Filozofia (el)
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 310
Lepiej sprawdzić, co jest w worku
tak przysłowie stare uczy;
warto wiedzieć: kot czy nie kot
na dnie worka mruczy.
Kot w worku stał się stygmatem naszych czasów i przedmiotem transakcji handlowych w skali masowej. Kojarzy się z oszustwem polegającym na intencjonalnym zatajeniu wad czegoś, co chce się spieniężyć.
Kupno go oznacza ryzyko dokonania czegoś lub podjęcia decyzji bez względu na skutki. W szczególności wyrażenie to oznacza zakup towaru lub usługi w ciemno, czyli bez sprawdzenia ich jakości. Kotem w worku jest coś posiadającego wady, które intencjonalnie ukrywa sprzedawca przed kupującym.
A zatem, jest to zwykłe i powszechne oszustwo stosowane nagminnie w handlu od samego początku. Temu procederowi sprzyja reklama oraz manipulacje zachowaniami konsumenckimi za pomocą akwizytorów oraz wszelkich dostępnych technik i urządzeń, takich jak np. system hiposoniczny, przeceny, rabaty itd.
Kreatywność oszustów nie ma granic. Stosują stare sprawdzone sposoby oraz nowe, nieznane ogółowi i niewyobrażalne. W milionowych populacjach zawsze znajduje się pewien odsetek naiwnych i głupich, którzy dadzą się nabrać cwaniakom. A odsetek ten stałe wzrasta w wyniku zmasowanych przedsięwzięć mających na celu ogłupianie mas. Od niedawna, sprzedawcy kota w worku korzystają coraz bardziej ze sztucznej inteligencji, która zawiera ogromny potencjał oszukańczych manipulacji.
W sklepach nie ma teraz towarów wystawianych na bezpośrednią sprzedaż. Są pojedyncze eksponaty wystawowe, które trzeba zamówić u producenta i czekać co najmniej miesiąc na dostarczenie ich do domu. Po rozpakowaniu okazuje się, że towar ma usterki. Odsyła się go do producenta i czeka kolejny miesiąc na dostawę. Znowu ma usterki i trzeba odesłać go z powrotem. Za którymś razem ma się dość i bierze się, co przyślą. Kupiło się kota w worku.
To samo jest z usługami; trzeba wpłacić przynajmniej zaliczkę za kupno kota w worku. Często firma, która pobrała zaliczkę, bankrutuje.
Ludzie nabierają się na stare, znane oszustwa (wnuczka, policjanta, prokuratora) i na na najnowsze szerzej nieznane. Najnowsze są bardzo dobrze przygotowane. Zdają się być wysoce wiarygodne, zwłaszcza gdy zapewniają sukces i są bardzo atrakcyjne dla ofiary.
Kot w worku nie tylko w handlu
Innymi domenami sprzedawania kota w worku są finanse oraz bankowość. Mam tu na myśli sprzedaż akcji, kredytów, walut itd. Również piramidy finansowe, rynek bitcoinów, nieruchomości i używanych samochodów, lukratywne inwestycje i kusząco wysokie oprocentowanie lokat bankowych związane są ze sprzedażą kotów w workach. Nie pomogą różni doradcy finansowi, których analizy i wnioski obarczone są zawsze jakimś ryzykiem.
Również w polityce ma się do czynienia ze sprzedawaniem kota w worku w czasach kampanii wyborczych. Tym kotem są wówczas różne obietnice, programy naprawcze i wizje prezentowanego przez polityków wspaniałego świata po wygraniu wyborów w bliżej nieokreślonej przyszłości.
Nie ma partii, która by nie oferowała jakiegoś tajemniczego kota. Ale trzeba spełnić jeden najważniejszy warunek: dać się złapać w sidła oszustów politycznych i podjąć ryzyko kupna kota w worku.
Domeną aktywności ogromnych ilości kotów w workach jest cyberprzestrzeń (portale społecznościowe, sieci teleinformatyczne, zbiory informacji, Internet itp.).
Realne koty w wirtualnym świecie
Elementy świata wirtualnego
W skład świata wirtualnego wchodzi między innymi rzeczywistość wirtualna i cyberprzestrzeń. Rzeczywistość wirtualna jest odzwierciedleniem realnej, utworzona za pomocą rozmaitych technologii informatycznych. Jest efektem multimedialnego kreowania komputerowej wizji elementów świata realnego lub fikcyjnego.
Subdomeną rzeczywistości wirtualnej jest cyberprzestrzeń. W niej komunikują się wzajemnie komputery połączone ze sobą za pomocą Internetu.
Faktycznie, niemal wszystkie oszustwa w świecie wirtualnym mają miejsce w Internecie. Dlatego powszechnie nazywa się je oszustwami internetowymi.
Internet
Słusznie zauważył Piotr Konieczny (polski informatyk, ekspert ds. bezpieczeństwa internetowego), że opowieść o tym, jakoby sieć internetowa była globalną wioską, gdzie wszyscy sobie pomagają, można dziś włożyć między bajki. Internet przypomina teraz wielką dżunglę, w której przetrwają tylko ci, którzy wykażą się czujnością i… odrobiną zdrowego rozsądku.
O potędze Internetu świadczą następujące dane:
- według portalu DataReportal ze stycznia 2023 roku, liczba internautów na świecie wynosiła 4,95 miliarda (62,5% ludności świata). W Polsce było ich 32,7 mln (84,5% ludności kraju).
Obecnie szacuje się, że cały Internet zajmuje 10 jottabajtów. (1 JB =10 do potęgi 15-tej GB). Do przechowywania i przetwarzania tak ogromnej liczby danych potrzebne są Centra Danych, które w istocie są wielkimi halami, pełnymi kabli, komputerów i innych urządzeń.
Internet - kłębowisko oszustów
Internet stał się dla przestępców miejscem, gdzie bardzo łatwo - i w zasadzie bezkarnie - można oszukiwać miliardy osób (konsumentów), firm i instytucji. Internetem zawładnęli oszuści i naciągacze. Doszło już do tego, że oszustwo internetowe stało się wielce intratnym zajęciem, bo dochody z niego uzyskiwane są wyższe niż z handlu narkotykami.
Najwięcej oszustw internetowych notuje się w sferze handlu elektronicznego (e-commerce), ponieważ rynki tego handlu warte są wiele miliardów USD. Dla przykładu, wartość sprzedaży elektronicznej towarów w USA w pierwszym kwartale 2034 wyniosła 332 mld USD, a w Polsce rynek e-commerce w 2023 r. wart był 124 mld zł (ok. 31 mld USD). Wartości te wciąż wykazują tendencję szybkiego wzrostu.
Ostatnio pojawiła się wiadomość, jakoby skończyły się dobre czasy dla rynku internetowego w Chinach. Wielkie zyski branży wypracowane przez liczne promocje i politykę firm nastawioną na przyciąganie klientów za wszelką cenę są nie do utrzymania. Konsumpcja maleje a platformom e-commerce gwałtownie rosną koszty. (Jakub Lachsrt, https://www.wnp.pl/przemysl-odziezowy/handel-w-internecie-przezywa-trudne-czasy-platformy-padly-ofiara-wlasnego-sukcesu,854355.html: 12.07.2024) Jednak jest wysoce prawdopodobne, że Chiny szybko sobie z tym poradzą.
Do najbardziej popularnych oszustw w cyberprzestrzeni zalicza się:
- przesyłanie na e-mail propozycji uczciwych firm, pod które podszywają się oszuści.
- oferty cudownych leków na choroby najczęściej występujące, zwłaszcza u seniorów. Kuszą one stosunkowo niską ceną i obiecywaną skutecznością zapewnianą przez profesorów medycyny, o których nikt nie słyszał.
- zapraszanie na zakupy w znanym sklepie. Jego witryna internetowa wygląda niemal identycznie jak należąca do popularnego sklepu o ugruntowanej renomie. Jednak okazuje się tylko jej dobrą kopią.
- testowanie usług. Oferowane nieodpłatnych usług testowych, a w rzeczywistości płatnych umów, które zawierają klauzulę o automatycznym przedłużaniu rzekomo darmowych usług.
- oferty dobrze płatnej pracy zamieszczanie w portalach społecznościowych. Oszuści kradną w ten sposób PESEL i wiele innych danych osobowych.
- oszustwa loteryjne. Oszust wysyła maile do określonego internauty z informacją, iż został on zwycięzcą danej loterii i zyskał nagrodę pieniężną. W celu odebrania jej musi podać swoje dane i konto bankowe.
- wątpliwe listy referencyjne i pochwalne. Twierdzenie: „Mamy tysiące usatysfakcjonowanych klientów" brzmi dumnie i robi wrażenie. Jednak rzadko jest to informacja, którą da się zweryfikować. To hasło, za pomocą którego oszukuje się ludzi. Uczciwy biznes nie potrzebuje tego typu zapewnień.
- zapłać za ujawnienie sekretu. Czasem można spotkać w Internecie ofertę „dla wybrańców” tajemniczego sposobu wzbogacenia się. Tymczasem zwykle ofiarami tej oferty są tysiące użytkowników. Oszuści sugerują im, że tajemnica ta jest dostępna, ale tylko za stosowną opłatą.
- ukryte wydatki. W Internecie są ogłoszenia i reklamy obiecujące brak jakichkolwiek kosztów wstępnych, ale trzeba wnieść tylko jednorazową opłatę.
- wyłudzenie danych osobowych (pishng). Oszust, posługując się ogólnie dostępnymi usługami internetowymi, zmierza do wprowadzenia ofiary w błąd, by wyłudzić wrażliwe dane osobowe lub finansowe (numer karty kredytowej hasła, loginy, numery PIN). Podane nieopatrznie dane są często wykorzystywane do działań o charakterze przestępczym.
- fałszywe potwierdzenia przelewów. Oszustem może być nie tylko sprzedawca, ale także kupujący. Najczęściej dzieje się to wtedy, gdy nalega on na szybkie wysłanie towaru i przesyła screenshot rzekomej transakcji bankowej. Fałszywe potwierdzenia przelewu zazwyczaj nie mają dat zrealizowania płatności – oszust jedynie zleca przelew, robi zrzut ekranu dla sprzedawcy, a następnie anuluje całą operację.
Oszust wywiera presję na kupującego, by jak najszybciej dokonał zakupu, bo ma już kilku innych chętnych na wybrany przez niego produkt. Zdarza się, że oszust chce potwierdzić swoją rzekomą wiarygodność i wysyła skan swojego dowodu osobistego. Nie ma jednak pewności, czy dany dokument jest autentyczny i czy nie został skradziony.
Oszuści często mają specyficzne wymagania w związku z płatnością, np. proszą, aby zatytułować przelew przypadkowym ciągiem znaków lub nie podawać imienia i nazwiska odbiorcy przelewu.
Zdarza się też, że fałszywi kupujący lub sprzedawcy kontaktują się przez komunikator WhatsApp i wysyłają linki do formularzy, które do złudzenia przypominają wiadomość ze strony OLX (serwisu ogłoszeniowego o zasięgu globalnym). Podanie danych karty bankowej może skutkować wtedy wyczyszczeniem konta.
- wynajem nieistniejących nieruchomości. Oszuści na OLX próbują wyłudzić zaliczki na czynsz lub oferują płatną prezentację lokalu na długoterminowy wynajem. Często stoi za tym bardzo atrakcyjne ogłoszenie, które ma przyciągnąć uwagę dużą liczbą dobrej jakości zdjęć. W rzeczywistości może okazać się, że prezentowany obiekt nie istnieje, a zaliczka przepada, często wraz z oferentem.
Co dalej?
Na razie rynki internetowe mają się dobrze i wykazują tendencję rozwojową. Pełno w nich oszustów i będzie ich coraz więcej. Niemal codziennie media donoszą o nowych oszustwach w cyberświecie. Przybywać będzie też kotów w workach wraz z wymyślaniem nowych, inteligentniejszych technik oszukiwania, korzystających ze sztucznej inteligencji. Coraz trudniej będzie zwalczać przestępców internetowych. Zatem trzeba będzie przyzwyczaić się do tego zjawiska i nie dawać się oszukiwać w myśl zasady: „Nie dasz rady pokonać wroga, spróbuj z nim współżyć”. Chyba, że Internet zostanie mocno ocenzurowany i ograniczy się w nim e-commerce. Ale na to raczej nie zanosi się.
Wiesław Sztumski
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 2474
Jeśli demokracja nie upadnie z jakiejś przyczyny zewnętrznej, to rozpadnie się samoczynnie w wyniku naturalnej ewolucji za sprawą pogardy dla jej kluczowych wartości.
Ostatnie stadium rozwoju demokracji zachodniej
Począwszy od Starożytności, ustrój demokratyczny („demokracja") przeszedł dwie fazy ewolucji - wzrostu i szczytu, a teraz znajduje się w fazie schyłkowej. Faza wzrostu obejmowała okres od demokracji ateńskiej do nowożytnej w okresie kształtowania się gospodarki kapitalistycznej. Apogeum osiągnęła demokracja w czasach rozkwitu gospodarki liberalnej.
Faza schyłkowa rozpoczęła się po I wojnie światowej. Zaczęła ona przyśpieszać po II wojnie światowej, a jeszcze bardziej od około trzydziestu lat.
Wiele zjawisk wskazuje na to, że demokracja znalazła się już w zaawansowanym stanie obumierania. Świadczą o tym następujące symptomy:
• Transformacja demokracji bezpośredniej w coraz bardziej pośrednią (przedstawicielską).
• Wieloosobowe uczestnictwo w zarządzaniu krajem zmienia się w mniejszościowe,
• Rządy większości zamieniają się w rządy nielicznych wybrańców.
• Prawo przekształca się w bezprawie, sprawiedliwość w niesprawiedliwość, równość w zróżnicowanie, a ład społeczny w chaos.
• Postępujące wyobcowanie się władzy od społeczeństwa (suwerena).
• Zanik troski o dobro wspólne.
• Konwersja „rządów mędrców" w „rządy głupich".
• Pogarda dla podstawowych wartości demokracji.
Symptomy te są efektem czynników obiektywnych (postępu technicznego, gospodarczego oraz cywilizacyjnego i wzrostu populacji światowej) oraz subiektywnych (zaniku rewerencji dla klasycznych wartości demokracji).
Powszechnie uznaje się życie, wolność, własność prywatną, równość, sprawiedliwość, pokój i bezpieczeństwo za klasyczne wartości demokracji zachodniej. Przestrzeganie ich nakazują konstytucje państw demokratycznych. Okazuje się, że mimo to coraz bardziej masowym zjawiskiem staje się pogardzanie nimi. Nie respektują ich ani rządzący, ani poddani, którzy nota bene kierują się „demokratyczną" zasadą odwołującą się do równości ludzi: „Co wolno wojewodzie, to i tobie narodzie". (Dawna zasada: „Co wolno wojewodzie, to nie tobie narodzie" obowiązywała w ustrojach autorytarnych i nadal tam obowiązuje.
Ustrój demokratyczny nie zapewnia bezpieczeństwa i wolności
W wyniku gwałtownego wzrostu ludności świata w XX wieku (od 3,5 miliardów do 7,6 miliardów) zwiększyła się znacznie gęstość zaludnienia, ponieważ niewiele przybyło terenów nadających się do zamieszkania. W związku z tym, jak i dzięki postępowi w sferze komunikacji i transportu, pokaźnie skróciły się odległości geometryczne, społeczne i komunikacyjne oraz czas przepływu informacji. Wydawałoby się, że powinno to wpłynąć na wzrost bezpieczeństwa. Wszak bliski i szybszy kontakt powinien zapewnić pomoc w razie potrzeby.
Niestety, tak nie jest. Bowiem ze wzrostem zagęszczenia zmniejsza się zainteresowanie innymi osobami i rośnie obojętność oraz egoizm, a wraz z tym nieudzielanie pomocy.
W rezultacie ma się do czynienia z dziwną sytuacją. Z jednej strony, w otoczeniu wielu ludzi każdy czuje się bardziej bezpiecznym, a z drugiej strony, jest się wtedy potencjalnie bardziej zagrożonym, gdyż wśród wielu ludzi, a zwłaszcza w tłumie, jest bardziej prawdopodobne spotkanie się ze złoczyńcą. Poza tym bycie w tłumie jest niezwykle ryzykowne i niebezpieczne, ponieważ jego zachowanie szybko zmienia się, jest nieracjonalne i nieprzewidywalne.
Ze wzrostem „gęstości społecznej" rośnie także ilość oddziaływań wzajemnych między ludźmi. Są oni coraz bardziej uwikłani w wiele sieci zależności i dlatego mają coraz mniej swobody. Oprócz tego ich wolność zmniejsza się wskutek inwigilacji przez służby bezpieczeństwa (zwłaszcza w czasach terroryzmu), sztuczne satelity szpiegowskie (krąży ich około czterech tysięcy dookoła Ziemi) i szpiegujące programy internetowe.
Ograniczanie wolności wywołuje naturalny odruch obronny w postaci ksenofobii i agresji. W socjosferze, jak w przyrodzie (fizyce) obowiązuje „reguła przekory" Heinricha Lenza, która zapewnia homeostazę systemom społecznym: „Zmiany zachodzące w systemach społecznych eliminują przyczyny dokonywania się ich".
Paradoksalnie w neoliberalizmie narodziło się neoniewolnictwo (p. Marsz ku wolności czy pęd ku zniewoleniu? SN 4/2011, Pęd ku zniewoleniu, SN 5/2011) i szerzy się, mimo, że w demokracji liberalnej każdy jest wolny na mocy prawa, a przynajmniej tak mu się zdaje. Nie ogranicza się ono tylko do jednego wymiaru formalnoprawnego - podziału na panów i niewolników, ma więcej wymiarów, płaszczyzn i form i nie jest nigdzie oficjalnie uznawane. Niewolnikami czyni się ludzi pośrednio na mocy prawa (np. kobiety, którym odmawia się prawa dysponowania swoim ciałem) i skrycie.
Zniewolenie ogarnęło niemal wszystkie sfery życia i dokonuje się coraz szybciej w skali globalnej. Ludzie stają się niewolnikami z tytułu zajmowanej pozycji w hierarchii społecznej lub zawodowej. Są też „niewolnikami" rozmaitych przedmiotów i organizacji, (urządzeń codziennego użytku, pieniądza, banków, reklamy, mass mediów, mody, narkotyków, czasu zegarowego oraz standardów zachowań narzucanych przez kodeksy etyczne i prawne oraz kanony public relations), które wyalienowały się tak dalece, że wymknęły się spod kontroli i zaczęły „rządzić". Ulegają niewoli w postaci terroru głupoty, wulgarności, chamstwa, kłamstwa i brzydoty. Zniewala ich religia (przykazania. klauzula sumienia), ekonomia (rynki), ideologia, ukryta cenzura oraz rzeczywistość wirtualna (Internet, komputery).
Niewolnictwo rozwija się w związku z emigracją zarobkową do krajów bogatych. Formą niewolnictwa jest handel ludźmi w dziedzinie sportu (np. piłkarzami) i medycyny (handel narządami ludzkimi i sprzedaż zwłok, tzw. skór, do zakładów pogrzebowych). Tak więc, w „wolnym świecie" rośnie liczba niewolników.
Demokracja nie sprzyja życiu i pokojowi
Klasycznymi wartościami demokracji są: życie w ogóle i życie bez wojen, ale nie respektuje się ich. Na całym świecie mnożą się konflikty zbrojne i ataki terrorystyczne, które pochłonęły już więcej ofiar niż II wojna światowa. Jedne ogniska wojen likwiduje się, albo czasowo wygasza, ale w ich miejsce powstają nowe i groźniejsze. Zastępują one trzecią wojnę światową i ewentualne kolejne. Liczba ofiar i zniszczenia nie liczą się, bo świat jest przeludniony, a na odbudowie i zbrojeniach można dobrze zarabiać. Ważne, żeby w tym niby-pokoju, czy raczej „pełzającej wojnie światowej", coraz lepiej rozwijał się biznes.
Wartość życia ludzkiego obniża się permanentnie. Życiem ludzkim gardzi się nie tylko w czasie wojen, ale również za sprawą szerzącej się „cywilizacji śmierci" w warunkach pokoju. Walnie przyczyniają się do tego gry komputerowe, gdzie zabijanie ludzi jest chlebem powszednim i nie robi już wrażenia na grających, oraz prasa kolorowa i telewizja, w których pokazuje się zabijanie ludzi z byle jakich powodów. Nawet okrutne opisy i sceny zabijania spowszedniały już. Im są one drastyczniejsze, tym większą zapewniają poczytność i oglądalność, a w konsekwencji zysk dla redakcji, stacji telewizyjnych i producentów filmowych.
Dlaczego kościół katolicki nie przeciwstawia się ostro temu procederowi, tak, jak w przypadku aborcji? Chyba dlatego, że ekonomia zdominowała religię do tego stopnia, że najwyższą wartością religijną stał się pieniądz. Dowodzi tego nagminna symonia, czyli kupczenie świętościami: godnościami i urzędami kościelnymi, sakramentami oraz dobrami duchowymi. Nic dziwnego, że na coraz większą skalę dokonuje się zabójstw, a mordercami z błahych przyczyn są młodociani i dzieci; że rośnie liczba samobójstw, również wśród młodzieży; że lekceważy się zdrowie i życie, jak nigdy wcześniej; że rośnie liczba wypadków samochodowych ze skutkiem śmiertelnym w wyniku brawury i głupoty młodocianych kierowców.
Demokracja nie zapewnia równości
W toku ewolucji społecznej postępują procesy dywersyfikacji i stratyfikacji, w wyniku czego rozwijają się nierówności społeczne. Dywersyfikacja rodzi szereg „nierówności poziomych" ze względu na różne kategorie społeczne, parametry i kryteria: płeć, wiek, pochodzenie etniczne i regionalne itd. A stratyfikacja rodzi „nierówności pionowe" (hierarchiczne) w obrębie grup społecznych (klas, warstw, grup zawodowych itp.), które pozostają ze sobą w relacjach nadrzędności lub podporządkowania.
Ustrój demokratyczny, który głosi równość obywateli, nigdzie jeszcze nie zniwelował nierówności społecznych, raczej spotęgował je. Ze względu na prawo pogłębiają się różnice między „równymi" i „równiejszymi", ze względu na hierarchię społeczną - między władzą i poddanymi, a ze względu na bogactwo - między biednymi i bogatymi. (Nawet w USA liczba osób żyjących w ubóstwie wynosiła w 2019 r. 33,984 mln na ogólną liczbę ludności 324,754 mln (10,46%) i żaden rząd niczego nie zrobił dla likwidacji tego zjawiska).
Demokracja nie zlikwidowała podziałów klasowych, tylko w wyniku nadużycia językowego, jakim jest substytucja semantyczna, zamieniono nazwę „klasa" na nazwę „warstwa". Dzięki temu złagodzono pojęcia sprzeczności klasowej i walki klas, które są silą napędową rewolucji (u Karola Marksa - rewolucji socjalistycznej).
Na domiar złego wykreowała jeszcze klasę pośredników (ajentów), bez których nie da się niczego załatwić (p. W. Sztumski, Powszechne pośrednictwo, czyli nowa klasa wyzyskiwaczy, Sprawy Nauki, Nr 11, 2013). Wprawdzie pośrednicy i faktorzy byli też dawniej, ale było ich stosunkowo niewielu i tylko nieliczni zamożni ludzie korzystali z ich usług. Nigdy nie byli grupą tak znaczącą i liczną, jak teraz.
Pośredniczenie stało się intratnym zajęciem, bo przynosi duże zarobki dzięki wyzyskowi producentów, usługodawców i konsumentów za sprawą narzucanych marż. Pośrednictwo jest wielostopniowe, jeden pośrednik nie wystarcza. Na przykład, konsumenta od wytwórcy dzieli łańcuch pośredników, którzy zajmują się skupem, transportem, logistyką, dostarczaniem do hurtowni, dystrybucją do magazynów i sklepów. Każdy z nich nalicza sobie jakąś marżę. W związku z tym cena sprzedaży różni się znacznie od kosztu produkcji.
Podobnie w administracji; każdy władca - kierownik, dyrektor, prokurator, sędzia, poseł, senator, komendant policji, minister itd. - nie kontaktuje się bezpośrednio z interesantami, jak dawniej, tylko za pośrednictwem rzecznika. To jest m. in. przyczyną przerostu zatrudnienia w administracji.
Oczywiście, płacą za to rzesze podatników. Do roli pośredników ograniczyły się sklepy, apteki i lekarze pierwszego kontaktu (rodzinni). Nie można kupić u sprzedawcy w sklepie towaru wystawionego w hali sprzedaży, tylko trzeba go zamawiać u pośrednika-sprzedawcy i długo czekać na realizację zamówienia przez producenta lub hurtownika. Podobnie w aptekach, gdzie nawet kupno pospolitego leku wymaga zamówienia go w hurtowni przez farmaceutę. Nawet lekarz pierwszego kontaktu jest pośrednikiem między pacjentem i specjalistami (tylko „lekarz ostatniego kontaktu" nie jest pośrednikiem).
Demokracja nie dba o dobro wspólne
Społeczeństwa stają się coraz bardziej heterogeniczne w konsekwencji procesów różnicujących. To uniemożliwia zdefiniowanie, a jeszcze bardziej realizację jakiegoś wspólnego celu, np. dobra wspólnego. Dobrem wspólnym jest wartość zbiorowa pewnych grup danego społeczeństwa, którą chcą one osiągnąć przy udziale pozostałych grup, które starają się przekonać do uznania swoich interesów za ich własne.
Możliwość osiągnięcia dobra wspólnego opiera się na złudnym założeniu, jakoby można było uznać jakąś wartość heteronomiczną za wspólną w wysoce heterogenicznym społeczeństwie. Dlatego nie powiodły się próby urzeczywistnienia ideałów dobra wspólnego, proponowanych przez filozofów, ideologów i przywódców religijnych. Mimo, że udało się skupić wokół tego magicznego hasła nawet większość społeczeństwa, która naiwnie uwierzyła w jego realizację, kierując się nadzieją na poprawę doli swojej i potomków.
Ten sukces trwał dopóty, dopóki nie rozczarowano się niepowodzeniem i nie przekonano się, że z wysiłków całej wspólnoty największe korzyści czerpały tylko grupy uprzywilejowane. W ostatnich latach próbuje się, gdzieniegdzie nawet z powodzeniem, restytuować i realizować ideę dobra wspólnego* głównie za sprawą polityków-populistów. Z jednej strony, chcą oni zbić na tym kapitał polityczny, zjednoczyć społeczeństwo na bazie wspólnego działania i nie dopuścić do rozwoju sprzeczności wewnętrznych, które mogłyby doprowadzić do zmiany rządu lub ustroju. A z drugiej strony - przesadnie nadużywając zasady „dziel i rządź" - prowadzą do coraz głębszych i antagonistycznych podziałów społecznych. Poza tym, obiecując zbyt wiele bez pokrycia i możliwości spełnienia obietnic, coraz bardziej tracą zaufanie i zniechęcają ludzi do siebie.
We współczesnej demokracji szerzy się pogarda dla sprawiedliwości i porządku społecznego
Z wyjątkiem niewielu krajów narasta poczucie niesprawiedliwości w różnych sferach życia społecznego, przede wszystkim ze względu na prawo. Nie chodzi tu o niesprawiedliwe przepisy prawne, chociaż one też dyskryminują ludzi, zwłaszcza grupy mniejszościowe, tylko ich wybiórcze interpretacje (wykładnie), o nieskuteczność prawa i naginanie go do sytuacji. Winna jest temu coraz większa relatywizacja prawa w zależności od norm moralnych, światopoglądu, przekonań religijnych politycznych a także upolitycznienie wszystkich szczebli instytucji prawnych (włącznie z Prokuraturą Generalną, Trybunałem Stanu i Sądem Najwyższym) w wyniku obsadzania stanowisk kierowniczych przez członków partii rządzącej. Tak było w „demokratycznych" Niemczech hitlerowskich i w równie „demokratycznych" krajach socjalistycznych.
Zjawiska te nasilają się proporcjonalnie do degeneracji ustroju demokratycznego i przyczyniają się do deflacji praworządności. Coraz częściej wyroki sądów bywają stronnicze, podyktowane względami politycznymi, partyjnymi, ideologicznymi lub światopoglądowymi. Aresztuje się bezprawnie, inwigiluje i zastrasza niewygodnych i niesfornych opozycjonistów i uczestników manifestacji. Ściga się i surowo karze biednych obywateli i drobnych przestępców, a nie bogaczy i wielkich aferzystów, zwłaszcza powiązanych z kręgami rządowymi, w myśl zasady: „Ukradniesz złotówkę - jesteś złodziejem, ukradniesz miliony - jesteś sprytnym biznesmenem i masz duże szanse dostać się do władz”. A jeśli jakaś partia ma w parlamencie większość i rządzi absolutnie, to może sobie pozwolić na sobiepańskie absolutne bezprawie, nawet na lekceważenie konstytucji.
Wskutek wadliwej praworządności, niesprawiedliwości, wzrostu nierówności i podziałów społecznych (również z innych powodów) załamuje się porządek społeczny. Ciemiężone, ignorowane i okłamywane przez rząd grupy społeczne tracą cierpliwość po przekroczeniu granic tolerancji. Organizują samorzutnie lub z inicjatywy partii opozycyjnych, manifestacje, pochody i strajki, by wywrzeć presję na władze i w ten sposób dochodzić swych praw oraz by zwrócić na siebie uwagę przez społeczności międzynarodowe i szukać wsparcia za granicą.
Te demonstracje, chociaż legalne, naruszają porządek w miarę tego, jak długo trwają, jak są masowe i dotkliwe i jak służby porządkowe (policja) są bezsilne. Jeśli są masowe, długotrwałe, niekontrolowane i trudne do opanowania, pogrążają kraj w narastającym chaosie.
Demokracja obumiera proporcjonalnie do wzrostu głupoty rządzących i ich wyborców
W czasach antycznych rządy sprawowała starszyzna i mędrcy, ponieważ ufano, że ze względu na doświadczenie życiowe i wiedzę będą podejmować najlepsze decyzje. W ustrojach monarchistycznych rządzili królowie i arystokracja, a więc ludzie wówczas oświeceni i najlepiej wykształceni (jeśli zdarzali się wśród nich analfabeci, jak np. Karol Wielki, Kazimierz Wielki, Władysław Jagiełło, to mieli mądrych doradców).
W ustrojach republikańskich i demokratycznych w skład rządów wchodziło wciąż więcej ludzi przypadkowych, często niekompetentnych. W naszych czasach jest ich coraz więcej, zwłaszcza najbogatszych. Największe szanse powodzenia w wyborach mają kandydaci, których stać na najkosztowniejsze kampanie wyborcze albo którzy mają ogromne poparcie lobbystów krajowych lub międzynarodowych (np. wybory pierwszego prezydenta USA, Abrahama Lincolna prawie nic nie kosztowały, następnych prezydentów - kilkaset tysięcy dolarów, a ostatniego, Donalda Trumpa, już ponad miliard dolarów. W Polsce, w 2010 r. wybory prezydenckie kosztowały ponad 107 mln złotych. Pięć lat później - ponad 147 mln zł., a w 2020 r. - ponad 400 milionów zł.).
W „wolnych" wyborach władzę się kupuje, a nie wybiera. Dlatego wybory stały się fikcją. Są potrzebne politykom dla legitymizacji ich władzy nie przez większość społeczeństwa, lecz przez większość wyborców przekupionych w taki lub inny sposób. Kto za pieniądze sprzedaje siebie (ciało, duszę, wizerunek, zasady moralne, ideały, cnoty), ten się prostytuuje, o ile prostytucję rozumie się w innych wymiarach niż tylko w seksualnym. Wobec tego w czasach obecnej demokracji ma się do czynienia z powszechnym zjawiskiem prostytuowania się polityków, którzy sprzedają się finansjerze. Niestety, żaden z nich nie ma wyrzutów sumienia, ani skrupułów moralnych lub religijnych, że stał się „dziwką polityczną" i nie przeszkadza mu to w dalszej karierze. Od skrupułów moralnych ważniejsze są korzyści materialne, albo ambicjonalne (wybujale ego).
Tak zwana klasa polityczna nie ma już żadnej klasy. W teraźniejszej demokracji rządzą oligarchowie, którzy faktycznie decydują o losach państwa i jego obywateli. Często nie piastując żądnych stanowisk rządzą z ukrycia, jak szczury lub tchórze, jak szare eminencje, na wzór szefów mafii lub gangów. Te osobniki ustanawiają wygodne dla siebie ustawy, politykę wewnętrzną, zagraniczną, finansową i gospodarczą, nie licząc się ze społeczeństwem, a tym bardziej z dobrem wspólnym. Jest wiec tak, jak w starożytnym Rzymie: „Złodzieje dobra prywatnego żywot spędzają w kajdanach, a złodzieje dobra publicznego – w złocie i purpurze” (Aulus Gellius).
Rośnie też liczba głupich w rządach, a kolejni władcy są głupsi od poprzednich. Na domiar złego, chcą jak najdłużej rządzić. To im się udaje dzięki odpowiednim przepisom prawnym i ogłupianiu (mamieniu) elektoratu. Jest tak, jak kiedyś w cesarstwie rzymskim: „Niejednego głupca chroni jego urząd” (Cyceron).
Dlaczego głupi władcy wypierają mądrych? Po pierwsze, dlatego, że głupim łatwo można manipulować. Toteż lobbyści biznesowi działający w interesach finansjery (krajowej i zagranicznej), sponsorującej kampanie wyborcze, popierają pretendentów do rządu i parlamentu, którzy zapewnią im nieskrępowaną działalność. Krótko mówiąc, rządzić powinny marionetki w rękach finansjery. Po drugie, w coraz głupszym społeczeństwie trudno znaleźć mądrych pretendentów do władzy. Społeczeństwo było, jest i będzie coraz bardziej ogłupiane przez władców. Ostatnio, coraz bardziej natarczywie, intensywnie i skutecznie za pomocą najnowszych środków przekazu masowego, wspomaganych komputerami i sztuczną inteligencją.
W związku z tym głupota szerzy się niewyobrażalnie w przyspieszonym tempie, proporcjonalnie do osiągnięć psychologii społecznej i techniki propagandy. Liczba głupich rośnie w postępie wykładniczym nie tylko wskutek ogłupiania przez władców, ale również dlatego, że dziedziczy się, gdyż zazwyczaj głupi rodzice płodzą głupsze od siebie potomstwo. Wskutek tego zmniejsza się stosunek mądrych do głupich, który dwadzieścia lat temu wynosił dwadzieścia procent (p. Carlo M. Cippola, The Basic Laws of Human Stupidity), a teraz zapewne zmalał wbrew temu, że ludzi wykształconych, nawet na poziomie akademickim, przybywa szybko i ponad miarę. Jest to spowodowane niekompatybilnością wykształcenia i mądrości - dyplom ukończenia studiów nie jest certyfikatem mądrości.
Na dodatek, spośród niewielu mądrych jest coraz mniej chętnych do władzy. Są tak mądrzy, że wiedzą, iż władza ogłupia i nie jest im do niczego potrzebna. A więc, z konieczności wybiera się do władz ludzi głupich, którzy nie mają odpowiedniej wiedzy ani kompetencji menadżerskich, ekonomicznych i politycznych. Ci jeszcze bardziej ogłupiają społeczeństwo, bo sądzą, że głupimi łatwiej się rządzi, Jednak mylą się, bo głupi zachowują się nieracjonalnie, nieprzewidywalnie i zaskakująco. Dlatego nie zawsze można na nich polegać.
Historia potwierdza, że głupie rządy w głupim społeczeństwie (np. Jakobinów w Komunie Paryskiej i Rad Ludowych w socjalizmie) nie zdały egzaminu i doprowadziły do rozpadu państwa. Teraz też na to się zanosi w państwach zarządzanych przez głupków, bo „Władza pomnożona przez głupotę równa się samozagładzie" (René Delary, Macht x Dummheit = Selbstzerstörung: Wie viel "Mensch" erträgt der Planet?).
Demokracja i światopogląd
Pierwszej przyczyny niepowodzenia w realizacji modelu demokracji zachodniej i w przestrzeganiu kluczowych dla niej wartości jak i w doprowadzeniu jej do upadku upatruję w tym, że pojawiła się i rozwija się w państwach podporządkowanych dyktatowi kościoła katolickiego i że nie zdołała wyzwolić się spod niego. Jej nieszczęściem jest to, że wyrosła na fundamencie światopoglądu ukształtowanego przez religię judeochrześcijańską i że wdrażał ją początkowo kościół protestancki (podstawowe koncepcje demokratyczne i egalitarne rozwinęli najpierw postkalwiniści - baptyści, metodyści, zielonoświątkowcy mennonici itp.), a potem katolicki, który nadal kontroluje jej rozwój, i że nie będzie w stanie uwolnić się od jego hegemonii.
Zresztą taki sam los spotkałby ją, gdyby jej bazą wyjściową była inna religia monoteistyczna, np. islam. Dlatego, że w religiach monoteistycznych obowiązuje hierarchiczny system wartości, który charakteryzuje się pozornymi dualizmami - wartości boskich i ludzkich, nadprzyrodzonych i naturalnych, ponadhistorycznych i historycznych. Dlatego pozornymi, że wartości boskie, nadprzyrodzone i ponadczasowe są ważniejsze od ludzkich, naturalnych i czasowych.
Na szczycie piramidy wartości w religiach monoteistycznych stoi jakiś bóg, np. w judaizmie Jahwe, albo trójjedyny Bóg w katolicyzmie. Pod nim znajduje się jakiś prorok (człowiek, który podobno miał bezpośredni kontakt sensualny z bogiem, np. Mojżesz, Mahomet). Dalsze miejsca zajmują wartości religijne i ogólnoludzkie, ale interpretowane w duchu wiary w boga: życie (dla boga), wiara (w boga), nadzieja (na życie wieczne), miłość (głównie do boga), uczciwość, miłosierdzie, rzetelność, pokora, bezinteresowność, samokontrola, niezłomność, spokój, wielkoduszność, bojaźń Boża, gotowość do cierpienia (jak Chrystus), mądrość, cierpliwość, wierność, odwaga, współczucie, sprawiedliwość, dobroć, przyjaźń, dziękczynność, odpowiedzialność, pilność, posłuszeństwo (przede wszystkim wobec kościoła) i odpuszczanie (win, grzechów).
Jedne z tych wartości zaczerpnięto z katechizmu, drugie są ogólnoludzkie. Z tego względu państwa są demokratycznymi tylko ze względu na nazwę, a faktycznie są państwami wyznaniowymi w mniejszym lub większym stopniu w zależności od tego, jak wiele jest w nich ludzi wierzących fanatycznie i jak dalece ich rządy zabiegają o względy i interesy kościoła. Prawdziwa demokracja zachodnia może rozwijać się tylko w państwach świeckich, gdzie systemy wartości religijnych (hierarchiczne) obowiązują tylko we wspólnotach religijnych i nie wolno ich narzucać na siłę całemu społeczeństwu.
System wartości chrześcijańskich jest niekompatybilny z klasycznymi wartościami demokracji. Demokracja jest bowiem ustrojem, w którym ludzie i rzeczy są wybieralne. Wobec tego wybierać można też wartości, jakimi chce się kierować w życiu - raz takie, raz inne, zależnie od okoliczności. Takiej swobody wyboru nie ma w hierarchicznym systemie wartości religijnych, tylko w równościowym systemie wartości wywodzących się ze światopoglądu świeckiego.
Hierarchiczna struktura religijnego systemu wartości przeczy równościowej strukturze prawodawstwa demokratycznego. W demokracji nie wolno „praw ziemskich”, czyli stanowionych przez ludzi, wywodzić ostatecznie z „niebiańskich źródeł” i uznawać je za podporządkowane prawom stanowionym przez Boga (zwanych oszukańczo „naturalnymi"), który rzekomo przekazał je ludziom w postaci tablic kamiennych. Za to nadaje się ona na fundament ustrojów niedemokratycznych - patriarchalnych, monarchistycznych, autorytarnych i totalitarnych.
Wiesław Sztumski
* W ponad stu minionych latach zawiodły idee dobra wspólnego głoszone przez narodowych socjalistów (nazistów) w Niemczech oraz ideologów socjalizmu w różnych krajach. W pierwszym przypadku, dobrem wspólnym było osiągnięcie dobrobytu w wyniku podbojów i eksploatacji zasobów naturalnych i siły roboczej w krajach podbitych, a w drugim - zniesienie klas i wyzysku w wyniku rewolucji socjalistycznej. W obu wypadkach masy ludzi biednych i zacofanych zaufały ideologom, dzięki czemu rządy nazistów przetrwały dwanaście lat, a komunistów - aż osiemdziesiąt.
Wyróżnienia w tekście pochodzą od Redakcji.
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 1317
Głupi a nadgorliwy do ognia dolewa oliwy Jan Sztaudynger
Trochę teorii
Fakty potwierdzają dziś, bardziej niż kiedykolwiek, że największą niszczycielską siłą w historii ludzkości jest głupota. Chociaż nie jest chorobą, to szerzy się w świecie, jak wirusy w czasie pandemii. Jest gorsza, bo nie ma na nią lekarstwa ani szczepionki. Głupi rozmnażają się dzięki dziedziczeniu i prokreacji coraz głupszych mutantów.(1) Bowiem, proporcjonalnie do postępu cywilizacyjnego zmniejsza się w wyniku doboru naturalnego liczba genów odpowiedzialnych za niedobór inteligencji.(2) A wraz z tym wzrasta dziedziczenie głupoty przez kolejne generacje.
Ludzie głupi szkodzą nie tylko sobie, ale innym. Ich głupie decyzje działają na niekorzyść społeczeństwa i narażają je na niebezpieczeństwa. Trudno z nimi walczyć, ponieważ mądry człowiek, który kieruje się logicznym wnioskowaniem dedukcyjnym, nie jest w stanie nawet wyobrazić sobie tego, co może zrodzić się w głowach głupków - jakie nierozumne pomysły, zachowania, decyzje, działania i wypowiedzi. Dlatego nie może zawczasu przygotować odpowiedniej strategii walki z nimi.
Nieprzewidywalne na podstawie myślenia racjonalnego są również przyczyny postępowania głupków. Oni atakują w najmniej oczekiwanym czasie i najbardziej nieprawdopodobnych miejscach, sytuacjach i okolicznościach. A gdy dochodzi do konfrontacji z nimi, to mądrzy zazwyczaj przegrywają, ponieważ ich nieobliczalne i irracjonalne działania czynią obronę wielce problematyczną, a kontrnatarcie - mało skutecznym. Szkodnikami są głupi menadżerowie, którzy doprowadzają do upadku swoje organizacje, ale największymi są przywódcy partyjni i polityczni, od których zależy los obywateli, państw, a nawet ludzkości.
Od dawna wiadomo było, że wraz z postępem cywilizacji coraz więcej głupich sprawowało rządy w różnych krajach. A przecież powinno być na odwrót. Niestety, tak nie jest i mamy do czynienia ze swoistym paradoksem ewolucji społecznej. Tajemnicą poliszynela jest to, że w kolejnych wyborach na najwyższe stanowiska państwowe startuje coraz więcej głupków i oni wygrywają. Ten fakt potwierdził Walery Nowacki w książce Civilization and Logic, gdzie sformułował prawo odwrotnie proporcjonalnej głupoty: „Przywódcy krajów wysoko rozwiniętych tracą swą mądrość i podejmują decyzje coraz bardziej nieracjonalne, wręcz głupie”. Stąd wyciągnął wniosek o nieuchronnym końcu cywilizacji zachodniej i rozpadzie imperiów światowych w niedalekiej przyszłości w konsekwencji narastającej głupoty ich przywódców politycznych.(3)
Ten wniosek coraz bardziej uprawdopodabnia się. Późniejsze badania psychologów-behawiorystów potwierdzają eskalację nieracjonalnych zachowań liderów.
W konsekwencji szerzenia się głupoty coraz bardziej brakować będzie przywódców, którzy mogliby podejmować mądre decyzje dla dobra publicznego. (4) Niektórzy z rządzących, chcąc uniknąć błędów i odpowiedzialności za głupie decyzje, dobierają sobie doradców zazwyczaj spośród osób znajomych lub kolegów partyjnych, z których niektórzy posiadają dyplomy różnych „uniwersytetów z nazwy” i tytuły naukowe zdobyte nie wiadomo jak. Przeważnie takim doradcom brakuje doświadczenia, albo odpowiednich kompetencji. Są głupsi od swoich pryncypałów.
Innym rządzącym, pyszałkowatym i bez krzty autokrytycyzmu, wydaje się, że są tak mądrzy, że mogą obyć się pomocy doradców. Ci są najgłupsi i najbardziej szkodzą krajom, którymi rządzą.
Są też tacy przywódcy państwowi, którzy tylko udają głupich, by zmylić przeciwników i dzięki temu zwyciężyć. Takim był np. prezydent USA Richard Nixon, który chciał przekonać świat, że jest niekompetentny i może podejmować irracjonalne działania. Chodziło o to, by wzbudzić strach u przywódców państw bloku wschodniego przed atakiem broni nuklearnej i skłonić ich do poddania się dyktatowi USA. Tak tłumaczył swój kamuflaż doradcy Harry'emu R. Haldemanowi: „Chcę, aby Wietnam Północny uwierzył, że osiągnąłem punkt krytyczny i teraz zrobię wszystko, aby zakończyć wojnę. Zagram coś w rodzaju: „Mój Boże, wiesz, jak bardzo Nixon nienawidzi komunizmu. Kiedy wpadnie w szał, nikt nie zdoła go powstrzymać - a on trzyma rękę na przycisku nuklearnym. Zobaczysz, że za dwa dni Ho Chi Minh będzie w Paryżu i osobiście poprosi mnie o zawarcie pokoju na moich warunkach.” Ten fortel zawiódł i Amerykanie musieli sromotnie wycofać się z Wietnamu.
Nixon chciał przechytrzyć swoich przeciwników i tylko uchodzić za głupka w ich oczach, ale w końcu sam okazał się prawdziwym głupkiem. Współcześni przywódcy krajów dysponujących bronią nuklearną, jak np. USA, Rosja, Korea Północna, naśladują go. Wierzą, że sukces osiągną dzięki ich prawdziwej lub pozornej głupocie oraz skłonności do podejmowania absurdalnych decyzji.
W ciągu ostatniego stulecia, mimo zawansowanego rozwoju społeczeństwa wiedzy, zanika u liderów coraz bardziej zdolność do myślenia logicznego oraz do logicznej oceny sytuacji politycznej. A każdy kolejny przywódca okazuje się głupszy od swego poprzednika. Inaczej mówiąc, z upływem lat gorszy (głupszy) lider wypiera lepszego (mądrego). Tę prawidłowość potwierdzają m. in. wyniki kolejnych wyborów w różnych państwach. (Tak samo jest w ekonomii. Zgodnie z prawem Kopernika-Greshama, jeśli jednocześnie istnieją dwa rodzaje pieniądza, równowartościowe pod względem prawnym, ale jeden z nich postrzegany jest jako „lepszy”, to będzie on gromadzony, a w obiegu pozostanie głównie ten „gorszy”. W ten sposób gorszy pieniądz wypiera lepszy.)
Przyczyn postępującej głupoty przywódców politycznych upatruję po pierwsze, w redukcji zasobów ludzi mądrych w wyniku skutecznego ogłupiania mas społecznych oraz dziedziczenia głupoty przez kolejne pokolenia. Po drugie, mądrzy nie garną się do władzy, bo wiedzą, że władza ogłupia, deprawuje i nie jest im do niczego potrzebna. Po trzecie, elity polityczne i związane z nimi grupy nacisku preferują i popierają najgłupszych kandydatów, bo po pierwsze, nie chcą, aby rządzili lidzie mądrzejsi od nich, a po drugie sądzą, że łatwiej można manipulować głupimi i wykorzystywać ich do załatwiania swoich interesów, a w razie niepowodzenia obarczyć ich odpowiedzialnością za złe rządy i zastąpić przez jeszcze głupszych i uleglejszych.
Praktyka
Postępująca głupota elit i przywódców politycznych sięga już szczytu w postaci kretyństwa wołającego o pomstę do nieba. (W tym artykule słowo „kretynizm” używam nie w sensie medycznym, jako nazwę choroby, tylko w potocznym, w sensie pejoratywnym, w celu nazwania wysokiego poziomu głupoty. Niektóre leksemy funkcjonują w znaczeniu medycznym i potocznym. Słowniki współczesnej polszczyzny sankcjonuja stosowanie ich w obydwu znaczeniach. Zob. Barbara Pukalska „Złapać bakcyla”, czyli o Ewolucji znaczeń niektórych wyrazów z leksyki medycznej i potocznej, „Linguarum Silva” 2, 2013, Wyd. Uniwersytetu Śląskiego).
Różnica między głupim a kretynem polega na tym, że głupi działa na niekorzyść innych ludzi, chociaż sam niczego przez to nie zyskuje ani nie traci, a kretyn działa na szkodę innych, ale w związku z tym sam traci o wiele więcej niż ci, którym szkodzi. Ale to mu nie przeszkadza. Jemu sprawia przyjemność rozzłoszczenie kogoś, nieważne, jaką cenę zapłaci za to i na jakie cierpienia narazi się. Kieruje się zasadą „Na złość mamie, odmrożę sobie uszy”.
Codziennie dociera do publicznej wiadomości - głównie za sprawą mediów niepodporządkowanych rządowi i portali społecznościowych - coraz więcej przykładów kretyńskich postaw, decyzji, zachowań i działań elit rządzących w różnych krajach, najczęściej w autokratycznych. Kwitnie tam bezkarnie „radosna twórczość” objawiająca się wieloma kretyńskimi aktami prawnymi, uchwałami parlamentów, zarządzeniami itp. Opozycja i zdrowo myślący obywatele krytykują je i obnażają głupotę ich autorów. Niestety, na próżno. Głos mądrych nie liczy się w krajach idiokracji, rządzonych przez idiotów – głupców i kretynów – których celem jest masowe ogłupianie społeczeństwa, co zapewnia im jak najdłuższe utrzymywanie się przy władzy i korycie.
Minęły czasy, kiedy ludzie pragnęli rządzić dla idei, nie dbając o korzyści materialne. Teraz coraz więcej pcha się do władzy dla zdobycia pieniędzy, stąd coraz silniejsze sprzężenie władzy z finansjerą, w wyniku czego rządzący stają się praktycznie marionetkami w rękach bogaczy i ich zakładnikami. Zbigniew Bartuś świetnie przedstawił kwestię ogłupiania społeczeństwa przez elity rządzące w naszym kraju (w innych jest podobnie):
"Czego Małopolanie szukali w Internecie w środowy poranek? Najczęściej guglowaną frazą był „jasnowidz Jackowski”, po wirtualnych piętach deptały mu „wyniki losowania lotto”, a ostatnie miejsce na pudle zajęła „bezzwrotna pożyczka 5000 zł wniosek”. Na dalszych pozycjach znalazły się: „pożar w biebrzańskim parku” i „ceny ropy naftowej”, symptomatycznie wyprzedzone przez „chmurę z Czarnobyla”. I to był – piszę bez ironii - jeden z najświatlejszych dni w polskim Internecie od zarania chyba!
Filozofowie zaczynają się cieszyć, że suweren skupia czasem niedobitki szarych komórek na tym, co ważne, a nie na samych tylko majtkach jakiejś celebrytki. Władzę wyraźnie niepokoją owe mikropłomyki oświecenia. Jako żywo kłania się tu siódma zasada Teorii manipulacji Naoma Chomsky’ego: „Utrzymuj ludzi w ignorancji: Uczyń społeczeństwo niezdolnym do zrozumienia metod sprawowania kontroli”. Oraz zasada ósma: „Promuj przeciętność: spraw, by społeczeństwo uwierzyło, iż bycie głupim, wulgarnym i niewykształconym jest w porządku”. A obie w powiązaniu z zasadą piątą: „Mów do społeczeństwa, jak do dzieci lub umysłowo upośledzonych. Jeśli tak zrobisz, ono pod wpływem sugestii zareaguje, jakby faktycznie miało 12 lat lub mniej.
Centrala PiS (bo w terenie, bywa różnie) trzyma się tych zasad silniej niż Dekalogu. Powód jest prosty, Dekalog pomaga zachować człowieczeństwo, ale dramatycznie przeszkadza w utrzymaniu władzy. Dlatego nie dostajemy od centrali wyrazów otuchy i braterstwa, tylko groźby i infantylne banialuki. Zastanawiam się, czy nie złożyć w tej sprawie doniesienia na policję. Ostatnio czuję się bowiem prześladowany przez Telewizję tzw. Polską i reklamami w trybie rozkazującym: „Zobacz film Zenek na VOD TVP!”. Z dopiskiem „Bądźmy Razem w Domu”. Jezusie Nazareński! Wizja bycia razem w domu z Holecką, Wolskim i resztą tej koszmarnej paki przeraża mnie bardziej niż pozbawienie oddechu przez koronawirusa. Już faktycznie wolałbym wysłuchać 24-godzinnego koncertu Zenka, choć jest to dla mnie czynność równie przyjemna, jak kontemplacja pisków kredy suwanej bokiem po suchej tablicy.
Od ćwierćwiecza płacę na TVP (i resztę „narodowych”) blisko 300 zł rocznie abonamentu i zapewne drugie tyle w podatkach. A jedyną propozycję, jaką personalnie otrzymałem za rządów PiS, jest obejrzenie „Zenka”. Trudno o Chomsky’ego w czystszej postaci. Chcą zrobić ze mnie idiotę. A mnie się śni, jak Zbigniewowi Mikołejce (który opowiadał o tym zajmująco Katarzynie Janowskiej), społeczeństwo światłe. Rozumiejące zwłaszcza, że równość wobec prawa nie oznacza, iż wszyscy jesteśmy równi we wszystkich sferach życia społecznego. „Ja nie mam kompetencji ślusarza czy mechanika samochodowego, ale ślusarz i mechanik nie powinni pouczać profesora uniwersytetu czy lekarza” – rozmarza się profesor.(5) Choć wie, że obecna władza na żadne oświecenie nie pozwoli.
Niezidiociały obywatel (wyborca!) szybko zrozumiałby, że utrzymywanie ludu w ciemnocie, stawianie kłamliwych, bo nieistniejących przecież, „rządów suwerena” nad uśmiercanymi przez PiS rządami prawa, ma jeden, fundamentalny, cel: umacnianie władzy w rękach króla tej żałosnej idiokracji. Wiedza ludzi mądrych i kompetentnych jest tu nie tyle nieprzydatna, co niebezpieczna. A że za prymat ignorancji suweren zapłaci – zdrowiem, śmiercią, ruiną? Cóż, opowiemy mu, że taka jest wola Nieba. Albo, że winne są temu Diabły z Totalnej Opozycji i Czarownice z Brukseli.”
Tak myśli ogół światłych ludzi myślących logicznie, krytycznie i refleksyjnie, bo edukowanych w szkołach przed reformą ministra(nta) Przemysława Czarnka. Wielu z nich wypowiada się w Internecie, na portalach, Twitterze, w komentarzach oraz w rozmowach ze znajomymi i z przypadkowo spotkanymi osobami w miejscach publicznych, dopóki to jeszcze niezabronione. Jednak wkrótce, odkąd ściągnięto do Polski grupę amerykańskich informatyków od cyberwojny, pojawiła się jeszcze ostrzejsza cenzura. Teraz blokowane są wszystkie domeny „nieprawomyślne” zarówno w Internecie, jak na YT, Facebooku, czy Twitterze. Wskutek tego znikały takie portale jak Neon24, Myśl Polska, Antifashist, Ukraina.ru, globalresearch.ca, z urzędu zamknięto RT, Rossija 24, zniknął tym samym program Sołowiowa i Kisielowa, a nawet Michałkowa. Wciąż blokuje się jakieś domeny, co skutkuje w najlepszym razie zmianą ich adresów. Trwa prawdziwa wojna w sieci – coś, czego jeszcze nie przeżywaliśmy.
Pewne jest, że coraz szybciej i skuteczniej będzie postępować masowe ogłupianie w wyniku reżimowej propagandy, okłamywania społeczeństwa przez rząd, kłamstw głoszonych w państwowej TV i radiu oraz kretyńskich reform systemu oświaty w ramach „Nowego ładu” i „Dobrej zmiany”. Każdy nowy minister oświaty, zamiast wziąć się do roboty nad ulepszaniem systemu oświaty, albo wprowadzić jakiś sprawdzony wzór z innych krajów (np. Finlandii), wymyśla jakiś nowy, gorszy od poprzednich i zajmuje się „reformowaniem”. Wie, że zanim zreformuje, już ktoś inny zastąpi go na tym stanowisku i nikt nie rozliczy go z niepowodzenia.
Jak pokazuje raport OECD Education at a Glance 2021, polscy uczniowie mają najmniej lekcji na świecie. Polski uczeń spędza w klasie o 25% czasu mniej niż jego europejski kolega. Trochę ponad 5300 godzin lekcyjnych otrzymuje polski uczeń w ramach jednolitej edukacji obowiązkowej. Średnio w krajach Unii Europejskiej jest to o blisko 2 tys. godzin więcej.(6)
Mała liczba godzin nauki nie jest jednak jedyną przyczyną niskiego poziomu wiedzy uczniów. Większe znaczenie ma postępujące zaniżanie wymagań w stosunku do nich wskutek coraz łagodniejszych kryteriów zaliczania testów. W 2022 roku, „aby zdać maturę, trzeba uzyskać co najmniej 30% z obowiązkowych przedmiotów (języka polskiego, matematyki i języka obcego nowożytnego) oraz przystąpić do jednego przedmiotu dodatkowego na poziomie rozszerzonym. Do zdania matury z polskiego wystarczy minimum 21 punktów, w przypadku matematyki 13,5, a języka obcego nowożytnego - 15. Matury z przedmiotu dodatkowego na poziomie rozszerzonym nie da się nie zdać - wystarczy do niej podejść, ponieważ nie obowiązują progi zdawalności.
Ze względu na pandemię oraz wielomiesięczną naukę zdalną maturzyści w 2022 roku nie mają obowiązku podchodzenia do egzaminów w części ustnej, chyba że wynik taki byłby potrzebny podczas rekrutacji na studia.”(6) No cóż, musiałby ktoś bardzo chcieć, albo być kompletnym matołem, żeby nie zdać matury! „Matura, to bzdura”.
Kiedy zdawałem maturę w 1951 r., jeden błąd ortograficzny, albo trzy błędy stylistyczne dyskwalifikowały pracę pisemną z języka polskiego. Ale wtedy matura wiele znaczyła, nie tak jak teraz. To samo dotyczy studentów, od których egzaminatorzy wymagają coraz mniej wiedzy i przepychają ich z roku na rok, żeby liczba studiujących nie zmniejszyła się, gdyż to grozi redukcją dotacji finansowych z ministerstwa. Przecież „pieniądze idą za studentem”. Wystarczy zapisać się na studia i jest się pewnym, że w terminie się je ukończy. Nieważne, czy się czegoś nauczy, bo chodzi o „zdobycie” dyplomu, a nie o wiedzę ani kompetencje.
Reżim będzie celowo ogłupiał społeczeństwo dopóty, dopóki, w idiokratycznym państwie głupota nie stanie się warunkiem koniecznym do przeżycia. Powiedzenie: „Bądź głupi, albo udawaj głupiego, aby przeżyć” nikogo nie będzie już razić, ponieważ będzie uznawane przez większość za coś normalnego, jako że „to, co zachodzi u większości, nie sprzeciwia się naturze”.
Oto kilka przykładów kretynizmu z ostatnich tygodni
1. Na złość Putinowi. Komisarz ds. Konkurencji Margrethe Vestager wezwała obywateli Unii Europejskiej, do skrócenia czasu mycia się pod prysznicem, aby w ten sposób oszczędzać gaz „na złość Putinowi”.
Podczas wystąpienia na konferencji na temat oszczędzania zasobów energetycznych mówiła: „Za każdym razem, gdy wyłączysz wodę, powiedz: «Łap to, Putin!»”. Tak, według niej, Europa zużyje mniej gazu na ogrzewanie wody. Szkoda, że nie zaleciła całkowitego zaprzestania spłukiwania toalet, bo to chyba jeszcze bardziej rozzłościłoby Putina.
2. Wstrzymanie importu surowców energetycznych z Rosji. W ramach sankcji gospodarczych nakładanych na Rosję kraje UE wstrzymały, lub zrobią to w najbliższym czasie, import ropy, gazu i węgla. Jednak przywódcy polityczni podejmując pochopnie tę decyzję nie pomyśleli o imporcie paliwa jądrowego dla elektrowni atomowych. Zwrócił na to uwagę czeski dziennikarz Jiří Šťastný: „Europa stoi przed poważnym wyzwaniem energetycznym. Prawie stu milionom Europejczyków grozi brak elektryczności wytwarzanej przez reaktory jądrowe, które muszą być zasilane paliwem importowanym z Rosji, ponieważ zbudowane zostały zgodnie z technologią rosyjską. Zależność od tych dostaw stała się obecnie poważnym problemem dla krajów Europy Wschodniej. Rosyjska firma Rosatom jest największym eksporterem reaktorów jądrowych na świecie, zajmując dziś niemal monopolistyczną pozycję na rynku paliwa niezbędnego do produkcji energii elektrycznej w reaktorach typu sowieckiego. Jak dotąd, ani Stany Zjednoczone, ani Europa nie nałożyły na tę firmę sankcji. Na Ukrainie reaktory te wytwarzają ponad połowę całej energii elektrycznej, a w krajach od Finlandii po Bułgarię odpowiadają za około 40% produkcji energii elektrycznej.
Paliwo jądrowe różni się od nośników energii, takich jak gaz i węgiel. Musi odpowiadać określonej normie, zgodnie z wymogami licencyjnymi dotyczącymi bezpieczeństwa. Próba wcześniejszego rozwiązania kontraktów z Rosją może zagrozić dostawom energii elektrycznej dla prawie stu milionów Europejczyków w krajach, dla których elektrownie jądrowe są najważniejszym źródłem czystej energii”. (10)
Niemieccy pracodawcy i związki zawodowe sprzeciwili się natychmiastowemu zakazowi importu rosyjskiego gazu przez UE. We wspólnym oświadczeniu napisali: „Szybkie embargo na gaz doprowadziłoby do wstrzymania produkcji, dalszej dezindustrializacji i długotrwałej utraty miejsc pracy w Niemczech”. Uważają słusznie, że ta sankcja nałożona na Rosję pod presją rządu Ukrainy bardziej zaszkodzi gospodarce krajów Unii niż Rosji. „Obecnie 27 krajów UE otrzymuje ok. 40% gazu ziemnego z Federacji Rosyjskiej i ok. 25% ropy naftowej.
Najtrudniej będzie bez „błękitnego paliwa”, gdyż większość z niego przepływa rurociągiem z Rosji, a dostawy skroplonego gazu, który można zamówić drogą morską, są ograniczone ze względu na duży popyt na całym świecie. Analitycy przewidują, że całkowite wstrzymanie dostaw rosyjskiego gazu może wywołać recesję i zmusić europejskie rządy do racjonowania dostaw. Aż do zamknięcia przedsiębiorstw. W każdym razie, zgodnie z oczywistymi prognozami Republiki Azerbejdżanu, takie zamknięcie spowoduje wzrost ceny i tak już drogiego gazu”.
3. Polowanie na czarownice. Niektórym kretynom pewne litery kojarzą się bóg wie z czym, jak przysłowiowemu rekrutowi wszystko kojarzy się z d...ą.
a) Czeski poseł oskarżony o prorosyjskie stanowisko w sprawie kanapek z literą Z. Poseł z maleńkiego miasteczka Jielemnice w Czechach, Bronislav Kalvoda, stał się gwiazdą w ogólnoczeskiej skali dzięki fotografii świątecznego stołu i od razu za to ucierpiał. Kalvoda zamieścił na Facebooku zdjęcie przedstawiające tacę z kanapkami ozdobionymi keczupem w kształcie litery Z. Postawiono mu wskutek tego zarzut wspierania operacji specjalnej na Ukrainie. Poseł pospieszył z usunięciem wpisu, ale nadal ciążył na nim zarzut prorosyjską propagandę. Wkrótce nałożono sankcje - został usunięty ze stanowiska przewodniczącego komisji ds. transportu i porządku publicznego. Zabawne jest to, że Kalvoda nie ma nic wspólnego z nastrojami prorosyjskimi. „Zrobiłem kanapki dla Zuzany; czy to powód do przejścia na emeryturę? Myślę, że nie. Te kanapki były dla mojej dziewczyny Zuzany. Fakt, że kilka osób to przekręciło, to ich sprawa” - wyjaśnia Kalvoda i cytuje korespondencję ze swoimi krytykami. Ale burmistrz Jilemnicy również chwycił za broń przeciwko Kalvodzie i nazwał działania swojego zastępcy niestosownymi. „Jeśli spojrzysz na facebooka pana Kalvody, prawdopodobnie zobaczysz, że to nie był przypadek, bez względu na to, jak to wyjaśniono. Uznaliśmy to za trochę niezgodne z czasem, który jest teraz. I na tej podstawie postanowiliśmy zrobić to, co musimy zrobić ”- powiedział burmistrz David Hlavach.(11)
b) Parlamenty Łotwy i Litwy zakazały używania symboli „Z" i „W", wykorzystywanych przez Rosję podczas jej agresji przeciwko Ukrainie. Za używanie w miejscach publicznych symboli gloryfikujących agresję wojskową i zbrodnie wojenne na Łotwie grozi obecnie kara grzywny w wysokości do 350 euro, a dla osób prawnych - do 2 900 euro.(12) Zapewne wkrótce nasz Sejm podejmie też taką uchwałę - co się wtedy stanie ze słynnymi od lat ciastkami -„wuzetkami” („WZ”)?
4. Awersja do zestawu barw Rosji – białego, niebieskiego i czerwonego
a) Ukraińcy zażądali od Słoweńców usunięcia swojej flagi z konsulatu w Kijowie, gdyż bardzo przypomina rosyjską. Z gmachu ambasady Słowenii w Kijowie dyplomaci zdjęli flagę kraju, ponieważ przypominała flagę Rosji - poinformowały słoweńskie media, powołując się na Bosztjana Lesjaka, charge d'affaires Słowenii na Ukrainie. Dyplomata powiedział, że o tymczasowe usunięcie flagi prosili funkcjonariusze ukraińskiej gwardii narodowej i policji. „Z dumą z powrotem wznieśliśmy w Kijowie flagę Słowenii i Unii Europejskiej, jednak następnego poranka odwiedzili nas funkcjonariusze ukraińskiej gwardii narodowej i policji, prosząc o tymczasowe usunięcie flagi, ponieważ przypomina ona flagę rosyjską". Na obie flagi składają się te same kolory ułożone w tej samej kolejności - biały, niebieski i czerwony. Na fladze Słowenii znajduje się dodatkowo herb państwowy.(13) Dziwne, że nie kazali zdjąć z francuskiej ambasady flagi o tych samych barwach.
c) Władze Rybnika zamalowują barwy Górnika Zabrze, bo Ukraińcom kojarzą się z rosyjską flagą. W Rybniku i Czerwionce-Leszczynach służby miejskie zamalowały przystanki, które były w barwach Górnik Zabrze S.A.. Powód? Wielu uchodźcom z Ukrainy trójkolorowe barwy kojarzą się z rosyjską flagą – czytamy na Facebooku „Nowin Zabrzańskich”. O sprawie informuje także oficjalny portal kibicowski stadionowioprawcy.net oraz portal fansportu.pl. „Służby miejskie Rybnika i Czerwionki-Leszczyny prowadzą akcję zamalowywania znajdujących się w przestrzeni publicznej graffiti Górnika Zabrze. Barwy zabrzańskiego klubu mają przypominać kolory rosyjskiej flagi, co miało powodować „uczucie lęku i niepokoju” wśród ukraińskich uchodźców – czytamy na portalu, który słusznie wskazuje, że Górnik Zabrze to wielokrotny mistrz Polski, poważny klub piłkarski aktualnie plasujący się na 8. pozycji w Ekstraklasie [stan na 5.04.2022].
Kibice nie dają za wygraną i – jak wskazuje rzeczniczka zabrzańskiego magistratu – kilka przystanków zamalowanych przez nas po paru dniach wyglądało znów tak samo. Już kilka lat temu jeden z mieszkańców zapytał nas, czy zawarliśmy jakieś porozumienie z Rosją, bo na wielu przystankach pojawiły się flagi tego kraju. Gminne służby starały się zamalować przystanki, ale problem wracał. Zgłaszano nam też oczywiście, że uchodźcy z Ukrainy czuli lęk i niepokój, widząc wymalowane w poziomie trzy pasy. Gminne służby zajęły się tym problemem, kilka przystanków zamalowanych przez nas po paru dniach wyglądało znów tak samo” – rzeczniczkę cytuje portal fansportu.pl. (14)
5. Dyskryminacja rosyjskiej nauki, kultury i sportu
a) Nauka - John Leicester z Associated Pres opublikował w ABC News 27 marca 2022 artykuł „Bez Rosji nauka mierzy się w pojedynkę ze światowymi nieszczęściami, marzeniami”. Przedstawił tam problemy, z jakimi będzie borykać się Zachód, który wprowadził politykę anulowania tysiącletniej kultury wschodniej dużej części Europy i rosyjskiej nauki. Oto niektóre z nich:
• ESA będzie musiała rozwiązać problem ogrzewania pierwszego europejskiego łazika marsjańskiego. Misja na Marsa miała wystartować w 2020 roku, została przełożona m.in. z powodu koronawirusa na lipiec 2022, a obecnie – nawet na 2026 rok.
• Nie wiadomo jak bez pomocy Rosji potoczą się prace dotyczące ocieplenia prowadzone w Arktyce (Rosja zapewniała lodołamacze, transport i zaopatrzenie badaczom), a czas ma tu istotne znaczenie.
• Zahamowaniu ulegną zapewne prace nad tokamakiem (ITER) we Francji, w których Rosja uczestniczyła. Była to inicjatywa M. Gorbaczowa i R. Reagana w 1985, a wkład Rosji polega na produkcji i dostawie zaawansowanych technologicznie urządzeń, głównych systemów reaktora, co stanowi 9,09% kosztów budowy reaktora zgodnie z projektem technicznym
• UE zamraża finansowanie rosyjskich podmiotów ze swojego głównego funduszu na badania w wysokości 95 miliardów euro, zawieszając płatności i mówiąc, że nie dostaną nowych kontraktów”.
Z finansowania wspólnych projektów naukowych wycofują się państwa europejskie oraz amerykański MIT. (15) Nasze uczelnie też nie są gorsze i jednostronnie w trybie natychmiastowym zrywają umowy o współpracy z osobami, instytutami, organizacjami i uczelniami rosyjskimi.
b) Kultura - ukraińscy tancerze zagrożeni zwolnieniem z pracy z powodu Jeziora Łabędziego
Concita Sannino napisała w artykule „Ukraińscy tancerze we Włoszech odwołują „Jezioro łabędzie” Czajkowskiego po wydarzeniach z Buczania”: „Wojna nigdy nie może stłumić kultury”. Nie może też decydować, kogo wpuścić, a kogo pominąć. Tak więc, w teatrze San Carlo, pomimo napiętego klimatu, protestu rozpoczętego przez Kijów, a nawet „gróźb”, które dotarły do telefonów komórkowych niektórych ukraińskich tancerzy, długie brawa powitały rozpoczęcie spektaklu ʹStay with Ukraineʹ: wieczoru poświęconego wielkim gwiazdom, które uciekły ze swoich bombardowanych miast oraz ich kolegom z Rosji i Włoch”.(16)
Następnie w tej samej gazecie w artykule: „Żadnych łabędzi, ukraińscy tancerze nie mogą tańczyć rosyjskich autorów: zakaz zubażający teatry” Luca Baccolini napisała: „Nawet Czajkowski nie uchronił się przed wojną. W Teatro Comunale w Ferrarze, gdzie w sobotni wieczór zaplanowano „Jezioro łabędzie”, musiał zostać zrewolucjonizowany billboard. Powodem jest prośba przesłana bezpośrednio z Kijowa do Marcello Corvino, dyrektora artystycznego teatru: „W tej chwili nie sądzimy, aby artyści ukraińscy mogli wykonywać dzieła autorów rosyjskich”. Aby więc nie narażać tancerzy Ukraińskiego Baletu Klasycznego, teatr postanowił zastąpić wieczór antologią choreografii „oczyszczoną” z muzyki rosyjskiej. Na to Corvino: „Nie zgadzam się z tym zakazem. Kultura rosyjska jest dziedzictwem ludzkości, a nie emanacją władzy. Kultura musi budować mosty, a nie dzielić". Odpowiedź Kijowa: „Ukraina musi dać głos, nawet poprzez 'zakaz' grania wielkich kompozytorów, takich jak Czajkowski”.
Burmistrz Ferrary Alan Fabbri: „Kultura nie może zostać zniszczona” „Uważajcie, aby nie popełnić tego samego błędu, co te dyktatury, które próbowały wszelkimi sposobami zniszczyć kulturę innych narodów, aby narzucić swoją własną”. A na Facebooku napisał: „Chociaż nadal wspieram Ukrainę w tej szalonej wojnie, nie zgadzam się całkowicie z decyzją jej rządu. Nawet sztuka i historia Rosji muszą nadal być częścią uniwersalnego dziedzictwa i jako takie przekazywane przyszłym pokoleniom. Kultura nie może mieć granic terytorialnych ani politycznych”. Burmistrz, wyrażając swoją bliskość i podziękowania dla ukraińskiej trupy baletu klasycznego, ostrzega zatem przed ryzykiem „cenzorskiej postawy, która, negując swobodę wyrażania kultury, grozi wkroczeniem na niebezpieczne dryfy, typowe dla reżimów, które z pewnością nie są liberalnymi”.
Również teatr kosmopolitycznego Lwowa, niegdyś skrzyżowania narodów, ostrzegł swoją tancerkę Evegenię Svetlitsę przed tańczeniem „Jeziora łabędziego” w USA. Teatro Comunale di Bologna wystawia w sobotę ostatnie przedstawienie „Jolanty” Czajkowskiego.
To, że Czajkowski (wnuk Kozaków Ukrainy) nie zasługuje na krytykę, energicznie powtórzyła gotowa do kierowania „Jolantą” przewodnicząca Rady Miejskiej Oksana Łynów. „Nie wszyscy ukraińscy artyści ulegli swojemu rządowi. W ostatnich dniach wielu ukraińskich artystów naraziło się na wyraźne groźby, nawet oskarżenia o „zdradę”.(17)
c) Konkurs Czajkowskiego wykluczony
Konkurs Piotra Czajkowskiego w Moskwie został wykluczony ze Światowej Federacji Międzynarodowych Konkursów Muzycznych. W uzasadnieniu tej decyzji napisano: „Federacja jako organizacja apolityczna nie może wspierać, ani mieć nawet za członka konkursu finansowanego i promowanego przez rosyjski reżim.(...) Naszym pierwszym i najważniejszym celem musi być wspieranie młodych artystów, a teraz w szczególności artystów ukraińskich.” (18) Jak to się ma do deklarowanej apolityczności? Przecież to jawnie polityczne względy zaważyły na tej decyzji i na promocji Ukraińców. Czy to nowokreowany „naród wybrany’? A w ogóle, wpychanie kultury ukraińskiej w miejsce rosyjskiej jest głupotą, bo przysłowiową zamianą siekierki na kijek. Nie znam światowej sławy ukraińskich pisarzy (może oprócz T. Szewczenki), kompozytorów, malarzy i laureatów Nagrody Nobla.
U nas też odwołano przedstawienia teatralne i imprezy kulturalne znanych autorów i artystów rosyjskich. A wicepremier Gliński, który uległ amokowi rusofobii, domaga się od UE, żeby kultura rosyjska znikła z przestrzeni publicznej wszystkich krajów Unii do czasu zakończenia wojny na Ukrainie „(…) w tej chwili nie jest czas na rosyjski balet, na kulturę rosyjską – dlatego że Rosjanie wybrali tragiczną, obłędną drogę rozwiązywania swoich problemów. I na to naszej zgody nie ma.”(19) Szef polskiego resortu kultury dodał, że „W tej chwili nie ma czasu na rosyjski balet, nie jest też dobry sezon na Czechowa, czy nawet Puszkina. Co innego jest oczywiście to, że doceniamy osiągnięcia tej kultury w muzyce czy w literaturze, bo one są na najwyższym poziomie, ale ze względu na kontekst - mamy do czynienia z krajem, który oszalał, który za pomocą brutalnej siły, zabijania ludzi, cywilów, dzieci, próbuje realizować obłędne cele polityczne”.(20)
Przyznał, że „świadomość w Unii co do wykorzystywania rosyjskiej kultury przez machinę propagandowo-wojenną Kremla jest zróżnicowana”. Ale Polska stara się wywierać w tej sprawie presję na kraje członkowskie.
Całe szczęście, że nie wszyscy ministrowie kultury ulegli propagandzie rusofobicznych władz Ukrainy i Polski i nie poddadzą się presji Glińskiego, bo wiedzą, czym jest kultura i jaką rolę gra w umacnianiu przyjaźni między narodami i utrwalaniu pokoju. Powszechnie wiadomo, że kultura powinna łączyć i budować mosty między narodami, a nie dzielić je i konfliktować. Działania hitlerowskich „Kultuträgerów” (nosicieli kultury niemieckiej), zmierzające do likwidacji kultur słowiańskich, romskich i żydowskich i ich twórców, skończyły się dla nich sromotną klęską.
Wystąpienie P. Glińskiego spotkało się z natychmiastową ripostą rzeczniczki rosyjskiego MSZ, Marii Zacharowej, która w ostrych słowach skomentowała wypowiedź Piotra Glińskiego o rosyjskiej kulturze. Polityk PiS domagał się jej całkowitego usunięcia z przestrzeni publicznej. „Co nam powiedział Piotr Gliński: rosyjska kultura powinna zniknąć z przestrzeni publicznej. Serio? Polski ministrze kultury, kim ty jesteś, żeby coś takiego mówić? Kim jesteś? Kto ci dał takie prawo? Nie starczy ci miliarda lat, żeby nauczyć się tego, co chcesz zlikwidować. Nie jesteś sobie nawet w stanie wyobrazić wielkości tego przedmiotu.”(21)
No właśnie, kim jest P. Gliński? „Specjalistą” od kultury, zwłaszcza od sztuki, który zasłynął czystkami ideologicznymi w naszych teatrach i żądaniem usunięcia „Dziadów” z repertuaru Teatru im. Słowackiego w Krakowie, których nawet nie oglądał. Stałby się sławniejszym, gdyby usunął z przestrzeni publicznej Adama Mickiewicza za to, że przyjaźnił się z Puszkinem, napisał „Do przyjaciół Moskali” i wychwalał rosyjskie wówczas stepy akermańskie.(22)
e) Sankcje wobec rosyjskich sportowców
Międzynarodowa Federacja Piłki Nożnej (FIFA) wskutek dyskwalifikacji reprezentacji Rosji przyznała Polsce walkower w półfinale baraży o awans do mundialu i zdecydowała, że Biało-Czerwoni zagrają od razu w finale. (Dziwię się polskim piłkarzom, których uważałem za ludzi honoru i kierujących się zasadą fair play, że zgodzili się przyjąć taką jałmużnę od FIFA i niezasłużenie przeskoczyć do dalszego etapu. Powinni odmówić.)
Międzynarodowa Federacja Piłki Ręcznej (IHF) zawiesiła Rosję i Białoruś w rozgrywkach pod jej egidą, w odpowiedzi na atak zbrojny na Ukrainę.
Podjęto decyzję o zakończeniu współpracy marketingowej między Robertem Lewandowskim z marką Huawei, która współpracuje z Rosją.
Światowa Federacja Taekwondo pozbawiła prezydenta Rosji Władimira Putina honorowego czarnego pasa 9 dan, przyznanego mu w listopadzie 2013 roku.
Prezydent Rosji Władimir Putin i jego rodak, biznesmen Arkady Rotenberg, zostali pozbawieni wszystkich funkcji w Międzynarodowej Federacji Judo (IJF) w związku z inwazją Rosji na Ukrainę.
Międzynarodowa Federacja Motocyklowa zawiesiła licencje wydane Rosjanom i Białorusinom. W efekcie zawodnicy z tych krajów zostali wykluczeni z wszystkich imprez pod auspicjami FIM, w tym z żużlowych mistrzostw świata. Jednocześnie PZM zabronił im startów w Polsce.
Międzynarodowa Federacja Gimnastyczna (FIG) wszczęła postępowanie dyscyplinarne wobec Rosjanina Iwana Kuliaka za to, że podczas dekoracji po zawodach Pucharu Świata, w obecności rywala z Ukrainy, otwarcie wsparł zbrojny atak Rosji na Ukrainę. Kuliak, stojąc na podium obok zwycięzcy - Ukraińca Ilji Kowtuna - na koszulce, gdzie zwykle znajduje się godło kraju, miał literę "Z", widniejącą także na wojskowym wyposażeniu rosyjskiej armii atakującej Ukrainę.
Haas, amerykański zespół rywalizujący w Formule 1, rozwiązał kontrakt z rosyjskim kierowcą Nikitą Mazepinem.
Decyzją UEFA Spartak Moskwa został wyrzucony z piłkarskiej Ligi Europy.
Komitet Wykonawczy UEFA i klub piłkarski Borussia Dortmund pozbawił byłego kanclerza Gerharda Schroedera honorowego członkostwa w związku z jego powiązaniami z Władimirem Putinem i rosyjskimi korporacjami.
Tych przykładów jest mnóstwo, A wszystkie decyzje rusofobicznych organizacji są sprzeczne z międzynarodowym prawem sportu i przesłaniem sportu.
6. Kretyńskie wygłupy rusofobów
a) Zanieczyszczenie jeziora na Litwie. Za zgodą władz litewskich lokalni działacze zanieczyszczali czerwoną farbą (symbol krwi) wodę w jeziorze w pobliżu ambasady rosyjskiej w Wilnie.
b) Zmiana nazw ulic, przy których mieszczą się ambasady Rosji. W dniu 28.03.2022 ukraińskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych zaapelowało, żeby w miastach na całym świecie zmieniono nazwy ulic, przy których znajdują się ambasady i konsulaty Federacji Rosyjskiej. Nowa nazwa miałaby odnosić się do Ukrainy. Zmiany nazw ulic wprowadziły już trzy państwa: Albania, Litwa i Łotwa. W Tiranie jest to ulica Wolnej Ukrainy, w Rydze – ulica Niepodległości Ukrainy a w Wilnie – ulica Bohaterów Ukrainy. (Nota bene, łatwo zostać tam bohaterem, bo wystarczy krzyknąć do Rosjan „Idy w ch…a!”).
Od teraz każdy pracownik ambasady rosyjskiej będzie musiał uhonorować ukraińskich bohaterów. A każdy, kto napisze list do ambasady, będzie musiał pomyśleć o ofiarach rosyjskiej agresji i bohaterach Ukrainy. Poczta nie będzie doręczać listów błędnie zaadresowanych.
Na stronie organizatorów akcji „ulica Ukrainy” pojawiła się informacja, że członkowie Rady Miasta Warszawy już złożyli wniosek o przemianowanie części ul. Belwederskiej na ulicę Obrońców Ukrainy. Jak należy się spodziewać, każdy, kto nie przyklaśnie tej inicjatywie, będzie natychmiast stygmatyzowany jako „ruska onuca”.
Tymczasem na Ukrainie nadal straszą pomniki wzniesione dla uczczenia autorów i wykonawców ludobójstwa na Polakach. Bandyci odpowiedzialni za Rzeź Wołyńską mają swoje ulice, ich nazwiskami nazywane są obiekty użyteczności publicznej. A w obwodzie lwowskim rok 2022 jest rokiem UPA. Ale o tym nie wolno wspominać, żeby nie zostać oplutym jako „ruski agent”.
c) Hymn UPA śpiewany w Domu Kultury w Zamościu. Kierownictwo Zamojskiego Domu Kultury zorganizowało grupę młodzieży polskiej i ukraińskiej, które wspólnie odśpiewały pieśń „Kalina czerwona”. Pieśń ta w czasie drugiej wojny światowej została przyjęta jako hymn przez Ukraińską Powstańczą Armię (UPA) odpowiedzialną za okrutne ludobójstwo ponad 100 tys. Polaków na Kresach Południowo-Zachodnich. Śpiewano go w Zamościu blisko miejsca kaźni Polaków zamordowanych przez zwyrodniałych bandytów UPA, do dziś czczonych na Ukrainie Zachodniej. Stowarzyszenie Upamiętniania Polaków Pomordowanych na Wołyniu zgłosiło tę sprawę do prokuratury, która najpewniej umorzy sprawę..
d) Zmiana nazwy obrazu Edgara Degasa. Galeria Narodowa w Londynie zmieniła nazwę obrazu Degasa „Rosyjscy tancerze” na „Ukraińcy tancerze”. Decyzja została podjęta po naciskach Ukraińców w sieciach społecznościowych. Wcześniej Galeria Narodowa ogłosiła, że ze względu na specjalną operację Rosji na Ukrainie nie włączy obrazu Rafaela „Święta Rodzina” ze zbiorów Państwowego Muzeum Ermitażu do rozpoczynającej się w kwietniu wystawy „Credit Suisse: Rafael”. (23)
e) Burzenie pomnika Bułhakowa w Kijowie. Rada Miejska Kijowa zebrała się, aby zdemontować 60 pomników związanych z Rosją i ZSRR i przenieść je do Muzeum Totalitaryzmu. Derusyfikacji uległ także pomnik pisarza Michaiła Bułhakowa pochodzącego z Kijowa. Bułhakow kochał Kijów, ale rosyjski Kijów, a nie dziś ukraiński – podają nazistowskie programy. Powieść Bułhakowa „Biała Gwardia” powinna zostać zakazana na Ukrainie, a wszystkie egzemplarze powieści powinny zostać zebrane i spalone na Placu Niepodległości w Kijowie – powiedział Mosiychuk, były zastępca komendanta Azowa i były zastępca Rady Najwyższej. Autorami projektu „O demontażu tablic pamiątkowych i ich części związanych z Federacją Rosyjską i dziedzictwem kolonialnym” zarejestrowanego w Radzie Miejskiej Kijowa były deputowane Ksenia Semenowa („Sługa Narodu”) i Alina Michajłowa („Głos”). Według Michajłowej, wspomniane pomniki „zatruwają naszą przestrzeń miejską piętnem imperialnym”. Władze zamierzają zburzyć wszystkie sowieckie pomniki i zmienić nazwy ulic, które kiedyś nosiły imię Puszkina, Dostojewskiego, Tołstoja, generała Nikołaja Watutina, bohaterów filmowych Gleba Żeglowa i Władimira Szarapowa. W ogóle wszystkich postaci kultury i sztuki, przynajmniej w jakiś sposób związanych z Rosją i ZSRR.
f) Przerwanie emisji filmów i seriali rosyjskich w telewizji polskiej. Nagle, bez uprzedzenia i zgody widzów zaprzestano pokazywania filmów rosyjskich i seriali, w tym serialu ukraińsko-rosyjskiego „Kozacka miłość”, który cieszył się ogromną oglądalnością. Nie ma już ulubionej przez dzieci bajki rosyjskiej „Masza i Niedźwiedź”. Na temat tej bajki Elmar Krekeler, rusofob, niemiecki dziennikarz, napisał w „Die Welt”: „Moi rodzice robili to z „Tomem i Jerrym" oraz z „Dziękuję za kwiaty" Udo Jürgensa. Dla mnie wystarczą dziś dwie sekundy hiperaktywnej dętej uwertury z hiperaktywnego rosyjskiego serialu animowanego „Masza i niedźwiedź". A teraz, niestety, muszę być ostrożny. Bo z Maszą nie zadziera się bezkarnie. Przynajmniej, jeśli nazwiemy bachora w starym stroju typowej rosyjskiej babuszki, który mieszka w nieco sfatygowanym domku kolejarza między stepem a lasem w jakimś rosyjskim miejscu (gdzie sto kilka lat temu musiał umrzeć Lew Tołstoj) przedłużeniem rosyjskiej propagandy i w związku z rosyjskimi masowymi mordami w Ukrainie umieścimy ją na liście rosyjskich dóbr kultury, które należy bojkotować, razem z diwą operową Anną Netrebko.”(25) Nic dodać, nic ująć.
Coraz więcej przejawów kretynizmu
Przejawów kretynizmu jest już wystarczająco dużo, a jeszcze codziennie ich przybywa. Wszak kretynizm też jest nieskończony, jak głupota - co stwierdził Einstein - i pleni się jak chwast lub zaraza. Szczególnie w ustrojach despotycznych, gdzie ma sprzyjające warunki. Na jego krzewieniu się zależy autorytarnym rządom, które coraz skuteczniej przeistaczają rozumnych obywateli w matołów dzięki agresywnej i zazwyczaj kłamliwej propagandzie uprawianej na wszystkie możliwe sposoby. Dużą rolę odgrywa w tym zastraszanie ludzi - bardziej rzekomymi niż realnymi wrogami - i rozwijanie ksenofobii w stosunku do różnych narodów w zależności od sytuacji. (Skonstruowano fałszywy stereotyp Rosjanina i Rosji i upowszechnia się do takiego stopnia, że ludzie, którzy nigdy nie widzieli Rosjan face to face, nie byli w Rosji, nie znają kultury, historii ani osiągnięć Rosji, bezmyślnie nazywają naród rosyjski „dziczą”, a Rosjan „mordercami”, i nic ich nie przekona, że się mylą. Rosyjscy żołnierze na Ukrainie są podobnymi „żołdakami”, jak amerykańscy w czasie II Wojny Światowej w Niemczech i w wojnach w Wietnamie, Afganistanie i Iraku. Chodzi o to, by bać się kogoś innego, zadekretowanego jako „obcego”, i zajmować się tropieniem go i zwalczaniem.
W ten sposób odwraca się uwagę od poczynań władców i ich kretyńskich decyzji. Między innymi mam na myśli decyzję naszego rządu o przenoszeniu wydatków z budżetu państwowego na budżet prywatny w celu realizacji obietnic populistycznych, o niepłaceniu kar zasądzonych przez Trybunał Europejski za złamanie praworządności i odszkodowanie dla Republiki Czech, o dalszym zadłużeniu państwa o 1 bilion zł (teraz wynosi ono 2,56 biliona zł) a więc ponad możliwości spłaty go przez 10 pokoleń. Wszystko po to, by zrealizować kretyńskie inwestycje, np. budowę kanału na Mierzei Wiślanej (jego głębokość i szerokość pozwalają na przepływanie łodzi motorowych, jachtów i co najwyżej kutrów patrolowych do 300 ton) na złość Putinowi oraz Centralnego Portu Lotniczego na złość Merkel. Dają się one coraz bardziej we znaki ludziom, tym bardziej, że są wobec nich bezradni i bezsilni. W krajach rządzonych przez dyktatorów-kretynów można bez przesady i śmiało mówić o inwazji kretynizmu na różne domeny życia społecznego i prywatnego. Takich krajów, niestety, przybywa. Dlatego inwazja kretynizmu może stać się zjawiskiem globalnym. Gdyby tak się stało, to nastąpiłaby degeneracja biologiczna ludzi - jednostek i gatunku – oraz regres ewolucji społecznej.
Wiesław Sztumski
26.04.22
(1) Giancarlo Livraghi, The Power of Stupodity, Monti & Ambrosini, Pescara, 2009
(2) Steve Connor, “Human intelligence peaked thousands of years ago and we've been on an intellectual and emotional decline, “The Independent”, 12.11.2021
(3) Walenty Nowacki, Civilization and Logic. The Law of Inversely Proportional Stupiduty, Forest Hills, New York, NOW Mail Order Books, 1983
(4) E. Winter, Our Political Decisions Are Based More on Emotion Than Reason and Logic 2015).
(5) Zbigniew Bartuś, Idiokracja, czyli dlaczego władza tak usilnie nas przekonuje, że bycie głupim, wulgarnym i niewykształconym jest w porządku, „Dziennik Polski”, 20.04.2020.
(6) Artur Grabek, Polscy uczniowie mają najmniej lekcji na świecie /(https://www.portalsamorzadowy.pl; 04.04. 2022)
(7) https://www.rodzice.pl/ile-trzeba-miec-procent-zeby-zdac-mature (20.04.2022)
(8) Wiesław Sztumski, Student - klient, „Sprawy Nauki”, Nr 8-9, 2013
(9) Św. Tomasz z Akwinu, Suma Teologiczna, Tom 12. Veritas Londyn, 1960, s. 6.
(10) Jiří Šťastný, Nejen plyn či uhlí, EU je závislá také na ruském jaderném palivu, „Seznam zprávy”, 07.04.2022
(11) Jan Braun, Zastupitel za SPD servíroval chlebíčky s výrazným písmenem Z, „Jsme Deník”, 11.04.2022.
(12) „Dziennik - Gazeta prawna” 01.04.2022
(13) TVN 24, 31 marca 2022
(14) https://c-z06.neon24.info/post/167501,wszyscy-odpowiedza-ukraina-oglosila-polowanie-na-niewdziecznych-sojusznikow
(15) Anna Leszkowska, Rusofobia i nauka, „Sprawy Nauki” 4, 2022.
(16) Concita Sannino, Ballerini ucraini in Italia cancellano 'Lago dei cigni' di Cajkovski dopo i fatti di Bucha [], „la Republica”, 05.04.2022,
(17) Luca Baccolini, Niente cigni, i ballerini ucraini non possono danzare autori russi: il divieto che impoverisce i teatri, “la Republica”, 09.04.2022.
(18) „Ruch Muzyczny” (https://ruchmuzyczny.pl/article/2063-konkurs-czajkowskiego-wykluczony; 26.04.202
(19) Wicepremier Piotr Gliński w Kijowie: musimy postawić barierę symboliczną. (https://www.gov.pl/web/kultura/wicepremier-piotr-glinski-w-kijowie-musimy-postawic-bariere-symboliczna; 25.04.2022)
(20) Bojkot kultury rosyjskiej? Gliński: To nie czas na Czechowa czy Puszkina. Powinna zniknąć z przestrzeni publicznej (https://wpolityce.pl/polityka/592969-glinski-kultura-rosji-musi-zniknac-z-przestrzeni-publicznej; 20.04.2022)
(21) https://www.wprost.pl/swiat/10697947/rzeczniczka-rosyjskiego-msz-uderza-w-piotra-glinskiego-kim-ty-jestes-zeby-cos-takiego-mowic.html; 24.04.2022
(22) „Wy - czy mnie wspominacie! ja, ilekroć marzę/O mych przyjaciół śmierciach, wygnaniach, więzieniach,/I o was myślę: wasze cudzoziemskie twarze/Mają obywatelstwa prawo w mych marzeniach/Gdzież wy teraz? Szlachetna szyja Rylejewa,/Którąm jak bratnią ściskał, carskimi wyroki/Wisi do hańbiącego przywiązana drzewa;/Klątwa ludom, co swoje mordują proroki.
(23) (https://www.theguardian.com/artanddesign/2022/apr/03/national-gallery-renames-degas-russian-dancers-as-ukrainian-dancers; 20.04.2022)
(24) Dewastacja nie jest w gabinetach, ale w głowach”: w Kijowie chcą zburzyć pomnik Bułhakowa. (https://antifashist.com/item/razruha-ne-v-klozetah-a-v-golovah-v-kieve-hotyat-snesti-pamyatnik-bulgakovu.html; 24.04.2022)
(25) Elmar Krekeler, Wie „Mascha und der Bär“ unsere Kinder verändert [Jak „Masza i Niedźwiedź” zmieniają nasze dzieci], “Die Welt”, 21.04.2022.
- Autor: Wiesław Sztumski
- Odsłon: 5870
Sterowanie dziejami przypomina grę w ruletkę; dokonuje się metodą prób i błędów, których nie da się naprawić i za które trzeba płacić.