Medycyna (el)
- Autor: Justyna Wiśniewska-Hofman
- Odsłon: 17185
Badania przesiewowe prowadzone przez Instytut Fizjologii i Patologii Słuchu w poprzednich latach wykazały, że około 15–20% dzieci i młodzieży w wieku szkolnym ma różnego rodzaju problemy związane ze słuchem, które mogą skutkować trudnościami w adaptacji do środowiska szkolnego, zaburzeniami koncentracji, komunikowania się i ograniczeniami w przyswajaniu wiedzy, gorszą znajomością języka, trudnościami w mówieniu, czytaniu i pisaniu.
Niedosłuch może być też przyczyną agresji, nadpobudliwości, nerwowości, wyizolowania z otoczenia. Prawie 60% rodziców dzieci, u których wykryto zaburzenia słuchu, nie miało świadomości istnienia tego problemu.
Średni wiek dziecka w Polsce, w którym wykrywany jest niedosłuch to 3 lata. Według danych z Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu, częstość występowania zaburzeń słuchu w wieku od 6 do 18 roku życia wynosi 17,8%. Dzięki wieloletniemu uporowi i konsekwentnej działalności edukacyjnej prof. Henryka Skarżyńskiego badania przesiewowe wykonywane u noworodka są już u nas standardem.
Prawidłowy wynik badania przesiewowego u noworodka nie powinien rodziców do końca uspakajać. Wiele zaburzeń słuchu ujawnia się znacznie później. Dlatego tak ważna jest obserwacja dziecka, sprawdzanie, czy na pewno dobrze słyszy i w razie stwierdzenia niepokojących objawów zgłoszenie się z dzieckiem natychmiast do pediatry, by poprosić o skierowanie do otolaryngologa lub audiologa. W takim przypadku zawsze niezbędne jest zbadanie dziecka przez specjalistę! Tylko on przeprowadzi niezbędne badania audiometryczne i podejmie odpowiednią terapię. W większości przypadków leczenie jest bardzo skuteczne, a mali pacjenci odzyskują słuch. Łukasz Olszewski - specjalista protetyk z Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu w Warszawie mówi: Należy pamiętać, że nasze narządy zmysłów, w tym i narząd słuchu, rozwijają się prawidłowo i harmonijnie tylko pod wpływem stałego dopływu odpowiedniej liczby bodźców ze świata zewnętrznego. W przypadku ich długotrwałego braku, może nastąpić poważna degeneracja układu nerwowego odpowiedzialnego za te funkcje naszego mózgu. A więc, im wcześniej rozpoczniemy rehabilitację dziecka i pozwolimy mu na zbliżone do normalnego słyszenie, tym większe są szanse na oczekiwane efekty: prawidłowy rozwój słuchu, głosu i mowy, ogólny, harmonijny rozwój dziecka. Długotrwałe pozbawienie narządu słuchu bodźców zewnętrznych, szczególnie w przypadku głębokich ubytków słuchu, może prowadzić w konsekwencji do nieodwracalnych zaburzeń mowy, nieumiejętności posługiwania się językiem mówionym i brakiem umiejętności rozumienia mowy.
Wydawałoby się, że przy dzisiejszym dostępie do informacji, nagłaśnianych akcjach przesiewowych badań słuchu w różnych regionach kraju u dzieci w wieku szkolnym organizowanych przez Instytut Fizjologii i Patologii Słuchu, edukacji społeczeństwa, obecności tego tematu w mediach z wykrywalnością zaburzeń słuchu u dzieci i młodzieży nie powinno być problemu. Tymczasem prawie 60% rodziców dzieci, u których wykryto zaburzenia słuchu, nie miało świadomości istnienia tego problemu. Wniosek nasuwa się jeden: rodzice nie obserwują swoich dzieci pod tym kątem, nie zwracają uwagi, jak im się wydaje, na drobiazgi, zbyt pochopnie uważają, że dziecko jest krnąbrne czy uparte, gdy nie słucha ich poleceń. Nie dostrzegają też różnych „drobiazgów” mogących świadczyć o niedosłuchu dziecka nauczyciele.
Przyczyn niedosłuchu jest wiele, każda wymaga starannego, specjalistycznego zdiagnozowania. Jeżeli tylko coś wzbudza nasz niepokój, warto wejść na stronę internetową Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu, ale też na stronę stworzoną specjalnie dla rodziców, babć, dziadków, opiekunów www.dzieckozniedosluchem.pl
Nowy portal przygotowany jest z myślą o rodzicach i opiekunach małych dzieci, którzy mają już do czynienia z problemem ubytku słuchu lub podejrzewają taką niesprawność u swojego malucha. To poradnik, który prowadzi i doradza począwszy od zwrócenia uwagi na fakt możliwości wystąpienia takiej wady u noworodka poprzez przeprowadzenie prawidłowej diagnostyki oraz leczenie i rehabilitację dziecka
Dlaczego dziecko nie słyszy?
Przyczyną mogą być wady wrodzone dziedziczne (niedosłuch, głuchota), także wady rozwojowe genetycznie uwarunkowane, wady wrodzone nie odziedziczone po przodkach. Przyczynami wystąpienia głuchoty wrodzonej mogą być też choroby przebyte przez matkę w czasie ciąży, czynniki toksyczne działające w czasie ciąży oraz zaburzenia hormonalne. Do najbardziej niebezpiecznych zaliczane są uszkodzenia, które wystąpią w 3 pierwszych miesiącach ciąży. Najczęściej są one skutkiem zakażeń wirusowych. Oprócz wad wrodzonych i nabytych, czynnikami które mogą uszkodzić słuch są wcześniactwo, zbyt niska masa urodzeniowa, niedotlenienie okołoporodowe i zamartwica oraz choroby okresu okołoporodowego (zakażenia, nasilona żółtaczka). Jednym z częstych powodów problemów ze słuchem u dzieci jest przerośnięty trzeci migdał. Słuch może uszkodzić także zbyt częste słuchanie za głośnej muzyki z przenośnych odtwarzaczy. Jednak w ponad 70% przypadków zaburzeń słuchu u dzieci w wieku szkolnym przyczyną są infekcje górnych dróg oddechowych. Większość z nich można skutecznie leczyć, gdy są wcześnie wykryte.
Rodzajów niedosłuchu jest kilka. Ze względu na lokalizację uszkodzenia wyróżnia się niedosłuch:
- przewodzeniowy,
- odbiorczy,
- mieszany,
- zaburzenie słuchu pochodzenia centralnego.
Każdy z nich ma inną przyczynę i tak np. niedosłuch przewodzeniowy może być spowodowany chorobami ucha zewnętrznego i środkowego, ale i zniekształceniami będącymi skutkiem wad wrodzonych, zmianami zapalnymi, uszkodzeniem błony bębenkowej lub kosteczek słuchowych. Niedosłuch odbiorczy może powstać na skutek uszkodzenia struktur ucha wewnętrznego, nerwu słuchowego czy ośrodków słuchowych w mózgu. Niedosłuch mieszany jest kombinacją niedosłuchu przewodzeniowego i odbiorczego.
Problem ze słuchem może wystąpić u dziecka w każdym wieku. Nie zawsze dzieje się to nagle i nie zawsze zostaje szybko zauważony, chociaż objawy są łatwe do wychwycenia. Przynajmniej większość z nich. Niedosłuch mogą sugerować m. in. takie objawy, jak: opóźnienie rozwoju mowy, ograniczony zasób słownictwa, trudności ze zrozumieniem czytanego tekstu, gubienie końcówek lub początków wyrazów, problemy z pisaniem ze słuchu czy powtórzeniem wypowiadanych zdań, problemy z koncentracją uwagi, brak skupienia uwagi na tym, co mówi nauczyciel, opóźnione reagowanie na polecenia czy wywoływanie po imieniu, nieprzygotowanie do lekcji z powodu niezapisania tematu pracy domowej, dopytywanie kolegów, co było na lekcji, trudności ze zlokalizowaniem źródła dźwięku, zostawanie w klasie podczas przerwy itp. Są to więc objawy łatwe do zauważenia, ale i trudne, bo wiele dzieci dobrze słyszących też tak się zachowuje.
Diagnoza i co dalej?
Rodzice dzieci ze zdiagnozowanym trwałym niedosłuchem narzekają, że w momencie podejrzenia ubytku słuchu u dziecka, pozostają sami z tym problemem. W naszym przypadku tak naprawdę od samego początku zdani byliśmy na naszą własną dociekliwość, aktywność i pomysły, jak można naszemu synkowi pomóc. Wielokrotnie przeprowadzenie różnych badań było wynikiem naszego uporu i zdecydowanych próśb do lekarzy o skierowanie na ich przeprowadzenie. Tylko ciągłe poszukiwania dodatkowej wiedzy, zarówno w Internecie, jak i wśród znajomych, także rodziców dzieci z podobnymi problemami, wypytywanie lekarzy w trakcie wizyt czy logopedów w trakcie zajęć - rzeczywiście daje efekty uzyskania świadomości, co jeszcze można zrobić, jak z dzieckiem samodzielnie pracować i jak je wspierać, by żyło i rozwijało się tak, jak jego słyszący rówieśnicy. – piszą na stronie rodzice małego Michała.
Powtórzę, że wydawałoby się, iż informacja jest powszechnie dostępna. Najwidoczniej jest jej za mało i na niektórych szczeblach jest zawodna. Oczywiście, pierwszym informatorem rodziców dziecka z niedosłuchem powinien być pediatra. Potem specjaliści… W kontekście listu rodziców małego Michała - no comment...
Ważna jest świadomość, że prawie każdemu dziecku z zaburzeniami słuchu można pomóc, gdy są one wcześnie wykryte i zdiagnozowane. Metody leczenia zależą od diagnozy. Może być zastosowane leczenie zachowawcze, może być niezbędna operacja. Każde zaleganie płynu w obrębie jamy bębenkowej, które prowadzi do upośledzenia słuchu, powinno być leczone zachowawczo, ale jeśli trwa dłużej niż miesiąc, powinno być leczone operacyjnie. Zabieg chirurgiczny często przywraca normalny słuch. Niekiedy niezbędne jest wszczepienie implantu ślimakowego – metoda dostępna w Polsce od 19 lat.
Wczesna diagnoza powinna spowodować szybką interwencję. W przypadku stwierdzenia odbiorczego ubytku słuchu dziecko powinno jak najszybciej otrzymać aparat słuchowy. Jednak korekta ubytku słuchu to nie wszystko. Niezbędna jest rehabilitacja. A rehabilitacja, ta najprostsza, ale niezbędna to mówienie, mówienie, mówienie do dziecka z niedosłuchem. W Poradniku opublikowanym przez Instytut Fizjologii i Patologii Słuchu czytamy: Niezwykle ważne jest to, aby dziecko wzrastało w otoczeniu ludzi mówiących. Trzeba mówić do dziecka, kiedy tylko nadarza się do tego okazja. Zanurzenie dziecka w strumieniu słów, otaczanie go mową to warunek, aby pewnego dnia podjęło ono próbę zakomunikowania nam czegoś poprzez słowa. Zachowania językowe osób najbliższych, zwłaszcza matki, są nie tylko prostym wzorem do naśladowania, lecz także dostarczają dziecku informacji, na podstawie których odkryje ono reguły języka. Początkowo zbuduje własny system pojęć, a następnie przejdzie do samej czynności mówienia. Tak dzieje się zarówno u dziecka słyszącego, jak i niesłyszącego czy niedosłyszącego. Tę specyficzną dla człowieka umiejętność wykorzystują w codziennej pracy logopedzi, współpracując z rodzicami dziecka.
Justyna Hofman-Wiśniewska
- Autor: Justyna Hofman-Wiśniewska
- Odsłon: 11692
Z dr. hab. n. med. Przemysławem Leszkiem z Kliniki Niewydolności Serca i Transplantologii w Instytucie Kardiologii w Aninie rozmawia Justyna Hofman-Wiśniewska
- Kiedy mówimy o niewydolności mięśnia serca?
- Niewydolność serca i objawy z nią związane polegają na upośledzeniu w wypełnieniu komór serca jak i zaburzeniach w ich opróżnianiu. Upośledzenie w wypełnieniu komór serca prowadzi do zalegania nadmiernej ilości krwi w układzie żylnym. Gdy zaburzenia wypełnienia dotyczą lewej komory serca, obserwujemy zastój krwi w układzie żył płucnych, a pacjenci skarżą się na nasiloną duszność. Upośledzone napełnianie prawej komory serca prowadzi do zalegania krwi w układzie żył obwodowych, a w efekcie do powstawania obrzęków, gromadzenia płynu w jamach ciała (otrzewnej, opłucnej, osierdziu). Przy współistnieniu upośledzonego napełniania obu komór serca chorzy uskarżają się na obrzęki, ale również nasiloną duszność.
Z drugiej strony, niewydolne serce nie jest w stanie opróżnić się we właściwym stopniu i zapewnić odpowiedniego przepływu krwi w narządach i układach obwodowych. Dochodzi do ochronnej redystrybucji przepływu tak, aby maksymalnie utrzymać przepływ przez narządy o największym znaczeniu dla życia – serce, mózg, nerki. Przepływ jednak nie jest w pełni wystarczający, a pacjenci mówią o objawach zmęczenia, osłabienia czy nietolerancji wysiłku fizycznego.
Do niewydolności serca prowadzą bardzo różne przyczyny, uszkadzają one serce, co prowadzi do charakterystycznego zespołu chorobowego określanego terminem niewydolność serca. Coraz więcej pacjentów cierpi na niewydolność mięśnia serca, u coraz większej liczby pacjentów jest ona rozpoznawalna, gdyż techniki diagnostyczne są coraz szerzej dostępne.
- Jakiego rodzaju niewydolność może wystąpić?
- Ze względu na czas trwania i szybkość narastania niewydolności mówimy o przewlekłej i ostrej. Niewydolność serca na ogół rozwija się powoli i postępuje stopniowo, z okresami zaostrzeń wymagających intensyfikacji terapii. Niewydolność ostra występuje natomiast już w krótkim okresie po działaniu czynników uszkadzających serce i wymaga z reguły intensywnych działań terapeutycznych. Oczywiście, gdy osiągniemy sukces i uzyskamy stabilizację zdrowia pacjenta, objawy zmniejszają się lub czasami ustępują, a pacjent przechodzi do grupy chorych z przewlekłą niewydolnością serca. Niestety, jedynie w niewielkim odsetku przypadków udaje się nam go w pełni wyleczyć.
Oceniając funkcję skurczową i rozkurczową lewej komory serca możemy podzielić niewydolność serca na taką, w której dominuje uszkodzenie funkcji skurczowej komory, bądź też taką, w której funkcja skurczowa jest prawidłowa, a dominuje uszkodzenie jej funkcji rozkurczowej, czyli napełniania krwią. Wreszcie, w zależności od dominującego zespołu objawów zastoju w krążeniu małym lub dużym, mówimy o lewokomorowej lub prawokomorowej niewydolności serca, niekiedy o obukomorowej. U większości pacjentów przy działaniu czynników uszkadzających lewą komorę serca dochodzi do upośledzenia jej funkcji. Z czasem jednak narasta jej niewydolność, upośledzone napełnianie, co w efekcie powoduje zaleganie krwi w łożysku płucnym i prowadzi do wtórnego przeciążenia. W konsekwencji - uszkodzenia prawej komory serca. U części pacjentów, np. z zatorowością płucną, chorobami zatorowo – płucnymi, przewlekłymi chorobami płuc, czy wadami wrodzonymi, z reguły bardziej obciążona jest prawa komora.
- Czy serce w jakiś sposób broni się samo przeciw tym upośledzeniom?
- Tak, włącza się wiele mechanizmów obronnych. W pierwszym rzędzie aktywowane są mechanizmy regulujące, tzw. natychmiastowe – zarówno wewnątrzsercowe jak i neurohumoralne, które starają się doprowadzić w sytuacji kryzysowej dla serca do normalizacji jego warunków pracy. Mechanizmy te w działaniu długotrwałym prowadzą jednak do zwiększonego obciążenia serca zarówno mechanicznego jak i energetycznego. Z czasem reakcje kompensacyjne przestają być wystarczające, uszkodzone serce cały czas pracuje pod dodatkowo zwiększonym obciążeniem i pojawiają się cechy niewydolności serca.
- Jakie są przyczyny niewydolności serca?
- Najczęściej choroba wieńcowa, przebyty zawał, nadciśnienie tętnicze, choroba niedokrwienna serca, choroby zastawkowe, kardiomiopatie, rzadziej wady wrodzone serca. Należy tu podkreślić, że szczególną grupę ryzyka, jeśli chodzi o niewydolność serca, stanowią pacjenci onkologiczni. Leki onkologiczne są toksyczne, niszcząco działają na nowotwór, ale często uszkadzają nawet zdrowe serce lub powiększają już istniejące uszkodzenia.
- Jakie są typowe objawy niewydolności serca?
- To objawy związane z upośledzonym napełnianiem komór i w efekcie zaleganiem krwi, jak i ze zmniejszonym rzutem serca.
Gdy mamy do czynienia z niewydolnością lewokomorową, krew zalega w płucach i występuje duszność wysiłkowa, do spoczynkowej włącznie. Jeśli jest niewydolność prawokomorowa, płyny zalegają w tkankach obwodowych i występują obrzęki tych partii ciała, które są położone najniżej, czyli stóp, kostek, u osoby leżącej najbardziej obrzęknięte są plecy. Płyn pojawia się także w jamie opłucnej, otrzewnej, osierdziu. W nocy, gdy pacjent leży, nadmiar wody przemieszcza się do układu krążenia i zwiększa się produkcja moczu. Zmniejszenie rzutu serca powoduje zmęczenie, osłabienie i nietolerancję wysiłku. Dodatkowo mogą dołączać się patologie związane z zaburzeniami oddechu, szczególnie w nocy, pod postacią bezdechów sennych. Kolejnym objawem jest przyśpieszenie częstości serca, a więc tachykardia. Trzeba jednak zawsze pamiętać, że przyśpieszony rytm serca lub jego zaburzenia są objawami wielu chorób i zawsze należy zdiagnozować ich pierwotną przyczynę. Gdy przyczyną jest niewydolność serca należy włączyć adekwatne leczenia.
- Techniki diagnostyczne stosowane rutynowo przy niewydolności serca…
- Podstawowym i pierwszym badaniem dla kardiologa jest elektrokardiogram. Niezależnie od postępu diagnostycznego, to badanie powinno być zawsze wykonywane, a jeśli ocenia je specjalista, może dostarczyć wielu informacji. Następnie wykonujemy badanie echokardiograficzne, aby ocenić skurcz i rozkurcz mięśnia serca. Dalej: markery z krwi - przy niewydolności serca ważna jest ocena hormonu typowego dla niewydolności serca - BNP lub jego fragmentu NT-proBNP.
Jednak zawsze podstawowe znaczenie ma dobrze przeprowadzony wywiad z pacjentem. Należy też wykluczyć inne przyczyny, które mogą powodować podobne objawy jak przy niewydolności serca. Jeżeli jest to palacz, lekarz musi to brać pod uwagę, jeżeli choruje na choroby przewlekłe czy cierpi na nadczynność, albo niedoczynność tarczycy to taka sytuacja może utrudniać prawidłowy obraz i ocenę pracy serca, itd. Zdarza się też taka sytuacja, że wykluczone są wszystkie przyczyny oczywiste, a pacjent nadal skarży się na złe samopoczucie i np. duszności. Ale trzeba brać poprawkę na to, że każdy człowiek choruje nieco inaczej i akurat ten pacjent może być nietypowy.
- Co wtedy?
- U pacjentów podejrzanych o niewydolność serca wykonujemy badania biochemiczne krwi (w tym stężeń: sodu, potasu, wapnia, mocznika, kreatyniny, bilirubiny, ferrytyny oraz aktywności enzymów wątrobowych) oraz parametrów czynności tarczycy. Także wykonywane jest badanie pełnej morfologii krwi w celu wykrycia niedokrwistości, która może być przyczyną objawów.
Należy też rozważyć wykonanie oznaczenia stężenia BNP/NTproBNP. U niektórych chorych zlecamy badania bardziej wnikliwe badania, jak rezonans magnetyczny serca, czy u chorych z dławicą piersiową koronarografię – w celu oceny anatomii tętnic wieńcowych. Czasami koronarografia może być zastąpiona oceną tętnic wieńcowych z wykorzystaniem tomografii komputerowej. U pacjentów kwalifikowanych do przeszczepu serca, czy wszczepienia układów wspomagających pracę serca wykonywane jest cewnikowania prawej części serca i tętnicy płucnej w celu obiektywnych pomiarów ciśnienia wewnątrz serca i naczyń płucnych.
- Metody leczenia niewydolności: farmakologiczne i inwazyjne…
- Zawsze w leczeniu niewydolności serca staramy znaleźć się jej bezpośrednią przyczynę. Jej usunięcie, o ile jest możliwe, zawsze stanowi najbardziej optymalne postępowanie. I tu stosujemy wszystkie dostępne metody, włącznie z inwazyjnymi. Jeżeli jednak zgłasza się do nas pacjent, który ma za sobą incydenty wieńcowe, zawał, bądź jest to pacjent podejrzany o chorobę wieńcową, to badaniem niezbędnym dla diagnostyki z reguły jest koronarografia. W zależności od wyniku, zaproponowane może być pacjentowi leczenie inwazyjne – operacyjne lub z użyciem technik przezskórnych, lub też dalsze leczenie farmakologiczne. Podobnie przyczynowo staramy postępować np. w wadach serca czy uszkodzeniach serca spowodowanych arytmią.
Samo leczenie niewydolności serca zawsze staramy się zaczynać od metod najmniej obciążających, czyli nieinwazyjnych. Walczymy więc o pacjenta farmakologicznie. Jak najmniejsza interwencja przy jak największej szansie na sukces. Jeśli odpowiednio zestawimy tabletki, porozmawiamy z pacjentem i uda nam się uzyskać jego zrozumienie i współpracę, to u wielu pacjentów w danym momencie może nie być już potrzebne działanie inwazyjne. Jeżeli w trakcie leczenia osiągnę to, że dolegliwości pozostaną na stałym poziomie, to bardzo się cieszę. Zdarza się, że dolegliwości w ogóle ustępują. Oczywiście, na wstępie informuję każdego pacjenta, że niewydolność serca to choroba przewlekła i postępująca, i trzeba się liczyć z tym, że w jakimś momencie może być niezbędne postępowanie inwazyjne.
- Jakiego rodzaju leki stosuje się najczęściej?
- Leki należy włączać powoli, w rekomendowanych dawkach, które są wielokrotnie większe od dawek początkowych. Zaczynamy od ACE Inhibitora lub β-adrenolityku, pamiętając jednak, że β-adrenolityki nie mogą być stosowane u pacjentów zdekompensowanych (ujemny efekt na kurczliwość). Nadmiar płynów usuwamy z organizmu, stosując leki moczopędne, które łagodzą objawy, ale nie wpływają bezpośrednio na rokowanie, stąd powinny być stosowane z umiarem.
Gdy pacjent pomimo prowadzonego leczenia ma nadal objawy choroby, z utrzymującym się uszkodzeniem lewej komory serca, dodatkowo podajemy leki będące antagonistami aldosteronu. Jeśli, mimo wdrożonego leczenia, pacjent nadal ma objawy niewydolności, uszkodzenia lewej komory serca z rytmem zatokowym o częstości ≥ 70/min, możliwe jest zastosowanie leku zwalniającego zbyt szybką czynność serca – iwabradyny.
Możliwości leczenia farmakologicznego są więc duże i powinny być wszystkie maksymalnie wykorzystane przed kwalifikacją do procedur inwazyjnych.
- Tak w przybliżeniu, ale pod pojęciem leczenie inwazyjne niewydolności serca rozumiemy tzw. elektroterapię, bądź wszczepianie urządzeń wspomagających, czy też przeszczep serca. Elektroterapia to w zasadzie dwa typy urządzeń. Pierwszy to kardiowerter - defibrylator, czyli stymulator, który jednocześnie sczytuje rytm serca i jeśli pojawiają się niebezpieczne dla życia pacjenta komorowe zaburzenia rytmu pod postacią częstoskurczu komorowego lub występuje migotanie komór, to urządzenie przy pomocy szoku elektrycznego przerywa te zaburzenia. Jednocześnie, gdy czynność serca jest zbyt wolna, włącza się funkcja stymulacji elektrycznej serca. Urządzenie ma duże zastosowanie u osób, które mają mniej zaawansowaną niewydolność serca i narażone są na większe ryzyko nagłego zgonu sercowego. U osób ze schyłkową niewydolnością serca częstszą przyczyną zgonu jest niewydolność samego serca, aczkolwiek występują również zgony z przyczyn arytmicznych.
Druga grupa urządzeń elektrycznych to urządzenia resynchronizujące. Jeżeli bodziec w sercu przewodzony jest w ten sposób, że komory serca kurczą się asynchronicznie, to możemy dodatkowo odszczepić dodatkową elektrodę stymulujacą lewą komorę serca oraz elektrody do prawej komory serca i przedsionka. Tak złożony układ stymulujący optymalizuje pobudzenie serca. W terapii resynchronizującej możemy stosować urządzenia będące tylko stymulatorem resynchronizującym lub takie, które są stymulatorem resynchronizującym wraz z funkcją kardiowertera- defibrylatora.
Jeżeli niewydolność serca jako pompy narasta niezależnie od naszego postępowania, to w takiej sytuacji, choć nie w każdym przypadku, można zastosować urządzenie wspomagające pracę serca, bądź przeszczepić serce. Jednak te metody mają swoje ograniczenia. Przeszczep jest możliwy, gdy nie ma przeciwwskazań, czyli m.in. nadciśnienia płucnego, uszkodzeń narządowych, niewydolności nerek, wieku powyżej 65 lat, istotnych chorób współistniejących, ciężkiego stanu ogólnego pacjenta.
Wspomaganie serca to kolejna technika stosowana na świecie, która powoli staje się coraz bardziej popularną metodą leczenia w Polsce. Choć niewątpliwie jeszcze kosztowna, to mam nadzieję, że przy szybko obserwowanym postępie i coraz szerszym jej wykorzystaniu będzie szerzej stosowana, oczywiście w odpowiednio dobranej grupie chorych. - Dziękuję za rozmowę.
Szacuje się, że w Polsce w tej chwili na niewydolność serca cierpi ok. 1 mln osób, a w ciągu najbliższych 20 lat ta liczba wzrośnie o jedną czwartą. Wskutek niewydolności serca codziennie umierają 164 osoby, co w ciągu roku daje liczbę 60 tys. zgonów.
W opiece i leczeniu chorych z niewydolnym sercem największe koszty to powtarzające się hospitalizacje. Równie ważny, jeśli nie ważniejszy, jest aspekt ludzki. Częste hospitalizacje pacjenta znacznie utrudniają mu normalne życie i zmniejszają jego komfort. Stąd tak ważne jest skuteczne leczenie farmakologiczne i stworzenie całego systemu opieki nad chorym z niewydolnym sercem, co może przyczynić się do istotnej redukcji hospitalizacji i związanych z tym kosztów.
Optymistycznie należy spojrzeć na leczenie przy pomocy urządzeń wszczepialnych. Gdy zaczynano stosować (1990) kardiowertery – defibrylatory, były one bardzo duże i drogie - dzienny koszt takiego urządzenia wynosił 91 dolarów. W 2005 było to tylko 12 dolarów, a obecnie - 8 dolarów. Teraz jest to urządzenia małe, o długim okresie żywotności i stosunkowo niedrogie.
- Autor: Justyna Hofman-Wiśniewska
- Odsłon: 5478
-
Około 8 mln ludzi w Polsce choruje i cierpi z powodu chorób układu mięśniowo - szkieletowego
-
Co 30 sekund jeden z mieszkańców UE doznaje złamania z powodu osteoporozy
-
Ryzyko zgonu na skutek powikłań złamania szyjki kości udowej u kobiet jest równe ryzyku śmierci z powodu raka piersi
-
U mężczyzn złamania osteoporotyczne powodują większą zachorowalność i śmiertelność niż u kobiet
-
Osteoporoza występuje u jednego na pięciu mężczyzn - częściej niż rak prostaty
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 3271
27 września br. w Warszawie, z inicjatywy prof. Andrzeja Górskiego - wiceprezesa PAN, odbyła się międzynarodowa konferencja „Electronic Health and Medicine: Advances and Challenges”. Dotyczyła digitalizacji w ochronie zdrowia w państwach członkowskich UE, ze szczególnym uwzględnieniem realizacji
systemu e-zdrowia w Polsce.
Z prof. Andrzejem Górskim, wiceprezesem PAN, rozmawia
Anna Leszkowska
- Panie Profesorze, do tej pory omawianie zagadnień etycznych
w medycynie dotyczyło głównie nowych technologii leczenia: przeszczepów, terapii genowej, itd. Tymczasem konferencja „Electronic Health and Medicine: Advances and Challenges”dotyczyła skutków wprowadzenia digitalizacji w
ochronie zdrowia. Komputery i
Internet wykorzystywane w
medycynie stwarzają problemy etyczne?
- Bezpośrednio, oczywiście, nie, bo liczba komputerów czy telefonów komórkowych nie jest przedmiotem rozważań etyków, przynajmniej tych zajmujących się medycyną. Fakty jednak są takie, że w ciągu najbliższych trzech lat liczba komputerów osiągnie 2 mld przy populacji 6 mld. Są kraje, w których liczba telefonów komórkowych przewyższa liczbę mieszkańców. I to w sposób oczywisty przenosi się na sposób uprawiania medycyny. Przede wszystkim, komputery zaczynają stopniowo wypierać lekarza z relacji: lekarz-pacjent.
- Czyli następuje złamanie podstawowej zasady leczenia.
- Może naruszona, ale jeszcze nie złamana. Lekarz już nie musi komunikować
pacjentowi wszystkiego o jego stanie zdrowia – chory może otrzymać wydruk z komputera, może nawet z komputerem dyskutować. Przez komputer przenosi się informacje dotyczące stanu chorego, czynności jego narządów, itd. I najważniejsza sprawa: digitalizacja zapisów dotyczących pacjenta czy historii chorób. Ta pisanina,
która dotąd była na papierze, staje się archaizmem.
- Do niedawna uważano, że jeśli lekarz nie będzie musiał tego wszystkiego zapisywać na papierze, będzie miał więcej czasu dla pacjenta...
- Teoretycznie tak, ale ktoś te dane musi wprowadzać do komputera. Nie wiadomo, kto
to będzie robić. Digitalizacja to przede wszystkim nieograniczony dostęp do danych –
nie trzeba wertować historii chorób, szukać, co było zmorą lekarza.
- A co panu jako lekarzowi zabierało najwięcej czasu? Robota papierkowa czy rozmowa z pacjentem?
- Z pewnością robota papierkowa. Choć miało to i swoje zalety, bo ćwiczyło pamięć. Kolejnym atutem digitalizacji jest z pewnością umożliwienie diagnozy i porady dla pacjentów mieszkających z dala od ośrodków medycznych, a także zakup leków w internecie. Już dzisiaj ok. 10% leków kupuje się przez internet, nie wychodząc z domu.
I tutaj już widać zagrożenia, nie tylko w depersonalizacji relacji lekarz-pacjent.
- Zaskakujące było stwierdzenie dr Siobhan O'Sullivan – przedstawicielki Komisji Europejskiej, która stwierdziła, iż dzięki technologiom ICT pacjent będzie
wreszcie w centrum leczenia. Trochę to dziwne, bo dla lekarza pacjent zawsze
był i powinien być w centrum leczenia. Inaczej ten zawód nie miałby sensu.
- Ja nie do końca się z tym zgadzam, choć pani doktor użyła terminu „patient empowerment”, czyli wzmocnienie, upełnomocnienie pacjenta. Dla niej oznacza to, że pacjent będzie więcej wiedzieć o swojej chorobie niż wiedział poprzednio, w dobie cywilizacji papierowej. Ale czy to dobrze, czy źle?
- Może nie każdy chce wiedzieć?
- Właśnie! Ważne będzie przecież i to, czy będzie mieć wiarygodną informację.
Czy na pewno Internet zawsze da pacjentowi wzmocnienie? Jeśli trafi na wiarygodną stronę internetową, to tak, ale czy zawsze na taką trafi? A nawet, jeśli będzie
więcej wiedzieć
o swojej chorobie, to co z tego? Będzie się sam leczył? To, że pacjent będzie więcej wiedzieć nie oznacza, ze jest to dla niego lepsze. Jeszcze parę lat temu nawoływano mężczyzn do badania stężenia PSA. Uważano, że PSA jest dobrym wskaźnikiem nowotworu prostaty. Tymczasem dziś wiadomo, że podwyższone PSA nie oznacza nowotworu, a nawet jeśli ktoś ma nowotwór, nie oznacza, że musi być natychmiast operowany.
- Nawet od punkcji się dziś odchodzi...
- To prawda. I tak na przykładzie PSA można pokazać, że jak pacjent więcej wie, to niekoniecznie jest dla niego lepiej. Bo często powoduje to stres, depresję - zupełnie nieuzasadnioną. Okazuje się, że są takie sytuacje z rakiem prostaty, że operowanie chorego czy narażanie na agresywne leczenie wcale nie ma na uwadze jego dobra.
Bo
on z tym nowotworem ma takie same szanse przeżycia jak bez nowotworu - bo to
zależy od formy raka prostaty. Zatem nie do końca zgodzę się z twierdzeniem, że
nieograniczone informowanie pacjenta o stanie jego zdrowia przez Internet jest jego wzmocnieniem.
- Czy wprowadzanie metod ICT w medycynie nie wynika z gorszego szkolenia lekarzy, ich niższych kwalifikacji?
- Nie widziałbym cyfryzacji jako reakcji na nagle gorsze leczenie przez lekarzy, bo nie widać, aby lekarze leczyli gorzej. Tendencje światowe są takie, że digitalizacja nie
omija medycyny, podobnie jak robotyzacja. Dziś lekarz może nawet nie dotykać
chorego.
- Prof. Religa powiedział kiedyś, że wolałby być operowany przez robota niż człowieka...O czymś to świadczy.
- Trudno mi komentować słowa wybitnego chirurga, ale z tego co wiem, robotyzacja chirurgii nie jest tak jednoznaczna etycznie. Są zabiegi, w których oznacza to oszczędność czasu, lepszą decyzję, ale z kolei zabiegi te nie są refundowane z
funduszu zdrowia. Zatem powstają tu pytania: czy na operację przy pomocy robota możemy wydać 5 tys zł z NFZ kosztem jakiegoś nierefundowanego leku? Tak samo
tutaj: nie wszyscy się zgadzają, że wprowadzenie digitalizacji w służbie zdrowia
przyniesie wielkie oszczędności. Niby tak, ale pod warunkiem, że opieka społeczna
będzie dobrze zorganizowana. Bo wprowadzenie informatyzacji do chaotycznej służby zdrowia tylko pogłębi chaos.
- Tutaj przewijają się trzy wątki: technologiczny, prawny i finansowy.
- Jesteśmy etykami, zatem na tej konferencji zajmowaliśmy się aspektami etycznymi -
nie wtrącaliśmy się w prawo ani finansowanie. Zwracamy uwagę na wykluczenie
cyfrowe części społeczeństwa, ale i na to, że starzejące się społeczeństwo dzięki informatyzacji może mieć ułatwiony dostęp do lekarskiej porady.
- Czy wprowadzenie informatyzacji do służby zdrowia nie spowoduje odhumanizowania medycyny?
- To jest centralny punkt tego zagadnienia. Hipokrates powiedział, iż chory może wyzdrowieć w wyniku właściwego stosunku lekarza do niego, czyli tego, co nazywamy medical attention. Zatem tutaj jest jakieś niebezpieczeństwo, jeśli komputer będzie całkowicie zastępował lekarza. Natomiast jeśli będzie tylko służył mu pomocą, będzie dodatkowym narzędziem lekarza, ułatwiającym jego pracę, to dehumanizacja tego
zawodu nie powinna nastąpić.
- Dziękuję za rozmowę.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
W Polsce, w oparciu o dyrektywy unijne, został przygotowany dokument „Kierunki informatyzacj e-zdrowie Polska na lata 2011-2015”, który określa następujące obszary i kolejność działań:
1. Ułatwienie dostępu obywateli do informacji z zakresu ochrony zdrowia.
2. Poprawa efektywności systemu ochrony zdrowia w zakresie elektronicznego obiegu
dokumentacji.
3. Stworzenie procedur, wytycznych, zebranie i udostępnienie dobrych praktyk
mających na celu usprawnienie zarządzania zakładem opieki zdrowotnej. Lepsze wykorzystanie, do podnoszenia zdolności zarządczych, systemów teleinformatycznych.
4. Unowocześnienie systemu informacji medycznej w celu analizy zapotrzebowania na
realizowane świadczenia zdrowotne.
5. Praktyczna realizacja budowy rozwiązań IT w ochronie zdrowia, zgodnych z wytycznymi KE, umożliwiającą włączenie Polski w obszar interoperacyjnego elektronicznego zapisu medycznego (EHR – Electronic Health Record).
Realizacja założeń tego dokumentu, czyli zastosowanie takich rozwiązań, jak m.in.: System Informacji Medycznej, elektroniczne karty zdrowia, czy centralny portal informacyjny ochrony zdrowia (łącznie z poradnikiem dla chorych) może sprawić, że opieka zdrowotna w Polsce stanie się bardziej dostosowana do indywidualnych potrzeb, leczenie będzie skuteczniejsze, a lekarze będą mogli szybciej zdiagnozować chorobę
lub nawet zapobiec jej wystąpieniu. Technologie teleinformatyczne – ICT - mogą
również przyczynić się do poprawy opieki zdrowotnej poprzez monitorowanie
pacjentów w czasie rzeczywistym, bez względu na miejsce ich pobytu.
Wprowadzenie systemu e-zdrowia zdaje się wnosić w życie każdego społeczeństwa
same korzyści. Jednak obok wielu pozytywnych opinii ekspertów pojawiają się
wątpliwości natury etycznej i prawnej.
Jedno z podstawowych zastrzeżeń dotyczy poufności i bezpieczeństwa danych
pacjenta, do których dostęp będzie miało grono lekarzy, pracowników medycznych
oraz sam pacjent. W takim przypadku konieczne jest zbudowanie systemu uniemożliwiającego ingerencję w dane osobowe pacjenta poza nim samym lub
zapobiegnie wprowadzaniu zmian w wynikach badań przez osoby, które tych badań
nie wykonywały.
Inna wątpliwość dotyczy kontaktu pacjenta z lekarzem. Do tej pory było to osobiste spotkanie i bezpośrednia rozmowa. Wiele osób aktywnych zawodowo z ulgą przyjmie zmianę wizyt w gabinecie na wirtualne kontakty, które pozwolą im zaoszczędzić czas. Osoby starsze mogą mieć problem z dostosowaniem się do nowych wymogów. Bardzo często ich zaufanie do lekarza budowane jest w oparciu o bezpośrednich kontakt. Poza tym starsze społeczeństwo nie ma na co dzień styczności z komputerem i Internetem,
co dodatkowo utrudni mu kontakt z lekarzem w nowym systemie.
Również wprowadzenie sprzedaży internetowej farmaceutyków oraz realizacje
e-recept powoduje wiele emocji. Jedną z podstawowych zasad handlu lekami jest
dbałość o bezpieczeństwo pacjenta. Hurtownia i apteka zapewniają przechowywanie leków w odpowiedniej temperaturze, która nie może przekroczyć 25 stopni C.
W przypadku transakcji internetowych nie mamy pewności, w jakich warunkach dany
lek jest transportowany. Może być przewożony przez kuriera w bagażniku, w którym
temperatura latem jest dwukrotnie wyższa niż przewidziana normami i lekarstwo
wówczas straci całkowicie wartość.
W Internecie, obok e-aptek, coraz częściej możemy spotkać też wirtualnego lekarza.
Czy, mimo uwagi na stronie, że udziela on tylko porad a nie leczy, wielu internautów nie poprzestanie na takiej „diagnozie” i tym samym nie spowoduje zagrożenia dla swojego
lub czyjegoś zdrowia?