Recenzje (el)
- Autor: ANNA LESZKOWSKA
- Odsłon: 1586
Czy polska uczona, jedyna w historii podwójna noblistka Maria Skłodowska-Curie, która współpracowała m.in z Ernestem Rutherfordem (potwierdził istnienie jądra atomowego), Maxa Planca (dał początek mechanice kwantowej) czy Alberta Einsteina (autora teorii względności) może być bohaterką opery? Okazuje się, że tak, ale po kolei.
UNESCO to w polskim tłumaczeniu skrót od nazwy: Organizacja Narodów Zjednoczonych do Spraw Oświaty, Nauki i Kultury. Działa ona w materii kultury, sztuki i promowania zasad poszanowania praw człowieka. To jedna z najbardziej znanych i cenionych organizacji na świecie. Na dzień dzisiejszy UNESCO zrzesza 193 kraje, w tym Polskę. Siedziba organizacji mieści się od samego początku swego istnienia w Paryżu. Polska jest jednym z pierwszych państw - sygnatariuszy Konwencji Dziedzictwa Światowego i jednym z czołowych reprezentantów na liście Światowego Dziedzictwa. Zostało na nią wpisanych 13 polskich dóbr. Daje to Polsce 9 miejsce w Europie i 15 na świecie. Z inicjatywy Etiopii Zgromadzenie Ogólne Narodów Zjednoczonych ogłosiło rok 2011 Międzynarodowym Rokiem Chemii. Na koordynatora obchodów wyznaczono UNESCO oraz Międzynarodową Unię Chemii Czystej i Stosowanej IUPAC. Międzynarodowy Rok Chemii jest okazją, aby przypomnieć, że nauki chemiczne odgrywają zasadniczą rolę w rozwoju i poprawie naszego życia. Chemia ma kluczowe znaczenie dla przeciwdziałania skutkom globalnych zmian klimatu, zachowania zrównoważonego środowiska naturalnego oraz zapewnienia dostępu do czystej wody, żywności i energii. Nauki chemiczne mają zastosowanie w produkcji leków, paliw, metali i praktycznie wszystkich innych produktów.
Międzynarodowy Rok Chemii ma również na celu podkreślenie wkładu kobiet w naukę oraz znaczenia międzynarodowej współpracy naukowej. W tym roku obchodzimy setną rocznicę przyznania Marii Skłodowskiej-Curie Nagrody Nobla w dziedzinie chemii oraz setną rocznicę utworzenia Międzynarodowego Zrzeszenia Towarzystw Chemicznych, prekursora Międzynarodowej Unii Chemii Czystej i Stosowanej. W Polsce Międzynarodowy Rok Chemii zbiegł się z obchodami Roku Marii Skłodowskiej-Curie ogłoszonego przez Sejm, nad którym patronat objął Prezydent RP Bronisław Komorowski.
Maria Skłodowska urodziła się w Warszawie w 1867 roku w rodzinie nauczycielskiej. Kształciła się w gimnazjum dla dziewcząt, które ukończyła otrzymując złoty medal. Po wyjeździe do Paryża w 1891 roku zdała - jako pierwsza kobieta w historii - egzaminy wstępne na wydział fizyki i chemii Sorbony. Tutaj poznała swojego przyszłego męża, Pierre'a Curie, który był doktorantem w laboratorium H. Becquerela. Pierre Curie zarekomendował Marię Skłodowską Becquerelowi, a ten zaproponował jej podjęcie studiów doktorskich pod jego opieką.
Maria Skłodowska, rozpoczęła żmudną pracę rozdzielania rudy uranowej na pojedyncze związki chemiczne i poszukiwanie związku powodującego jej wysoką radioaktywność. Badania te po czterech latach doprowadziły do odkrycia najpierw polonu, następnie dużo bardziej radioaktywnego radu, a także do wyjaśnienia prawdopodobnych przyczyn zjawiska radioaktywności jako efektu rozpadu jąder atomów. W 1903 roku Maria Skłodowska-Curie jako pierwsza kobieta w historii otrzymała stopień doktora fizyki i w tym samym roku małżonkom Curie oraz Becquerelowi za wspólną pracę przyznano Nagrodę Nobla.
19 kwietnia 1906 roku na moście Pont Neuf w Paryżu Pierre został potrącony przez rozszalałego konia, a gdy upadł, koła pędzącego wozu roztrzaskały mu głowę. Maria Skłodowska-Curie straciła towarzysza życia i pracy. Tego samego roku rada wydziałowa postanowiła utrzymać katedrę, stworzoną dla Pierre'a Curie i powierzyła ją Marii Skłodowskiej-Curie. Stała się w ten sposób pierwszą kobietą - profesorem Sorbony. Parę lat później tylko dwóch głosów zabrakło jej do tego, aby stała się jednym z czterdziestu członków Académie Française i jedyną kobietą w tym gronie. Według niektórych ocen, zadziałała seksistowska postawa wobec kobiet i ksenofobiczna postawa wobec cudzoziemców.
Wkrótce po porażce w Akademii ujawniony został skandalizujący romans Marii Skłodowskiej-Curie z fizykiem francuskim Paulem Langevinem. W oczach prasy, zwłaszcza brukowej, była osobą rozbijającą rodzinę Langevinów, w dodatku cudzoziemką starszą od Paula o cztery lata. Nie podobało się też, że była zdeklarowaną ateistką i pochodziła z Polski, która dla większości Francuzów była utożsamiana z bliżej nieokreślonym terytorium pod panowaniem rosyjskiego cara, gdzie znaczny procent ludności stanowili żydzi. Snuto przypuszczenia, że jest żydówką, pomimo że w rzeczywistości pochodziła ze szlacheckiego polskiego rodu Dołęga-Skłodowskich, a w dzieciństwie została ochrzczona. Domniemania paryskich brukowców oparte były na tym, że Maria Skłodowska-Curie nosiła po babce drugie imię Salomea, które w Polsce było popularnym imieniem chrześcijańskim, zaś we Francji kojarzyło się z Salomé, używanym przez żydówki.Pod koniec 1911 roku otrzymała drugą Nagrodę Nobla, tym razem w dziedzinie chemii, dzięki której przekonała rząd Francji do przeznaczenia środków na budowę prywatnego Instytutu Radowego - Institut du radium (obecnie Institut Curie), który został wzniesiony w 1914 roku. Prowadzono w nim badania z zakresu chemii, fizyki i medycyny. Instytut ten stał się kuźnią noblistów - wyszło z niego jeszcze czworo laureatów nagrody Nobla, w tym córka Marii Skłodowskiej-Curie, Irène, i zięć Frédéric Joliot-Curie.
W czasie I wojny światowej Maria Skłodowska-Curie organizowała polowe stacje rentgenowskie, w których zbadano ponad trzy miliony przypadków urazów wśród francuskich żołnierzy. Po wojnie uczona nadal szefowała Instytutowi Radowemu w Paryżu i jednocześnie jeździła po świecie, gdzie pomagała poprzez swoją fundację zakładać medyczne instytuty leczenia chorób nowotworowych. W 1932 roku z pomocą Prezydenta RP Ignacego Mościckiego jeden z pierwszych takich instytutów został założony w Warszawie (obecnie Centrum Onkologii - Instytut im. Marii Skłodowskiej-Curie). Jego pierwszym szefem została siostra Marii Skłodowskiej-Curie - Bronisława. Maria ofiarowała nowej placówce gram radu, będący jej własnością. Był on podstawą rozpoczęcia działalności Instytutu.
Maria Skłodowska-Curie zmarła 4 lipca 1934 roku w alpejskiej klinice Sancellmoz w Passy na leukopenię, spowodowaną najprawdopodobniej wysokimi dawkami promieniowania pochłoniętymi podczas badań.
Maria Skłodowska-Curie odznaczona została Legią Honorową. Uhonorowana została również doktoratami honorowymi: Politechniki Lwowskiej (1912), Warszawskiej (1926), Uniwersytetu Poznańskiego (1922) i Jagiellońskiego (1924). W roku 1995 Maria Skłodowska-Curie została pierwszą kobietą pochowaną w paryskim Panteonie w uznaniu jej zasług.
Opera o wielkiej uczonej
Napisanie książki czy zrealizowanie filmu biograficznego o życiu uczonej wydaje się czymś naturalnym, ale napisanie opery już niekoniecznie. Chyba nie ma wcześniejszego przykładu, żeby ktoś skomponował operę o naukowcu. Ja przynajmniej takiej nie znam. Jest to jednocześnie opera o jednej z niewielu osób w naszej długiej historii, które już za swojego życia były powszechnie znane, doceniane i szanowane na całym świecie. Było to przecież w czasie, kiedy media nie były tak globalne jak teraz. W tym samym czasie historycznym mieliśmy inną Polkę - Marcellę Sembrich-Kochańską - chyba największą polską śpiewaczkę operową, o której w obecnym czasie niemal całkowicie zapomniano. Warto się nad tym zastanowić i sobie uświadomić, że za naszego życia tylko Jan Paweł II i Lech Wałęsa są takimi postaciami. Jest budujące i zasługujące na uznanie dla wszystkich twórców, że właśnie o takiej postaci stworzyli całkowicie nową polską operę.
Elżbiecie Sikorze komponowanie opery zajęło dwa lata, ale - jak sama mówi - projekt nosiła w sobie sześć lat. Później było szukanie wspólnego języka z librecistką Agatą Miklaszewską i powierzenie wszystkiego w ręce inscenizatora i reżysera Marka Weissa.
Prapremiera światowa odbyła się 15 listopada w sali UNESCO, która nie jest zbyt dobra dla muzyki. Było to rozwiązanie kompromisowe, bo nie było praktycznie żadnych szans na wystawienie spektaklu w teatrze operowym, choćby ze względu na wieloletni okres rezerwowania wolnego terminu. W gruncie rzeczy, nie miało to istotnego znaczenia, bo przy wypełnionej po brzegi publicznością sali akustyka wyraźnie się poprawiła, wszystko było słyszalne we właściwych proporcjach. Soliści, co trzeba podkreślić, nie mieli dodatkowego nagłośnienia, a mimo to w ich wykonaniu nie było słychać wysiłku. Operę wystawiono tu chyba po raz pierwszy i ma to też swój symboliczny wymiar.
Marie Curie, która została wykonana przez zespół Opery Bałtyckiej pod batutą Wojciecha Michniewskiego, trwała bez przerwy ponad półtorej godziny. Muzyki słucha się bardzo dobrze, z dużym zainteresowaniem, chociaż jest napisana językiem współczesnym. Partie wokalne są bardzo trudne, szczególnie głównej bohaterki.
Reżyser Marek Weiss akcent spektaklu położył na pokazaniu portretu psychologicznego głównej bohaterki, traktując wątek fabularny jako drugorzędny. Pokazał, że osoba o ścisłym umyśle, wydawałoby się bardzo racjonalna, z pozoru zimna emocjonalnie, wcale taka nie jest. Nie są jej obce - miłość, rozpacz, rozczarowania, poświęcenie dla innych. Anna Mikołajczyk stworzyła wielką kreację wcielając się w rolę Marii. Była bardzo przekonywująca zarówno w sferze wokalnej jak i aktorskiej. Cały ciężar spektaklu opierał się na tej roli, pozostałe postacie dramatu były w zasadzie jej dopełnieniem. Wyróżnili się Paweł Skałuba (Pierre Curie), Tomasz Rak (Paul Langevin) i Leszek Skrla (Einstein).
Mam nadzieję, że spektakl ten na dłużej utrzyma się w repertuarze Opery Bałtyckiej. Maria Curie jest operą współczesną - wyróżniającą się jednak zasadniczo od innych realizacji określanych tym mianem, które charakteryzują się przede wszystkim dziwacznymi pomysłami reżyserów nie mających nic do powiedzenia. Przypominam sobie Aidę przeniesioną w czasy współczesne z uzbrojonymi wojskami Radamesa w karabiny maszynowe, Łucję z Lammermoor, w której najważniejszym elementem reżyserii było chodzenie głównej bohaterki po suficie.
Maria Curie Marka Weissa jest operą o nietuzinkowej postaci, jej osobowości, mocno osadzonej w kanonie gatunku pod względem muzycznym i inscenizacyjnym i to jest jej największym atutem.
Juliusz Multarzyński
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 700
Na tę książkę czekaliśmy długo. Marian Rejewski zmarł w roku 1980 w Warszawie. Zostawił po sobie sporo wspomnień, listów, wywiadów, ale swej pełnej, wyczerpującej, bogatej biografii napisać już nie zdążył. Ukazała się teraz, po ponad 40 latach od jego śmierci nakładem lubelskiego wydawnictwa Episteme. Jej autorem jest również bydgoszczanin, badacz i analityk polityki publicznej, doradca instytucji samorządowych i rządowych, Robert Gawłowski.
Dzieło, jak mówi sam jego autor, nie ma charakteru naukowego i należy je traktować jako reportaż historyczny. Może i tak, ale to reportaż świetnie napisany, oparty na ogromnej liczbie źródeł, wyszukanych m.in. w archiwach Londynu (Instytut Józefa Piłsudskiego, Instytut Polski i Muzeum im. gen. Sikorskiego), Rembertowa (Wojskowe Biuro Historyczne Centralnego Archiwum Wojskowego), Warszawy (Biblioteka Narodowa), Bydgoszczy (Biblioteka Miejska oraz bydgoski oddział Instytutu Pamięci Narodowej), Getyngi (archiwum Uniwersytetu), czy Poznania (archiwum Uniwersytetu im. A. Mickiewicza). Są to druki, dokumenty, fotografie, wypowiedzi różnych osób, cytaty, fragmenty wywiadów.
Autor korzystał także z literatury historycznej, z prasy, filmów (wszystkie wyszczególnione w źródłach) oraz wspomnień osób, które przebywały w tych samych miejscach co Marian Rejewski. Konsultował się także w wielu sprawach z panią Janiną, córką bohatera wydarzeń mieszkającą do dziś w Warszawie, a w sprawach związanych ściśle z matematyczno-naukowym i kryptologicznym podejściem do rozpracowania najsłynniejszej, niemieckiej maszyny szyfrującej m.in. z Markiem Grajkiem, autorem wydanej w roku 2007 przez poznański Rebis książki Enigma, bliżej prawdy.
Opowieść o Rejewskim zachowuje chronologię wydarzeń. Wychodzi od opisu historii jego najbliższej rodziny, mówi o czasach jego narodzin (Bydgoszcz, rok 1905), dorastania, nauki, studiów matematyczno-przyrodniczych na Uniwersytecie w Poznaniu, kursu kryptologicznego zorganizowanego przez wojskowe Biuro Szyfrów (wraz z poznanymi na studiach kolegami w osobach Henryka Zygalskiego i Jerzego Różyckiego), ponad jednorocznych studiów z matematyki statystycznej i ubezpieczeniowej na uniwersytecie w Getyndze, pracy asystenta na Uniwersytecie Poznańskim i równolegle pracownika poznańskiej filii Biura Szyfrów, w którym zajął się rozszyfrowywaniem przechwyconych przez polskie służby niemieckich meldunków radiowych.
Nowy dla niego etap życia wiąże się z przeprowadzką (wraz z wymienionymi wcześniej równie jak on utalentowanymi kolegami ) do warszawskiego Biura Szyfrów Sztabu Głównego w Warszawie; biuro mieściło się najpierw w Pałacu Saskim, a pięć lat później zostało przeniesione do nowo postawionego budynku w podwarszawskich Pyrach. W ogóle w latach trzydziestych życie Rejewskiego nabiera jakby dodatkowego tempa. To w tym czasie w wyniku wytężonej, ale i emocjonującej pracy nad złamaniem niemieckiej maszyny szyfrującej Enigma, Rejewski odnosi największe sukcesy, mimo iż Niemcy przez całe lata komplikują pracę maszyny wbudowując w nią wciąż nowe elementy i żyją – jak dowodzi historia – w mocnym przekonaniu, że ich Enigmy nikt nie jest w stanie pokonać.
Dalsze rozdziały książki koncentrują się na tych wydarzeniach, jakie miały miejsce potem, w czasie wojny i po niej, w okupowanej i walczącej Europie, a pod koniec wojny w Wielkiej Brytanii (przygody trzech wymienionych wcześniej polskich bohaterów opowiada poza Robertem Gajewskim obrazami pokazywany w 1979 roku w telewizji film Romana Wionczka Sekret Enigmy) oraz w Polsce, do której jako jedyny z trzech kryptologów wraca w 1946 roku do ocalałej szczęśliwie rodziny Marian Rejewski (Zygalski zostaje na stałe w Wielkiej Brytanii, Różycki ginie w roku 1942 podczas katastrofy morskiej na Morzu Śródziemnym).
Bardzo przejmujący miejscami też jest – nie mniej niż wszystkie pozostałe – siedemnasty, przedostatni rozdział biografii słynnego polskiego matematyka i kryptologa, specjalisty w dziedzinie kombinatoryki i teorii permutacji, twórcy tzw. „bomby” swego imienia, zwłaszcza od tego momentu (rok 1973), kiedy to po raz pierwszy publicznie, w prasie, już bez obawy, że może zostać aresztowany przez władze pisze o sobie to, co zawarte jest w tytule tej biografii: „To ja jestem tym, który rozszyfrował Enigmę”. Wraz z tą chwilą jakby rozpoczyna swe nowe życie.
Waldemar Pławski
Jestem tym, który rozszyfrował Enigmę. Nieznana historia Mariana Rejewskiego, Robert Gawłowski, Wydawnictwo Episteme, Lublin 2022, 320 str., 116 przypisów oraz spis materiałów i źródeł.
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 1097
Rok 2019, ogłoszony przez Sejm RP Rokiem Stanisława Moniuszki, jako że właśnie upływa dwóchsetna rocznica urodzin kompozytora, przyniósł wiele wydarzeń związanych zarówno z przypomnieniem biografii kompozytora, jak i jego twórczości. Poza tymi o charakterze czysto artystycznym, jak wystawianie jego bardziej i mniej znanych dzieł operowych oraz innych utworów muzycznych, nie brakowało Moniuszki w publicystyce, ani literaturze.
Jednym z przykładów uczczenia kompozytora jest książka Adama Czopka i Juliusza Multarzyńskiego pt. Maria Fołtyn – życie z Moniuszką. Książka o tyle oryginalna, że jej autor pokazuje biografię artystki, która poświęciła swoje życie innemu artyście – w hołdzie dla jego twórczości, która nie zawsze jest doceniana przez rodaków, choć z różnych powodów na to zasługuje.
Maria Fołtyn – bo o niej ta książka-album – to jednak osobowość zdecydowanie różna od Moniuszki, o którym mawiała, iż jest jej trzecią miłością, po mamie i muzyce. Artystka o niebywałym temperamencie, a przez to wzbudzająca nieustannie kontrowersje, sama o sobie mówiła, iż ludzie albo ją kochają, albo nienawidzą.
Tymczasem Stanisław Moniuszko – ojciec polskiej opery narodowej - był wzorem skromnego człowieka – o którym mawiała, że nigdy nie chciałaby mieć takiego męża, bo jak na jej gust był za porządny. A jednak mimo odmienności temperamentów połączyła ją z nim muzyka i był to związek nie tylko trwały, ale i niezwykle twórczy.
To dzięki Marii Fołtyn - niezłomnej w działaniach popularyzujących muzykę Moniuszki – jego dzieła objechały prawie cały świat i prawie cały świat przyjeżdżał do Polski na konkurs śpiewaczy jego imienia, czy Międzynarodowy Festiwal Moniuszkowski w Kudowie, które stworzyła. Ona także zawiązała Towarzystwo Miłośników Muzyki Moniuszki, kiedy już zakończyła karierę śpiewaczki, w której zawsze było miejsce dla twórczości Moniuszki. Reżyserowane przez nią spektakle moniuszkowskie – zwłaszcza „Straszny Dwór” i „Halka” traktowano za wzorzec wystawiania opery narodowej – wszak robiła to sama „wdowa po Moniuszce”, jak żartobliwie określano jej nową rolę.
O tym wszystkim barwnie, ale i skrupulatnie „donosi” Adam Czopek, biograf artystki, a ubarwiają i dokumentują prawdziwość tej opowieści liczne zdjęcia - teatralne oraz okolicznościowe, związane z uroczystościami poświęconymi artystce i jej bohaterowi, które w znakomitej większości wykonywał Juliusz Multarzyński, wydawca książki.
Obaj panowie znali Marię Fołtyn i przez lata dokumentowali jej działalność artystyczną i organizacyjną, co znajduje odzwierciedlenie w układzie książki. Poza częścią biograficzną, zawierającą mnóstwo ciekawostek z życia artystki, są w niej rozdziały pokazujące jej dorobek reżyserski, inscenizatorski, organizacyjny, dowody uznania, jakich miała niemało, środowisko, w jakim przebywała a także wykaz nagrań i śpiewanych przez nią partii operowych. Całości dopełnia obszerna bibliografia oraz indeks nazwisk, a dodatkowym walorem są rysunki (także okładka) scenografki współpracującej z Marią Fołtyn - Jadwigi Jarosiewicz, będące zwiewnym, poetyckim wyróżnikiem każdego rozdziału. (al.)
Maria Fołtyn – życie z Moniuszką, Adam Czopek, Juliusz Multarzyński, agencja Reklamowa MULTART, wyd. I, Warszawa 2019, s. 305