Nauka i sztuka (el)
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 1399
W Muzeum Śląskim w Katowicach do 17.09.17 można oglądać wystawę malarstwa Pawła Wróbla – Kroniki przedmieść.
Stożkowate hałdy, wysokie kominy, wieże wyciągowe kopalnianych szybów i czerwone budynki familoków – to charakterystyczne dla prac Pawła Wróbla elementy śląskiego krajobrazu. Utrwalał swoiste kroniki przedmieść: zapadające w pamięć scenki rodzajowe rozgrywające się w Szopienicach czy Nikiszowcu. Jego wyrazista osobowość i charakterystyczne malarstwo sprawiły, że stawiany jest w jednym rzędzie z Teofilem Ociepką i Erwinem Sówką.
Urodził się w Szopienicach, a wychowały go hałdy, na których spędzał w dzieciństwie większość czasu. Skończył zaledwie trzy klasy szkoły podstawowej i mimo zdolności plastycznych, które wykazywał od najmłodszych lat, nikt nie pomógł mu rozwijać się w tym kierunku. Ponieważ musiał zarabiać na swoje utrzymanie już w wieku dziewięciu lat, umiejętności plastyczne szybko stały się szansą na dodatkowy zarobek. Rysowane tuszem na papierze scenki z popularnych wtedy westernów podobały się na tyle, że za zarobione drobne sumy mógł pozwalać sobie na drobne przyjemności: bilet do kina lub słodycze. Nie wiadomo jednak, jak potoczyłyby się losy Pawła Wróbla, gdyby żył w innym czasie lub miejscu.
Niemal połowę życia przepracował w kopalni – najpierw jako ładowacz, a później rębacz. Praca w kopalni paradoksalnie miała decydujący wpływ na rozwój talentu plastycznego Wróbla. Dzięki wystawie twórczości plastycznej górników w 1946 roku w Katowicach artysta zapisał się na zajęcia plastyczne w świetlicy przyzakładowej. W krótkim czasie z nieznanego nikomu górnika stał się cenionym artystą, zdobywcą wielu nagród i wyróżnień, a jego obrazy kupowały muzea oraz prywatny kolekcjonerzy.
Nieodłączną cechą malarstwa Pawła Wróbla jest osadzenie go w realiach tamtego czasu. Interesował się przede wszystkim życiem codziennym osiedli robotniczych, kolorytem familoków, festynów, ogródków działkowych. Był prawdziwym kronikarzem przedmieść, a jego świat obracał się ciągle w tym samym kręgu. Były to podwórka, na których spotykali się sąsiedzi, chlewiki, w których hodowano zwierzęta, sąsiedzkie biesiady czy dziecięce zabawy.
Kurator wystawy: Sonia Wilk
Więcej - http://www.muzeumslaskie.pl/wystawy-wystawy-czasowe-kroniki-przedmiesc-malarstwo-pawla-wrobla.php
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 1109
Do 27.01.19 w Oddziale Sztuki Nowoczesnej Muzeum Narodowego w Gdańsku (Pałac Opatów) oglądać można wystawę retrospekcyjną obrazów Stefana Stankiewicza.
Żywiołowe, barwne, impresyjne obrazy dają możliwość smakowania uroków świata, przełożonych na rzadko już spotykany język malarski, który w tradycyjny sposób ewokuje piękno natury i wartość życia.
Rodowodu twórczości Stefana Stankiewicza – ucznia Krystyny Łady-Studnickiej i Jacka Żuławskiego, czołowych profesorów Państwowej Szkoły Sztuk Plastycznych w Sopocie – automatycznie szukano w jej postimpresjonistyczno-kolorystycznych założeniach. Z tzw. szkołą sopocką łączą artystę kolorystyczne inklinacje oraz katalog motywów (pejzaże, martwe natury, kwiaty, kompozycje figuralne, portrety), ale jego twórczość od początku cechuje się świadomą twórczą niezależnością.
Na wystawie zaprezentowano ponad 150 obrazów, w większości olejnych. Najwcześniejsze z nich, powstałe w latach 60. XX wieku, są jeszcze mocno zróżnicowane i świadczą o poszukiwaniu przez twórcę najlepszych dla niego środków wyrazu.
Najstarszy z wystawionych obrazów (1964) to udana próba, ale tylko próba, zmierzenia się z surrealizmem.
Są też obrazy zbudowane z drobnych, impresjonistycznie rozedrganych plam – w nich najbardziej uwidoczniają się wpływy sopockiej Alma Mater – lub charakteryzujące się dziecięcą prostotą czy lekkością książkowej ilustracji.
Reszta wczesnych dzieł, poprzez użycie czarnego konturu i płaszczyznowe, schematyczne ujęcie form, zapowiada późniejszy, rozpoznawalny styl malarza. Przybierze on rozmaite oblicza, specyficzne dla konkretnej grupy tematycznej.
Martwe natury i kompozycje z kwiatami to przedstawienia najbardziej realistyczne, mniej lub bardziej doprawione umowną dekoratywnością, o świetlistej, pogodnej palecie. Poszczególne elementy – gatunki kwiatów, drobne bibeloty – są w nich bez trudu rozpoznawalne.
W kompozycjach figuralnych, najczęściej o tematach muzycznych, główną rolę gra umownie i dekoratywnie traktowana przestrzeń architektoniczna – wnętrza zamków i dworów. Sylwetki ludzkie w nich umieszczone sugerowane są zaledwie odpowiednimi zestawami plam barwnych.
Najdalsze od realizmu są pejzaże – krajobrazy pól, jezior, morza czy też widoki miejskie, w tym wizerunki Gdańska. Tu inwencja artysty podąża w wielu kierunkach – od przedstawień wielobarwnych i ekspresyjnych, poprzez melancholijne pejzaże tworzone kilkoma muśnięciami pędzla na subtelnym jednobarwnym tle, po układy plam zbliżające obraz do abstrakcji. Odrębną grupę tematyczną stanowią pozbawione cech indywidualnych portrety, głównie kobiece, wykreowane za pomocą muśnięć pędzla, o wyraźnej naiwnej umowności, oddające istotę kobiecego wdzięku.
Stankiewicza uważa się za kolorystę. Kolor niewątpliwie jest głównym budulcem jego obrazów, ale w równym stopniu jest nim też siła wyrazu żywiołowej plamy, zazwyczaj fakturalnej, kładzionej z wyraźnym „nerwem” i stanowczością, siła stosowanych kontrastów oraz moc konturu, który staje się częścią form na prawach barwnej plamy. To wszystko definiuje twórcę także jako ekspresjonistę. Natomiast subiektywizm tej twórczości, jej wyraźnie uczuciowy, liryczno-nastrojowy charakter, pozwala łączyć ją z neoromantyzmem końca XIX wieku.
Podsumowując, można powiedzieć, że w twórczości Stankiewicza współgrają rozmaite, niekiedy sprzeczne, tendencje: wrażeniowość, ekspresja, żywiołowość, kontemplacja, intuicyjność itp.
Stefan Stankiewicz urodził się 3 października 1934 roku w Lipsku. W latach 50. uczył się w Liceum Plastycznym w Bydgoszczy. W 1955 roku rozpoczął studia artystyczne na Wydziale Sztuk Pięknych UMK w Toruniu, studiował też w PWSSP w Łodzi, w pracowni prof. Adama Rychtarskiego, oraz w PWSSP w Gdańsku pod kierunkiem prof. Krystyny Łady-Studnickiej i prof. Jacka Żuławskiego. W 1963 roku otrzymał dyplom z wyróżnieniem.
Więcej - http://www.mng.gda.pl/events/stefan-stankiewicz-malarstwo/
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 1069
W Muzeum Ziemi PAN w Warszawie do końca października można oglądac wystawę malarstwa Marii Waliszewskiej-Bendek pn Okna Świata.
Wystawa obrazów Marii Waliszewskiej-Bendek składa się z trzech części, które prezentują artystyczną ewolucję artystki w postrzeganiu pejzażu.
Obrazy najstarsze, z wystawy w Teatrze Polskim w Poznaniu w 1992 roku, to surrealistyczne, majestatyczne pejzaże, pełne odnośników do sztuki światowej. „To moje spojrzenia wstecz na to, co pozostało z twórczości człowieka, a co zostało bezpowrotnie zniszczone. Spokój, którym emanują może drażnić. Ale tylko pozornie. W tych wizjach, będących wiecznym teatrem i stałą scenografią życia rozgrywa się bowiem bolesny dramat Człowieka”.
Na drugą część ekspozycji składają się obrazy, które powstały w efekcie powrotu autorki do malowania pejzażu. „Zmieniałam się jako człowiek i dojrzałam jako artystka. Maluję, wystawiam, rozwijam się i poszukuję – inne rzeczy w sztuce są teraz dla mnie ważne. A poszukiwania twórcze dotyczą bardziej formy niż treści. Malując chmurę – chcę, żeby to była kwintesencja chmury, żeby widz poczuł jej zapach i delikatny powiew wiatru na twarzy. A kilka pociągnięć pędzla pozwoliło znaleźć idee wody, wiatru czy światła księżyca i zamknąć to wszystko w płaszczyźnie obrazu”.
Niektóre z prezentowanych kompozycji gościły już w PAN Muzeum Ziemi, w 2014 roku, w ramach wystawy "Powracające pejzaże".
Konsekwencją twórczych poszukiwań są obrazy, nad którymi autorka pracuje obecnie. Są to abstrakcyjne kompozycje inspirowane nasilającymi się problemami współczesnego świata.
„Zmiany klimatyczne spowodowane nieodpowiedzialną i dewastacyjną działalnością człowieka powodują klęski żywiołowe - niszczą świat, ludzi i przyrodę. Ziemia choruje i wymaga ratunku – konkretnych decyzji i działań. Pejzaże - tytułowe Okna Świata - zmienią się bezpowrotnie i zmarnieją.
Dramatyczne obrazy ścinanych drzew w puszczy tkwią w głowach wywołując grozę i lęk o przyszłość. Powietrze, którym oddychamy zabija nas. Cały ten chaos dookoła prowokuje do postawienia pytania o rolę artysty wobec obecnych problemów. Dążąc do uporządkowania i klarowności tych treści na obrazach, poszukuję poczucia sensu i równowagi.
Abstrakcja najskuteczniej pozwala mi zawrzeć na płaszczyźnie te wszystkie lęki i koszmary. Tak skonstruowana ekspozycja stwarza widzowi szansę na bardziej wnikliwe poznanie mojej twórczości, myślenia i przesłania” - pisze Maria Waliszewska-Bendek.
Więcej - www.mz.pan.pl
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 1150
We Wrocławiu do 13.05.18 można oglądać wystawę zorganizowaną z okazji 70-lecia Muzeum Narodowego w tym mieście. Będzie to pierwsza w historii monograficzna ekspozycja poświęcona wrocławskiemu manieryzmowi – fascynującemu okresowi w sztuce miasta, który nadal pozostaje mało rozpoznany.
Lata około 1600 r. i początek XVII w. to czas wielkiego rozkwitu stolicy Śląska i powstającej tam sztuki. Zwiedzający mogą zobaczyć przeszło 150 dzieł z tego okresu sprowadzonych z całej Europy.
Wrocław około 1600 r. przeżywał okres szczególnej prosperity; mieszczaństwo oraz szlachta bardzo się wzbogaciły, a kupiectwo osiągnęło niezwykłe wręcz dochody. Trwający od stuleci pokój pozwalał nie tylko znajdować przyjemność w obcowaniu z cennymi dziełami sztuki, pięknymi wyrobami złotniczymi i ceramicznymi, ale także gromadzić kurioza i organizować kunstkamery pełne przedmiotów dostarczanych z ciągle odkrywanego Nowego Świata – wyjaśnia Piotr Oszczanowski, kurator wystawy.
W tę koniunkturę, dostatek, otwartość i ciekawość świata obywateli Wrocławia, którzy studiowali na uniwersytetach w całej Europie, doskonale wpisali się wrocławscy artyści.
Wielu z nich wybrało stolicę Śląska jako swoje miejsce na ziemi – przybyli do niej z odległych stron (np. z Nijmegen i Amsterdamu, z Bazylei i Ulm, z Drezna i Freibergu); wielu także – zanim rozpoczęło tutaj swoją zawodową działalność – odbyło obowiązkowe podróże edukacyjne, które zawiodły ich na Półwysep Apeniński, na teren Bawarii czy wreszcie do rudolfińskiej, magicznej i rozkochanej w sztuce Pragi.
Ambicją wrocławian było też sprowadzanie obrazów i rzeźb z renomowanych warsztatów europejskich. Do Wrocławia trafiły dzieła światowej sławy twórców: Bartholomaeusa Sprangera, Hansa von Aachen czy Adriaena de Vries. Wrocławianie znajdowali przyjemność w obcowaniu ze sztuką, która ich uczyła, cieszyła i czyniła lepszymi.
Ten trwający kilkadziesiąt lat okres w sztuce miasta (którego kresem stała się wojna trzydziestoletnia i zaraza roku 1632/1633), to jeden z najbardziej niedocenianych, ale przede wszystkim w dalszym ciągu najmniej znany epizod w historii sztuki stolicy Śląska. Wystawa ma za zadanie pokazać jej niezwykłość, różnorodność, erudycję i mistrzostwo wykonania. Bo sztuka około roku 1600 we Wrocławiu była doprawdy… europejska.
Na wystawie pokazanych zostało ponad 150 zabytków malarstwa, rzeźby, rysunku, grafiki i rzemiosła artystycznego, wśród nich m.in. puchar cesarski autorstwa Hansa Hockego czy też naczynie w kształcie statku Hansa Stricha – jedne z najlepszych prac złotniczych powstałych we Wrocławiu; rysunek wykonany przez wrocławskiego kaligrafa mającego w momencie tworzenia pracy 105 lat; nautilusy, czyli puchary z muszli gatunku turbo marmoratus S czy też inne wyroby o niezwykłych kształtach wykonane z połączenia metali szlachetnych i tak oryginalnych materiałów, jak np. jajo strusia lub też korale i ząb narwala.
Wśród prezentowanych prac są dzieła wybitnych twórców wrocławskiego manieryzmu, takich jak Gerhard Hendrik z Amsterdamu, Georg Hayer, Jacob Walther, Johann Thwenger oraz cała plejada znakomitych tutejszych złotników.
Najcenniejszymi dziełami pokazywanymi na wystawie są (po raz pierwszy od czasów II wojny światowej wystawione obok siebie) prace pochodzące z kościoła Świętej Trójcy w Żórawinie. Są to kreacje światowej sławy manierystów: obraz Bartholomaeusa Sprangera Chrzest Chrystusa oraz rzeźba Adriaena de Vries Chrystus przy kolumnie.
Ekspozycja ma układ tematyczny, kolorami dominującymi w scenografii są: złoto, czerń i biel.
Więcej - http://www.mnwr.art.pl/CMS/wystawy_czasowe/Manieryzm_wroclawski.html