Felietony W. W. Jędrzejczak (el)
- Autor: Wiesław W. Jędrzejczak
- Odsłon: 1923
Przeciwnicy gloryfikowania tzw. „żołnierzy wyklętych” zwykle odwołują się do pokręconych i tragicznych losów tych ludzi, którzy niekiedy prędzej czy później sami dopuszczali się zbrodni. Nie podejmuje się natomiast tego, co było istotą sporu. Otóż żołnierz nie walczy po to, aby walczyć. Wojnę prowadzi się w interesie Narodu. A celem Narodu nigdy nie jest samounicestwienie. Wojnę prowadzi się też w określonych warunkach i tylko wtedy, kiedy choćby teoretycznie można ją wygrać. W 1945 roku Polska nie mogła wygrać żadnej wojny. Wynikało to stąd, że znajdowała się na terenie imperium zaczynającego się na Łabie, imperium dysponującego środkami do stłumienia każdego powstania (300-400 tysięcy żołnierzy radzieckich w samej Polsce) i było to za przyzwoleniem jej wszystkich wcześniejszych sojuszników. Polacy byli wykrwawionym 25-milionowym narodem, częściowo przerzuconym na inne terytorium, które w dodatku było całkowicie zdewastowane. Ówczesne pomysły „wyklętych” typu: „jedna bombka atomowa, a wrócimy znów do Lwowa”, czy „druga mała, ale zwinna i wrócimy też do Wilna” w praktyce sprowadzały się do tego, że posiadane granaty ręczne też zbudowane były z atomów.
Cele Narodu sprowadzają się do trzech: liczebności, terytorium i bogactwa. Większy Naród ma na świecie więcej do powiedzenia niż mniejszy Naród, a jeszcze więcej ma do powiedzenia jeśli jest bardziej wykształcony i twórczy. Drugim nośnikiem znaczenia Narodu jest zajmowane przez niego terytorium. Im bardziej rozwinięte tym lepiej może służyć uzyskiwaniu trzeciego celu, czyli bogactwa.
Racją stanu Polaków w 1945 roku było rozmnażać się, odbudowywać, kształcić i starać się lepiej żyć. Tak się składało, że misja żołnierzy „wyklętych” nie zbliżała nas do realizacji żadnego z tych celów. Niezłomna walka żołnierzy „wyklętych” mogła doprowadzić tylko do tego, że ubyłoby (zabitych, bądź wywiezionych na Syberię) jeszcze kilka milionów Polaków, na Mazury zostaliby sprowadzeni Rosjanie tak, jak do reszty Prus, Ziemie Zachodnie utrzymaliby Niemcy, a do Pałacu Namiestnikowskiego wprowadziłby się prawdziwy namiestnik. To, że zginęliby również żołnierze „wyklęci” byłoby bez znaczenia, gdyż żołnierz ostatecznie do tego służy, ale żołnierz jeśli ma zginąć, to powinien zginąć z sensem. Głupia śmierć nie powinna być dla nikogo wzorem. Tragedia losu żołnierzy „wyklętych” sprawdzała się do tego, że do wygrania była nie wojna, a pokój i że do tego nie bardzo się nadawali. Wiesław Wiktor Jędrzejczak
- Autor: Wiesław Wiktor Jędrzejczak
- Odsłon: 3173
I oto odbył się pogrzeb i odbyło się wyczytywanie, jak to ojczyzna dziękowała swojemu obywatelowi za tak przyzwoite życie. I niewiele było do powiedzenia. Nawet najniższego stopnia Orderu Odrodzenia Polski dla profesora zabrakło. Pomyślałem sobie: „zachowując proporcje, taki Sławomir Mrożek to chociaż po śmierci, ale dostał Order Orła Białego”. I wtedy przypomniał mi się stary dowcip o radzieckim żołnierzu głodującym gdzieś na froncie II Wojny Światowej, który w napotkanym jeziorku złowił złotą rybkę. Już chciał ją nadziać na patyk i upiec na ognisku, kiedy ona zawołała: zaczekaj, czy nie widzisz, że jestem złotą rybką i mogę spełnić twoje życzenie?
Jakie życzenie?- zawahał się głodny żołnierz. A ona mówi: pieniądze? - Na co mi pieniądze, za które nie można nic kupić? Kobieta?- A co ja zrobię z kobietą w tym zimnym błocie? Order?- W Związku Radzieckim order to była wielka rzecz, więc żołnierz się zawahał. I starczyło: ujrzał siebie z granatem w ręku w obliczu nadjeżdżającego niemieckiego czołgu i tylko zdążył pomyśleć: „Job twoju mać, dała pośmiertny”. Dziwne jest to państwo, które ordery daje za strajki, a tych, którzy budowali i budują jego znaczenie traktuje po macoszemu. W końcu taka blaszka kosztuje niewiele, potem na jarmarku staroci można ją sobie kupić za 30 złotych, ale jest jakimś rodzajem powiedzenia przez Ojczyznę: dziękuję. Dziękuję, że ten dział naszego życia został przyzwoicie rozwinięty. I tego zabrakło Panie Prezydencie.
Wiesław Wiktor Jędrzejczak