Filozofia (el)
- Autor: Wiesław Sztumski
- Odsłon: 5199
Źródłem większości kryzysów, podobnie jak wielu innych zjawisk społecznych i wydarzeń historycznych, jest świadomość ludzi i ich cechy osobowościowe.
Kryzys rozumiem jako zdarzenie (sytuację), które zagraża życiu lub zdrowiu człowieka, albo jego normalnemu funkcjonowaniu w różnych sferach życia osobistego lub społecznego. Wyjście z kryzysu, czyli powrót do normalności, wymaga zmagania proporcjonalnego do odchylenia od sytuacji normalnej.
Kryzys postrzega się wprawdzie jak zdarzenie zatrważające, które pojawia się raptem, zazwyczaj niespodzianie, chociaż naprawdę jest kulminacją wcześniej narastających konfliktów lub negatywnych procesów rozwojowych i stale towarzyszy ludziom w jakimś wymiarze, stopniu i sposobie przejawiania się.
Zwykle przyczyn kryzysu doszukuje się w czymś niezależnym od ludzi i zewnętrznym w stosunku do konkretnego człowieka, albo grupy społecznej, które doświadczają kryzysu.
W przypadku kryzysów społecznych ich przyczyn ostatecznych i głównych upatruje się głównie w warstwie ekonomicznej, w systemie (ustroju) społecznym i wadliwym zarządzaniu finansami.
A jeśli szuka się przyczyny wewnętrznej kryzysu przeżywanego przez danego człowieka, to tylko w jego patologicznej strukturze psychicznej albo osobowościowej, a więc także w tym, co faktycznie nie zależy od niego i na co nie ma on wpływu.
Natomiast nie wiąże się kryzysu z intencjonalnym działaniem ludzi - jednostek oraz grup interesów. Lepiej zwalać winę za zaistniałą sytuację kryzysową na czynniki przedmiotowe niż własne, wewnętrzne.
W ten sposób unika się odpowiedzialności ludzi za wytworzony kryzys i obarcza się nią mechanizmy społeczne, sytuacje przedmiotowe, obiektywne prawidłowości historyczne albo siły nadprzyrodzone.
Tymczasem, największy udział w powstawaniu kryzysów mają właśnie ludzie, a źródłem większości kryzysów, podobnie jak wielu innych zjawisk społecznych i wydarzeń historycznych, jest świadomość ludzi i ich cechy osobowościowe.
Często mówi się, że kryzysy najczęściej wynikają z nierozwiązanych problemów. To prawda, ale ich rozwiązanie zależy przecież od woli ludzi. Jeśli nie rozwiązują w porę owych problemów, to dlatego, że im się nie chce, albo nie mają w tym interesu. Dlatego wyjątkowo trafna jest wypowiedź papieża Benedykta XVI, którą przytoczył filozof prof. Robert Spaemann w wywiadzie udzielonym redakcji „Die Welt” z okazji ostatniej wizyty papieża w Niemczech, że istotą naszych problemów jest problem duchowy. Konflikty wewnętrzne i społeczne, wojny oraz kryzysy rodzą się przede wszystkim w głowach ludzi działających w odpowiednich okolicznościach obiektywnych.
Nic nie dzieje się samo z siebie
W historii rozumianej jako ciąg wydarzeń społecznych następujących po sobie, tak jak w przyrodzie, obowiązuje zasada determinizmu: w danym systemie społecznym nic nie dzieje się samo z siebie i w sposób nie uwarunkowany przez strukturę tego systemu (jego elementy i oddziaływania wzajemne).
Rozwój wydarzeń podlega określonym prawidłowościom formułowanym na podstawie różnych kategorii determinizmu. O ile wcześniej były to prawidłowości dynamiczne i o charakterze przyczynowym i strukturalnym, to mniej więcej od XX wieku są to w przeważającym stopniu prawidłowości statystyczne i o charakterze celowościowym, probabilistycznym i funkcjonalnym. Nie ma pewności, czy prawidłowości te obowiązują w toku całej ewolucji społecznej, w dziejach ludzkości od początku do końca, czy tylko w kolejnych fazach rozwoju społecznego.
Każda prawidłowość realizuje się w odpowiednich warunkach. Dla prawidłowości historii są nimi konteksty społeczne typowe dla różnych faz dziejów, które zmieniają się. Szybkość zmian tych kontekstów zwiększa się proporcjonalnie do wzrostu dynamiki systemu społecznego. Z tej racji prawidłowości historii w przeciwieństwie do przyrody nie są uniwersalne, sztywne ani niezmienne. To umożliwia modyfikację dziejów wskutek działania jednostek zainteresowanych tym.
Rola wybitnych jednostek w historii polega na kształtowaniu dziejów dzięki tworzeniu odpowiednio zaplanowanych wydarzeń. Ingerencja jednostki w bieg dziejów jest symptomem udziału czynnika subiektywnego w kształtowaniu ich. W wyniku zapoczątkowanego w drugiej połowie XX wieku niebywałego postępu wiedzy i techniki, wzrostu znaczenia ideologii i propagandy w życiu ludzi, dzięki mass mediom i stosownym technikom manipulacyjnym wdrażania odpowiedniego ustroju politycznego i systemu gospodarowania, postępuje wzrost czynników subiektywnych w formowaniu dziejów ludzkości.
Nigdy wcześniej w historii ludzkości nie dawały tak znać o sobie interesy jednostkowe i partykularne jednostek skupionych w różnych grupach nacisku (elitach władzy), jak obecnie. Nigdy też nie były one w stanie tak skutecznie realizować swoich arbitralnych zamiarów.
Dlatego nie bez racji coraz większym uznaniem cieszy się tzw. spiskowa teoria dziejów. Jest ona celowo dezawuowana przez grupy nacisku (elity rządzące światem), które w obronie swych interesów i swego status quo chcą nadal utrzymywać masy społeczne w przekonaniu, że dziejami rządzą czynniki obiektywne, wobec których są one bezsilne i z którymi walka pozbawiona jest sensu.
Tymczasem, dotychczas nikt nie udowodnił rzetelnie, że spiskowa koncepcja historii jest gorsza od innych. A w takim razie, jest ona równie prawdopodobna, jak inne koncepcje, chociaż nie dla wszystkich wygodna.
Te grupy nacisku funkcjonowałyby całkiem dobrze, eskalowały swoją władzę i coraz bardziej bogaciły się, gdyby mogły lepiej przewidywać dalszy bieg wypadków, przede wszystkim w obszarze ekonomii i polityki. Jednak, niestety, rzeczywistość historyczna jest niepowtarzalna i zgodnie z zasadą akceleracji zmienia się coraz szybciej, a ponadto narasta w niej turbulencja, chaos i ryzyko. Coraz mniej zawiera też elementów pewności.
W tych warunkach przewidywanie biegu wydarzeń jest coraz mniej pewne i ogranicza się do coraz ciaśniejszych horyzontów czasowych. Toteż sterowanie dziejami przez rozmaite grupy władzy światowej przypomina grę w ruletkę. Dokonuje się metodą prób i błędów, których nie da się naprawić i za które musi się płacić. W związku z tym, grupy te działają jak krupierzy dziejów. Często zdarza się, że podejmując działania wynikające z przewidywania na podstawie praw historii, socjologii i ekonomii nie tylko nie osiągają zamierzonego celu, ale uzyskują efekt przeciwny do zamierzonego. To, oczywiście, z jednej strony, wywołuje u nich frustrację oraz stresy, a z drugiej - prowadzi do powstawania nieprzewidzianych sytuacji kryzysowych.
Podejrzliwość i chciwość
Wiele przyczyn kryzysów mieści się w świadomości i osobowości ludzi, a więc w tym, co kolokwialnie nazywa się głową albo duszą. Tutaj zwrócę uwagę wyłącznie na dwie.
Jedna, to przesadna podejrzliwość, a druga, to również przesadna chciwość. Obie te cechy osobowości osiągnęły wyjątkowo wysokie natężenie we współczesnych czasach globalnej demokratyzacji, zdominowanych przez ideologię konsumpcjonizmu i neoliberalną ekonomię. Są to niewątpliwie brzydkie cechy, a w gruncie rzeczy - wady. Jednak obecnie urosły one do rangi cnót, podobnie jak wiele innych wad ludzkich, które dawniej skrywano i których należało się wstydzić, a dzisiaj eksponuje się i chwali się nimi, jak paw swoim ogonem. Trudno, żyjemy w czasach ekshibicjonizmu brzydoty, perwersji i zła.
Socjodarwinowska walka o byt i przetrwanie zmusza ludzi do niszczenia konkurentów na różne sposoby. A zwycięża ten, kto nie przestrzega zasad etycznych, dba wyłącznie o swoje interesy, liczy bardziej na siebie i nie dowierza innym, nawet osobom najbliższym. Bo jak wierzyć innym, jeśli są oni rywalami i też mają na celu ograć innych.
Teraźniejsze warunki życia, zdominowane przez walkę szczurów, zrodziły powszechny kryzys zaufania wzajemnego. Wpadliśmy w spiralę pogłębiającej się nieufności. Kryzysem zaufania jest sytuacja, w której człowiek przestaje wierzyć w to, że ktoś lub coś jest dobre. Dziś oszukiwanie stało się swoistym nałogiem rozmaitych elit władzy, ekspertów, reklamotwórców i sposobem na życie wielu zawodowych łgarzy. Dlatego nikt już nikomu nie ufa i nie wierzy w to, co mówi.
Kryzys zaufania do instytucji objął cały świat. Rządy, świat biznesu i media utraciły wiarygodność w oczach społeczeństw. Po prostu, wszystko coraz bardziej traci na wiarygodności. Badania opublikowane w „Przeglądzie” (Nr 12/2009) pokazują, że w przypadku społeczeństwa polskiego problem z zaufaniem stanowi pewną normę.
Polacy regularnie od wielu lat w badaniach sondażowych pokazują, że w zdecydowanej większości nie ufają innym ludziom. Na proste pytanie: "Czy ogólnie rzecz biorąc, Pana(i) zdaniem, większości ludzi można ufać?" Polacy w zdecydowanej większości (średnio 75-80%) odpowiadają, że nie. Jest to jeden z najniższych poziomów zaufania w Europie. Wynikiem minimalizacji zaufania jest narastająca powszechna podejrzliwość. Jeden podejrzewa drugiego o złe intencje, spiski, chęć oszukania i wyłudzenia itd.
W szczególności państwo, instytucje państwowe i samorządowe, przedsiębiorcy, biznesmeni i banki traktują obywateli, petentów, klientów i pracowników, jak potencjalnych oszustów lub złodziei, i na odwrót. Stąd bierze się przyrost organów kontroli oraz instytucji sprawdzających je: kontroler kontroluje kontrolera w układach poziomym i pionowym, niestety, zazwyczaj bez większych osiągnięć.
Wielu badaczy nie bez racji stwierdza, że kryzysy doświadczane przez ludzi w ich własnym życiu, rodzinach, grupach społecznych, organizacjach itd. w ostatecznym rachunku ma źródło w kryzysie zaufania. Brak zaufania w stosunku do siebie, w swoje możliwości i kompetencje wywołuje kryzysy osobiste, a brak zaufania do innych prowadzi do kryzysów w relacjach międzyludzkich. Obydwa maja swe korzenie przede wszystkim w psychice i świadomości jednostek.
Życie we współczesnym świecie, podporządkowane dyktatowi, czy nawet terrorowi konsumpcjonizmu, potęguje chciwość u ludzi. Pieniądz będący miernikiem bogactwa stał się przedmiotem powszechnego kultu, swoistym bogiem kapitalizmu. Na jego ołtarzu składa się coraz większe ofiary - własne uczucia, sumienie, godność i honor, swoich przyjaciół i członków rodziny a także nieszczęście i życie milionów ludzi na świecie.
Pieniądz chce się zdobywać wszelkimi środkami, a im większe pieniądze, tym mniej przebiera się w środkach. A co dziwne, nie bierze się pod uwagę faktu, że od kilkudziesięciu lat pieniądz traci swą wartość nominalną, ponieważ ma coraz mniejsze pokrycie w dobrach materialnych i dlatego - zależnie od potrzeb - dodrukowuje się go w dowolnych ilościach ku uciesze ciułaczy i bankierów.
Poza tym, pieniądz staje się dobrem wciąż mniej przejrzystym i bardziej ulotnym wskutek postępującej dematerializacji polegającej na tym, że przybiera on coraz częściej postać symboliczną w postaci zapisu na karcie kredytowej albo impulsu elektronicznego.
Ta chęć posiadania pieniędzy, napędzana zwyczajną chciwością, nie ważne, czy wrodzoną, czy wymuszoną przez warunki życia, wpędza ludzi w sprzeczności, konflikty, rozterki i stresy, czyli w różne sytuacje kryzysowe.
Chciwość elit finansowych sprawujących rzeczywiste rządy nad światem, a nie iluzoryczne, jak w przypadku polityków, którzy są przez nie finansowani i zależni do nich, doprowadza w skrajnych przypadkach do kryzysu władzy politycznej w różnych krajach, do buntów, rewolucji i wojen. Mieliśmy tego liczne przykłady w ostatnich latach (najazdy zbrojne na Afganistan, Serbię, Irak i Libię oraz rewolucje w krajach arabskich). Rzecz jasna, chciwość aktywizująca do działań wywrotowych burzących istniejący ład społeczny maskowana jest hasłami wolności, patriotyzmu, obrony wartości, szerzeniu demokracji i podobnymi imponderabiliami, za pomocą których porywa się masy społeczne do działań, gdzie i kiedy trzeba - na zamówienie.
Kryzysy na zamówienie
Jeśli prawdą jest, że kryzysy rodzą się w głowach ludzi, a jestem o tym przekonany, to można je tworzyć arbitralnie w dowolnym czasie i miejscu dla różnych celów, między innymi po to, by zaspokajać ambicje chciwości i władzy, wywoływać przewroty, rewolucje lub wojny. I tak też dzieje się.
Przykładem tego są kryzysy polityczne w państwach arabskich oraz aktualny kryzys finansowy, który pogłębia się i ogarnia wciąż więcej krajów.
Jest to - zdaniem wielu ekspertów - typowy kryzys zrodzony w głowach bankierów, a być może i polityków, wywołany przez nieokiełzaną chciwość, albo chęć sprawowania władzy nad światem, a także przez brak zaufania.
Współczesny kryzys różni się od innych tym, że jego główną przyczyną oraz istotą jest brak zaufania, a w finansach (również w polityce) o wszystkim decyduje zaufanie. Wyjątkowa chciwość liczących się w świecie finansistów doprowadziła do ogromnej nadprodukcji kapitału, z którym nie wiadomo, co robić.
Jak wiadomo, kapitalizm nie rozwiązał dwóch istotnych problemów świata współczesnego: nadmiaru siły roboczej i kapitału. Spiralę kryzysu nakręca w szczególności nadmiar kapitału.
Oprócz obiektywnych systemowych przyczyn kryzysu tkwiących w czynnikach makroekonomicznych (kryzys jest nieuchronną konsekwencją narastających nierównowag w gospodarce światowej) są też przyczyny subiektywne, związane między innymi z zachowaniami ludzi na rynkach walutowych i z ambicjami dominacji.
Współczesny kryzys spowodowany został w znacznej mierze przez czynniki subiektywne i zrodził się w głowach elit finansowych, które spekulują, w jaki sposób da się jeszcze maksymalizować zyski i chyba też elit politycznych, które poszukują jakiegoś radykalnego wyjścia z zaistniałego impasu. Toteż możliwości jego likwidacji poszukuje się również w czynnikach subiektywnych - odwoływaniu się do głównie do świadomości tych, którzy go wywołali, ale też do świadomości mas społecznych.
Możliwości zniesienia aktualnego kryzysu światowego upatruje się w woli politycznej przywódców państw oraz w fundamentalnej reformie banków ograniczającej zyski. W obu przypadkach apeluje się do dobrej woli polityków w zakresie podejmowania wspólnych działań na rzecz zażegnania kryzysu i do samoograniczania się finansistów w czerpaniu zysków, a wiec też do ich dobrej woli.
Wiesław Sztumski
13 listopad 2011
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 1962
„I have all the equipment to be a politician. Total shamelessness" (Mam pełne wyposażenie, żeby być politykiem. Całkowitą bezwstydność)
Orson Welles (1915-1985), amerykański reżyser filmowy
Czym jest wstyd
Przyczynami wstydu są odchylenia od kulturowo przyjętych norm lub utrata intymności. Jest on emocją spowodowaną lękiem przed utratą więzi z grupą lub ze społecznością, do której się należy, w wyniku reakcji na to, co przekracza granice normalności w ich rozumieniu. „Wstyd jest lękiem przed zerwaniem poczucia więzi i przynależności do grupy bliskich nam osób". (Brené Brown, Entdecke deine innere Stärke: Wahre Heimat in dir selbst und Verbundenheit mit anderen finden. Kailash Verlag München, 2018).
Człowiek wstydzi się tego, co jego grupa, społeczeństwo lub naród uznaje za nienormalne, albo niepożądane z jakiegoś względu. Zwłaszcza tego, co jest tak dalece sprzeczne z normami, zasadami i umowami społecznymi, które dotyczą postaw, zachowań i działań, że szokuje. „Normalnym" nazywa się to, co pasuje do stereotypu normalności obowiązującego aktualnie w danej grupie.
Nikt nie rodzi się z gotowym pojęciem normalności. Nabywa się je i formuje w procesie wychowania, socjalizacji i inkulturacji w środowisku społecznym zmieniającym się wraz z rozwojem cywilizacji. Dlatego stereotyp normalności nie jest absolutny ani ponadczasowy. Pojęcie wstydu także nie jest wrodzone. Pojawia się dopiero wtedy, gdy dziecko, zazwyczaj czteroletnie, potrafi odróżnić „dobre" od „złego", chociaż badania pokazały, że oznaki zawstydzenia występują już u dzieci półtorarocznych, ale nie u noworodków.
Stereotyp wstydu też jest wytworem społeczeństwa na poszczególnych etapach jego rozwoju i zmienia się w zależności od tego, kiedy i jak większość ludzi rozumie normalność ( Wiesław Sztumski, Dyskurs o normalności, „Sprawy Nauki”, Nr 6-7, 2020). Jest inny w różnych grupach etnicznych, społecznych, zawodowych, wyznaniowych, itp. W żadnej z nich nie jest odporny na działanie czasu. Zmienia się proporcjonalnie do postępu cywilizacyjnego oraz w zależności od wielu różnych czynników; najsilniej od kultury.
Przedmiotem wstydu są własne myśli, poglądy, postawy, zachowania, działania oraz sposób bycia, odnoszenie się do innych lub wygląd (wstyd za siebie), albo cudze (wstyd za kogoś). Wstyd wyraża się tak samo na całym świecie poprzez opuszczenie powiek, odwrócenie wzroku, odwrócenie głowy na bok, zaczerwienienie lub ciemnienie skóry, zdenerwowanie (niepokój), chęć zapadnięcia się pod ziemię, albo zamknięcia się w sobie, aby stać się niewidzialnym lub nieobecnym.
Przesadne poczucie wstydu (nadmierna wstydliwość) jest równie szkodliwe, jak jego brak (bezwstyd). Pierwsze krępuje ludzi, zniewala ich, onieśmiela i czyni biernymi, skrytymi lub hipokrytami. Drugie czyni ich zuchwałymi, tupeciarzami, arogantami, nonszalanckimi, pazernymi, roszczeniowymi oraz nieliczącymi się z nikim i niczym. Deficyt wstydu może prowadzić do zakłóceń w funkcjonowaniu jednostek, grup i społeczeństwa.
Wstyd i bezwstyd w dzisiejszych czasach
We współczesnym świecie postępuje transformacja wartości etycznych w ich przeciwieństwa, czyli „antywartości". Wraz z tym w tempie przyspieszonym zanikają „dobre" cechy człowieka i rozwijają się „złe", zgodnie z jakimś umownym rozumieniem tych pojęć, przeważnie tradycyjnym. Dzieje się tak z powodów subiektywnych i obiektywnych. Pierwsze tkwią w charakterze człowieka, jego osobowości, nawykach i świadomości. Drugie - w środowisku społecznym.
Zanika też stopniowo wstyd i przechodzi w „anty-wstyd", czyli w bezwstyd. Atrofii wstydu sprzyja przede wszystkim wypaczona kultura – „antykultura" (kultura zdominowana przez popkulturę i różne subkultury, a nawet zredukowaną do nich), demokracja liberalna (jakkolwiek by rozumieć słowo „demokracja"), gospodarka rynkowa oparta na wolnej konkurencji i zażartej walce konkurencyjnej (nie wstyd niczego, co prowadzi do zwycięstwa), ideologia konsumpcjonizmu („mieć" ważniejsze jest od „być"), osłabienie wiary religijnej głównie wskutek symonii, edukacja oparta na wychowaniu bezstresowym i pajdokracji oraz relatywizm etyczny.
Piotr Łaszczyca (socjobiolog, profesor Uniwersytetu Śląskiego), w artykule "Śmierć wstydu" („Teksty z Ulicy. Zeszyt memetyczny” nr 20, 2019) podał jeszcze inne przyczyny upadku wstydu - zwiększone rozpowszechnianie fałszywych informacji, ujawnianie prawdy o łamaniu standardów kultury przez elity społeczne, obniżanie standardów wymagań w edukacji w związku z jej umasowieniem oraz prezentacja nieodpowiednich form, treści i problemów w dziełach sztuki.
Zanikowi wstydu towarzyszy szerzenie się bezwstydu, który bierze się z intencjonalnie osłabianej stopniowo reakcji na bodźce wywołujące wstyd aż do całkowitego ich braku. Bezwstyd jest zaraźliwy, ponieważ ludzie żądni wyzwolenia się od determinantów ładu społecznego i sprzeciwiający się nakazom chętnie ulegają mu. Tym bardziej, że „zachowania bezwstydne wydają się wymagać mniejszego nakładu pracy, mniejszej wiedzy i obycia kulturalnego. Zatem, sumarycznie, niższych kosztów adaptacji. Bezwstyd może doraźnie dostarczać silniejszego wzmocnienia emocjonalnego i większych doraźnych korzyści” (tamże).
Bezwstyd przyczynia się do bezładu, dezorganizacji, psucia relacji międzyludzkich, rozwydrzenia, roszczeniowości, nieposłuszeństwa, okłamywania, osłabienia więzi i poczucia winy - słowem - do powszechnego bałaganu i totalnej dysfunkcji systemów społecznych. Co gorsze, w konsekwencji globalizacji rozprzestrzenia się na wszystkie kraje i kontynenty i coraz bardziej niszczy tkankę społeczną świata, jak jakaś pandemia, przeciw której - jak przeciw głupocie - nie da się zaszczepić.
Szerzeniu się tej zarazy pomagają nowe techniki komunikacji i media elektroniczne. Toteż „śmierć wstydu" ogarnia stopniowo wszystkich - począwszy od polityków, hierarchów i innych funkcjonariuszy kościoła katolickiego, celebrytów, sportowców, badaczy, ekspertów, lekarzy, handlowców, biznesmenów, uczniów aż do zwykłych ludzi.
Na podstawie różnych badań i sondaży okazuje się, że najwięcej bezwstydu występuje w sferze polityki, gospodarki i obyczajowości, przede wszystkim w środowisku polityków i biznesmenów. Zanik wstydu u elit rządzących przejawia się w nagminnym głoszeniu kłamstw, cynizmie wypowiedzi, coraz częstszych skandalach obyczajowych, bezczelnych machlojkach gospodarczych, nadużywaniu zaufania społecznego, zasłanianiu się immunitetem w celu uniknięcia odpowiedzialności karnej, w sobiepaństwie, łamaniu prawa, nieliczeniu się z mniejszościami i zbrodniczym zwalczaniu opozycji, arogancji i ignorowaniu i upodlaniu podwładnych. A w sferze gospodarki, w środowisku biznesmenów - w chciwości, pazerności i pomnażaniu majątku bez granic, bez skrupułów moralnych, litości i współczucia oraz w walce konkurencyjnej bez względu na ofiary.
Do zaniku wstydu przyczyniła się komodyfikacja wszystkiego. Teraz chyba nie ma już czegoś, co nie jest, albo nie mogłoby być przedmiotem transakcji handlowych. O tym, co można kupić i sprzedać, decyduje popyt i cena, Popyt tworzy się sztucznie, a cena jest kwestią umowy (p. W. Sztumski, Co by jeszcze sprzedać, kupić?, „Sprawy Nauki”, Nr 2, 2020).
Do rozwoju bezwstydu przyczynia się reklama, mass media i moda. Nie chodzi tylko o to, że reklama i mass media szerzą coraz więcej pornografii i pornofonii, ale jeszcze więcej i częściej nachalnego i bezczelnego kłamstwa. Moda coraz bardziej szokuje nagością, wobec czego nie trzeba się wstydzić ekshibicji swojego ciała, jak jeszcze pół wieku temu. W filmach dominuje pogarda dla wstydu w różnych sytuacjach.
Jedni twierdzą, że nasz wiek jest „wiekiem wstydu", a drudzy - że „wiekiem bezwstydu". Zgadzam się bardziej z tymi drugimi. Bowiem w większości krajów zdominowanych przez cywilizację zachodnią wstyd zanika, a tylko w nielicznych pozostałych wzrastają niektóre rodzaje wstydu i to tylko w pewnych kręgach społecznych. Sylwia Fijałkowska (psycholożka i psychoterapeutka z Centrum probalans) trafnie napisała kilka lat temu: „Są środowiska, w których łamanie standardów jest normalnym, pożądanym zachowaniem. Wartością jest przekraczanie narzuconych norm i wartości. Mamy coraz łatwiejsze łamanie tabu. Poczucia wstydu w sferze społecznej będzie coraz mniej. Na ulicach widać, że coraz odważniej się ubieramy. W mediach słychać, że coraz mniej wstydzimy się wyrażać kłamliwe opinie i fałszywe osądy ludzi. Żyjemy w czasach braku wstydu. Jeszcze kilka lat temu zorganizowanie „Dni cipki", czy głośnego już w całym kraju „Marszu szmat", którego uczestniczki i uczestnicy przeszli przez Warszawę nie zawsze kompletnie ubrani, byłoby po prostu niemożliwe (Anna Wittenberg, „naTemat", 15.06.2013).
Teraz jest jeszcze gorzej. Ludzie coraz mniej wstydzą się swoich cech negatywnych, które przestały już razić: kłamstwa, oszustwa, pazerności, braku współczucia i tolerancji, agresji, przemocy, czynów nierządnych, wulgaryzmów, chamstwa itp.
Czego wstydzą się ludzie?
Na tak ogólnie sformułowane pytanie nie da się udzielić odpowiedzi w pełni zadowalającej. Psycholodzy i socjolodzy szukają odpowiedzi na bardziej konkretne pytania dotyczące grup społecznych w różnych domenach rzeczywistości społecznej: historii, polityce, obyczajowości, sporcie, religii, gospodarki itd. na podstawie badań empirycznych. Chyba nie da się dokonać syntezy wyników ich badań. Na ogół ludzie wstydzą się za brzydkie (naganne) cechy charakteru oraz postępowanie swoje i innych. Różnią się one w zależności od sfery rzeczywistości społecznej.
Tak więc, na przykład w sferze polityki Polacy wstydzą się sami siebie za ksenofobię, nietolerancję, brak empatii w stosunku do migrantów i słabe zaangażowanie się w życiu publicznym, za „smykałkę do kradzieży", rozrywkowy tryb życia, pijaństwo i wulgarność.
Wstydzą się też za swoich wiodących polityków - prezydenta, premiera, ministrów itp. Przede wszystkim za nieudolność zarządzania naszym krajem, brak kompetencji do sprawowania stanowisk, obietnice bez pokrycia składane w kampaniach wyborczych, ośmieszanie się za granicą, niedorównywanie kulturze politycznej dyplomatów innych państw, za eurodeputowanych „opowiadających głupoty w Brukseli”, za nachalną indoktrynację ideologiczną i religijną oraz „propagandę sukcesu" w mediach państwowych, ale głównie za kłamstwa (Katarzyna Chajbos, Wstyd w życiu Polaków: sposoby rozumienia i doświadczania, role i formy obecności, Rozprawa doktorska UAM Poznań 2019).
Nie jesteśmy odosobnieni pod tym względem. W innych krajach obywatele wstydzą się mniej więcej za te same wady polityków związane z bezwstydem. Na przykład w USA wstydzono się za prezydentów George'a W. Busha za jego kłamstwa związane z napadem na Irak i Donalda Trumpa, który był notorycznym kłamcą. No cóż, pandemia bezwstydu zatacza coraz większe kręgi.
Przedmiot wstydu zmienia się w zależności od okoliczności, kontekstów i przypadkowych lub przymusowych sytuacji, w jakich się ludzie znajdują, jak i od mody, która dyktuje określone standardy i kryteria obyczajowe. W czasach powszechnej biedy i w środowiskach biedoty nikt nie wstydzi się swojej biedy. Tak było i jest na przykład podczas wojen, w więzieniach i obozach koncentracyjnych, w okresach powszechnego niedostatku i w krajach zacofanych gospodarczo.
Biedy wstydzi się człowiek znajdujący się w otoczeniu ludzi zamożnych, w krajach bogatych. Ludzie, zwłaszcza dzieci i młodzież, wstydzą się, że są gorzej lub niemodnie ubrani, że nie posiadają własnego domu, nie mają drogich gadżetów, nie stać ich na najwyższej klasy sprzęt domowy i samochód, na luksusowe wczasy itp. Jednych ten wstyd dopinguje do podejmowania wysiłku w celu dorównania bogatszym od siebie, a innych do wzbogacenia się za wszelką cenę - dzięki kradzieży, oszustwu, prostytucji, utraty godności i honoru. W pierwszym przypadku ma się do czynienia ze wstydem pozytywnym, a w drugim z negatywnym.
Bywają też sytuacje odwrotne, kiedy ludzie wstydzą się swego bogactwa i kryją się z nim w otoczeniu mniej zamożnych osób. Spotkałem się z taką sytuacją między innymi w Szwajcarii, gdzie posiadacz dwóch samochodów - przeciętnego i luksusowego - na co dzień jeździł tym tanim, a drogim tylko w nocy wyjeżdżał na autostradę, żeby sąsiedzi nie widzieli go. Innym przykładem jest multimiliarder Bill Gates, który nie ukrywa swego bogactwa, ale wstydzi się afiszować nim. W obu przykładach poczuciu wstydu towarzyszy poczucie skromności.
Kiedy w Republice Federalnej Niemiec bezrobocie było głównie strukturalne, bezrobotnego uważano za lenia, pracownika mało wydajnego lub nieuczciwego. Osoby pozbawione pracy z innych powodów, nie z własnej winy, wstydzili się tego, że są bezrobotnymi. Udawali przed sąsiadami, że pracują. Wychodzili z domu i wracali o tych godzinach, jakby pracowali. Odkąd bezrobocie stało się masowe, ludzie przestali wstydzić się bycia bezrobotnymi. Państwa socjalne utrzymują ich na koszt podatników, głównie pracujących - nawet notorycznych obiboków, którzy nie chcą pracować. A oni wcale nie wstydzą się tego; śmieją się z głupich, którzy na nich ciężko pracują. Widziałem w USA rodziny bezrobotnych Afroamerykanów z pięciorgiem dzieci, elegancko ubranych i obwieszonych kosztowną biżuterią, których stać było na stołowanie się w restauracjach. Ich dochód miesięczny składający się z różnych zasiłków przekraczał średnią pensję. Ani myśleli pracować.
Tak oto zanikowi wstydu u osób żyjących na koszt innych sprzyja państwo opiekuńcze. To nie dziwi, ponieważ wyzysk jednych przez drugich - biednych przez bogatych, podwładnych przez władców, głupszych przez mądrzejszych, niedorajdów przez spryciarzy itp.- należy do istoty kapitalizmu, w którym relacje społeczne oparte są na modelu „drapieżnik-ofiara", albo „bandyta i naiwny".
Wyzysk jest zjawiskiem powszechnym, dlatego „normalnym" i tolerowanym od kilku wieków. Nikt się go nie wstydzi. Co najwyżej, u bardziej wrażliwych na krzywdę ludzką i niesprawiedliwość, budzi wyrzuty sumienia, które notabene nie odgrywają już tak ważnej roli, jak dawniej. Toteż kto tylko chce i może, żyje z wyzyskiwania innych bez litości i umiaru.
Niedawno zaistniała nowa klasa wyzyskiwaczy, która jest coraz liczniejsza. Są to pośrednicy, którzy tym różnią się od kapitalistów, że nie posiadają kapitału, ani środków produkcji (W. Sztumski, Powszechne pośrednictwo, czyli nowa klasa wyzyskiwaczy, „Sprawy Nauki”, Nr 11, 2013).
Najbardziej wyzyskują ci, którzy w łańcuchu pośrednictwa znajdują się w najdalszym ogniwie od finalnego odbiorcy (klienta). Powszechny wyzysk, pośrednictwo i cwaniactwo, a także bezwstyd stały się signum temporis współczesnej rzeczywistości społecznej.
Na koniec
Przedmiot wstydu ulega poważnej zmianie. Ludzie przestają się wstydzić tego, co zawsze budziło odrazę i co było ważne w ich życiu. Zaczynają wstydzić się tego co drugorzędne, np. zapachu swego ciała, niedopasowanej odzieży, koloru włosów itp.(Das mächtige Gefühl der Scham: Wofür schämen wir uns am meisten?, „RedaktionsNetzwerk Deutschland - Der Tag", 07.06.2020). Wobec tego ma się teraz do czynienia jednocześnie z „wiekiem bezwstydu", ponieważ nie wstydzi się już tego, co dawniej, i z „wiekiem wstydu", bo coraz bardziej będzie się wstydzić tego, co wyniknie z nowych warunków życia, do czego dawniej nie przywiązywano wagi.
Poczucie wstydu zanikało stopniowo od wieków, ale coraz bardziej i w przyspieszonym tempie od połowy wieku dwudziestego. Atrofia wstydu za to, co tradycyjnie uznawano za istotne, ogarnia coraz szersze sfery życia społecznego i coraz większą liczbę ludzi i grup zawodowych. To budzi grozę, że w świecie zapanuje bezwstyd. Dlatego wiek dwudziesty pierwszy uznaje się nie tylko za „wiek bezwstydu", albo „śmierci wstydu", ale za ten, który zdaje się rozpoczynać epokę bezwstydu. Wskutek tego jest bardzo prawdopodobne w przyszłości pogrążenie się społeczeństwa w nieładzie, co niesie ze sobą poważne skutki negatywne. Pojawił się dylemat: akceptować stopniowe umieranie wstydu rozumianego tradycyjnie, jak dawniej, czy pozwolić rozwijać się nowemu wstydowi, w którym przedmioty wstydu zdefiniuje się inaczej. Na razie nie wiemy, czy faktycznie ten nowy rodzaj wstydu okaże się lepszy do dawnego, ani czy zanik dawnego rodzaju wstydu naprawdę doprowadzi do tego, że będziemy żyć w świecie pozbawionym w ogóle wstydu, człowieczeństwa, moralności i wszelkich zasad. Wybór należy do nas.
Wiesław Sztumski
Wyróżnienia pochodzą od Redakcji SN.
- Autor: Wiesław Sztumski
- Odsłon: 11260
Jednostki? Masy społeczne? Obiektywnie istniejące prawa?
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 306
Wprowadzenie
Kulturę rozumiem jako ogół wyrobów materialnych i niematerialnych będących efektem cielesnej lub intelektualnej pracy ludzkiej. W skład kultury niematerialnej wchodzi wiedza, wierzenia, sztuka, moralność, prawo, obyczaje oraz zdolności, umiejętności i nawyki nabywane przez ludzi.
Kultura zjawiła się na pewnym etapie ewolucji natury (fizjo-, geo-, bio- i kosmosfery) równocześnie z zaistnieniem gatunku Homo, odkąd zaczął on używać ognia, malować ściany jaskiń oraz komunikować się za pomocą języka mówionego i tworzyć narzędzia, urządzenia, sposoby wytwarzania (technologie), artefakty i syntetyki.
Rozwój kultury dokonuje się pod wpływem wielu czynników, a w szczególności środowiska przyrodniczego (klimatu, krajobrazu, dostępności surowców naturalnych itp.) i społecznego (dziedzictwa historycznego, tradycji, stylu życia, religii, filozofii, ideologii, polityki, ekonomii, edukacji, ustroju społecznego, systemu wartości etycznych, mody, norm społecznych, migracji, globalizacji itd.).
Wiele z tych czynników działa wspólnie i jednocześnie, wskutek czego ma się do czynienia ze zjawiskiem synergicznego wzmocnienia ich oddziaływań na kulturę.
Wpływ postępu technicznego na kulturę
Kultura rozwija się w dużym stopniu w zależności od innowacji technicznych. Przede wszystkim w dziedzinach technologii, miniaturyzacji, źródeł energii oraz komunikacji.
Przez wiele wieków postęp techniki przebiegał powolnie. Wielkie wynalazki zdarzały się rzadko. Dzieliły je od siebie setki lub dziesiątki lat. Maszyny proste (dźwignie, wielokrążki, kołowroty, równie pochyłe itp. wynaleziono i stosowano już w starożytności. Ale pracę rąk ludzkich przejęły w pełni dopiero w XVIII wieku w wyniku pierwszej rewolucji przemysłowej.
Potem stosowano bardziej skomplikowane maszyny napędzane niesomatycznymi źródłami energii: ciepłem, elektrycznością i atomem. Od XIX wieku coraz częściej zdarzały się wynalazki rewolucjonizujące technikę. Najważniejszymi były: maszyna parowa (wynaleziona w 1763 r., ale powszechnie stosowana na początku XIX wieku), telegraf (1837), lampa naftowa (1853), żarówka elektryczna (1879), silnik spalinowy (1878), samolot (1903), radio (1895), telewizja (1920), komputer (1946) i internet (1960).
Największy przyrost innowacji technicznych datuje się od połowy XX wieku, w czasach coraz intensywniejszej ingerencji ludzi w ekosystem i procesy przyrodnicze zachodzące na Ziemi. tj. w epoce antropocenu. Wynalazki XX wieku jednoznacznie dowiodły, jak bardzo rozwinięta jest nasza cywilizacja. Jednak dopiero XXI wiek wprowadził nas w zupełnie nową erę wynalazków, które omalże natychmiast rewolucjonizują wszystkie subdziedziny kultury i - co oczywiste - szokują tradycjonalistów. Jest nim wynalazek sztucznej inteligencji (SI).
Dziennikarz naukowy, Artur Białek, zaprezentował dwadzieścia takich wynalazków:
Inteligentny plaster (2018), który dzięki zainstalowanym czujnikom i przekaźnikom monitoruje proces gojenia się ran i w razie potrzeby aplikuje odpowiednią dawkę leku.
Sztuczna trzustka (2011), która dokonała przełomu w leczeniu cukrzycy typu 1, jest systemem składającym się z pompki insulinowej i sensora stale monitorującego glikemię.
Sztuczne wspomnienia. W 2013 roku badacze z Massachusetts Institute of Technology skutecznie zaszczepili w mózgu myszy wspomnienia wydarzeń, które nigdy się nie zdarzyły. Te badania mają pomóc zrozumieć, jak w ludzkim mózgu powstają tzw. fałszywe wspomnienia.
Egzoszkielet, czyli urządzenie wspomagające siłę mięśni żołnierzy w celu zwiększenia ich zdolności bojowej. Obecnie, zastępuje on niesprawne mięśnie, pomaga w rehabilitacji osób cierpiących na choroby neurologiczne i umożliwia chodzenie osobom sparaliżowanym.
Bioniczna soczewka kontaktowa (2015). Soczewka wewnątrzgałkowa, która trwale koryguje wady wzroku. W niedalekiej przyszłości okulary i szkła kontaktowe staną się przeżytkiem.
Kapsułka endoskopowa (2001), która pozwala zdalnie oglądać przewód pokarmowy, niedostępny dla badania endoskopowego.
Plaster antykoncepcyjny, znacznie wygodniejszy i zdrowszy od tabletek antykoncepcyjnych.
Segway (2001) to dwuśladowe urządzenie transportu osobistego zasilane silnikiem elektrycznym, służące do szybkiego i ekologicznego przemieszczania się w miastach.
Telefon z ekranem pojemnościowym (2006)
Media społecznościowe: witryna MySpace (2000), serwis You Tube (2005), serwisy Facebook (2006) i Twitter (obecnie Space X).
Domowa drukarka 3D do samodzielnego montażu (2006)
VoD (streaming materiałów video, 2007), który wyeliminował kasety VHS.
Płyta Blu-ray (2004), następca DVD, która w wariancie jednowarstwowym ma pojemność 25 GB.
Samochody półautonomiczne i w pełni autonomiczne (2015), które potrafią same kontrolować podróż (utrzymywać zadany dystans od pojazdów poprzedzających, zmieniać pas ruchu i przez pewien czas utrzymywać kierunek jazdy). Dzięki nim wkrótce kierowca stanie się pasażerem.
System Android (2015). System Android jest najpopularniejszym mobilnym systemem operacyjnym. Pod jego kontrolą pracują niezliczone smartfony i tablety, a także inteligentne telewizory i inne urządzenia tworzące smart home.
Asystent głosowy (2011). Asystenci głosowi, czyli interfejsy użytkownika bazujące na naturalnej mowie, towarzyszą nam dziś na każdym kroku. Wystarczy jedno proste polecenie, by wirtualny pomocnik zapisał je w kalendarzu, włączył ulubiony album, przyciemnił lub zgasił światło, albo obsłużył klimatyzator.
Grafen (2004). Jest to najcieńszy, najlżejszy i najmocniejszy materiał, jaki dotychczas znamy. Może wkrótce zastąpić krzem. Nadaje się do produkcji elastycznych wyświetlaczy, ogniw fotowoltaicznych i wysokowydajnych akumulatorów. Lista jego możliwych zastosowań jest długa. Pierwszy teoretyczny opis tego materiału powstał w 1947 roku, ale oddzielenie grafenu od grafitu nastąpiło dopiero w 2004 roku.
Pierwszy seryjny samochód wodorowy (2014) zeroemisyjny, zasilany energią elektryczną uzyskiwaną z wodoru.
Dron pasażerski (2022) jest podobny do małego helikoptera, ma osiem wirników umieszczonych na czterech ramionach. Pasażer w niewielkiej kabinie nie ma żadnego udziału w sterowaniu nim; naciska tylko guzik „start” lub „ląduj”. Służy on do transportu osobistego.
Asymetryczne systemy liczbowe (2014) to nowoczesna metoda kodowania, która oferuje bardzo wysoką efektywność kompresji danych.(1)
Dzięki tym wyrazkom to, co dawniej znajdowało się w obszarze hipotetyczności (science fiction), obecnie coraz szybciej staje się elementem obszaru faktualności (sensual and science reality).
Kogo cieszą i niepokoją najnowsze osiągnięcia techniki?
Wynalazki techniczne cieszą najbardziej samych wynalazców, co jest całkiem zrozumiałe. Ale zachwyca się też nimi większość ludzi co najmniej z dwóch powodów.
Po pierwsze dlatego, że udowadniają potęgę umysłu ludzkiego i że potrafimy w coraz szerszym zakresie panować nad naturą - przeciwstawiać się jej skutecznie i kształtować ją według swoich potrzeb.
Po drugie, dzięki nim lawinowo wzrasta liczba zastosowań korzystnych dla z człowieka, ponieważ coraz bardziej uwalniają go one od wysiłku cielesnego i intelektualnego.
Jedno i drugie jest nagłaśniane przez mass media po to, by mobilizować ludzi do coraz większego wysiłku na rzecz postępu technicznego i rozwoju gospodarczego.
A prawda jest taka, że każdy wynalazek, nawet najwspanialszy, kryje w sobie również skutki szkodliwe dla ludzi, które często celowo ukrywa się z różnych względów.(2)
Dopiero teraz, kiedy ludzie masowo chorują na alergie i inne choroby cywilizacyjne, ujawnia się szkodliwość wielu wynalazków technicznych dla zdrowia i życia ludzi, głównie chemicznie preparowanej żywności, tkanin z włókien syntetycznych oraz opakowań plastikowych. A przecież nie tak dawno temu zachwycaliśmy się nimi. Teraz zaczęto je traktować jak przekleństwo i wroga number one ludzkości.
Postęp techniczny zawsze przyczyniał się do destrukcji i destabilizacji środowiska oraz do zakłócania równowagi w przyrodzie, ale nigdy w takim tempie i do takiego stopnia, żeby wzbudzić uzasadniony niepokój o przyszłość ludzkości. Przyspieszenie rozwoju technicznego w dwudziestym wieku jest wprost niewiarygodne. A przecież to dopiero początkowa faza szokujących wynalazków w obecnym ćwierćwieczu i trudno przewidzieć, jakie będą następne i jakie kryją w sobie potencjalne zagrożenia.
Wspomaganie kultury przez sztuczną inteligencję
Postęp w dziedzinie kultury dokonywał się proporcjonalnie do postępu technicznego. Najpierw przede wszystkim kultury materialnej, a później również duchowej. Od niedawna największy wpływ na kulturę wywiera cud techniki współczesnej - sztuczna inteligencja. Chociaż nikt chyba tego nie mierzył, to na podstawie obserwacji faktów można przypuszczać, że jej rozwój przyczynia się bardziej do skutków szkodliwych niż pożytecznych dla naszego gatunku. Zachwyceni jej możliwościami odnosimy się na razie euforycznie do postępu SI. Ale to szybko się zmieni, gdy zacznie nam ona bardziej doskwierać, aniżeli sprawiać przyjemność.
Jednym z prekursorów SI był Pierre de Latil, który w 1958 r. opublikował książkę Sztuczne myślenie.(3) Napisał w niej, że za pomocą automatów można skonstruować model sprzężeń zwrotnych miedzy neuronami mózgowymi. Można go uznać za wczesną formę sieci neuronowych wykorzystywanych obecnie w SI. Nazwisko jego jest mało znane w historii sztucznej inteligencji.
Powszechnie uważa się, że pionierami SI byli tacy naukowcy jak Alan Turing, John McCarthy czy Marvin Minsky, którzy wprowadzili kluczowe koncepcje i modele w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku. Jest też wiele innych osób, które wniosły swój wkład, niezależnie od tego, czy ich prace były czytane i znane na szeroką skalę. Podejrzewam, że Pierre’a de Latil zignorowano, bo nie był naukowcem, tylko dziennikarzem naukowym. Wyrażenie „sztuczne myślenie" zastąpiono „sztuczną inteligencją", która stała się częściej używanym terminem wraz z rozwojem tej dziedziny.
W historii techniki nie tylko naukowcy byli wynalazcami. Jednak wkład różnych osób spoza środowiska naukowców często bywa pomijany lub niedoceniany. Także dziennikarze naukowi, pisarze popularnonaukowi i inni twórcy mogą wprowadzać istotne koncepcje i pomysły, które wywierają znaczący wpływ na rozwój dziedzin naukowych, takich, jak na przykład SI. Głównie dzięki mass mediom ogółowi dobrze znane są wynalazki korzystne dla ludzkości i rozwoju współczesnej cywilizacji. Nie trzeba ich wyliczać. Dlatego koncentruję się tutaj na mniej znanych, niekorzystnych, gdyż są one szczególnie niebezpieczne dla teraźniejszego gatunku Homo sapiens i ewentualnie dla przyszłego Post-homo.(4)
Zagrożenia wynikające z dalszego postępu SI
Zdaniem ekspertów, w ciągu najbliższych lat postępy w obszarze badań nad SI zmienią radykalnie współczesne życie ludzi w kilku ważnych dziedzinach, takich jak zdrowie, nauka, finanse, transport i wojskowość. Pociągną one za sobą również zmiany w pozostałych dziedzinach. Równocześnie ostrzegają oni przed potencjalnymi zagrożeniami w sferze społecznej, ekonomicznej i etycznej. Stanęliśmy więc u progu kolejnej rewolucji społecznej spowodowanej przez postęp techniki, a mianowicie „rewolucji sztucznej inteligencji” (RSI).
Rewolucje burzą stary lad społeczny i wprowadzają nowy, z którym ludzie wiążą oczekiwania na lepsze życie, ale którego też obawiają się go, gdyż mało o nim wiedzą. A z reguły oczekiwania spełniają się w czasie odwrotnie proporcjonalnym do przewidywanego czasu ich realizacji. Rewolucje wymagają też ofiar. W przypadku RSI ofiarą będzie prawdopodobnie cała ludzkość.
Oto kilka najważniejszych z tych zagrożeń:
Utrata miejsc pracy. Rozwój SI przyczynia się znacznie do automatyzacji wielu prac, co może skutkować wzrostem bezrobocia w niektórych sektorach gospodarki.(5)
Wzrost nierówności społecznych. Jeśli korzyści ekonomiczne płynące z automatyzacji są nierównomiernie dystrybuowane, to niechybnie doprowadzą one do mnożenia się i pogłębienia nierówności społecznych.
Zamach na prywatność. Zaawansowane technologie SI są wykorzystywane do śledzenia, analizowania i manipulowania danymi (również wrażliwymi) osób i organizacji, co w znacznym stopniu ogranicza prywatność.
Broń autonomiczna. Rozwój autonomicznych systemów broni, w których korzysta się ze sztucznej inteligencji, grozi eskalacją konfliktów zbrojnych oraz zwiększeniem ryzyka przypadkowych lub niekontrolowanych działań związanych z użyciem takiej broni.
Zagrożenia dla bezpieczeństwa cybernetycznego. SI może być wykorzystywana do tworzenia bardziej wyrafinowanych ataków cybernetycznych, które są zagrożeniem dla systemów informatycznych, infrastruktury krytycznej i danych osobowych.
Przejęcie funkcji kontrolnych przez SI. Sztuczna inteligencja może stać się na tyle zaawansowana, że wymknie się spod ludzkiej kontroli; wtedy systemy SI będą podejmować autonomiczne decyzje bez uświadomienia sobie ich konsekwencji.
Manipulacja informacjami. Algorytmy SI są wykorzystywane do manipulacji informacjami w celu wpływania na opinię publiczną, wywoływania zamieszek społecznych lub destabilizacji procesów demokratycznych.
Uzależnienie od SI. Ludzie postrzegają SI przez pryzmat technosolucjonizmu, tj. przekonania, że za pomocą techniki da się rozwiązywać wszystkie problemy, podczas gdy naprawdę jest ona jedynie narzędziem do ich rozwiązywania. Dlatego nadmiernie zdają się na SI w różnych dziedzinach życia, takich jak opieka zdrowotna, transport czy zarządzanie finansami. To prowadzi do wzrostu uzależnienia od urządzeń technicznych wspomaganych przez SI, które są podatne na awarie lub ataki. Zaś codzienne obcowanie z SI uzależnia człowieka od niej, jak narkotyk.
Dehumanizacja. Postęp sztucznej inteligencji pozbawia człowieka jego najważniejszych cech gatunkowych (społecznych i kulturowych): racjonalności, zdrowego rozsądku, wolności, pracy, prywatności, inkluzji, odpowiedzialności, integracji oraz zdolności do tworzenia złożonych systemów społecznych, więzi, relacji i hierarchii.
Zysk siłą napędową SI
Coraz więcej firm eksperymentuje z włączaniem systemów SI do swojej działalności biznesowej w celu zwiększenia wydajności, poszerzenia zasięgu i gamy produktów oraz usług, a więc po to, by powiększać zysk. Nie obchodzi ich to, że szersza i potężniejsza SI, stwarza wiele zagrożeń - od mało znaczących do egzystencjalnych. Dlatego należy zachować dużą ostrożność w stosunku do jej postępu.
Wskazuje się na następujące nowe zagrożenia na obecnym etapie rozwoju SI.(6)
Deepfakes i dezinformacje. Technologia SI umożliwia tworzenie bardzo realistycznych, acz fałszywych obrazów, trudnych do odróżnienia od oryginału. Deepfake (głęboka podróbka) to przekonujący sztuczny obraz, film lub fotomontaż wygenerowany komputerowo. Takie podróbki stosuje się między innymi w nagraniach filmowych, stwarzając możliwości manipulacji poprzez np. niemożliwą do odróżnienia przez widza zamianę twarzy aktorów występujących w filmie. Może to prowadzić do skompromitowania aktora poprzez pokazanie go na przykład w filmie pornograficznym. Jednym z zagrożeń fałszywymi informacjami jest możliwość publikowania różnych dezinformacji i złośliwych treści.
Stronniczość i dyskryminacja. Modele SI uczą się na podstawie danych, które kryją w sobie uprzedzenia i stronniczość. Reprodukują je podczas podejmowania swoich decyzji opartych na algorytmach. Jeśli te algorytmy zbudowano na takich danych, to powodują one dyskryminację ludzi podczas rekrutacji do pracy, oceny zdolności kredytowej, postępowania sądowego itp.
Chwiejność finansowa. SI może wywrócić do góry nogami sektor finansowy. Coraz więcej firm inwestycyjnych korzysta z SI przy analizie i wyborze papierów wartościowych, które chcą kupić lub sprzedać. Wiele osób korzysta również z systemów SI w rzeczywistym procesie kupna i sprzedaży aktywów. Algorytmy handlu za pomocą SI nie uwzględniają jednak wpływu kontekstu społecznego. Łatwo wyobrazić sobie sytuację, w której narzędzia inwestycyjne SI mające na celu maksymalizację zysków dokonują dużej liczby zakupów i sprzedaży w krótkim czasie, wywołując panikę wśród ludzkich uczestników rynku.
Moment krytyczny SI, nazywany też jej osobliwością (artificial intelligence singularity). Jest to hipotetyczny, choć coraz bardziej możliwy etap rozwoju SI, w którym przewyższy ona inteligencję ludzką pod każdym względem. Być może jest to największe zagrożenie dla ludzkości ze strony SI, ponieważ ludzie nie będą już w stanie kontrolować jej, wskutek czego SI zdominuje sposób tworzenia (lub niszczenia) społeczeństw.
Dzisiaj nikt nie wie dokładnie, co może się wówczas wydarzyć. A potencjalne konsekwencje mogą okazać się drastycznymi. Niektórzy eksperci sądzą, że może to doprowadzić nawet do wyginięcia gatunku ludzkiego. Gdy SI przewyższy ludzką inteligencję, może opracować pomysły, o których żadnemu człowiekowi nigdy wcześniej się nie śniło.
Ta nadludzka SI nadal będzie się samodoskonalić, tak jak dzisiejsza. Wskutek tego przepaść między SI a ludźmi powiększałaby się coraz szybciej.
Z jednej strony, mogłoby to przynieść ogromne korzyści, jak na przykład znalezienie przez SI sposobów eliminacji wielu chorób, ubóstwa i zmian klimatycznych, których ludzie nie potrafią wymyślić.
Z drugiej strony, SI mogłaby odkryć, że ludzie nie są jej potrzebni do realizacji jej celów i wymyśliłaby sposoby zniszczenia ludzkości lub zabijania ludzi na masową skalę. Jedni eksperci w dziedzinie futuryzmu technicznego, jak Ray Kurzweil, uważają, że ten moment krytyczny nastąpi prawdopodobnie w nadchodzących dziesięcioleciach. Inni zaś spodziewają się go już za kilka lat(7)
Ku czemu zmierza dalsze wspomaganie kultury przez sztuczną inteligencję w jej walce z naturą?
W obawie przed nadejściem momentu krytycznego SI ludzie próbują już nakładać różne cugle na postęp SI w postaci ograniczeń prawnych, etycznych, religijnych i filozoficznych po to, by go skanalizować, czyli pozwolić mu przebiegać w granicach z góry wytyczonego koryta i według określonych norm. To może się udać zanim postęp SI nie doprowadzi do momentu krytycznego, dopóki inteligencja ludzka będzie mieć przewagę nad SI, a człowiek będzie zdolny przewidywać dalszy jej rozwój. Jednak przewidywanie staje się coraz mniej pewne w miarę tego, jak szybko dokonują się zmiany SI i wzrasta multifurkacja jej rozwoju.
W warunkach gospodarki rynkowej, kiedy wszystko ulega komodyfikacji, dokonuje się powoli stopniowa alienacja SI. Jednak od momentu krytycznego, nabierze ona coraz większego tempa. Proces alienacji zakończy się, gdy człowiek nie będzie już potrzebny do dalszego postępu SI i jej samodoskonalenia się, ani nie będzie jej w tym przeszkadzać. Wówczas, w ostatniej fazie alienacji SI, może dojść do zniszczenia jej twórcy - człowieka. Jest to dość prawdopodobny scenariusz, albowiem co technika może zrobić, to z pewnością kiedyś zrobi.
Dalsze wspomaganie kultury przez SI w walce z naturą może prowadzić do dobrych lub złych konsekwencji dla ludzkości. Ale po przekroczeniu momentu krytycznego to nie będzie już zależeć od ludzi, tylko od SI. Nie wiadomo, czy SI, uwolniona od ludzi, będzie chciała im pomóc, czy ich zniszczyć. Nikt nie wie, ani nie potrafi przewidzieć, jak ona się zachowa i co się z nami stanie. Na ten temat można tylko snuć rozmaite spekulacje na bazie mniej lub bardziej wybujałej wyobraźni.
Być może, nasz strach przed dalszym postępem SI jest przesadny. Może zagłada ludzkości w wyniku postępu SI niekontrolowanego przez ludzi jest kolejnym straszydłem wymyślonym przez manipulantów społecznych na zamówienie oligarchów sprawujących rządy nad światem.(8) Niewykluczone, że dominacja SI nad ludzką inteligencją i jej autonomia będzie tylko epizodem w zmaganiach kultury z naturą i że na pewien czas spowoduje wzrost asymetrii i zakłócenie równowagi między nimi. Potem mechanizmy homeostazy znów ją przywrócą i wszystko potoczy się tak, jak zwykle.
Wiesław Sztumski
9.03.2024
Przypisy:
(1) Artur Białek, Smartfony, social media, drukarki 3D. Które wynalazki XXI wieku zmieniły nasze życie na lepsze?, National-Geographic.pl, 11.03.2023
(2) Wiesław Sztumski, Postęp medycyny - cieszyć się, czy smucić?,, Sprawy Nauki, 5, 2014; Wiesław Sztumski, Some Effect Of The Unbalanced Development Of Human Intelligence: From Trans-Monkeys To Trans-Humans, Eunomia, 1, 2021; Wiesław Sztumski, Rozwój techniki przysparza więcej zła niż dobra, Tygodnik Spraw Obywatelskich, Nr 84, 14.08.2021.
(3) Wiesław Sztumski, Anatomia zwierząt syntetycznych, Wszechświat, wyd. Polskie Towarzystwo Przyrodników im. Kopernika, Nr 11/1961 (art. nawiązujący do idei P. de Latila).
(4) Nazwą "Post-homo" posługuję się w odniesieniu do przyszłych ewolucyjnych form człowieka, który przekroczył aktualny etap rozwoju społecznego i technologicznego.
(5) W 2018 r. przypuszczano, że w latach 2020-2025 SI zlikwiduje 85 mln miejsc pracy, ale także, że stworzy 97 mln nowych miejsc pracy do 2025 r. (Katja Grace et al., When Will AI Exceed Human Performance?, Journal of Artificial Intelligence Research Nr 62, 2018)
(6)Nathan Reiff, What Are the Dangers of AI?, Explainers, Jun 8, 2023
(7)Warren Brown, A.I. Dirctives, Technology Hits, Nov. 11, 2023.
(8)Wiesław Sztumski, W mackach strachów , Sprawy Nauki, Nr 2, 2024