umożliwia się dzieciom dowiedzenie się, czym jest Republika i jakie reprezentuje wartości, to jest to coś dobrego".
Najwyraźniej znajomość idei i prawd, na których chce opierać się państwo nie jest dobrem dla motywowanych religijnie krytyków Karty Sekularyzmu. Choć wpajanie najmłodszym religijnych mitów, prawd objawionych, zasad religijnych to „absolutnie podstawowe prawo, które jednak nie może zakłócać żadnych innych elementów systemu edukacyjnego, takich jak np. nauki ścisłe, przyroda czy historia kraju, w którym się żyje".
Przy okazji dyskusji nad Kartą przypomniano obowiązujące we Francji prawo (obowiązujące od 2004 roku) zabraniające noszenia w urzędach, szkołach, instytucjach publicznych etc. oznak i symboli religijnych ostentacyjnej wielkości (krzyże, kipy, medaliki z Matką Boską itd.), jak również (dotyczy to muzułmanek) używania hidżabów, bądź nikabów.
Co zapisano w Karcie?
Owa Karta Sekularyzmu, wzbudzająca takie namiętności i dysputy nad Sekwaną, została zapisana w następujący sposób:
1. Francja jest republiką niepodzielną, świecką, demokratyczną i obywatelską. Gwarantuje równość wobec prawa w obrębie całego swojego terytorium. Szanuje wszystkie przekonania.
2. Republika zapewnia separację Kościoła od państwa. Państwo jest neutralne wobec przekonań religijnych i duchowych. Nie ma religii państwowej.
3. Sekularyzm gwarantuje wolność sumienia dla wszystkich. Każdy ma prawo do wiary jak i braku wiary. Sekularyzm umożliwia swobodne wyrażanie swoich przekonań, z poszanowaniem innych w granicach porządku publicznego.
4. Sekularyzm umożliwia korzystanie z obywatelstwa, pogodzenie wolności każdego z równością i braterstwem wszystkich, ze względu na interes publiczny.
5. Republika zapewnia w instytucjach szkolnictwa poszanowanie każdej z tych zasad.
6. Świecka szkoła oferuje swoim uczniom warunki do kształtowania swojej osobowości, ćwiczy ich wolę i stwarza możliwość nauki bycia obywatelem. Chroni przed prozelityzmem i wszelkimi naciskami, które uniemożliwiają uczniom dokonywanie własnych wyborów.
7. Sekularyzm zapewnia uczniom dostęp do i dzielenie wspólnej kultury.
8. Sekularyzm pozwala uczniom korzystać z wolności słowa w ramach właściwego funkcjonowania szkoły wyrażającej szacunek dla republikańskich wartości i pluralizmu poglądów.
9. Świeckość oznacza odrzucenie wszelkiej przemocy i dyskryminacji, gwarantuje równość pomiędzy dziewczętami i chłopcami i opiera się na kulturze szacunku i zrozumienia innych.
10. Zadaniem pracowników szkoły jest przekazanie uczniom zasad i wartości sekularyzmu oraz innych podstawowych zasad Republiki. Dbają oni o wdrożenie tych zasad w szkolnictwie. Ich zadaniem jest zaznajomienie z Kartą rodziców uczniów.
11. Pracownicy mają obowiązek ścisłej neutralności. Nie powinni manifestować swoich przekonań politycznych oraz religijnych podczas wykonywania swoich obowiązków.
12. Zajęcia są świeckie, aby zapewnić uczniom najbardziej obiektywną możliwość dostępu do różnorodności światopoglądów w miarę zakresu i precyzji wiedzy. Żaden temat nie jest a priori wykluczony z badań naukowych i edukacji. Żaden uczeń nie może powołać się na przekonania polityczne i religijne w ramach nauczania i prawa do przestrzegania reguł programowych.
13. Nikt nie może wykorzystywać swoich przekonań religijnych, żeby odrzucić zasady obowiązujące w szkole republikańskiej.
14. W szkołach publicznych reguły życia w różnych dziedzinach, jak określono w przepisach, wyrażają szacunek dla świeckości. Noszenie dowodów lub strojów, którymi uczniowie manifestują swoją przynależność religijną jest zabronione.
15. Uczniowie przyczyniają się do podtrzymania sekularyzmu w szkole poprzez swoje myśli i działania.
Wzorzec, choć nie z Sèvres
Czy powinniśmy się interesować tym, co się dzieje we Francji i we francuskim szkolnictwie w tej mierze ? Otóż - tak. Karta Sekularyzmu, pomimo że nie jest tworem jak widać idealnym (jest jak każdy dokument zbiorem pobożnych życzeń i zamiarów twórców), to stanowi jednak świetny przykład zarówno celu, do jakiego powinno się dążyć w ramach rozdziału Kościoła od państwa, jak i możliwych sposobów jego realizowania.
Czy jednak rwetes wokół Karty jest uprawniony? Czy rzeczywiście jest ona tak radykalna? A może cała dyskusja na jej temat jest niepotrzebna, gdyż nie wnosi ona nic nowego do relacji pomiędzy kościołami i związkami wyznaniowymi a państwem? Czy obawy osób religijnych we Francji są uzasadnione? Wydaje się, że Francuzi (a szerzej – większość Europejczyków, o Polakach nie wspominając) zapomnieli w ostatnich dekadach, na czym polega rozdział Kościoła (czy szerzej – kościołów i wspólnot wyznaniowych) od nowoczesnego państwa i stąd te 15 punktów może brzmieć dla nich jak ostre słowa napomnienia, mające na celu jakoby dyskryminację wierzących.Karta nie uderza w osoby religijne. Stara się jedynie zabezpieczyć przestrzeń publiczną – czyli coś wspólnego, powszechnego, uniwersalnego - przed obecnością, wpływami oraz starciami różnych (i najczęściej sprzecznych) ideologii religijnych (zastępowanych retorycznie sporami politycznymi). Chroni ją także przed czymś znacznie gorszym – przed konfliktami natury religijno-politycznej, mogących się przerodzić (jak obserwuje się to w wielu miejscach świata) w krwawe zamieszki, starcia połączone z przemocą i w efekcie -krwawą religijną wojnę domową. Przeświadczenie purytanów reprezentujących środowiska fundamentalistów religijnych o ich dyskryminacji może pochodzić z nieuzasadnionego i błędnego poczucia, iż państwo ma mniejsze prawo niż jednostka do propagowania idei, na których zbudowana jest nowoczesna republika (czyli tym, co zwiemy powszechnie wychowaniem do obywatelstwa). To myślenie jest pokłosiem mody na indywidualizm, egocentryzm i dzisiejsze uwielbienie przewag jednostki nad wspólnotowością.
Czego możemy się nauczyć od Francuzów?
A jak w tej całej sprawie sytuuje się nasz kraj? Jaki jest koń, każdy widzi – pisał Benedykt Chmielowski. I to powiedzenie oddaje clou problemu. Problemu Polski i wiary religijnej, a konkretnie - relacji państwa i Kościoła katolickiego oplatającego przestrzeń publiczną niezliczoną, często nieformalną (i bez jurydycznego, bądź konstytucyjnego zakotwiczenia w ustawodawstwie czy praktyce funkcjonowania nowoczesnego państwa) liczbą powiązań, zobowiązań, układów i zależności. Jakże możemy Francuzom zazdrościć, iż lewicowy koniec końcem rząd i parlament idą jednak konsekwentnie drogą wytyczoną przez wiekopomne Oświecenie i jego dorobek: drogą republikanizmu, świeckości, ustawienia wierzeń religijnych jako prywatnej i indywidualnej kategorii każdego obywatela, rozdziału obu porządków: sacrum i profanum.
W dzisiejszym postmodernistycznym, chaotycznym, niedookreślonym, intelektualnie rozchwianym i ideowo pustym świecie zapomniano o tych podstawowych prawdach Oświecenia. Epoki, stanowiącej podstawę współczesnej cywilizacji Zachodu.
Czego możemy się nauczyć od Francuzów? Otóż możemy z pełną świadomością pożyczyć Kartę Sekularyzmu, by na jej podstawie stworzyć podobny dokument, który mógłby się stać fundamentem starań, by i w Polsce przypomnieć o rozdziale Kościoła od państwa. Ten trud winna wziąć na siebie lewica polska i to zarówno z uwagi na tradycję oświeceniowo-republikańską, jak i z racji zasadniczych idei jej przyświecających. I choć może się to w obecnej sytuacji, jaką mamy w kraju wydawać utopią, by nie powiedzieć: próżnym zabiegiem (zważywszy na obecność w szkole lekcji religii opłacanych z budżetu państwa, znaczenia religii w polskim życiu publicznym oraz kulturze) - to jednak należy wybiegać w przyszłość. Należy dać wyraźny sygnał elektoratowi lewicowemu i potencjalnym sympatykom rekrutującym się z różnych środowisk, że lewica zamierza wracać do źródeł. To będzie potwierdzenie takich haseł jak: Państwo zapewnia separację Kościoła od państwa; Państwo jest neutralne wobec przekonań religijnych i duchowych; Nie ma religii państwowej. Wiara religijna jest prywatną sprawą obywateli.
Szczególnie należy walczyć o treści zawarte w punktach 12 – 14; chodzi bowiem o zajęcia szkolne i ich świecki charakter. To, że w Polsce jeszcze nie zaistniał problem nauczania kreacjonizmu w szkołach nie oznacza, że wkrótce to się nie stanie i warto się przygotować na taką ewentualność. A najlepszym zabezpieczeniem przed zastępowaniem edukacji bajkami o potopie, powstaniu życia na Ziemi w 7 dni, cudach i zaklęciach jest utrzymanie (lub uzyskanie, jak w przypadku Polski) świeckiego charakteru edukacji publicznej. To dobre podstawy dla dalszej ofensywy modernizmu i poszerzania republikańsko-oświeceniowych zasad funkcjonowania państwa i społeczeństwa.
Radosław S. Czarnecki